|
Parking przy ujściu Żarskiej Doliny. |
Ujście Żarskiej Doliny. Godzina 9.00. Temperatura wysoka, parno. Pot na czole pojawia się nawet gdy stoisz w miejscu. Uczucie, jakby w powietrzu tlenu było mniej niż zwykle. Z rana prognozowany był silny wiatr – nie ma go zupełnie. Spoglądamy na drogowskaz szlaków, tam „Baraniec – 3,50 h”. Solidne podejście, ale nie ma się co dziwić, przecież masyw Barańców jest potężny i wysoki, a jego główny szczyt jest trzecim pod względem wysokości szczytem Tatr Zachodnich, którego czubek sięga 2184 m n.p.m. Czeka nas nielichy wysiłek. Ruszamy chwacko, aczkolwiek spokojnym tempem.
TRASA:
Žiarska dolina, parking (890 m n.p.m.)
Holý vrch (1683 m n.p.m.)
Baranec (słow.
Baranec; 2184 m n.p.m.)
Smrek (2074 m n.p.m.)
Žiarske sedlo (1917 m n.p.m.)
Pod Homôľkou (1664 m n.p.m.)
Žiarska chata (1289 m n.p.m.)
Žiarska dolina, parking (890 m n.p.m.)
OPIS:
Pierwsze sto kilkadziesiąt metrów szlak prowadzi asfaltową drogą, która jest drogą dojazdową do Chaty „Baranec”, Chata ta znajduje się 1,6 km od ujścia Doliny Żarskiej. My skręcamy w lewo na zbocze. Przechodzimy wąski pas drzew, za którymi mamy zatokę wysokich traw, sięgających ramion, a nawet wyżej. Przebarwia się ona ciemnoróżowymi kwiatami popularnej wierzbówki kiprzycy (Epilobium angustifolium).
|
Obszar porośnięty wierzbówką kiprzycą (Epilobium angustifolium). |
Wierzbówka kiprzyca ceniona jest za właściwości lecznicze, zawłaszcza w walce z chorobami układu odpornościowego. Parzone są z niej ziółka o nazwie Iwan Czaj. Jest to herbata, której receptura wywodzi się z Rosji. Rosyjska legenda wiąże ją z pewnym zielarzem samoukiem, który całe dnie spędzał na polanie, poświęcając się zbieractwu przeróżnych ziół. Miały one pomagać na wszelkie dolegliwości mieszkańców wioski, w której mieszkał. Był rozpoznawany z daleka, dzięki koszuli w kolorze szkarłatnym. Jako że wszystkim kojarzył się przyrządzanymi herbatkami, wszyscy wołali na niego „Iwan Czaj”, czyli przekładając na nasze „Iwana Herbata”. Pewnego dnia jednak Iwan zniknął. Nikt nie wiedział co się z nim stało, ani później nikt tego się nie dowiedział, ale na jego łące wyrosły nowe kwiaty, które miały kolor jego koszuli. Była to wierzbówka kiprzyca i od tego czasu na herbatę przyrządzoną z tej rośliny mówi się „Iwan Czaj”. Zawiera ona dużą ilość witaminy C, która jest uważana za witaminę młodości, a posiada jej więcej niż dzika róża. Zawiera też wiele innych ważnych składników mineralnych, takich jak: żelazo, miedź, nikiel, magnez, potas, wapń, sód, mangan, które przyczyniają się do jej popularności w ziołolecznictwie. Iwan Czaj wzmacnia odporność i jest silnym środkiem czyszczącym organizm, działa przeciwgorączkowo i przeciwzapalnie, przyczynia się do odbudowy sił przy osłabieniu fizycznym, ma działanie uspokajające, zmniejsza lęki i stany depresyjne, ma pozytywny wpływ na gruczoł krokowy i zwiększa potencję (stąd zalecany jest dla mężczyzn), a w związku z tym, że zawiera dużo białka, które dodaje energii Iwan Czaj pity jest też przez miłośników wędrówek.
