Góry to świat wyjątkowy, wypełniony autentyzmem, ekspresją, pięknem zmuszającym do mistycznych uniesień i refleksji. Wędrówka przez góry to przeżywanie fascynującego piękna krajobrazu i bogactwa przyrody. Trudno powiedzieć dlaczego to robimy, tak samo jak trudno jest określić cel naszej wędrówki – „Tam idziemy, gdzie nas nie ma, gdzie się z niebem łączy ziemia. Tam gdzie horyzontu kres. Tam nasz cel wędrówki jest.” – tak moglibyśmy powiedzieć o sobie słowami turystycznej piosenki. Wędrówka, góry, obcowanie z przyrodą już dawno temu stały się stylem życia, pozwalającym cieszyć się jego pełnią, mimo wszelakich niewygód, jakie pojawiają się podczas takiej wędrówki, czy też pomimo konieczności dostosowania się i radzenia sobie w specyficznych warunkach górskich. Pociąga nas unikatowość gór, wywodząca się z nieprawdopodobnego mariażu piękna i surowości. W górach oddajemy się samotności, odkrywającej emocjonalną głębię człowieka. Człowiek jednak z natury nie jest samotnikiem i w tej samotności pojawia się również pragnienie spotkania z kimś, z kim możemy dzielić się przeżyciami, wynikającymi zarówno z piękna, ale też z trudu wędrówki. W każdej wędrówce trzeba znaleźć chwilę na przystanek i odpoczynek - na szlaku, w schronisku, czy przy ognisku. Ludzi gór łączy nie tylko zamiłowanie i pasja, ale też swoista kultura bycia i obcowania z naturą, a także nieprzeciętna życzliwość i przyjaźń przerastająca ich poglądowe różnice, religie, granice pokoleniowe i wszelkie inne, jakie można by jeszcze długo wymieniać. Wyrazem tego jest właśnie spotkanie, wszelkiego rodzaju, na którym łączymy się w konwersacji, czy wsłuchujemy w opowieści, albo oglądamy fotografie, deklamujemy wiersze lub śpiewamy wspólnie piosenki - będące wyrazem zachwytu urokami przyrody i krajobrazu, czy uzewnętrzniającymi radość z bycia razem w braterskim kręgu wokół ogniska.
Wędrówka Główny Szlakiem Beskidzkim wyzwala różne pomysły. Krąg ogniskowy towarzyszy nam już od dawna i chyba można powiedzieć, że stał się już tradycją naszych tras, bo ogień płonie na większości z nich. Pieśni braterskiego kręgu cierpliwie czekały na swoją premierę, co najmniej od kilkunastu miesięcy. Dokładnie już nie wiemy kiedy taki pomysł wpadł nam do głowy. Minęło trochę czasu, aż zjawił się koło nas człowiek ciepły, serdeczny, pogodny, niczym przybysz z krainy łagodności, postać która przemawiała bez słów swoją osobowością słowami piosenki Wojtka Bellona:
Wybrał osiem utworów z repertuaru znanych wykonawców nurtu poezji śpiewanej, które dały początek „Pieśniom wędrownego bractwa”. Potem pozostało już tylko czekać, czekać, czekać, aż w końcu nadszedł ten wieczór, 30 kwietnia 2017 roku, kiedy wybiła godzina 18.00...
Na początek poszły „Bieszczadzkie Anioły” zespołu Stare Dobre Małżeństwo, z tekstem autorstwa Adama Ziemianina. W pieśni tej przedstawił anioły występujące w Bieszczadach, jako istoty niebywale ciche, noszące skrzydła w plecakach, zielone, które można odnaleźć w trawach, samotne, drzemiące w kapliczkach. Cieszą się życiem i są pełne pogody ducha, często wskazują turystom drogę i budzą w nich fascynację górami. „Bieszczadzkie Anioły” to utwór przepiękny i szeroko znany - dziękujemy Grzegorzowi za dedykowanie go nam.
Następna pieśń, również z repertuaru Starego Dobrego Małżeństwa, ale wykonywana też przez Magdę Umer mówi o przezwyciężaniu cierpienia. Słowa do niej napisał Edward Stachura, a mówią one, że „Czas płynie i zabija rany”. Po złych dniach przychodzą dobre, tylko trzeba być cierpliwym i zaczekać aż przetoczą się czarne chmury.
