Mgły snują się od świtu. Bezchmurna aura nie chce nadejść, ale liczymy na
taką. Synoptycy chyba się nie pomylili, bo przecież ma to być wspaniała
wycieczka ozdobiona najpiękniejszymi gorczańskimi krajobrazami. Późny
jesienny czas sprzyja najbardziej ich podziwianiu, kiedy z drzew masowo
opadają liście, wpadając przy tym w lekkie kołysanie, niczym kołyska tuląca
do snu zimowego. Tylko chmur i mgieł nie może być. Niestety lato przeleciało
już, a jesień nabiera tempa. O zbliżającej się zimie sygnały dają niskie
temperatury, coraz śmielej zbliżające się nocą do zera stopni. I dzień też
już mamy króciutki, i dzisiaj też plecak nie leciutki, lecz taki zawsze mamy
na kilkudniówki. Dwa dni w Gorcach zaczynamy w ten mglisty poranek, choć
może to już nie poranek, gdy wysiadamy z autobusu.
TRASA:
Klikuszowa (673 m n.p.m.)
Suchy Dział (779 m n.p.m.)
Bukowina Obidowska (1039 m n.p.m.)
Hrube (1027 m n.p.m.)
Bukowina Miejska, rozstaj (1119 m n.p.m.)
Wisielakówka (1216 m n.p.m.)
Schronisko PTTK Turbacz (1283 m n.p.m.)
Turbacza (1310 m n.p.m.)
Schronisko PTTK Turbacz (1283 m n.p.m.)
OPIS:
|
Klikuszowa - początek szlaku.
|
Mamy godzinę 8.30. Nad wsią Klikuszowa unosi się gęsta mgła. Klikuszowa jest
dobrą bazą wypadową w Gorce i na szczyt Turbacza. Z centrum wsi od szosy
Zakopianki prowadzi na niego czarny szlak. W pewnym sensie wędrówka tym
szlakiem nawiązuje do naszego kwietniowego wypadu w Gorce, kiedy podążaliśmy
grzbietem Obidowca i Obidowej. Wówczas to właśnie pojawiła się koncepcja
przejścia, które dzisiaj zaczynamy w Klikuszowej. To wieś, przez którą
nieskończoną ilość razy przejeżdżaliśmy, lecz nigdy nie mieliśmy okazji
pospacerowania. Z okien autokarów największe emocje wzbudzał oczywiście góral
łowiący ryby w przykościelnym stawku, stojący tam od lat. Jak pamięcią
sięgnąć, to dla nas zawsze tam stał wskazując pogodę podróżnym zmierzającym w
Tatry. Jak to mówią, gdy wędkę trzyma uniesioną ku górze to pogoda będzie, a
jak w dół to nie będzie. No i dla nas zawsze pokazywał, że pogoda będzie.
Dzisiaj mamy okazję przyjrzeć się z bliższa owemu góralowi oraz świątyni św.
Marcina wzniesionej w latach 1878-1889. Kościół istniał tu dużo wcześniej, bo
Klikuszowa jest bardzo starą wsią. Istniał tu już w XIV wieku. Klikuszowa
liczy sobie kilkaset lat. Jej początki giną w mrokach dziejów. Tereny te
należały wówczas do Cystersów ze Szczyrzyca. Otrzymali je w XIII wieku, kiedy
były jeszcze pustkowiem podtatrzańskim. W ten sposób mnichom rozszerzył się
kompleks dóbr, które posiadali w Beskidzie Wyspowym. Jednak przed 1338 rokiem
król Władysław Łokietek lub Kazimierz Wielki odebrał szczyrzyckim cystersom
nowotarskie tereny, obejmujące m.in. obecną Klikuszową, czyniąc z nich
królewszczyznę. Zapewne osada nad tutejszym potokiem Lepietnica już istniała,
bo przed 1350 rokiem wzmiankowano o niej w wykazach świętopietrza. W 1389 roku
król Władysław Jagiełło wydał akt, który przeniósł prawo magdeburskie na tą
młodą jeszcze osadę. Klikuszowa rozwijała się przez stulecia jako
charakterystyczna dla osadnictwa w rejonach górskich łańcuchówka dolinna.
Zabudowa skupiała się przy brzegach Lepietnicy, a obecnie rozbudowuje się w
kierunku Nowego Targu. Współczesny krajobraz Klikuszowej urozmaicają
przydrożne kapliczki oraz kilka zachowanych starych, drewnianych domów.
|
Lepietnica. |
|
Kościół św. Marcina w Klikuszowej.
|
|
Góral łowiący ryby.
|
|
Przedwojenna piwnica.
|
Od skrzyżowania dróg w Klikuszowej idziemy dalej w stronę Nowego Targu i
Zakopanego. Zostawiamy za sobą kościół św. Marcina, przechodzimy na drugą
stronę szosy. Po przejściu wzdłuż muru cmentarza parafialnego, zakręcamy za
jego murem w lewo. Od drugiej strony biegnie wąska droga asfaltowa, na którą
wprowadzają nas znaki szlaku. Dalej tą drogą sukcesywnie, aczkolwiek dość
spokojnie zdobywamy wysokość na grzbiecie. Robi się co raz cieplej, ale
krajobraz wciąż tonie w gęstej mgle, przez którą przebijają się promyki
słońca. W ich jaskrawości lśnić zaczynają kropelki rosy uczepione brzozowych
gałązek i źdźbeł traw. Łagodne zbocza Pańskiego Działka (740 m n.p.m.), przez
który maszerujemy pokryte są łąkami, albo zagonami pól. Wtem wchodzimy na
krótko w niewielki lasek, za którym przechodzimy przez bardzo płytkie siodełko
z skrzyżowaniem dróg. Z lewej widzimy jedną z niedawno zbudowanych tras
centrum narciarstwa biegowego (nawet w lecie można z nich korzystać i jeździć
na nartorolkach).
|
Droga za cmentarzem.
|
|
|
Okroplone trawy i gałęzie drzew.
|
|
Skrzyżowanie dróg (idziemy w prawo).
|
Za siodełkiem droga wiedzie skrajem kolejnego lasku. Zanim zagłębi się
zupełnie w lesie, przechodzi obok zadaszonej wiaty z grillem. Postanawiamy
skorzystać z niej i robimy sobie przerwę na kawę. Mamy godzinę 9.05.
Znajdujemy się na górnej granicy mgieł. Nad nami dominuje coraz bardziej
błękitne niebo. Słońce nie ma problemów przebić się do nas. Robi się cudownie
pięknie. O godzinie 10.00, gdy kończymy przerwę mgły znikają zupełnie. W
powietrzu snują się jedynie niewielkie smużki chmur. Zostajemy w koszulkach,
bo robi się wyjątkowo gorąco jak na listopad. Można by pomyśleć, że to wcale
nie jest listopad.
Przechodzimy skrajem polany ciągnącej się na prawo od naszej drogi. Jest
nieduża, otoczona lasem. Stoi na niej drewniany domek. Od centrum narciarstwa
biegowego podążamy szeroką drogą gruntową. Generalnie bardzo wygodną, z
wyjątkiem może krótkich błotnistych odcinków, z którymi jednak nie ma
większych problemów. Trochę trudniej, gdy są rozjeżdżone przez miłośników
quadów. Gdzieniegdzie pojawiają się odcinki kamieniste, głównie tam gdzie
grzbiet nieco ostrzej pnie się w górę. Przy tych kamienistych dróżkach zwykle
gęstnieje las, złożony z wielu młodych drzew tworzących gęste zagajniki.
Zresztą momentami jest on tak zwarty, że człowiek nie dałby rady przecisnąć
się przez niego.
|
Pierwsza przy szlaku polana z wiatą.
|
|
Mglistość snuje się ponad trawami.
|
|
Polanka. Zaczyna dominować błękitne niebo.
|
Wleczemy się na początku, szwendamy się na boki w poszukiwaniu grzybów.
Smakowicie pasowałyby do jajecznicy, którą planujemy sobie zrobić na trasie
naszego przejścia, dzisiaj lub może jutro. O godzinie 10.55 wchodzimy w strefę
pięknych brzózek, choć w znacznym stopniu już ogołoconych z listków. Dołem
wśród nich w podszyciu wyrastają zielone jodełki. Z prawej przez wąski pas
drzew prześwituje przestrzeń polany z bacówką. Miejsce to zwie się Smolenisko.
Skręcamy do niej. Z górnych partii polany rozpościera się zapierająca dech w
piersiach panorama Tatr. Przed nimi obszar nakryty jest niezwykłym morzem
chmur, przez które przebijają się jedynie wierzchołki Pienin znajdujących się
na południowym wschodzie. Po chwili przechodzimy nieco dalej, gdzie na
południowych zboczach grzbietu rozciąga się jeszcze większa polana Matyjówka,
z której widoki są jeszcze bardziej oszałamiające. Dawniej Matyjówka była
wykorzystywana pastersko, ale podobnie jak w przypadku wielu innych polan
gorczańskich jej właściciele wykorzystują ją obecnie w celach rekreacyjnych.
Stoi na niej nieduży domek letni i kapliczka.
|
Dróżka szlaku. |
|
Kamienista droga przez zwarty las.
|
|
|
Na bocznych dróżkach.
|
|
Grupa brzóz. |
|
|
Smolenisko.
|
|
|
Fenomenalny widok na Tatry.
|
|
|
Widok w stronę Pienin.
|
|
Droga przez Matyjówką.
|
|
Kapliczka na Matyjówce.
|
|
Matyjówka.
|
|
W stronę Pienin z Matyjówki.
|
|
W stronę Tatr z Matyjówki.
|
Będąc jeszcze w zachwycie wspaniałością widoków z polany o godzinie 11.30
ruszamy w dalszą drogę. Po 10 minutach mijamy odejście do Koliby na Łapsowej
Polanie. Odchodzący ku niej szlak prowadzi na kolejną piękną i widokową
polanę, a potem przez Marfianą Górę schodzi do Nowego Targu. Tymczasem nasza
droga wznosi się miarowo ku Bukowinie Obidowskiej (1039 m n.p.m.), ale
prowadzi nie wprost na jej wierzchołek, lecz kieruje się tuż pod niego na
południowe stoki tego grzbietowego wypiętrzenia. Na jej wierzchołek można
łatwo dostać się korzystając z jednej z dróżek. Sieć dróżek jest wyjątkowo
bogata. Grzbiet jest nimi wręcz poszatkowany. Jedna z takich dróżek odchodzi
od węzła szlaku znajdującego tuż za szczytem Bukowiny Obidowskiej i przechodzi
przez ładne polany, sięgające niemal szczytu góry. Na węźle szlaków nasz
czarny szlak zostaje przecięty szlakiem zielonym, łączącym Nowy Targ i
Obidową, a idąc tym szlakiem dalej od Obidowej można nim w nieco ponad pół
godziny dostać się na Stare Wierchy. O godzinie 11.55 mijamy ten rozstaj.
|
Kolejna polana powyżej Matyjówki.
|
|
Rozstaj z odejściem szlaku do Koliby na Łapsowej Polanie.
|
|
Kruk. |
Z pewnością poszwendalibyśmy się tymi bocznymi dróżkami, gdyby tylko dzień był
dłuższy. Maszerujemy dalej trzymając się czarnego szlaku, przechodząc ciągi
zarastających polan, czy leśne zakamarki, które z roku na rok są tutaj coraz
gęstsze. Około 12.25 przechodzimy przez jeszcze nie do końca zarośnięty
wierzchołek Hrube (1027 m n.p.m.), skąd krótkim zejściem osiągamy przełęczkę,
za którą zaczynamy dłuższe podejście na Bukowinę Miejską (1143 m n.p.m.).
Przemieszczamy się dalej przez zróżnicowane obszary, przez iglasty młodniki,
pośród gromad rosłych buków, czy też skrajem kolejnych polan. Po lewej
prezentuje się nam grzbiet równoległy do naszego, jak też do grzbietu Obidowca
położonego za nim i stąd też niewidocznego z naszego położenia. To ciekawy
grzbiet i widać na nim sieć ścieżek oraz kilka wiat, bądź schronów, choć nie
prowadzą nimi żadne znakowane szlaki turystyczne.
|
Kilka takich rozlewisk musimy ominąć.
|
|
Hrube.
|
|
Droga za Hrubem.
|
|
|
|
Urokliwy odcinek podejścia na Bukowinę Miejską.
|
|
Początek ciągu polan na grzebiecie Miejskiego Wierchu.
|
|
Trochę rozjeżdżona droga.
|
|
Kapliczka Myśliwych na Bukowinie Miejskiej.
|
O godzinie 13.00 docieramy na rozstaj pod Miejskim Wierchem, zwanym również
Bukowiną Miejską. Znajduje się przy nim Kapliczka Myśliwych z ołtarzem
polowym. Stoi pod lasem na obrzeżu Polany Wszołowej. Ufundowana została w 2003
roku przez Koło Łowieckie „Krokus” z Nowego Targu i odbywają się przy niej
msze na rozpoczęcie i zakończenie sezonu łowieckiego. Idziemy dalej, ponieważ
dogodne miejsce aby przysiąść jest zajęte. Dochodzi tutaj popularny szlak z
nowotarskiego Kowańca.
Cały czas po lewej towarzyszy mamy długi pas hal. Pokazuje się nam już
rozłożysty Turbacz. Widok na najwyższy szczyt Gorców należy do najbardziej
okazałych. Wzdłuż hali, łączącej kolejne dawne polany pasterskie, wiedzie
szeroka droga. Niebawem obniża się po minięciu wierzchołka Bukowiny Miejskiej
(1143 m n.p.m.). Droga ta przechodzi bardzo blisko jego kulminacji. Mimo dużej
szerokości tej drogi trudno dzisiaj znaleźć część pozbawioną błota. Za
siodełkiem przełęczy jest już zdecydowanie lepiej. Za Polaną Grajcarową
kierujemy się powoli na północny wschód, czyli wprost na Turbacz, ale po
drodze mamy jeszcze jedno wzniesienie na grani. Nosi nazwę Wisielakówka (1216
m n.p.m.), a jej nazwa odnosi się do sprawowanych na niej pochówków dla
samobójców, czyli m.in. wisielców. Samobójcy nie mogli być pochowani na
terenie wsi z przesądu, że mogli sprowadzić na wieś nieszczęścia. Dzisiaj nie
ma już śladów po tych pochówkach.
|
|
Okazały Turbacz z Hali Bukowina Miejska.
|
|
Polana Grajcarowa. |
|
|
Widok na Babią Górę z Polany Rusnakowej.
|
W latach 1925–1933 na Wisielakówce stało pierwsze gorczańskie schronisko,
zbudowane według projektu Karola Stryjeńskiego. W 1927 nadano mu imię
Władysława Orkana. Na początku mogło pomieścić 25 osób, a po późniejszej
przebudowie dokonanej w 1931 roku jego pojemność wzrosła do 62 osób.
Schronisko to spłonęło w nocy z 16 na 17 listopada 1933 roku (prawdopodobnie
zostało podpalone przez kłusowników, którzy nie chcieli tutaj turystów). Przed
wierzchołkiem Wisielakówki mamy Polanę Rusnakową. W górnych położeniach tej
polany stoi unikatowa Kaplicy Matki Bożej Królowej Gorców. Nazywana jest też
kaplicą papieską, albo partyzancką, gdyż w jej architekturze odnaleźć można
nie tylko elementy religijne, ale również mnóstwo symboliki papieskiej oraz
historyczno-patriotycznej. Kaplica ta została zbudowana w 1979 roku, czyli w
roku wizyty papieża Jana Pawła II na Podhalu. W tej chwili kaplica jest
zamknięta, a więc nie wejdziemy do jej wnętrza. Wnętrze kaplicę prezentujemy w
kilku wcześniejszych relacjach, do których odsyłamy. Opisaliśmy stan przed i
po renowacji przeprowadzonej kilka lat temu, w wyniku której wprowadzono pewne
zmiany do wystroju kaplicy. Przy kaplicy stoi drewniana dzwonnica, a powyżej
niej symboliczny grób katyński z wystającymi z ziemi dłońmi. Na polanie przy
kaplicy jest też wiele ławek, które przydają się podczas nabożeństw
odprawianych na ołtarzu polowym. Korzystamy z nich, bo jest już 13.40. Trzeba
przyrządzić sobie jakiś posiłek. Dzisiaj na obiad serwujemy sobie pulpety w
sosie. Pycha!
|
Kaplica na Polanie Rusnakowej.
|
Cienie szybko wydłużają się po polanie. To znak, że słońce jest coraz niżej. O
godzinie 14.30 zbieramy się do dalszej drogi, aby przed zachodem zagościć na
szczycie Turbacza. Chwilę później zaczynamy już bezpośrednie podejście na
Turbacz. Jeszcze tylko Długie Młaki, pięknie widokowa polana ścieląca się
między Wisielakówką i Turbaczem, z której możemy spojrzeć na całe Pieniny,
zerknąć na wschodnie krańce Gorców z Lubaniem i sięgnąć wzrokiem dalej na
Beskid Sądecki. Widać tam wspaniale Prehybę i Radziejową. Na południu zaś nie
można nie wspomnieć o Tatrach, ale im przyjrzymy się dokładnie za chwilę.
Cudowna aura dzisiaj sprawiła nam fenomenalnie widokowy dzień.
|
Małe Pieniny. |
|
Pieniny Właściwe.
|
|
Pieniny Spiskie. |
|
Luboń, a dalej Pasmo Radziejowej.
|
|
Tatry Wysokie. |
|
Droga na zboczach Turbacza.
|
Większość turystów, a właściwie to już wszyscy idą tylko w jednym kierunku – w
dół. Tylko my podążamy w górę. Wkrótce ponad nami widoczny jest już szczyt
Turbacza. Z roku na rok jest bardziej ogołocony z drzew. Las, który go
porastał choruje. Z drugiej strony to pewnie lepiej, bo nie każda góra musi
być zarośnięta lasem. Turbacz sto lat temu, jak czytamy w starych
przewodnikach, olśniewał rozległą panoramą, a to dlatego, że jego wierzchołek
był wówczas bezleśny. Ponoć można było wtedy dostrzec również Kraków. O
godzinie 15.00 dochodzimy do schroniska. Parę osób kręci się jeszcze koło
niego, a dokładnie przed „oknem życia”, czyli okienkiem, przez które
sprzedawane jest jedzenie i napoje. Tylko w tym zakresie działa obecnie
schronisko po ostatnich decyzjach rządowych związanych z epidemią
koronawirusa. Dla nas żadne to zmartwienie, bo dom mamy w plecaku.
|
Zbocza pod wierzchołkiem Turbacza.
|
|
|
Widoki ze szlaku powyżej polany Długie Młaki.
|
|
Schronisko PTTK na Turbaczu.
|
|
Przetrzebiony las na Turbaczu.
|
Podążamy na wierzchołek zanim dzień definitywnie się zakończy. Na szczycie
Turbacza (1310 m n.p.m.) jest już kilka osób. Przybyli tutaj w tym samym celu:
pokłonić się słońcu na pożegnanie wspaniałego dnia. Słońce nie zawiodło nas
dzisiaj. Dzięki niemu mieliśmy pokaz krajobrazu w najlepszym świetle.
Widowisko potrzebuje dobrego światła, a słońce w swojej roli było dzisiaj
wyborne. Najcudowniejsze momenty pozostawiło nam jednak na sam koniec. Przed
szesnastą spektakl dnia dochodzi do wspaniałego finału. Ogarniają nas
największe emocje i chwile ogromnego uniesienia - zdumieni i zauroczeni
żegnamy dzień.
|
Tatry.
|
|
Na szczycie.
|
|
Spojrzenie na zachód. Godzina 15:59.
|
|
Godzina 16:10:17. |
|
Godzina 16:10:19. |
|
Godzina 16:10:47. |
|
Godzina 16:10:57. |
|
Godzina 16:11:01. |
|
Godzina 16:11:16. |
|
Godzina 16:17:18. |
|
Turbacz po zachodzie słońca.
|
|
|
A nad Tatrami unosi się jeszcze czerwono-żółta łuna.
|
Słońca już nie widać wcale. A nad Tatrami unosi się jeszcze świetlista,
czerwono-żółta łuna. Zmrok zapada szybko, przychodzi błyskawicznie chłód.
Musimy sobie znaleźć jakieś miejsce na nockę, zanim ściemni się zupełnie. Moc
drzemie w nas duża. Byle tylko niedźwiedź też spał wygodnie i spokojnie.
Dobrej nocy życzymy wszystkim. Śpijcie dobrze i niech żaden hałas wam nie
przeszkadza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz