za nami
|
|
pozostało
|
460,2 km
|
58,8 km
|
Skoro świt wstaliśmy urzeczeni wspaniałym porankiem. Jak miło znów ruszyć na dawno nie widziane ścieżki. Jak wyglądają obecnie? Czy coś się na nich zmieniło? Mamy ich obraz w pamięci całkiem świeży mimo upływu kilku lat. Główny Szlak Beskidzki silnie odciska się w umyśle. Myśli często wracają do dni spędzonych na tym szlaku, a dzisiaj do szesnastego dnia naszej wędrówki. Padał wtedy deszcz, było chłodno i wietrznie. Nie chciało się wychodzić ze schroniska. Na szlaku spotkać można było tylko najtwardszych turystów. Dzisiaj aura przypomina nasze pierwsze wędrówki w rejon Pilska. Malownicze pejzaże Hali Miziowej stanowią piękne motywy dla fotografii, jak też śliczną scenografię dla zdjęć postaci i grupy. Właśnie od takch fotografii zaczynamy, zanim znów wyruszymy na czerwony szlak.
POGODA:
TRASA:
Schronisko PTTK na Hali Miziowej (1274 m n.p.m.)
Palenica (1343 m n.p.m.)
Trzy Kopce (1216 m n.p.m.)
Schronisko PTTK na Hali Rysianka (1290 m n.p.m.)
Przełęcz Pawlusia (1176 m n.p.m.)
Stacja Turystyczna „Słowianka” (856 m n.p.m.)
Abrahamów (857 m n.p.m.)
Żabnica (489 m n.p.m.)
Węgierska Górka (413 m n.p.m.)
OPIS:
O godzinie 8.10 wyruszamy. Opuszczamy Halę Miziową. Spoglądamy jeszcze raz na zachodni pejzaż gór. Babia Góra jeszcze się nam raz pokaże z Rysianki, lecz później, gdy będziemy już dalej wtopi się w beskidzki krajobraz i nie będzie już tak dobrze widoczna. Limit tegorocznych odwiedzin Babiej Góry jeszcze chyba się nam nie wyczerpał, mimo, że wczorajsza wizyta była już trzecią z kolei w tym roku. Pewnie najdzie nas jeszcze w tym roku jakaś spontaniczność i wsiądziemy w busa, który zawiezie nas przed oblicze tej góry... Babiej Góry.
|
Gotowi do drogi po górską przygodę. |
|
Hala Miziowa i nasz szlak. |
|
Beskid Mały na horyzoncie. |
|
Schronisko PTTK na Hali Miziowej. W tle Babia Góra. |
Szlak wprowadza nas między młode świerki, ale już na samym początku musimy poszukać obejść powalonych drzew. Jeszcze nie jedno takie obejście czeka nas zapewne. Wiele drzew pozbawionych jest wierzchołków, które uległy i złamały się pod ciężarem zlodowaciałego śniegu podczas ostatniej zimy. W styczniu wyjątkowo obficie obsypała śniegiem nasze góry. Na szlaku mamy jeszcze resztki śnieżnych płatów, choć to już ciepły maj.
Przechodzimy przez Halę Cebulową, której nazwa pochodzi od rosnącego na niej czosnku syberyjskiego. Występuje na niej też kilka rzadszych w Polsce gatunków roślin jak niebielistka trwała, czy pełnik alpejski. Hala Cebulowa nie jest już tak duża jak dawniej w czasach rozkwitu beskidzkiego pasterstwa. Prowadzony wypas kulturowy powstrzymuje halę przed dalszym zarastaniem. Wypas kulturowy prowadzony jest również na następnej Hali Cudzichowej zaczynającej się od Przełęczy Cudzichowej (1255 m n.p.m.) a sięgającej wyższych położeń Palenicy. Kiedyś Hala Cudzichowa też była o wiele większa, ale dzisiaj i tak stanowi dość rozległą połać bezleśnej przestrzeni o wyjątkowych walorach krajobrazowych. Rosną na niej jeszcze ostatki krokusów - wiosennych zwiastunów, których widok zawsze pobudza emocje i raduje oko.
|
Hala Cebulowa. |
|
Szlak przez Tanecznik. |
|
Zejście z Munczolika. |
|
Stoki Palenicy. |
|
Palenica i Hala Cudzichowa. |
|
Hala Cudzichowa. |
|
Krokusy na Hali Cudzichowej. |
Na wierzchołek Palenicy (1343 m n.p.m.) wchodzimy o godzinie 9.15. Chwilkę odpoczywamy na nim przy drewnianej ławeczce. Dwa łyki chłodnego napoju orzeźwiają i pokrzepiają. Ruszamy dalej. Schodzimy z Palenicy przecinką graniczną, częściowo po starym śniegu. Na Trzech Kopcach (1216 m n.p.m.) opuszczamy o godzinie 9.55 polsko-słowacką granicę. Szlak prowadzi dalej podmokłą drogą. Przejście po niej ułatwiają deski i belki ułożone na najbardziej błotnistych miejscach. Omijamy kolejne powalone drzewa. Na skraju Hali Rysianka znów napotykamy śliczne, nieprzekwitnięte jeszcze krokusy. Potem niedługim podejściem przez halę dochodzimy do Schroniska PTTK na Hali Rysianka.
|
Zejście z Palenicy na Trzy Kopce. |
|
Droga graniczna na Trzy Kopce. |
|
Trzy Kopce (1216 m n.p.m.). |
|
Droga od Trzech Kopców. |
|
Wchodzimy na Halę Rysianka. |
|
|
Krokusy na Hali Rysianka. |
Hala Rysianka rozlegle pokrywa wschodnie i południowo-wschodnie stoki Rysianki (1322 m n.p.m.). Zarówno nazwa hali, jak też szczytu pochodzi od rysia. Aura sprawia, że pobyt na Rysiance jest swoistą sielanką. Robimy sobie tutaj dłuższą, godzinną przerwę. Hala Rysianka, podobnie jak te, które wcześniej mijaliśmy nie jest halą w sensie halnego piętra roślinności, czyli obszarem występowania łąk wysokogórskich. Są to hale, których określenie hala wzięły od dawnego funkcjonowania na nich gospodarki pasterskiej. Hala Rysianka słynie z rozległej panoramy. Widzimy z niej najwyższe partie Beskidów z Babią Górą i Pilskiem, którego wierzchołek co prawda leży w całości po stronie słowackiej, to jednak niewiele niżej od niego znajduje się miejsce, do którego sięga polskie terytorium, a jest to tzw. Góra Pięciu Kopców (1534 m n.p.m.). Na prawo od Pilska widoczne są Tatry, a na południu Mała Fatra.
|
Panorama na południe, gdzie wypatrzeć można Tatry i Małą Fatrę. |
|
W centrum Babia Góra. Z prawej Pilsko. |
|
Masyw Pilska za wzniesieniami Trzech Kopców i Palenicy.
Masyw Pilska składa się z dwóch wierzchołków: Pilska i Mechy. |
|
Tatry. |
|
Schronisko PTTK na Hali Rysianka. |
Temperatury działają dzisiaj rozleniwiająco. Najchętniej rozłożylibyśmy koc i ucięli sobie drzemkę na łonie natury, albo po prostu zostali tutaj na noc. Innym razem na pewno tak zrobimy. Rozległy Beskid Żywiecki zachęca do tego i do wędrówek od schroniska do schroniska, bo posiada bogatą infrastrukturę schroniskową. O godzinie 11.30 zaczynamy schodzić z Rysianki. Szlak kieruje nas teraz na północ, gdzie wznosi się potężny masyw Romanki (1366 m n.p.m.). Jej główny wierzchołek poprzedza niższe wypiętrzenie o nazwie Martoszka lub Zamkowski Wierch (1187 m n.p.m.). Przed nim mamy Przełęcz Pawlusią (1176 m n.p.m.) pokrytą rozległą Halą Pawlusią. Beskid Żywiecki słynie ze wspaniałych hal i polan. Jest ich tutaj wiele.
|
Droga z Rysianki na Przełecz Pawlusią. |
|
Dolina Sopotni. |
|
Widoczny Beskid Śląski i Beskid Śląsko-Morawski z Przełęczy Pawlusiej. |
Nieco za siodłem Przełęczy Pawlusiej znajduje się węzeł szlaków. Główny Szlak Beskidzki nie prowadzi na wierzchołek Romanki, ale odchodzi na węzle na północne stoki masywu. W ten oto sposób rozpoczynamy zejście z wyższych partii Beskidu Żywieckiego i schodzimy na wysokości znajdujące się poniżej 1000 m n.p.m. Zejście stokami Romanki dłuży się nam jak zwykle, a to pewnie też przez ładne widoki. Jednakże zbocze góry zmieniło się od ostatniej naszej wizyty. Przybyło miejsc przetrzebionych z lasu. W rozległej panoramie pokazuje nam się zapowiedz następnej wyprawy – Beskid Śląski. Już tęsknimy za kolejna wyprawą. Zbliżamy się ku końcowi, choć jeszcze do przejścia pozostał nam wcale niekrótki dystans.
Na pewnych odcinkach na naszą kamienistą dróżkę rozlewają się wody spływającego potoku. Brodzimy po kamieniach. Potem przecinamy polanę. W jej krajobrazie króluje niepodzielnie Beskid Śląski z Baranią Górą i Skrzycznem. Przed nimi spostrzegamy niski grzbiet Abrahamowa, który będziemy niebawem przemierzać. Tymczasem wchodzimy na chwilę w cień lasu, po czym o godzinie 12.30 przechodzimy na odsłonięte skały fliszu karpackiego. To ten słynny odcinek GSB z łańcuchem. Coś się jednak tutaj stało. Łańcuch nie wisi jak dawniej. Jest uszkodzony i zaczepiony tylko na jednym mocowaniu. Zdaje się, że część skał zerwała się i osunęła niżej. Na dole leży wiele oberwanych głazów. Na szczęście nie jest mokro i przejście tego odcinka nie sprawia większych problemów. Odsłonięcia fliszu karpackiego na stokach Romanki możemy podziwiać jeszcze nieco niżej.
|
Rozstaj na Przełęczy Pawlusiej. |
|
|
Widokowe zejście po stokach Romanki. |
|
Przez dróżkę szlaku przelewa się potok. |
|
Polanka. |
|
Widok na Abrachamów. |
|
|
Odcinek z łańcuchem. |
|
Przecięcie potoku. |
|
Droga wchodzi w obszar zagajników. |
Wkrótce droga szlakowa wchodzi w obszar młodników. Co pewien czas przez kamienistą drogę przelewają się kolejne potoczki. O godzinie 13.00 wchodzimy na drogę prostopadle biegnącą względem naszego dotychczasowego szlaku. Skręcamy na niej w prawo. Idziemy chwilkę pod górkę na grzbiet pokryty łąkami, a po jego osiągnięciu skręcamy w lewo. Przed sobą widzimy skraj lasu, przed którym stoi opuszczone gospodarstwo. Mijamy go i paru następnych chwilach docieramy do stacji turystycznej „Słowianka”. Zatrzymujemy się w niej na herbatę. W sama porę, rzec by można, bo nagle niebo pokryło się chmurami i zaczęło padać. W „Słowiance” czekamy końca deszczu. Zagrzmiało. Gdy myślimy, że koniec deszczu nie nadejdzie tak szybko – przestaje padać. O godzinie 14.00 opuszczamy przytulną stację turystyczną. Szybko przejaśnia się i nad głowy wraca nam błękit nieba oraz słońce.
|
Pośród młodych drzew. |
|
Mlecz polny (Sonchus arvensis L.). |
|
Zejscie do drogi. |
|
Opuszczone domostwo. |
|
Stacja turystyczna „Słowianka”. |
|
Droga na Abrachamów. |
Droga zrobiła się jednak w wielu miejscach grząska i błotnista. Od osady Abrahamów jest lepsza. Po lewej rozciąga się nam grzbiet z Romanką, Rysianką i Lipowską, któy przechodzi powoli do sfery wspomnień. Droga jest bardzo wyrównana. Nie ma na niej znaczących podejść i zejść. W najwyższym punkcie Abrahamów osiąga wysokość 857 m n.p.m. Za niedługo z grzbietu mamy ładne widoki na szeroką nieckę Kotliny Żywieckiej. Otaczają ją górskie grzbiety Beskidu Małego, Beskidu Śląskiego i Beskidu Żywieckiego. Wkrótce co raz wyraźniej obniżamy swoją wysokość. Schodzimy ku dolinie Soły. Około 15.30 pojawia się nam pierwszy widok Węgierskiej Górki. Za Węgierską Górką, po drugiej stronie doliny wznoszą się potężne masywy Beskidu Śląskiego. Wśród nich jest frapujące Glinne, czyli pierwszy wierzchołek, z którym musimy się zmierzyć następnym razem. Na lewo od niego mamy kolejne znajome wzniesienie ogołocone z lasu - to Barania Góra, pod którą rodzą się potoki dające życie królowej polskich rzek.
|
Stacja turystyczna „Abrachamów”. |
|
Widok na Romankę. |
|
Koń. |
|
Droga przez Abrachamów prowadzi dość płasko. |
|
Abrachamów - przed główną kulminacją grzbietu. |
|
Kotlina Żywiecka ogarnieta granatem. |
|
Młodniki i zarośla. |
|
Droga wyraźnie obniża się ku dolinie Soły. |
W cudownej aurze żal myśleć o końcu wędrówki, nawet, gdy stopy są już obolałe i gdy iść im jest ciężej. Ta wędrówka daje pokusę na kolejną w stylu od schroniska do schroniska. Taki styl daje smak prawdziwej wędrówki, podczas której człowiek doznaje wolności oraz poznaje swoje możliwości i wartości.
Dróżka z grzbietu sprowadza nas wpierw do miejscowości Żabnica. Jest to dość niefortunne rozwiązanie przebiegu szlaku, gdyż od Żabnicy czeka nas jeszcze blisko 2 kilometry marszu ruchliwą szosą, bez poboczy dla pieszych. Względy bezpieczeństwa raczej powinny skłonić do innego rozwiązania.
|
|
|
Widoczne zabudowania Węgierskiej Górki. |
|
|
Droga skręca do Żabnicy. |
Wchodzimy do Węgierskiej Górki. W pobliżu szosy stoją zachowane forty obronne. Po prawej drogowskaz wskazuje drogę na Bukowinę, gdzie stoją forty „Wąwóz” i „Wyrwidąb”. Trochę dalej po lewej mamy główny fort dowództwa „Wędrowiec”. Forty obronne w Węgierskiej Górce zostały wybudowane w 1939 roku. Łącznie miało być wzniesionych tutaj 16 fortów. Zdążono wybudować 5, ale gotowych do prowadzenia walk obronnych były 4 z nich w momencie wybuchu II wojny światowej. Forty te miały powstrzymać inwazję niemiecką spodziewaną w dolinie Soły. Ataki przeważających sił niemieckich udało się odpierać przez 3 dni, a dzięki nim opóźnione zostało rozbicie Armii „Kraków”. Fortyfikacje zostały zdobyte po ciężkich walkach, w których Niemcy stracili około 200 żołnierzy. Bohaterska obrona doliny Soły w kampanii wrześniowej 1939 przyczyniła się to tego, iż Węgierska Górka została odznaczona Krzyżem Grunwaldu III klasy, ale także nadano jej miano „Westerplatte Południa”.
|
Fort „Wędrowiec”. |
|
Stacja kolejowa „Węgierska Górka”. |
O godzinie 16.30 przecinamy tory przy stacji kolejowej „Węgierska Górka”. Chwilkę potem przy znanej tutejszej pizzerni kończymy wędrówkę. Za rzeką Sołą wznosi się Beskid Śląski, ostatnie pasmo do przejścia. Za wzniesieniami tego pasma znajduje się końcowa kropka dla naszej wędrówki Głównym Szlakiem Beskidzkim. Zaczęliśmy ją niecałe 3 lata temu, w październiku 2016 roku. Silna motywacja, samozaparcie, umiejętność radzenia sobie z trudnymi momentami na szlaku i wiele innych czynników sprawiły, że dotarliśmy tutaj. Jesteśmy tak blisko kresu naszej wędrówki Głównym Szlakiem Beskidzkim. Co silniejsze: radość, czy smutek? Trudno powiedzieć. Sami podjęliśmy po raz trzeci to przedsięwzięcie, ale tym razem z zespołem wspaniałych ludzi. Z pewnością będzie żal kończyć tą przygodę.
Cudnie było.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia dla organizatorów i wszystkich ze szlaku https://www.youtube.com/watch?v=z8C-lypKZ30