Znajdujemy się niedaleko najniższego punktu Słowackiego Raju, na jego północno-wschodnim skraju. Około 2,5 kilometra stąd w miejscu położonym na wysokości 466 m n.p.m. rzeka Hornad opuszcza Słowacki Raj. Ostatnie przygotowania do wędrówki czynimy nieco wyżej biegu rzeki Hornad, w jednym z najważniejszych centrów turystycznych Słowackiego Raju, w Čingov (495 m n.p.m.).
Gorący poranek, wspaniały plan dnia - czekaliśmy na to całą noc. Trasa nakreślona była już dwa lata temu, ale pierwszeństwo miały inne, by emocje dawkować stopniowo. Wędrówkę ku nowym wyzwaniom rozpoczynamy o godzinie 8.30.
|
Čingov, parkovisko (520 m n.p.m.). |
TRASA:
Čingov, parkovisko (520 m n.p.m.)
Čingov, centrum (495 m n.p.m.)
Lesnica, ústie (495 m n.p.m.)
Biely potok, ústie (520 m n.p.m.)
Kyseľ, ústie (565 m n.p.m.)
Sokolia dolina, ústie (580 m n.p.m.)
Sokolia dolina, záver (985 m n.p.m.)
Biskupské chyžky (975 m n.p.m.)
Glac, Malá poľana (990 m n.p.m.)
Suchá Belá, zaver (959 m n.p.m.)
Pod Vtáčím hrbom (915 m n.p.m.)
Podlesok (545 m n.p.m.)
OPIS:
Początek wędrówki wiedzie terenem znanym większości bywalców krainy Słowackiego Raju. Ruszamy w górę rzeki, która tworzy tutaj niezwykły przełom, pełen eksponowanych przejść po metalowych półeczkach (słow. stúpačky) przytwierdzonych do litej, pionowej skały kilka metrów ponad nurtem rzeki. Atrakcje te występują jednak nieco dalej, na tyle dalej, że nie będziemy musieli się z nimi zmagać. Odcinek Przełomu Hornadu, który dzisiaj musimy pokonać jest na tyle szeroki, że mieści się w nim zarówno rzeka, jak i wygodna dróżka. Na parkingu w Čingov stoi drogowskaz niebieskiego szlaku. Podążamy za niebieskimi znakami wpierw krótko drogą asfaltową, z której skręcamy w lewo dróżkę leśną i po chwili przechodzimy mostkiem na drugi brzeg Hornadu.
|
Hornad. |
Idziemy wzdłuż rzeki, mijamy węzeł szlaków
Lesnica, ústie (495 m n.p.m.). Do doliny Lesnicy odchodzi stąd zielony szlak, zaś my przekraczamy potok
Lesnica, nieopodal jego ujścia do Hornadu. Zmierzamy dalej w górę rzeki Hornad maszerując wzdłuż jej nurtu, a jednocześnie skrajem lasu. Wąwóz zaczynają wypełniać formy skalne. Im bardziej zagłębiamy się w wąwozie, tym są one coraz wyższe. Tuż przed ujściem Białego Potoku przechodzimy skrajem polanki, z której widoczna jest niezwykła skała. Jej wierzch wygląda jak parapet wystający poza obręb pionowej ściany. Ta skalna galeria znajduje się 130 m ponad nami. Stanowi wspaniały punkt widokowy
Tomášovský výhľad, co w tłumaczeniu na język polski znaczy
Tomaszowski Widok.
|
Tomášovský výhľad. |
|
Biały Potok (słow. Biely potok). |
O godzinie 9.25. opuszczamy przełom Hornadu i wchodzimy do Tomaszowskiej Beli (słow. Tomášovská Belá), jednej z najdłuższych dolin w Słowackim Raju. Ma ona 9 kilometrów długości. Nie ona jest jednak naszym głównym celem. Zaczynamy wtapiać się w dolinę Tomaszowskiej Beli, maszerując w górę płynącego przez nią Białego Potoku (słow. Biely potok). Początkowo ścieżką ponad lustrem potoku. Wkrótce przechodzimy mostkiem na drugi, lewy brzeg potoku mówiąc fachowo (czyli taki, który znajduje się po lewej stronie obserwatora zwróconego twarzą w dół biegu cieku). Wkrótce jednak, po kilku minutach przechodzimy innym mostkiem z powrotem na prawy brzeg. Tomaszowska Bela jest bardzo malowniczym wąwozem. Nie ma w nim większych utrudnień, a tam, gdzie groziłoby nam pomoczenie stóp poprowadzono przejścia po drewnianych kładkach przymocowanych wzdłuż brzegu. Czasami ścieżka oddala się od koryta i biegnie po leśnym stoku. Kolejny metalowy mostek przenosi nas na przeciwległy brzeg. O godzinie 10.20 docieramy do wylotu wąwozu Kyseľ. To miejsce, gdzie można odejść bocznym szlakiem prowadzącym do schroniska na polanie Kláštorisko. Jest alternatywą dla kogoś, kto chciałby zrezygnować z tego co nas dalej czeka.
|
Soplówka bukowa (Hericium coralloides (Scop.) Pers.). |
|
Tomaszowska Bela (słow. Tomášovská Belá). |
|
Kładka u wylotu wąwozu Kyseľ. |
U wylotu wąwozu Kyseľ zatrzymujemy się na dłuższą przerwę. Dawniej, aż do wielkiego pożaru, który w dniach 16 i 17 lipca 1976 roku strawił las nad wąwozem na stokach góry Pirť, w głąb wąwozu Kyseľ prowadził szlak turystyczny. Zgliszcza stwarzały zagrożenie spadającymi drzewami i skałami, dlatego szlak ten zamknięto do odwołania. Udostępniono trasę zastępczą od drugiej strony wąwozu prowadzący nad Olbrzymi Wodospad (słow. Obrovský vodopád) i z powrotem w górę wąwozu do jego odnóg: Veľký Kyseľ i Malý Kyseľ. Dzisiejszego dnia odkrywamy jednak rzecz zupełnie niespodziewaną – wąwóz Kyseľ po 40 latach został udostępniony turystom. Jest tylko jedno „ale”: do przejścia wąwozu niezbędny jest odpowiedni sprzęt do asekuracji, bo trasa ma postać via ferraty dostępnej w okresie od 15 czerwca do 30 października. Poza tym należy zakupić odrębną wejściówkę za wstęp do Kyseľ. Z dużym zaciekawieniem zapoznajemy się z opisem i mapą via ferraty na tablicy informacyjnej, a w głowie kotłują się myśli, jakże bombowo byłoby zwiedzić nieznany wąwóz. Nie jest to jednak to, co nas dzisiaj czeka, bo nie to planowaliśmy na dzisiejszy dzień.
O godzinie 10.50 ruszamy dalej w górę Tomaszowskiej Beli. Pokonujemy serię długich, płaskich kładek umocowanych wzdłuż linii brzegowej potoku. Słońce malowniczo przebija się na falujące lustro płynącej wody. W falującym lustrze potoku promienie słoneczne mienią się i połyskują. Część z promieni pada przenika na dno potoku, ta część odbita gna ku nam. Potok w ten sposób gada do nas, zachwycając swym pięknem i pięknem całej doliny.
Wkrótce schodzimy nad kamieniste bystrze Białego Potoku. Biel kamieni w ostrym świetle słonecznym poraża oczy. To dobre miejsce na złapanie opalenizny. Generalnie Wąwozy Słowackiego Raju są raczej cieniste. Niedużo jest takich miejsc, gdzie można wystawić ciało na ciepłe promienie Słońca. To już godzina 11.20. Wahamy się, czy można dłużej przystanąć, czy lepiej pozostawić sobie więcej czasu na to co czeka nas dalej. Tutaj kończy się nasza wędrówka przez Tomaszowską Belę.
|
Tomaszowska Bela (słow. Tomášovská Belá). |
|
Sokolia Dolina - wylot. |
Znajdujemy się na wysokości 572 m n.p.m. Przy drogowskazie szlaków znajdziemy ławkę, na której możemy przysiąść przed dalszą drogą. Są tacy, którzy oczywiście wolą to zrobić wystawiając swe ciało do słońca nad brzegiem Tomaszowskiej Beli, ale uwaga - szum potoku może omamić i przenieść w krainę przyjemnej drzemki, czy snu. Człowiek wówczas odpływa w stan błogości, podczas którego wydaje się, że czas zwalnia. To jednak zwidy, choć bardzo miłe i kojące, a drogi przed nami jest jeszcze kawałek.
Stąd na zachód odchodzi Sokolia Dolina, jeden z najbardziej zadziwiających wąwozów Słowackiego Raju. To nasz plan do realizacji i bez zwłoki opuszczamy Tomaszowską Belę, by go zrealizować. Przed nami Sokolia Dolina. Wchodzimy do niej. Do pokonania mamy 2,5 km i 430 m przewyższenia.
|
Sokolia Dolina. |
Sokolia Dolina uznawana jest za jedną z najdzikszych na Słowackim Raju. Prowadzi przez nią jednokierunkowy szlak turystyczny. Pokonanie tej doliny nie jest łatwe, a dodatkowo może być utrudnione przy wysokim stanie wód potoku, który spływa dnem wąwozu. Wymagana jest też większa odporność na ekspozycję podczas pokonywania ścian najwyższego w tej krainie wodospadu.
Podążamy w górę potoku. Połamane drzewa moczą się w jego zimnych wodach przelewających się między kamieniami. Potok cały czas drąży sobie optymalne koryto. Jeśli moglibyśmy przyjechać tu za tysiąc lat zapewne ujrzelibyśmy tutaj zupełnie inny wąwóz niż teraz. Można by mówić o tym potoku, że to „potok – artysta”, bo drąży korytarze w skałach niczym fedrujący górnik, ale zostawiając kwintesencję naturalnej estetyki.
Bezwładne, omszałe drwa rzucone są do potoku z niejakim chaosem. Wzbudzają jednak jakąś powagę, a nawet szacunek do nieuniknionego przemijania. Wartki potok wypłukuje z nich ostatnie tchnienie, jeśli takowe jeszcze w nich istnieje. Próbuje wyrwać je spomiędzy skał, które powstrzymują je przed spłynięciem w dół wąwozu. Zaparte tkwią do ostatka istnienia. Czasem nam pomogą pokonać bród, ale trzeba być ostrożnym, bo drewno w wilgotnym mikroklimacie jest bardzo śliskie. Zwykle lepiej wejść w bród, niż ryzykować poślizgnięciem, a w efekcie kontuzją, która może skutecznie uniemożliwić dalszą wędrówkę do źródła potoku, od którego zaczyna się kraina fantazji natury, a gdzie kończyć będzie się nasza wędrówka.
|
Sokolia Dolina. |
|
Przed Wodospadem Skalnym. |
Maszerujemy, niezauważamy Wodospadu Bocznego (słow. Bočný vodopad). To dziwne, bo na tablicy informacyjnej u wylotu doliny był on wypisany jako pierwszy. Umyka naszym oczom, mimo dużej wielkości (8 metrów wysokości). Wychwytujemy to, gdy o godzinie 11.45 docieramy pod Wodospad Skalny (słow. Skalný vodopád) mający 3,5 metra wysokości. Jest stosunkowo nieduży. Szlak obchodzi go bokiem prowadząc w lewo na stok wąwozu, gdzie ustawiono metalową drabinkę. Wchodzimy po niej w oddaleniu od strugi wodospadu, po czym wracamy nad nurt potoku będąc już powyżej Skalnego Wodospadu. Idziemy dalej w górę coraz bardziej zadziwiającego wąwozu, zarośniętego roślinnością, niekiedy jakby nieprzetartym szlakiem przedzierając się przez gęstą, zieloną roślinność.
|
Wodospad Skalny (słow. Skalný vodopád). |
|
Drabina obok Wodospadu Skalnego. |
|
Sokolia Dolina. |
|
Sokolia Dolina. |
Wkrótce szlak odbija od dna potoku na prawy, stromy stok wąwozu. Wspinamy się ostro niewielkimi zakosami. Wijąca się nitka potoku zostaje nisko pod nami. Z góry widać jak przedziera się między drzewami i skałami, jakby chciała zmienić bieg, ale nie może bo dolina w tym miejscu jest dość wąska. To zadziwiający wąwóz, ale największe emocje są... tuż, tuż przed nami.
W końcówce pokonywania stromego zbocza podciągamy się chwytając zainstalowanego łańcucha. Z przodu widać już potężny wodospad. Jego struga rozbryzguje się na skałach spadając w wysokości, po czym skupia z powrotem w ciek spływający skalną rynną w dół wąwozu. W miejscu upadku wody leży kilka roztrzaskanych konarów.
Obok strugi wodospadu widoczna jest drabina wygięta łukowato ku górze, tak jakby była naprężona pod wpływem nacisku skał. Nie byłoby to dziwne, bowiem skały kanionów Słowackiego Raju żyją - erodują, pękają, przesuwają się. Drabina ta jest wysoka, ale nie aż tak bardzo jak cały wodospad, który pięcioma kaskadami spływa z wysokości 75 metrów. Wodospad Welonowy (słow. Závojový vodopád) jest najwyższym wodospadem w Słowackim Raju oraz drugim co do wysokości na Słowacji. Trudno go ogarnąć wzrokiem, trudno też objąć kadrem fotografii.
|
Nitka potoku zostaje nisko pod nami. |
|
Stromy stok po którym zmierzamy pod Wodospad Welonowy. |
|
Wodospad Welonowy (słow. Závojový vodopád). |
|
Wodospad Welonowy (słow. Závojový vodopád). |
|
Dolna część Wodospadu Welonowego. |
|
Struga spływająca spod Wodospadu Welonowego. |
|
Wodospad Welonowy (słow. Závojový vodopád). |
|
Pierwsza drabina na ścianie Wodospadu Welonowego. |
|
Widok na najniższy mostek nad Wodospadem Welonowym. |
Drabina, którą widzimy nie jest jedyną przy tym wodospadzie. Wspięcie się na najwyższy próg Wodospadu Welonowego umożliwia przemyślany system drabinek, mostków i kładek. Zamontowane one zostały w latach 1979-1981. Wcześniej szlak był poprowadzony inną drogą, odsuniętą od wodospadu. Pierwsza drabina pod Wodospadem Welonowym ustawiona została powyżej dolnej części wodospadu na stromym stoku, na który przed momentem wspięliśmy się. Zaparta została belami umocowanymi poziomo w podłożu, które zabezpieczają przed osunięciem się drabiny.
Drabina znajduje się w pewnej odległości od bryzgających wód wodospadu, jednak mimo to jego krople odbijane od skał zraszają delikatnie policzki tych wszystkich, którzy odważyli się po niej wdrapywać. Drabina wprowadza nas na stopień wodny, nad którym przerzucony został metalowy mostek. Przechodzimy nim na drugą stronę nad wartko spływającą po skałach wodą, gdzie znajduje się kolejna drabina, za nią stupaczki, które kierują nas w stronę strugi wodospadu. Przytrzymujemy się rozwieszonego na skałach łańcucha, również wchodząc po szczeblach metalowej drabiny ułożonej pod kątem około 45 stopni, a także przechodząc dalej po wąskiej ścieżce wspartej na drewnianych balach wciśniętych równolegle w urwiste zbocze. Dalej mamy kolejną metalową drabinę postawioną niemal do pionu. Powyżej niej jedna stupaczka na spadzistym stoku, bez której niemożliwym byłoby dostać się na mostek przerzucony ponad stopniem wodny.
|
Na pierwszym mostku. |
|
Wodospad Welonowy powyżej pierwszego mostku. |
|
Przejście szlaku powyżej pierwszego mostku. |
|
Widok z drabiny odchodzącej od pierwszego mostku. |
|
Wodospad Welonowy ze szlaku powyżej pierwszego mostku. |
|
Wodospad Welonowy ze szlaku powyżej pierwszego mostku. |
Mamy stąd doskonały widok na poprzedni mostek z którego wcześniej skorzystaliśmy. Jakże jest on już daleko pod nami. Nie jest to widok dla osób z lękiem wysokości, o ile takie odważyły się tutaj wejść, a jeśli tak, to nie ma już odwrotu. To droga w jednym kierunku: tylko w górę i przed siebie. Lękliwi mogą liczyć jedynie na nieliczne drzewa, które przysłaniają nieco ten przepaścisty widok.
Przechodzimy po mostku na drugą stronę wodospadu, gdzie do skał przymocowano dwie stupaczki, drabinę, a za nią widoczne są już kolejne stupaczki, które nikną w skalnym zakolu. Obok tych technicznych ułatwień spada struga wodospadu drążącego z siłą, która powoduje drążenie misy w skalnym progu. Dno doliny jest już stąd niewidoczne. Znajduje się daleko od nas. Widać tylko nasłoneczniony, wapienny grzbiet góry Pirť porośniętej lasem. Grzbiet ten oddziela Sokolią Dolinę od doliny Kyseľ.
|
Przed kolejną drabiną. |
|
Na kolejnej drabinie. |
|
Grzbiet góry Pirť. |
|
Wciąż w górę. |
|
Przez stupaczkę na kolejną drabinę. |
|
To jest stupaczka ze zdjęcia wyżej, ale widziana z góry. |
|
Górny fragment Wodospadu Welonowego drążący misę w stopniu skalnym. |
|
Stupaczki i drabina obok górnej strugi Wodospadu Welonowego. |
|
Drabina obok górnej strugi Wodospadu Welonowego. |
Idziemy dalej po ciągu stupaczek przytwierdzonych do skały. Ułożone są one jedna za drugą coraz bardziej płasko. Po lewej potok płynie już ze spokojem, jakby nie spodziewając się, że za kilkanaście metrów będzie spadał obijając się o pionowe skały z wysokości 75 metrów. Jest godzina 12.35. Przed nami dalszy ciąg wąwozu.
Powyżej Wodospadu Welonowego potok płynie wąwozem przypominającym typowe wąwozy lessowe. Szlak próbuje odciągnąć nas od potoku, ale po chwili i tak wracamy do jego koryta. Strome stoki ciasno schodzą się dając miejsce tylko dla nurtu potoku. Szlak musi dzielić z nim swój bieg. Na niewiele zdaje się przydawać położona bala w nurcie potoku. Jej powierzchnia jest bardzo śliska, choć wierzchem jest ścięta na płasko i użebrowana nacięciami.
|
Stupaczki oraz najwyżej położony mostek nad Wodospadem Welonowym. |
|
Ostatnie stupaczki nad Wodospadem Welonowym. |
|
Sokolia Dolina powyżej Wodospadu Welonowego. |
Po około pięciu minutach od pokonania ściany Wodospadu Welonowego mamy kolejny efektowny wodospad. Nie od razu było go widać, bo przysłania go przewrócone drzewo w poprzek wąwozu. Zaraz za tym drzewem mamy kładkę z drewnianymi szczebelkami, po której podchodzimy wyżej i jednocześnie przechodzimy na drugą stronę potoku, który w tym miejscy przelewa się kaskadami między głazami. Za drewnianą kładką przy skale mamy ciąg metalowych stupaczek, które doprowadzają nas pod Wyżni Wodospad (słow. Vyšný vodopád), liczący sobie 15 metrów wysokości. Pod wodospadem leżą roztrzaskane i połamane drzewa. Pokrywają dość szczelnie skały po których przelewa się potok.
Pokonanie ściany Wyżniego Wodospadu umożliwia drabina umieszczona po prawej. Łukowato wygięta ku górze, jeszcze bardziej niż ta pierwsza przy Wodospadzie Welonowym. Powyżej drabiny wąskim progiem w zboczu, ubezpieczonym łańcuchem i klamrą przechodzimy pod jeszcze jedną krótszą drabinę. Powyżej tej drabiny stąpamy po szeregu stupaczek, które wyprowadzają nas z urwistego obszaru wodospadu, ostatniego w tym wąwozie.
|
Wyżni Wodospad (słow. Vyšný vodopád). |
|
Dojściowe stupaczki do Wyżniego Wodospadu. |
|
Wyżni Wodospad (słow. Vyšný vodopád). |
|
Stupaczki powyżej Wyżniego Wodospadu. |
|
Stupaczki powyżej Wyżniego Wodospadu. |
Potok powyżej Wyżniego Wodospadu jest jeszcze całkiem spory. Dolina szybko rozszerza się, ale po kilku minutach marszu znów mamy przewężenie i nieduża kaskadę. Po kaskadą rozrzucono drewniane kloce, mające ułatwić przejście przez bród. Kaskadę pokonujemy po drewnianych kładkach ze szczebelkami. Powyżej kaskady dolina znów rozszerza się.
Podążamy w górę potoku wypatrując jego początku. Ten jednak stopniowo niknie między małymi kamykami. Oddala się, a może to my oddalamy się od niego. W leśnym zaciszu robi się zupełnie cicho, wręcz głucho, dziwnie samotnie. Musimy przyzwyczaić się do tej ciszy po wędrówce wzdłuż hałaśliwego potoku. Łagodnym podejście wchodzimy na Glac, najrozleglejszy płaskowyż Słowackiego Raju, w który wcinają się wąwozy: Veľký Sokol i Piecky od zachodu, Suchá Belá i Klaštorská roklina od północy, Kyseľ i Sokolia Dolina od wschodu.
|
Potok tuż przed spadkiem Wyżniego Wodospadu. |
|
Kolejne kładki. |
|
Kaskada potoku. |
|
Sokolia Dolina w najwyższych partiach. |
O godzinie 13.30 wchodzimy na polankę z węzłem szlaków Sokolia dolina, záver (985 m n.p.m.), stąd kierujemy się zielonym szlakiem na Biskupské chyžky (975 m n.p.m.), a następnie żółtym na Małą Polanę (słow. Malá poľana; 990 m n.p.m.) i niebieskim na polankę Suchá Belá, záver (950 m n.p.m.), znaną nam z pierwszej wyprawy do Słowackiego Raju. Maszerujemy dróżkami leśnymi przez płaskowyż nie mogąc wyzbyć się emocji, jakimi zostaliśmy napełnieni. Słowacki Raj rzucił nam wór przeżyć. Wspominamy pierwszą wyprawę, kiedy podążyliśmy najczęściej uczęszczanymi szlakami przez wąwozy Suchá Belá, czy Przełom Hornadu, na których uczyliśmy się poruszania po specyficznym obszarze. Wracamy do drugiej wyprawy, trudniejszej, kiedy pokonaliśmy m.in. jedną z najdłuższych roklin Veľký Sokol, czy też Kyseľ z Olbrzymim Wodospadem (słow. Obrovský vodopád). Teraz podczas trzeciej wyprawy ruszyliśmy na coś równie wyjątkowego, ale też chyba najtrudniejszego. Spacer na wysokości kilkunastu, czy kilkudziesięciu metrów ponad rwącym potokiem nie jednemu zaaplikowała dawkę adrenaliny.
Sokolia Dolina z wszystkich wąwozów Słowackiego Raju została przebyta jako ostatnia. Pierwsze jej przejścia miały miejsce w kwietniu 1910 roku, kiedy pokonano ją zarówno z dołu, jak i z góry od płaskowyżu Glac. Sokolia Dolina szczyci się wyjątkowymi walorami przyrodniczymi, dlatego też cały jej rejon znajduje się w obszarze rezerwatu przyrody „Kyseľ”, który ma najwyższy, piąty stopień ochrony (na Słowacji rezerwaty mają 5 stopni ochrony).
|
Sokolia dolina, záver (985 m n.p.m.). |
O godzinie 14.30 przecinamy polankę Suchá Belá, záver (950 m n.p.m.), podejmując na niej żółty szlak, który prowadzi nas do węzła Pod Vtáčím hrbom (920 m n.p.m.). Przy szlaku znów dostrzegamy te same co wczoraj dziewięćsiły, które przypominają nam o źródłach bytu i przetrwania w zgodzie z karpacką naturą. Dawniej wierzono, że roślina ta posiada dziewięć tajemnych mocy, czyniących dziewięciokrotnie silniejsze jej działanie lecznicze i magiczne niż innych ziół. Jej odnalezienie na halach górskich zawsze miało wyjątkowe znaczenie, dla nas też, tak jak ten dzisiejszy niezwykły dzień, w którym stawiliśmy własne słabości i lęki przeciwko nieodpartej chęci przeżycia czegoś niezwykłego.
Od węzła Pod Vtáčím hrbom droga wyraźnie obniża się. Opuszczamy płaskowyż. Schodzimy niecałą godzinę, aż o 15.50 docieramy do osady Podlesok (545 m n.p.m.), miejsca, gdzie w końcu możemy odsapnąć i podzielić się wrażeniami przy szklaneczce „złocistego”.
|
Dziewięćsił bezłodygowy (Carlina acaulis L.). |
|
Spisz ze szlaku. |
|
Spišský Štvrtok. |
|
Podlesok. |
Zbliża się wieczór. Zapada wcześniej niż podczas naszych pobytów rok, czy dwa lata temu, kiedy Słowacki Raj odwiedzaliśmy w lipcu. Spoglądamy z zachwytem przez to samo okno. Przepiękny jest zachod słońca nad starówką Nowej Wsi Spiskiej. Nasza Hotelová akadémia leży w centrum ładnego miasteczka. Kiedyś koniecznie musimy poświęcić trochę więcej czasu trzynastowiecznemu miasteczku, w którym odpoczywamy i spędzamy czas wolny od wędrówek po Słowackim Raju.
|
Nowa Wieś Spiska (słow. Spišská Nová Ves). |
Cały ten Słowacki Raj to jedno wielkie blaszane dziadostwo dobre dla leniwych mieszczuchów. Tak tandetnej i chamskiej ingerencji w przyrodę próżno szukać w innych krajach. Z rajem to naprawdę nie ma nic wspólnego. Jakby zabrać ten cały złom z tamtąd to ciekawe ilu ludzi by tam pojechało. Zakładam, ze garstka. Kończąc zacytuje pana "Przy szlaku znów dostrzegamy te same co wczoraj dziewięćsiły, które przypominają nam o źródłach bytu i przetrwania w zgodzie z karpacką naturą" metalowe drabinki i reszta złomu to faktycznie Karpacka natura jak cholera :)
OdpowiedzUsuń