Grzegorz nie rozstaje się z grupą Starego Dobrego Małżeństwa i tekstami Edwarda Stachury. Pieśnią „Gdziekolwiek” opowiada o miłości, chce ją przywołać dla człowieka pogrążonego w smutku. Smutek ten jest jak maligna, czyli gorączka osłabiająca do nieprzytomności. Smutek ten czyni, że czuje się jak na pustyni, gdzie jest zupełnie sam. Przyczyną tego jest tęsknota za miłością, którą ma w sercu, tylko nie ma tego kogoś do kogo jest ona kierowana. Być może coś stoi na przeszkodzie ku temu, a może jest to miłość utracona - tego nie wiemy.
Kolejna utwór Starego Dobrego Małżeństwa - „Piosenka dla juniora i jego gitary” z tekstem Edwarda Stachury dedykowanym bratankowi, Jerzemu Edwardowi Stachurze, którego nazywał „juniorem”. Pieśń ta mówi, że na wszystkie bolączki życia lekarstwem jest muzyka - gitara, która przywraca słońce nad losem.
Rozśpiewał się Grześ piosenkami Starego Dobrego Małżeństwa komponowanymi do wierszy Edwarda Stachury, ale tym razem wybrał coś bardziej krzykliwego: „To nic! To nic! To nic! Dopóki sił, będę szedł! Będę biegł! Nie dam się!”. Śpiewa o nas wszystkich, bo każdy dokądś zmierza, choć nikt nie wie dokładnie dokąd i nikt nie zna bliżej celu tej wędrówki. W pieśni zakodowany jest sens istnienia. Prowadzi przez niego wyboista droga, z którą trzeba się zmagać i nigdy nie poddawać się.
„Piosenką dla Wojtka Bellona” napisaną przez Krzysztofa Myszkowskiego ze słowami Aleksandry Kiełb, Grzegorz rozstaje się z repertuarem Starego Dobrego Małżeństwa i przechodzi do Wolnej Grupy Bukowina. „Piosenką dla Wojtka Bellona” wspomina człowieka, który kochał przyrodę, wędrówki i śpiewanie - Wojtka Bellona, polskiego pieśniarza, poetę, kompozytora, miłośnika poezji śpiewanej, który natchnienie odnajdywał w swoich wędrówkach.
Wolna Grupa Bukowina to zespół założony przez Wojtka Bellona w 1970 roku. Piosenka „Bez słów” (czyli „Chodzą ulicami ludzie”) z jego autorskim tekstem do muzyki Wacka Juszczyszyna mówi o szarości życia zamkniętego w murach miasta, gonitwie, w której brakuje zwyczajnego czasu na bycie sobą. Mówi o pędzie powodującym to, że przestajemy dostrzegać prawdziwą naturę człowieka, której świat leży zupełnie gdzie indziej – tam gdzie można poczuć przyrodę, gdzie mech odziewa kamień, granie wiatru sprzyja zadumie, a powietrze ma inny smak.
Na zakończenie recitalu Grzegorz snuje „Góralska opowieść”, znaną również pod tytułem „Kiedy góral umiera” zespołu Harlem. To nostalgiczna ballada o góralu przed swą ostatnią drogą. Jest to swego rodzaju testament, w którym pragnie zespolić się ze swoimi górami i ich przyrodą. Chce stać się ich częścią i na zawsze pozostać utulonym przez wierchy pod góralskim niebem.
Koncert Grzegorza Kowalskiego był wydarzeniem podczas Wielkiej Majówki w Bieszczadach. Wciąż gra w duszy jej uczestników. Pytają nas, czy ktoś to nagrywał, czy ktoś ma więcej zdjęć z występu. W tych klimatach trudno było myśleć o nagrywaniu i fotografowaniu.
Teraz już wszyscy uczestnicy Wielkiej Majówki w Bieszczadach wiedzą, że muzyczne spotkanie z Grzegorzem nie zakończyło się wraz z ostatnimi dźwiękami „Góralskiej opowieści”. Po autografach i poczęstunku z grilla, artysta zaprosił wszystkich do wspólnego śpiewania. W Rzepedzi nad Osławicą długo jeszcze rozbrzmiała jego gitara.
Dziękujemy Grzegorzowi za wspaniały wieczór z poezją śpiewaną, w imieniu swoim i całej grupy. Mamy nadzieję, że to było spotkanie jedno z wielu, jakie nas jeszcze czekają. Naszą wędrówkę przez góry i ich przyrodę wyznaczają nie tylko dystans i przewyższenia do pokonania, ale również ich piękno oraz otaczająca je autentyczna rzeczywistość kulturowa, którą delektujemy się za pomocą słów, obrazu, czy dźwięku.
„Pieśni wędrownego bractwa” to pomysł wspierający spotkania przy piosence wspólnie śpiewanej w przerwie podczas wędrówek, w górskim schronisku lub przy ognisku. To projekt, który w zamyśle ma stanowić bank pieśni, usystematyzowany samodzielnie przez każdego, kto tylko zechce dołączyć do „wędrownego bractwa”. Składa się on z kart z nadrukowanymi tekstami piosenek, przy których w kratkach można dopisać sobie akordy gitarowe, czy jakiekolwiek inne informacje. Każda taka karta jest swego rodzaju kartoteczną kartą, którą można wpiąć do segregatora. Można je na bieżąco porządkować w alfabetycznej kolejności, czy też grupować tematycznie. Przy bogatej różnorodności utworów można je również poukładać w zależności od potrzeb i upodobań, nastroju, czy głosu serca (np. biesiadna, góralska, blues, rock, szanty, itp.). Takich możliwości nie stwarza zeszyt z wpisywanymi ręcznie piosenkami, czy śpiewnik książkowy, ze względu na zwartą formę nośnika, która narzuca określoną systematykę zamieszczonych w nich utworów oraz nie pozwala na wyselekcjonowanie takich, które nas interesują np. w związku z repertuarem wykonywanym w danej grupie wędrownej.
Zbiór „Pieśni wędrownego bractwa” będziemy sukcesywnie poszerzać o kolejne tytuły. Liczymy w tym zakresie na propozycje od Was, współuczestników naszych górskich wypraw. W ten sposób może powstać uniwersalny, niepowtarzalny zbiór piosenek, które lubimy razem śpiewać - nie ważne dlaczego. Jedne będą nawiązywać tematyką do wspaniałych wspomnień, inne będą wytwarzać wokół nas wyjątkowy klimat, czy wprawiać nas w cudowny nastrój. Zapewne w zbiorze znajdą się też i takie piosenki, które po prostu „najlepiej nam wychodzą”, przy których dobrze się bawimy.
Niech moc będzie z wami,
niech niesie ona pieśni wędrownego bractwa
po górach i dolinach...

Wędrówka Główny Szlakiem Beskidzkim wyzwala różne pomysły. Krąg ogniskowy towarzyszy nam już od dawna i chyba można powiedzieć, że stał się już tradycją naszych tras, bo ogień płonie na większości z nich. Pieśni braterskiego kręgu cierpliwie czekały na swoją premierę, co najmniej od kilkunastu miesięcy. Dokładnie już nie wiemy kiedy taki pomysł wpadł nam do głowy. Minęło trochę czasu, aż zjawił się koło nas człowiek ciepły, serdeczny, pogodny, niczym przybysz z krainy łagodności, postać która przemawiała bez słów swoją osobowością słowami piosenki Wojtka Bellona:
Niech zakwita, niech oczyszcza, niech kształt nadaW muzycznej formie Grzegorza Kowalskiego usłyszeliśmy raz pierwszy na corocznym zlocie turystów górskich na Hali Krupowej. Utworem „Matko o twarzy czarnej” uświetniał wówczas uroczystą mszę celebrowaną przez księdza Macieja Ostrowskiego w Kaplicy Matki Bożej Opiekunki Turystów na Okraglicy. W swojej muzycznej interpretacji emanował spokojem i zadumą, ale jednocześnie promieniował jakąś nieznaną siłą, która skłaniała bezwolnie do wsłuchania się i przeżywania utworu. Pomyśleliśmy: to człowiek o wyjątkowej charyzmie. Gdy tylko postanowił z nami jechać w Bieszczady na Główny Szlak Beskidzki, wiedzieliśmy, że nie możemy zmarnować takiej okazji. Dał się namówić na malutki recital poezji śpiewanej.
Temu, co w nas tkwi gdzieś na dnie samym
Niech się wznosi, niech się wznosi
Aż zabłyśnie tęczą
Do krainy łagodności bramą.
Wybrał osiem utworów z repertuaru znanych wykonawców nurtu poezji śpiewanej, które dały początek „Pieśniom wędrownego bractwa”. Potem pozostało już tylko czekać, czekać, czekać, aż w końcu nadszedł ten wieczór, 30 kwietnia 2017 roku, kiedy wybiła godzina 18.00...
Na początek poszły „Bieszczadzkie Anioły” zespołu Stare Dobre Małżeństwo, z tekstem autorstwa Adama Ziemianina. W pieśni tej przedstawił anioły występujące w Bieszczadach, jako istoty niebywale ciche, noszące skrzydła w plecakach, zielone, które można odnaleźć w trawach, samotne, drzemiące w kapliczkach. Cieszą się życiem i są pełne pogody ducha, często wskazują turystom drogę i budzą w nich fascynację górami. „Bieszczadzkie Anioły” to utwór przepiękny i szeroko znany - dziękujemy Grzegorzowi za dedykowanie go nam.
Następna pieśń, również z repertuaru Starego Dobrego Małżeństwa, ale wykonywana też przez Magdę Umer mówi o przezwyciężaniu cierpienia. Słowa do niej napisał Edward Stachura, a mówią one, że „Czas płynie i zabija rany”. Po złych dniach przychodzą dobre, tylko trzeba być cierpliwym i zaczekać aż przetoczą się czarne chmury.
Grzegorz nie rozstaje się z grupą Starego Dobrego Małżeństwa i tekstami Edwarda Stachury. Pieśnią „Gdziekolwiek” opowiada o miłości, chce ją przywołać dla człowieka pogrążonego w smutku. Smutek ten jest jak maligna, czyli gorączka osłabiająca do nieprzytomności. Smutek ten czyni, że czuje się jak na pustyni, gdzie jest zupełnie sam. Przyczyną tego jest tęsknota za miłością, którą ma w sercu, tylko nie ma tego kogoś do kogo jest ona kierowana. Być może coś stoi na przeszkodzie ku temu, a może jest to miłość utracona - tego nie wiemy.
Kolejna utwór Starego Dobrego Małżeństwa - „Piosenka dla juniora i jego gitary” z tekstem Edwarda Stachury dedykowanym bratankowi, Jerzemu Edwardowi Stachurze, którego nazywał „juniorem”. Pieśń ta mówi, że na wszystkie bolączki życia lekarstwem jest muzyka - gitara, która przywraca słońce nad losem.
Rozśpiewał się Grześ piosenkami Starego Dobrego Małżeństwa komponowanymi do wierszy Edwarda Stachury, ale tym razem wybrał coś bardziej krzykliwego: „To nic! To nic! To nic! Dopóki sił, będę szedł! Będę biegł! Nie dam się!”. Śpiewa o nas wszystkich, bo każdy dokądś zmierza, choć nikt nie wie dokładnie dokąd i nikt nie zna bliżej celu tej wędrówki. W pieśni zakodowany jest sens istnienia. Prowadzi przez niego wyboista droga, z którą trzeba się zmagać i nigdy nie poddawać się.
„Piosenką dla Wojtka Bellona” napisaną przez Krzysztofa Myszkowskiego ze słowami Aleksandry Kiełb, Grzegorz rozstaje się z repertuarem Starego Dobrego Małżeństwa i przechodzi do Wolnej Grupy Bukowina. „Piosenką dla Wojtka Bellona” wspomina człowieka, który kochał przyrodę, wędrówki i śpiewanie - Wojtka Bellona, polskiego pieśniarza, poetę, kompozytora, miłośnika poezji śpiewanej, który natchnienie odnajdywał w swoich wędrówkach.
Wolna Grupa Bukowina to zespół założony przez Wojtka Bellona w 1970 roku. Piosenka „Bez słów” (czyli „Chodzą ulicami ludzie”) z jego autorskim tekstem do muzyki Wacka Juszczyszyna mówi o szarości życia zamkniętego w murach miasta, gonitwie, w której brakuje zwyczajnego czasu na bycie sobą. Mówi o pędzie powodującym to, że przestajemy dostrzegać prawdziwą naturę człowieka, której świat leży zupełnie gdzie indziej – tam gdzie można poczuć przyrodę, gdzie mech odziewa kamień, granie wiatru sprzyja zadumie, a powietrze ma inny smak.
Na zakończenie recitalu Grzegorz snuje „Góralska opowieść”, znaną również pod tytułem „Kiedy góral umiera” zespołu Harlem. To nostalgiczna ballada o góralu przed swą ostatnią drogą. Jest to swego rodzaju testament, w którym pragnie zespolić się ze swoimi górami i ich przyrodą. Chce stać się ich częścią i na zawsze pozostać utulonym przez wierchy pod góralskim niebem.
Koncert Grzegorza Kowalskiego był wydarzeniem podczas Wielkiej Majówki w Bieszczadach. Wciąż gra w duszy jej uczestników. Pytają nas, czy ktoś to nagrywał, czy ktoś ma więcej zdjęć z występu. W tych klimatach trudno było myśleć o nagrywaniu i fotografowaniu.
Teraz już wszyscy uczestnicy Wielkiej Majówki w Bieszczadach wiedzą, że muzyczne spotkanie z Grzegorzem nie zakończyło się wraz z ostatnimi dźwiękami „Góralskiej opowieści”. Po autografach i poczęstunku z grilla, artysta zaprosił wszystkich do wspólnego śpiewania. W Rzepedzi nad Osławicą długo jeszcze rozbrzmiała jego gitara.
Dziękujemy Grzegorzowi za wspaniały wieczór z poezją śpiewaną, w imieniu swoim i całej grupy. Mamy nadzieję, że to było spotkanie jedno z wielu, jakie nas jeszcze czekają. Naszą wędrówkę przez góry i ich przyrodę wyznaczają nie tylko dystans i przewyższenia do pokonania, ale również ich piękno oraz otaczająca je autentyczna rzeczywistość kulturowa, którą delektujemy się za pomocą słów, obrazu, czy dźwięku.
![]() |
fot. Marek Macejowski. |

„Pieśni wędrownego bractwa” to pomysł wspierający spotkania przy piosence wspólnie śpiewanej w przerwie podczas wędrówek, w górskim schronisku lub przy ognisku. To projekt, który w zamyśle ma stanowić bank pieśni, usystematyzowany samodzielnie przez każdego, kto tylko zechce dołączyć do „wędrownego bractwa”. Składa się on z kart z nadrukowanymi tekstami piosenek, przy których w kratkach można dopisać sobie akordy gitarowe, czy jakiekolwiek inne informacje. Każda taka karta jest swego rodzaju kartoteczną kartą, którą można wpiąć do segregatora. Można je na bieżąco porządkować w alfabetycznej kolejności, czy też grupować tematycznie. Przy bogatej różnorodności utworów można je również poukładać w zależności od potrzeb i upodobań, nastroju, czy głosu serca (np. biesiadna, góralska, blues, rock, szanty, itp.). Takich możliwości nie stwarza zeszyt z wpisywanymi ręcznie piosenkami, czy śpiewnik książkowy, ze względu na zwartą formę nośnika, która narzuca określoną systematykę zamieszczonych w nich utworów oraz nie pozwala na wyselekcjonowanie takich, które nas interesują np. w związku z repertuarem wykonywanym w danej grupie wędrownej.
Zbiór „Pieśni wędrownego bractwa” będziemy sukcesywnie poszerzać o kolejne tytuły. Liczymy w tym zakresie na propozycje od Was, współuczestników naszych górskich wypraw. W ten sposób może powstać uniwersalny, niepowtarzalny zbiór piosenek, które lubimy razem śpiewać - nie ważne dlaczego. Jedne będą nawiązywać tematyką do wspaniałych wspomnień, inne będą wytwarzać wokół nas wyjątkowy klimat, czy wprawiać nas w cudowny nastrój. Zapewne w zbiorze znajdą się też i takie piosenki, które po prostu „najlepiej nam wychodzą”, przy których dobrze się bawimy.
Niech moc będzie z wami,
niech niesie ona pieśni wędrownego bractwa
po górach i dolinach...
Dorota i Marek Szala

POWIĄZANA STRONA:
Pieśni wędrownego bractwa [KUFEREK]

LINKI DO INNYCH OPISÓW Z TEJŻE WYPRAWY:
Połonina Wetlińska [GSB-03]
Pasmo Graniczne [GSB-04]
Wysoki Dział [GSB-05]
Dolina Osławy i Osławicy [GSB-06]
To wielka przyjemność zagrać i zaśpiewać wspólnie z Wami...i dla takich ludzi jak Wy!!
OdpowiedzUsuńGrzegorz to przyjemność Cię słuchać i toczyć z Tobą rozmowy. Naprawdę wielka.
UsuńBieszczay to takie "Manowce,takie cudne manowce ..."
Trzymaj się i do zobaczenia w czerwcu. Zbyszek