Jak zrobić Iwan Czaj? Oczywiście najpierw trzeba pozyskać zioło. Z tym raczej nie powinno być problemów, bo wierzbówka kiprzyca jest u nas bardzo popularną rośliną zarówno na niżu, jak i wyżu, i w górach. Podstawą suszu są liście, które można zbierać latem, choć jeden z XIX-wiecznych rosyjskich przepisów zalecał zbiór wczesną jesienią, gdyż surowiec gwarantował wówczas bardziej wyrazisty smak. Zaraz po zerwaniu liście należy zgnieść i odstawić aż sczernieją. Dzisiaj najprościej proces zgniatania przeprowadzić mieląc w maszynce, a potem rozdrobnione i wilgotne ziele upchać do słoików, zakręcić i odstawić na 3 godziny do piekarnika nagrzanego do około 50 stopni Celsjusza. Po wyjęciu z piekarnika należy ziele rozłożyć równomiernie np. na blasze, aby jak najszybciej je osuszyć. Można w tym celu znów wykorzystać piekarnik z termoobiegiem.
Tradycyjny Iwan Czaj przyrządzano w samowarze (wszak to herbata wywodząca sie z rosyjskiej tradycji), ale na szczęście możemy się bez niego obejść podczas przyrządzania herbatki z wierzbówki kiprzycy. Zaparzamy ją bowiem podobnie, jak zwyczajną czarną herbatę, z tą różnicą, że o ile herbaty czarnej nie powinno się parzyć zbyt długo, to w tym przypadku nie ma ograniczeń. Trzeba się kierować w tym przypadku własnym upodobaniem smakowym – im dłużej będziemy parzyć, tym bardziej intensywny uzyskamy smak Iwan Czaju. Najlepiej w wodzie o temperaturze około 90 stopni Celsjusza. Na filiżankę naparu potrzebujemy od 1 do 2 łyżeczek suszu. Jego smak można doprawić cytryną lub cukrem, albo dodać nieco miodu (gdy przestygnie). Wszystko jest więc proste, ale jeśli komuś nie chce się zbierać ziela, gnieść go, fermentować i suszyć, a chciałby spróbować tego specjału to nie ma problemu, gdyż obecnie można kupić gotowy Iwan Czaj.
|
|
Panorama Liptowa. |
|
Liptovská Mara. |
No, ale wspinamy się dalej. Zostawmy te pogaduszki, bo przecież cała droga jeszcze właściwie przed nami. Przedzieramy się przez gąszcz traw i wierzbówki kiprzycy, czyniąc kilka szerszych zakosów dla złagodzenia ostrości stoku. Nachylenie stoku jest trochę mniejsze niż w przypadku podejścia południowo-wschodniego z Autokempingu „Račkova”. Za nami ukazuje się niezwykła malowniczość Liptowa, aż nie chce się wstępować do lasu, który rośnie powyżej. Nie możemy jednak pozwolić sobie na dłuższe stanie, bo Baraniec to kawał góry. Po przecięciu drogi płajowej znikamy w lesie.
Ścieżka szlaku zaczyna zygzakować za każdym razem przecinając dróżkę wiodąca wprost w górę stoku. Wybór należy do nas. Ścieżka szlakowa to mniejsze nachylenie, ale dłuższy dystans. Droga wprost w górę jest krótsza, ale ostrzejsza i przy dzisiejszej, gorącej i parnej aurze chyba bardziej męcząca. Miksujemy raz tak, raz tak przez świerkowy las. Wkrótce mijamy skałę przy szlaku, za którą drzewa stopniowo stają się co raz mniejsze, a zbocze stopniowo zmniejsza swoje nachylenie. Wchodzimy w pas kosówki gęsto porastające zbocza góry, nie do przejścia, gdybyśmy nie mieli wytrasowanej ścieżki. O godzinie 11.00 wychodzimy na niewielką polankę z odejściem ścieżki na lewo, prowadzącej na ambonę skalną. To wspaniały punkt widokowy, można z niego podziwiać panoramę, ale też chwilkę odpocząć.
|
|
Leśna droga. |
|
Mijamy skałę przy szlaku. |
|
Panorama na Liptów z Morzem Liptowskim. |
Jest już niedaleko do szczytu Gołego Wierchu (słow. Holý vrch) i osiągamy go o godzinie 11.20, a tak naprawdę to najpierw osiągamy polankę z węzłem szlaków. Właściwy szczyt sięgający wysokości 1723 m n.p.m. znajduje się troszkę dalej. Tabliczka jednak stoi tutaj na środku polanki z wypisaną wysokością 1715 m n.p.m. Łączy ona nasz szlak z niebieskim idącym od osady Jakubovany (702 m n.p.m.). To dobre miejsce na kolejny odpoczynek, wręcz dostosowane do niego, gdyż wyposażone jest w ławeczki. Polanka z rozdrożem na Gołym Wierchu otoczona jest zwarcie kosodrzewiną, lecz nazwa wskazuje, że kiedyś był on goły, pokryty halami. Było tak w czasach pasterstwa, które w tym rejonie miało wielowiekową tradycję. Po przerwie przechodzimy wierzchołek Gołego Wierchu. Idziemy chwilkę wschodnią stroną grzbietu.
|
Węzeł szlaków na Gołym Wierchu. |
|
Wspinamy się na wierzchołek Gołego Wierchu. Z tyłu widać polankę z węzłem szlaków. |
|
Przez gęste kosówki Gołego Wierchu. |
|
Widok na Żarską Dolinę. |
Kolejne podejście, niedługie i niestrome doprowadza przez kosówkę na szczyt Keczka (słow. Kečka; 1881 m n.p.m.). Z Keczki schodzimy krótkim, ale ostrym i skalistym zejściem do siodełka. Od siodełka szlak wiedzie już wprost na najwyższy szczyt masywu. Maszerujemy odkrytą już niemal na całej powierzchni halą. Widzimy stąd znakomicie szczyt zwieńczony betonowym słupem służącym niegdyś do triangulacji. Słup ten postawiono w miejsce drewnianej wieży, wzniesionej tu w 1820 roku. W owym czasie pozwoliła na dość precyzyjne pomiary i szczyt Barańca określono wówczas na 2185 m n.p.m. Baraniec był wtedy jednym z pięciu głównych punktów triangulacyjnych w Tatrach.
|
Za nami częściowo skalista Keczka (słow. Kečka). |
|
Grzbiet powyżej Keczki. |
Zbliżamy się powoli do szczytu. Głaszczą go woale chmur niesione wiatrem. Wiatr nie jest silny, jak zapowiadały prognozy. Dolegliwością jest to, że niesie troszkę chłodu, ale odczuwalnego tylko podczas postoju. Powoli ogarniają i nas te białe, gęstniejące woale. Niebawem ginie w nich wierzchołek oraz my. Godzina 12.20 – jesteśmy na szczycie. Lokujemy się na skałkach od strony północnej. Tam nie ma wiatru. Kilkadziesiąt metrów na zachód od wierzchołka krótkofalowcy próbują nawiązać łączność. Poprawiają ułożenie anteny i udało się. Zapisują to w rejestrze połączeń. My zaś siedzimy oczekując, aż ukaże się przed nami Grań Rohaczy. Jednak jedynie na krótkie momenty chmury przerzedzają się dając westchnienie radości, po czym znów zamykają nam ten fascynujący widok. O godzinie 13.55 postanawiamy zejść niżej. Wiele nie trzeba, aby ujrzeć dzisiejszą magię, jaką zaaranżowała nam aura typowa dla bieżącego okresu. Chmury i wiatr są typowe dla tego rejonu o tej porze roku, lecz widowisko jakie nam one przygotowały nie jest codziennością. Ten dynamicznie zmieniający się krajobraz gór ma w sobie coś z demoniczności. Mgły napierają od strony Doliny Jamnickiej łamiąc się na grani ku górze, strzelając pióropuszami i kosmykami, zaplatając okręgi. Co rusz przerzedza się i ukazuje grań ze szczytami dotykającymi sklepienia chmur. To przedstawienie w naszej pamięci zapewne stanie się wizytówką dzisiejszej wycieczki.
|
Widać wierzchołek Barańca. |
|
Baraniec, Baraniec Wielki (słow. Baranec, Veľký vrch; 2182 m n.p.m.) |
|
Początek zejścia z Barańca (ostro w dół). |
Widowisko wielokroć zatrzymuje nas na stromym zejściu i Przełęcz nad Puste, zwaną Jamina osiągamy o godzinie 14.30. Przed nami teraz potężny garb Smreka. Poprzedza go kilka mniejszych, coraz wyżej wznoszących się garbów. Grań jest wąska i szczytowo skalista, zaś jej trawiaste zbocza stromo opadają na jedną i drugą stronę. Budują ją gnejsy i łupki krystaliczne. Gdzieniegdzie pomiędzy nieskładnie ułożonymi głazami dojrzeć można szczeliny i dziury, jednak na tyle niewielkie, że człowiek do nich nie jest w stanie się zmieścić. Jest to bardzo urozmaicony fragment drogi, na której może być potrzebna niewielka pomoc rąk dla podpórki. Dreszczyku emocji dodaje szczypta ekspozycji, gdyż grań jest dość wąska.
|
Widok na grań główną Tatr.
Od lewej Jałowiecki Przysłop (w grani bocznej), Banówka (szczyt w chmurze), Hruba Kopa, Trzy Kopy.
Poniżej widoczne Małe Zawraty. |
|
|
A mgły wiją się i ocierają o grań. |
|
Przed nami Smrek. |
|
Rohacz Płaczliwy jest zwornikiem na grani głównej Tatr dla grani Barańców. |
|
Przełęcz nad Puste, Jamina (ok. 1965 m n.p.m.). |
|
Szczeliny między głazami. |
|
Grzbiet przez szczytem Smreka posiada kilka skalistych garbów. |
|
Na grzbiecie przez szczytem Smreka. |
|
Na skałach grzbietowych Smreka. |
|
Skalisty grzbiet Smreka. |
|
W drodze na szczyt. |
|
Podejście na Smrek. |
Po ekscytującym podejściu o godzinie 15.10 stajemy na szczycie Smreka (słow. Smrek; 2072 m n.p.m.). Idąc dalej widzimy zadziwiające i zarazem charakterystyczne dla Smreka rowy graniowe i zboczowe, występujące głównie po stronie zachodniej. Ciągną się one na długości około 600 metrów. Przez badaczy wiązane są one z poprzecznym pęknięciem masywu Rohacza Ostrego, którego mamy przed sobą. Widać na jego wierzchołku szczerbę, która rozdziela dwa wierzchołku Rohacza Ostrego. Po prawej znajduje się niższy szczyt ze słynnym Rohackim Koniem, zaś po lewej mamy właściwy wyższy wierzchołek góry.
|
Kota na szczycie Smreka. |
|
Grań za szczytem Smreka. Z lewej widoczne charakterystyczne rowy grzbietowe. |
|
Widok na Małe Zawraty. |
Grań opadająca spod szczytu Smreka skręca tymczasem nieco na lewo, ku mniej poszarpanemu i regularnie ukształtowanemu Rohaczowi Płaczliwemu. O godzinie 15.50 docieramy na Żarską Przełęcz (słow. Žiarske sedlo; 1916 m n.p.m.), rozdzielającą Smrek i cały masyw Barańców od głównej grani Tatr, na której zwornikiem jest łatwo dostępny stąd Rohacz Płaczliwy. Spoglądamy na wschód, gdzie za chwilę zamkną się nam widoki na Dolinę Jamnicką, Otargańce, Bystrą i wiele innych obiektów leżących bliżej, bądź dalej. Potem odwracamy się w stronę Żarskiej Doliny i schodzimy do niej. Intryguje nas oczko Żarskiego Stawku, lecz niespodziewanie nagle zmienia się nam obiekt głównego zaciekawienia. Ktoś pod Małymi Zawratami dostrzega niewielkie futrzaste stworzonko, a chwilkę później pojawia się obok drugi osobnik z tego samego gatunku. Dwa urocze świstaki tatrzańskie (Marmota marmota latirostris) nieruchomo stoją na tylnych łapkach i spoglądają w stronę Żarskiej Przełęczy. W ogóle nie zwracają uwagi na nas i pozwalają nawet podejść nam na pewna niedużą odległość. Kiedyś na widok człowieka zwierzęta te były bardziej płochliwe – bały się nie bez przyczyny, gdyż w przeszłości świstaki były obiektem polowań. Pozyskiwano z nich skórki, mięso, a przede wszystkim sadło, któremu przypisywano właściwości lecznicze. W XIX wieku liczebność świstaka drastycznie spadła. W 1881 po polskiej stronie Tatr doliczono się jedynie 30 sztuk. Całkowita zagłada świstaka tatrzańskiego stała się wówczas bardzo realna. Zaniepokojeni tym członkowie Komisji Fizjograficznej Krakowskiego Towarzystwa Naukowego, a zwłaszcza profesor Maksymilian Nowicki i ksiądz doktor Eugeniusz Janota, podjęli inicjatywę ochrony gatunkowej najbardziej zagrożonych zwierząt tatrzańskich - kozicy i świstaka. W efekcie ich starań Sejm Krajowy we Lwowie uchwalił dnia 5 października 1868 roku ustawę „względem zakazu łapania, wytępienia i sprzedawania zwierząt właściwych tatrom, świstaka i dzikich kóz”. Była to pierwsza na świecie parlamentarna ustawa o ochronie gatunkowej zwierząt, a podpisał ją sam Franciszek Józef I. Obecnie populacja świstaka po polskiej stronie granicy liczy 150–200 osobników, a po słowackiej około 600.
|
Żarski Stawek. |
|
Widok na Dolinę Jamnicką. Z lewej wznosi się Rohacz Ostry. |
|
Widok na Dolinę Żarską. |
|
|
Świstak tatrzański. |
Oddalamy się od sympatycznych świstaków, które chyba poczuły to, że wpatrujemy się w nie i schowały się do swoich norek. Schodzimy nad Żarski Stawek, z racji położenia nazywany również Stawkiem pod Żarską Przełęczą (słow. Pliesko pod Žiarskom sedlom). Leży on w górnym piętrze Doliny Żarskiej w tzw. Małych Zawratach, na wysokości około 1860 m n.p.m. Jego powierzchnia nie przekracza 0,1 ha, zaś maksymalna głębokości sięga maksymalnie 1 metra. Stawek zasila niewielki strumyk spływającym spod Żarskiej Przełęczy. Z jego nawodnienia wytworzona jest błotnista zatoczka od strony północno-wschodniej, w której rośnie wełnianka pochwowata (Eriophorum vaginatum L.). To roślina spotykana nie tylko w górach, ale również na niżu. Tu i tam występuje na podtorfionych bagnach, w borach bagiennych, na torfowiskach wysokich. O tej porze roku już przekwitła. Na tej wysokości geograficznej kwitnie od marca do maja, a po przekwitnięciu obrasta efektownym puchem, który stanowi aparat lotny dla nasion. Dzięki niemu wiatr unosi je na większe odległości i rozsiewa. Jakaż ta przyroda jest pomysłowa i fascynująca.
|
|
Nad Żarskim Stawkiem. |
|
Wełnianka pochwowata (Eriophorum vaginatum L.). |
O godzinie 16.15 opuszczamy otoczenie Żarskiego Stawku i schodzimy dalej w dół Doliny Żarskiej. Przechodzimy przez chybotliwe złomy kamiennego rumowiska Małych Zawratów (słow. Malé Závraty), jak zwą górne piętro Doliny Żarskiej. Za nim schodzimy z wału moreny polodowcowej. Łatwo stąd dostrzec U-kształtny przekrój doliny, który zdradza jej zlodowacenie w przeszłości, są tu również moreny, kotły lodowcowe (m.in. Banikowski Kocioł), czy strome podcięcia skalne w stokach.
|
Przejście przez złomy Małych Zawratów. |
|
Złomy Małych Zawratów. |
Kiedyś dolina była intensywnie wypasana. Jeszcze w 1930 roku niemal w całości była bezleśna, co opisywała polska geografka i etnografka Zofia Hołub-Pacewiczowa: „lasu (...) nie ma zupełnie, a tylko kosówka ustawicznie wycinana stanowi podporę osadnictwa pasterskiego pod względem opałowym i budulcowym”. Dolina zaczęła zarastać lasem i kosodrzewiną po włączeniu jej w obszar TANAP-u, co wiązało się zaprzestaniem wypasu. Lasy jednak mają tutaj bardzo trudne warunki do odtworzenia się, gdyż są często niszczone są przez potężne lawiny schodzące ze stromych i trawiastych stoków wznoszących się wysoko ponad łożyskiem doliny.
Poniżej wału moreny ścieżka prowadzi przez obszary traw i kosówek, nieco ponad bystrą nitką potoku Smreczanka (słow. Smrečianka), który ma swoje źródła pod stokami Rohacza Płaczliwego. Niebawem mijamy rozstaj szlaków, gdzie dochodzi szlak z Jałowieckiego Przysłopu, później przecinamy bród jednego z dopływów Smreczanki i dalej przez kosówki sukcesywnie i spokojnie obniżamy wysokość. O godzinie 17.20 przechodzimy mostkiem nad kolejnym dopływem Smreczanki, a za mostkiem stoi „Alpinka”, budynek należący do ratowników HZS oraz Žiarska chata, czyli Schronisko Żarskie.
|
Żarska Dolina poniżej wału moreny. |
|
Mostek nad Smreczanką przed schroniskiem. |
|
Węzeł szlaków przy Žiarskiej chacie. |
Žiarska chata jest chętnie odwiedzanym schroniskiem. Można do niego nawet dojechać samochodem (za zgodą TANAP), bowiem prowadzi do niego asfaltowa droga. Tym samym też dojście piesze jest do niego przez Dolinę Żarską bardzo łatwe i prowadzi dwoma nitkami niebieskiego szlaku od strony miejscowości Żar. Jedna nitka tego szlaku prowadzi asfaltową drogą , druga większość drogi przechodzi lasem równolegle do tej drogi. Žiarska chata jest czynna przez cały rok, ale bywa zamykana w okresie wysokiego stopnia zagrożenia lawinowego. Jej historia sięga 1937 roku. Wtedy rozpoczęto jej budowę, którą ukończono po dwóch latach. Było to w tamtych czasach najnowocześniejsze schronisko na Słowacji z umywalnią i oświetleniem lamp naftowych, dysponujące 50 miejscami noclegowymi. Podczas II wojny światowej w 1944 roku mieścił się w nim sztab partyzantów, którzy organizowali stąd wypady na Liptów i w Dolinę Rohacką. Pod koniec 1944 roku zostało wysadzone przez Niemców, a okoliczne zabudowania spalone. Po wojnie w latach 1947–1950 zostało odbudowane, a później powiększone. W kwietniu 2006 roku zostało zburzone, a na jego miejscu zbudowano obecne, którego powierzchnia użytkowa jest większa o 325 m2 od poprzedniego budynku. W jego historii zapisała się lawina, ochrzczona przez Słowaków „lawiną stulecia”, która zeszła ze stoków między Jałowiecką Kopą a Jałowieckim Przysłopem w dniu 25 marca 2009 roku. Uszkodziła ona schronisko oraz pobliski Symboliczny Cmentarz Ofiar Tatr Zachodnich.
|
Przed Schroniskiem Żarskim. |
Po znakomitej, obfitej fasolowej o godzinie 18.10 opuszczamy Żarską Chatę. Schodzimy asfaltem ku wylotowi Doliny Żarskiej. W międzyczasie nad doliną zapada lekka szarówka. Słońce schowało się już dawno za wysokie grzbiety ograniczające dolinę. Co pewien czas mijają nas hulajnogowcy, zjeżdżający w dół doliny (przy schronisku działa wypożyczalnia hulajnóg). Należałoby jeszcze wspomnieć o górniczej przeszłości Doliny Żarskiej, ale zostawimy ten temat na inny czas, gdy będziemy zwiedzać znajdująca się tutaj sztolnię.
|
Podążamy w dół Żarskiej Doliny. |
|
Smreczanka. |
Dolinę Żarską opuszczamy wcześniej niż myśleliśmy, bo o godzinie 19.20, choć szliśmy naprawdę wolnym tempem. Kierowca Darek już grzeje silniki trzyosiowca. Trzeba wsiadać i wracać - nie ma wyjścia. Tatrzańska przyroda zwalnia już swój rytm, jesień już zaczęła przemalowywać murawy hal. Już zachwycają, lecz będą jeszcze bardziej olśniewać. Z pewnością również i wtedy wybierzemy się w Tatry, aby zobaczyć je odmienione, tak samo jak w zeszłym roku.
|
Kartka pamiątkowa z wycieczki. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz