Tego roku, w pierwszy wiosenny weekend szlak zaprowadził nas do Nowohuckiego Centrum Kultury przy Alei Jana Pawła II. Wielu nam podobnych, wielkich i małych podróżników, sympatyków aktywnego spędzania czasu, dotarło tam z różnych stron, by uczestniczyć w niezwykłym podróżniczym spektaklu o nazwie Navigator Festival. Spotkało nas tam szczególne wyróżnienie, zaprezentowaliśmy naszą wędrówkę najdłuższym górskim szlakiem w Polsce. Znaleźliśmy się bowiem w dziesiątce finałowych prezentacji konkursu OPEN wybranych przez jury spośród 33 zgłoszonych. Był to dla nas ogromny zaszczyt, tym bardziej, że jako jedyni promowaliśmy tereny naszego kraju. Fakt ten traktowaliśmy już jako duży sukces, bo w konfrontacji z egzotycznymi podróżami zagranicznymi nie spodziewaliśmy się, że nasza prezentacja okaże się równie atrakcyjna i konkurencyjna jak one - jury konkursu przyznało jej specjalne wyróżnienie. Dziękujemy i cieszymy się bardzo z tego, że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu, ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na Navigator Festival 2013.
środa, 20 marca 2013
We dwoje na wielodniową wędrówkę
Ona i On są już zdecydowani, urlop zaplanowany, trasa wytyczona. Czeka ich wiele dni wędrówki, może nawet trzy, albo cztery tygodnie. Od czasu do czasu miną jakąś osadę ludzką, schronisko, schron lub wiatę turystyczną, ale głównie zdani będą wyłącznie na siebie, bo szlak będzie ich wiódł najbliżej natury, przez lasy, łąki, odludne bezdroża, czasem przez chaszcze i dzicz, w skwarze słońca, w deszczu, wietrze i zimnie. Co zabrać ze sobą do plecaka, a czego nie, aby nie było zbyt ciężko? Stawiacie sobie to pytanie, część czytelników stawia je nam szykując się na wyprawę życia, wielką włóczęgę. Kiedyś stanęliśmy przed takim samym problemem. Pytaliśmy, korzystaliśmy z doświadczenia innych, po czym na własnej skórze wszystko zweryfikowaliśmy. Teraz zdradzimy co zawierały nasze plecaki podczas naszej 18-dniowej wędrówki Głównym Szlakiem Beskidzkim, którą odbyliśmy w lipcu 2012 roku.
sobota, 16 marca 2013
Wystawa z Górkowego Wierchu
„Jurgów nas, Jurgów nas to piykne miastecko, na pośród Jurgowa wychodzi słónecko” śpiewają do dziś tutejsi. Ta, spiska wieś, leżąca na prawym brzegu rzeki Białki pięknie prezentuje się ze wzniesienia Górkowego Wierchu. Życie tej osady zapoczątkował podobno zbójnik Jurko, który przybył tu wraz z 12-osobową drużyną. Tak mówi legenda. Z kolei fakty udokumentowane mówią, że Jurgów założony został na dobrach klucza Zamku Niedzickiego, w 1546 roku na prawie wołoskim. Najstarsze dokumenty wzmiankujące o tej wsi pochodzą z XVI wieku. Mówią one o wsi nazywanej z węgierskiego Gyurgowa. Wówczas bowiem Jurgów był pod panowaniem austrowęgierskim. W tamtych czasach posiadłości Jurgowa były znacznie większe i sięgały aż po Tatry Bielskie i Tatry Wysokie, a głównym źródłem utrzymania Jurgowian obok uprawy lnu, było pasterstwo. Dziś stare szałasy pasterskie stoją nieopodal na Polanie Podokólne, przeniesione po ograniczeniu wypasu w Tatrach.
Ostatni oddech zimy
Intensywny opad śniegu wczorajszego dnia sparaliżował wiele miejsc w naszym kraju, w tym również naszą słynną Zakopiankę, ale zdaje się, że to ostatni oddech zimy i ostatni prawdziwie narciarski weekend. Tego dnia postanowiliśmy wybrać się wraz z grupą przyjaciół na Górków Wierch (1046 m n.p.m.), gdzie działa stacja narciarska „Jurgów”, zwany często „Hawraniem”. Góra ta jest wspaniałym miejscem na białą jazdę, ale też kapitalnym punktem widokowym na Tatry, a w szczególności Tatry Bielskie z najwyższym ich szczytem Hawrań (słow. Havran, niem. Rabstein, Rabenstein, węg. Havrán, Holl, 2152 m n.p.m.).