Polska od czasów Kazimierza Wielkiego nieustannie rozwijała się i umacniała.
Osiągnęła potęgę mocarstwa, zarówno pod względem militarnym, jak i
gospodarczym. Można powiedzieć, że w Europie liczył się z nami każdy. Było
tak, choć w największej prosperity naszego kraju, a więc w okresie złotego
wieku w swoich dziejach kraj nasz nie posiadał bardzo licznej stałej armii.
Podczas pokoju stałe zaciężne wojsko liczyło przecież często zaledwie około
dwóch tysięcy żołnierzy. Wydaje się to bardzo mało, bo przecież państwo
liczyło prawie 1 mln km² powierzchni. W razie potrzeby armia bardzo szybko
była w stanie powiększyć się do kilkudziesięciu tysięcy. Działo się to na
zawołanie jako tzw. pospolite ruszenie szlachty, kiedy ramię w ramię stawali w
obronie kraju Polacy, Litwini, Ukraińcy, Wołosi, Tatarzy, Mołdawianie, Kozacy
i inne narody, zamieszkujące wspólnie terytorium Rzeczypospolitej. Wydawać się
to może dzisiaj nieprawdopodobne, ale przecież faktycznie tak było. Nie byłoby
to możliwe, gdyby ludzie nie odnajdowali między sobą pokoju, harmonii i
wzajemnego szacunku. Jak to było możliwe w ponad 110 milionowym państwie,
które rozciągało się od morza do morza, zamieszkiwanym przez ludy zróżnicowane
pod względem etnicznym, a więc też kulturowym, mówiące różnymi językami,
wyznające różne religie? Co sprawiało, że odnajdowali wspólny język i
traktowali swój kraj jak wspólne dobro? To nader interesujące, a zarazem musi
być cenną lekcją oraz wykładnią w dążeniach do silnych państwowości, czy też
zarządzania nimi.
Zawsze staramy się, aby nasze wędrówki przynosiły coś więcej i nie zamykały
się tylko na przejściu zaplanowanej trasy oraz zrobieniu dziesiątek zdjęć, bo
gdyby tak miało być, to jak płaski byłby charaktery tych wędrówek i po co
byłby wysiłek autorów przewodników, którzy poza przebiegiem szlaków opisują
również to wszystko, co przy nich odnajdziemy i odkryjemy. Opisują dzieje oraz
ludzi, żyjących tam zarówno kiedyś, jak i teraz. Szlak Orlich Gniazd jest
wyjątkowy pod względem poznawczym. Pozwolił nam zagłębić się, wręcz wtopić w
korzenie dziejów, do których my Polacy tak chętnie powracamy z dumą, afirmując
do tego wartości godności, honoru i innych cnót uzewnętrzniających (w naszym
mniemaniu) miłość do ojczyzny.
Nasza historia przejścia Szlaku Orlich Gniazd nie kończy się na końcowej
czerwonej kropce szlaku. Idziemy dalej, bo przecież ten szlak to droga do
największego z orlich gniazd - królewskiej rezydencji na Wzgórzu Wawelskim.
Podążając Drogą Królewską dotrzemy do niej, tak jak dawni kupcy, czy
monarchowie wejdziemy do średniowiecznego Krakowa, a przy okazji spróbujemy
rozwikłać zagadkę potęgi Rzeczpospolitej oraz przyczyny jej upadku. Wrócimy do
tego za chwilkę. Spróbujemy wniknąć w to, jakie mamy szanse powrócić kiedyś do
potęgi dawnej Rzeczpospolitej, oczywiście nie terytorialnej, bo to nie te
czasy, ale jakiejkolwiek innej potęgi, czy to gospodarczej, czy kulturowej.
Teraz przemieśćmy się na najsłynniejszą z dróg Krakowa, znaną już w czasach
piastowskich królów Polski. Szlak Orlich Gniazd wprowadził nas na obszar
Prądnika Białego (wcześniej Prądnika), dawnej wsi leżącej na obrzeżach
Krakowa. Idąc dalej na południe wkroczymy na tereny innej dawnej wsi
Krowodrza, która od zachodu graniczyła z Łobzowem, o którym nie można nie
wspomnieć, gdyż sławę zawdzięcza królowi Kazimierzowi, który w 1357 roku
wybudował w nim drewniany zameczek, służący mu za letnią rezydencję. Po za nim
ponoć mieszkały w nim również kochanki króla, w tym piękna Esterka, z którą
według Jana Długosza król miał córki i dwóch synów, Niemierzę i Pełkę.
Zameczek stał do XVI wieku, kiedy Stefan Batory zlecił w jego miejsce budowę
manierystycznego pałacu wraz z ogrodem, który po dziś dzień możemy oglądać.
Widok Krakowa, Stradomia, Kleparza, Kazimierza i Łobzowa z atlasu Civitates orbis terrarum Georga Brauna i Fransa Hogenberga z 1618 roku. (Public Domain) |
Wróćmy do Krowodrzy, która leży na trakcie do zamku królewskiego na Wawelu.
Krowodrza musiała być naprawdę starą wsią, skoro została wymieniona już w
akcje lokacyjnym miasta Krakowa nadanym przez Bolesława Wstydliwego w 1257
roku. Wieś miała charakter rolniczy, ale jej mieszkańcy zajmowali się głównie
warzywnictwem i ogrodnictwem. Tutejszą produkcję sadowniczą i warzywniczą z
pewnością odzwierciedlały królewskie stoły. Jej prężność wspierana była
bliskością Krakowa, który był chłonnym rynkiem zbytu, a też głównym dostawcą
nawozu, czyli końskiego obornika. Dlatego też w każdym krowoderskim
gospodarstwie zatrudniany był parobek zwany „gówniarzem”, który jeździł po
Krakowie i zabierał nawóz. Nie bez znaczenia dla tutejszego rolnictwa była
znakomita ziemia uprawna. Na terenie Krowodrzy działała również rzeźnia, która
obsługiwała okolicę. To jej przypisuje się pochodzenie nazwy wsi, która ma
pochodzić etymologicznie od określenia „obdzieranie krów” (krowo - drza)
Z Krowodrzą na południu sąsiadowała wieś Pędzichów, której nazwa może
pochodzić właśnie od pędzenia krów, a może… od pędzenia skazanych na
szubienicę, gdyż miejska szubienica znajdowała się właśnie w Pędziowie, gdzie
obecnie znajduje się Dom Pomocy Społecznej im. Ludwika i Anny Helców
(wcześniej Zakład dla Ubogich i Nieuleczalnie Chorych fundacji Ludwika i Anny
Helców). Podobnie jak w przypadku innym średniowiecznych miast, tak i tu
miejska szubienica została wyniesiona poza obręb Krakowa, bo kto z mieszczan
chciał mieć widok z okna na wiszące ciała, które zwyczajowo nie wsiały krótko,
ale musiały pozostać długo eksponowane na szubienicy, aż ciało samo się nie
rozmięknie i rozłoży. Miało to zwiększać pohańbienie skazanego za czyny
(poprzez powieszenie uśmiercano największych złoczyńców), ale też być
przestrogą dla innych. To dość ponure miejsce znajdowało się przy placu zwanym
Powroźnicze. Skazani na szubienicę byli prowadzeni m.in. ulicą Długą, skąd
właśnie wzięło się stare powiedzenie „Przez Długą ulicę wprost na szubienicę”.
Dzisiejsza ulica Pędzichów najpewniej pokrywała się z przebiegiem granicy
między Pędzichowem i Kleparzem, co potwierdzać może stary kamień graniczny
wmurowany na styku stojącej przy niej kamienic nr 1 i 3, z wyrytym napisem:
„ZNAK GRANICZNY MIĘDZY KLEPARZEM Y PĘDZICHOWEM 1782”.
Przy tym znaku granicznym zaczynała się w XIV wieku droga zwana obecnie ulicą
Długą. Została ona wytyczona właśnie wtedy. Schodziły się do niej szlaki ze
Sławkowa i z Częstochowy. U zbiegu tych traktów stał nieistniejące kościoły
św. Krzyża i św. Walentego. Kościół św. Krzyża stał w miejscu obecnej ulicy
Słowiańskiej, w okresie od końca XIV do początku XIX wieku. Kościół św.
Walentego stanął w 1441 roku, a został rozebrany na początku XIX wieku wraz ze
szpitalem dla trędowatych, który funkcjonował również od XIV wieku. Pamiątką
po nim jest latarnia umarłych, która swym światłem informowała wędrowców, że
zbliżają się do miejsca związanego ze śmiercią (czyli takiego jak cmentarz,
szpital, przytułek, czy leprozorium). Ową latarnię można obecnie zobaczyć pod
kościołem św. Mikołaja przy ulicy Kopernika, gdzie w 1871 roku została
przeniesiona.
Kleparz był odrębną osadą, która zaczęła się rozwijać po ufundowaniu w 1184
roku kościoła św. Floriana przez biskupa krakowskiego Gedkę. Za czasów
Władysława Łokietka osada ta nazywana była Alta civitas, a formalnej jej
lokacji miejskiej na prawie magdeburskim dokonał Kazimierz Wielki w 1366 roku.
Od wezwania wspomnianego kościoła król nadał miastu nazwę Florencja.
Określenie Kleparz (Clepardia) pojawiło się nieco później, w XV wieku, być
może od typowego „uklepywania” targu podczas handlu (niektórzy sugerują, że
nazwa ta wzięła się od klepek, z których bednarze składali beczki). W
średniowieczu Kleparz liczył około tysiąca mieszkańców. Ich życie
koncentrowało się wokół Rynku Kleparskiego, wytyczonego podczas lokacji
miasta. Był o wiele większy niż teraz i stał na nim ratusz i liczne
zabudowania związane z funkcjonującym na nim targiem. Na Rynku Kleparskim, tuż
pod kościołem św. Floriana stojącego wówczas w narożu rynku zaczynała się
słynna Droga Królewska prowadząca na Zamek Wawel.
Wieża Kościoła Mariackiego widoczna z Placu Matejki. |
Wracamy w tym miejscu do spaceru sprzed lat, choć raczej powinniśmy
powiedzieć, że znów idziemy uliczkami przemierzanymi nieskończoną ilość razy.
Mieszkamy w tym mieście, ale wciąż, co pewien czas odkrywamy w nim coś nowego,
szczególnie, gdy cofamy się do jego prastarych dziejów. W dawnych wiekach
urosło ono do rangi stolicy państwa polskiego i siedziby królów polskich. Jego
historia sięga czasów legendarnych, ginących w mrokach dziejów. Impulsem do
rozwoju gospodarczego była lokacja Krakowa na prawie magdeburskim
przeprowadzona w 1257 roku. Szybko zaczął stawać się jednym z najważniejszych
ośrodków handlowych, skupiającym liczne szlaki handlowe. Największym placem
targowym stal się rynek ulokowany w centrum miasta. Tam też znajdowała się
siedziba władz miejskich i domy kupieckie. Cały układ urbanistyczny
odwzorowany był w szachownicowym układzie przecinających się ulic. Jedynie
usytuowanie Kościoła Mariackiego jakoś w nim nie pasuje, co zobaczymy jak
tylko wejdziemy na rynek. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta, bo jak można się
domyśleć, świątynia została wzniesiona wcześniej, zanim został wytyczony rynek
podczas lokacji. Świątynia została wzniesiona zgodnie z zasadami
obowiązującymi pomiędzy VIII a XVI wiekiem, a więc była orientowana, czyli
ołtarzem skierowana na wschód. Wokół średniowiecznego miasta zbudowano mury
zwieńczone krenelażem, których obronę wzmacniały baszty, a także osiem bram
obronnych, łączących miasto z drogami wychodzącymi po za jego obręb, które z
kolei łączyły się ze szlakami handlowymi.
Barbakan od strony Kleparza. |
Ruszajmy zatem zobaczyć to wszystko, wspierając się opisami naszej wycieczki
sprzed lat, do których będziemy odsyłać. Droga Królewska rozpoczyna się pod
murami miejskiej warowni, przy bazylice świętego Floriana, stojącej w narożu
Placu Matejki.
Szerszy opis:
Brama wprowadzająca do Barbakanu. |
Brama Barbakanu wyprowadzająca w stronę Bramy Floriańskiej (pierwotnie połączonej mostem nad fosą). |
Orzeł kazimierzowski na murze Bramy Florianskiej. |
Szerszy opis:
Brama Floriańska od strony ulicy Floriańskiej. |
Za Bramą Floriańską wchodzimy na ulicę, również noszącą nazwę Floriańska
(dawniej znana jako platea Sancti Floriani, czyli ulica Świętego
Floriana). Należy do najbardziej znanych i reprezentacyjnych ulic miasta.
Istnieje od czasów lokacji miasta. Święty Florian był silnie czczony w
Krakowie, jak również w całej Polsce, jako patron od klęsk pożarów i powodzi.
Jego relikwie trafiły do Krakowa w 1184 roku na prośbę księcia Kazimierza
Sprawiedliwego, syna Bolesława Krzywoustego. To właśnie wtedy ku jego czci
wystawiono na Kleparzu okazałą świątynię ku jego czci. Wiara w opatrzność tego
świętego wzrosła po pożarze w 1528 roku, który zniszczył całą północną część
miasta z kościołami św. Krzyża, św. Ducha i św. Marka stojącymi w obrębie
murów miejskich, a także stojące za murami miejskimi kościoły św. Mikołaja,
św. Filipa i św. Krzyża na Kleparzu. Ocalała wówczas jedynie świątynia św.
Floriana.
Szerszy opis:
Ulica Floriańska. |
Ulica Floriańska wprowadza nas Rynek Główny, wchodząc na niego z
północno-wschodniego narożnika. Rynek Główny jest największym placem Krakowa i
był największym średniowiecznym rynkiem Europy. Ma kształt kwadratu o boku
nieznacznie przekraczającym 200 metrów. Zamysł tak dużego placu w środku
miasta miał zagwarantować wystarczające miejsce dla handlu, prowadzonego
zarówno przez mieszkańców, jak też przez kupców podróżujących szlakami
handlowymi. Pozostałością takiej funkcjonalności rynku są stojące na rynku
Sukiennice.
Sukiennice. |
Wnętrze Sukiennic. |
Stojące na rynku dwa kościoły, Mariacki i św. Wojciecha, pochodząc z czasów
wcześniejszego osadnictwa, poprzedzających lokację miasta, stąd też
zaburzają regularność zabudowy miejskiej. Lokacja miasta i wytyczona podczas
niej sieć ulic wywodzi się z rzymskiej tradycji wytyczania miast opierającej
się na krzyżujących się osiach. Stąd też mówi się o układzie szachownicowym,
gdyż poszczególne zespoły zabudowań pomiędzy krzyżującymi się ulicami
zajmowały plan kwadratu, stanowiące jakby pola szachownicy. Z każdego boku
rynku miały wychodziły trzy ulice. W tym założeniu co druga ulica miała
prowadzić do jednej z bram miasta. Podczas lokacji zabudowę wokół rynku
podzielona na cztery kwartały i podział taki obowiązywał aż do roku 1791.
Były to: Kwartał Sławkowski po północno-zachodniej stronie rynku,
ograniczony ulicami św. Jana i Szewską (znajdowały się w nim dwie bramy
miejskie: Sławkowska oraz Szewska), Kwartał Rzeźniczy po północno-wschodniej
stronie rynku, ograniczony ulicami św. Jana oraz Sienną (znajdowały się w
nim dwie bramy miejskie: Rzeźnicza zastąpiona później przez Mikołajską oraz
Floriańska), Kwartał Grodzki po południowo-wschodniej stronie rynku,
ograniczony ulicami Sienną oraz Bracką (znajdowały się w nim dwie bramy
miejskie: Grodzka oraz Poboczna), Kwartał Garncarski po
południowo-zachodniej części rynku, ograniczony ulicami Bracką oraz Szewską
(znajdowała się w nim jedna brama miejska: Wiślna).
W czasach przed kazimierzowskich Rynek Główny był własnością władcy, tj. do
roku 1358, w którym Kazimierz Wielki zrzekł się prawa do większości
stojących obiektów na nim na rzecz miasta.
Szerszy opis:
Kościół Mariacki i Kościół św. Wojciecha na Krakowskim Rynku. |
Krakowski rynek opuszczamy w południowo-wschodnim kwartale, z którego
odchodzi ulica pamiętająca czasy sprzed lokacji Krakowa. Zanim nastąpiła
lokacja miasta to właśnie przy ulicy Grodzkiej skupiały się zabudowania
odsady zwanej Okołem, w której centrum znajdował się kościół św. Andrzeja w
zbudowany w latach 1079–1098 w romańskiej bryle, do dzisiaj zachowanej.
Ulica Grodzka kończyła się bramą Grodzką, za którą wychodził gościniec
wiodący ku Stradomowi oraz do mostu Królewskiego, którym można było
przeprawić się na drugą stronę Wisły, czyli na Kazimierz, który we wczesnym
średniowieczu był jak podmokła wyspa otoczoną zewsząd rzekami, nieistniejącą
dziś Starą Wisła oraz Wisłą.
Od osady Okół odchodziła ulica Kanoniczna, która jest obecnie najstarszą
krakowską ulicą. Na jej końcu stoi dom królewskiego kronikarza Jana
Długosza, którego kroniki nierzadko oprowadzały już nas po średniowiecznych
miejscach.
Szerszy opis:
Ulica Grodzka. |
Kościół św. Andrzeja i miejsce dawnej osady Okół (z lewej widoczna elewacja kościoła Świętych Apostołów Piotra i Pawła). |
Na ulicy Kanonicznej. |
Ulica Kanonicza. |
Jurajski wapień z wawelskich murach. |
Szerszy opis:
Zamek Wawelski od strony ulicy Kanoniczej. |
Zamek Królewski na Wawelu
Wzgórze otoczone wodami Wisły i mokradłami było idealnym gniazdem na
wzniesienie warowni. Schronienie na tym wzgórzu odnajdowali już ludzie
żyjący w czasach paleolitu. Od VII wieku naszej ery pojawili się na niej
Słowianie. Niewiele wiemy o dziejach z tamtych wieków. Najpełniej
rozpisują się o nich podania i legendy, takie jak ta pojawiająca się w
kronikach mistrza Wincentego zwanego Kadłubkiem, opisująca czasy
legendarnego władcy imieniem Grakch, które zapewne można utożsamić z
imieniem Krak. Nie było to dobre czasy dla osadnictwa dla tej okolicy...
|
Był bowiem w załomach pewnej skały okrutnie srogi potwór, którego niektórzy zwać zwykli całożercą. Żarłoczności jego każdego tygodnia według wyliczenia dni należała się określona liczba bydła. Jeśliby go mieszkańcy nie dostarczyli, niby jakichś ofiar, to byliby przez potwora pokarani utratą tyluż głów ludzkich. Grakch, nie mogąc znieść tej klęski, jako że był względem ojczyzny tkliwszym synem niż ojcem względem synów, skrycie synów wezwawszy, przedstawił zamiar, radę przedłożył. (...) Na to oni: Zaiste, można by nas uważać za zatrutych pasierbową nienawiścią, gdybyś nam pożałował tak chlubnego zadania! Do ciebie należy władza rozkazywania, do nas - konieczność posłuchu. |
O księciu Krakusie w murach wawelskiej warowni. |
Wisła z murów Zamku Wawelskiego. |
Z barwnych, a zarazem mrocznych dziejów u schyłku tysiąclecia wyłania
się rzeczywisty gród wawelski, który zaczyna odgrywać rolę silnego
ośrodka władzy politycznej. W IX wieku był głównym grodem plemienia
Wiślan. Swoją siedzibę mieli w nim pierwsi historyczni władcy Polski:
Mieszko I z rodu Piastów, a później jego następcy: Bolesław Chrobry i
Mieszko II. Za ich czasów Wzgórze Wawel urosło do jednego z
najważniejszych ośrodków chrześcijaństwa w Polsce, w efekcie czego
pojawiły się na nim przedromańskie i romańskie budowle sakralne. W roku
1000 po utworzeniu biskupstwa krakowskiego powstała kamienna katedra.
Nie była to jeszcze ta budowla, którą łączyć możemy z dzisiejszą.
Kolejna katedra została wzniesiona najprawdopodobniej za panowania
księcia Władysława Hermana. Spłonęła ona w 1305 roku, a jej
pozostałością jest obecnie krypta św. Leonarda oraz dolna część Wieży
Srebrnych Dzwonów. Niedługo potem wznosić zaczęto trzecią katedrę,
gotycką budowlę zachowaną do dzisiaj. Był rok 1320, kiedy rozpoczęła się
jej budowa, a więc czasy panowania Władysława Łokietka, który był
pierwszym polskim królem koronowanym w Katedrze Wawelskiej. Stało się to
20 stycznia 1320 roku, a więc w roku rozpoczęcia budowy trzeciej
katedry. Odtąd miejsce to stało się stałym dla największych ceremonii i
uroczystości państwowych, takich jak koronacje, śluby, chrzty i pogrzeby
królewskie. Katedrę budowano etapami, a jej konsekracja dokonana została
w 1364 roku, czyli w czasach panowania króla Kazimierza zwanego przez
potomnych Wielkim.
Nagrobek Władysława I Łokietka. |
Nagrobek Kazimierza III Wielkiego. |
Wieża Zygmuntowska. | Dzwon Zygmunt w Wieży Zygmuntowskiej. |
Panorama starego Krakowa z Wieży Zygmuntowskiej. |
Wieża ratuszowa zbudowana na początku XV wieku o wysokości 70 m (ocalała ze zburzonego w 1820 roku ratusza). |
Wieże gotyckiego Kościoła Mariackiego, budowanego w XIV i XV
wieku (wyższa północna zwana Hejnalicą ma 82 m wysokości). |
Kościół Świętej Trójcy w Krakowie. Dominikanie zaczęli wznosić po najeździe Tatarów w 1241 roku. Został przebudowany na przełomie XIV i XV wieku na kościół bazylikowy. |
Kolegiata św. Anny wybudowana w latach 1689-1703 (stanęła w miejscu mniejszej świątyni, wzniesionej przez Władysława Jagiełłę w 1407 roku). |
Katedra na Wzgórzu Wawelskim |
Kazimierz Wielki przeprowadził wielką przebudowę wcześniejszego,
wczesnogotyckiego zamku. Jednocześnie doprowadził Wawel do niebywałej
świetności. Z jego czasów zachowała się tylko Sala Kazimierzowska w tzw.
Wieży Łokietkowej, bo zamek był w dalszym ciągu przebudowywany przez
kolejnych władców. Duże zmiany nastąpiły w okresie renesansu, czyli w
XVI wieku, kiedy powstał piękny dziedziniec pałacowy otoczony arkadowymi
krużgankami.
Krużganki wokół dziedzińca pałacu. |
Niestety w roku 1595 na zamku wybuchł pożar. Jego zalążek znajdował się
w Kurzej Stopie, a spłonęła północno-wschodnia część zamku. Panujący
wówczas król Zygmunt III Waza nakazał odbudowę zamku, ale paręnaście lat
później tj. w 1609 roku przeniósł się na stałe do Warszawy. Odtąd dla
Wawelu zaczął się trudniejszy okres, choć przeniesienie siedziby króla
do Warszawy nie zmieniła znaczenia i roli katedry wawelskiej, która
nadal był miejscem koronacji i królewskich pochówków, to budynki zamkowe
powoli niszczały, a ich stan zniszczenia pogłębiały wojska szwedzkie
stacjonujące w na Wawelu w latach 1655–1657 i w roku 1702, kiedy na
zamku wybuchł kolejny pożar. Kolejne zniszczenia i grabieże dokonane
zostały w 1794 roku, kiedy wzgórze wawelskie okupowane było przez wojska
pruskie (zrabowane zostały wtedy insygnia koronne i z wyjątkiem
Szczerbca już nigdy nie zostały odzyskane). Po trzecim rozbiorze Polski
na wzgórzu wawelskim utworzone zostały koszary austriackie, co również
przyniosło kolejne zniszczenia i przebudowy.
Widok z kaponiery fortyfikacyjnej. Stanowiła jeden z elementów fortyfikacyjnych zbudowanych przez Austriaków w ramach Twierdzy Kraków. |
W II połowie XIX wieku Austriacy włączyli Wawel w system Twierdzy
Kraków, z czym wiązała się przebudowa murów obronnych. Od tamtego czasu
bryła zamku nie ulegała dużym przeobrażeniom, ale za to dotkliwe były
grabieże faszystów w czasie II wojnie światowej.
Kraków z Zamkiem Królewskim - rok 1493. (Hartmann Schedel, Liber chronicarum, drzeworyt). |
Rok 1617 (Civitates orbis terrarum). |
Rok 1845 (obraz Jana Nepomucena Głowackiego). |
Rok 1939. |
Lata 1956-1959 (fot. autor nieznany). |
Zamek Królewski na Wzgórzu Wawelskim dzisiaj (widok od strony Bulwaru Czerwieńskiego). |
Zamek Królewski na Wawelu wraz z całym starym miastem przylegającym do
wawelskiego wzgórza są obecnie zaliczane do miejsc o największym
znaczeniu historycznym i kulturalnym w Polsce. Wciąż uchodzi za
najważniejszą i najbardziej prestiżową siedzibę polskich władców.
Zamkowi trudno przypisać jakiegoś konkretnego fundatora, czy twórcy. Z
pewnością duży udział w jej rozkwicie mieli Władysław Łokietek, od
którego stał się najważniejszym miejscem królewskich ceremoniałów, a
potem Kazimierz Wielki, który dokonał gruntownej przebudowy, zastępując
drewniane budynki kamiennymi. Ogromny blask warowni wawelskiej nadali
Jagiellonowie, którzy stali się władcami jednego z największych w
Europie terytoriów. Za ich czasów mieliśmy złoty, potem srebrny wiek w
dziejach, a potem wszystko upadło. Hmm... Jak to możliwe? Zarówno
rozkwit, jak i upadek zawsze mają swoje przyczyny, spośród których
ogromne znacznie ma sposób sprawowania władzy, polityka, trafne decyzje
i ich wykonawstwo. Nie są one tajemnicą, bo wszystko to mamy opisane w
łatwo dostępnych dzisiaj książkach i byłoby chyba ogromnym błędem jest
nie skorzystać z nich.
Od rozkwitu po upadek, czyli morał z historii...
która zaczyna
się gdy powstają jurajskie warownie
która zaczyna się gdy powstają jurajskie warownie
Kazimierz Wielki zapisał się w historii Polski jako władca
nieprzeciętny. Choć niepozbawiony jak każdy człowiek słabości, choć
można krytykować go za ugodową politykę względem wrogo nastawionych
sąsiadów, to był powszechnie lubiany i szanowany. Był zarówno
znamienitym budowniczym, jak również politykiem dopasowującym się do
bieżących realiów oraz prawodawcą wybiegającym daleko w przyszłość.
Prowadził raczej politykę pokojową i nie wdawał się w żadne tzw.
bohaterskie wojny, które mogłyby przynieść niekorzystne konsekwencje,
czy rozstrzygnięcia dla kraju. Gdy po śmierci ojca Władysława Łokietka
dwudziestotrzyletni Kazimierz wiosną 1333 roku obejmuje królestwo nie
jest ono jeszcze silne, choć zostało już (przynajmniej częściowo)
zjednoczone po okresie rozbicia dzielnicowego. Królestwo składało się
wówczas jedynie z Wielkopolski i Małopolski, podczas gdy pozostałe
ziemie nie uznawały władzy zwierzchniej Krakowa, gdyż stanowiły albo
lenno czeskie, albo były okupowane przez państwo zakonne. Jednocześnie
ówczesny król Czech rościł sobie prawa do tronu polskiego. Dlatego też
pierwszymi zadaniami stojącymi przed młodym władcą było rozwiązanie tych
problemów i udało mu się to zrobić poprzez zabiegi dyplomatyczne, dość
kosztowne, ale w perspektywie czasu jak się okaże bardzo korzystne dla
kraju. Za niebotyczną na tamte czasy kwotę 20 tysięcy kop groszy
czeskich doprowadził do zrzeczenia się prze króla Czech pretensji do
tronu w Krakowie. Zagrożenie ze strony krzyżackiej eliminował
prolongując rozejm polsko-krzyżacki, doprowadzając do podpisania w 1343
roku traktatu kaliskiego, na którego mocy Polska odzyskała Kujawy i
ziemię dobrzyńską. Takie rozwiązanie konfliktu uznawane jest za sukces
polskiej dyplomacji, mimo tego, że traktat ten obligował nas do
przekazania Zakonowi Krzyżackiemu Pomorza Gdańskiego na „wieczystą
jałmużnę”.
Te działania pozwoliły królowi Kazimierzowie skupić się na ekspansję w
kierunku Rusi Halicko-Włodzimierskiej, która miała kluczowe znaczenie
dla rozwoju handlu ze wschodem. Nie porzucono jednak starań o odzyskanie
państwa w granicach pierwszych Piastów. Nie powiodła się próba zbrojnego
odzyskania Śląska, ale za to zabiegi dyplomacji przyczyniły się m.in. do
przyłączenia niedużych, aczkolwiek strategicznych dla obronności
obszarów na północy. Jak zmieniła się Polska za czasów panowania
Kazimierza Wielkiego? Przede wszystkim rozrosła się terytorialnie ze 102
do 244 tysięcy kilometrów kwadratowych. Zapanowanie na tak powiększonym
terytorialnie państwem, bardzo zróżnicowanym pod względem
narodowościowym i religijnie nie było kwestią prostą, a jednak mimo tych
różnic wszystkich można było zadowolić tak, aby Polską nie rządziła
anarchia, lecz bogaciła się i wzmacniała swoją pozycję na arenie
europejskiej. Polska stała się wówczas oazą spokoju, stabilizacji i
wzrostu gospodarczego. Przyczyniały się do tego z pewnością dobrze
przemyślane lokacje, czy rozbudowa miast, jak też budowa zamków
obronnych. Ważne w tym aspekcie były również rozwijający się handel, czy
kopalnie soli i srebra, które zapełniały stały dochód dla skarbca
królewskiego. Za tymi sukcesami kryje się również zjednoczony lud, który
miał wyznaczone prawa i obowiązki, bez względu na pochodzenie etniczne,
czy społeczne. Te średniowieczne normy prawne nakładały prawa i
obowiązki tak samo na wąską grupę możnowładców, jak na niższe warstwy
społeczeństwa. Stąd też mówi się o królu Kazimierzu, że był opiekunem
chłopów i mieszczan. Do tego dochodziła tolerancja religijna szanująca
wolność każdego do wyznawania swojej wiary. Działo się to w czasach,
kiedy prawie w całej Europie szerokie kręgi zataczała inkwizycja, wobec
której Polska była zieloną wyspą, względnie wolną od prześladowań. Każdy
właściwie mógł wyznawać to, w co wierzy, dlatego tak chętnie w czasach
kazimierzowskich zaczęli napływać imigranci, w tym licznie Żydzi i
Niemcy, którzy przyczynili się rozwoju miast i handlu. Lud kochał go za
to, co potwierdza w swoich kronikach Jan Długosz:
Kazimierz, król Polski, lubo jaśniał blaskiem cnót wielu, a zwłaszcza słuszności i sprawiedliwości, którymi nie tylko w swoim królestwie, ale i u obcych narodów głośno zasłynął, tak iż znęceni jego sławą i chwalebnymi dzieły obcy przychodnie, osobliwie Niemcy, (…) do królestwa polskiego się przenosili i w jego państwie stałe z rodzinami i majątkami obierali sobie mieszkanie (…).
Kazimierz Wielki stworzył silne fundamenty dla sprawnie funkcjonującego
państwa, oczywiście przedstawione tutaj w dość ogólnym zakresie. Wkrótce
miały nadejść czasy, kiedy żaden nieprzyjaciel przez długie lata nie
stwarzał realnego niebezpieczeństwa dla suwerenności państwa. Polska
miała urosnąć na międzynarodową potęgę. Kazimierz Wielki, wówczas tak
naprawdę jeszcze bez przydomka „Wielki” był ostatnim z Piastów na tronie
polski, gdyż nie doczekał się potomka, choć słynął z „cielesnej
rozpusty”, jak to określił Jan Długosz. Tron Polski na mocy umów
polsko-węgierskich przeszedł na krótko w ręce Andegawenów. Zasiadł na
nim Ludwik Węgierski, a po nim tron objęła Jadwiga Andygaweńska. Jeszcze
tego samego wieku, 16 lat po śmierci Kazimierza Wielkiego, Jadwiga
poprzez zawarcie małżeństwa z księciem litewskim wykonuje pierwszy krok
ku unii polsko-litewskiej oraz otwiera drogę dla linii Jagiellonów. Nowa
dynastia władców Polski zapewne nie byłaby w stanie zbudować jeszcze
bardziej potężnego państwa, gdyby nie kontynuacja kazimierzowskiej
polityki wobec podwładnych. Zapewne nie dałoby się zjednoczyć i utrzymać
w zgodnym bycie tak bardzo zróżnicowanego społeczeństwa, mówiącego
różnymi językami, na wpół wyznającego rzymski katolicyzm, na wpół
będących innego wyznania, gdyby nie prawo uwzględniające wolność wiary i
ludzkiego sumienia. Ostatni z Jagiellonów, Zygmunt II August, podkreślał
„Nie jestem królem sumień waszych”. Z perspektywy czasu w XVIII wieku
francuski historyk Claude Carloman de Rulhière pisał o XVI-wiecznej
Polsce: „Ten kraj, który w naszych czasach widzieliśmy podzielony pod
względem religii, jest pierwszym państwem w Europie, które stanowiło
przykład tolerancji. Powstały w nim między meczetami kościoły i
synagogi.” Był to XVI wiek, okres największej świetności Królestwa
Polskiego, zwany złotym wiekiem w dziejach Polski. Potężna
Rzeczpospolita budziła wówczas respekt i szacunek, ale też
międzynarodowy podziw dla idei społecznych i politycznych. Polacy
zaczęli postrzegać swój kraj jako wzór dla całej Europy. Ich kraj
należał wówczas do największych państw w Europie, a miał jeszcze
rozrosnąć się bardziej po wojnach z Moskwą w 1637 roku do powierzchni
około 990 tysięcy kilometrów kwadratowych, zamieszkiwanych przez 110
milionów ludności.
Rzeczpospolita złotego wieku w dziejach Polski jednak przeminęła. Często
identyfikujemy się z jej potęgą, nierzadko z westchnieniem, czasami z
rozżaleniem, mówiąc, jakie to były czasy! No były! A jednak Polska
zniknęła później zupełnie z mapy Europy. Co się zatem stało? Wyjaśniając
przytacza się osłabienie państwa po wojnach, które przetoczyły się przez
kraj. Posądza się też o to panujący ustrój demokracji szlacheckiej
(opartej de facto na wzorach antycznej demokracji ateńskiej), lecz z
drugiej strony to właśnie w wyniku tego ustroju państwo rosło w siłę
(nigdy nie doświadczyło w swojej historii tak dynamicznego rozwoju jak
wtedy). Sprawne dotąd państwo przestało być sprawne. I za przekazem
XIX-wiecznych historyków można powiedzieć, że naród polski przez swoją
anarchię sam przygotował sobie rozbiory. Stało się to poprzez
najbogatsze grupy magnackie, które zaczęły przejmować kontrolę nad
najważniejszymi instytucjami demokracji szlacheckiej i powiększać wpływy
na decyzje państwowe poprzez uzależnionych posłów, bądź też występując
jako senatorzy. Doprowadziło to do ostatecznego osłabienia władzy
królewskiej i ustawodawstwa, a w konsekwencji do upadku całego państwa.
To smutne zakończenie jednego z okresów Polski, ale zarazem znakomita
lekcja historii. Wzloty i upadki kraju to niezwykle pouczająca rzecz.
Historia przecież lubi się powtarzać, a wówczas kto wie, czy „De
Republica emendanda” Andrzeja Frycza Modrzewskiego nie okaże się znów
aktualną lekturą.
Zamek królów polskich przez wieki był świadkiem wielu wzlotów i upadków.
Jego wnętrza mogłyby nam wiele o tym opowiedzieć, gdyby tylko potrafiły
mówić. Ściany królewskich komnat są jednak nieme w tym względzie i nie
chcą zdradzić tych najskrytszych królewskich tajemnic. Prawdziwych
królów w Polsce dzisiaj już nie ma, ale nie ma też bardziej znamienitej
rezydencja królów polskich jak Zamek Królewski na Wawelu, gdzie kończymy
naszą wędrówkę.
Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń