Trudno jest tryskać optymizmem, kiedy na polu, bądź dworzu, czy dworze – to nie ma to znaczenia, jak to określimy, leje jak z cebra. Noc żywiła jeszcze nadzieje, że jak się podczas niej wyleje, to w dzień będzie już inaczej, tym bardziej, że całą noc padało. Z nadejściem świtu rzeczywiście przestało padać, ale ledwie wyjechaliśmy z Krakowa wróciła mżawka, a po niej monotonny deszcz. Prognozy taką aurę zapowiadały na cały dzień. Dlatego też dużą radością był dla nas widok wcale nie małej grupki 38 osób, która tego dnia nie wahała się wyruszyć razem z nami na wędrówkę po paśmie Brzanki. Chętnych wyruszyć w drogę, bez względu na pogodę, było znacznie więcej, ale w dzisiejszych czasach pojawiła się przyczyna eliminująca, o której jeszcze rok temu nikt nawet nie myślał, a nazywa się ona „kwarantanna”. To słowo kojarzy się nam z przymusową izolacją od społeczeństwa i od całego świata zewnętrznego, które w świadomości ludzi kochających ruch na wolnym powietrzu, budzi największe przerażenie, większe niż skutki samego zarażenia wirusem. Obecnie mnóstwo osób przebywa na obowiązkowej kwarantannie. Jeszcze nie tak dawno kwarantanna dla wielu była pewną abstrakcją, o której jedynie słyszeliśmy w mediach, ale w ostatnim okresie czasu pojawiła się ona w naszym najbliższym otoczeniu, wśród bliskich i znajomych. Ponoć w naszym kraju wirus był w odwrocie, ale obecnie wszyscy dostrzegamy, że sprawa ta wygląda zupełnie inaczej - wirus zadomowił się już na naszej planecie i póki co nie ma na niego skutecznego środka. Ruszamy więc na szlak zachowując środki prewencyjne, niezwykle ważne dla spowolnienia tempa rozprzestrzeniania się zakażeń. To jedyne co możemy w tej chwili zrobić, w połączeniu z ruchem na świeżym powietrzu, który przecież jest tak bardzo ważny dla naszego ogólnego zdrowia, odporności, czy również siły organizmu w przypadku zetknięcia się z chorobą. W sytuacji, w jakiej znajdujemy się obecnie jest to chyba najlepsze, aby w miarę utrzymać się w dobrej kondycji fizycznej, jak również psychicznej - ucieczka z miasta, gdzie wirus jest już pewnie wszędzie. Oto kolejny dzień na Karpackich Pogórzach, mimo słabszych prognoz pogody.
TRASA:
Jodłówka Tuchowska (298 m n.p.m.)
Brzanka (526 m n.p.m.)
Bacówka Brzanka (501 m n.p.m.)
Ratówki (453 m n.p.m.)
Ostry Kamień (527 m n.p.m.)
Wielka Góra (502 m n.p.m.)
Podlesie (455 m n.p.m.)
Krzyżowa (480 m n.p.m.)
Gilowa Góra (502 m n.p.m.)
Wisowa (406 m n.p.m.)
OPIS:
Do Jodłówki Tuchowskiej dojeżdżamy o godzinie 8.45. Wydłuża się nam co raz bardziej podróż, bo kolejne etapy wędrówek przez Karpackie Pogórza wyraźnie oddaliły już nas od Krakowa. Ostatnim razem w Jodłówce Tuchowskiej było bardzo słonecznie, a dzisiaj jest zupełnie pod chmurami. Grzbiet Pasma Brzanki, choć niewysoki, ledwie przekraczający w niektórych miejscach wysokość 500 metrów nad poziom morza, wtopił się w zawiesiste chmury. Chyba nie ma szans, aby odeszły, bo wiatru nie ma. Mży, ale momentami przechodzi większy opad. Robimy kilka fotografii grupy rozproszonej pod autokarem, który zatrzymał się na niedużym parkingu przy zabytkowym kościele św. Michała Archanioła w Jodłówce Tuchowskiej. Potem bez zwłoki ruszamy w dół dolinki, w której ciągnie się główna zabudowa wsi. Przechodzimy obok krzyża przydrożnego z symbolami męki pańskiej wyrytymi na wysokim cokole. Niżej, już przy głównej szosie stoi jeszcze jeden betonowy krzyż przydrożny z wyrytym rokiem „1912”. Kapliczki i krzyże przydrożne są wpisane w krajobraz tutejszego regionu.
|
Zamaskowani tropiciele uroków Karpackich Pogórzy.
|
|
Schodzimy do dolinki.
|
|
|
|
Krzyż z symbolami Męki Pańskiej. | Krzyż z datą „1912”. |
Na szosie skręcamy w lewo i idziemy nią niecałe 200 metrów, po czym za przystankiem autobusowym i miejscowym Domem Kultury „Jodełka” skręcamy w prawo, w boczną drogę. Droga zaczyna piąć się po zboczach. Mijamy kilka domostw, wtapiamy się na chwilę w las, potem wychodzimy na otwarte tereny. Stoi tu kilka domostw przysiółka Świercze. Na jednej z nieogrodzonych posesji uwagę zwraca duża domkowa kapliczka pw. Matki Boskiej Tuchowskiej. Stoi pod stodółką. Na łuku portalu nad drzwiami wejściowymi do tej kapliczki widnieje napis „Ave Maryja”. U góry wmurowana jest tablica fundatora: „Pod Twoją obronę uciekamy się – fundator Dudek Klemes, R 1991”.
|
Przysiółek Świercze i kapliczka pw. Matki Boskiej Tuchowskiej. |
|
Zroszona deszczem łąka.
|
|
Wchodzimy do lasu.
|
O godzinie 9.35 wkraczamy na dłużej do lasu. Przy drodze, która niknie w jego gęstym zadrzewieniu stoi ogrodzony krzyż betonowy z żeliwnym Chrystusem. Dróżka nieustannie pnie się ku grzbietowi. Chyba nie pada już, a tylko z liści buków czasami coś kapnie na nas. Las jest mglisty, gdyż dotyka chmur. Wkrótce zespalamy się w nim, jak w jeden organizm żyjący w symbiozie. Potrzebowaliśmy go. W końcu możemy wziąć głęboki oddech, bo jakże wiele tlenu tutaj jest.
Wkrótce docieramy do dróżki grzbietowej. Mamy węzeł szlaków, a na nim splatają się nasz dotychczasowy niebieski szlak z zielonym i żółtym, który będzie nas od teraz prowadził już do końca naszej dzisiejszej drogi. Znajdujemy się tuż pod szczytem Brzanki. Szlaki znakowane nie wprowadzają na niego. Łatwo jednakże dostrzec wyraźną dróżkę niknącą między bukami i jodłami, która po około 200 metrach wprowadza na szczyt wzniesienia. Znaczy go mały kamienny kopczyk ułożony wokół betonowego słupka z reperem. Na najbardziej reprezentacyjnym kamieniu wymalowano nazwę. Gdy się uważnie rozejrzymy, odnajdziemy również drzewo z drewnianą tabliczką szczytowa. Brzanka mając 534 m n.p.m. wysokości jest drugim co do wysokości szczytem pasma. Najwyższy Liwocz znajduje się na wschodnim końcu pasma (odwiedzimy go następnym razem).
|
Czerwony Kapturek niknie w lesie. |
|
|
Brzanka (526 m n.p.m.). |
O godzinie 10.10 schodzimy z wierzchołka Brzanki drugą, krótszą ścieżką, odchodzącą na północny wschód, do grzbietowej drogi, po której prowadzą znaki naszego szlaku. Mgły otulające las intensyfikują się. Krajobraz ten nie jest ani trochę sielankowy, a bardziej tajemniczy i złowieszczy. Każde zagłębienie drogi wypełniają kałuże wody. Obok niej stare pnie i konary oblepiają zielone mchy i szklące się, mokre huby. Jednakże deszcz przycichł zupełnie, ale kiedy to się stało – trudno powiedzieć. Słowa Franciszka, naszego kierowcy, brzmią teraz w naszych uszach jak proroctwo, bo dzieje się tak jak powiedział: „Przestanie padać, jak tylko wejdę do kościoła na mszę”. On już tam musiał dojechać, na koniec naszego szlaku, koło kaplicy w Wisowej.
|
Szlak pod szczytem Brzanki. |
|
|
Huby na konarach. |
Wychodzimy na polanę opadającą na południowe zbocze. Rozłożyło się na niej domostwo, stoi jeden, bądź więcej domków letniskowych. Nie widać tego dokładnie we mgle. Gdyby nie ona wiedzielibyśmy, że jesteśmy już tuż przed wieżą widokową. Z lewej betonowe stopnie prowadzą w górę zbocza, gdzie na skalnych ostańcach umieszczono tablicą pamiątkową, upamiętniającą I batalion partyzantów „Barbara” 16 P.P. AK, który w lecie i jesieni 1944 roku stacjonował na Pogórzy Rożnowskim i Ciężkowickim. Brał wówczas udział w akcji „Burza”. Akcja ta rozpoczęła się już w styczniu 1944 roku, kiedy Armia Czerwona przekroczyła na Wołyniu granicę polsko-radziecką, ustaloną jeszcze na tzw. traktacie ryskim (Traktat pokoju między Polską a Rosją i Ukrainą, podpisany w Rydze dnia 18 marca 1921). Była skierowana przeciwko okupantowi, ale w dużej mierze prowadzona była niezależnie od Armii Czerwonej, choć miała być też dla niej wsparciem. Trwała do stycznia 1945 roku.
|
|
Ostańce z tablicą upamiętniającą I batalion partyzantów „Barbara” 16 P.P. AK, |
O godzinie 10.30 podchodzimy pod wieżę widokową na Brzance. Zasiadamy na przerwę pod obszerną wiatą zbudowaną pod wieżą. Bacówka jest obok, lecz niestety jest zamknięta. Otworzą ją dopiero o godzinie 11:00. My wtedy będziemy już po popasie. Kiedyś była to bacówka PTTK. Otwarta została w 1981 roku. Obecnie posiada prywatnych właścicieli. Otwarta jest tylko trzy dni w tygodniu od piątku do niedzieli w godzinach 11:00 – 18:00. Przerwę kończymy właśnie, gdy przyjeżdżają gospodarze bacówki. Zaglądamy na chwilkę tylko do niej, a o godzinie 11.10 wracamy na szlak.
|
|
Wieża widokowa na Brzance.
|
|
Bacówka Brzanka.
|
Dróżka łagodnie obniża się po opadającym grzbiecie… wtem wychodzi na drogę asfaltową, przy której stoi kilka domów przysiółka Ratówki oraz nowa, powstająca budowla przypominająca bryłą coś, co można by nazwać małą twierdzą. Po lewej mijamy znów kapliczkę domkową, której ściany obłożone są drobnymi kamykami. Dalej po tej samej stronie drogi przed gospodarstwem stoi kolejny krzyż przydrożny – cały obielony, z wyjątkiem tablicy u dołu, na której widoczny jest stary i niewyraźny napis: „Klemes, Aniela Dukowie, O Jezus Ukrzyżowan - zmiłuj się nad nami, RP 1882”.
|
Kapliczka w przysiółku Ratówka. |
|
Krzyż w Ratówce. |
|
Rozstajemy się z ostatnimi obejściami przysiółka. |
Polana zwężającym się klinem wchodzi w las, aż musimy się z nią pożegnać. Tuż przed wejściem do lasu mijamy węzeł szlaków, na którym koniec ma czerwony szlak przychodzący ze wsi Olszyny. W dalszej drodze naszym żółtym znakom towarzyszą jeszcze zielone, które spotkaliśmy na Brzance. Leśna ścieżka wije się nieco wśród drzew. Grzbiet pasma powoli skręca na północny wschód i w plątaninie występujących na niej ścieżek należy uważnie iść, aby nie zmylić drogi. O to jest tu łatwo, bo ten mieszany las mami wielobarwnością. Jesień ładnie go już pokolorowała, a szklące się krople na roślinach przepięknie zwiększają głębię kolorystyki lasu. Śliczny jest ten las, szczególnie o tej porze roku.
|
Buczynowy las na wzniesieniu Jura.
|
|
|
Paprocie leśne.
|
|
|
Wypłaszczenie grzbietu pomiędzy kulminacjami Jura (432 m n.p.m.) i Ostry Kamień (527 m n.p.m.). Widok w kierunku południowo-wschodnim na dróżkę prowadząca do wsi Żurowa. My musimy kierować się stąd na południe, gdzie wznosi się Ostry Kamień. |
|
Gęstwina.
|
|
Las mieszany. |
|
|
Krzewinki buków.
|
Niebawem zaczynamy pokonywać zbocze, zbliżając się do szczytu Ostry Kamień (527 m n.p.m.). O godzinie 12.00 wchodzimy w trawers znacznie bardziej stromych zboczy opadających bezpośrednio spod jej wierzchołka. Żółty szlak nie przechodzi przez niego, a więc opuszczamy szlakową drogę i forsujemy strome zbocze. Po kilku minutach jesteśmy na szczycie Ostrego Kamienia, zwanego też Pasia. Punkt wierzchołka zaznaczony jest reperem. Jednak najciekawsze znajduje się nieopodal, nieco niżej, kilkadziesiąt metrów w kierunku wschodnim. Łatwo dojść do tego miejsca, idąc za znakami zielonego szlaku, przechodzącym przez szczyt, a który niedaleko po wschodniej stronie rozchodzi się z naszym żółtym szlakiem dochodząc właśnie tutaj.
|
Ostry Kamień (527 m n.p.m.) - szczyt. |
|
|
Wychodnia skalna Ostry Kamień od strony południowej. |
To dzięki tej skalnej wychodni szczyt zawdzięcza nazwę Ostry Kamień. Zbudowana z piaskowca godulskiego skalna grzęda sterczy niczym brzytwa odwrócona ostrzem w górę. Ma ona 40 m długości, 3-16 m szerokości i 2-8 m wysokości. W zamierzchłych czasach było to miejsce pogańskiego kultu. Na początku XX wieku pojawiali się tutaj tabory Cyganów, którzy urządzali tutaj śluby i sądy. W tamtych czasach z Ostrego Kamienia roztaczała się szeroka panorama, bo wzniesienie nie było porośnięte lasem. Często przyjeżdżała tutaj hrabina Stefania Szczepańska z dworu w Ryglicach, aby ją podziwiać. To właśnie właściciele tego dworu kazali wyciosać w skale stopnie od strony południowej oraz siedziska, po drugiej stronie, po to, aby podziwiać z niej widoki, jak również własne włości ryglickie.
|
|
Wychodnia skalna Ostry Kamień od strony północnej. Na skale widoczne są wykute siedziska. |
|
Schodzimy zielonym szlakiem do węzła szlaków. |
Napełnienie urokiem wychodni Ostrego Kamienia wracamy na szlak. Leśna dróżka dalej obniża się, aż wpada na szosę. Po prawej mamy niewielką śródleśną polankę stykającą się z szosą. Za polanką szlak wraca z powrotem do lasu. Wspinamy się chwilkę i niebawem obchodzimy od północy wierzchołek Wielkiej Góry (502 m n.p.m.). Potem schodzimy w dół do tej samej szosy, którą przed chwilą przecinaliśmy. Jest tutaj zadaszona wiata, a dalej przystanek autobusowy „Żurowa”. Szosa schodzi stąd do centrum wsi Żurowa, zaś my zostajemy na odkrytych wierzchowinach, skręcają za przystankiem autobusowym w lewo na boczną asfaltówkę, która prowadzi do domów przysiółka Podlesie.
|
W dół.
|
|
Dzisiaj jest ich mnóstwo.
|
|
Kapliczka w Żurowej.
|
Przemierzając przysiółek Podlesie przechodzimy nieco na południowe zbocza pasma, przechodząc od tej strony zalesioną Kamionkę (513 m n.p.m.). Chmury wciąż są gęste, ale uniosły się wyżej ujawniając nam trochę więcej krajobrazu. Wchodzimy do lasu, w którym asfaltowa droga nie kończy się. Dopiero około godziny 13.30 znaki szlaku wprowadzają nas na obrośniętą młodnikami ścieżkę. Po 10 minutach doprowadza nas ona na szosę, łączącą wsie Joniny i Swoszowa znajdujące się po przeciwległych stronach pasma Brzanki. Przy szosie na wyniosłości terenu stoi pomnik z napisem: „W tym miejscu w dniu 17 VIII 1944 r. żołnierze I Batalionu 5 Pułku Strzelców Podhalańskich AK odnieśli zwycięstwo nad oddziałem tarnowskiego gestapo”. Akcja to została przeprowadzona przez partyzantów z nocy z 17 na 18 sierpnia 1944 roku na stokach Gilowej Góry. Partyzanci pod dowództwem por. Edwarda Przybyłowicza ps. „Bem” zorganizowali wtedy udaną zasadzkę na kolumnę niemieckich ciężarówek zdążających z Tarnowa w stronę Szerzyn. Niemiecka kolumna w trakcie bitwy została rozbita, a w jej efekcie partyzanci zdobyli znaczne ilości broni i amunicji.
|
Ostatnie mijane obejścia wsi Żurowa.
|
|
|
Obelisk upamiętniający brawurową akcję I Batalionu 5 Pułku Strzelców Podhalańskich AK. |
|
Szosa opada do wsi Swoszowa leżącej na południowych zboczach pasma Brzanki. |
Wierzchołek Gilowej Góry (502 m n.p.m.) leży 800 metrów dalej. Podążamy do niego lasem. Kulminacja wzniesienia jest również silnie zalesiona. Przechodzimy ją nie spostrzegłszy się nawet, że szczyt mamy już za sobą. Uświadamiamy sobie, gdy wychodzimy z lasu. Niebawem droga gruntowa przechodzi w asfaltową, przy której stoi dom. Po chwili dochodzimy do kolejnej drogi przecinającej pasmo Brzanki. Przed znajdującą się przy niej posesji skręcamy w prawo, a po niecałych 100 metrach w lewo na drogę gruntową wchodzącą między pola uprawne, a następnie do lasu wypełnionego grupami rosłych drzewami i grupami zagajników. Pas tego lasu nie jest szeroki i wkrótce znów wychodzimy na otwartą przestrzeń. W tym ostatnim lesie przekroczyliśmy właśnie granicę międzywojewódzką. Przeszliśmy z Małopolski na Podkarpacie.
|
|
Zbliżamy się do Wisowej.
|
|
Barwne liście buka. |
|
Przez zagajniki. |
|
Na drodze do Wisowej.
|
|
Kapliczka w Wisowej.
|
Podążamy już do końca wąską, asfaltową drogą, przy której stoją w oddaleniu domy sołectwa Wisowa, należącego do wsi Jodłowa. Grzbiet pokryty jest głównie polami, jak też w nieco mniejszym stopniu również lasami. W końcu oczom naszym ukazuje się budynek kaplicy pw. Miłosierdzia Bożego w Wisowej. Docieramy do niej o godzinie 15.30.
|
Kaplica pw. Miłosierdzia Bożego w Wisowej. |
Autokar jest już gotowy do drogi, kierowca ma też już gotowy plan przejazdu, który pozwoli nam jeszcze zahaczyć o Pilzno i Taurusa, gdzie będziemy mogli coś zjeść w ramach obiadu. Potem pozostanie nam już tylko rozkoszna drzemka do Krakowa. No i cóż, aura znów nas zaskoczyła pozytywnie i któż by o niej tak pomyślał jeszcze rano. Pogórza Karpackie zachwycają zarówno suche, jak i mokre i wilgotne - gdyby nawet padało cały dzień, to też wynieślibyśmy stąd miłe sercu wrażenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz