Dziennik wypraw i przystań przed kolejną wędrówką.

Caryńskie, kulig i napad Bieszczadników

Seria porannych telefonów do GOPR, straży granicznej, zarządu dróg – otrzymane informacje nie dają złudzeń. Dotarcie na Rawki jest raczej niemożliwe, bo śniegu jest tam co najmniej po pas, a może nawet po uszy. Dojazd na wyżej położone przełęcze jest niemożliwy. Odśnieżarki cały czas pracują nad tym problemem. Nie wiadomo ile to potrwa. Bieszczady zasypało, ale jest pięknie. Żywa zima. Wiadomo, że musieliśmy coś znaleźć. Spośród propozycji wybraliśmy jedną, Janka, bo idealnie zestrajała się nam z popołudniowym kuligiem. Albert z pomocą Ani założyli wczoraj wieczorem łańcuchy na koła. Podrzuci nas kawałek do Bereżek, gdzie mamy początek żółtego szlaku na przełęcz Przysłup Caryński. Dojeżdżamy tam o godzinie 9.40. Za górką śniegu odgarniętego z drogi widać wystający słupek z drogowskazem, ale nie widać dróżki szlaku. Ruszamy z myślą, że być może będziemy musieli zawrócić.

TRASA:
Bereżki (615 m n.p.m.) Przysłup Caryński (785 m n.p.m.) – Caryńskie – Dwernik, „U szeryfa”

OPIS:
Jest to najkrótsza droga na przełęcz Przysłup Caryński (785 m n.p.m.). Pierwsze kilkadziesiąt metrów do parkingu z drewnianymi budkami infrastruktury turystycznej Bieszczadzkiego Parku Narodowego przechodzimy dość lekko. Ścieżka wchodzi do lasu. Dalej warstwa śniegu jest coraz większa. Przecieracze jednak ciężko pracują i nie chcą odpuścić. Być może zostali zauroczeni bajecznie obieloną krainę, w której zaczęli się coraz bardziej zagłębiać.

Bereżki.
Bereżki.

Ścieżki zasypane śniegiem.
Ścieżki zasypane śniegiem.

Polana z infrastrukturą turystyczną Bieszczadzkiego PN.
Polana z infrastrukturą turystyczną Bieszczadzkiego PN.

Bajecznie obielona kraina.
Bajecznie obielona kraina.

Przez krainę śniegu.
Przez krainę śniegu.

Świeżo przetarty szlak.
Świeżo przetarty szlak.

O godzinie 10.05 przechodzimy mostkiem nad dość szerokim potokiem. Mostek ten jest opatulony z każdej strony śniegiem. W takim kamuflażu zlewa się z zimowym krajobrazem. Potok jest leniwy. Nie słychać, aby w ogóle płynął. W lecie przynajmniej szmera po kamienistym korycie delikatnie, lecz dzisiaj zamilkł zupełnie. Słychać tylko nieśmiałe świergoty sikorek.

Powyżej mostku idziemy chwilkę przecinką linii elektrycznej, po czym wracamy w leśną gęstwinę. Zima jest piękna, ale stwarza utrudnienia w wędrówce. Znaki szlaków są niewidoczne. Przebieg znakowanego szlaku łatwo jest wyczuć. Dolina jest wyrazista. Szlak wiedzie równolegle do płynącego w nim potoku, choć po pewnym czasie odchodzi od niego na prawo, aż osiągamy na powrót przecinkę z linia elektryczną. Ona prowadzi na przełęcz, do stojącego na niej schroniska. To sugestywne spostrzeżenie, bo idziemy dalej trzymając się tej linii i przecinki, nie patrząc na znaki szlaku. W rzeczywistości znakowany szlak biegnie nieco poniżej, bliżej potoku.

Mostek nad potokiem.
Mostek nad potokiem.

Mostek nad potokiem.
Mostek nad potokiem.

Tutaj śnieg sięga do pasa.
Tutaj śnieg sięga do pasa.

Lekko prószy.
Lekko prószy.

Mija godzina jedenasta, a więc jedna godzina i 20 minut przedzierania się przez śnieg. Mapy podają, że w warunkach letnich przejście szlaku z Bereżek do przełęczy Przysłup Caryński zająć powinno 45 minut. W zimie jednak czas trzeba podwajać, co też może być niewystarczającym czasem do pokonania dystansu. Przechodzimy skrajem polanki wyciętej w lesie do prostokąta, za którą przecinka nieznacznie obniża się ku zagłębieniu z dopływem potoku.

Poszukiwania dogodnego przejścia przez szeroki strumień wody płynącej pod śniegiem zajmują trochę czasu, co najmniej ćwierć godziny. Na drugą stronę przeprawiamy się o godzinie 11.20. Zaraz dalej dostrzegamy znaki żółtego szlaku, które przecinają leśną przecinkę. Opuszczamy przecinkę i skręcamy w prawo za znakami szlaku. Wspinamy się chwilkę po stoku masywu Magury Stuposiańskiej. Wkrótce jednak stopniowo odchodzimy na lewo w dół zbocza. Przechodzimy przez mniejszy bród strumienia. Niebawem zadrzewienie przerzedza się i o godzinie 12.00 wychodzimy na stokową polanę, luźno porośniętą pojedynczymi drzewami.

Przecinka z linią energetyczną.
Przecinka z linią energetyczną.

Korek na szlaku.
Korek na szlaku.

Przed nami zagłębienie z potokiem.
Przed nami zagłębienie z potokiem.

Przeprawa przez bród potoku.
Przeprawa przez bród potoku.

Koryto potoku.
Koryto potoku.

Las na stoku Magury Stuposiańskiej.
Las na stoku Magury Stuposiańskiej.

Las Magury Stuposiańskiej.
Las Magury Stuposiańskiej.

Pomocy!
Pomocy!

Polana pod przełęczą.
Polana pod przełęczą.

Pod siodłem przełęczy na wysokości 777 m n.p.m. stoi „Koliba”, studenckie schronisko turystyczne. Docieramy do niego o godzinie 12.10. Wchodzimy do środka. Wędrówka zajęła nam sporo czasu - 2 godziny 30 minut. Za nami dopiero około 1/3 całej trasy. Po drugiej stronie przełęczy może być jednak łatwiej, bo prowadzi tamtędy droga jezdna. Może tam być mniej śniegu, a może jakieś przetarcia szlaku. Postanawiamy spróbować, a w razie dużych trudności zawrócimy. W „Kolibie” długo nie gościmy. Wychodzimy o godzinie 12.40.

Wydeptaną drogą wchodzimy na siodło Przysłup Caryński (795 m n.p.m.). Oddziela ona Połoninę Caryńską i Magurę Stuposiańską. Masywy te jednak są schowane dzisiaj w niskich chmurach śnieżnych. Schodzimy łagodnie na drugą stronę przełęczy. Drogą tą wiedzie szlak konny. Nie jest tak bardzo zaśnieżona i jest znacznie łatwiej niż przed południem. Stare warstwy śniegu zostały z niej rozgarnięte. Jest tylko świeża warstwa puchu z ostatniej doby, sięgająca co najwyżej kolan.

W śniegu.
W śniegu.

Schronisko Turystyczne „Koliba” (777 m n.p.m.).
Schronisko Turystyczne „Koliba” (777 m n.p.m.).

Węzeł szlaków pod „Kolibą”.
Węzeł szlaków pod „Kolibą”.

Przysłup Caryński (785 m n.p.m.).
Przysłup Caryński.

Przysłup Caryński (785 m n.p.m.).
Przysłup Caryński (785 m n.p.m.).

Zaraz za przełączą stoi przysypany samochód osobowy. Przyjechali nim przedwczoraj turyści do „Koliby”, zostali na noc, a rano już nie dało się stąd odjechać. Samochód ten postoi tutaj chyba do wiosny. Mijamy go. Droga wiedzie raczej płasko i prosto na północny zachód pomiędzy grzbietami Połoniny Caryńskiej i Magury Stuposiańskiej. Partie szczytowe grzbietów nikną w mglistej chmurze. Wchodzimy do doliny potoku Caryński na obszar nieistniejącej wsi Caryńskie.

Od lat w dolinie tej już nikt nie mieszka, tylko niedźwiedzie, wilki i jelenie. Po ludziach pozostały resztki podmurówek, pozarastane studnie i piwnice, resztki murowanej kaplicy, piaskowcowy krzyż z 1911 roku, cmentarz z kilkoma nagrobkami, a także skupiska starych, zdziczałych drzew owocowych z przydomowych nasadzeń. Na zboczach widoczne są jeszcze tarasy rolne i ślady polnych dróżek.

Droga z przełęczy.
Droga z przełęczy.

Tereny dawnej wsi Caryńskie.
Tereny dawnej wsi Caryńskie.

Bojkinie.
Bojkinie.
Zanim wybuchła II wojna światowa dolina miała około 500 mieszkańców. Żyli tu w pewnym odosobnieniu otoczeni z każdej strony górami. Żyjąc w odizolowaniu od uczęszczanych szlaków zachowywali w ten sposób tryb życia i zwyczaje jakie stosowali od lat. Ta izolacja przyczyniła się do tego, że po wojnie stacjonowały tutaj oddziału UPA.

W centrum wsi stała cerkiew pw. św. Dymitra wzniesiona w 1777 roku. W XIX wieku obok cerkwi stała również kaplica, najpierw drewniana, następnie murowana, która była lokalnym centrum kultu św. Jana Chrzciciela. W dzień tegoż świętego na mocy prawa nadanego przez papieża Leona XIII udzielany był w Caryńskim pełny odpust. W tenże dzień odpustu do Caryńskiego przybywali wierni z okolicznych wsi, zaś w uroczystościach religijnych brało czasem udział nawet kilka tysięcy osób.

Wokół cerkwi skupiało się życie wsi, choć jej zabudowania ciągnęły się po obu stronach potoku Caryńskie, aż po Przysłup. Górskie zbocza powyżej wsi pozbawione były lasu. Bojkowie z Caryńskiego wykarczowali las ze stoków ponad doliną, adaptując ziemię pod gospodarkę rolną. Nazwa wsi nawiązuje do tej gospodarki, bo pochodzi rumuńskiego słowa „carina”, przyniesionego tu z wołoskimi pasterzami. Słowo to oznacza uprawne pole. Większy kompleks leśny istniał tu wówczas tylko po północnej stronie wsi. Bojkowska wieś Caryńskie przestała istnieć w maju 1946 roku, kiedy wszyscy jej mieszkańcy zostali wysiedleni do ZSRR, a opustoszałe zabudowania wsi zostały spalone.

Caryńskie.
Caryńskie.

Caryńskie.
Caryńskie.

Podążamy dalej, wyglądając końca doliny. Dolina jest idealna na spacer zimowy, choć z pewnością na przyjemność spacerowania nie wpływa w tym przypadku pora roku. Warstwa śniegu jest wyczuwalnie mniejsza niż przy podejściu na przełęcz Przysłup. Za wzgórzem przed nami jest niewielka wieś Nasiczne, jedna z bojkowskich wsi, która nie posiadała własnej cerkwi. Jej mieszkańcy chodzili na nabożeństwa do Caryńskiego przechodząc przez wzniesienie.

Tymczasem nasza droga tuż przed wzniesieniem zaczyna odchodzić łukiem na prawo, idąc wzdłuż nurtu potoku Caryński. O godzinie 14.00 zatrzymujemy się chwilkę na majdanie ze składowanym drewnem. Dalej droga jest wyjeżdżona, ma koleiny po jakimś ciężkim pojeździe. Dolina zwęża się. Patrzymy na las porastający stoki ponad doliną. Poryw wiatru niewyczuwalny w ogóle w dolinie zwiewa śnieżny pył z drzew rosnących na szczytach Magury Stuposiańskiej. Tworzy chmurę, która efektownie przesuwa się ku nam. Zaraz nas dopadnie tuman śnieżnego pyłu. Dziwne zjawisko - to musiało być jakieś lokalne zawirowanie powietrza.

Droga z Caryńskiego.
Droga z Caryńskiego.

Majdan.
Majdan.

Śnieżny pył zwiewany z drzew.
Śnieżny pył zwiewany z drzew.

O godzinie 14.20 przechodzimy mostem nad potokiem. Niecałe 15 minut później wchodzimy na szosę koło budynku leśniczówki. Tutaj Caryński łączy się z Nasiczańskim potokiem tworząc potok Dwernik, zwany też Bereżanką. Skręcamy w prawo i idziemy mijając domy wsi Dwernik. Historia tej bojkowskiej wsi sięga początku XVI wieku. Została założona przez rodzinę Kmitów.

Wkrótce z prawej mijamy kościół rzymskokatolicki pw. św. Michała Archanioła zbudowany na przełomie lat 70-tych i 80-tych XX wieku. Za niedługo z lewej mamy kultową knajpę „Piekiełko”. Mówiło się o niej tak: kto jej nie odwiedzał, niech nigdy nie mówi, że był w Bieszczadach”. Czas jednak płynie i nic nie jest takie jak niegdyś - knajpa jest już nieczynna, stoi jak porzucona.

Droga przez Dwernik.
Droga przez Dwernik.

Jest kilkanaście minut po piętnastej, gdy docieramy do ośrodka „U Szeryfa”. Tu mamy zatrzymać się. Pod obszerną wiatą płonie już ognisko. Zamykaliśmy tyły grupy, a więc jesteśmy ostatnimi przybyszami, którzy mieli pojawić się tutaj. Grzaniec, herbatka z rumem już się leją. Na ognisku pieką się kiełbaski brzozowskie. Gospodarz przynosi tacę z proziakami. Wtem pojawiają się również zaprzęgi konne z saniami.

Ognisko.
Płonie ognisko.

„U Szeryfa”.
„U Szeryfa”.

Nie ma to jak tradycyjny kulig, niegdyś kojarzony z karnawałowymi zabawami polskiej szlachty. Dziś dostępny jest dla wszystkich, choć z wystarczającą warstwą białego puchu jest w dzisiejszych czasach krucho, a niedostatek koni i sań odczuwa się nawet na terenach rolniczych. Tutaj w Bieszczadach i śniegu pod dostatkiem, a i kilka sań i konie się znalazły.

Zatem zajmujemy miejsca w saniach na siedziskach wyściełanych skórami, odpalamy pochodnie i heja! Ktoś wznosi toast: Strzemiennego! Na drogę! – zgodnie ze staropolskim zwyczajem wypada go wypić do dna. Strzemienne pito tradycyjnie, gdy odjeżdżający kładł nogę w strzemię. Pito miody, grzańce i okowity, by nie zmarznąć w drodze.

Bieszczadzki kulig.
Mkniemy przez wieś rozświetlając drogę pochodniami.

Mkniemy przez wieś, potem przez las. Ściemnia się. Oprószone śniegiem gałązki świerków skrzą odbijając światło pochodni. Szarówka za nami. Niepostrzeżenie ogarnął okolicę mrok wieczorny. Wtem woźnica powstrzymuje konie od pędu, wyhamowuje. Ktoś stoi na drodze, dwie osoby. Słychać strzał. Prrr! – słuchać na przedzie. Ktoś nas zatrzymał, na tym odludziu.

Napad zbójów.- Z wozu! Z wozu! - słychać donośnie komendę. A więc stało się, to czego się nie spodziewaliśmy, coś z czego Bieszczady znane były od zarania osadnictwa. To wszak kraina jakby naturalnie stworzona do zbójowania. Głuche, gęste lasy były idealnym schronieniem dla wyjętych spod prawa, czy też dla tych, którzy chcieli uwolnić się od krzywd i przymusowego poddaństwa. Częstokroć do oddziałów zbójnickich dołączała zubożała szlachta z Ziemi Sanockiej i Przemyskiej, która łupiąc przejezdnych z kosztowności mogła poprawić stan swego majątku. Ukrywali się w lasach i na wzgórzach, a nazywano ich Bieszczadnikami, Tołhajami, czy po prostu Zbójami. „Beskidników zrodziły lasy, a wyczarowała ich wiosna wierchowiańska. Byli to ludzie lasowi, którzy lasów nie karczowali, ścieżek nie wyrąbywali, gąszczy nie palili, a radzi byli z tego, że ich las jest nieprzystępnym, nienaruszonym, gęstwinami i wiatrołomami zatarasowanym” – pisał niegdyś Stanisław Vincenz.

Tutejsze doliny stwarzały wiele okazji do rabunku, bowiem w dawnych czasach wiodły tędy trakty poprowadzone przez przełęcze, którymi przejeżdżali kupcy pomiędzy polską i węgierską stroną. Z czego nas obrabują te nasze zbóje… z denarów, a może zabiorą wszystkie nasze śliczne dziewki do lasu. Oj biada nam! Zachciało się nam kuligów po leśnych bezdrożach.

Napad zbójów.
Z wozów!

Napad zbójów.

Napad zbójów.

Napad zbójów.

Napad zbójów.

Napad zbójów.

Napad zbójów.

Napad zbójów.
Zjawił się Starosta.

Napad zbójów.
- Witaj Mości Starosto!

Napad zbójów.

Napad zbójów.

Napad zbójów.
Starosta dobył szpadę.

Napad zbójów.
Będziem się bić! Pojedynek.

Napad zbójów.
I leży niewiasta w zaspie śnieżnej.

Napad zbójów.
Jednym z opryszków jest wołoski pasterz. Mało mówi, bo w niewoli osmańskiej zapomniał ludzkiego języka. Drugi rosły, ubrany jak szlachcic z niejaką rubasznością nosi się z zamiarem dobrania się do naszych kosztowności i dziewic. Wtem z ciemności wyłania się inna postać, równie rosła i szlachetnie ubrana – Toż to starosta! – słychać okrzyk nieco przerażonego zbója. Po ostrej wymianie zdań, w które wplotły się najbardziej wymyślne wyzwiska i obelgi musiało to nastąpić. Napięcie sięgnęło zenitu, szlachcice wyjęli szable. Grupa rozstąpiła się. Rozpoczął się pojedynek. Szable ze świstem przecinały powietrze, w koło słychać było zgrzyt ścierającej się stali. Wtem jeden z pojedynkujących się runął na ziemię. Jak myślicie który? To bardzo krótko opowiedziana historia, ale któż pamięta wszystko co się wtedy wydarzyło, a wydarzyło się naprawdę. Cała historia miała zaskakujący koniec: zbóje zwróciły nam kosztowności i my zaprosiliśmy ich na wspólną biesiadę przy ognisku, a ognisko płonęło jeszcze bardzo długo. A potem jeszcze tańce, śpiewy i ucztowanie…

Napad zbójów.

Pędzą konie przez ciemną dolinę.
Pędzą konie przez ciemną dolinę.


Post scriptum

Pędzą konie przez ciemną dolinę, ciągną sanie leśną dróżką, kulig porywa nas w magię dawnych czasów, w bajkowy świat dzieciństwa. Czy to sen?

W uszach słychać jeszcze tętent i parskanie koni, w nozdrzach czuć jeszcze zapach cudownej zimy, lecz we włosach i na twarzy nie ma już śnieżynek... rozpuściły się, spłynęły po policzkach jak łzy szczęścia i radości. I jednej dręczącej myśli nie można odstawić gdzieś na bok: czy to naprawdę się wydarzyło?... Chyba niczego już nie można być pewnym.



Dorota i Marek


Dorota i Marek.


Udostępnij:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Życie jest zbyt krótkie, aby je przegapić.

Liczba wyświetleń

Popularne posty (ostatnie 30 dni)

Etykiety

Archiwum bloga

Z nimi w górach bezpieczniej

Zapamiętaj !
NUMER RATUNKOWY
W GÓRACH
601 100 300

Mapę miej zawsze ze sobą

Stali bywalcy

Odbiorcy


Wyrusz z nami na

Główny Szlak Beskidu Wyspowego


ETAP DATA, ODCINEK
1
19.11.2016
[RELACJA]
Szczawa - Jasień - Ostra - Ogorzała - Mszana Dolna
2
7.01.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Potaczkowa - Rabka-Zdrój
3
18.02.2017
[RELACJA]
Rabka-Zdrój - Luboń Wielki - Przełęcz Glisne
4
18.03.2017
[RELACJA]
Przełęcz Glisne - Szczebel - Kasinka Mała
5
27.05.2017
[RELACJA]
Kasinka Mała - Lubogoszcz - Mszana Dolna
6
4.11.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Ćwilin - Jurków
7
9.12.2017
[RELACJA]
Jurków - Mogielica - Przełęcz Rydza-Śmigłego
8
20.01.2018
[RELACJA]
Przełęcz Rydza-Śmigłego - Łopień - Dobra
9
10.02.2018
[RELACJA]
Dobra - Śnieżnica - Kasina Wielka - Skrzydlna
10
17.03.2018
[RELACJA]
Skrzydlna - Ciecień - Szczyrzyc
11
10.11.2018
[RELACJA]
Szczyrzyc - Kostrza - Tymbark
12
24.03.2019
[RELACJA]
Tymbark - Kamionna - Żegocina
13
14.07.2019
[RELACJA]
Żegocina - Łopusze - Laskowa
14
22.09.2019
[RELACJA]
Laskowa - Sałasz - Męcina
15
17.11.2019
[RELACJA]
Męcina - Jaworz - Limanowa
16
26.09.2020
[RELACJA]
Limanowa - Łyżka - Pępówka - Łukowica
17
5.12.2020
[RELACJA]
Łukowica - Ostra - Ostra Skrzyż.
18
6.03.2021
[RELACJA]
Ostra Skrzyż. - Modyń - Szczawa

Smaki Karpat

Wołoskimi śladami

Główny Szlak Beskidzki

21-23.10.2016 - wyprawa 1
Zaczynamy gdzie Biesy i Czady,
czyli w legendarnych Bieszczadach

BAZA: Ustrzyki Górne ODCINEK: Wołosate - Brzegi Górne
Relacje:
13-15.01.2017 - Bieszczadzki suplement do GSB
Biała Triada z Biesami i Czadami
BAZA: Ustrzyki Górne
Relacje:
29.04.-2.05.2017 - wyprawa 2
Wielka Majówka w Bieszczadach
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Brzegi Górne - Komańcza
Relacje:
16-18.06.2017 - wyprawa 3
Najdziksze ostępy Beskidu Niskiego
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Komańcza - Iwonicz-Zdrój
Relacje:
20-22.10.2017 - wyprawa 4
Złota jesień w Beskidzie Niskim
BAZA: Iwonicz ODCINEK: Iwonicz-Zdrój - Kąty
Relacje:
1-5.05.2018 - wyprawa 5
Magurskie opowieści
i pieśń o Łemkowyni

BAZA: Zdynia ODCINEK: Kąty - Mochnaczka Niżna
Relacje:
20-22.07.2018 - wyprawa 6
Ziemia Sądecka
BAZA: Krynica-Zdrój ODCINEK: Mochnaczka Niżna - Krościenko nad Dunajcem
Relacje:
7-9.09.2018 - wyprawa 7
Naprzeciw Tatr
BAZA: Studzionki, Turbacz ODCINEK: Krościenko nad Dunajcem - Rabka-Zdrój
Relacje:
18-20.01.2019 - wyprawa 8
Zimowe drogi do Babiogórskiego Królestwa
BAZA: Jordanów ODCINEK: Rabka-Zdrój - Krowiarki
Relacje:
17-19.05.2019 - wyprawa 9
Wyprawa po wschody i zachody słońca
przez najwyższe partie Beskidów

BAZA: Markowe Szczawiny, Hala Miziowa ODCINEK: Krowiarki - Węgierska Górka
Relacje:
22-24.11.2019 - wyprawa 10
Na śląskiej ziemi kończy się nasza przygoda
BAZA: Równica ODCINEK: Węgierska Górka - Ustroń
Relacje:

GŁÓWNY SZLAK WSCHODNIOBESKIDZKI

termin 1. wyprawy: 6-15 wrzesień 2019
odcinek: Bieszczady Wschodnie czyli...
od Przełęczy Użockiej do Przełęczy Wyszkowskiej


termin 2. wyprawy: wrzesień 2023
odcinek: Gorgany czyli...
od Przełęczy Wyszkowskiej do Przełęczy Tatarskiej


termin 3. wyprawy: wrzesień 2024
odcinek: Czarnohora czyli...
od Przełęczy Tatarskiej do Gór Czywczyńskich

Koszulka Beskidzka

Niepowtarzalna, z nadrukowanym Twoim imieniem na sercu - koszulka „Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki”.
Wykonana z poliestrowej tkaniny o wysokim stopniu oddychalności. Nie chłonie wody, ale odprowadza ją na zewnątrz dając wysokie odczucie suchości. Nawet gdy pocisz się ubranie nie klei się do ciała. Wilgoć łatwo odparowuje z niej zachowując jednocześnie komfort cieplny.

Fascynujący świat krasu

25-27 lipca 2014 roku
Trzy dni w Raju... Słowackim Raju
Góry piękne są!
...można je przemierzać w wielkiej ciszy i samotności,
ale jakże piękniejsze stają się, gdy robimy to w tak wspaniałym towarzystwie – dziękujemy Wam
za trzy niezwykłe dni w Słowackim Raju,
pełne serdeczności, ciekawych pogawędek na szlaku
i za tyleż uśmiechu.
24-26 lipca 2015 roku
Powrót do Słowackiego Raju
Powróciliśmy tam, gdzie byliśmy roku zeszłego,
gdzie natura stworzyła coś niebywałego;
gdzie płaskowyże pocięły rokliny,
gdzie Spisza i Gemeru łączą się krainy;
by znów wędrować wąwozami dzikich potoków,
by poczuć na twarzy roszące krople wodospadów!
To czego jeszcze nie widzieliśmy – zobaczyliśmy,
gdy znów w otchłań Słowackiego Raju wkroczyliśmy!


19-21 sierpnia 2016 roku
Słowacki Raj 3
Tam gdzie dotąd nie byliśmy!
Przed nami kolejne trzy dni w raju… Słowackim Raju
W nieznane nam dotąd kaniony ruszymy do boju
Od wschodu i zachodu podążymy do źródeł potoków
rzeźbiących w wapieniach fantazję od wieków.
Na koniec pożegnalny wąwóz zostanie na południu,
Ostatnia droga do przebycia w ostatnim dniu.

           I na całe to krasowe eldorado
spojrzymy ze szczytu Havraniej Skały,
           A może też wtedy zobaczymy
to czego dotąd nasze oczy widziały:
           inne słowackie krasy,
próbujące klasą dorównać pięknu tejże krainy?
           Niech one na razie cierpliwie
czekają na nasze odwiedziny.

7-9 lipca 2017 roku
Słowacki Raj 4
bo przecież trzy razy to za mało!
Ostatniego lata miała to być wyprawa ostatnia,
lecz Raj to kraina pociągająca i w atrakcje dostatnia;
Piękna i unikatowa, w krasowe formy bogata,
a na dodatek zeszłego roku pojawiła się w niej ferrata -
przez dziki Kysel co po czterdziestu latach został otwarty
i nigdy dotąd przez nas jeszcze nie przebyty.
Wspomnień czar ożywi też bez większego trudu
fascynujący i zawsze urzekający kanion Hornadu.
Zaglądnąć też warto do miasta mistrza Pawła, uroczej Lewoczy,
gdzie w starej świątyni świętego Jakuba każdy zobaczy
najwyższy na świecie ołtarz, wyjątkowy, misternie rzeźbiony,
bo majster Paweł jak Wit Stwosz był bardzo uzdolniony.
Na koniec zaś tej wyprawy - wejdziemy na górę Velka Knola
Drogą niedługą, lecz widokową, co z góry zobaczyć Raj pozwala.
Słowacki Raj od ponad stu lat urodą zniewala człowieka
od czasu odkrycia jej przez taternika Martina Rótha urzeka.
Grupa od tygodni w komplecie jest już zwarta i gotowa,
Kaniony, dzikie potoki czekają - kolejna rajska wyprawa.


Cudowna wyprawa z cudownymi ludźmi!
Dziękujemy cudownym ludziom,
z którymi pokonywaliśmy dzikie i ekscytujące szlaki
Słowackiego Raju.
Byliście wspaniałymi kompanami.

Miało być naprawdę po raz ostatni...
Lecz mówicie: jakże to w czas letni
nie jechać znów do Słowackiego Raju -
pozwolić na zlekceważenie obyczaju.
Nawet gdy niemal wszystko już zwiedzone
te dzikie kaniony wciąż są dla nas atrakcyjne.
Powiadacie też, że trzy dni w raju to za krótko!
skoro tak, to czy na cztery nie będzie zbyt malutko?
No cóż, podoba nam się ten kras,
a więc znów do niego ruszać czas.
A co wrzucimy do programu wyjazdu kolejnego?
Może z każdego roku coś jednego?
Niech piąty epizod w swej rozciągłości
stanie się powrotem do przeszłości,
ruszajmy na stare ścieżki, niech emocje na nowo ożyją
gdy znów pojawimy się w Raju z kolejną misją!

15-18 sierpnia 2018 roku
Słowacki Raj 5
Retrospekcja
Suchá Belá - Veľký Sokol -
- Sokolia dolina - Kyseľ (via ferrata)

Koszulka wodniacka

Tatrzańska rodzinka

Wspomnienie


519 km i 18 dni nieustannej wędrówki
przez najwyższe i najpiękniejsze partie polskich Beskidów
– od kropki do kropki –
najdłuższym górskim szlakiem turystycznym w Polsce


Dorota i Marek Szala
Główny Szlak Beskidzki
- od kropki do kropki -

WYRÓŻNIENIE
prezentacji tego pasjonującego przedsięwzięcia na



za dostrzeżenie piękna wokół nas.

Dziękujemy i cieszymy się bardzo,
że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim
nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu,
ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na
Navigator Festival 2013.

Napisz do nas