Czerwone Wierchy wielu marzy zobaczyć, szczególnie, gdy przyrodę barwi pani jesień. Autorzy przewodników wiele piszą o ich krasie właśnie o tej porze roku, która miała wpływ na nazwę Czerwonych Wierchów. Pierwsza nasza przygoda z Czerwonymi Wierchami, zmysłowa można by dodać, miała właśnie miejsce jesienną porą. Przyznamy, że spodziewaliśmy się wówczas dobitniejszych barw czerwieni muraw pokrywających te popularne szczyty. Wydawało się nam wówczas, że albo przewodniki naciągają trochę z tą czerwienią, albo nie wstrzeliliśmy się idealnie. Podobne odczucia mieliśmy podczas kolejnych jesiennych eskapad na Czerwone Wierchy, ale prawda jest taka, że przewodniki, szczególnie te nieco już starsze odbiegają od rzeczywistości. Nie ma już tak ogromnych połaci czerwieniejących traw sit skucina (Juncus trifidus) na Czerwonych Wierchach, jak kiedyś. W kontekście starych przewodników przypominają się nam zaskakujące słowa, jednego z ich autorów: – Nie czytajcie już moich przewodników – usłyszeliśmy to od samego Andrzeja Matuszczyka – bo one są już nieaktualne. W jego słowach zabrzmiało wówczas wiele rozsądku, choć wciąż uwielbiamy stare przewodniki, bo są one pisane inaczej niż obecne, znacznie szerzej opisują to jak przebiega szlak i jakie obiekty znajdują się przy nim, nie spłycając przy tym wątków historycznych i kulturowych regionu. Współczesne przewodniki wypełnione ogromną ilością fotografii spłycają ich treściwość, co porównać by można do filmów, będących ekranizacją powieści, w których dla wartkości akcji usunięto jakieś wątki, czy nawet całe rozdziały znajdujące się w oryginale. Dlatego uwielbiamy stare przewodniki, a najbardziej reprinty tych przedwojennych, które opisywały świat w szczegółach. Niestety z panem Andrzejem zerwał się nam kontakt, gdyż odsunął się nieco od działalności turystycznej. Bardzo chcielibyśmy go spotkać i zamienić znów parę słów, jak kiedyś, ale zapewne gra w którejś krakowskiej kawiarence, bądź pubie, o czym marzył, gdyż muzyka jest jego drugą pasją (po górach oczywiście).
TRASA:
Gronik (938 m n.p.m.)
Przysłop Miętusi (1189 m n.p.m.)
Kobylarzowy Żleb
Małołączniak (2096 m n.p.m.)
Kondracka Kopa (2005 m n.p.m.)
Kondracka Przełęcz (1725 m n.p.m.)
Schronisko PTTK na Hali Kondratowej (1333 m n.p.m.)
Hotel Górski PTTK Kalatówki (1196 m n.p.m.)
Kuźnice (1025 m n.p.m.)
OPIS:
Wróćmy jednak do Czerwonych Wierchów. Wyruszamy w ich kierunku o godzinie 8.00 z przysiółka Gronik, należącego do wsi Kościelisko. Z niedużego parkingu szlak zagłębia się w dolince Małołąckiego Potoku, który wartko przelewa się to malutkimi kaskadami, to wijącymi się strugami, pieniąc się i lawirując między wygładzonymi głazami. Z lewej mamy zbocza Łysanek (1445 m n.p.m.), z prawej wznoszą stoki Hrubego Regiela (1339 m n.p.m.). Wygodna, utwardzona drobnymi kamykami droga wprowadza nas do iglastego lasu. Po niedługim czasie docieramy do rozstaju, na którym szlaki rozchodzą się: żółty na lewo do Doliny Małej Łąki, niebieski dalej w górę przecinając niewielki obszar pozbawiony lasu. Wnet niebieski szlak zmusza nas do nieco większego wysiłku, bo lesiste zbocze jest ostrzejsze. Ze ścieżki znika szutrowy materiał. Dalej mamy kamienny chodnik, który niebawem wyprowadzana na szerokie, trawiaste siodło Przysłopu Miętusiego (1189 m n.p.m.).
|
Gronik (938 m n.p.m.). |
|
|
Małołącki Potok. |
Przysłop Miętusi osiągamy o godzinie 8.30. Po drugiej stronie przełęczy zbocza opadają do Doliny Miętusiej. Ławeczki i miły oczom pejzaż sprzyja odpoczynkowi. Na wprost, patrząc za biegiem ścieżki schodzącej przez Polanę Miętusią do Doliny Miętusiej, widzimy końcówkę jednej z odnóg grzbietu opadającego spod Ciemniaka (2096 m n.p.m.), znanego i dostępnego dzięki czerwonemu szlakowi na Czerwone Wierchy, wytyczonym po z Doliny Kościeliskiej. Za tym grzbietem mamy w znacznej części zalesiony masyw Stoły, znany z dostępnej szlakowo dawnej hali pasterskiej o tej samej nazwie. Za Stołami wznosi się efektowny masyw Kominiarskiego Wierchu 1829 m n.p.m.), zbudowany z wapieni triasowych. Na lewo od niego odchodzi skalisty grzebień Raptawickiej Grani, za którą pokazuje się Grań Ornaku. Na południu możemy podziwiać między innymi Giewont i Czerwone Wierchy. W bezpośrednim styku z Przysłopem Miętusim jest intrygująca Zawiesista Turnia (1296 m n.p.m.), wyłaniająca się ponad lasem. Zawiesista Turnia leży w masywie Hrubego Regiela. Przysłop Miętusi oddziela ten masyw od wznoszącego się na południowy wschód grzbietu Skoruśniaka. Urokliwy Przysłop Miętusi opuszczamy o godzinie 8.40.
|
Przysłop Miętusi (1189 m n.p.m.). |
Niebieski szlak wprowadza nas w trawers zachodnich stoków Skoruśniaka. Strome zbocze Skoruśniaka porasta iglasty las. Ścieżka ledwie wyczuwalnie nabiera wysokości. Jest generalnie równa i wygodna. Kiedyś służyła kopalniom rud żelaza, znanych niegdyś pod nazwą Miętusie Banie. Nasz szlak wykorzystuje drogę, które do roku 1860 był hawiarską drogą. Niedaleko, bliżej łożyska doliny działała druga kopalnia zwana Wantule, z której wydobywano jeszcze większe ilości rudy, stanowiące w około 1800 roku połowę zapotrzebowania huty w Kuźnicach. W łożysku Doliny Miętusiej wypatrzeć możemy zarastające polany, tworzące niegdyś dużą Halę Miętusią. Podobnie jak Wielka Polana Małołącka znajdująca się po drugiej stronie Skoruśniaka, również Hala Miętusia cieszyła się obfitym wzrostem traw, dzięki dużej żyzności gleby. Obecnie Hala Miętusia jest właściwie nazwą historyczną, gdyż praktycznie zarosła lasem. Pozostałością po niej są dwie polany widoczne ze szlaku: Niżnia Miętusia Rówień i Wyżnia Miętusia Rówień (powyżej której znajdowała się wspomniana kopalnia Wantule). Z drugiej strony doliny widzimy grań z Upłazińską Kopką (1457 m n.p.m.), wznoszącą się ku Upłazińskiej Kopie (1794 m n.p.m.) i Chudej Turni (1858 m n.p.m.), i dalej na lewo ku Twardej Kopie (2026 m n.p.m.) i Ciemniakowi (2096 m n.p.m.).
Warto też spojrzeć ku wylotowi Doliny Miętusiej na północny zachód, gdzie są częściowo widoczne skały Zawiesistej Turni, a także znajdujące się dalej skały Kończystej Turni (1248 m n.p.m.). Sięgając wzrokiem jeszcze dalej dojrzymy grzbiet Magury Witowskiej (1232 m n.p.m.), na którym w ostatnich latach pojawiło się więcej otwartych przestrzeni. Za Magurą Witowską widoczny jest masyw Pilska (1557 m n.p.m.). Zupełnie z prawej zaś widoczny jest fragment wznoszącego się grzbietu Babiej Góry. Dzisiejszą panoramę w tamtą stronę upiększają mgły malowniczo leżące nad Działami Orawskimi.
|
Ścieżka z Przysłopu Miętusiego.
|
|
Hawiarska droga.
|
Nasza ścieżka wchodzi do żlebu Wodniściak, którym sączy się ciek o tej samej nazwie. Ścieżka już nie jest już tak wygodna jak wcześniej. W łożysku płytkiego żlebu przechodzimy przez kilka mokrych i nierówno leżących kamieni. Wodniściak wypływa z tzw. źródła wędrującego, czyli z różnych miejsc w zależności od zasobności wód. W czasie suchej pory roku woda wypływa 30 metrów niżej niż zwykle. Lej żlebu pozbawiony jest zwartego lasu, który jest niszczony zimą przez lawiny śnieżne. Na poziomie naszego szlaku porośnięty jest głównie krzewiastą roślinnością. Po drugiej stronie żlebu trawersujemy zbocza Kobylarza, porośnięte lasem. Po kilkunastu minutach wychodzimy z lasu. Ścieżka wprowadza nas do żlebu usłanego kamieniami, otoczonego kosodrzewiną, a wyżej skałami z upłazkami. Kamienny chodnik niebawem zadziera w górę i prowadzi stromo prawą krawędzią żlebu. Rozpoczynamy intensywną wspinaczkę.
|
Wodniściak. |
|
Szlak za Wodniściakiem.
|
|
Twarda Kopa (2026 m n.p.m.).
|
|
|
Spojrzenie ku wylotowi Doliny Miętusiej.
|
Kobylarzowy Żleb piętrzy się ku Czerwonemu Grzbietowi, którego wierzchowina nie jest stąd widoczna. Krajobraz bezpośrednio nas otaczający wpada w surowość. Z lewej mamy skalny rumosz, z prawej skaliste ograniczenie żlebu. Od północnej strony do Kobylarzowego Żlebu dochodzi głęboki Szary Żleb. Oba żleby rozdziela Kobylarzowa Turnia. Żleby są strome i zimą schodzą nimi lawiny. Wtem za nami słychać stukot staczających się kamieni. Bicie serca przyspiesza na myśl o możliwej przyczynie hałasu. Oglądamy się za siebie. Przez moment nie widać nic szczególnego, jakby wszystko było po staremu, ale przecież to niemożliwe. Nagle ktoś krzyczy: kozice! Tak, faktycznie one. Kilkanaście sztuk tych stworzeń przecięło w pośpiechu rumosz, przemieszczając na żer do Szarego Żlebu.
|
Chodnik z prawej strony leja Kobylarzowego Żlebu. |
|
Twarda Kopa (2026 m n.p.m.). |
|
Widok na północny zachód. |
|
Szary Żleb (po lewej) i Kobylarzowy Żleb (po prawej). |
|
W dali Pilsko, niżej Hruby Regiel. |
|
W dali szczyty Beskidu Żywieckiego, a przed nimi Skoruszyna (słow. Skorušina). |
|
Kozice.
|
|
Kobylarzowy Żleb. Widok z miejsca, gdzie zaczyna się łańcuch. |
Wyżej na stoku nachylenie wzrasta, ale wspiera nas rozwieszony przy skale łańcuch. Łańcuch zaczyna się wraz z niedługą, ale wygładzoną rynną. Łańcuch może uratować z opresji w razie poślizgu na wilgotnej skale, a miejsce to często jest mokre, a skała wygładzona i nie zapewnia dobrego tarcia dla obuwia. Powyżej rynny przechodzimy trawersem w prawo po równie śliskich skałach, pomimo wydatnego urzeźbienia. Trzeba ostrożnie stawiać kroki i wybierać jak najlepsze oparcie dla butów. Zwrócić też należy uwagę na kamyki, które łatwo strącić, a te w wyniku dużej stromizny bardzo szybko nabierają prędkości stając się niebezpieczeństwem dla osób znajdujących się niżej.
|
W rynnie z łańcuchem. |
|
Trawers powyżej rynny. |
|
Końcówka odcinka z łańcuchem. |
O godzinie 10.45 odcinek ubezpieczony łańcuchem mamy za sobą. Stromizna przed nami nadal jest duża i usłana drobniejszym rumoszem. Nadal trzeba zachować czujność i uwagę, aby nie zruszać kamieni. Ścieżka szlaku, w części zerwana prowadzi przez ten rumosz, nie jest dobrym miejscem na postój. Po emocjach na łańcuchu idziemy nieustannie dalej w górę. Murawy zaczynają niebawem przeważać w naszym otoczeniu, a kamienny pas zwęża się, aż w końcu wychodzimy ponad niego. Zbocze na naszej wysokości naszpikowane jest jeszcze skałkami, ale odtąd przeważa na nim, piękna rozległa hala. Podążając dalej o godzinie 11.25 w końcu osiągamy grzbiet – z jeszcze wspanialszymi widokami, niemal dookoła bardzo rozległymi. Panoramę wspiera dość dobra przejrzystość powietrza.
|
Na miałkim rumoszu.
|
|
Kobylarzowy Żleb. |
|
Szlak wyprowadza na halne zbocza.
|
|
Hale ponad Kobylarzowym Żlebem. |
Znajdujemy się na końcu Czerwonego Grzbietu. Na północy panorama sięga najdalszych beskidzkich grzbietów. Z prawej za Giewontem widoczne są charakterystyczne wapienie Pienin. Pod samym Giewontem zwieńczoną skałkami Sarnią Skałę, na zachód od niej, po drugiej stronie Doliny Strążyskiej masyw Łysanek również pełen wapiennych i dolomitowych skał. Grzbiet, który osiągnęliśmy po drugiej stronie silnie obrywa ponad Dolinę Małej Łąki. w przypadku dużej mgły zbocze to stanowi duże zagrożenie śmiertelne w przypadku zejścia ze szlaku podczas zejścia w dół, gdy przeoczymy skręt szlaku w stronę Doliny Miętusiej.
Na osiągniętym grzbiecie robimy sobie dłuższą przerwę, bo widoki są fenomenalne. Pogoda utrzymuje się wspaniała, choć powoli gęste chmury napływają z południa. Nad wałem Gubałówki pojawia sie nisko jakiś zbłąkany, lecz jakże malowniczy obłok. Siedzimy dłuższy czas zwróceni w stronę Giewontu, ale później wstajemy i przenosimy się na drugą stronę grzbietu, gdzie za Kominiarskim Wierchem horyzont wypełniają inne szczyty Tatr Zachodnich. O godzinie 11.50 ruszamy w górę Czerwonego Grzbietu i opuszczamy Kobylarzowe Sidełko, w którym przysiedliśmy.
|
Na Czerwonym Grzbiecie.
|
|
Widok w stronę Kotliny Nowotarskiej i grzbiet Pasma Gubałowskiego.
|
|
|
Giewont (1894 m n.p.m.).
|
W miarę nabierania wysokości podczas podejścia Czerwonym Grzbietem od strony zachodniej pokazuje się nam jeszcze więcej wierzchołków. Przy naszym szlaku pojawia się więcej czerwonych traw z gatunku sit skucina, od których masyw Czerwonych Wierchów wziął swoją nazwę. Z kolei Czerwony Grzbiet pochodzi od nazwy Czerwony Wierch, dawnej góralskiej nazwy Małołączniaka, od którego Czerwony Grzbiet opada. Z prawej co raz okazalej widoczna jest Krzesanica, najwyższa góra w masywie. Powolny, aczkolwiek ciągły napływ chmur przysłania dalej znajdujące się szczyty. Murawy w części wierzchołkowej Małołączniaka pokryte są skrawkami pierwszego śniegu. Również na sąsiednich kopułach widoczny jest śnieg. Z pewnością jest go jeszcze więcej na szczytach Tatr Wysokich, o które rozdzierają się napływające w tej chwili obłoki. Widok w ich kierunku jest równie bogaty, jak wcześniej na Tatry Zachodnie.
|
|
Widoki w stronę Tatr Zachodnich. |
|
Czerwony Grzbiet. |
|
Widok w stronę Giewontu. |
|
Widok w stronę Pasma Gubałowskiego.
|
|
Butorowy Wierch (1160 m n.p.m.).
|
|
Czerwony Grzbiet.
|
|
|
Urokliwy widok na masyw Giewontu.
|
O godzinie 12.40 osiągamy wierzchołek Małołączniaka (słow. Malolúčniak; 2096 m n.p.m.). Po drugiej stronie grani, w której szczyt ten leży, widać Dolinę Cichą Liptowską, a za nią grupę trawiastych wierzchołków Liptowskich Kop (słow. Liptovské kopy). Dalej za nimi widzimy wyniosły Krywań Krywań (słow. Kriváň; 2495 m n.p.m.). Na zachodzie wspaniale prezentują się szczyty Tatr Wysokich, na przedzie których dumnie prezentuje swe wdzięki Świnica (słow. Svinica; 2301 m n.p.m.). Dalej zza Świnicy wyłania się Kozi Wierch i Lodowy Szczyt. Na lewo zaś widzimy ciąg Granatów, niknący obecnie w obłokach. Na prawo majaczą się na przemian przysłaniane i odsłaniane chmurami inne szczyty Tatr Wysokich, pośród których łatwo wyodrębnić znane wszystkim (co najmniej z nazwy) Rysy i Gerlach. Trzeba powiedzieć, że trafiliśmy w fenomenalny moment, kiedy chmury w jakiś niezwykły sposób znalazły się po północnej stronie grani głównej Tatr, a południową stronę opadającą do Doliny Cichej Liptowskie pozostawiają zupełnie odsłoniętą. Chmury flirtują z tatrzańskimi graniami i szczytami, czyniąc spektakularne widowisko dla człowieczych oczu. Cały czas mamy to zjawisko przed sobą, i stojąc na szczycie Małołączniaka, jak też podczas przejścia na kolejny szczyt, i z tego kolejnego szczytu.
|
|
W stronę Tatr Wysokich. |
|
Świnica (w centrum fotografi). |
|
Na Małołączniaku. |
|
W kierunku zejścia na Małołącką Przełęcz. |
Ścieżka najpierw stromo schodzi na Małołącką Przełęcz (1924 m n.p.m.), by bliżej jej szerokiego siodła subtelnie wyhamować swój spad. Z przełęczy wciąż rozległe mamy widoki, które absorbują mile czas, zanim rozpoczniemy krótkie, niezbyt strome podejście na Kopę Kondracką. Na szczyt Kopy Kondrackiej (słow. Kondratova kopa; 2005 m n.p.m.) wchodzimy o godzinie 13.50. Spędzamy na nim kwadransik wpatrując się wciąż na zachód, lecz w końcu trzeba popatrzeć w kierunku drogi zejścia, a ta według planu wiedzie na Kondracką Przełęcz, która teraz tonie w mgle chmur przezeń przepływających. Ruszamy w dół oddając się w jej objęcia. Wkrótce słońce próbuje się przebić przez ich bielejącą szarość, lecz jedynie magicznie podnosi je wyżej i u naszych stóp ukazuje się Kondracka Przełęcz. Grań zwęża się nieco, opada ostrzej, aż wchodzi w kosówki. O godzinie 14.50 jesteśmy na przełęczy, gdzie robimy przerwę.
|
Przepływ chmur. |
|
Zbocza schodzące w stronę Doliny Cichej Liptowskiej. |
|
Krywań (słow. Kriváň; 2495 m n.p.m.). |
|
Małołącka Przełęcz. |
|
Główna grań Tatr. |
|
Południowe zbocza Kopy Kondrackiej. |
|
Małołączniak ze stoków Kopy Kondrackiej. |
|
Spojrzenie na Tatry Wysokie z Kopy Kondrackiej. |
|
Kopa Kondracka (2005 m n.p.m.). |
|
Kopę Kondracką ogarnia mgła. |
Mieliśmy wchodzić jeszcze na Giewont, lecz jego wierzchołek okryły chmury. Posiedzimy chwilę na przełęczy, poczekamy, może chmury rozejdą się. Jednak chmury nie słuchają naszych życzeń. Dały nam już piękny pokaz z Czerwonych Wierchów, zatem wybaczamy im to, że teraz ukryły przed nami wierzchołek, którego nie odwiedzaliśmy przez kilka ostatnich lat.
O godzinie 15.05 kierujemy się z Kondrackiej Przełęczy na stronę Kondratowej Doliny. Schodzimy kamiennym chodnikiem. Kondratowa Dolina jest wolna od chmur, choć z Małołącznika wydawało się nam, że wypełniona jest nimi po samo dno. Tymczasem zieleń kosówek mieszająca się z żółkniejącymi trawami zarastającej hali promieniuje urokami górskiej przyrody. Wkrótce wtapiamy się w zieleń kosówek, potem nikniemy pod parasolem jodłowego lasu. Pośpiesznym krokiem zmierzamy do Schroniska PTTK na Hali Kondratowej. O godzinie 15.40 wchodzimy na polanę, która jest pozostałością po rozległej Hali Kondaratowej. U stóp Długiego Giewontu stoi na niej urokliwa drewniana chatka schroniska. Nie należy do najstarszych tego typu obiektów w Tatrach. Zbudowano ją w latach 1947-48, ale wcześniej istniały tu budynki pełniące funkcje schronienia dla turystów i narciarzy. Dzisiaj stosunkowo mało jest tutaj osób, ale sama kolejka do bufetu wymaga długiego stania. Z tego też względu podążamy dalej, do kolejnego miejsca, gdzie możemy coś zjeść.
|
Schodzimy na Kondracką Przełęcz. |
|
Przed nami Kondracka Przełęcz, a powyżej Giewont w chmurach.
|
|
Spojrzenie w kierunku Doliny Małej Łąki. |
|
Hala Kondratowa.
|
|
Schronisko PTTK na Hali Kondratowej (1333 m n.p.m.). |
|
Hotel Górski PTTK Kalatówki (1196 m n.p.m.). |
O godzinie 16.25 osiągamy miejsce, czyli Polanę Kalatówki, położoną blisko Kuźnic, gdzie stoi hotel górski „Kalatówki”. Jest to znacznie większych rozmiarów obiekt niż ten na Hali Kondratowej i przepustowość jadłodajni jest w nim większa. Zamawiamy posiłek. Odpoczywamy po wyśmienitej, pełnej wrażeń estetycznych wędrówce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz