Dziennik wypraw i przystań przed kolejną wędrówką.

Można siedzieć w domu, ale czy życie nie jest zbyt krótkie

Taki był rok 2018

Czas sobie upływa. Wypełnia go codzienność - praca, szkoła, dom. Pomiędzy tą codziennością są oczywiście wolne chwile. Wolne chwile można spędzić w domu - dobrze jest oczywiście posiedzieć w domu, ale przecież poza nim jest jeszcze tak wiele do zobaczenia, i to wcale niekoniecznie bardzo daleko. Lata biegną, marzeń jest wiele – bardzo chcielibyśmy, aby się spełniły, ale jak się one maja spełniać, gdy będziemy siedzieć w domu. Wczesna, poranna (a nierzadko jeszcze przed świtem) pobudka, to nie jest przyjemna sprawa. Zawsze wymaga samozaparcia i przezwyciężenia zwyczajnych ludzkich słabości. Czyż nie pojawia się wtedy myśl, aby pospać sobie jeszcze w ten wolny dzień? Otwieramy ze snu oczy, czujemy jeszcze ten błogi stan i swoją słabość, szczyptę pokusy – może przymknąć oko na chwilkę, może do dziewiątej albo jeszcze dłużej. Później jest jednak przykro, że nie wyruszyliśmy na kolejną wędrówkę. O dziewiątej, czy dziesiątej jest zwykle zbyt późno, aby ruszyć gdziekolwiek. Wstawanie to trudny moment, ale wystarczy zamknąć za sobą drzwi domu, aby zaczęła rozpierać nas radość, bez względu na aurę pogodową. Deszcz, wiatr, czy słońce – one kreują pejzaż dla naszej wędrówki. Przyroda sama dba o to, aby wędrówka, nawet, gdy wiedzie dokładnie tym samym szlakiem - była za każdym razem inna. Dlatego też chętnie chodzimy tymi samymi szlakami. Mamy na nich wspomnienia, do których z przyjemnością wracamy. Jakże często stajemy przed dylematem, czy jechać tam, gdzie dotąd nigdy nie byliśmy, czy może zaglądnąć ponownie tam, skąd czerpiemy przyjemne wspomnienia. Wspomnienia mają ogromną siłę. W nich zapisana jest historia naszego życia i jego wartość, co przekłada się na nasz teraźniejszy stan duchowy, samopoczucie kreujące zapał do działania. W tych wspomnieniach są radości, ale też oczywiście bywają smutki, są uczucia spełnienia i zadowolenia, i wiele, wiele innych, lecz przede wszystkim mnóstwo ludzi - przyjaciół, z którymi dzieliliśmy przeżycia i emocje przemierzając wspólnie szlaki. Dzięki nim był to wyśmienity rok.
Udostępnij:

Na Koniec Świata

Na Koniec Świata wędrowaliśmy już kiedyś od strony polskiej. Koniec Świata, to miejsce, gdzie możemy zobaczyć Bieszczady takie, jakie były kiedyś, kiedy tworzyła się w nich legenda. Zaraz po wojnie było tu wyludnione pustkowie tak jak w całych Bieszczadach, czy Beskidzie Niskim. Dzisiaj znacznie trudniej jest znaleźć takie miejsce, o jakich mówią legendy. Zaludniło się w Bieszczadach, zapachniało komercją, ale wciąż daleko jest do takiego dużego zagęszczenia ludności, jakie było na tym terenie wcześniej, kiedy gospodarzyli na nim rdzenni mieszkańcy. Koniec Świata to jedno z niewielu już miejsc w polskich Bieszczadach, gdzie zobaczyć można dawne Bieszczady.
Udostępnij:

Zimowy wiatr jeszcze nie przewiał świątecznych zapachów

Zimowy wiatr jeszcze nie przewiał świątecznych zapachów zabarwionych nutą cynamonu, wanilii, pomarańczy, anyżu i migdałów. Migocząca kolorowymi światełkami choinka nie przygasa, podtrzymując nastrój wigilijnego wieczoru i radosną wieść Bożego Narodzenia, jaka rozniosła się wtedy po świece. Przed oczami mamy jeszcze stół pełen wigilijnych zapachów, przysmaków, a wokół niego ludzi zatrzymanych w pędzie życia. Tamtego wieczoru życie nabiera oddechu. Tak jest co roku. Jakżeby rok wyglądał, gdyby nie ten najcieplejszy dzień w całym kalendarzowym roku - oby płomień jego ciepła trwał jak najdłużej. Rozświetlał nam drogę ku ludziom dobrej woli.
Udostępnij:

W dolinie Sanu u ujścia Osławy

Planując ten wyjazd spodziewaliśmy się, że tego dnia tutejsze tereny będą zasypane śniegiem. Tymczasem dolina Sanu u ujścia Osławy wygląda jak w przededniu zimy, a to przecież już przedostatni dzień grudnia. Wiemy, że tam głębiej w dolinie Osławy jest biało, lecz tutaj kraina czeka prawdziwej zimy.

W krainie tej mieszkała kiedyś niegóralska polsko-ruska ludność. Zajmowali oni zarówno Sanok, jak i jego otoczenie. Nazywano ich Dolinianami. Od południa graniczyli z góralami ruskimi - Bojkami i Łemkami, zaś od zachodu z Pogórzanami. W znacznej części ludność ta została przesiedlona po II wojnie światowej do Związku Radzieckiego i na Ziemie Odzyskane. Dziedzictwo wymienionych kultur można dzisiaj oglądać w Parku Etnograficznym - Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku.
Udostępnij:

MSP TW-03, etap 2: Luboń Wielki

Góry są wyzwaniem, góry prowokują człowieka,
istotę ludzką, młodych i nie tylko młodych,
do dokonania wysiłku w celu zwyciężenia samych siebie.

JP II, Valle d'Aosta, 1986 r.
Udostępnij:

Czwarty oddech gór i powiew morskiej bryzy

Wow, wow, wow, ależ się działo. Cóż to był za niezwykły wieczór. Cztery godziny nieprzeciętnej muzycznej podróży. Chciałoby się, aby ten wieczór był nigdy niekończącą się podróżą. W pewnym momencie przestaliśmy już liczyć przebyte kilometry i odwiedzone miejsca, do których poprowadziła nas Grupa Wędrownego Bractwa. Otworzyli przed nami bramy do cudownych krain, gdzie zawsze świeci słońce, gdzie dobrem jest człowiek dla człowieka.
Udostępnij:

MSP TG, etap 12: Przysietnica - Stary Sącz

Zabieram w pamięci widok ojczystej ziemi,
od Bałtyku do gór,
a w sercu zachowuję to wszystko,
czego dane mi było doświadczyć pośród moich rodaków.

JP II, 17.06.1999 r.
Udostępnij:

Kozie Żebro do Korony Beskidu Niskiego

Wyśmienita była wczoraj zabawa. Przeciągnęła się. Pobudka dzisiaj była odpowiednio później zaplanowana, bo jak się bawić to się bawić, ale czas na sen też musi być. Krople deszczu przedświtem działają jak kołysanka. Utulają pod kołdrą do późnego poranka. Przestało jednak padać. Deszcz pozostawił mokre drogi i ścieżki. Niektóre zdążyły obeschnąć do czasu naszego wymarszu. Pogoda pochmurna, ale bezwietrzna. Dobra na wycieczkę, a czemu nie. Leśne dukty nie potrzebują przejrzystości powietrza dla widoków. Las podziwia się z bliska.
Udostępnij:

Andrzejki 2018

Wieczór znów za oknem zagościł, a nas rozpromieniała ciekawość poznania tajemnic przyszłości. Schyłek jesieni oraz magiczna noc wigilii św. Andrzeja – wierzono, że ta noc miała moc magiczną, uchylającą wrota do nieznanej przyszłości. Tradycja andrzejkowych wróżb sięga nawet kilka wieków wstecz, ale z czasem zaczęła zmieniać się i to znacząco. Pierwotnie brały w nich udział wyłącznie dziewczęta i to niezamężne, zaś mężczyźni bawili się wspólnie przy okazji katarzynek. U nas obie tradycje skumulowane zostały na dwa wieczory.
Udostępnij:

Rotunda do Korony Beskidu Niskiego

Może to drobna mżawka, albo wilgotna chmura, która mgliście zaległa w dolinie. Mgła jak kurtyna zasłania dolinę, a może jej przeszłość i to co się w niej kiedyś było – zwyczajne, spokojne, wiejskie życie. Tu na północnym skłonie przełęczy rodzi się potok. Płynie w dół na tereny dawnej wioski, pomiędzy domy, które niegdyś tu stały. Życie wioski było zależne od życiodajnego potoku, dlatego ludzie pobudowali sobie przy niej swoje obejścia. W górnej części doliny wieś utworzyła się w XVI wieku. Nazywała się Regetów Wyżny. W dolnej części doliny wieś Regetów Niżny powstała wcześniej. Była lokowana na prawie wołoskim w 1521 roku.
Udostępnij:

Jaworzyna Konieczniańska do Korony Beskidu Niskiego

Chyba już nie ma nikogo wśród żyjących, kto pamięta co się tu działo sto, czy sto kilka lat temu. Nawet drzew tych tutaj nie było i całych tych lasów porastających wzniesienia. Ludzi żyło tu znacznie więcej niż dzisiaj. Wojna, która się rozpętała nie unicestwiła ich, choć niejednokrotnie byli w centrum bitew. Cierpieli, ale przetrwali, choć sama I wojna światowa pochłonęła tysiące ofiar różnych nacji. W 1915 roku operacja gorlicka dała zwrot dalszym wydarzeniom. Gdyby wojska carskie przedostały się przez Karpaty monarchia Habsburgów zapewne poniosłaby klęskę. Przyszło jednak wsparcie osłabionych wojsk austro-węgierskich ze strony utworzonej 11. armii niemieckiej dowodzonej przez generała Augusta von Mackensena. W dniu 2 maja 1915 roku rozpętało się piekło. W rejonie Gorlic i Tarnowa rusza ofensywa, w której bierze udział 217 tysięcy żołnierzy niemieckich i austro-węgierskich przeciwko 60-tysięcznej armii rosyjskiej. Blisko tysiąc dział, austriackich i niemieckich otworzyło ogień. W ciągu czterech godzin wystrzelono 700 tysięcy pocisków. Potem ruszyła piechota do walki na bagnety. Gdy Niemcy zajęli Gorlice, Rosjanie rozpoczęli odwrót na wschód, ale walki wciąż trwały jeszcze przez kilkanaście dni - Rosjanie próbowali powstrzymać nacierających. Zostali jednak zepchnięci daleko na wschód ponosząc druzgoczącą klęskę. Na polach bitew Beskidu Niskiego i całej Galicji nie słychać już dział, ale obszar około 100 tysięcy kilometrów kwadratowych. został usłany tysiącami trupów. Ludność miejscowa starała się zadbać o prowizoryczne pochówki, ale ofiar było zbyt wiele.
Udostępnij:

Katarzynki 2018

Wieczór zapadł już za oknem w głębokiej czerni. W świetle przydomowego lampionu widać jak wiatr kołysze gałązkami drzew. Mamy schyłek jesieni. Jesteśmy w przededniu wigilii św. Katarzyny, która wskazuje kawalerom wybrankę serca. Na staropolszczyźnie był do ważny moment dla kawalerów. To noc, kiedy mogli dowiedzieć się kim będzie ich przyszła partnerka życia. Ważną role w tej kwestii odgrywały sny, nie mniej istotną stawiane wróżby. Gdy we śnie wyjawiła się kura, to oznaczało, że kawaler spotka na swojej drodze życia pannę, ale gdy była to czarna kura, to oznaczała ona wdowę. Gdy zaś przyśniła się kura z kurczętami, to zwiastowało wdowę z dziećmi. Kaczka oznaczała żonę gadułę, paw – kobietę wyniosłą, próżną i dumną, zaś gołąb – kobietę ładną i miłą, ale ograniczoną. Sen o sowie oznaczał mądrą partnerkę, choć nie urodziwą lub niesympatyczną. Sen o czarnym lub siwym koniu oznaczał starokawalerstwo. Kogut oznaczał pozostanie w stanie wolnym.
Udostępnij:

Ostry Wierch do Korony Beskidu Niskiego

Kiedyś przez Przełęcz Pułaskiego przebiegała lokalna droga łącząca Bieliczną i Cigielkę (słow. Cigeľka). Dzisiaj do przełęczy i w jej okolice dochodzi kilka dróg leśnych łącznych obie te wsie. Są alternatywą poza szlakowych wędrówek (tj. drogami, gdzie nie ma malowanych znaków i turystycznych drogowskazów). W zeszłym roku jedna z tych dróg schodziliśmy do Bielicznej. Dzisiaj też taką drogę podejmiemy, ale po zdobyciu szczytu znajdującego się po drugiej stronie przełęczy.
Udostępnij:

Lackowa do Korony Beskidu Niskiego

W stan lekkiej melancholii wprowadza nas ten listopadowy dzień, który ledwie się obudził. Słonko schowane jest za gęstymi chmurami. W lasach porastających wzniesienia nie ma już złota. Czas ciągle pogania, ale tutaj w Beskidzie Niskim zwalnia bieg. Nawet, gdy burza zgania ze szczytu, tak jak ostatniego razu – czas jest tutaj drugoplanowym tłem dla upływu życia.
Udostępnij:

GSBW, etap-11: Kostrza

Minęła wiosna, lato, wchodzimy w końcówkę jesieni. Wracamy do wędrówki przerwanej w marcu tego roku, zanim zima nas złapie i zasypie szlaki śniegiem. Stęskniliśmy się za tropami Rysia. Srebrne odznaki zostały rozdane, czas podążyć beskidzkimi wyspami po złoto.
Udostępnij:

MSP TW-03, etap 1: Rabska Góra

Ilekroć mam możność udać się w góry i podziwiać górskie krajobrazy,
dziękuję Bogu za majestat i piękno stworzonego świata.

JP II, Les Combes, Przemówienie na Anioł Pański 11.07.1999 r.
Udostępnij:

Złota jesień w Bieszczadach (3) - opad liści

Bieszczady i jesień dopełniają się wzajemnie pięknem. Zdobią się ze wzajemnością - Bieszczady nadają jesieni niepowtarzalną rzeźbę kształtów, zaś jesień barwi Bieszczady paletą barw niespotykaną w innych porach roku. To tandem wyjątkowy, lecz jego kulminacja nie trwa długo. Trafiliśmy na sam szczyt tego spektaklu. Niebawem ta kolorowa jesień będzie odchodzić, ale góry pozostaną i będą czekać kolejnego przyjścia jesieni.
Udostępnij:

Wieczór poezji Harasymowicza

Jaki magnes jest w tych połoninach, który przyciąga nas tak silnie do nich? Magia połoniny, dzikość terenów, opustoszałość? Wyrazistą cechą Bieszczadów są połoniny, które zaczynają się tam, gdzie las się kończy. Muraw nie oddziela od lasów pas kosodrzewiny. Te góry wyróżniające się od innych kształtem i przyrodą budzą natchnienie, przywołują wyniosłe uczucia ku pięknu. Nie od razu tak tu było. Bieszczady niegdyś ludne, wręcz przeludnione postrzegane były inaczej, a może raczej omijane.
Udostępnij:

Złota jesień w Bieszczadach (2) - barwy jesieni na połoninach

Płoną góry, płoną lasy w Bieszczadach. Porażają wzrok czerwieniami i brązami, ognistym pomarańczem i jaskrawą żółcią. Tylko świerki i jodły opierają się szaleństwu barw utrzymując zieleń. Wiele razy widzieliśmy jesienną grę kolorów, ale ta na którą trafiliśmy obecnie w Bieszczadach nie ma sobie równych. Przebija wszelkie inne spotkania ze złotą jesienią, jakich mieliśmy szczęście doświadczać. Bieszczadzkie lasy są niezwykle kolorowe, a aura niespodziewanie ciepła. Czego nam tu brakuje? Chyba tylko krótkich spodenek, bo nikt nie spodziewał się, że będzie aż tak ciepło. Prognozy mówiły o słońcu, ale też o ochłodzeniu. Płoną góry, płoną lasy, a słońce podgrzewa powietrze. Emocje narastają, bo dzisiaj ruszamy w najwyższe partie polskich Bieszczadów.
Udostępnij:

Złota jesień w Bieszczadach (1) - na wielki pożar gór

Czeka nas kolejna wędrówka wśród traw połonin, totalnej przestrzeni i wolności. Wyruszamy na nią w czas, kiedy przyroda przygotowuje jeden z najpiękniejszych spektakli. To pora, która na połoninach i w bieszczadzkich lasach nie ma sobie równych, kiedy przyroda zaczyna czynić cuda. Bieszczadzkie lasy zaczynają płonąć feerią barw jesieni. Ciemnej zieleni drzew iglastych zaczynają towarzyszyć wszelkie możliwe kolory żółci i czerwieni. Na stokach Bieszczadów panuje wówczas istna orgia kolorów, obok której nikt obojętnie nie przechodzi. Lasy składające się głównie z buków, jaworów i olszyn, mienią się niezliczoną ilością kolorów. Liście barwią się w odcieniach żółci, czerwieni, pomarańczy i zieleni. Z zachwytu można popaść w zapomnienie. Dni co prawda są już wtedy zdecydowanie krótsze niż latem, ale jeszcze są na tyle długie, aby odbyć spokojną wędrówkę przez krainę barw, przez Bieszczady ozłocone jesienią. Wyruszamy „na wielki pożar gór, na wielką jesień...”
Udostępnij:

Podbabiogórska jesień

Tak naprawdę myśleliśmy o czymś innym. Chcieliśmy zaproponować coś innego na pierwszą niedzielę października. Jakiś szlak, którego dotąd nie robiliśmy... No tak, są takie. Wiele osób pytało, czy będziemy robić Halę Krupową w tym roku. – Nie będziemy. – Jakże to tak? – A puchar? Jakoś dziwnie się czujemy, gdy odbieramy trofeum za to, że uprawiamy turystykę. Przecież, nie to pociąga nas podczas chodzenia w góry, przecież bez pucharu też byśmy chodzili i nie potrzebna jest nam do tego jakakolwiek dodatkowa motywacja w postaci nagrody, żebyśmy robili dalej to co bardzo lubimy robić. Jest jednak inny aspekt i zdaje się istotny w naszej działalności. Coś proponujemy, wychodząc z ofertą wspólnego wyjazdu na wycieczkę, opracowujemy jej program i strategię realizacji, określamy warunki udziału, współtworzymy później zespół, który chce wspólnie realizować ten program. Wielkość tego zespołu jest potwierdzeniem akceptacji tego, co robimy. Wpływ ma na to oczywiście tematyka wycieczek, sposób ich realizowania, jakie miałoby to wszystko znaczenie, gdyby ci, którzy w nich chcą uczestniczyć nie akceptowaliby siebie nawzajem, nie cieszyli się swoim towarzystwem, nie obdarzali życzliwością i sympatią. Akceptacja, życzliwość i sympatia są najważniejsze, odzwierciedlają dobry zespół ludzi odpowiedzialnych za siebie. Wszystko wtedy (włącznie z tematyką wyjazdu) schodzi na drugi plan, a na pierwszą pozycję wychodzi człowiek, który chce uczestniczyć w wycieczce - jedzie na nią, nawet jeśli jej program jest dokładnie taki sam, jak poprzedniego razu. Chce spotkać się i pobyć w towarzystwie innych, powspominać przemierzone szlaki, czy po prostu odetchnąć i zabawić się. Odebrana nagroda pod Schroniskiem PTTK na Hali Krupowej dla najliczniejszej grupy uczestniczącej w zlocie turystycznym potwierdza właściwie obrany kierunek, wedle słów, które kiedyś od kogoś usłyszeliśmy – „róbcie swoje”.
Udostępnij:

Trzeci oddech gór i powiew morskiej bryzy

Zapadł ciepły wieczór. Ładna aura nastała w Krakowie. Po kilku dniach wietrzenia grubszych ubrań w czasie ostatnich kilku chłodnych dni wróciły one na wieszaki do szaf. Oczekiwaliśmy tego wieczora z niecierpliwością, całe wakacje i jeszcze trochę dłużej. Przyjechaliśmy jak zwykle wcześniej, aby wszystko przygotować na ten wieczór. Wcześniej też pojawił się Grześ ze swoją gitarą. Niedługo po nim przyjechali Mariusz, a następnie Wawrzyniec. We trójkę zaczęli się zgrywać, zanim pojawił się Jacek. Na wpół do dziewiętnastej cała czwórka była gotowa. Przed dziewiętnastą salka zatłoczyła się i to w mgnieniu oka. Jak zwykle brakło miejsc. Trzeba było znów przynosić krzesła z sąsiednich pomieszczeń. Brakło śpiewników, choć przygotowaliśmy ich znów więcej - pięćdziesiąt egzemplarzy i trzeba było podzielić je po jednym na dwie osoby. Szkoda, że ta klimatyczna knajpka nie jest ciut większa. Minimalne opóźnienie występu, bo jeszcze ktoś przychodzi, ale wciąż będą dochodzić, jak zwykle. To oczywiście miłe i motywujące, że chcą przychodzić, lecz cóż się dziwić – przecież świetnie grają - Grzegorz, Wawrzek, Jacek i Mariusz kilka minut po dziewiętnastej ruszyli w daleką podróż... muzyczną... zabierając ze sobą całą załogę, która stawiła się tego wieczoru na pokład.
Udostępnij:

Król Tatr i Karpat: Gerlach

Chcieliśmy odwiedzić go już dawno temu, ale odwagi, a może raczej zdecydowania nam było brak. Niedoszłe spotkanie zeszłego roku stało się bardzo mobilizujące. Wejść w najwyższe progi jego królestwa nie jest łatwo. Bez rozeznanego przewodnika, który może cię tam wprowadzić znalezienie dobrej, właściwej drogi może być trudne, albo nierealne. Po za tym trzeba wiedzieć jaki dzień wybrać na wizytę u niego, trzeba trafić w taki dzień, bowiem nie zawsze bywa łaskawy dla przybyszów. Czasami zamyka zupełnie progi do swojego królestwa, nierzadko aurą utrudnia spotkanie. Spotkajmy się dzisiaj królu.
Udostępnij:

Obiad na wysokim poziomie 1123 m n.p.m.

