Dziennik wypraw i przystań przed kolejną wędrówką.

MSP TW-10, etap 5: Zdynia - Magura Wątkowska

Strumieniu, leśny strumieniu,
odsłoń mi tajemnicę
swego początku!
(Cisza — dlaczego milczysz?
Jakże starannie ukryłeś tajemnicę twego początku.)

JP II, Tryptyk rzymski - Źródło

TRASA:
Zdynia-Ług (475 m n.p.m.) czerwony szlak Popowe Wierchy (684 m n.p.m.) czerwony szlak Krzywa (570 m n.p.m.) czerwony szlak Wołowiec (500 m n.p.m.) czerwony szlak Bacówka PTTK w Bartnem (620 m n.p.m.) czerwony szlak Przełęcz Majdan (625 m n.p.m.) czerwony szlak Magura Wątkowska (842 m n.p.m.)

OPIS:
piątek, 10 lipca 2020 r.

Słonecznie jest dzisiaj od samego rana. Zapowiada się gorący dzień. Rosa odparowała z naszego namiotu jeszcze zanim przebudziliśmy się. Można by go złożyć od razu, ale pozostawiamy go jeszcze na słońcu. Korzystamy z dogodnej aury, która pozwala nam wszystko przewietrzyć. Na ósmą mamy podane śniadanie u Zosi, która znów serwuje nam takie swojskie pyszności, że odechciewa się stąd iść. Potem przychodzi moment na pakowanie plecaków. I moglibyśmy wymaszerować, ale siadamy jeszcze na werandzie pogadać z gospodarzami o dziwnym czasie, w którym obecnie żyjemy. Tęsknota do zwyczajnego, niczym nieograniczonego rytmu życia jest ogromna. Po ostatnim łyku kawy wynurzamy się jednak z tego melancholijnego nastroju. Myśli, że kiedyś było inaczej odchodzą na dalszy plan, bo słońce wysoko już stojące powiada nam: ruszajcie już w drogę! Przed wami ta kraina, którą tak lubicie odwiedzać, w nieskończoność penetrować nawet te same zakamarki, przemierzać szlaki wielokroć przechodzone. Ostatnie dni ukazały już wiele obrazów charakterystycznych dla Beskidu Niskiego. Dzień dzisiejszy namaluje nam kolejne obrazy.

uzosi
U Zosi w Zdyni.

O dziesiątej żegnamy się z gospodarzami. Do zobaczenia, miejmy nadzieję jeszcze w tym roku. Jak zwykle była tu dla nas wspaniała przystań. Czas nam ruszać w drogę. Odpłynąć w bezkres spokoju. Zobaczyć znów prawdziwe ścieżki Beskidu Niskiego. Oddalamy się od ośrodka idąc poboczem szosy nr 977 w stronę Gorlic. Na dalszym ciągu szosa ta łączy Gorlice z Tarnowem. Natomiast za nami biegnie na Przełęcz Dujawa, znaną również jako Przełęcz Beskidek (słow. Priesmyk Dujava; 547 m n.p.m.), znajdującą się w głównym grzbiecie wododziałowym Karpat. Grzbietem tym biegnie obecnie granica polsko-słowacka. Za czasów wędrówek Karola Wojtyły była to granica polsko-czechosłowacka. Poprzez swoje ukształtowanie przełęcz ta była dogodnym miejsce do przekroczenia głównego grzbietu Karpat, stąd też już od czasów średniowiecza, a może nawet wcześniej, przechodził przez nią uczęszczany szlak handlowy. Dzisiejsza szosa 977 oraz jej przedłużenie po stronie słowackiej o nr 545 zapewne jest bardzo bliska przebiegu tamtego szlaku handlowego, bowiem z pewnością pokrywa się ze śladem drogi bitej wybudowanej przez Austriaków w latach 1787-88, która zastąpiła stary trakt.

szopa
Stara szopa na zboczach Popowych Wierchów.

krzyz
Krzyż przydrożny.

zdynianka
Dolina Zdynianki i widok na wzniesienie Rotundy.

szosa
Podążamy szosą w kierunku Gorlic.

Przed kapliczką domkową nakrytą dwuspadowym, czerwonym dachem, skręcamy w prawo. Opuszczamy szosę i rozpoczynamy intensywne podejście Popowych Wierchów. Wpierw skrajem widokowej łąki, która pozwala nam spojrzeć pożegnalnie na dolinę Zdynianki oraz wznoszącą się po przeciwnej stornie Rotundę. Ileż sentymentalnych wspomnień znów tutaj zostawiamy. Jednak tam gdzie idziemy będziemy odświeżać kolejne wspomnienia, ochraniając je od zapomnienia.

szosa
Przed widoczną kapliczką szlak skręca w prawo.

poczatek
Początek podejścia na Popowe Wierchy.

Wchodzimy do lasu, gdzie wzrasta nachylenie zbocza. Ścieżka wiedzie wzdłuż ogrodzenia silnie zarośniętej szkółki leśnej. Nasza ścieżka jest wąska, trochę podmoknięta, ale to normalne tutaj nawet w suche dni. Podejście jest jak zwykle męczące, ale po jakimś kwadransie wyprowadza już na wierzchowinę grzbietową masywu, którą porasta bardzo urokliwy las. Uwielbiamy go. Mijamy kilka nieforemnie poskręcanych, sędziwych buków, po czym wchodzimy w stary las świerkowy, gdzie ścieżka ginie zarośnięta pędami płożących się ostrężyn. Trzeba uważać, aby nie pokłóć się o kolce wystające na ich łodygach, które niejako bronią dostępu do tajemnic rosnącego dalej lasu. Pas gęsto rosnących świerków szybko się kończy, tak nagle, jak nagle zaczął się na naszej drodze. Dalej ścieżka nasza idzie niemal płasko, mijając kolejne buki, młodsze i starsze. O godzinie 9.45 mijamy buka z umocowaną tabliczką szczytową Popowych Wierchów (684 m n.p.m.). Szczyt ten niewyraźnie wybija się na wierzchowinie grzbietu.

sedziwe
sedziwe
Pośród sędziwych buków.

Kończy się las bukowy, nagle zaczyna świerkowy.

las
las
Las świerkowy posiada niezwykle gęste runo.

Sielsko prezentuje się las, gdy przenikają do niego promienie słońca. Ich ciepło przenika przez wilgoć, która jednak nie niknie, utrzymując nader przyjemną temperaturę powietrza. Ścieżka szlaku w niektórych miejscach jest błotnista i długo taka będzie, choćby słońce grzało non stop przez kolejne dni. Taki jest bowiem Beskid Niski. O godzinie 11.30 wychodzimy z lasu na drogę utwardzoną, która przecina grzbiet Popowych Wierchów. Uśmiech pojawia się na naszych twarzach i myślimy jak się okazuje o tym samym, o tym jak pierwszy raz weszliśmy na tą drogę i przeszliśmy zejście z niej na tą uroczą dróżkę leśną, która dzisiaj mamy już za sobą. Z pewnością nie tylko nas dopadła tutaj taka przygoda, bo na drzewie po drugiej stronie drogi widzimy oprócz znaków szlaku dodatkowo wymalowane wskazówki – dodatkowa strzałka opisana „800 m szlak czerwony”.

drozka
Przyjemna dróżka przez las.

Rozwidlenie
Rozwidlenie - którą drogę wybrać?

bloto
bloto
Tamtędy idź, bo tu błoto i kałuże.

dorodny
Dorodny las.

znaki
Znaki na drzewie - 800 metrów należy iść drogą.

Mając na koncie kilkakrotne przejście tego szlaku możemy sobie jednak dzisiaj pozwolić na przejście na pamięć, bez zwracania uwagi na znaki szlaku i jego skręty, nierzadko skryte w jakiś zaroślach. Co z tego, że ostatnio ludzi chodzi tędy co raz więcej, jak i tak ścieżki wyglądają wciąż tak samo, jakby były nieprzetarte, jakby nigdy nimi nigdy nie chodził. Tutejsze szlaki są przez to czasami turystycznym sprawdzianem, ale przede wszystkim nadają niezwykły urok i klimat dla prawdziwej wędrówki.

Skręcamy w prawo wchodząc na utwardzoną drogę. Droga nieznacznie pnie się w górę. Po 800 metrach mamy z niej odejście na ścieżkę po lewej. Spotykamy tutaj wielopokoleniową rodzinę turystów. Nie możemy nie zapytać skąd i dokąd idą – oczywiście, że przemierzają Główny Szlak Beskidzki. To widać po nich, po ekwipunku i butach oblepionych starym i świeżym błotem. To tak sympatyczna rodzinka, że dopiero o godzinie 11.50 rozstajemy się, żegnając turystycznym pozdrowieniem.

droga
Utwardzona droga jezdna na Popowych Wierchach.

paproc
Paproć leśna (nerecznica samcza).

Schodzimy z utwardzonej drogi do lasu, gdzie niebawem ścieżka obniża się i po niedługim czasie opuszczamy las. Tutaj na skraju łąki o godzinie 12.15 zatrzymujemy się. Rozkładamy karimaty, uklepując nimi wysokie źdźbła traw, parzymy kawę. Przed nami ścieli się piękna, zielona i nader spokojna, wręcz cicha dolina Jasionki. W jej głębi widać nieliczną zabudowę wsi, ale jakby w niej nikt nie mieszkał. Jasionka nie przypomina już zupełnie tej wsi, w której mieszkali Łemkowie. W 1947 roku zostali oni wysiedleni. Później pojawiły się tutaj PGR i kilka budynku z nim związanych. Po starej Jasionce nie zachowały się żadne zabudowania. Przekazy mówią, że gdy pojawili się tutaj pierwsi osadnicy dolina była pełna Jesionów. Musieli je wykarczować, aby założyć osadę, która nazwę miała wziąć od tych drzew.

Słońce dogrzewa. Jest bezwietrznie. Uwielbiają taką pogodę motyle, które latają nad łąką, co rusz przysiadują na kwiatku by odpocząć i posilić się nektarem. Jest prawdziwie sielankowo. Panuje niemal zupełna cisza, ale od czasu do czasu coś w lesie słychać, może to jeleń chodzi, albo niedźwiedź. Trudno to wywnioskować po ledwie słyszalnych odgłosach. Przerwę kończymy o godzinie 13.35.

laka
laka
Na łąkach ponad doliną Jasionki. Taki mamy pejzaż podczas przerwy.

Schodzimy w dół doliny. Ścieżka wchodzi na szosę obok stojącej przy niej kapliczki Matki Bożej z Dzieciątkiem. Na jej cokole wyryty jest rok 1900. Kiedyś stała przy wiejskiej drodze prowadzącej do łemkowskiej wioski, dzisiaj stoi w tym samym miejscu, ale wiejską drogę zastąpiła szosa, przez która dzisiaj rzadko ktoś przejeżdża. Droga ta biegła niegdyś dalej niż obecne zabudowani wsi Jasionka. Gdybyśmy udali się za jej śladem zobaczylibyśmy wiele innych starych przydrożnych krzyży i figur z okresu XIX i początku XX wieku. Po niektórych pozostały już tylko smutne, bezradne cokoły. Są świadectwem dziejów doliny, również tych dramatycznych, po których dolina opustoszała.

jasionka
Droga do wsi Jasionka.

kapliczka
Kapliczka Matki Bożej z Dzieciątkiem z 1900 roku.

Po przecięciu szosy musimy przeciąć nitkę potoku. Szlak prowadzi przez naderwaną skarpę – nieduże, ale strome osuwisko. Znamy jednak drogę wygodniejszą i przechodzimy 200 metrów szosą w stronę wsi Krzywa, a potem w prawo na drogę polną biegnąca przez łąki. Po wystających kamieniach bez problemów przekraczamy nurt potoku Jasionka. Po drugiej stronie potoku spotykamy nasz czerwony szlak. Idziemy jeszcze chwilkę skrajem łąki, która wcina się niczym zielona zatoka w las. Po wejściu do lasu zaczynamy zmagania z tym, co jest normalnością w Beskidzie Niskim.

Błoto, błoto i jeszcze raz błoto. Jako dzieci lubiliśmy się w nim taplać, jako dorośli ludzie możemy do tego wrócić nie tracąc w tym przypadku nic na dorosłości, bo błoto tutaj to zwyczajna rzecz. W tym roku warstwa błota jest wyjątkowa duża. Nigdy nie spotkaliśmy się jeszcze tutaj z tak ogromną grząskością. Wiedzieliśmy, że będziemy tutaj walczyć z błotem, ale nigdy dotąd, kiedy tędy przechodziliśmy błoto nie próbowało dostać się nam po kołnierzu buta do jego wnętrza. Można powiedzieć, że sielanka się skończyła. Nic tu nie da się ominąć, żadnej atrakcji, bowiem wąska ścieżka jest gęsto obrośnięta wysokimi trawami, pokrzywami i innymi chaszczami.

Taki jest już Beskid Niski – najbardziej prawdziwie naturalny. W między czasie przecinamy bród potoku, w sumie jeszcze trzykrotnie. To chyba jedynie miejsce gdzie można przystanąć na twardym kamieniu. W końcu o godzinie 14.14 wychodzimy na utwardzoną drogę. Taką drogę będziemy mieli już do samego Wołowca, kolejnej łemkowskiej wsi na naszym szlaku.

jasionka
Potok Jasionka.

laka
Łąka wcina się w las niczym zatoka.

przeprawa
Przeprawa przez potok.

trawy
trawy
Ścieżka ginie w trawach.

bloto
bloto
Błocko.

przeprawa
Kolejna przeprawa przez potok.

potok
Jasionka.

latolistek
Latolistek cytrynek, listkowiec cytrynek (Gonepteryx rhamni).

poklonnik
poklonnik
Pokłonnik kamilla (Limenitis camilla).

przeprawa
Jeszcze jedna przeprawa, choć obok jest kładka.

O godzinie 14.50 wchodzimy na szosę wsi. Skręcamy w lewo. Idziemy nią blisko jeden kilometr, aż do zejścia na boczną drogę w prawo. Przechodzimy mostem nad potokiem Zawoja. Za mostem mamy obowiązkowy, półgodzinny punkt postojowy u Kasi. Wypijamy u niej dwa dzbanki zimnego specyfiku z czarnego bzu. To idealny sok na zaspokojenie pragnienia w czasie dzisiejszej temperatury. Chatka u Kasi ma swoistą atmosferę i klimat, z którymi o godzinie 15.30 niechętnie się rozstajemy. Podążamy dalej do miejsca zaplanowanego noclegu. Szlak wiedzie wiejską drogą, równolegle do potoku przez około 800 metrów. Wtedy kończy się utwardzona droga, a znaki szlaku zmieniają kierunek marszu. Skręcamy w prawo.

wolowiec
wolowec
Krzyże w Wołowcu.

wolowec
Droga przez Wołowiec.

drogowskaz
Nasz kierunek - oczywiście do Chaty Kasi.

chyza
chyza
Stare chyże w Wołowcu.

Zaczynamy pokonywać stok Mareszki (801 m n.p.m.) Na początku przecinamy widokowe, aczkolwiek zarastające łąki, ułożone tarasami, na których niegdyś zapewne były łemkowskie pola. Co rusz pokonujemy skarpę przenoszącą nas na taras wyższego poziomu. W końcu wchodzimy w cienisty las bukowy. Wciąż zdobywamy wysokość, aczkolwiek nieco łagodniej. O godzinie 16.00 przecinamy utwardzoną drogę jezdną, za którą kontynuujemy podejście. Szlak prowadzący leśną drogą omija jednak wierzchołek Mareszki z daleka, od zachodu. Wkrótce nasza droga osiąga kulminacyjny punkt, za którym obniża się ku innej drodze łączącej wsie Banica i Bartne. Skręcamy na niej w prawo, w kierunku wsi Bartne. Chwilę później wychodzimy ponad łąki. Droga pnie się delikatnie wyżej, wynosząc nas ponad początki doliny Bartnianki, która odchodzi spod naszych stóp urzekając pięknym krajobrazem na dolinę.

cieciorka
Cieciorka pstra (Securigera varia).

mareszka
mareszka
Zbocza Mareszki.

Krajobraz olśniewa łagodnością. Dolina Bartnianki jest dość szeroka. Otoczona niewysokimi leśnymi wzniesieniami, z lewej od południowego zachodu grzbietem Magurycza i Ostrej Góry, zaś z prawej, czyli od północnego wschodu grzbietem Magury Wątkowskiej z Kornutami. Ulokowana jest w niej łemkowska wieś Bartne. To jedna z nielicznych wsi w Beskidzie Niskim, do której Łemkowie powrócili, po tym jak w 1947 roku zostali przymusowo z niej wysiedleni. Cześć rodzin powróciła pod koniec lat 50-tych XX wieku. Dzisiaj jest zamieszkała w większości przez ludność łemkowską. Można w niej jeszcze zobaczyć starą zabudowę drewnianą (typowe chyże łemkowskie), a także dwie cerkwie.

bartne
Dolina wsi Bartne.

dowsi
Droga do wsi.

Pierwsza udokumentowana wzmianka o wsi Bartne pochodzi z 1595 roku. Wieś zamieszkiwana była przez Rusinów i Polaków. Po I wojnie światowej liczyła 145 gospodarstw i 910 mieszkańców. Była to więc duża wieś. Jej ludność zajmowała się olejarstwem, tkactwem, kuśnierstwem, pszczelarstwem, stolarstwem, ale najbardziej słynęła z kamieniarstwa. Kamieniarze mieli tu dogodny dostęp do surowca, który pozyskiwany był na Kornutach i Mochnatym. Dzieła kamieniarzy z Bartnego można podziwiać w całej Łemkowszczyźnie. Zachowały się też liczne krzyże przydrożne a w dolnej części wsi kapliczki. Największe wrażenie robią zachowane krzyże w pobliskiej, nieistniejącej wsi Świerzowa Ruska, których wysokość przekracza 4 metry!

Powyżej ostatnich zabudowań wsi, na zalesionych stokach Mareszki, w otoczeniu jodeł, buków i jaworów mamy bacówkę. W niej dzisiaj zostaniemy na noc. Docieramy do niej o godzinie 16.40. Tutaj można skosztować najlepszych łemkowskich pierogów. Póki słońce jeszcze przedziera się przez poszycie lasu korzystamy ze stolików pod drzewami. Odpoczywamy po wędrówce.

Tuż przed zachodem udajemy się na skraj lasu, by pożegnać słońce i podziękować mu, że to, że tak nam sprzyja. Na łąkach Bartnego wre jeszcze praca. Gospodarze zbierają siano. Pasące się krowy cierpliwie czekają, aż skończą prace i zagonią ich do zagród. Słońce czyni nam zachwycający spektakl. Gdy znika za horyzontem robi się trochę chłodniej. Wracamy do bacówki, by ułożyć się do snu. Zasypiamy w uczuciem pełnej błogości.

slonce
slonce
slonce
Słońce zaraz schowa się za horyzontem.


sobota, 11 lipca 2020 r.

Poranek wita nas pięknie i cieplutko. To ciepło wpadające przez okno naszego pokoju nie pozwalało nam długo leżeć w łóżku. Jesteśmy dzisiejszym dniem podekscytowani, bo wszystko na to wskazuje, że właśnie dzisiaj dotrzemy na koniec 42 etapu Małopolskiego Szlaku Papieskiego (nie licząc 2 tras specjalnych) i tym samym zakończymy w pełni cały projekt, który rozpoczęliśmy 12 marca 2016 roku. Czas zatem w drogę, by zakończyć tą piękną pasjonującą wędrówkę. Zaczynam szósty dzień na szlaku.

Bacówkę w Bartnem opuszczamy o godzinie 8.30. Podążamy dalej doskonale znanym nam szlakiem. Wiemy, że będzie znów błoto. Zawsze tam jest. Ten bagienny teren nie raz dawał nam popalić i nie da się go obejść (no chyba, że przez wieś Bartne bocznymi drogami). Tym razem nie było inaczej, a nawet jest gorzej, niż można było się spodziewać. Jeszcze nigdy nie napotkaliśmy tutaj tak głębokiego błota. Gęsto rosnące zagajniki bardzo utrudniają poszukiwania mniej błotnistych przejść. Kiedyś przechodziliśmy to zakładając na buty worki nylonowe, ale nie przypuszczaliśmy, że dzisiaj też mogłyby się przydać. Ten Beskid Niski jest naprawdę niepowtarzalny. Nie ma drugiego takiego pasma w Polsce.

bacowka
Bacówka w Bartnem.

laka
Łąki nad wsią Bartne.

zagajniki
Gęste zagajniki.

bloto
Tradycyjne błoto na szlaku.

O godzinie 9.00 udaje się nam przedostać na drugą stronę bagna. Ścieżka szlaku przecina piękną łączkę z kwitnącymi ziołoroślami. Stanowi ulubione siedlisko owadów i motyli. Zabawiamy się chwilkę z nimi tzn. fotografujemy ich makroświat. Uwielbiamy to robić. Po pewnym czasie idziemy dalej ku wzniesieniom Magury Wątkowskiej. Przed lasem z lewej dochodzi droga z Bartnego, za która mamy już tylko las. Ścieżka bez większych zmian nachylenia doprowadza nas na polankę z poukładanymi drwami. Tabliczka na drzewie informuje, że to Przełęcz Majdan (625 m n.p.m.). Faktycznie przełęcz jest już nieco za nami, ale tutaj jest dogodniejsze miejsca na postawienie znaków szlakowym, bowiem czerwony Główny Szlak Beskidzki krzyżuje z żółtym szlakiem łączącym Bartne i Świątkową Wielką. Ten żółty szlak został niedawno utworzony i prowadzi przez niezwykle atrakcyjną dolinę Magurskiego Parku Narodowego, w której odszukać można pozostałości po nieistniejącej wsi Świerzowa Ruska.

laka
laka
Łąka pod Przełęczą Majdan.

gozdzik
Goździk kropkowany, goździk widełkowaty (Dianthus deltoides L.).

jastrun
Jastrun zwyczajny, złocień właściwy (Leucanthemum ircutianum).

przeplatka
Przeplatka aurelia (Melitaea aurelia).

dostojka
Dostojka malinowiec, perłowiec malinowiec (Argynnis paphia).

majdan
majdan
Przełęcz Majdan (625 m n.p.m.).

W czasach, kiedy wędrował tędy Wojtyła z grupą nie było jeszcze parku narodowego, gdyż został utworzony stosunkowo niedawno, w 1995 roku. Z pewnością były to wówczas znacznie bardziej dzikie tereny, niż dzisiaj. Otaczała je jeszcze większa pustka. Za Przełęczą Majdan zaczynami podejście na grzbiet Magury Wątkowskiej. Dróżka leśna zwiększa powoli nachylenie, ale nie aż tak, aby to wymagało od nas dużego wysiłku. Z prawej strony, jakieś 200 metrów od nas biegnie równolegle granica województwa małopolskiego. Otacza nas piękny las bukowy. Znajdujemy się bardzo blisko obszaru Magurskiego Parku Narodowego, co widać po dzikości lasu. Obok naszego szlaku, w przylegającym do granic parku leśnym ekosystemie celowo zaprzestano prowadzenia zabiegów gospodarczych dla zapewnienia obserwacji naturalnych procesów zachodzących w lasach.

magura
magura
Podejście na Magurę.

O godzinie 10.10 osiągamy grzbiet Magury Wątkowskiej. W pobliżu mamy wierzchołek o nazwie Magura, zwany także od nazwy pasma Magurą Wątkowską (829 m n.p.m.). Sam szczyt leży już w granicach Magurskiego Parku Narodowego, w jego północnej części. W jego sąsiedztwie przebiega też granica województw małopolskiego i podkarpackiego. Kończy się tutaj całe nasze przedsięwzięcie związane z pokonaniem Małopolskiego Szlaku Papieskiego. To wzruszająca chwila. Rozkładamy mały biwak na ławkach pod szczytem. Stoi tu ołtarz polowy i obelisk przypominający o wędrówce Karola Wojtyły: „Tu na Magurze Wątkowskiej w czasie wycieczki po Beskidzie Niskim z grupą młodzieży, w dniu 14.08.1953 r. Ks. Karol Wojtyła odprawił Mszę św.” – czytamy na przymocowanej tablicy pamiątkowej. Obelisk ten stanął w 50. rocznicę tego wydarzenia i w 25 rocznicę papieskiej posługi Jana Pawła II. Stojący przy nim krzyż i tablicę ufundowali jasielscy turyści w sierpniu A.D. 2003 roku. W miejscu tym kończy się Małopolski Szlak Papieski, a zarazem jest początkiem szlaku papieskiego w Beskidzie Niskim, który prowadzi aż do Komańczy, za którą ciągną się już Bieszczady.

magura
Pod szczytem Magury.

Widok na pasma Beskidu Niskiego i Beskidu Sądeckiego.

Magura
Magura
Magura (829 m n.p.m.).

Magura
Przy obelisku pod Magurą.

To dla nas wzruszająca i radosna chwila. Czujemy się spełnieni. Wędrówka ta wymagała wiele wytrwałości, bo liczyła ona łącznie 44 etapy, podczas których spędziliśmy 12 dni na trasie podstawowej, 30 dni na dodatkowych trasach wariantowych i 2 dni na trasach specjalnych. To było piękne przedsięwzięcie, chyba najdłuższe, jakie kiedykolwiek podjęliśmy. Udało się, a satysfakcję potęguje fakt, że ta nasza ostatnia wycieczka Małopolskim Szlakiem Papieskim miała charakter wędrówki ciągłej, a więc odbyła się w takim samym stylu, w jakim to zrobili turyści w sierpniu 1953 roku.

Kiedy znów będzie taka włóczęga? Oby jak najszybciej. Chyba urodziliśmy się już tacy, że tęskno nam bez plecaka i nieustannej drogi.


Kolekcjonerska Karta Etapu





Udostępnij:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Życie jest zbyt krótkie, aby je przegapić.

Liczba wyświetleń

Popularne posty (ostatnie 30 dni)

Etykiety

Archiwum bloga

Z nimi w górach bezpieczniej

Zapamiętaj !
NUMER RATUNKOWY
W GÓRACH
601 100 300

Mapę miej zawsze ze sobą

Stali bywalcy

Odbiorcy


Wyrusz z nami na

Główny Szlak Beskidu Wyspowego


ETAP DATA, ODCINEK
1
19.11.2016
[RELACJA]
Szczawa - Jasień - Ostra - Ogorzała - Mszana Dolna
2
7.01.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Potaczkowa - Rabka-Zdrój
3
18.02.2017
[RELACJA]
Rabka-Zdrój - Luboń Wielki - Przełęcz Glisne
4
18.03.2017
[RELACJA]
Przełęcz Glisne - Szczebel - Kasinka Mała
5
27.05.2017
[RELACJA]
Kasinka Mała - Lubogoszcz - Mszana Dolna
6
4.11.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Ćwilin - Jurków
7
9.12.2017
[RELACJA]
Jurków - Mogielica - Przełęcz Rydza-Śmigłego
8
20.01.2018
[RELACJA]
Przełęcz Rydza-Śmigłego - Łopień - Dobra
9
10.02.2018
[RELACJA]
Dobra - Śnieżnica - Kasina Wielka - Skrzydlna
10
17.03.2018
[RELACJA]
Skrzydlna - Ciecień - Szczyrzyc
11
10.11.2018
[RELACJA]
Szczyrzyc - Kostrza - Tymbark
12
24.03.2019
[RELACJA]
Tymbark - Kamionna - Żegocina
13
14.07.2019
[RELACJA]
Żegocina - Łopusze - Laskowa
14
22.09.2019
[RELACJA]
Laskowa - Sałasz - Męcina
15
17.11.2019
[RELACJA]
Męcina - Jaworz - Limanowa
16
26.09.2020
[RELACJA]
Limanowa - Łyżka - Pępówka - Łukowica
17
5.12.2020
[RELACJA]
Łukowica - Ostra - Ostra Skrzyż.
18
6.03.2021
[RELACJA]
Ostra Skrzyż. - Modyń - Szczawa

Smaki Karpat

Wołoskimi śladami

Główny Szlak Beskidzki

21-23.10.2016 - wyprawa 1
Zaczynamy gdzie Biesy i Czady,
czyli w legendarnych Bieszczadach

BAZA: Ustrzyki Górne ODCINEK: Wołosate - Brzegi Górne
Relacje:
13-15.01.2017 - Bieszczadzki suplement do GSB
Biała Triada z Biesami i Czadami
BAZA: Ustrzyki Górne
Relacje:
29.04.-2.05.2017 - wyprawa 2
Wielka Majówka w Bieszczadach
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Brzegi Górne - Komańcza
Relacje:
16-18.06.2017 - wyprawa 3
Najdziksze ostępy Beskidu Niskiego
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Komańcza - Iwonicz-Zdrój
Relacje:
20-22.10.2017 - wyprawa 4
Złota jesień w Beskidzie Niskim
BAZA: Iwonicz ODCINEK: Iwonicz-Zdrój - Kąty
Relacje:
1-5.05.2018 - wyprawa 5
Magurskie opowieści
i pieśń o Łemkowyni

BAZA: Zdynia ODCINEK: Kąty - Mochnaczka Niżna
Relacje:
20-22.07.2018 - wyprawa 6
Ziemia Sądecka
BAZA: Krynica-Zdrój ODCINEK: Mochnaczka Niżna - Krościenko nad Dunajcem
Relacje:
7-9.09.2018 - wyprawa 7
Naprzeciw Tatr
BAZA: Studzionki, Turbacz ODCINEK: Krościenko nad Dunajcem - Rabka-Zdrój
Relacje:
18-20.01.2019 - wyprawa 8
Zimowe drogi do Babiogórskiego Królestwa
BAZA: Jordanów ODCINEK: Rabka-Zdrój - Krowiarki
Relacje:
17-19.05.2019 - wyprawa 9
Wyprawa po wschody i zachody słońca
przez najwyższe partie Beskidów

BAZA: Markowe Szczawiny, Hala Miziowa ODCINEK: Krowiarki - Węgierska Górka
Relacje:
22-24.11.2019 - wyprawa 10
Na śląskiej ziemi kończy się nasza przygoda
BAZA: Równica ODCINEK: Węgierska Górka - Ustroń
Relacje:

GŁÓWNY SZLAK WSCHODNIOBESKIDZKI

termin 1. wyprawy: 6-15 wrzesień 2019
odcinek: Bieszczady Wschodnie czyli...
od Przełęczy Użockiej do Przełęczy Wyszkowskiej


termin 2. wyprawy: wrzesień 2023
odcinek: Gorgany czyli...
od Przełęczy Wyszkowskiej do Przełęczy Tatarskiej


termin 3. wyprawy: wrzesień 2024
odcinek: Czarnohora czyli...
od Przełęczy Tatarskiej do Gór Czywczyńskich

Koszulka Beskidzka

Niepowtarzalna, z nadrukowanym Twoim imieniem na sercu - koszulka „Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki”.
Wykonana z poliestrowej tkaniny o wysokim stopniu oddychalności. Nie chłonie wody, ale odprowadza ją na zewnątrz dając wysokie odczucie suchości. Nawet gdy pocisz się ubranie nie klei się do ciała. Wilgoć łatwo odparowuje z niej zachowując jednocześnie komfort cieplny.

Fascynujący świat krasu

25-27 lipca 2014 roku
Trzy dni w Raju... Słowackim Raju
Góry piękne są!
...można je przemierzać w wielkiej ciszy i samotności,
ale jakże piękniejsze stają się, gdy robimy to w tak wspaniałym towarzystwie – dziękujemy Wam
za trzy niezwykłe dni w Słowackim Raju,
pełne serdeczności, ciekawych pogawędek na szlaku
i za tyleż uśmiechu.
24-26 lipca 2015 roku
Powrót do Słowackiego Raju
Powróciliśmy tam, gdzie byliśmy roku zeszłego,
gdzie natura stworzyła coś niebywałego;
gdzie płaskowyże pocięły rokliny,
gdzie Spisza i Gemeru łączą się krainy;
by znów wędrować wąwozami dzikich potoków,
by poczuć na twarzy roszące krople wodospadów!
To czego jeszcze nie widzieliśmy – zobaczyliśmy,
gdy znów w otchłań Słowackiego Raju wkroczyliśmy!


19-21 sierpnia 2016 roku
Słowacki Raj 3
Tam gdzie dotąd nie byliśmy!
Przed nami kolejne trzy dni w raju… Słowackim Raju
W nieznane nam dotąd kaniony ruszymy do boju
Od wschodu i zachodu podążymy do źródeł potoków
rzeźbiących w wapieniach fantazję od wieków.
Na koniec pożegnalny wąwóz zostanie na południu,
Ostatnia droga do przebycia w ostatnim dniu.

           I na całe to krasowe eldorado
spojrzymy ze szczytu Havraniej Skały,
           A może też wtedy zobaczymy
to czego dotąd nasze oczy widziały:
           inne słowackie krasy,
próbujące klasą dorównać pięknu tejże krainy?
           Niech one na razie cierpliwie
czekają na nasze odwiedziny.

7-9 lipca 2017 roku
Słowacki Raj 4
bo przecież trzy razy to za mało!
Ostatniego lata miała to być wyprawa ostatnia,
lecz Raj to kraina pociągająca i w atrakcje dostatnia;
Piękna i unikatowa, w krasowe formy bogata,
a na dodatek zeszłego roku pojawiła się w niej ferrata -
przez dziki Kysel co po czterdziestu latach został otwarty
i nigdy dotąd przez nas jeszcze nie przebyty.
Wspomnień czar ożywi też bez większego trudu
fascynujący i zawsze urzekający kanion Hornadu.
Zaglądnąć też warto do miasta mistrza Pawła, uroczej Lewoczy,
gdzie w starej świątyni świętego Jakuba każdy zobaczy
najwyższy na świecie ołtarz, wyjątkowy, misternie rzeźbiony,
bo majster Paweł jak Wit Stwosz był bardzo uzdolniony.
Na koniec zaś tej wyprawy - wejdziemy na górę Velka Knola
Drogą niedługą, lecz widokową, co z góry zobaczyć Raj pozwala.
Słowacki Raj od ponad stu lat urodą zniewala człowieka
od czasu odkrycia jej przez taternika Martina Rótha urzeka.
Grupa od tygodni w komplecie jest już zwarta i gotowa,
Kaniony, dzikie potoki czekają - kolejna rajska wyprawa.


Cudowna wyprawa z cudownymi ludźmi!
Dziękujemy cudownym ludziom,
z którymi pokonywaliśmy dzikie i ekscytujące szlaki
Słowackiego Raju.
Byliście wspaniałymi kompanami.

Miało być naprawdę po raz ostatni...
Lecz mówicie: jakże to w czas letni
nie jechać znów do Słowackiego Raju -
pozwolić na zlekceważenie obyczaju.
Nawet gdy niemal wszystko już zwiedzone
te dzikie kaniony wciąż są dla nas atrakcyjne.
Powiadacie też, że trzy dni w raju to za krótko!
skoro tak, to czy na cztery nie będzie zbyt malutko?
No cóż, podoba nam się ten kras,
a więc znów do niego ruszać czas.
A co wrzucimy do programu wyjazdu kolejnego?
Może z każdego roku coś jednego?
Niech piąty epizod w swej rozciągłości
stanie się powrotem do przeszłości,
ruszajmy na stare ścieżki, niech emocje na nowo ożyją
gdy znów pojawimy się w Raju z kolejną misją!

15-18 sierpnia 2018 roku
Słowacki Raj 5
Retrospekcja
Suchá Belá - Veľký Sokol -
- Sokolia dolina - Kyseľ (via ferrata)

Koszulka wodniacka

Tatrzańska rodzinka

Wspomnienie


519 km i 18 dni nieustannej wędrówki
przez najwyższe i najpiękniejsze partie polskich Beskidów
– od kropki do kropki –
najdłuższym górskim szlakiem turystycznym w Polsce


Dorota i Marek Szala
Główny Szlak Beskidzki
- od kropki do kropki -

WYRÓŻNIENIE
prezentacji tego pasjonującego przedsięwzięcia na



za dostrzeżenie piękna wokół nas.

Dziękujemy i cieszymy się bardzo,
że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim
nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu,
ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na
Navigator Festival 2013.

Napisz do nas