Mamy dzisiaj tatrzańską labę. Niech nikt nie myśli, że dzień w Tatrach bez zdobytego szczytu to dzień stracony. Gdy masz przed sobą ten dzień mniej forsowny, kiedy możesz zatrzymać się bez spoglądania na zegarek dla sprawdzenia czy zdążę, czy nie zdążę, możesz poczuć się nieswojo, jeśli dotąd nie miałeś takiego dnia. Są tacy, co o takim dniu, bez górskiego szczytu, będą myśleć jak o dniu straconym. Dla gór może to być upokarzająca myśl, kiedy one najbardziej żywe walory przyrodnicze oferują nam poniżej granitowych turni. Poniżej tych głuchych, surowych skał, niemalże pozbawionych życia, znajduje się kraina zupełnie odmienna, weselsza i barwniejsza. Wypełniona jest zielonymi kosówkami, lasami, trawami i kwiatami, szumiącymi potokami przelewającymi się wartko kaskadami ku nizinom w poszukiwaniu rzek, w których ich wody zwalniają swój bieg. Taki sielski plan mamy na dzisiaj, niczym ten potok, który spowalnia spływając co raz niżej. Plan byłby taki sam, nawet wtedy, gdyby prognozy pogody były bardziej korzystne, bo choć poranek jest w tym momencie bardzo słoneczny, to już za parę godzin całe niebo może zajść deszczowymi chmurami. To dzisiaj wysoce prawdopodobne, zgodne ze sprawdzanymi przez nas prognozami, wobec których zapewne wiele osób zweryfikuje swoje górskie plany (choć pewnie znajdą się i tacy, którzy zaryzykują).
TRASA:
Tatrzańska Polanka (słow.
Tatranská Polianka)
Wyżnia Wielicka Polana (słow.
Vyšná Velická poľana)
Hotel górski „Śląski Dom” (słow.
Sliezsky dom; 1670 m n.p.m.)
Sławkowski Stawek (słow.
Slavkovské pliesko; ok. 1676 m n.p.m.)
Smokowieckie Siodełko (słow.
Hrebienok; 1285 m n.p.m.)
OPIS:
Spóźniliśmy się trochę na wcześniejszy pociąg z Górnego Smokowca (słow. Horný Smokovec). Nie mamy biletów, a nie ma tu budki kasowej. Gospodarz pensjonatu „Partizán” chyba żartobliwie powiedział, że kupimy u szofera. Mniejsza z tym - poradzimy sobie. Jest godzina 8.30. Musimy chwilkę poczekać na kolejny kurs. Niebawem ludzie zaczynają zbierać się na przystanku. To znak, że zaraz coś pojedzie. Wkrótce nadjeżdża. Jest w nim ciasno, ale udaje się nam znaleźć trochę miejsca przy drzwiach, a nawet siedzące na rozkładanej ławeczce. W Starym Smokowcu (słow. Starý Smokovec) czeka nas przesiadka. Tam jest większy dworzec, gdzie kończy bieg linia popularnej „elektriczki” z Tatrzańskiej Łomnicy. Chcąc jechać dalej, do Popradu, bądź w stronę Szczyrbskiego Jeziora, trzeba się przesiąść. W końcu na godzinę 9.40 dojeżdżamy do Tatrzańskiej Polanki (słow. Tatranská Polianka).
Tatrzańska Polanka jest osiedlem położonym między Tatrzańskimi Zrębami (słow. Tatranské Zruby) a Nową Polanką (słow. Nová Polianka), administracyjnie należącą do miasta Wysokie Tatry (słow. Vysoké Tatry), które ciągnie się u południowych stóp Tatr Wysokich. Pod względem powierzchni jest ono drugim miastem na Słowacji.
|
Tatrzańska Polanka (słow. Tatranská Polianka) |
Przecinamy jezdnię Drogi Wolności (słow. cesta Slobody), mającą duże znaczenie dla turystycznej eksploracji Tatr po stronie południowej, podobnie zresztą jak linia kolejowa „elektriczki’. Droga wolności biegnie aż od Łysej Polany, a drugi koniec ma w miejscowości Szczyrbskie Jezioro. Arteria ta nie kończy się jednak tam. Biegnie dalej do Liptowskiego Mikulasza jako Tatrzańska Droga Młodości.
Po drugiej stronie szosy mamy drogę zielonego szlaku, prowadzącą w stronę tatrzańskich grzbietów. Jest to droga asfaltowa, dojazdowa do Śląskiego Domu (słow. Sliezsky dom), hotelu górskiego położonego w Dolinie Wielickiej. Nasz szlak częściowo prowadzi tą drogą, ale są to bardzo krótkie odcinki. Większość drogi pokonywać będziemy bardziej urozmaiconą, górską dróżką. Po pierwszym zejściu z drogi wkraczamy w obszary młodników, które przejmuje dawne obszary leśne, zniszczone w czasie huraganu w dniu 19 listopada 2004 roku. Po tym huraganie powalona została większość populacji świerka w słowackich Tatrach Wysokich (około 60%), zajmującej powierzchnię co najmniej 14 tys. ha. Jego skutki będą widoczne jeszcze przez wiele lat, zanim las odrodzi się zupełnie. Dróżką łagodnie nabieramy wysokości. Przecinamy asfaltową drogę, raz, potem drugi, po czym wchodzimy w obszaru lasu, ocalałego po huraganie. Za niedługo wchodzimy w sąsiedztwo Wielickiego Potoku (słow. Velický potok), zwanego też Wielicką Wodą, który wypływa z wyższych partii doliny, gdzie znajduje się piękny Wielicki Ogród, z którego potok ten opada kaskadą Wielickiej Siklawy. O godzinie 10.40 przecinamy kolejny raz drogę do Śląskiego Domu, tym razem w okolicy mostu nad Wielickim Potokiem.
|
Droga dojazdowa do Śląskiego Domu. |
|
Wchodzimy do ocalałego lasu.. |
|
|
Wielicki Potok (słow. Velický potok). |
|
Znów bezleśną polanę. |
|
|
Dostojka siedząca na ostrożeniu głowaczu (Cirsium eriophorum (L.) Scop.). |
|
|
Nawłoć alpejska (Solidago alpestris Waldst. & Kit.). |
|
Wierzbówka kiprzyca (Epilobium angustifolium). |
|
Las. |
|
Rozstaj Velický most (1304 m n.p.m.). |
Potok spływający łożyskiem wypełnionym potężnymi głazami towarzyszy nam niemal cały czas naszej drogi do schroniska. Daje przyjemną ochłodę, gdyż powietrze jest bardzo parne. Coś chyba wisi w tym powietrzu, może zapowiedź jakiegoś deszczu, a może nawet burzy. Po kilku minutach od ostatniego przecięcia drogi dojazdowej do Śląskiego Domu przechodzimy drewnianym mostkiem nad potokiem. Szczyty Tatr zakryły się chmurami, które zagęściły się znacznie od czasu, gdy zaczynaliśmy tą wycieczkę. Za mostem teren robi się bardziej urozmaicony. Przechodzimy kolejny mostkiem skrytym urokliwe za świerkami, dróżka zwiększa momentami trochę swoje nachylenie. Wyłożona jest w sposób naturalny kamieniami, które przypuszczalnie wypłukane zostały przez sączące się między nimi strumyki. Dróżkę szlaku żywiołowo ogranicza w tych miejscach gęsta roślinność: kwiaty, borówczyska, krzewy i drzewa, które powoli zaczyna zastępować kosodrzewina.
|
Mostek na Wielickim Potokiem. |
|
Wielicki Potok. |
|
Kolejny mostek na Wielickim Potokiem. |
|
W głębi widać łożysko potoku. |
|
Świerkowy las. |
|
Wielicki Potok |
|
|
|
|
Tu czuje się dzikość idąc po kamieniach z przelewającą się między nimi wodą. |
|
Ostrożeń dwubarwny (Cirsium helenioides (L.) Hill.). |
Gdy kosodrzewina zaczyna przeważać pokazuje się nam widok masywu Gerlacha. z charakterystycznym polodowcowym Gerlachowskim Kotłem (słow. Gerlachovský kotol), leżącego w objęciach dwóch krótkich grani odchodzących od Małego Gerlacha (słow. Kotlový štít, dawniej Malý Gerlach; 2601 m n.p.m.). Wschodnie zbocza masywu zdają się parować. Wrażenie takie sprawiają rozczesywane na skałach warkocze tuż poniżej dachu chmur. Wtem wchodzimy na polanę wybarwioną ziołoroślami, szklącymi się pod wpływem kropelek mżawki, która właśnie się pojawiła. Nie jesteśmy zdecydowani co zrobić, czy iść dalej, czy szukać w pobliżu schronienia. Wydaje się, że zaraz przejdzie, ale zamiast przechodzić deszcz wzmaga się bardziej. Jednak trzeba zabezpieczyć plecaki i oblec je pokrowcem. Spóźniliśmy się z tym trochę, ale nie spodziewaliśmy się dużego opadu. Śląski Dom jest już blisko, więc maszerujemy pośpiesznie. Za polaną kamienny chodnik snuje się między kosodrzewiną. Na skrętach szlaku tracimy wzrokowy kontakt ze sobą, bo kosówka jest tutaj dość wysoka. O godzinie 11.50 docieramy pod Śląski Dom. Za budynkiem górskiego hotelu znajduje się część turystyczna, w której działa bufet. Wpadamy do środka, gdzie udaje się złapać wolne miejsce przy stoliku. Zamawiamy coś na przekąskę i po piwie.. za ten czas podsuszą się plecaki i nasze ubrania.
|
Wyżnia Wielicka Polana (słow. Vyšná Velická poľana). |
|
Rozstaj przy Śląskim Domu (w głębi widać Staw Wielicki i Wielicką Siklawę). |
|
Hotel górski „Śląski Dom” na tle masywu Gerlacha. |
Mija pełna godzina, gdy zaczynamy myśleć o kontynuacji wycieczki. Część ludzi już poszła na swoje szlaki. Wychodząc na zewnątrz wydaje się nam, że wciąż podwiewa chłodem i mży. W zadaszonej przestrzeni pomiędzy głównym budynkiem hotelu i budynkiem turystycznego bufetu wieje przeszywająco zimny wiatr. Choć odechciewa się nam wychodzić dalej – wychodzimy. Okazuje się, że tam wróciło ciepło, które już osuszyło wanty i kamienie. W tunelu między budynkami wytwarzał się przeciąg. Mamy go jednak już za sobą, a na widok słońca pokazującego się między chmurami przywrócił optymizm. Ruszamy zatem szlakiem Magistrali Tatrzańskiej w stronę Hrebienoka.
Ten odcinek Magistrali Tatrzańskiej należy do najbardziej widokowych. Jej trakt kieruje nas w stronę grzbietu Granatów Wielickich (słow. Velické Granáty), podnosi się do góry zdobywając zbocze, a pod skalną ścianą zaczyna obchodzić tenże grzbiet. Za nami masyw Gerlach odsłonił się z chmur. Zawiesiste chmury, które wcześniej go ogarniały przemieniły się teraz w obłoki wiszące ponad nim. Po prawej dolina zarośnięta jest niemal w całości kosodrzewiną, za wyjątkiem niewielkiej Wyżniej Wielickiej Polany (słow. Vyšná Velická poľana), którą przecinaliśmy podążając do Domu Śląskiego. Polana ta jest jedyną z nielicznych śladów po dawnym pasterstwie w Dolinie Wielickiej. Niebawem szlak wprowadza lekko eksponowaną, ale szeroką półką, którą obchodzimy skałę. Za skałą dalej spokojnie nabieramy wysokości. Jednocześnie poszerzają się nam widoki na dolinę Popradu i ciągnący się za nią grzbiet Niżnych Tatr.
|
Magistrala Tatrzańska. |
|
Dolina Wielicka i Wyżnia Wielicka Polana. |
|
Nieco eksponowany fragment Magistrali Tatrzańskiej. |
|
Magistrala Tatrzańska. |
|
Pępawa dwuletnia (Crepis biennis L.). |
|
Wrzosy. |
|
Przed Doliną Sławkowską. |
Ten odcinek Magistrali Tatrzańskiej przechodziliśmy już kiedyś. Zaskoczył nas wówczas rozpiętością panoramy. Kiedyś myśleliśmy o Magistrali Tatrzańskiej jak o nieatrakcyjnym szlaku – bardzo niesłusznie. Teraz wiemy, że jest godny odrębnej wycieczki. Wtedy, kiedy szliśmy tędy ostatnim razem chcieliśmy zobaczyć pewien obiekt, ale przeszliśmy sobie go i zanim zorientowaliśmy się byliśmy już za daleko, aby wrócić. Dzisiaj idziemy uważnie spoglądając na mapę z lokalizacją GPS. Przecinamy niewielką dolinę Sławkowską i wchodzimy na zbocza Sławkowskiego Szczytu. Jesteśmy już blisko, ale za nami gromadzą się niepokojące, coraz ciemniejsze chmury. Prędzej, czy później będzie na pewno padać.
|
Rozległa dolina Popradu. |
Wchodzimy na charakterystyczny cypelek na zboczu z wantą przy ścieżce. To najlepszy punkt widokowy na naszej drodze. Trudno go przeoczyć. Jednakże piękna panorama jest teraz dla nas drugorzędna. W pobliżu, od strony zbocza wznoszącego się ku szczytom masywu musi być poszukiwany obiekt. Z wanty przy szlaku jednak go nie widać. Schodzimy troszkę niżej, kilkanaście metrów. Ścieżka odtąd będzie sukcesywnie obniżała się, aż do Hrebienoka. Po lewej na skarpie widzimy ślady butów. Zrzucamy z pleców plecaki, zakładając na nie peleryny przeciwdeszczowe, bo zaczyna padać. Potem wchodzimy na skarpę za widocznymi śladami. Skarpa wprowadza nas na wierzchołek innej wanty, niewidocznej z szlaku, gdyż jest obrośnięty gęstą kosówką, podobnie jak rozległe zbocza masywu Sławkowskiego Szczytu. Rozglądamy się po morzu kosówek i mamy go. W niedużym zagłębieniu Siennej Kotliny widoczne są fragmenty lustra Sławkowskiego Stawku.
Sławkowski Stawek (słow. Slavkovské pliesko, niem. Schlagendorfer Seechen, węg. Szalóki-tavacska), to nieduże jeziorko położone na wysokości około 1676 m n.p.m. Dawne pomiary TANAP-u z lat 60-tych XX wieku wykazały, że ma powierzchnię około 0,1 ha, wymiary 52 × 25 m i głębokość około 2,5 m. Jego nazwa pochodzi od Doliny Sławkowskiej, bądź ze spiską wsią Wielki Sławków. Raczej nie ma dogodniejszego miejsca, niż to w którym się znajdujemy, aby zobaczyć Sławkowski Stawek (no chyba, że z powietrza).
|
Sławkowski Stawek (słow. Slavkovské pliesko, niem. Schlagendorfer Seechen, węg. Szalóki-tavacska). |
|
W tym miejscu Magistrali Tatrzańskiej znaleźliśmy dogodne miejsce,
aby zobaczyć Sławkowski Stawek. |
Po zrobieniu zdjęć zmykamy stąd pośpiesznie, bo zaczyna mocniej padać. Idziemy zatem pośpiesznie, ale ostrożnie, szczególnie na mokrym, kamiennym podłożu. Deszcz jednak przechodzi szybko. Po godzinie od stawku mijamy rozstaj pod Sławkowskim Szczytem (słow. Pod Slavkovským štítom; 1357 m n.p.m.), gdzie nasza droga krzyżuje się ze szlakiem prowadzącym na szczyt tej góry. Stąd pozostaje nam już kwadrans marszu na Hrebieniok, gdzie zaplanowaliśmy sobie zjeść porządny obiad. Tu właściwie kończy się nasza tatrzańska wyprawa. Zjedziemy sobie stąd do Starego Smokowca kolejką linowo-terenową, aby przed odjazdem zaglądnąć do naszej ulubionej kawiarenki i lodziarni. W ten sposób finiszujemy udaną wyprawę, można by powiedzieć przez Tatry, gdyby spojrzeć na wczorajszy dzień, podczas którego przez najwyższy szlakowy szczyt przeszliśmy grań Tatr, a przy okazji również granicę międzypaństwową. Teraz nadszedł czas, aby powrócić do Polski, prosto ze Smokowca do Krakowa, i napisać relację z tej eskapady.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz