Na wszelki wypadek przypominamy się kierowcy, a ten odpowiada: - Tak, tak
pamiętam o Przysłopie. O godzinie 8.45 wjeżdżamy na jej siodło położone na
wysokości 750 m n.p.m. Nikt oprócz nas tu nie wysiada, choć daleko na
przełęcz, jak też po jej drugiej stronie, opadającej do doliny Kamienicy
ciągną się budynki mieszkalne Lubomierza. Wieś jeszcze chyba się nie obudziła.
Dawniej nie było gospodarza, który nie musiałby wcześnie wstać, bo trzeba było
kurom, krowom dać jeść, czy innym hodowanym przy domu zwierzętom. Dzisiaj taka
mała przydomowa gospodarka nie jest już powszechna, a większość mieszkańców znalazła pracę w mieście. Sklepik spożywczy, przy którym kiedyś
stacjonowaliśmy po zejściu z Jasienia jest zamknięty. To była
wspaniała wędrówka, której trasa wypełniona była licznie widokowymi polanami z
widokami na Gorce. Dzisiaj chcemy zobaczyć bliżej to co wówczas widzieliśmy z
dalsza. Ten żółty szlak, którym wówczas zeszliśmy tutaj po przecięciu szosy
prowadzi dalej, wprowadzając na gorczańskie szczyty.
Szlak przechodzi koło przystanku autobusowego, na którym wysiedliśmy. Wiedzie
wpierw przez około 200 metrów szosą w stronę centrum Lubomierza, czyli na
zachód. Potem odchodzi na lewo, na boczną, wąską drogę dojazdową do domostw,
ułożonych malowniczo na stokach. Wiele z nich to nowe domy, niektóre w
budowie. Najwyżej położony dotyka skraju lasu. Droga, którą podążamy skręca w
lewo, potem w prawo, bardzo szybko wynosząc nas na niezwykle urokliwe miejsca
pod względem widokowości, jeszcze zanim zaczniemy mijać ten ostatni,
wspomniany dom pod lasem. Pokazuje się nam cały przebieg przytoczonej na
początku trasy z Jasienia przechodzący przez garb Myszycy. Po prawej od niego
widzimy nieco szerszy grzbiet kulminujący Kiczorą Kamienicką i Wielkim
Wierchem. Na Kiczorze Kamienickiej stoi maszt antenowy, a więc łatwo ją
zidentyfikować. W głębi między jednym i drugim grzbietem widoczna jest
Mogielica. Jej zbocza odchodzące w naszą stronę robią się płaskie i właśnie na
tym płaskim odcinku odchodzącego od góry grzbietu, okrywa go znana z niezwykle
malowniczej panoramy Stumorgowa Polana.
Jeszcze przed lasem ścieżka szlaku wchodzi w wąski, niski wąwóz, obrośnięty
bardzo rzadkim młodnikiem. Doprowadza on do mieszanego lasu, choć na początku
buki zdają się mieć w nim przewagę. Są już prawie gołe, a opadłe z nich liście
skrywają ścieżkę szlaku. Pożegnawszy się z widokiem przełęczy o godzinie 9.10
wkraczamy do lasu. Zbocze jest bardziej strome niż wcześniej. Lasem wiedzie
ten niski wąwóz, do którego teraz pasowałaby bardziej nazwa rów, gdyż
stopniowo jego zagłębienie spłyca się. Idziemy powyżej, jego brzegiem. Na
drzewach znaki szlaku są widoczne, ale jesienne liście skwapliwie pokrywają
jednolicie i szczelnie całe leśne runo. Nie szukamy ścieżek pod nimi, a
idziemy kierując się znakami namalowanymi na bukach.
O godzinie 9.30 wychodzimy z lasu, na rozszerzający się pas traw, rozlewający
się wyżej w przepiękną Polanę pod Jaworzyną. W jej górnych położeniach, w
najpiękniejszym miejscu można z powodzeniem powiedzieć, nawet jeśli nie jest
to najwyższa lokalizacja na polanie – stoi stary, opuszczony szałas zbudowany
na kamiennych fundamentach. To niespotykanie długi szałas. Pod jego dachem
kryją się dwa pomieszczenia. To tzw. szałas szerokofrontowy. Jedno ze
znajdujących się w nim pomieszczeń pełniło kiedyś funkcje mieszkalne, zaś
drugie gospodarcze. Do obu części od frontu prowadzą odrębne wejścia.
Sprzed frontu szałasu mamy wspaniałą panoramę Gorca (1228 m n.p.m.). W dali
majaczy się w przymglonym powietrzu grzbiet Jaworzyny Krynickiej, a nieco na
lewo od niej Lackowa, potem Kozie Żebro i Jaworz. Dalej na lewo i całkiem
niedaleko od nas, po drugiej stronie doliny Kamienicy fałdują się Zbludzkie
Wierchy. Za nimi wyrasta Modyń, a zza niej z kolei wysuwa się z boku niższy
grzbiet Ostrej i Cichonia. Jest stąd widocznych mnóstwo pomniejszych i
dalszych szczytów i grzbietów. To fenomenalne miejsce na piknik. Siadamy
przed szałasem, niczym gospodarze przed swoją chatynką. Zostajemy tutaj do
godziny 11.05, a więc na około półtorej godziny.
|
|
Stary szałas pasterski na Polanie pod Jaworzyną.
|
|
|
Panorama z Polany pod Jaworzyną.
|
|
Zbliżenie na Beskid Niski.
|
|
Gorc. |
|
Odpoczynek pod szałasem. |
|
Przechodzimy powyżej szałasu na ścieżkę szlaku.
|
Na drugą stronę grzbietu widoki są równie piękne o czym przekonujemy się po
powrocie na ścieżkę szlakową. Widzimy z tej strony bardziej okazale to co
wcześniej ponad przełęczą Przysłop, a więc Mogielicę, Jasień, ale też inne
pagóry Beskidu Wyspowego m.in. Ćwilin, Wierzbanowską Górę, Lubogoszcz.
Polana pod Jaworzyną sięga szczytu Jaworzynki (1026 m n.p.m.). Najwyższy
punkt góry znajduje się na granicy lasu, który zdaje się przejmować górę.
Górna część polany zarasta wierzbą iwą, jarzębiną i borówką, lecz dolna
część polany jest koszona, aby wiosną mogła zaprezentować kwitnące krokusy,
zaś latem barwy wierzbówki kiprzycy, dziurawca, chabru łąkowego i starca
gajowego, a potem przed nadejściem jesieni pokryć się łanami niebieskich
goryczek trojeściowych. Wtedy też na polanie pojawiają się okazałe
dziewięćsiły bezłodygowe. I to właśnie, ten zmieniający się co chwilę świat
przyrody jest jedną z tych przesłanek, którymi warto kierować się podejmując
wędrówki nawet w te same miejsca.
|
Przed nami szczyt Jaworzyny.
|
|
|
Panorama z Jaworzyny.
|
|
|
Mogielica i Polana Stumorgowa.
|
|
Ćwilin. |
|
Zbliżenie na Miejską Górę.
|
|
|
Ławka w punkcie widokowym pod szczytem Jaworzyny.
|
Na szczycie przed lasem jest ława turystyczna – też znakomite miejsce na
postój, choć o tej porze dnia i roku jest zacienione. Wchodzimy do lasu.
Przemierzamy płaski grzbiet nie spodziewając się, że zaledwie po 5 minutach
od szczytu Jaworzynki, tuż za kolejnym mało wyróżniającym się i bezimiennym
wierzchołkiem wyjdziemy na następną polanę o wybitnych walorach
krajobrazowych. Nosi nazwę Podskały. Spada w dół stokiem łagodnie opadającym
na przełęcz, a potem unosi po stoku za siodłem przełęczy. W siodle przełęczy
stoją dwa stare szałasy, a po zejściu na siodło widzimy, że jest jeszcze
jeden pod lasem na zboczu. Pochodzą z pierwszej połowy XX wieku.
Przypominają o długiej i bogatej historii pasterstwa w Gorcach, które były
drugim po Tatrach ośrodkiem pasterstwa w polskich Karpatach. W okresie
międzywojennym na grzbiecie, którym podążamy na Turbacz, funkcjonowało około
30 takich szałasów i 15 wolarni. Po wojnie ich ilość zmniejszała się, a
zupełny regres nastąpił w latach 70-tych XX wieku.
Po drugiej stronie siodła przełęczy z polaną Podskały piętrzy się Gorc
Troszacki oraz Kudłoń położony nieco na prawo od niego. Przechodzimy przez
siodło, w którym stoi ława turystyczna i drogowskaz węzłowy, przez których
przechodzi ścieżka edukacyjna „Dolina Gorcowego Potoku”. Po wejściu do lasu
podejście robi się intensywniejsze i wilgotne, bowiem znajduje się ono po
północnej stronie góry. Stromsze odcinki wspierają stopnie uformowane w
ziemi, zabezpieczone belkami przed osunięciem. Przecinamy niedużą Polanę
Adamówka, niegdyś o wiele bardziej rozległą, należącą do Hali Gorc. Powyżej
polany w lesie mamy dłuższy ciąg ziemnych stopni, bo zbocze znów jest
bardziej strome. Wśród drzew przy szlaku pokazują się nam nieduże wychodnie
zbudowane z piaskowców i zlepieńców, zwane Białymi Skałami.
|
|
|
Szałasy na polanie Podskały.
|
|
Podskały z Jaworzyną widoczną po przeciwległej stronie przełęczy.
|
|
Lodowe krople. |
|
Stopnie. |
|
Krajobrazy z podszczytowej Polany Adamówka. |
|
Wychodnia na stokach Gorca Troszackiego.
|
Wkrótce w twarz uderzają nam przebłyski słońca pojawiającego się między
drzewami, a nachylenie zbocza zmniejsza się, niebawem niemal zupełnie
niknie. W lesie wyraźnie zwiększa się liczba młodych świerków. Ścieżka z
południa zwraca się stopniowo ku zachodowi i niebawem przechodzi tuż pod
szczytem Gorca Troszackiego (1235 m n.p.m.). Zaraz za szczytem wychodzi na
dużą polanę Gorc Troszacki. Polana ciągnie się dalej grzbietem. Ma około 6
ha powierzchni. Można z niej podziwiać szczyt Gorców, Beskid Sądecki, Beskid
Wyspowy, Magurę Spiską, a także Tatry. Polana Gorc Troszacki wraz z
otaczającym lasem jest rewirem puszczyka uralskiego, dużego ptasiego
drapieżnika, który zakłada swoje gniazda w wypróchniałych pniach lub w
zagłębieniach złamanych drzew. Ma tutaj tereny zasobne w gryzonie, które
stanowią główne pożywienie. Po za puszczykiem uralskim na gryzonie polują tu
myszołów i pustułka, czy też lis i kuna. O świcie lub o zmierzchu
zaobserwować można pasące się tutaj sarny i jelenie. Pojawiają się też
dziki, które uwielbiają wyszukiwać smakołyków w zbuchtowanej glebie.
|
|
Słońce przenikające przez drzewa lasu.
|
|
Las przed szczytem Gorca Troszackiego. |
|
Polana Gorc Troszacki. Przed nami Kudłoń.
|
|
Tatry. |
Przechadzamy się z zachwytem przez polanę. Serce się raduje, że chciało się
nam wstać i ruszyć nawet w tak krótki dzień w góry. Jednak z radosnego
uniesienia przychodzi jednak chwila smutnej zadumy, gdy mijamy brzozowy
krzyż prawosławny. Umocowana na nim owalna, biała tabliczka ujawnia, że nie
jest to sobie ot zwyczajny krzyż, lecz mogiłę dwóch żołnierzy,
czerwonoarmistów walczących z okupantem naszego kraju. Jeden z nich nazywał
się Salif Minibajew, nazwisko drugiego zostało nieznane. Obaj byli
partyzantami sowieckiego zgrupowania ppłk. Iwana Zołotara „Artura”. Polegli
w tym miejscu 23 październiku 1944 roku. Zginęli tu daleko od swoich domów i
rodzin, jak wielu podczas tamtej, czy innych wojen. Być może byli w takim
wieku, że nie zdążyli zaznać jeszcze prawdziwej młodości. Jaki interes może
mieć wojna, skoro każda z nich niesie za sobą ofiary i to po obu stronach
konfliktów. Dobitnie świadczą o tym licznie rozsiane po świecie wojenne
mogiły. Powinno to dawać do pomyślenia ludziom, kreującym politykę ku
eskalacji takich konfliktów, nierzadko kreując złudne, iluzoryczne motywy.
Jakie to zadziwiające i niepojęte, że ktoś może nastawiać ludzi wrogo do
siebie.
|
Grób sowieckich partyzantów.
|
|
Polana Gorc Troszacki. Na końcu widoczny zalesiony wierzchołek
Gorca Troszackiego.
|
Oderwijmy się jednak z tej melancholii. Przed nami szczyt Kudłonia. Grzbiet
lekko unosi się ku niemu. Ścieżka wchodzi na krótko do lasu, by za moment
wieść dalej wierzchowiną przez fragment pozbawiony drzew, porośnięty
wysokimi trawami i borówczyskami. Tuż przed szczytem dołącza do naszej
ścieżki czarny szlak z Lubomierza, który przychodzi tu od strony
najliczniejszego skupiska skałek w Gorcach. Znajdują się tuż pod szczytem
Kudłonia po północnej stronie. Ich wysokość dochodzi do 20 m, a
najsłynniejszą z nich jest wychodnia o nazwie Kudłoński Baca. Czarny szlak
wiedzie przez niedługi czas wspólnie, by na najbliższej polanie odejść do
Koniny przecinając wcześniej kilka polan grzbietowych. Tymczasem
przechodzimy przez wierzchołek Kudłonia. Jest on generalnie zalesiony, ale
las ten jest wyraźnie przerzedzony. Szlak przeprowadza po południowej
stronie tuż pod wierzchołkiem, a następnie łagodnie obniżamy się i wnet
wchodzimy na polanę Pustak.
|
Przed nami szczyt Kudłonia.
|
|
Spojrzenie w kierunku szczytu Kudłonia.
|
|
Obumarłe drzewa na Kudłoniu.
|
|
Szlak przez Kudłoń. |
|
Tatry z Kudłonia. |
|
Odcinek z drewnianą platformą. |
Na polanie Pustak dowiadujemy się z tablic informacyjnych, dlaczego las na
stokach Kudłonia jest taki obumarły. Zjawisko obumierania lasu obserwowane
jest tutaj od blisko 30 lat i spowodowane jest czynnikami klimatycznymi,
takimi jak huraganowe wiatry i długotrwałe susze. Osłabione drzewa są
dobijane przez żerujące owady – szkodniki lasu, z których największe
oddziaływanie ma zasnuja wysokogórska i kornik drukarza. Nasilanie się
oddziaływania zasnui wysokogórskiej na gorczańskie lasy zauważalne było już
w połowie lat 80-tych XX wieku. Jej larwy żywią się igłami świerkowymi, co
wpływa negatywnie na kondycję i zdrowie drzew. Larwy zasnui wysokogórskiej
uszkodziły ponad 2 tysiące ha lasu, głównie na stokach Kudłonia, Mostownicy
i Jaworzyny Kamienickiej. Osłabione drzewa opanował później kornik drukarz,
żerujący pod korą drzew. Martwe drzew, które dzisiaj widzimy przy szlaku nie
marnują się jednak. Te powalone kłody, próchniejące i rozkładające się, mają
istotną role dla odnowienia lasu, bo stanowią pożądane podłoże przez młode
pokolenie drzew, które pojawia się tutaj. Martwe drzewa są bardzo ważnym
składnikiem ekosystemu leśnego, również dla innych organizmów spełniających
istotne funkcje w tym ekosystemie, takich jak: śluzowce, grzyby, mchy i
porosty, bezkręgowce. Tutejsze środowisko obumarłego i odradzającego się
lasu zamieszkuje głuszec, bardzo rzadki w kraju i Europie przedstawiciel
leśnych kuraków, którego spotkać tu można przez cały rok. W starych,
usychających konarach, osłoniętych odradzającymi się nowymi drzewami
schronienie i miejsce lęgów odnajduje sóweczka – najmniejszy przedstawiciel
europejskich sów. Wsłuchując się w dźwięki przyrody usłyszeć można
dzięcioła, poszukującego owadów na obumierających świerkach. Cierpliwi
wyłapią go łatwo wzrokiem, a wtedy może okazać się, że jest to dzięcioł
trójpalczasty – najrzadszy w Polsce reprezentant dzięciołów. Jakże to zatem
ciekawe miejsce do prowadzenia obserwacji przyrodniczych.
|
Na polanie Pustak.
|
Dosiadamy się przy ławie stojącej pod lasem na skraju polany. Oferuje nam
ona ładny widok na główny grzbiet Gorców, od Lubania po Turbacz, którym
pokazuje się nam na południowym zachodzie. W dali na południu za grzbietem
Gorców majaczą się Tatry, skąd też uderza w nas oślepiający blask słońca. Na
południowym wschodzie zza grzbietu Pasma Lubania wystają szczyty Pienin, a
za nimi rozkłada się płasko grzbiety Magury Spiskiej. Na lewo od nich
widoczne jest Pasmo Radziejowej wznoszące się za doliną Dunajca.
Mija trzynasta, a więc mamy porę obiadową, i mamy na to świetną miejscówkę.
Cóż na dzisiaj zaoferuje nam tajemna otchłań plecaka. Wędrując po jego
tajemnych mrokach dłoń trafia dzisiaj na pulpety. Niech więc będą smakowite
pulpeciki. Musimy je tylko odgrzać i piknik przepyszny będzie gotowy. Jak to
wybornie smakuje w plenerze, chyba nie jesteśmy w stanie tego opisać, lecz
tak samo jest ze zwyczajną kiełbasą, która upieczona na ognisku wydaje się
być mniej wytwornie przyrządzoną, ale jak smakowicie pachnie dymem, lasem i
całą otaczająca przyroda - rzec by można kwintesencja smaku kiełbasy. Tak
samo jest z każdym innym daniem na biwaku, czy pikniku, trudno się dziwić
przyjemności spożywania posiłków właśnie w plenerze na świeżym powietrzu,
chociażby tylko za miastem na kocyku pod drzewem.
|
Polana Pustak. |
Spotykamy tutaj grupki innych osób, odpoczywających na polanie. Siedzą na
rozłożonych kocach, karimatach. Część z nich to ludzie miejscowi, ale wielu
przyjechało tu z daleka, korzystając z rewelacyjnej aury. Jak dobrze jest
zwolnić i oderwać się od rozbieganej codzienności. Współcześni ludzie są tak
bardzo zaabsorbowani pędem życia, że często nie potrafią wyhamować nawet
tutaj w górach. Gdzieś w podświadomości mają wyryty mus, żeby gnać do
przodu, żeby więcej, żeby wyżej, żeby jak najwięcej, i szkoda, bo nie
dowiedzą się co tracą, bo więcej, wyżej i najwięcej wcale nie oznacza
lepiej. W dzisiejszym świecie jest co raz więcej takich, którzy nie potrafi
zwolnić nawet w tak pięknych plenerach, tak jak to dawniej ludzie czynili,
poddając się spokojnemu rytmowi przyrody, nader sprzyjającemu refleksji.
Kilka minut do czternastej brakuje, gdy ruszamy dalej. Opuszczamy
wierzchołkową polanę Kudłonia dość ostrym zejściem, potem zbocze łagodnieje,
przez chwilę nawet ciągnie się dość płasko, gdy przecinamy niewielką,
śródleśną polankę, która niegdyś zapewne wchodziła w obszar znajdującej się
nieco dalej Polany Przysłopek. Na Polanę Przysłopek wchodzimy o godzinie
14.05. Zajmuje siodło przełęczy o tej samej nazwie oraz częściowo zbocza
wzniesień po obu stronach tej przełęczy, a więc Kudłonia i Przysłopka (1123
m n.p.m.) wznoszącego się po drugiej stronie. Polana Przysłopek jeszcze w
latach 80-tych XX wieku była intensywnie wypasana i stały na niej 2 szałasy
należące do mieszkańców Koniny. Od zaprzestania wypasu polana zaczęła
zarastać, a obecnie nawet na środku polany rosną już pojedynczo młode
świerki. Polana jest jednak koszona, podobnie jak znajdująca się wyżej
polana Pustak.
|
|
Przysłopek - przełęcz, polana i szczyt przed nami.
|
|
Ławka na Przysłopku.
|
|
Na Polanie Przysłopek.
|
Z siodła Przełęczy Przysłopek schodzimy na zalesione południowe stoki
Przysłopka. Sukcesywnie obniżamy się ku Przełęczy Borek (1009 m n.p.m.), na
której docieramy o godzinie 14.25. Na Turbacz mamy stąd około godzinki marszu. Ruszamy bez zwłoki, aby nie spóźnić się na zachód słońca. Musimy
odrobić wysokość podchodząc trawersem południowe zbocza Mostownicy (1251 m
n.p.m.), które opadają do dziko wyglądającej doliny Kamienicy. Cała głęboka
dolina Kamienicy ogarnięta jest już cieniem. Ciepłe promienie słońce zapewne
poczujemy dopiero na polanie pod Czołem Turbacza. Zaraz za Przełęczą Borek
krótkim, intensywniejszym, podejściem szybko odzyskujemy znaczną cześć
wysokości. To pozwala nam później na mniej wysiłkowy dalszy ciąg podejścia.
Z tyłu pozostawiamy rajsko osłonecznione wierzchołki Kudłonia i Gorca
Troszackiego, ale wkrótce i do nas wraca blask słoneczny, wpierw wydobywa
się spomiędzy drzew. Wisi nisko ponad naszą dróżką, obmacując promieniami
leżące na niej liście. Potem, gdy o godzinie 15.10 wychodzimy na Halę
Turbacz zdaje się unosić wyżej niż wcześniej, strzelając w nas promieniami z
ponad lasu rosnącego po przeciwległej stronie hali. W swoje złotej godzinie
słońce przepięknie czerwonawo rozświetla zarówno Halę Turbacz, jak też
widoczną stąd Halę Długą, zajmującą siodło pomiędzy Turbaczem i Kiczorą.
|
Droga przecinająca zbocze Mostownicy.
|
|
Hala Turbacz. |
|
Widok na Jaworzynę i Kiczorę. Z prawej bacówka na Przełęczy
Długiej.
|
Przemierzając pożółknięte trawy Hali Turbacz możemy niebawem spojrzeć
na dolinę Raby, ale widzimy w niej wspaniałe morze mgieł, z którego
wyłaniają się tylko najwyższe góry Beskidu Żywieckiego: Babia Góra i Pilsko.
Mijamy szałasowy ołtarz, przy którym zatrzymaliśmy się kilka dni temu
podczas poprzedniej listopadowej wędrówki, a więc dzisiaj nie musimy. Aby
skrócić drogę na Turbacz, za szałasowym ołtarzem skręcamy na zachód, gdzie
podmokłą i błotnistą drogą dochodzimy do czerwonego szlaku. Tym szlakiem
wspinamy się na najwyższy szczyt Gorców. Na szczyt docieramy o godzinie
15.40.
|
|
Babia Góra z Hali Turbacz.
|
|
Słońce zniża się do horyzontu.
|
|
Obumarły drzewostan na Turbaczu.
|
|
Na Turbaczu tuż przed zachodem słońca.
|
Spektakl, który chcemy z niego oglądać, będzie dzisiaj prezentowany zupełnie
inaczej niż parę dni temu. Właściwie rozpoczął się ona już wcześniej, kiedy
przemierzaliśmy podwierzchołkowe wiatrołomy Turbacza. Doliny zalane są
chmurami, schowana jest pod nimi większość beskidzkich wierzchołków.
O godzinie 15.50 zachodzące słońce zaczyna wnikać w ich tumany sięgające
kresów horyzontu. Szybko pochłaniają płasko rozchodzące się promienie,
tłumiąc je niejako w sobie, zabierając nam ich ciepło. Tarcza słońca
przenika przez dziury chmur, ale trwa to nie więcej jak 3 minuty, tylko tyle
ile trwa ten niezwykły spektakl zachodu słońca. Zaledwie tyle i nic dłużej.
|
Godzina 15:45. |
|
Godzina 15:45. |
|
Godzina 15:46. |
|
Godzina 15:46. |
|
Godzina 15:49. |
|
Godzina 15:50. |
|
Godzina 15:52. |
|
Godzina 15:53. |
|
Godzina 15:55. |
|
Pilsko i Babia Góra za morzem mgieł.
|
|
Pilsko. |
|
Babia Góra. |
|
Po zachodzie słońca.
|
|
Tatry po zachodzie słońca.
|
Gdy ponad zachodnim horyzontem unosi się już tylko czerwonawe zabarwienie,
ponad Tatrami pokazuje się wąski sierp księżyca. Noc będzie ciemna i bardzo
chłodna. Temperatura znacznie spadła zaraz po zachodzie, co przenikliwie
odczuwamy. Kubek ciepłej herbaty na niewiele się zdał. Tej nocy będzie
trzeba mocno przytulić się do siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz