Dziennik wypraw i przystań przed kolejną wędrówką.



Jutrzenka budzi nas ze snu, budzi się radość w naszych sercach

Jutrzenka budzi nas ze snu. Wstajemy zanim słońce zaglądnie przez nasze okno. Opuszczamy nasz dom, gdy na zewnątrz panuje jeszcze szarówka, a powietrzu unosi się delikatny chłód poranka, symptom zbliżającej się jesieni. Delikatna bryza znad morza jest jak łyk zdrowia. Orzeźwia.

Nie pora jeszcze na śniadanie. Idziemy na wschodnie plaże, których piaski pieszczone są pieniącymi wodami morza. Beztrosko tarzają się w nich dwie foki, prawie nie zwracające uwagi na kilku gapiów, którzy przyszli dzisiaj tak wcześnie na bałtyckie wybrzeże. Rybackie kutry są jeszcze daleko od portu. Kołyszą je lekko fale. Widać na nich rybaków uwijających się z wyciąganiem sieci, jakby chcieli zdążyć zanim zza horyzontu wyłoni się słońce. Przyglądają się im ciekawskie mewy, które od czasu do czasu przelatują nad nimi i swoimi maleńkimi oczyma dokonują oceny, czy połów był dobry.











Tafla morza ciągnie się ku odległemu horyzontowi, na którym nie ma już szarości, ni ciemnego granatu. Za jego bezkresami unosi się już czerwień, niczym blask potężnych płomieni pożaru na drugim krańcu morza. U schyłku lata powietrze jest bardziej klarowne, ale horyzont mąci się poprzez odległe mgły ze sklepieniem niebieskim, które zaczynają drżeć, gdy powyżej niej pojawia się rąbek tarczy słonecznej. Jakiż to dziw wywiera na człowieku i rzuca na niego urok wyjątkowy. Gdy promienie zaczynają wędrować ku nam, nasze tętno zaczyna przyspieszać. Jasność i ciepło jest jak całe nasze wspaniałe życie, nadprzyrodzone dary, jakie otrzymaliśmy od natury i od samego Stwórcy, róg obfitości tego wszystkiego co najpiękniejsze na tym świecie. Budzi się dzień, budzi się radość w naszych sercach...











I gdzie udamy się dalej w tak pięknie rozpoczęty dzień?
Ktoś ma jakieś propozycje?
Udostępnij:

Barańce

parking
Parking przy ujściu Żarskiej Doliny.
Ujście Żarskiej Doliny. Godzina 9.00. Temperatura wysoka, parno. Pot na czole pojawia się nawet gdy stoisz w miejscu. Uczucie, jakby w powietrzu tlenu było mniej niż zwykle. Z rana prognozowany był silny wiatr – nie ma go zupełnie. Spoglądamy na drogowskaz szlaków, tam „Baraniec – 3,50 h”. Solidne podejście, ale nie ma się co dziwić, przecież masyw Barańców jest potężny i wysoki, a jego główny szczyt jest trzecim pod względem wysokości szczytem Tatr Zachodnich, którego czubek sięga 2184 m n.p.m. Czeka nas nielichy wysiłek. Ruszamy chwacko, aczkolwiek spokojnym tempem.
Udostępnij:

W poszukiwaniu sławkowskiego jeziorka

Mamy dzisiaj tatrzańską labę. Niech nikt nie myśli, że dzień w Tatrach bez zdobytego szczytu to dzień stracony. Gdy masz przed sobą ten dzień mniej forsowny, kiedy możesz zatrzymać się bez spoglądania na zegarek dla sprawdzenia czy zdążę, czy nie zdążę, możesz poczuć się nieswojo, jeśli dotąd nie miałeś takiego dnia. Są tacy, co o takim dniu, bez górskiego szczytu, będą myśleć jak o dniu straconym. Dla gór może to być upokarzająca myśl, kiedy one najbardziej żywe walory przyrodnicze oferują nam poniżej granitowych turni. Poniżej tych głuchych, surowych skał, niemalże pozbawionych życia, znajduje się kraina zupełnie odmienna, weselsza i barwniejsza. Wypełniona jest zielonymi kosówkami, lasami, trawami i kwiatami, szumiącymi potokami przelewającymi się wartko kaskadami ku nizinom w poszukiwaniu rzek, w których ich wody zwalniają swój bieg. Taki sielski plan mamy na dzisiaj, niczym ten potok, który spowalnia spływając co raz niżej. Plan byłby taki sam, nawet wtedy, gdyby prognozy pogody były bardziej korzystne, bo choć poranek jest w tym momencie bardzo słoneczny, to już za parę godzin całe niebo może zajść deszczowymi chmurami. To dzisiaj wysoce prawdopodobne, zgodne ze sprawdzanymi przez nas prognozami, wobec których zapewne wiele osób zweryfikuje swoje górskie plany (choć pewnie znajdą się i tacy, którzy zaryzykują).

Udostępnij:

Rysy

To był świetny pomysł zrobić sobie nocleg w Morskim Oku. Ponad pół roku temu nie było szans na rezerwację łóżka. Czas pandemii spowodował jednak to, że wcześniejsze rezerwacje zwolniły się i mogliśmy zaklepać sobie nocleg w przededniu wyjazdu. Wstaliśmy dość wcześnie, jak tylko zaczęło świtać. Po szybkim śniadaniu zostało tylko buty założyć i jeszcze przed piątą godziną ruszyć w drogę.

Udostępnij:

Cisza wieczorna

Gdy najruchliwszy szlak tatrzański przycicha robi się jakoś dziwnie nieswojo, jakbyśmy byli nie tam, gdzie chcieliśmy być, gdzie jesteśmy faktycznie. Ledwie jakieś szmery tylko słychać do strony potoku, który zdaje się również przysypiać. Idziemy w górę samym środkiem traktu, na którym nie słychać stukających kopyt koni zaprzęgniętych do furek; nikt nie komenderuje wiśta, czy wio. Cała dolina jakby zamarła, albo wymarła. Jeno duchy może leśne gdzieś się już tylko szwendają, lecz po cichutku tak, aby nie zmącić wszechogarniającego spokoju. Z wolna zapada szarówka, lecz szczyty granitowych grzebieni wzbijających się ponad jeziorem w bezchmur przestworzy długo jeszcze żarzą czerwienią. W końcu nocny latarnik pierwszą gwiazdę zapala nad nimi, potem kolejne. Cisza wieczorna zamyka Tatr ramiona... Pod gwiazdami zupełna ciemność już zapadła, a tylko płomień świecy migocącej na werandzie wskazuje drogę do schroniska duszy, która dzisiaj w Tatrach niespodziewanie wydobyła się ze swego ziemskiego żywota.
Udostępnij:

Cztery Pogórza Karpackie - Pogórze Rożnowskie 2

Piękna aura zdaje się być niezmienna od poprzedniego wyjazdu na karpackie pogórza. Ostre słońce nie ustępuje i od rana silnie dogrzewa powietrze. Upalnie, bezwietrznie, wręcz skwarnie, ale to nic - Grupa licznie stawia się na starcie drugiego odcinka projektu przez Cztery Pogórza Karpackie.
Udostępnij:

Cztery Pogórza Karpackie - Pogórze Rożnowskie 1

Ten projekt jest dla prawdziwych koneserów pieszych wędrówek. Nie ma na nim ogromnych przewyższeń i pikujących ku chmurom wierchów, ale są cudownie malownicze krajobrazy, bezkresny spokój ducha otoczony pachnącymi ziołami łąkami, złocistymi łanami zbóż oraz ludźmi, którzy od lat żyją tu zespoleni z naturalnym rytmem przyrody. Cechuje go bezmiar wrażeń estetycznych, których nie dostaniemy w żadnym innym miejscu jak na tych łagodnie sfalowanych wzniesieniach Pogórzy Karpackich. To coś dla ludzi dostrzegających piękno w prostocie i zwyczajności kształtów, dźwięków i zapachów. To droga dla ludzi otwartych na naturę najbliższą człowiekowi, której wartość często jest dzisiaj niedoceniana, choć to właśnie dzięki niej można wtopić się wszystkim zmysłami w naturalność bytu człowieka, w której człowiek żyje w doskonałej symbiozie z przyrodą.
Udostępnij:

Beskidzkie Perci: Perć Przyrodników

Na Babią Górę można chodzić bez znużenia, choć nie ma na niej szlaków od zatrzęsienia. Jednych przyciągają jej kształty, innych unikatowa przyroda, czy wyjątkowe krajobrazy, a niektórych jakaś magia, która włada na tej niezwykłej górze, jedynej w swoim rodzaju w polskich Beskidach. A co nas dzisiaj przyciąga? Dzisiaj uwagę skupiamy nie na wierzchołku góry, ale na Perci Przyrodników, która jest kolejnym odcinkiem cyklu wycieczek pod nazwą Beskidzkie Perci.
Udostępnij:

Śladami Witkiewicza: Na przełęczy

Świt pod Mięguszowieckimi Szczytami. Zaczyna się dzień jak co dzień, choć dni nigdy nie są takie same. Każdy ma swój własny blask i coś osobliwego daje do zapamiętania. A gdzie dzisiejszy dzień nas zaprowadzi i czym pięknym olśni? Tam wysoko na grani widać cel naszej drogi - drogi trudnej, wymagającej nie tylko energii, ale też wiele uwagi i skupienia. Niegdyś w początkach tatrzańskiej turystyki droga stała się inspiracją i tematem dzieła Stanisława Witkiewicza zatytułowanego „Na przełęczy – wrażenia i obrazy z Tatr”:
Więc mamy iść na tę bestyę?
Doznaję uczucia, jakgdybym wchodził do dentysty, — nie chcę, a muszę — i idę.
No ! w porządku ! ruszamy — marsz !
(St. Witkiewicz, „Na przełęczy – wrażenia i obrazy z Tatr”)

Udostępnij:

Przychodzi noc nad Tatry

Dziwnie czuje się człowiek przemierzając szlak do Morskiego Oka późnym popołudniem, kiedy wieczór jest na karku, kiedy inni po pięknym i słonecznym dniu schodzą w dół. Ty żwawym, wypoczętym krokiem podążasz w górę asfaltem, a oni choć mają z górki wykazują oznaki zmęczenia długą drogą i skwarem dnia. Rzucają z zadziwieniem wzrokiem na ciebie i pewnie większość z nich zastanawia się nad tym - jak ci się zdaje – dokąd podążasz, gdzie i po co idziesz o tej porze w góry?

W dolinach powoli zapada szarówka. Powyżej Wodogrzmotów Mickiewicza na szosie robi się pusto. Po chwili na szlaku pozostajemy prawie sami. Oprócz ciebie, tylko kilku innych turystów z takim jak twój plecakami, większymi niż zwykle, idzie tam, gdzie ty. A nad granią pokazuje się niespodziewanie księżyc. Zatem dolina nie utonie w zupełnym mroku, a tylko w ciszy nocy. Na końcu doliny jest piękne jezioro. Wiesz, że jesteś już blisko niego, bo przed tobą rośnie potężna grań, stercząca nad lustrem jeziora. Poszarpane szczyty błyszczą czerwienią odbijanych promieni słońca – słońca, którego już nie widać stąd, gdyż kładzie się do snu, a my zostaniemy tu, aby zasnąć razem z nim, a potem, już za kilka godzin wstaniemy razem z nim, by podążyć dalej.





Udostępnij:

Droga z przymusu, lecz uroku jej nie brakło

Dzisiejsze drogi są silnie zmoczone nieustającym, kilkunastogodzinnym deszczem. Od wczorajszego popołudnia padało do samego rana, aż w końcu koło siódmej przestało. Chmury jednak nadal wiszą nad Wapiennym i całą okolicą. Nie możemy zwlekać z wyjściem, choć przytulnie jest w naszym sanatoryjnym pokoiku. Musimy ruszyć w nieplanowaną drogę, bo przecież w domu mieliśmy być już wczoraj. Dzisiaj do Gorlic też nic nie jedzie, a dopiero jutro po szóstej jest autobus. Nieufni aurze zostawiamy peleryny w pogotowiu, zarzucone na plecaki. Udajemy się w wymuszoną przez zbieg okoliczności ostatnią drogę naszej wyprawy.

Udostępnij:

Kornuty

Zaczęło się chmurzyć. Fakt, że prognozowano deszcz na popołudnie, ale może wytrzyma do naszego zejścia z gór. Mamy niedaleko do Wapiennego, a stamtąd mamy nadzieję złapać busa do Gorlic, a z Gorlic już autobusem do Krakowa. Rozpiera nas ogromna satysfakcja z tego, że przed chwilką zakończyliśmy kompletnie coś, co realizowaliśmy przez kilka lat. Szkoda jednak, że to już ostatni dzień wędrówki, włóczęgi, jaką uwielbiamy, tak jak to pasmo górskie, w którym jeszcze przebywamy.

Udostępnij:

MSP TW-10, etap 5: Zdynia - Magura Wątkowska

Strumieniu, leśny strumieniu,
odsłoń mi tajemnicę
swego początku!
(Cisza — dlaczego milczysz?
Jakże starannie ukryłeś tajemnicę twego początku.)

JP II, Tryptyk rzymski - Źródło
Udostępnij:

MSP TW-10, etap 4: Hańczowa - Zdynia

Przedzieraj się, szukaj, nie ustępuj,
wiesz, że ono musi tu gdzieś być —
Gdzie jesteś, źródło?... Gdzie jesteś, źródło?!
Cisza...

JP II, Tryptyk rzymski - Źródło
Udostępnij:

MSP TW-10, etap 3: Krynica-Zdrój - Hańczowa

Zatoka lasu zstępuje
w rytmie górskich potoków...
Jeśli chcesz znaleźć źródło,
musisz iść do góry, pod prąd.

JP II, Tryptyk rzymski - Źródło
Udostępnij:

MSP TW-10, etap 2: Hala Łabowska - Krynica-Zdrój

Jakże przedziwne jest Twoje milczenie
we wszystkim, czym zewsząd przemawia
stworzony świat...

JP II, Tryptyk rzymski - Zdumienie
Udostępnij:

MSP TW-10, etap 1: Stary Sącz - Hala Łabowska

Zatoka lasu zstępuje
w rytmie górskich potoków
ten rytm objawia mi Ciebie,
Przedwieczne Słowo.

JP II, Tryptyk rzymski - Zdumienie
Udostępnij:

Szlak Orlich Gniazd, dzień 10: Kraków, Droga Królewska i Wawel

Polska od czasów Kazimierza Wielkiego nieustannie rozwijała się i umacniała. Osiągnęła potęgę mocarstwa, zarówno pod względem militarnym, jak i gospodarczym. Można powiedzieć, że w Europie liczył się z nami każdy. Było tak, choć w największej prosperity naszego kraju, a więc w okresie złotego wieku w swoich dziejach kraj nasz nie posiadał bardzo licznej stałej armii. Podczas pokoju stałe zaciężne wojsko liczyło przecież często zaledwie około dwóch tysięcy żołnierzy. Wydaje się to bardzo mało, bo przecież państwo liczyło prawie 1 mln km² powierzchni. W razie potrzeby armia bardzo szybko była w stanie powiększyć się do kilkudziesięciu tysięcy. Działo się to na zawołanie jako tzw. pospolite ruszenie szlachty, kiedy ramię w ramię stawali w obronie kraju Polacy, Litwini, Ukraińcy, Wołosi, Tatarzy, Mołdawianie, Kozacy i inne narody, zamieszkujące wspólnie terytorium Rzeczypospolitej. Wydawać się to może dzisiaj nieprawdopodobne, ale przecież faktycznie tak było. Nie byłoby to możliwe, gdyby ludzie nie odnajdowali między sobą pokoju, harmonii i wzajemnego szacunku. Jak to było możliwe w ponad 110 milionowym państwie, które rozciągało się od morza do morza, zamieszkiwanym przez ludy zróżnicowane pod względem etnicznym, a więc też kulturowym, mówiące różnymi językami, wyznające różne religie? Co sprawiało, że odnajdowali wspólny język i traktowali swój kraj jak wspólne dobro? To nader interesujące, a zarazem musi być cenną lekcją oraz wykładnią w dążeniach do silnych państwowości, czy też zarządzania nimi.

Zawsze staramy się, aby nasze wędrówki przynosiły coś więcej i nie zamykały się tylko na przejściu zaplanowanej trasy oraz zrobieniu dziesiątek zdjęć, bo gdyby tak miało być, to jak płaski byłby charaktery tych wędrówek i po co byłby wysiłek autorów przewodników, którzy poza przebiegiem szlaków opisują również to wszystko, co przy nich odnajdziemy i odkryjemy. Opisują dzieje oraz ludzi, żyjących tam zarówno kiedyś, jak i teraz. Szlak Orlich Gniazd jest wyjątkowy pod względem poznawczym. Pozwolił nam zagłębić się, wręcz wtopić w korzenie dziejów, do których my Polacy tak chętnie powracamy z dumą, afirmując do tego wartości godności, honoru i innych cnót uzewnętrzniających (w naszym mniemaniu) miłość do ojczyzny.
Udostępnij:

Wiosna jeszcze trzyma w Tatrach - Doliną Raczkową na Kończysty Wierch

Minęło już trochę czasu, odkąd ostatni raz gościliśmy w Tatrach Słowackich. Czekaliśmy z utęsknieniem na tą chwilę, kiedy znów będziemy mogli wstąpić w ich progi. Jeszcze niedawno nic nie było pewnego, ale od kilku dni stało się to realne. Od 22 czerwca otwarto granicę ze Słowacją. Hurra! – wykrzyknęliśmy, choć nie do końca optymistycznie wyglądały prognozy na ten dzień. Jest jednak duża nadzieja, że będzie nie najgorzej, choć w górach trzeba zawsze liczyć się z możliwościami nagłej zmiany pogody. Góry układają bowiem swoje prognozy, które nierzadko zachowują dla swojej wiadomości czasami do ostatniej chwili. Człek, który dużo chodzi po górach, to wie, jak szybko może przejść ze złego na dobre i oczywiście odwrotnie. Trzeba mieć to zawsze na uwadze. Tą wycieczkę rozpoczynamy na Autokempingu Račkova. Autokemping Račkova jest kompleksem turystycznym czynnym od 1 czerwca do 15 września. Obejmuje on bardzo duże pole namiotowe, drewniane domki kempingowe, a także hotele górskie dla bardziej wymagających turystów. Funkcjonuje tutaj oczywiście zaplecze sanitarne, restauracja i bufet, sklepik z artykułami spożywczymi. Po za tym znajdziemy tutaj stoły i ławki, zadaszone wiaty z możliwością palenia ogniska, czy też paleniska odkryte. W pobliżu znajduje się również leśniczówka i kilka ośrodków wypoczynkowych.
Udostępnij:

Szlak Orlich Gniazd, dzień 9: Ojców - Kraków

Zaniosło się przez noc. Spodziewaliśmy się tego, że w ten ostatni dzień słońca raczej będzie skąpo. Wyruszając dziewięć dni temu na tą wędrówkę świadomi byliśmy niepewnych prognoz pogody. Widząc takie mieszane prognozy zapewne niejeden zastanawiałby się, czy w ogóle wyruszać na szlak. W rzeczywistości pogoda przez minione dni była w kratkę, aczkolwiek aura zdecydowanie sprzyjała wędrówkom po Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, nawet wówczas, gdy mroki dziejów skrywały mgły. Nierzadko to właśnie te mgły nadawały nieprawdopodobnego uroku dla odkrywanych tajemnic na Szlaku Orlich Gniazd. Może to i szkoda, że Kraków jest już tak blisko i ta wędrówka jest już tak blisko celu.
Udostępnij:

Szlak Orlich Gniazd, dzień 8: Sułoszowa - Ojców

Budzimy się w Sułoszowej, wsi sięgającej swoimi początkami zaczątków średniowiecza. Sama jej nazwa może to potwierdzać, jako że pozostaje w związku z imieniem Sułosz, bądź Sulisław, używanym w XII i XIII wieku. Być może to rycerz o takim imieniu w nagrodę od księcia krakowskiego otrzymał ten obszar ziemi, na której założył wieś nazwaną od jego imienia. Całkiem możliwe, że właśnie takim wydarzeniom Sułoszowa zawdzięcza swoje powstanie. Dzieje wsi sięgają dalekich czasów, które giną w mrokach dziejów. Dopiero w 1315 roku napotykamy ją w dokumentach lokacyjnych wydanych przez Władysława Łokietka. Król oddał wieś wraz z lasem rozciągającym się pomiędzy Pieskową Skałą a Kosmolowem niejakiemu Mikołajowi. Sama wieś musiała być jeszcze wówczas niewielka, gdyż dokument ten wymienia ją na drugim miejscu po lesie. Legenda mówi, że Mikołaj miał otrzymać dożywotnie wójtostwo za pomoc udzieloną Władysławowi Łokietkowi, gdy ten musiał ukrywać się w Ojcowie. Legenda ta jest zapowiedzą, tego, że nasza wyprawa nabiera szerszego wymiaru historycznego. Odtąd nasza wędrówka Szlakiem Orlich Gniazd dotykać będzie dziejów nie tylko Kazimierza Wielkiego, ale też jego ojca Władysława Łokietka. Będzie tak już cały czas, gdy podążymy doliną Prądnika - rzeki, która nieopodal miejsca naszego noclegu ma swoje źródła.
Udostępnij:

Szlak Orlich Gniazd, dzień 7: Golczowice - Sułoszowa

W nocy napłynęły chmury i zasłoniły całe niebo, które było wczoraj po południu tak niebieściutkie. Golczowice wciąż są takie ciche, jak wczoraj, gdy dotarliśmy do tej wsi. Nikogo nie ma na ulicy, a tylko na podwórku widać psa merdającego ogonem. Senność nas ogarnia, gdy wyglądamy przez okno, jak też później przez otwarte drzwi. Jest bardzo ciepło, więc przyjemnie jest otworzyć drzwi na oścież i dać napłynąć porannemu powietrzu. Trzeba robić śniadanie, a dzisiaj mamy do dyspozycji całą prawdziwą kuchnię. Moglibyśmy posiedzieć tu jeszcze, ale pojęcia nie mamy ile nas czeka drogi do kolejnego noclegu. Być może będziemy musieli biwakować pod drzewem, bo na mapie nie widzimy innych możliwości. Pierwotnie zakładaliśmy nocleg pod zamkiem w Rabsztynie, ale po przedwczorajszych zmianach planu, teraz dzieli nas od niego zbyt krótki dystans. Powinniśmy znaleźć coś dalej. Tylko gdzie?
Udostępnij:

Szlak Orlich Gniazd, dzień 6: Pilica - Golczowice

Nikt by się pewnie nie domyślił, gdzie spędziliśmy noc. Nie możemy jednak tego zdradzić. Niech to pozostanie tylko w naszych głowach. Jest już zupełnie jasno. Niebo zupełnie bezchmurne. Upał się zapowiada. Idziemy na rynek w Pilicy do miejsca, gdzie wczoraj opuściliśmy czerwone znaki Szlaku Orlich Gniazd.
Udostępnij:

Szlak Orlich Gniazd, dzień 5: Podzamcze - Pilica

Przed całą tą wyprawą ten dzień inaczej planowaliśmy. Ten dzień też zupełnie inaczej się potoczył, niż planowaliśmy go wczoraj, a nawet jeszcze za dzisiejszego, pięknego poranka. Namiot już przesechł. Całą noc deszczowe krople bębniły o tropik przeszkadzając nam w spaniu. Całą noc padało, lecz silnie nagrzane powietrze osuszyło już wszystko wkoło - i trawnik, i dróżki, i namiot. Ledwie widnieć zaczęło spojrzeliśmy na siebie, a wtedy pomyśleliśmy o tym samym: – A gdzie nam się spieszyć? Wszak to jak podróż za jeden uśmiech i po co już teraz zastanawiać się nad tym dokąd dziś dojdziemy, i gdzie zatrzymamy się na nocleg.
Udostępnij:

Szlak Orlich Gniazd, dzień 4: Bobolice - Podzamcze

Dość pośpiesznie uwijamy się po pobudce. Chcielibyśmy zdążyć zrealizować założony na dzisiaj program, który finalizuje największa, reprezentacyjna warownia jurajska. Pierwotnie zakładaliśmy w nim pokazy husarii, ale zostały odwołane - mimo to ruszamy bez zwłoki. Deszcz o świcie szybko wsiąkł już w glebę. Chmury jeszcze tworzą zwartą kurtyną na sklepieniu, ale powietrze jest już rozgrzane. Z pewnością w takim gorącu nie będzie lekko się szło, ale lada chwila chmury mają rozszczelnić się i ukazać tarczę gorejącego słońca.
Udostępnij:

Szlak Orlich Gniazd, dzień 3: Złoty Potok - Bobolice

Mgły zdają się nie uchodzić. W nocy chyba padało. Droga jednak sucha przed nami. Uwijamy się tym razem dość szybko, włącznie ze śniadaniem. Co dzisiaj wrzuciliśmy na ruszt? No jak to zwykle – jajecznicę, tyle, że tym razem z torebki, czyli liofilizat. To dobre żarcie i szybkie do przygotowania. Trochę drogie, ale na wyprawy idealne ze względu na niewielką wagę i wartości odżywcze. Poranną kawę wypijemy jednak gdzieś na trasie. Program na dzisiaj mamy dość bogaty. Ledwie 17 km szlaku do pokonania, ale z pewnością zrobimy znacznie więcej kilometrów, bo w sąsiedztwie naszego szlaku jest mnóstwo innych atrakcji i miejsc godnych zobaczenia. W wędrówce naszej nie stawiamy wyłącznie na przemierzenie szlaku, gdyż byłoby to marnotrawieniem czasu. Z pewnością nie można tego uczynić przy tym szlaku, gdzie na jego skrajach czekają na odkrycie miejsca mieniące się swoistą niezwykłością. Nie można ich zbagatelizować, bo wędrówka nie miałaby należnej jej wartości. Żegnamy nasz złotopotocki pokoik.
Udostępnij:

Szlak Orlich Gniazd, dzień 2: Olsztyn - Złoty Potok

Jest bardzo ciepło, ale mglisto, pochmurnie. Nawet nie pachnie deszczem. O godzinie 9.30 opuszczamy Brzozowy Zakątek. To już tyle godzin. Guzdraliśmy się rano, ale cały czas było coś do roboty. Półtorej godziny krzątaliśmy się przy czymś, ale nie przy czymś nadzwyczajnym – toaleta, śniadanie, pakowanie, czyli zwyczajny standard, a czas nam przebiegł, ale to nic. Nic nas nie goni. Uwielbiamy taką włóczęgę.
Udostępnij:

Szlak Orlich Gniazd, dzień 1: Częstochowa - Olsztyn

Gdzie mamy szukać początku, bądź końca Szlaku Orlich Gniazd? Na wzgórzu Jasna Góra (łac. Clarus Mons) nie znajdziemy go. Musimy przejść 2 km na wschód od niego, gdzie w czasach kazimierzowskich znajdowało się centrum Starej Częstochowy. Prowadzi tam wspomniana aleja NMP, gdzie na jej przeciwległym końcu stoi barokowy kościół św. Zygmunta, w którym zachowały się relikty pierwotnego, gotyckiego kościoła z XIV wieku. Wspominają o nim archiwalne dokumenty parafii z 1474 roku, co czyni go najstarszą świątynią częstochowską. Stoi on w narożu Starego Rynku, na podobieństwo Kościoła Mariackiego przy krakowskim rynku. W 1968 roku w pobliżu tego kościoła odkryto pozostałości po systemie obronnym miasta – fragmenty muru i resztki baszty. Zbliża się godzina 9.30. Po północno-wschodniej stronie kościoła, przy narożu Starego Rynku znajdujemy skrajny znak najważniejszego szlaku Jury Krakowsko-Częstochowskiej - Szlaku Orlich Gniazd. Z tego miejsca do Krakowa mamy 166 km za czerwonymi znakami. A więc wyruszamy!
Udostępnij:

Szlak Orlich Gniazd, dzień 0: Częstochowa


W przededniu wyprawy postanowiliśmy odszukać przyczyn upadku warowni jurajskich leżących na Szlaku Orlich Gniazd i jego okolicach. Strzegły one długo i skutecznie granic Królestwa Polskiego, lecz przyszedł taki czas, kiedy nie były już zdolne oprzeć się zbrojnym najazdom. Dlaczego? Czego im brakowało, aby stawić opór napierającym wrogim wojskom? Ujrzymy to w Częstochowie na Jasnej Górze, znanej z okazałego sanktuarium, ale też niezdobytej twierdzy podczas szwedzkiego oblężenia w 1655 roku. Twierdzy jasnogórskiej broniło wówczas 160 żołnierzy, 50 puszkarzy, 20 szlachciców, 70 zakonników i kilkanaście dział. Liczebność oblegających sił szwedzkich osiągnęła 3200 żołnierzy. Zacznijmy naszą przechadzkę po Częstochowie od podróży do początków jej świetności, potem przejdźmy się po obwarowaniach zespołu klasztornego i sanktuarium.

Częstochowa leżała na niezwykle ważnym trakcie handlowym, łączącym Ruś z Dolnym Śląskiem i Saksonią. Przechodziły tędy również drogi kupieckie między Krakowem i Wielkopolską. Częstochowa z pewnością istniała w czasach wznoszenia jurajskich Orlich Gniazd. Istnieje co najmniej od 1220 roku. Działali już tam paulini, którzy zostali sprowadzeni do Polski w 1382 roku z macierzystego klasztoru św. Wawrzyńca pod Budą na Węgrzech. Na obszarze zajmowanym przez obecne miasto funkcjonowały wówczas dwie wsie Częstochowa oraz Częstochówka, w której paulini otrzymali mały, drewniany kościół. Dał on zaczątek najsłynniejszemu polskiemu klasztorowi. W tym czasie opiece paulinów został również oddany obraz Czarnej Madonny, który miał namalować własnymi rękoma św. Łukasz Ewangelista na deskach stołu w domu Maryi w Jerozolimie (przeprowadzone współczesne badania wskazują, że został namalowany w XIV wieku przez nieznanego włoskiego malarza). Pod koniec XIV wieku na klasztornym wzgórzu z łacińskiego zwana Clarus Mons, czyli Jasna Góra, zbudowana została kamienna kaplica, w której umieszczony został obraz Czarnej Madonny. Silny kult obrazu, uznawanego już wtedy za cudowny, wpływał na rozwój architektoniczny jasnogórskiego sanktuarium. Jego najstarszą częścią pozostaje XIV wieczna, gotycka kaplica Matki Bożej z cudownym obrazem.

Klasztor i forteca jasnogórska


Okolony jest bastionowymi murami obronnymi, które powstały w okresie panowania Zygmunta III Wazy i Władysława IV. Zastąpiły one wał ziemny i ostrokół z czasów Władysława Jagiełły. Ich budowa trwała od 1620 do 1648 roku. Dzięki nim twierdza jasnogórska mogła wytrzymać i odeprzeć długotrwałe oblężenie wojsk szwedzkich w 1655 roku.
Twierdza otrzymała kształt kwadratu z wystającymi po rogach bastionami. Proste ściany łączące narożne bastiony, nazwano kortynami. Kortyn bronił na przedpolu okop, czyli tzw. rawelin, połączony z fosą, do której chroniła się załoga po zdobyciu rawelinu i wału ziemnego z ostrokołami. Na bastionach ustawione były działa na tzw. kawalierach, które flankowały z dwóch stron zbliżającego się pod mury nieprzyjaciela. Do twierdzy prowadziło jedno wejście od strony południowej z okopem i mostem zwodzonym. Bastionom, które wciąż mają zachowany pierwotny kształt nadano nazwy ich fundatorów. Od strony wschodnio-południowej mamy bastion Potockich, od strony wschodnio-północnej - Szaniawskiego, od kościoła św. Rocha - Morsztynów, a od od Kawodrzy - Lubomirskich. Zachowane mury obronne są rekonstrukcją murów przeprowadzoną w roku 1843, po tym jak w 1813 roku pierwotne mury zostały zniszczone z rozkazu cara Aleksandra I.
Inne jurajskie warownie z powodu braku takiej bastionowej budowy nie mogły oprzeć się naporowi Szwedów. Na jednym z jasnogórskich bastionów pomnik nawiązujący do tamtych wydarzeń, przedstawiający jednego z dowódców twierdzy jasnogórskiej podczas obrony przed Szwedami, ks. Augustyna Kordeckiego. Pomnik ten pochodzi z 1859 roku.
Klasztor i forteca jasnogórska.
Udostępnij:

Życie jest zbyt krótkie, aby je przegapić.

Liczba wyświetleń

Popularne posty (ostatnie 30 dni)

Etykiety

Archiwum bloga

Z nimi w górach bezpieczniej

Zapamiętaj !
NUMER RATUNKOWY
W GÓRACH
601 100 300

Mapę miej zawsze ze sobą

Stali bywalcy

Odbiorcy


Wyrusz z nami na

Główny Szlak Beskidu Wyspowego


ETAP DATA, ODCINEK
1
19.11.2016
[RELACJA]
Szczawa - Jasień - Ostra - Ogorzała - Mszana Dolna
2
7.01.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Potaczkowa - Rabka-Zdrój
3
18.02.2017
[RELACJA]
Rabka-Zdrój - Luboń Wielki - Przełęcz Glisne
4
18.03.2017
[RELACJA]
Przełęcz Glisne - Szczebel - Kasinka Mała
5
27.05.2017
[RELACJA]
Kasinka Mała - Lubogoszcz - Mszana Dolna
6
4.11.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Ćwilin - Jurków
7
9.12.2017
[RELACJA]
Jurków - Mogielica - Przełęcz Rydza-Śmigłego
8
20.01.2018
[RELACJA]
Przełęcz Rydza-Śmigłego - Łopień - Dobra
9
10.02.2018
[RELACJA]
Dobra - Śnieżnica - Kasina Wielka - Skrzydlna
10
17.03.2018
[RELACJA]
Skrzydlna - Ciecień - Szczyrzyc
11
10.11.2018
[RELACJA]
Szczyrzyc - Kostrza - Tymbark
12
24.03.2019
[RELACJA]
Tymbark - Kamionna - Żegocina
13
14.07.2019
[RELACJA]
Żegocina - Łopusze - Laskowa
14
22.09.2019
[RELACJA]
Laskowa - Sałasz - Męcina
15
17.11.2019
[RELACJA]
Męcina - Jaworz - Limanowa
16
26.09.2020
[RELACJA]
Limanowa - Łyżka - Pępówka - Łukowica
17
5.12.2020
[RELACJA]
Łukowica - Ostra - Ostra Skrzyż.
18
6.03.2021
[RELACJA]
Ostra Skrzyż. - Modyń - Szczawa

Smaki Karpat

Wołoskimi śladami

Główny Szlak Beskidzki

21-23.10.2016 - wyprawa 1
Zaczynamy gdzie Biesy i Czady,
czyli w legendarnych Bieszczadach

BAZA: Ustrzyki Górne ODCINEK: Wołosate - Brzegi Górne
Relacje:
13-15.01.2017 - Bieszczadzki suplement do GSB
Biała Triada z Biesami i Czadami
BAZA: Ustrzyki Górne
Relacje:
29.04.-2.05.2017 - wyprawa 2
Wielka Majówka w Bieszczadach
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Brzegi Górne - Komańcza
Relacje:
16-18.06.2017 - wyprawa 3
Najdziksze ostępy Beskidu Niskiego
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Komańcza - Iwonicz-Zdrój
Relacje:
20-22.10.2017 - wyprawa 4
Złota jesień w Beskidzie Niskim
BAZA: Iwonicz ODCINEK: Iwonicz-Zdrój - Kąty
Relacje:
1-5.05.2018 - wyprawa 5
Magurskie opowieści
i pieśń o Łemkowyni

BAZA: Zdynia ODCINEK: Kąty - Mochnaczka Niżna
Relacje:
20-22.07.2018 - wyprawa 6
Ziemia Sądecka
BAZA: Krynica-Zdrój ODCINEK: Mochnaczka Niżna - Krościenko nad Dunajcem
Relacje:
7-9.09.2018 - wyprawa 7
Naprzeciw Tatr
BAZA: Studzionki, Turbacz ODCINEK: Krościenko nad Dunajcem - Rabka-Zdrój
Relacje:
18-20.01.2019 - wyprawa 8
Zimowe drogi do Babiogórskiego Królestwa
BAZA: Jordanów ODCINEK: Rabka-Zdrój - Krowiarki
Relacje:
17-19.05.2019 - wyprawa 9
Wyprawa po wschody i zachody słońca
przez najwyższe partie Beskidów

BAZA: Markowe Szczawiny, Hala Miziowa ODCINEK: Krowiarki - Węgierska Górka
Relacje:
22-24.11.2019 - wyprawa 10
Na śląskiej ziemi kończy się nasza przygoda
BAZA: Równica ODCINEK: Węgierska Górka - Ustroń
Relacje:

GŁÓWNY SZLAK WSCHODNIOBESKIDZKI

termin 1. wyprawy: 6-15 wrzesień 2019
odcinek: Bieszczady Wschodnie czyli...
od Przełęczy Użockiej do Przełęczy Wyszkowskiej


termin 2. wyprawy: wrzesień 2023
odcinek: Gorgany czyli...
od Przełęczy Wyszkowskiej do Przełęczy Tatarskiej


termin 3. wyprawy: wrzesień 2024
odcinek: Czarnohora czyli...
od Przełęczy Tatarskiej do Gór Czywczyńskich

Koszulka Beskidzka

Niepowtarzalna, z nadrukowanym Twoim imieniem na sercu - koszulka „Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki”.
Wykonana z poliestrowej tkaniny o wysokim stopniu oddychalności. Nie chłonie wody, ale odprowadza ją na zewnątrz dając wysokie odczucie suchości. Nawet gdy pocisz się ubranie nie klei się do ciała. Wilgoć łatwo odparowuje z niej zachowując jednocześnie komfort cieplny.

Fascynujący świat krasu

25-27 lipca 2014 roku
Trzy dni w Raju... Słowackim Raju
Góry piękne są!
...można je przemierzać w wielkiej ciszy i samotności,
ale jakże piękniejsze stają się, gdy robimy to w tak wspaniałym towarzystwie – dziękujemy Wam
za trzy niezwykłe dni w Słowackim Raju,
pełne serdeczności, ciekawych pogawędek na szlaku
i za tyleż uśmiechu.
24-26 lipca 2015 roku
Powrót do Słowackiego Raju
Powróciliśmy tam, gdzie byliśmy roku zeszłego,
gdzie natura stworzyła coś niebywałego;
gdzie płaskowyże pocięły rokliny,
gdzie Spisza i Gemeru łączą się krainy;
by znów wędrować wąwozami dzikich potoków,
by poczuć na twarzy roszące krople wodospadów!
To czego jeszcze nie widzieliśmy – zobaczyliśmy,
gdy znów w otchłań Słowackiego Raju wkroczyliśmy!


19-21 sierpnia 2016 roku
Słowacki Raj 3
Tam gdzie dotąd nie byliśmy!
Przed nami kolejne trzy dni w raju… Słowackim Raju
W nieznane nam dotąd kaniony ruszymy do boju
Od wschodu i zachodu podążymy do źródeł potoków
rzeźbiących w wapieniach fantazję od wieków.
Na koniec pożegnalny wąwóz zostanie na południu,
Ostatnia droga do przebycia w ostatnim dniu.

           I na całe to krasowe eldorado
spojrzymy ze szczytu Havraniej Skały,
           A może też wtedy zobaczymy
to czego dotąd nasze oczy widziały:
           inne słowackie krasy,
próbujące klasą dorównać pięknu tejże krainy?
           Niech one na razie cierpliwie
czekają na nasze odwiedziny.

7-9 lipca 2017 roku
Słowacki Raj 4
bo przecież trzy razy to za mało!
Ostatniego lata miała to być wyprawa ostatnia,
lecz Raj to kraina pociągająca i w atrakcje dostatnia;
Piękna i unikatowa, w krasowe formy bogata,
a na dodatek zeszłego roku pojawiła się w niej ferrata -
przez dziki Kysel co po czterdziestu latach został otwarty
i nigdy dotąd przez nas jeszcze nie przebyty.
Wspomnień czar ożywi też bez większego trudu
fascynujący i zawsze urzekający kanion Hornadu.
Zaglądnąć też warto do miasta mistrza Pawła, uroczej Lewoczy,
gdzie w starej świątyni świętego Jakuba każdy zobaczy
najwyższy na świecie ołtarz, wyjątkowy, misternie rzeźbiony,
bo majster Paweł jak Wit Stwosz był bardzo uzdolniony.
Na koniec zaś tej wyprawy - wejdziemy na górę Velka Knola
Drogą niedługą, lecz widokową, co z góry zobaczyć Raj pozwala.
Słowacki Raj od ponad stu lat urodą zniewala człowieka
od czasu odkrycia jej przez taternika Martina Rótha urzeka.
Grupa od tygodni w komplecie jest już zwarta i gotowa,
Kaniony, dzikie potoki czekają - kolejna rajska wyprawa.


Cudowna wyprawa z cudownymi ludźmi!
Dziękujemy cudownym ludziom,
z którymi pokonywaliśmy dzikie i ekscytujące szlaki
Słowackiego Raju.
Byliście wspaniałymi kompanami.

Miało być naprawdę po raz ostatni...
Lecz mówicie: jakże to w czas letni
nie jechać znów do Słowackiego Raju -
pozwolić na zlekceważenie obyczaju.
Nawet gdy niemal wszystko już zwiedzone
te dzikie kaniony wciąż są dla nas atrakcyjne.
Powiadacie też, że trzy dni w raju to za krótko!
skoro tak, to czy na cztery nie będzie zbyt malutko?
No cóż, podoba nam się ten kras,
a więc znów do niego ruszać czas.
A co wrzucimy do programu wyjazdu kolejnego?
Może z każdego roku coś jednego?
Niech piąty epizod w swej rozciągłości
stanie się powrotem do przeszłości,
ruszajmy na stare ścieżki, niech emocje na nowo ożyją
gdy znów pojawimy się w Raju z kolejną misją!

15-18 sierpnia 2018 roku
Słowacki Raj 5
Retrospekcja
Suchá Belá - Veľký Sokol -
- Sokolia dolina - Kyseľ (via ferrata)

Koszulka wodniacka

Tatrzańska rodzinka

Wspomnienie


519 km i 18 dni nieustannej wędrówki
przez najwyższe i najpiękniejsze partie polskich Beskidów
– od kropki do kropki –
najdłuższym górskim szlakiem turystycznym w Polsce


Dorota i Marek Szala
Główny Szlak Beskidzki
- od kropki do kropki -

WYRÓŻNIENIE
prezentacji tego pasjonującego przedsięwzięcia na



za dostrzeżenie piękna wokół nas.

Dziękujemy i cieszymy się bardzo,
że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim
nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu,
ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na
Navigator Festival 2013.

Napisz do nas