Co zostało z ambitnych planów? Chyba tylko to, że w ogóle wstaliśmy, lecz kilka godzin później niż planowaliśmy. Z pewnym wewnętrznym rozżaleniem otworzyliśmy oczy, czując intensywne ciepło promieni przebijających się przez nieduże okienko góralskiej chatki. Piękna pogoda, idealna by pognać na Granaty. Jest już po dziesiątej. Raczej należałoby już myśleć nie o śniadaniu, lecz o obiedzie. Nie mamy jakiegoś konkretnego celu, gdy wychodzimy. Kasprusiami schodzimy w stronę kolejko na Gubałówkę. Jakże to - nic dzisiaj nie zdobędziemy? – myśl taka nie chce nas opuścić. Może byśmy wyskoczyli na Gubałówkę na obiad.
Udostępnij:

Królowa Tatr Zachodnich: Bystra

Kto by chciał wybrać się w góry w tak pochmurny dzień? Miało być słonecznie, jeszcze na początku tygodnia w prognozach królowała ikonka słońca. Przejdziemy się, bo cóż będziemy siedzieć w Zakopanem. Przyjechaliśmy, bo mieliśmy wolny weekend i zarezerwowany u znajomych nocleg. Busiarz pyta nas na dworcu dokąd się wybieramy w taki dzień? – Na Bystrą – odpowiadamy. – Na Bystrą to w drugą stronę – poucza. – Ale my na tą Bystrą co wznosi się na ponad dwa tysiące metrów – nie jedzie pan tam czasem? Hmm... No i podwiózł nas, ale tylko na skraj Siwej Polany.
Udostępnij:

Na pożegnanie z gorczańskimi polanami [GSB-23]


za nami
pozostało
355,0 km
164,0 km
Ucichł deszcz. Słońce zaczyna gościć za oknem. Chmury odpływają spłoszone jego promieniami. Las paruje. Poranne orzeźwienie wpada do naszego pokoiku w schronisku na Turbaczu. Jeszcze nie wszyscy wstali, bo wymarsz mamy dopiero o dziesiątej. Niektórzy jednak już są na nogach, bo idą na Rusnakową, gdzie stoi kaplica, przy której wygłaszał ślebodne kazania ksiądz Józef Tischner. Gromadziły się wtedy tłumy wiernych, dzisiejszego poranka kilka osób tutaj przyszło na mszę. Kaplica różnie jest nazywana - Kaplicą Matki Boskiej Królowej Gorców, albo krótko Kaplicą Papieską, Partyzancką lub Pasterską. Wybudowano ją w 1979 z okazji pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski, z inicjatywy Czesława Pajerskiego, ówczesnego właściciela polany. Jej architektura ma symbolikę patriotyczną. Zbudowana jest na planie krzyża Virtuti Militari, orły w elewacja z różnych epok Polski, elementy oplecione łańcuchem lub drutem kolczastym i inne czynią z tej kaplicy swoisty pomnik walki o wolną Polskę. Niedawno była remontowana i wprowadzono do jej wystroju modyfikacje, nie będące bez wpływu na dotychczasową, pierwotną symbolikę kaplicy.
Udostępnij:

Chodź na Turbacz! [GSB-22]


za nami
pozostało
339,0 km
180,0 km
Studzionek zawsze nam mało, pobyty na Studzionkach zawsze są zbyt krótkie. Nie spieszno nam dzisiaj. Po obfitym śniadaniu ze spokojem zasiadamy do porannej kawy. Ela karmi jak nikt inny – to czarodziejka wykwintnego, smakowitego, swojskiego jadła – siła góralskiej tradycji. Całe Studzionki takie są, ciche, spokojne, zaczarowane. Czas drzemie tutaj i nie ponagla życia. Wiedzą o tym ludzie, którzy postanowili tutaj kiedyś zapuścić korzenie na stałe, choć nie zawsze życie wygląda tu tak sielsko. Jednak nawet surowość zimy nie ma takiej siły, aby zgonić mieszkańców Studzionek do dolin. Jest to wyjątkowe miejsce, a dla turystów obowiązkowa stacja postoju. Do Chrobaków można wpaść o każdej porze dnia, choć by tylko na zupę (warto).
Udostępnij:

Studzionki - siła góralskiej tradycji [GSB-21]


za nami
pozostało
327,4 km
191,6 km
Nieco okrężną drogą dojeżdżamy do Krościenka nad Dunajcem. W dolinie Kamienicy droga nie została jeszcze naprawiona po zerwaniu podczas lipcowej ulewy, kiedy kończyliśmy poprzednią wyprawę Głównego Szlaku Beskidzkiego. Objazd wydłużył nam wtedy drogę powrotną, tak jak dzisiaj drogę ponownego przyjazdu do Krościenka nad Dunajcem. Na dzisiaj zapowiadana jest dobra, słoneczna pogoda, aczkolwiek poranne chmury skrywają szczyty otaczające dolinę Dunajca. Delikatny chłodek dotyka odkrytych ramion, ale jest bezwietrznie. Zaraz będzie cieplutko, gdy tylko ruszymy w drogę na kolejną wyprawę, tym razem w Gorce. Chcemy pokonać całą długość ich grzbietu, niosąc na swoim grzbiecie niezbędny do tego ekwipunek. Zabieramy wszystko to co niezbędne, bo na czas tej trzydniowej wędrówkę zostajemy w górach. Może to dla niektórych zaskoczenie, ale plecaki nasze ważą tylko troszkę więcej niż normalnie podczas jednodniowych przejść, bo cóż do nich trzeba było więcej zabrać: zapasową bieliznę, skarpety, środki do higieny osobistej, dodatkową koszulkę lub dwie, lekkie pantofle do chodzenia w schronisku i to chyba tyle.
Udostępnij:

Szlak wodny Krutyni, etap 6: Nowy Most - Ruciane-Nida

dystans: 21,0 km
czas: 7,0 godz.
Odpływamy z naszej bazy. Żal odpływać z „Perły Krutyni”, gdyż okazała się wyśmienitą stanicą ze wspaniałymi gospodarzami. Trudne są chwile pożegnań. Zżyliśmy się z nimi przez te zaledwie kilka dni. Płyniemy dalej podmokłą doliną. Na trasie spływu, tak jak wczorajszego dnia towarzyszył nam będzie rezerwat przyrody „Krutynia Dolna”. Obejmuje on obszar znajdujący się po prawej, bo z lewej pojawia się rezerwat „Pierwos” chroniący torfowiska i naturalne biocenozy leśne zarastające Jezioro Pierwos, a także strumienie Pierwos i Gardynka oraz ujście rzeki Krutyni. Ujście Krutyni wprowadza nas na wody Jeziora Gardyńskiego, które wygląda jak zielona łąka zalana wodą. Jezioro to jest w całości pokryte wodną roślinnością, na której osiada ptactwo. Rosną w nim m.in. grążele, grzybienie i osoka aloesowata. Tafla wody jeziora Gardyńskiego zajmuje 0,83 km2 powierzchni. Jezioro jest długie na około 1,3 km i szerokie do 0,9 km. Średnia głębokość to 2,5 m, przy maksymalnej 11,5 m.
Udostępnij:

Szlak wodny Krutyni, etap 5: Krutyń - Nowy Most

dystans: 21,0 km
czas: 7,0 godz.
Płyniemy dalej niezwykle malowniczą rzeką Krutynią. Wpierw przepływamy pod mostem drogowym i przez wieś Krutyń. Za niedługo dopływamy do dawnego młyna wodnego z tamą w Zielonym Lasku. Przed tamą dopływamy do prawego brzegu. Czeka nas tam oczywiście przenoska, gdzie można za odpłatnością skorzystać z oferowanych przez miejscowych wózków do przewożenia łodzi. Dalej rzeka nieco przyspiesza. Na brzegach zauważyć można kilka ogromnych głazów narzutowych, będących pamiątką po lodowcu. Nazywane są one eratykami z łacińskiego słowa „errare” oznaczającego błądzenie, a w przypadku mijanych głazów określenie to odnosi się do sposobu ich niesienia przez lądolód.
Udostępnij:

Szlak wodny Krutyni, etap 4: Spychowo - Krutyń

dystans: 21,0 km
czas: 6,0 godz.
Odpływamy ze stanicy wodnej PTTK Spychowo. Tutaj Struga Spychowska wpływa do Jeziora Spychowskiego. Jezioro Spychowskie ma 0,5 km2 powierzchni, osiąga 7,7 m głębokości. Średnia głębokość to 2,3 m. Brzegi jeziora są płaskie, a tereny znajdujące się dalej pagórkowate. Leżą na nich podmokłe łąki, kępy lasu i pola, zaś na wschodnim brzegu wieś Spychowo. Wypływu z jeziora Spychowskiego szukamy po lewej. Znajduje się blisko, ale musimy szerokim łukiem opłynąć szuwary. Po wpłynięciu na strugę przepływamy przez wieś Spychowo.
Udostępnij:

Turniej o puchar Neptuna „Krutynia 2018” [K-7 & finał]

Przed nami widowiskowa konkurencja. Szybkość, sprawność, ale też spryt i umiejętność wzajemnej współpracy będą w niej decydujące. Ostateczna rozgrywka wyłoni tych, którzy dostąpią zaszczytu otrzymania z rąk czcigodnego Neptuna najwyższego trofeum. Zanim rozpocznie się ta konkurencja sędziowie udzielają instruktażu i demonstracji przygotowanego toru przeszkód na plaży (aby nie było żadnych niedomówień). Choć cały tor wytyczają kolorowe taśmy, każda osada powinna dokładnie zapoznać się z jego przebiegiem i znajdującymi się na nim przeszkodami.
Udostępnij:

Turniej o puchar Neptuna „Krutynia 2018” [K-6]

Czy ktoś jest w stanie zagrozić Wikingom, którzy od samego początku turnieju liderują w rankingu wyników. Prowadzą, choć niewielką przewagą punktową. Jednakże czujnym i skoncentrowanym trzeba być do końca, bo jedno potknięcie i wszystko może być zaprzepaszczone. Sayur depcze nieustannie po piętach Wikingom, a tuż, tuż za nimi są Pogromcy Fal, Małe Pieninki, Awaria i inni, którzy utrzymują kontakt z czołówką i realnie mogą zagrozić prowadzącym. Doskonałość to nie tylko siła i sprawność fizyczna. W kajakarstwie, jak w wielu innych dziedzinach życia, ważną umiejętnością jest sztuka logicznego myślenia. Na wodzie nie wystarczy być osiłkiem, ale też trzeba umieć rozwiązywać pojawiające się problemy poprzez właściwe strategie działań. Tego typu umiejętności zostaną sprawdzone podczas tej konkurencji. 
Udostępnij:

Turniej o puchar Neptuna „Krutynia 2018” [K-5]

Nie można jeszcze wyłonić faworytów, choć w kuluarowych typowaniach najczęściej mówi się o Wikingach. Po ostatniej rozgrywce niespodziewanie rywale zmniejszyli do nich dystans punktowy. Pogoda trochę pokrzyżowały plany. Rozgrywanie konkurencji rozpoczynaliśmy wczoraj wieczorem, ale deszcz, a potem zmrok zmusiły do przełożenia jej na poranek dnia następnego.
Udostępnij:

Szlak wodny Krutyni, etap 3: Bieńki - Spychowo

dystans: 21,0 km
czas: 6,5 godz.
Wodujemy kajaki do jeziora Białego przy nabrzeżu stanicy wodnej PTTK Bieńki. Jezioro Białe posiada rozwinięta linię brzegową z zatokami i półwyspami. Wczoraj przepływaliśmy w pobliżu czterech znajdujących się na tym jeziorze. W jego północnej części jest jeszcze wyspa. Trzymamy się blisko prawego brzegu jeziora Białego, wyszukując strugi Dąbrówka, której wypływ znajduje się około 1 kilometr od stanicy.
Udostępnij:

Życie jest zbyt krótkie, aby je przegapić.

Liczba wyświetleń

Popularne posty (ostatnie 30 dni)

Etykiety

Archiwum bloga

Z nimi w górach bezpieczniej

Zapamiętaj !
NUMER RATUNKOWY
W GÓRACH
601 100 300

Mapę miej zawsze ze sobą

Stali bywalcy

Odbiorcy


Wyrusz z nami na

Główny Szlak Beskidu Wyspowego


ETAP DATA, ODCINEK
1
19.11.2016
[RELACJA]
Szczawa - Jasień - Ostra - Ogorzała - Mszana Dolna
2
7.01.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Potaczkowa - Rabka-Zdrój
3
18.02.2017
[RELACJA]
Rabka-Zdrój - Luboń Wielki - Przełęcz Glisne
4
18.03.2017
[RELACJA]
Przełęcz Glisne - Szczebel - Kasinka Mała
5
27.05.2017
[RELACJA]
Kasinka Mała - Lubogoszcz - Mszana Dolna
6
4.11.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Ćwilin - Jurków
7
9.12.2017
[RELACJA]
Jurków - Mogielica - Przełęcz Rydza-Śmigłego
8
20.01.2018
[RELACJA]
Przełęcz Rydza-Śmigłego - Łopień - Dobra
9
10.02.2018
[RELACJA]
Dobra - Śnieżnica - Kasina Wielka - Skrzydlna
10
17.03.2018
[RELACJA]
Skrzydlna - Ciecień - Szczyrzyc
11
10.11.2018
[RELACJA]
Szczyrzyc - Kostrza - Tymbark
12
24.03.2019
[RELACJA]
Tymbark - Kamionna - Żegocina
13
14.07.2019
[RELACJA]
Żegocina - Łopusze - Laskowa
14
22.09.2019
[RELACJA]
Laskowa - Sałasz - Męcina
15
17.11.2019
[RELACJA]
Męcina - Jaworz - Limanowa
16
26.09.2020
[RELACJA]
Limanowa - Łyżka - Pępówka - Łukowica
17
5.12.2020
[RELACJA]
Łukowica - Ostra - Ostra Skrzyż.
18
6.03.2021
[RELACJA]
Ostra Skrzyż. - Modyń - Szczawa

Smaki Karpat

Wołoskimi śladami

Główny Szlak Beskidzki

21-23.10.2016 - wyprawa 1
Zaczynamy gdzie Biesy i Czady,
czyli w legendarnych Bieszczadach

BAZA: Ustrzyki Górne ODCINEK: Wołosate - Brzegi Górne
Relacje:
13-15.01.2017 - Bieszczadzki suplement do GSB
Biała Triada z Biesami i Czadami
BAZA: Ustrzyki Górne
Relacje:
29.04.-2.05.2017 - wyprawa 2
Wielka Majówka w Bieszczadach
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Brzegi Górne - Komańcza
Relacje:
16-18.06.2017 - wyprawa 3
Najdziksze ostępy Beskidu Niskiego
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Komańcza - Iwonicz-Zdrój
Relacje:
20-22.10.2017 - wyprawa 4
Złota jesień w Beskidzie Niskim
BAZA: Iwonicz ODCINEK: Iwonicz-Zdrój - Kąty
Relacje:
1-5.05.2018 - wyprawa 5
Magurskie opowieści
i pieśń o Łemkowyni

BAZA: Zdynia ODCINEK: Kąty - Mochnaczka Niżna
Relacje:
20-22.07.2018 - wyprawa 6
Ziemia Sądecka
BAZA: Krynica-Zdrój ODCINEK: Mochnaczka Niżna - Krościenko nad Dunajcem
Relacje:
7-9.09.2018 - wyprawa 7
Naprzeciw Tatr
BAZA: Studzionki, Turbacz ODCINEK: Krościenko nad Dunajcem - Rabka-Zdrój
Relacje:
18-20.01.2019 - wyprawa 8
Zimowe drogi do Babiogórskiego Królestwa
BAZA: Jordanów ODCINEK: Rabka-Zdrój - Krowiarki
Relacje:
17-19.05.2019 - wyprawa 9
Wyprawa po wschody i zachody słońca
przez najwyższe partie Beskidów

BAZA: Markowe Szczawiny, Hala Miziowa ODCINEK: Krowiarki - Węgierska Górka
Relacje:
22-24.11.2019 - wyprawa 10
Na śląskiej ziemi kończy się nasza przygoda
BAZA: Równica ODCINEK: Węgierska Górka - Ustroń
Relacje:

GŁÓWNY SZLAK WSCHODNIOBESKIDZKI

termin 1. wyprawy: 6-15 wrzesień 2019
odcinek: Bieszczady Wschodnie czyli...
od Przełęczy Użockiej do Przełęczy Wyszkowskiej


termin 2. wyprawy: wrzesień 2023
odcinek: Gorgany czyli...
od Przełęczy Wyszkowskiej do Przełęczy Tatarskiej


termin 3. wyprawy: wrzesień 2024
odcinek: Czarnohora czyli...
od Przełęczy Tatarskiej do Gór Czywczyńskich

Koszulka Beskidzka

Niepowtarzalna, z nadrukowanym Twoim imieniem na sercu - koszulka „Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki”.
Wykonana z poliestrowej tkaniny o wysokim stopniu oddychalności. Nie chłonie wody, ale odprowadza ją na zewnątrz dając wysokie odczucie suchości. Nawet gdy pocisz się ubranie nie klei się do ciała. Wilgoć łatwo odparowuje z niej zachowując jednocześnie komfort cieplny.

Fascynujący świat krasu

25-27 lipca 2014 roku
Trzy dni w Raju... Słowackim Raju
Góry piękne są!
...można je przemierzać w wielkiej ciszy i samotności,
ale jakże piękniejsze stają się, gdy robimy to w tak wspaniałym towarzystwie – dziękujemy Wam
za trzy niezwykłe dni w Słowackim Raju,
pełne serdeczności, ciekawych pogawędek na szlaku
i za tyleż uśmiechu.
24-26 lipca 2015 roku
Powrót do Słowackiego Raju
Powróciliśmy tam, gdzie byliśmy roku zeszłego,
gdzie natura stworzyła coś niebywałego;
gdzie płaskowyże pocięły rokliny,
gdzie Spisza i Gemeru łączą się krainy;
by znów wędrować wąwozami dzikich potoków,
by poczuć na twarzy roszące krople wodospadów!
To czego jeszcze nie widzieliśmy – zobaczyliśmy,
gdy znów w otchłań Słowackiego Raju wkroczyliśmy!


19-21 sierpnia 2016 roku
Słowacki Raj 3
Tam gdzie dotąd nie byliśmy!
Przed nami kolejne trzy dni w raju… Słowackim Raju
W nieznane nam dotąd kaniony ruszymy do boju
Od wschodu i zachodu podążymy do źródeł potoków
rzeźbiących w wapieniach fantazję od wieków.
Na koniec pożegnalny wąwóz zostanie na południu,
Ostatnia droga do przebycia w ostatnim dniu.

           I na całe to krasowe eldorado
spojrzymy ze szczytu Havraniej Skały,
           A może też wtedy zobaczymy
to czego dotąd nasze oczy widziały:
           inne słowackie krasy,
próbujące klasą dorównać pięknu tejże krainy?
           Niech one na razie cierpliwie
czekają na nasze odwiedziny.

7-9 lipca 2017 roku
Słowacki Raj 4
bo przecież trzy razy to za mało!
Ostatniego lata miała to być wyprawa ostatnia,
lecz Raj to kraina pociągająca i w atrakcje dostatnia;
Piękna i unikatowa, w krasowe formy bogata,
a na dodatek zeszłego roku pojawiła się w niej ferrata -
przez dziki Kysel co po czterdziestu latach został otwarty
i nigdy dotąd przez nas jeszcze nie przebyty.
Wspomnień czar ożywi też bez większego trudu
fascynujący i zawsze urzekający kanion Hornadu.
Zaglądnąć też warto do miasta mistrza Pawła, uroczej Lewoczy,
gdzie w starej świątyni świętego Jakuba każdy zobaczy
najwyższy na świecie ołtarz, wyjątkowy, misternie rzeźbiony,
bo majster Paweł jak Wit Stwosz był bardzo uzdolniony.
Na koniec zaś tej wyprawy - wejdziemy na górę Velka Knola
Drogą niedługą, lecz widokową, co z góry zobaczyć Raj pozwala.
Słowacki Raj od ponad stu lat urodą zniewala człowieka
od czasu odkrycia jej przez taternika Martina Rótha urzeka.
Grupa od tygodni w komplecie jest już zwarta i gotowa,
Kaniony, dzikie potoki czekają - kolejna rajska wyprawa.


Cudowna wyprawa z cudownymi ludźmi!
Dziękujemy cudownym ludziom,
z którymi pokonywaliśmy dzikie i ekscytujące szlaki
Słowackiego Raju.
Byliście wspaniałymi kompanami.

Miało być naprawdę po raz ostatni...
Lecz mówicie: jakże to w czas letni
nie jechać znów do Słowackiego Raju -
pozwolić na zlekceważenie obyczaju.
Nawet gdy niemal wszystko już zwiedzone
te dzikie kaniony wciąż są dla nas atrakcyjne.
Powiadacie też, że trzy dni w raju to za krótko!
skoro tak, to czy na cztery nie będzie zbyt malutko?
No cóż, podoba nam się ten kras,
a więc znów do niego ruszać czas.
A co wrzucimy do programu wyjazdu kolejnego?
Może z każdego roku coś jednego?
Niech piąty epizod w swej rozciągłości
stanie się powrotem do przeszłości,
ruszajmy na stare ścieżki, niech emocje na nowo ożyją
gdy znów pojawimy się w Raju z kolejną misją!

15-18 sierpnia 2018 roku
Słowacki Raj 5
Retrospekcja
Suchá Belá - Veľký Sokol -
- Sokolia dolina - Kyseľ (via ferrata)

Koszulka wodniacka

Tatrzańska rodzinka

Wspomnienie


519 km i 18 dni nieustannej wędrówki
przez najwyższe i najpiękniejsze partie polskich Beskidów
– od kropki do kropki –
najdłuższym górskim szlakiem turystycznym w Polsce


Dorota i Marek Szala
Główny Szlak Beskidzki
- od kropki do kropki -

WYRÓŻNIENIE
prezentacji tego pasjonującego przedsięwzięcia na



za dostrzeżenie piękna wokół nas.

Dziękujemy i cieszymy się bardzo,
że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim
nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu,
ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na
Navigator Festival 2013.

Napisz do nas