Padało przez noc. Krople deszczu stukające po szybach okien mogły zniechęcać do opuszczenia naszego ośrodka noclegowego. Ktoś pyta się czy tak będzie cały dzień, czy iść w góry, gdy tak pada? Iść, iść, bo potem będziesz żałował, gdy zza chmur słońce wyjrzy - przecież po deszczu zawsze przychodzi słońce. Po śniadaniu godzinna przerwa na kawę - tak było zaplanowane, jakby specjalnie pod ten deszczowy poranek, na pobudzenie ospałych zmysłów.
POGODA:
TRASA:
Karlików – Przybyszów (545 m n.p.m.)
Tokarnia (778 m n.p.m.)
Wilcze Budy (759 m n.p.m.)
Smokowiska (748 m n.p.m.)
Pańskie Łuki (778 m n.p.m.)
Skibce (Zrubań) (776 m n.p.m.)
Puławy Górne (460 m n.p.m.)
Puławy Dolne (390 m n.p.m.)
Rudawka Rymanowska (388 m n.p.m.)
OPIS:
Przyjeżdżamy do Karlikowa o godzinie 9.10. Właściwie już nie pada. Po paru minutach przechodzi zupełnie. O deszczu przypomina już tylko błoto. Powietrze jest ciepłe i parne. Docieramy do Przybyszowa, wioski opuszczonej i wyludnionej. Kiedyś czas się w niej zatrzymał, o czym wspominają nienaturalnie powyginane, zdziczałe drzewa owocowe i wijący się potok Płonki płynący przez dolinę, i kilka zachowanych nagrobków. Nic poza tym.
We wsi istniejącej tylko na mapach łapiemy o godzinie 9.35 czerwony szlak. Prowadzi wprost w górę trawiastego zbocza Tokarni, góry, którą wczoraj już wiedzieliśmy; raz z daleka z Wahalowskiego Wierchu, potem z blisko ze stoków Kamienia, ze skraju lasu, gdzie stoi stary krzyż pańszczyźniany. Podążamy w górę przez wysokie trawy. Pełne są kwiatów polnych: dzikich rumianków, koniczyny, dzwonków i dziurawców, jaskrów i storczyków i wielu innych. Chmury wiszą, choć niezbyt nisko nad nami. Stoją w miejscu nie czyniąc nam niczego złego.
|
Przybyszów - łapiemy czerwony szlak. |
Na otwartych stokach rośnie kilka pojedynczych drzew, nieco wyżej mały las, w którym napotykamy niewielką śliską stromość. Radzimy sobie i powyżej tego lasu szlak wiedzie już po wygodnej dróżce grzbietowej, która odtąd łagodnie zmierza ku szczytowi góry z wysokim masztem telekomunikacyjnym. Za nami widoczne są równie zielone, w dużej części trawiaste zbocze Szerokiego Łanu, wznoszącego się jak przeciwwaga po drugiej stronie doliny Płonki. W partiach grzbietowych rosną grupki niedużych jodeł i sosen. Góra nie jest bardzo wysoka, ale z pewnością natura jest tutaj bardziej surowa niż w dolinach. O godzinie 10.35 osiągamy jej szczyt.
|
Podejście na Tokarnię z Przybyszowa. |
|
W tle mamy Szeroki Łan. |
|
Gółka długoostrogowa, koślarek (Gymnadenia conopsea). |
|
Odtąd łagodnie ku szczytowi. |
|
Niedaleko od szczytu Tokarni. Widok na południowy wschód. |
|
Tokarnia (778 m n.p.m.). |
Tokarnia wznosi się na wysokość 778 m n.p.m. Dawna ludność łemkowska nazywała ten szczyt Magurą. Nazwa Tokarnia wzięła się od nazwy wsi leżącej nieopodal góry. Nadali ją kartografowie austro-węgierscy. Tokarnia pokryta jest niby połoniną, z której roztacza się rozległy widok w kierunku północnym na Pogórze Bukowskie, a także w kierunku południowo-wschodnim na Bieszczady, które przykrywają chmury. U nas jaśnieje, jakby w podzięce za podjęty wysiłek, który teraz owocuje. Przy dobrej widoczności zobaczyć stąd można również Tatry. Centrum doliny widocznej na północy zajmują zabudowania Bukowska, zamieszkiwane przez Pogórzan. Na pogórzańskich wzniesieniach pracują potężne wiatraki farmy wiatrowej „Bukowsko-Nowotaniec”. Po krótkiej przerwie o godzinie 10.50 opuszczamy otoczenie szczytu.
|
Bukowsko. |
|
Pogórze Bukowskie. |
|
Na Tokarni. |
|
Tokarnia (778 m n.p.m.). |
Schodzimy na przełęcz pod Tokarnią przez rozległą łąkę, która rozścieliła się na ciągu grzbietu niemal do samej przełęczy. W chmurach pojawiają się dziury, przez które widoczny jest jaskrawy błękit nieba. Z każdą następną minutą błękitu jest więcej, aż w końcu otwiera się przejście dla promieni słonecznych. Trawy zabarwiają się jeszcze silniej barwami kwiatów polnych, trochę skulonych, ale jeszcze tylko na chwile. Pod wpływem padającego ciepła słonecznego rozłożą swe płatki kwiatowe, otworzą się spozierając ku źródłu tego ciepła. Tylko fioletowe dzwonki wciąćż zwisają ku dołowi, dyndając pod powiewami bryzy. W trawach toną gromady pomarańczowych jastrzębców, kozibrodów łąkowych, podkolanów zielonych i złocieni. Jest w jednym miejscu wyspa rzadkiej miesiącznicy trwałej. Na Tokarni znajduje się królestwo polnych kwiatów, a może nawet kwiatowy raj.
|
Schodzimy z Tokarni. |
|
Kwiecista łąka na Tokarni. |
|
Dzwonek rozpierzchły (Campanula patula L.). |
|
Jastrun właściwy, złocień właściwy (Leucanthemum vulgare Lam.). |
|
Kozibród łąkowy (Tragopogon pratensis L.). |
|
Jastrzębiec pomarańczowy (Hieracium aurantiacum L.). |
|
Podkolan zielonawy (Platanthera chlorantha (Custer) Rchb.). |
|
Wyspa miesięcznicy trwałej (Lunaria rediviva L.). |
|
Pośród kwiatów miesięcznicy trwałej (Lunaria rediviva L.). |
|
Przez kwiecistą łąkę. |
|
Przełęcz pod Tokarnią. |
|
Tokarnia z przełęczy. |
|
Dzwonek skupiony (Campanula glomerata L.). |
|
Koniczyna pagórkowa, targownik (Trifolium montanum L.). |
|
Kozibród łąkowy (Tragopogon pratensis L.). |
|
Przed nami Wilcze Budy. |
Szlak schodzi chwilkę na północno-wschodnią stronę błotnistą drogą prowadzącą do wsi Wola Piotrowa, po czym ostro zmienia kierunek wracając na grzbiet, gdzie stoi wiata turystyczna. Zatrzymujemy się na przerwę poniżej wiaty przysiadając na ściętych konarach. Odpoczywamy bardziej z wrażeń niż ze zmęczenia do dwunastej. Ruszamy łagodnie w górę. Mijamy wspomnianą wiatę. Na drodze dostrzegamy wyraźny ślad łapy niedźwiedzia. Czyżby przechadzał się gdzieś w pobliżu?
|
Odpoczynek na konarach. |
|
Czyżby niedźwiedź przechadzał się gdzieś w pobliżu? |
Niedaleko od wiaty dochodzimy do kapliczki i odejścia szlaku do mogiły. Dzielimy się. Część z grupy podąża dalej czerwonym szlakiem. Kilka osób odchodzi na boczną drogę prowadzącą do mogiły położonej pół kilometra stąd. Wkrótce mijamy krzyż przymocowany do kikuta ściętego drzewa, który upamiętnia miejsce śmierci Romana Ogrodnika, prezesa i gajowego WSL Bukowsko, zmarłego w tym miejscu w dniu 16.09.2003 roku.
|
Kapliczka przy odejściu drogi do mogiły. |
|
Krzyż w miejscu śmierci Romana Ogrodnika. |
Idziemy dalej boczną drogą, która sukcesywnie obniża się. Niebawem jednak zadziera krótko do góry, na zalesioną kopułkę wzniesienia, na której łączą się drogi przychodzące z różnych stron. Jest tu też niewielki majdan i ogrodzona mogiła:
Gloria Victis
W hołdzie bohaterskim
synom ziemi bukowskiej
uczestnikom powstania
styczniowego 1863-1864
którzy zginęli w imię
wolności Ojczyzny
żołnierzom poległym
podczas pierwszej wojny światowej
spoczywających w bezimiennych mogiłach
Dla pamięci przyszłych pokoleń
Społeczeństwo gmin Bukowsko i Komańcza
03 sierpnia 2013 roku.
Tak głosi tablica umocowana w kamieniu przed mogiłą. Pochowano w tym miejscu chłopów z Bukowska, którzy w 1863 roku z „młodym dziedzicem poszli w Polskę”. Wracając zginęli. Władze jednak nie zgodziły się na pogrzeb na cmentarzu w Bukowsku, więc pogrzebano ich w lesie, a na mogile postawiono prosty krzyż. W 1916 roku pochowano tutaj też wielu żołnierzy poległych w I wojny światowej. Dzięki tej mogile pamięć o nich przetrwała dłużej od ich życia.
|
Mogiła. |
Około godziny 12.40 wracamy na czerwony szlak. Wędrujemy dalej dróżką grzbietową. Wiedzie ona cały czas lasem. Mamy tylko nieliczne i ograniczone widoki w miejscach gdzie drzewa rzadziej rosną. Z każdym kilometrem zagłębiamy się w jego niezwykłość. Drzewa są bardziej omszałe, niektóre straszą dziwacznie powyginanymi gałęziami i konarami. Tudzież jakiś gruby konar buka sterczy z ziemi, a obok powalona jego korona. Nie wiadomo kiedy przechodzimy kolejne wierzchołki: Wilcze Doły, Smokowiska, czy inne bezimienne.
|
Grzbietowa dróżka przez las. |
|
Wiatraki farmy wiatrowej „Bukowsko-Nowotaniec”. |
|
Widok na południe. |
|
Dziwaczne drzewo. |
|
Szlak przez dziwaczny las. |
|
Złamany buk. |
Szlak wiedzie dość płasko, w ciszy i spokoju wygodną drogą. O godzinie 14.00 docieramy do granicy rezerwatu przyrody „Bukowica” i odtąd szlak wiedzie wzdłuż jego granicy. Tutaj las jest jeszcze bardziej niesamowity, bo składa się na niego starodrzew bukowo-jodłowy. Przeważa w nim piękna buczyna karpacka. Na stokach objętych rezerwatem wypływają liczne potoczki, spływające do Wisłoka. Przechodzimy przez niewyraźne wypiętrzenie Pańskie Łuki (778 m n.p.m.), a po półgodzinnej wędrówce wzdłuż granicy rezerwatu docieramy na Zrubań, czy też Skibce (776 m n.p.m.), jak niektórzy zwą ostatni wierzchołek na naszej dzisiejszej trasie górskiej.
|
Rezerwat przyrody „Bukowica”. |
|
Rezerwat przyrody „Bukowica”. |
Jeszcze tylko dziesięć minut marszu obniżającym się grzbietem i szlak odchodzi na prawo. Chwilkę bardzo stromym zejściem opuszczamy grzbiet pasma. Dalej ścieżka wije się pośród drzew i zarośli. Odchodzimy jednak wciąż w jednym kierunku na północ. O godzinie 15.00 przekraczamy rów z ciekiem, opuszczamy las i wchodzimy na utwardzoną drogę. Droga łagodnie prowadzi ku dolinie przez rozległe łąki, na których odpoczywają stadka krów.
Zrobiło się nieco wietrzenie. Przebłyski słońca szybko przygasają, bo na niebie pojawiają się cięższe chmury. Przed nami nieco na lewo widoczne jest wzniesienie Kiczera (640 m n.p.m.). Mieści się na niej nieduży ośrodek sportów zimowych KiczeraSki. Z prawej za doliną w której kiedyś leżała łemkowska wioska Puławy, wznosi się Polana (690 m n.p.m.). Po kwadransie marszu jesteśmy blisko doliny. Trawersujemy Kiczerę, gdy przez kilka minut pokrapuje deszcz. O godzinie 16.35 jesteśmy na szosie w Puławach Górnych. Zatrzymujemy się w karczmie stojącej na stokach Kiczery.
|
Stromym zejściem opuszczamy grzbiet pasma. |
|
Wyjście z lasu. Z prawej widać Kiczerę. |
|
Dalej drogą przez łąki do Puław Górnych. |
|
Krowy. |
Puławy są obecnie miejscowością o walorach letniskowych. Większość mieszkańców to ludność tworząca Ewangeliczną Wspólnotę Zielonoświątkową. Swoje wyznanie wiary opierają wyłącznie na treści Pisma Świętego, które uważają za jedyne, natchnione przez Stwórcę poselstwo dla człowieka. Tutaj w Puławach Górnych zielonoświątkowcy mają swój zbór, czyli Dom Modlitwy. Zielonoświątkowa ludność Puław Górnych pochodzi ze Śląska Cieszyńskiego. Przybyli tu z Zaolzia w latach 1968-70, kiedy cały ten teren był zarośnięty dziką roślinnością. Była tu wówczas tylko opuszczana kamienna owczarnia i gliniany domek, który stał się schronieniem dla pierwszych przybyłych rodzin. Osadnicy na początku mieszkali w prowizorycznych mieszkaniach.
Puławy jednak istniały tu dużo wcześniej. Lokowane zostały na prawie wołoskim w 1572 roku. Do lat 40-tych XX wieku była wsią łemkowskiej wyznania greckokatolickiego. Jej mieszkańcy zajmowali się głównie hodowlą bydła i owiec. Po przejściu frontu w 1945 roku mieszkańcy Puław dobrowolnie zgłosili się do wyjazdu na Ukrainę, mając nadzieję, że nadal będą mogli mieszkać razem. Jednak wbrew oczekiwaniom zostali oni rozproszeni. Opustoszała wieś została spalona. Pozostał jedynie łemkowski cmentarz otoczony murem z polnego kamienia i niszczejąca cerkiew pw. Ducha Świętego z 1831 roku, którą rozebrano w 1950 roku.
|
Puławy Górne. |
|
Puławy Górne. |
|
Dom Modlitwy w Puławach Górnych. |
Z Puław Górnych Główny Szlak Beskidzki prowadzi szosą do Puław Dolnych (2,4 km). W Puławach Dolnych skręca z zachodu na północ i wiedzie dalej szosą (2,3 km) przecinając Wisłok. Przez rzekę przeprowadza most drogowy. Widać z niego charakterystyczne wcięte koryto tworzące jar w odsłoniętych skałach. Zaraz za mostem na Wisłokiem szosa prowadzi prosto do Rudawki Rymanowskiej, zaś czerwony szlak skręca na odchodzącą w lewo szosę do Wisłoczka.
Wędrówka dzisiejsza utwierdziła nas w przekonaniu, że faktycznie są w Beskidzie Niskim miejsca, gdzie trudno o spotkanie z inną żywą duszą. Przeszliśmy od Przybyszowa blisko 15 kilometrów i nie spotkaliśmy na szlaku nikogo innego. dopiero w Puławach Górnych, gdy korzystaliśmy z gościny karczmy „Amadeus”. Taki jest ten Beskid Niski, jeszcze, bo przecież świat się zmienia. Czy za parę lat też będzie tutaj wszechogarniająca cisza – spokój odludzia?
|
Fot. Czesław Anioł. |
Wracamy do Rzepedzi. Przy ognisku jest czas na biesiadę. Jest też czas porozmawiać o wrażeniach i przeżyciach z trasy. Jest tego wiele, ale pochmurny wieczór zapowiada deszczową nockę - pogodę w sam raz na spotkanie z podróżnikiem. Tym razem Ryszard opowiadał o Peru i Boliwii, a ilustracją do jego opowieści były fotografie wyselekcjonowane i przetransponowane przez Beatę na wciągający film. Ten tandem stworzył dokument, jakiego dotąd świat nie widział – opowiadający w niekonwencjonalny sposób o dalekim kontynencie, jak też o 30 dniach życia podróżnika, który spędził na odległym lądzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz