Myślami wciąż jesteśmy w dolinie Świerzówki. Opuszczona wioska, konsumowana przez przyrodę nie pozwala przestać o niej myśleć. Przejście tej doliny pozostawia trwały ślad w ludzkiej głębi. Dolina Świerzówki doprowadziła nas na Przełęcz Majdan, na której wczorajszego dnia przerwaliśmy wędrówkę Głównym Szlakiem Beskidzkim. Możemy teraz podjąć ciąg dalszy tego szlaku, przemierzać po raz kolejny Beskidy z tą samą fascynującą, jak pierwszy, drugi i każdy następny raz. Na ten szlak chce się wracać. Na każdym jego metrze szlaku pozostawiamy przeżycia i emocje, zapisujemy je na drzewach lasu, przydrożnych kamieniach, łemkowskich chyżach i przydrożnych krzyżach. Kojarzymy je z napotkanymi ludźmi i ze tymi wspaniałymi ludźmi, z którymi przemierzamy ten szlak.
POGODA:
TRASA:
Przełęcz Majdan (625 m n.p.m.)
Bacówka PTTK w Bartnem (620 m n.p.m.)
Wołowiec (500 m n.p.m.)
Krzywa (570 m n.p.m.)
Popowe Wierchy (684 m n.p.m.)
Zdynia-Ług (475 m n.p.m.)
OPIS:
Jest godzina 11.05. Niebo niemal bezchmurne, słońce przygrzewa, parzy gdy stoimy w otwartym polu. Niedaleko stąd na stokach Mareszki jest bacówka, z pysznymi pierogami po łemkowsku. Opuściliśmy już obszar Magurskiego Parku Narodowego, ale wędrujemy w jego bliskości. Droga z Majdanu prowadzi troszkę laskiem, potem wyprowadza na podmokłe łąki. Zawsze były tu problemy z suchym przejściem. Niekiedy tego grzęzawiska nie dało się ominąć, szczególnie po deszczu. Dzisiejszego dnia po raz pierwszy chyba udaje się nam przejść ten obszar w miarę sucho. Trochę trzeba pokluczyć między drzewkami, których jest tu coraz więcej. Podmokłości sprzyjają rozwojowi przyrody. Nieco powyżej podmokłości, ciągnie się łąka sięgająca skraju lasu porastającego niewielkie, bezimienne wzniesienie. W jej zieleni fiolecą się storczyki, żółcą mniszki na którymi podryguje latolistek cytrynek.
|
Przełęcz Majdan (625 m n.p.m.). |
|
Łąka poprzedzająca podmokłe tereny. |
|
Mniszek lekarski i latolistek cytrynek. |
Latolistek cytrynek (Gonepteryx rhamni) jest długowiecznym motylem, żyjącym niemal cały rok, przeważnie 10-11 miesięcy. Pojawia się już wczesną wiosną, często, kiedy na łąkach zalegają jeszcze płaty śniegu. Pojawia się jako zwiastun wiosny. Fruwają do późnej jesieni. Inne motyle żyją znacznie krócej - paź królowej (Papilio machaon), którego przedwczoraj spotkaliśmy żyje nie dłużej niż dwa miesiące, żywot popularnych bielinków kapustników (Pieris brassicae) nie przekracza jednego miesiąca. Cytrynki żyją dłużej, gdyż potrafią przejść w stan diapauzy letniej, czyli formy snu podczas którego spowalniają procesy życiowe w czasie dokuczliwych największych upałów. Odpoczywają i zbierają siły w ten sposób na jesień, chowając się pod liśćmi, w dziuplach, szparach budynków.
O godzinie 11.30 przeskakujemy niewielki potok. Droga, którą maszerowaliśmy odchodzi przed potokiem w kierunku wsi Bartne. Szlak prowadzi nas teraz ścieżką na stok Mareszki, chwilkę skrajem lasu, potem lasem. Po kilku kolejnych minutach jesteśmy przy Bacówce PTTK w Bartnem. Robimy południową długą przerwę do godziny 12.35.
|
Kukułka szerokolistna (Dactylorhiza majalis). |
|
Niedaleko od bacówki u podnóża Mareszki. |
|
Bacówka PTTK w Bartnem (620 m n.p.m.). |
Słońce nie ustaje, wyraźnie zwiększyło moc. Ludzie generalnie wolą trwać w sjeście. Nasze gromadka jednak rusza dalej za czerwonymi znakami Głównego Szlaku Beskidzkiego. Schodzimy krótko asfaltową drogą w kierunku wsi Bartne, a przed pierwszymi zagrodami skręcamy w lewo na drogę gruntową. Mamy z niej panoramę na całą dolinę Bartnianki, rozdzielającą grzbiety Magury Wątkowskiej na północnym wschodzie i Magurycza Dużego na południowym zachodzie. W dali dolinę zdaje się zamykać Męcińska Góra, lecz w rzeczywistości dolina łamie się przed tym wzniesieniem na zachód.
Mijamy starą łemkowską chyże (przetrwało ich w Bartnem co najmniej kilkanaście). Pod chyżą na łące odpoczywa kilka krów. Najadły się już, albo po prostu nie mają siły paść się w tym upale. I dobrze, że nasza droga wchodzi między drzewa lasu, który nam daje trochę cienia, bo też pewnie byśmy padli jak te krowy. Przed trzynastą dochodzimy do odejścia z drogi. Szlak wprowadza na leśną drogę, bardziej zacienioną. Chwilkę mamy pod górkę, potem szlak zaczyna schodzić w dół po drugiej stronie grzbietu. Tam też przecinamy inną drogę gruntową, za którą mamy jeszcze niewielki lasek, a potem już tylko odkryty stok z tarasami dawnych pół łemkowskich. Od wielu lat nieużytkowane zarastają młodnikami. Wśród nich rosną dzikie jabłonie, rosnące niegdyś w łemkowskich obejściach, po których zostały już tylko nieliczne kamienne piwnice wkopane w stok. Są też stare krzyże lub ich pozostałości stojące samotnie na zielonych stokach wsi Wołowiec.
|
Łemkowska chyża w Bartnem. |
|
Dolina Bartnianki. |
|
W drodze. |
|
Przed nami Magurycz Duży. |
|
Szlak przez Mareszkę. |
|
Las na stoku Mareszki. |
|
Łąki i drzewa owocowe w Wołowcu. |
Dawna łemkowska wieś Wołowiec położona jest w dolinach potoków Mareska i Zawoja. Przed 1939 rokiem było w niej ponad 120 gospodarstwa. Obecnie jest ich kilkanaście, w większości zamieszkałych przez Łemków. O godzinie 13.20 docieramy nad koryto Zawoi. Szlak skręca w lewo i prowadzi teraz wzdłuż jego brzegu. Mijamy kilka domów, w tym starą opuszczoną chyżę. Po 10 minutach wędrówki wzdłuż potoku dochodzimy do mostu. Przed mostem stoi Chata u Kasi. Zachodzimy do niej i spoczywamy na tarasie przy chłodnym, orzeźwiającym napoju.
|
Łemkowskie piwnice. |
|
Chata u Kasi. |
Trudno rozstać się z przytulną, klimatyczną Chatą u Kasi. Odpoczywamy do godziny 14.00, po czym ruszamy w dalszą drogę. Przechodzimy przez most nad potokiem i wchodzimy na szosę. Stoi tutaj stary krzyż. Na jego cokole widoczny jest jeszcze wyryty rok 1878. Idziemy szosą w kierunku centrum Wołowca. W polach zauważyć można inne stare krzyże. Niektóre już nie wytrzymały upływu czasu. Pod jednym z obejść widać kikut betonowego cokołu, o który wsparty jest betonowy krzyż z Chrystusem. Kiedyś stał on na tym cokole.
|
Krzyż przydrożny z 1878 roku. |
|
Kiedyś stał na cokole - krzyż łemkowski w Wołowcu. |
O godzinie 14.15 docieramy do miejsca, gdzie Zawoję zasila potok Jasionka, który pojawia się z prawej strony. W tymże miejscy szlak zmienia kierunek. Skręcamy na utwardzoną drogę po prawej i idziemy w górę potoku Jasionka, spływającego zalesioną doliną. O godzinie 14.50 dochodzimy do odejścia szlaku z gruntowej drogi. Znaki kierują na lewo, gdzie widać kamienisty bród potoku. Musimy przejść po kamieniach na drugą stronę potoku, gdzie w blasku słońca wygrzewa się całkiem spora żmija zygzakowata. Dobrze, że ją wcześniej zauważamy, lecz i o na wyczuła naszą obecność. Spłoszona zsunęła się po kamieniach do potoku i niczym poduszkowiec (dosłownie tak to wyglądało) przemknęła po powierzchni wody na drugi brzeg, zaledwie pół metra od nas. Staliśmy w bezruchu na wystających z potoku kamieniach, podziwiając grację z jaką żmija pomknęła po powierzchni wody.
Nieco wyżej ponownie przekraczamy bród potoku. Wychodzimy na urwistą skarpę. Idziemy chwilkę ponad potokiem, nie za długo, bo znów schodzimy nad jego kamieniste koryto. Ponownie przekraczamy jego wody i nie jest to ostatni raz. Na szczęście nie musimy ściągać butów, bo poziom wody nie jest wysoki. Gdyby było po deszczu, to by była przygoda.
|
Droga przez dolinę. |
|
Pierwsza przeprawa przez potok Jasionka. |
|
Żmija zygzakowata. |
|
Urwista skarpa nad Jasionką. |
|
Kolejna przeprawa. |
O godzinie 15.00 wychodzimy z zarośniętego otoczenia potoku Jasionka na łąki. Nieco dalej droga nasz zanurza się krzyżując się z wodami potoku, ale tuż przed potokiem szlak skręca tak jak potok na prawo. Tym razem nie maczamy się w wodach potoku. Wchodzimy na wzniesienie mając Zawoję po prawej. Wydaje się, że szlak będzie za chwilę oddalał się od niej, ale po przejściu krótko lasem obniża się ku niemu. Przekraczamy ostatni raz jego koryto, jednym szerokim korkiem, bo w tym miejscu już bardzo wąskie. Wchodzimy na szosę pomiędzy dawnymi łemkowskimi wsiami Krzywa i Jasionka.
Obie wsie opustoszały po wysiedleniach. W latach 50-tych XX wieku w Jasionce założono PGR, a w latach 60-tych powstała Stadnina Koni Huculskich. Po łemkowskiej wsi pozostały już tylko niszczejące krzyże i figury przydrożne. Obecnie Jasionka z popegeerowskimi budynkami stanowi przysiółek Krzywej. Czerwony szlak przecina szosę obok figury Matki Bożej z Dzieciątkiem stojącej pod drzewem, która niegdyś leżała w granicach wsi Jasionka. Za figura przemierzamy krótko łąki, po czym wchodzimy do lasu.
|
Szosa w Krzywej (teren dawnej wsi Jasionka). |
|
Spojrzenie na Jasionkę. |
Wspinamy się dość ostro na grzbiet Popowych Wierchów. Przez masyw przechodzi szutrowa droga, na której skręcamy w prawo. Idziemy tą drogą parę minut. Droga łagodnie obniża się, co może niepokoić, tym bardziej, że znaków szlaku przy niej jest skąpo. W końcu jednak mamy odbicie na lewo. Przeskakujemy rów przy drodze i znów zagłębiamy się w gęstym lesie. Idziemy wyczekując właściwego wierzchołka Popowych Wierchów (684 m n.p.m.). Wreszcie osiągamy go o godzinie 16.15. Stąd do Zdyni mamy już bardzo blisko.
|
Zejście z szutrowej drogi. |
|
Popowe Wierchy (684 m n.p.m.). |
|
Iglasty las na Popowych Wierchach. |
Niedaleko od wierzchołka Popowych Wierchów szlak przeprowadza przez niewielki stary las iglasty. Jest jakby z innej bajki, bo na Popowych Wierchach zdecydowanie przeważają drzewa liściaste. Za tym iglastym skrawkiem drzewa szlak nagle obniża się po stromy zboczu. Sprowadza obok ogrodzonych szkółek leśnych. O godzinie 16.35 wychodzimy na łąkę, poniżej której biegnie szosa z Gorlic do polsko-słowackiego przejścia granicznego w Koniecznej. Jesteśmy na terenie wsi Ług, której nie znajdziemy już na mapach. Była to wieś królewska, założona za zezwoleniem Piotra Gładysza. Pierwsze wzmianki o niej pochodzą z 1581 roku. W latach 30-tych XX wieku mieszkało w niej ponad 200 osób. Po II wojnie światowej teren wsi Ług opustoszał. Ocalałe na południowych krańcach wsi domostwa zostały przyłączone administracyjnie do wsi Zdynia.
|
Zejście do Zdyni. |
|
Widok na Rotundę. |
|
Zdynia-Ług. Do końca tej wędrówki pozostało już niecałe 800 metrów. |
Szlak wiedzie dalej szosą około 800 metrów przez Zdynię w kierunku Koniecznej, by za budynkiem ośrodka szkoleniowo-wypoczynkowego „U Zosi” w Zdyni zejść w kierunki wzniesienia Rotundy. Zatrzymujemy się w ośrodku „U Zosi”, bo to jedno z naszych ulubionych miejsc w Beskidzie Niskim, słynące ze znakomitej kuchni opartej na swojskich i regionalnych produktach. Dlatego po raz kolejny to właśnie u Zosi założyliśmy sobie bazę wypadową. Kończymy zatem dzisiejszą wędrówkę, piękną i słoneczną, z odświeżonymi wspomnieniami którejś zimy, kiedy przemierzaliśmy po raz pierwszy dolinę Świerzówki. Odpoczniemy, a jutro podążymy dalej przez Beskid Niski prowadzeni czerwonym szlakiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz