za nami
|
|
pozostało
|
182,4 km
|
336,6 km
|
Chyrowa to nieduża wieś leżąca w górnej części doliny potoku Iwielka, u zachodniego podnóża góry Chyrowa (695 m n.p.m.). Jesienią 1944 roku dolina Iwielki była areną wyjątkowo ciężkich i krwawych walk. Z całej zabudowy wsi ocalała wówczas tylko jedna chałupa i cerkiew. Wszystko zaczęło się o poranku 8 września 1944 roku. Rosjanie chcieli szybko opanować Przełęcz Dukielską, aby przejść przez Karpaty i wesprzeć słowackie powstanie, które wybuchło pod koniec sierpnia. Do ataku ruszyło dziewięć dywizji piechoty 38. Armii, którye wspierały siły 25. Korpusu Pancernego, Armii Gwardii i 1. Czechosłowackiego Korpusu Armijnego. Łącznie na niewielką dolinę nacierało 180 tysięcy żołnierzy, wyposażonych w 1700 dział, moździerzy i ponad 1000 czołgów. Operacja miała trwać kilka dni, ale okazało się, że przeciągnęła się i trwała o wiele dłużej. Wsie, przez które przechodził front walk, jak Dukla, Iwla, Głojsce, Teodorówka, czy Chyrowa, do której wróciliśmy zostały niemal zupełnie wyludnione i zniszczone. Wioski zostały usłane trupami mieszkańców i żołnierzy. Świadkowie tamtych wydarzeń mówią, że trudno był przejść by nie nadepnąć na ciała zabitych. Potoki zabarwiły się na czerwono od ich krwi.
POGODA:
TRASA:
Chyrowa (558 m n.p.m.)
Polana (651 m n.p.m.)
Łysa Góra (641 m n.p.m.)
Grzywacka Góra (567 m n.p.m.)
Kąty (307 m n.p.m.)
OPIS:
Krwawe boje toczyły się o wzgórze 534 (Franków). Miało ono strategiczne znaczenie, bo jego posiadanie pozwalało obserwować i ostrzeliwać pole walki. Istotne znaczenie miał również odcinek szosy znajdującej się po południowej stronie wzgórza, łączącej miejscowości Łysa Góra - Głojsce - Iwla. W otoczeniu tej drogi toczyły się najkrwawsze walki, a ślady po niej były widoczne jeszcze wiele lat po wojnie.
Dramat ocalałych trwał wiele lat po wojnie. Wioski zostały niemal doszczętnie zniszczone, ludzie stracili dobytek życia, groził im głód, a wtedy w 1944 roku zbliżała się już zima. Zebrane zboża w większości spłonęły, zaś ziemniaki pozostały w polach niewykopane. Ludzie wykopywali je dopiero ze zmarzniętej ziemi.
Uznaje się, że operacja dukielsko-preszowska była najbardziej krwawą bitwą stoczoną na ziemiach polskich podczas II wojny. Łącznie liczba jej ofiar przekroczyła 220 tysięcy. Miejscowa ludność nazwała miejsce u stóp wzgórza 534 Doliną Śmierci. Nazwą tą posługiwać zaczęli się kartografowie i historycy. Jest do dziś aktualna, bo mieszkający tu ludzie wiąż odczuwają piętno tamtego czasu. Okolica zachwyca malowniczością, ale miejscowi wiedzą, że w lasach kryje się jeszcze śmiercionośne niebezpieczeństwo - niewybuchy. Jest ich co raz mniej, ale ciągle ktoś jeszcze od nich ginie. Miejscowi odradzają spacery po lesie, szczególnie poza wydeptanym ścieżkami. Wciąż można tutaj znaleźć łuski pocisków, resztki wozów bojowych, czy inne pozostałości wyposażenia wojsk. Wypłukują je z ziemi ulewne deszcze.
|
Dolina Iwelki w Chyrowej. |
Gdzie spoczywają ofiary tamtej batalii? Największa mogiła znajduje się niedaleko, w Dukli nieopodal kościoła Bernardynów. Tam znajduje się największa ze zbiorowych mogił poległych podczas operacji dukielsko-preszowskiej. Poniżej przy szosie stoi obecnie Krzyż Pojednania (ten, który widzieliśmy przedwczoraj). Oplatają go dłonie poległych żołnierzy, przyjaciół i wrogów, niezależnie od wyznania i narodowości, wszyscy razem, bo przecież wobec śmierci wszyscy jesteśmy równi. „Krzyż - znaczy życie jest silniejsze niż śmierć - Jan Paweł II”, głoszą napisy w języku polskim, słowackim, rosyjskim, niemieckim, ukraińskim i czeskim, w językach narodów dotkniętych dramatem tamtej bitwy.
Kończy się msza w cerkwi Opieki Bogurodzicy w Chyrowej. To dawna łemkowska cerkiew greckokatolicka, w której funkcjonuje obecnie rzymskokatolicki kościół filialny pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny. Nie jest pewne, kiedy została wybudowana. Na nadprożu portalu babińca widoczna jest data 21 czerwca 1780 rok i najczęściej tę datę przyjmuje się za datę powstania świątyni. Istnieją przypuszczenia, że murowane prezbiterium i zakrystia wybudowane zostały wcześniej, najprawdopodobniej jako kaplica wzniesiona może nawet w 1707 roku.
Wnętrze cerkwi zwiedzamy po zakończeniu mszy. Na ścianach odnajdujemy resztki polichromii z 1932 roku, te specjalnie pozostawiono, bo większa jej część została usunięta w latach 80-tych XX wieku z powodu zniszczenia przez wilgoć. W latach 90-tych ubiegłego wieku gruntownie został odnowiony również rokokowy ikonostas. Za ikonostasem stoi barokowy ołtarz z XVIII wieku z cudownym obrazem Matki Boskiej z Dzieciątkiem. Tutejsze podania mówią, że na jednym z drzew, rosnącym tu, gdzie stoi obecnie cerkiew, pojawił się obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem. Przywędrował w sposób cudowny z Węgier, sięgających terytorialnie głównego grzbietu Karpat. Próbowano go przewieźć z powrotem do Węgier, ale obraz sam wracał w niewyjaśniony sposób do Chyrowej. Uznano to za cud i dla obrazu wybudowano tą oto świątynię. Jeszcze w okresie międzywojennym do cudownego obrazu Matki Boskiej z Dzieciątkiem przybywały liczne pielgrzymki.
|
Cerkiew Opieki Bogurodzicy w Chyrowej. |
|
Rokokowy ikonostas. |
|
Barokowy ołtarz z XVIII wieku z obrazem Matki Boskiej z Dzieciątkiem. |
|
Odsłonięty fragment starej polichromii. |
|
Cerkiew Opieki Bogurodzicy w Chyrowej. |
|
Resztki starego cmentarza. |
|
Zdobienie krzyża nagrobnego. |
Opuszczamy cerkiew. Stoją przy niej resztki nagrobków starego cmentarza. Tuż pod cerkwią leniwie płynie Iwelka. Skrzy się jej perlista woda w blasku porannych promieni. O godzinie 10.20 opuszczamy opatuloną łagodnymi wzgórzami dolinę Iwelki. Teraz jesienią wzgórza mienią się rozmaitymi odcieniami żółci, czerwieni i brązu. Oddalamy się od potoku, zbliżamy do szosy. Pod drugiej stronie szosy jest stacja narciarska, przy niej karczma czynna całorocznie. Może by tak na kawę wstąpić? Czemu nie.
|
Bodziszek łąkowy (Geranium pratense L.). |
|
Dom o ciekawej stylistyce nad Iwelką. |
|
Nad doliną Iwelki. |
|
Barwny las porastający stoki Chyrowej. |
Karczmę opuszczamy o godzinie 11.10. Niebo zasłoniło się przeźroczystym welonem cieniutkiej warstewki chmur. Kierujemy się w górę stoku wzniesienia Dania (696 m n.p.m.), wpierw wzdłuż gospodarstwa agroturystycznego, potem łąkami dochodzimy do ściany lasu. Za nami po drugiej stronie doliny wznosi się Chyrowa (695 m n.p.m.). Na północy poprzez Dolinę Śmierci jawi się wzgórze 534 Franków. Pokryte pasami pól i łąk, kępami drzew wciąż jest wyśmienitym punktem obserwacyjnym. Dla nas turystów jest dobrym punktem widokowym. Na jego szczycie stoi dzisiaj maszt telekomunikacyjny. Wchodzimy do barwnego lasu, gdzie ścieżka przechodzi w łagodny trawers. Nie wchodzimy na szczyt Danii, lecz idziemy od razu w stronę przełęczy przed kolejnym wzniesieniem.
|
W górę stoku wzniesienia Dania. |
|
Spojrzenie w kierunku Doliny Śmierci i wzgórza 534 (Franków). |
|
Wzgórze 534 (Franków). |
|
Las na stoku Danii. |
|
Stok Danii z widokiem na wzniesienie Chyrowa. |
Wchodzimy w rozległe, gęste, ale przejrzyste zagajniki. Gdy pokryte były liśćmi tworzyły tutaj dzicz. Dzisiaj większość tych liści ścieli runo i naszą ścieżkę. Piękny jest jesieni czas. Szlak zdaje się błądzić w młodniku. Przekraczamy nieduży konar leżący w poprzek ścieżki, porośnięty zielonym mchem i rdzawymi hubami. Wkrótce przechodzimy na szeroką dróżkę przy której pojawiają się dorodniejsze drzewa - sosny, brzozy, świerki i inne. W końcu wychodzimy na polanę, która nie zdążyła jeszcze zarosnąć. Sięga ona wierzchołka wzniesienia Polana (651 m n.p.m.). Drogę przebiega nam jeleń. Wodzimy za nim wzrokiem, ale szybko znika, najpierw w gąszczu młodnika, potem lasu. Nie daje sobie zrobić fotografii.
|
Przejrzyste zagajniki. |
|
Liście ścielą runo i naszą ścieżkę. |
|
Przed konarem powalonym na naszą ścieżkę. |
|
Czerwone huby. |
|
Jesienna dróżka. |
|
Wychodzimy na polanę. |
|
Przed nami szczyt Polany. |
Szczytowe partie polany są widokowe. Na pierwszym planie ukazuje się nam szczyt Danii, który zostawiliśmy już kawałek za sobą. Całą polanę porastają wysokie trawy, suche i pożółkłe o tej porze roku. Zazwyczaj turyści robią sobie tutaj przerwę, zasiadając wśród traw. Zatrzymujemy się tylko na chwilkę. Oglądamy widoki, przymglone na dalekim horyzoncie. Trochę robi się żal, że oddalamy się od miejsc, w których było nam tak dobrze i przyjemnie. Jakoś nie pomaga myśl, że przecież na zachodzie czeka nowa przygoda, która przyniesie nowe przeżycia, a niektórym również wspomnienie czasu minionego. Tych wspomnień z wędrówek jest mnóstwo i chyba we wszystkich jest coś miłego - chce się do nich wracać. Zawsze siedzi w nas pragnienie ponownego zobaczenia, czegoś co już kiedyś widzieliśmy, choćby z ciekawości, by sprawdzić co zmieniło się od tamtego czasu.
|
Wśród traw Polany. |
|
Szczyt Danii widziany z Polany. |
Dróżka szlaku schodzi z Polany młodym lasem, potem lekko zadziera w górę. Wkrótce wchodzi w dorodny las bukowy, na niezbyt długo, bo wnet znów przedziera się jakieś chaszcze. Gdzieś pod liśćmi szlak nam ginie. Idziemy przez kilka minut na azymut bezimiennym grzbietem do napotkania ścieżki, która biegnie nieco niżej grzbietu, południowym stokiem. Zaraz dalej mamy zejście na trawiastą przełączkę. Za przełączką dróżka szlaku wspina się stokiem kolejnego wzniesienia. Dochodzi do innej drogi schodzącej do Myscowej, wsi leżącej nad Wisłoką. My musimy skręcić w przeciwną stronę, na prawo, lecz najpierw zatrzymujemy się na tym rozdrożu. Dziesięć minut postoju i ruszamy w kierunku północno-zachodnim.
|
Na zejściu z Polany. |
|
Powalony buk. |
|
Przecinamy kolejną polanę na podejściu Łysej Góry. |
Niebawem znów wychodzimy na widokowe polany. Grzbiet wygina się łukiem na zachód. Po prawej stronie mijamy ogrodzoną szkółkę leśną. Po lewej widzimy bliskie już Pasmo Magury. Z prawej rozciąga się rozległy widok na Pogórze Jasielskie. Za nami wznoszą się na pożegnanie pagóry Beskidu Dukielskiego, gdzie Cergowa jawi się już jakaś mała. Pomiędzy pagórami gnieżdżą się niewidoczne stąd wioski, przez które przechodziliśmy. Dalej miasteczka Iwonicz, Rymanów - odleglejsze wspomnienia wędrówki sięgające po Bieszczady. Oddaliliśmy się od najdalszych wschodnich krańców Głównego Szlaku Beskidzkiego dwunastym dniem wędrówki.
O godzinie 13.30 osiągamy szczyt Łysej Góry (641 m n.p.m.). Jest na nim tabliczka szczytowa, a nawet pieczątka. Nie było tu tego wcześniej. Wcześniej szczyt wyznaczał jedynie geodezyjny punkt pomiarowy tzw. reper. Teraz nie sposób przeoczyć wierzchołek. Przy okazji pokonywania Głównego Szlaku Beskidzkiego zaliczamy kolejny szczyt do Korony Beskidu Niskiego.
|
Widok na Kamień nad Kątami. |
|
Widok na Pogórze Jasielskie. |
|
Widok na wierzchołek Łysej Góry. |
|
Przed wierzchołkiem Łysej Góry. |
|
Panorama z Łysej Góry w kierunku południowo-wschodnim,
czyli Cergowej, Piotrusia, Danii i innych szczytów, które zostały za nami. |
|
Łysa Góra (641 m n.p.m.). |
Został nam jeszcze jeden, ostatni wierzchołek na naszej trasie. Z Łysej Góry schodzimy na niegłęboką przełęcz. Szlak prowadzi granicą rezerwatu przyrody „Łysa Góra”, znajdującego się po naszej prawej. Chroni on starodrzew bukowo-jodłowy z egzemplarzami cisa pospolitego. W tych okolicach licznie występuje rzadki chrząszcz o niezwykłej urodzie – nadobnica alpejska. Na Łysej Górze zaczynają się jego siedliska, które ciągną się dalej na zachód przez wzniesienia znajdujące się w granicach Magurskiego Parku Narodowego.
Po kilkunastu minutach spokojnego marszu od szczytu Łysej Góry opuszczamy las i wychodzimy na bezimienną kopułę pokrytą trawą. Zaraz dalej mamy Grzywacką Górę, na której stoi wieża widokowa z krzyżem milenijnym. Docieramy do niego o godzinie 14.15. Zrzucamy plecaki. Wychodzimy na chwiejącą się wieżę. Po drugiej stronie Grzywackiej Góry, na północy widać zabudowania Nowego Żmigrodu, wsi rozłożonej w układzie miejskim, bo kiedyś miejscowość ta posiadała prawa miejskie. Dalej rozciąga się Pogórze Jasielskie, zaś na lewo od niego Pogórze Ciężkowickie z charakterystycznym Liwoczem, jawiącym się zza mglistego powietrza. Na wschodzie wyróżnia się stożkowata od tej strony, ze spadzistym północnym stokiem Cergowa. Na południu widać Kamień zwieńczony masztem telekomunikacyjnym, na który wspina się Główny Szlak Beskidzki po przekroczeniu rzeki Wisłoki. Na południowym zachodzie wznosi się Kolanin, a dalej od niego ciągnie się na zachód grzbiet Magury Wątkowskiej. Tam pójdziemy następnym razem, ale trzeba nam czekać na ten moment aż do maja przyszłego roku.
|
Opuszczamy las Łysej Góry. |
|
Bezimienna kopuła przed Grzywacką Górą. |
|
Grzywacka Góra (567 m n.p.m.). |
|
Widok z Grzywackiej Góry w kierunku południowo-wschodnim (tam gdzie Cergowa). |
|
Cergowa z Grzywackiej Góry. |
|
Grzbiet Grzywackiej Góry opadający do Nowego Żmigrodu. |
|
Dolina Wisłoki ze wsią Kąty
i kolejne wzniesienia przez które prowadzi GSB: Kamień nad Kątami, Kolanin, Magura Wątkowska. |
Zaniosło się chmurami, które spuszczają na nas kilka kropel. Niebo zaczęło zasłaniać się nimi chyba już na Łysej Górze. Schodzimy z 12-metrowej wieży widokowej. Wracamy na czerwony szlak, który przebiega nieco poniżej szczytu Grzywackiej Góry. Schodzimy gruntową drogą do wsi Kąty, gdzie kończy się Beskid Dukielski i nasza wędrówka. Jest godzina 15.00.
Tak Główny Szlak Beskidzki sprowadza nas do swoich najniższych położeń, na wysokość 307 m n.p.m. Zaczynając kolejny etap tej wędrówki będziemy musieli szybko odzyskać utraconą wysokość. Zagłębimy się wówczas w enklawie przyrody przejściowej pomiędzy polskimi Karpatami Zachodnimi i Karpatami Wschodnimi. Tam zobaczymy najlepiej zachowaną w Beskidzie Niskim szatę roślinną i faunę.
|
Droga do Kątów. |
W Kątach zakończyliśmy kolejny etap wędrówki. Szybko zleciały jej dni. Październikowa jesień to urocza pora roku, nawet taka czasem pochmurna. Choć aura pogodowa nie jest aż tak bardzo istotna, gdy czas wędrówki i czas odpoczynku dzielimy z ludźmi wspaniałymi. Dlatego z utęsknieniem będziemy czekać kolejnej wędrówki, a ta dopiero w maju przyszłego roku. Będzie to Wielka Majówka i ciąg dalszy Beskidu Niskiego, dłuższa niż do tej pory, zapewne wspanialsza, ciepła i słoneczna, dzięki tak dobrym ludziom jakimi jesteście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz