Wędrówka ta rozpoczęła się na wiosnę, gdy natura zaczęła budzić się do
życia, a potem powiodła przez lato, kiedy przyroda rozkwitała do pełni
swoich możliwości. Przyszła kolej na jesień, gdy otaczający świat wyciszał
się w feerii barw, aż nadeszła zima, kiedy przyroda usnęła otulona białym
kobiercem. Tak przeminęły wiosna, lato, jesień, zima - cały rok wyznaczający
cykl naturze. Gdy kończyliśmy wędrówkę przyroda znów zaczęła budzić po śnie,
jak rok temu, kiedy ją zaczynaliśmy. Tak powędrowaliśmy przez cztery pory
roku.
Cykl roczny w najbardziej oczywisty sposób układa życie na ziemi. Na Małym
Szlaku Beskidzkim poddaliśmy się mu, zawierzając los siłom przyrody
charakterystycznym dla danego czasu. Rytm pór roku od zawsze miał wpływ na
człowiecze życie, jego pracę i zwyczaje. Dawne wierzenia, obyczaje i obrzędy
odzwierciedlały stosunek człowieka do natury i jej tajemnic. I choć wzięły
początek w pradawnych, pogańskich wierzeniach, to były one tak silnie
zakorzenione w kulturze naszych przodków, że przeniknęły do chrześcijaństwa
i życia codziennego współczesnego człowieka. Nasza wędrówka nawiązywała do
tajemnic dawnych ludów zasiedlających wzniesienia Beskidów, gdyż dotknęła
starych zwyczajów ludowych.
Jare Gody
Czy to już pora obudzić się z zimowego snu? Słońce coraz wyżej na niebie
stoi i ciepełko zaczyna powracać na łąkę - chciałaby się zazielenić i
kwiecić. Pojawiły się na niej śnieżyczki przebiśnieg i podbiał, ale jeszcze
mrozem może uderzyć. Czy to już czas wstać? Wszak jedna jaskółka wiosny nie
czyni, ale rozpoczynają się Jare Gody - pojawia się Jaryło, uosobienie
miłości, płodności i wegetacji. Czas rozprawić się ze starosłowiańską
boginią zimy i śmierci powszechnie znaną z imienia Marzanna, zwaną niekiedy
Śmiertką lub Śmiercichą. Już w dawnych czasach wierzono, że spalenie
słomianej kukły przedstawiającej Marzannę, czy też utopienie jej w rzece lub
stawie, przepędzi ostatki zimy, a także zapewni dobry urodzaj i powodzenie
na cały rok rozpoczynający się wiosną.
Wiosna niesie nowe życie. Żeby przyspieszyć jej nadejście mężczyźni rozpalają ogniska na wzgórzach. Za niedługo z radością zdobić będziemy jajka wielkanocne - prasłowiański symbol życia, płodności i magicznej siły witalnej.
Wiosna niesie nowe życie. Żeby przyspieszyć jej nadejście mężczyźni rozpalają ogniska na wzgórzach. Za niedługo z radością zdobić będziemy jajka wielkanocne - prasłowiański symbol życia, płodności i magicznej siły witalnej.
Zielone Świątki
Pełnia wiosny. Z zazielenionych drzew i łąk płynie siła życia. Rytm
przyrody nabrał rozpędu, przyroda rozmnaża się i tętni życiem. Dawnymi czasy
wierzbowymi i brzozowymi gałązkami dekorowano drzwi do domów i stodół,
furtki i płoty, by zapewnić urodzaj, a także ochronić przed urokami, które
rzucały złe duchy. Rozpoczęły się Zielone Święta – pradawne święta miłości i
wszelakiej płodności. To czas płonących watr na halach, które miały
przynieść ludziom dobre urodzaje i obfite plony. Ucztowano przy nich,
śpiewano i tańczono. Wzniecone ognie, snop iskier z unoszącym się
srebrzystym dymem miały też rozniecać serca zakochanych. Z kolei zgromadzone
przy nich podrostki zapalały żywiczne pochodnie zwane fakłami lub kozubkami.
Obchodzili z nimi pola i zagony dla odpędzenia z nich złych duchów, a potem
wędrowali z nimi górskimi ścieżkami od watry do watry - wzywając do
zachowania dawnych tradycji.
Noc Kupały
To ostatni dzień wiosny – lato ma już tylko jeden krok by zawitać. Przed
nami najdłuższy dzień roku, a zarazem najkrótsza noc oddzielająca ostatni
dzień wiosny od pierwszego dnia lata. Zwana jest Nocą Kupały. Podczas niej
młodzi mogli kojarzyć się w pary - bez obrazy obyczaju i bez niczyjej
aprobaty. Dziewczęta plotły wówczas wianki, nie z kwiatów, lecz magicznych
ziół - bylicy, ruty, dziewanny. Puszczały je potem w nurt rzeki z zapalonym
łuczywem, gdzie niżej jej biegu czekali chłopcy. Niektórzy w sekretnym
porozumieniu, a inni liczący na łut szczęścia wyławiali wianki, a następnie
wracali do dziewcząt by zidentyfikować właścicielkę wyłowionego wianka, a
zarazem swoją wybrankę. Potem udawali się razem w poszukiwaniu mitycznego
kwiatu paproci, bo zakwita on tylko raz w roku, właśnie w tę najkrótszą noc.
Zapewnia on bowiem znalazcy dostatek i bogactwo.
Noc Świętojańska
Czarny zakwitł już bez, masowo kwitną maliny, kwitną również zboża – tak
zaczyna się lato. Przyroda rozbujała się na całego. Na świat przychodzi
potomstwo saren, jeleni, kozic i świstaków, Ptaki pochłonięte są
dokarmianiem piskląt. Nocą pośród krzewów na skraju lasu unoszą się świecące
samce świetlików świętojańskich poszukujące samic do pary. Magia Nocy
Świętojańskiej trwa, a to dzięki chrześcijanom, którzy około XIV wieku chcąc
wykorzenić zwyczaje pogańskiej kupalnocki próbowali zasymilować ją z Wigilią
Świętego Jana Chrzciciela przypadającą na noc z 23 na 24 czerwca. W efekcie
połączyły się kulty dwóch oczyszczających żywiołów - ognia i wody. Tejże
nocy znów zapłonęły sobótki, wywodzące się ze starosłowiańskich obrzędów, a
palone w nich kukły miały pomóc w uwolnieniu się od złych mocy. Od św. Jana
zaczynają się sianokosy, a na znak tego, że wszystko już zostało zasiane i
zapłodnione ostatniego dnia czerwca palono kukłę Jaryły - bóstwa wiosny i
budzącego się życia.
Od zażynek do dożynek
Ziemia plon już wydała. Pierwsze kłosy zbóż zostały już dawno ścięte, zaraz
po tym gdy w polach dało się słyszeć pierwsze rytmiczne „pit pilit”
przepiórek - sygnał do zbiorów. Wówczas to gospodarz sprawdzał, czy ziarno
jest już odpowiednio twarde, a słoma ma odpowiednio jasny kolor. Gdy był to
ten moment zdjął kapelusz i prosząc o łaskawość słowami „Daj Panie Boże”
rozpoczynał żniwa. Pierwszy snop zboża zwany diduchem lub dziadem miał swoje
miejsce w domu, by ustawiony w kącie izby z nadejściem Święta Godowego
(Szczodrych Godów) wróżyć urodzaj w następnym roku, jako swego rodzaju
talizman przeciw złym mocom.
Z pierwszym dniem żniw wiązał się słowiański obyczaj zwany zażynkami, rozpoczynający czas ciężkiej pracy, od której zależał byt przez cały rok do następnych żniw. W ów dzień żniwiarze po zakończonej pracy odpoczywali biesiadując nieopodal pierwszych ściętych kłosów, gromadząc się wokół jadła rozłożonego przez gospodynię na białym obrusie.
Lato trwa. Dzień jest jeszcze długi, ale z każdą kolejną dobą ubywa go, a nocy przybywa - słońce wschodzi coraz później i zachodzi coraz wcześniej. Po zakończonych żniwach na zbiory czekają jeszcze inne plony ziemi. Cały okres zbiorów zakończą dożynki, podczas których dziewczęta uwiją wieniec ze wszystkich plonów dorocznych, w podzięce za zbiory. Zwyczajowo Święto Plonów obchodzone jest w okresie równonocy jesiennej (23 września), a więc w dzień pożegnania lata.
Z pierwszym dniem żniw wiązał się słowiański obyczaj zwany zażynkami, rozpoczynający czas ciężkiej pracy, od której zależał byt przez cały rok do następnych żniw. W ów dzień żniwiarze po zakończonej pracy odpoczywali biesiadując nieopodal pierwszych ściętych kłosów, gromadząc się wokół jadła rozłożonego przez gospodynię na białym obrusie.
Lato trwa. Dzień jest jeszcze długi, ale z każdą kolejną dobą ubywa go, a nocy przybywa - słońce wschodzi coraz później i zachodzi coraz wcześniej. Po zakończonych żniwach na zbiory czekają jeszcze inne plony ziemi. Cały okres zbiorów zakończą dożynki, podczas których dziewczęta uwiją wieniec ze wszystkich plonów dorocznych, w podzięce za zbiory. Zwyczajowo Święto Plonów obchodzone jest w okresie równonocy jesiennej (23 września), a więc w dzień pożegnania lata.
Dziady
Promienie słońca świecą coraz krócej i pod coraz niższym kątem, a dni stają
się chłodniejsze. Deszcze potrafią być uciążliwe i siąpią czasem
beznadziejnie całymi dniami. Patrząc na przyrodę wokół dostrzegamy wiele
zmian. Ona już wie, że trzeba się przygotowywać na najbardziej surowy okres
roku. Liście na drzewach zmieniają swój kolor. Drzewa zaczynają pozbywać się
ich, gdyż pochłaniają one najwięcej życiodajnej wody, o którą w nadchodzącym
czasie będzie trudno. Woda jest przecież potrzebna dla przetrwania. Również
zwierzęta w tym okresie muszą zgromadzić zapasy na zimę.
Jesień to czas refleksji. Zbliża się czas, w którym świat żywych i martwych dzielić będzie szczególnie cienka granica. Noc Zaduszkowa z 31 października na 1 listopada będzie przygotowaniem do jesiennego święta zmarłych przodków. W tą wyjątkową noc zwołani zmarli mogli stać się podobnymi do żywych. Wtedy to zostawia się na noc otwarte furtki i uchylone drzwi do domu, aby duchy zmarłych mogły bez problemu przekroczyć progi swych dawnych domostw. Wędrującym duszom oświetla się drogę do domu rozpalając ogniska na rozstajach, aby mogły spędzić tę noc wśród bliskich.
Jesień to czas refleksji. Zbliża się czas, w którym świat żywych i martwych dzielić będzie szczególnie cienka granica. Noc Zaduszkowa z 31 października na 1 listopada będzie przygotowaniem do jesiennego święta zmarłych przodków. W tą wyjątkową noc zwołani zmarli mogli stać się podobnymi do żywych. Wtedy to zostawia się na noc otwarte furtki i uchylone drzwi do domu, aby duchy zmarłych mogły bez problemu przekroczyć progi swych dawnych domostw. Wędrującym duszom oświetla się drogę do domu rozpalając ogniska na rozstajach, aby mogły spędzić tę noc wśród bliskich.
Katarzynki i Andrzejki
Schyłek jesieni. Jakże inaczej wygląda ona teraz, niż wtedy gdy zaczynała
się. Przedtem barwna, a teraz naga przyroda dominuje. Wydawać by się mogło,
że obumarła, ale w rzeczywistości tylko zwolniła by wzmocnić się dla
zachowania życia i przetrwania nadchodzącego okresu. Do snu zimowego
sposobią się również niektóre zwierzęta.
Schyłek jesieni, to ustanie prac polowych i długie wieczory, tym samym to chyba najwłaściwszy czas na przemyślenia nad przyszłością. Duchy błąkające się wówczas, jeszcze przed okresem adwentowym miały im sprzyjać oraz wróżbom zaklętym w cieniu rzucanym przez figury z zakrzepłego wosku i innym. Przepowiadały one co przyniesie kolejny rok, ale też całe życie w zakresie miłości i małżeństwa. Na poznanie przyszłego losu w tym względzie pozwalają dwie magiczne noce. Dla kawalerów jest to wigilia św. Katarzyny Aleksandryjskiej przypadająca na noc z 24 na 25 listopada, zaś dla panien - noc z 29 na 30 listopada, czyli wigilia św. Andrzeja. W te dwie noce można odkryć tajemnice pomyślności życiowej oraz tego kiedy i z kim przyjdzie dzielić przyszłe życie.
Schyłek jesieni, to ustanie prac polowych i długie wieczory, tym samym to chyba najwłaściwszy czas na przemyślenia nad przyszłością. Duchy błąkające się wówczas, jeszcze przed okresem adwentowym miały im sprzyjać oraz wróżbom zaklętym w cieniu rzucanym przez figury z zakrzepłego wosku i innym. Przepowiadały one co przyniesie kolejny rok, ale też całe życie w zakresie miłości i małżeństwa. Na poznanie przyszłego losu w tym względzie pozwalają dwie magiczne noce. Dla kawalerów jest to wigilia św. Katarzyny Aleksandryjskiej przypadająca na noc z 24 na 25 listopada, zaś dla panien - noc z 29 na 30 listopada, czyli wigilia św. Andrzeja. W te dwie noce można odkryć tajemnice pomyślności życiowej oraz tego kiedy i z kim przyjdzie dzielić przyszłe życie.
Szczodre Gody
Łąki utraciły swą zieloność, a po polach hulają jesienne wiatry, pojawiają
się przymrozki – ludzie mówią, że to jesienna szaruga. Jesień żegna się z
nami krocząc pośród nagich drzew i zeschłych chaszczy. Odchodzi zostawiając
senność, mającą jednak regenerującą moc. Zastanawiamy się jaki będzie
następny rok. Dawniej w dzień św. Łucji ścinano gałązki wiśni i wstawiano je
do wody, a jeśli w okresie Bożego Narodzenia zakwitły – zwiastowały
urodzaj.
Począwszy od dnia św. Łucji obserwowano pogodę w kolejne dni, bo każdy z nich oznaczał kolejny miesiąc nadchodzącego roku oraz pogodę jakiej należało się spodziewać: jaki jest 13 grudzień - taki ma być styczeń, jaki jest 14 grudzień taki luty, itd. Po 12 dniach od św. Łucji zwyciężać zacznie światło nad ciemnością, zaczynie się nowy rok słoneczny przynoszący nową nadzieję, radość i optymizm. Ten okres Słowianie zwykli nazywać Szczodrymi Godami. W tradycji chrześcijańskiej rozpoczyna się wówczas okres wyjątkowy, bo upamiętniający narodziny Zbawiciela. Poprzedza go magiczny dzień, obfitujący w przesądy wywodzące się z dawnych pogańskich wierzeń, ale mające rzekomo niezwykłą moc. Największą magią tego dnia jest jednak ciepło, życzliwość i miłość, która wydobywa z wnętrza ludzi to co mają najlepszego. Podczas tradycyjnej wieczerzy wigilijnej zapomną o dzielących ich różnicach, oraz o urazach, by złożyć sobie najlepsze życzenia.
Począwszy od dnia św. Łucji obserwowano pogodę w kolejne dni, bo każdy z nich oznaczał kolejny miesiąc nadchodzącego roku oraz pogodę jakiej należało się spodziewać: jaki jest 13 grudzień - taki ma być styczeń, jaki jest 14 grudzień taki luty, itd. Po 12 dniach od św. Łucji zwyciężać zacznie światło nad ciemnością, zaczynie się nowy rok słoneczny przynoszący nową nadzieję, radość i optymizm. Ten okres Słowianie zwykli nazywać Szczodrymi Godami. W tradycji chrześcijańskiej rozpoczyna się wówczas okres wyjątkowy, bo upamiętniający narodziny Zbawiciela. Poprzedza go magiczny dzień, obfitujący w przesądy wywodzące się z dawnych pogańskich wierzeń, ale mające rzekomo niezwykłą moc. Największą magią tego dnia jest jednak ciepło, życzliwość i miłość, która wydobywa z wnętrza ludzi to co mają najlepszego. Podczas tradycyjnej wieczerzy wigilijnej zapomną o dzielących ich różnicach, oraz o urazach, by złożyć sobie najlepsze życzenia.
Zapusty
Rośliny spoczywają pod okrywą śniegu. Zwierzętom trudno znaleźć pożywienie.
Świat zwierząt i roślin wypracował sobie sposoby na przetrwanie zimy, nawet
bardzo surowej. Przyroda znajduje się w stanie hibernacji, pozwalającym
łatwiej znieść niskie temperatury, czy wszelkie inne przeciwności związane
ze srogą aurą. Uśpiona - czeka na przebudzenie.
Świat wygląda teraz jak zaczarowany. Olśniewa najpiękniejszym błękitem nieba, blaskiem słońca szklącym się po śnieżnobiałej pokrywie zachwycającą feerią barw. Magia minionych świąt jest jeszcze świeża. Trwają jednakże zapusty - to czas hulanek, tańców i wszelkiej swawoli. Ten dość huczny okres w pierwotnym znaczeniu miał pobudzać przyrodę do przetrwania. Karnawałowe zabawy wywodzą się ze słowiańskich obrzędów ku czci bóstw życia i słońca, wschodzących roślin i kwiatów, a także urodzaju, szczęścia i dobrobytu. W staropolszczyźnie był na ten przykład zwyczaj tańca „na wysoki len i konopie”, podczas których skakano jak najwyżej, by rośliny te wysokie urosły. Skakano też na proso i na owies. Po dróżkach i uliczkach chodzą przebierańcy, w tym kolędnicy przynosząc do domów pomyślną wróżbę powodzenia, dostatku i urodzaju.
Szalony czas zabaw potrwa do północy we wtorek zapustny. Wtedy zamilkną śpiewy, ucichnie muzyka, a basista zerwie strunę u basów na znak, że nadszedł czas ciszy, skupienia i przygotowań do Wielkiej Nocy.
Świat wygląda teraz jak zaczarowany. Olśniewa najpiękniejszym błękitem nieba, blaskiem słońca szklącym się po śnieżnobiałej pokrywie zachwycającą feerią barw. Magia minionych świąt jest jeszcze świeża. Trwają jednakże zapusty - to czas hulanek, tańców i wszelkiej swawoli. Ten dość huczny okres w pierwotnym znaczeniu miał pobudzać przyrodę do przetrwania. Karnawałowe zabawy wywodzą się ze słowiańskich obrzędów ku czci bóstw życia i słońca, wschodzących roślin i kwiatów, a także urodzaju, szczęścia i dobrobytu. W staropolszczyźnie był na ten przykład zwyczaj tańca „na wysoki len i konopie”, podczas których skakano jak najwyżej, by rośliny te wysokie urosły. Skakano też na proso i na owies. Po dróżkach i uliczkach chodzą przebierańcy, w tym kolędnicy przynosząc do domów pomyślną wróżbę powodzenia, dostatku i urodzaju.
Szalony czas zabaw potrwa do północy we wtorek zapustny. Wtedy zamilkną śpiewy, ucichnie muzyka, a basista zerwie strunę u basów na znak, że nadszedł czas ciszy, skupienia i przygotowań do Wielkiej Nocy.
Judaszki
Zima jeszcze nie chce ustąpić wiośnie. Przyroda jeszcze odpoczywa,
oczekując niezaprzeczalnych oznak wiosny. Jej zwiastunami są drobne białe
kwiaty śnieżyczki przebiśnieg i śnieżycy wiosennej, w górach na halach
zakwitają łany szafranu spiskiego. Zwierzęta przebudzone z zimowego snu
stają się wyraźnie aktywniejsze. Do swych gniazd wracają ptaki z ciepłych
krajów. Lasy, pola zaczynają się zielenić. Wkrótce zamknie się krągły rok -
rytm przyrody, życia i ludzkiej egzystencji.
W ludzkich obejściach również trwają przygotowania do wiosny - zwyczajowe sprzątanie. Wszystkie śmieci, liście i inne pozostałości po odchodzącej zimie układa się na jeden stos, a potem podpala. Gdzieniegdzie ognisko to nazywane było „paleniem Judasza”. Podobną wymowę, wyrażającą dezaprobatę największemu zdrajcy w historii chrześcijaństwa miał powszechny niegdyś zwyczaj wieszania, palenia i topienia kukły Judasza. Wyrósł on na bazie pogańskiego obyczaju powitania wiosny i topienia Marzanny. Korzeniami sięga więc do najstarszych praktyk stosowanych przez człowieka dla zjednania sobie natury i jej sił.
Nadchodzący czas Wielkiej Nocy będzie najlepszym by zatrzymać się i pomyśleć o życiu, mając na względzie innych, bez względu na kolor skóry, czy wiarę, by współistnieć w zgodzie z naturą i Stwórcą tego unikalnego i cudownego kawałka Wszechświata jakim jest nasza Ziemia.
W ludzkich obejściach również trwają przygotowania do wiosny - zwyczajowe sprzątanie. Wszystkie śmieci, liście i inne pozostałości po odchodzącej zimie układa się na jeden stos, a potem podpala. Gdzieniegdzie ognisko to nazywane było „paleniem Judasza”. Podobną wymowę, wyrażającą dezaprobatę największemu zdrajcy w historii chrześcijaństwa miał powszechny niegdyś zwyczaj wieszania, palenia i topienia kukły Judasza. Wyrósł on na bazie pogańskiego obyczaju powitania wiosny i topienia Marzanny. Korzeniami sięga więc do najstarszych praktyk stosowanych przez człowieka dla zjednania sobie natury i jej sił.
Nadchodzący czas Wielkiej Nocy będzie najlepszym by zatrzymać się i pomyśleć o życiu, mając na względzie innych, bez względu na kolor skóry, czy wiarę, by współistnieć w zgodzie z naturą i Stwórcą tego unikalnego i cudownego kawałka Wszechświata jakim jest nasza Ziemia.
Na przedłużeniu dróżki słońce uderzające blaskiem w twarz zbliża się do
górskiego horyzontu. Za niedługo beskidzkie wzniesienia usłane lasami
zanurzą się w mroku. Rozsypane po bezkres horyzontu zasną zalane oceanem
nocy, ale w dolinach zamigocą światełka domów niczym gwiazdeczki na niebie.
Siądziemy w domu być może trochę strudzeni wędrówką. Pomyślimy, ale o
czym?.. O beskidzkiej przyrodzie uzdrawiającej swym pięknem serce i dusze o
każdej porze roku, a może o tych niezwykłych ludziach mających pośród tych
wzniesień swój dom i wspaniałe tradycje i obyczaje. Trudno w tym zachwycie
zatrzymać się i postawić końcową kropkę. Skończyło się...
Niektórzy mogą postrzegać ją wędrówką do świata zabobonów, inni nawrotem do
rodzimowierstwa, lecz większość powie raczej, że jest to wspomnienie
tradycji i zwyczajów naszych przodków. Słowiańska wiara i zwyczaje ściśle
związane były ze zmianami zachodzącymi w przyrodzie, uzależnionymi od pór
roku. W górach, gdzie pamięć o przodkach jest wyjątkowo trwała, a
poszanowanie dawnych tradycji bardzo silne, dotrzeć można do wielu miejsc,
gdzie przetrwały piękne zwyczaje ludowe. Częstokroć nie zdajemy sobie z tego
sprawy jak bardzo żywot dawnych zwyczajów (nawet tych sięgających rodowodem
do czasów pogańskich) zakorzenił się w tradycjach współczesnego
chrześcijaństwa - oparły się chrystianizacji i wkomponowały do
chrześcijańskiej tradycji.
Całoroczna wędrówka Małym Szlakiem Beskidzkim dała nam możliwość przypomnienia sobie niektórych ludowych zwyczajów, w kolejności zgodnej z chronologią roku obrzędowego, czyli dokładnie tak jak były one obchodzone przez naszych przodków.
Całoroczna wędrówka Małym Szlakiem Beskidzkim dała nam możliwość przypomnienia sobie niektórych ludowych zwyczajów, w kolejności zgodnej z chronologią roku obrzędowego, czyli dokładnie tak jak były one obchodzone przez naszych przodków.
PRZED
WIOŚNIE |
WIOSNA
|
LATO
|
JESIEŃ
|
PRZED
ZIMIE |
ZIMA
|
||||
Jare Gody
|
Zielone Świątki
|
Noc Kupały
|
Noc
Świętojańska |
Od zażynek
do dożynek |
Dziady
|
Katarzynki
i Andrzejki |
Szczodre Gody
|
Zapusty
|
Judaszki
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz