za nami
|
|
pozostało
|
508,5 km
|
10,5 km
|
Słońce wstało dzisiaj dwadzieścia po ósmej. Oświetliło brązy jesieni. Dusi poranny chłód. Robi się tak pięknie. Skracają się długie cienie gór, doliny wychodzą z półmroku. Góry bawią się z dostojnym blaskiem, zdają się zmieniać barwy i kształty. Czasami trudno uwierzyć w ich fenomen. Te same pasma i grzbiety wydają się za każdym razem inne. Spoglądamy na nie po raz kolejny (już nie wiadomo dokładnie po raz który) i za każdym razem widzimy w nich coś nowego, innego. Zostawiamy w nich swoje myśli, przeżycia – za każdym, razem inne, choć zawsze cudownie piękne...
„Góry bowiem są poezją przyrody, są koncentracją tego, co w przyrodzie najpiękniejsze! A kto raz dostał się w ich czarodziejską moc, ten spod niej nie wydobędzie się nigdy, bo moc gór jest nieprzezwyciężona, bo piękno przyrody ma nad umysłami ludzkimi niepokonalną władzę… Wszystko zawodzi, wszystko przemija w szybkim tempie, lecz piękność przyrody jest niezmienna i wiecznotrwałą! Japońska religia, szintoizm, każe zamiast odprawiania modlitw wstępować na szczyty wysokich gór i podziwiać piękność przyrody.” – Tak to ujął w swoim przewodniku po Beskidach Zachodnich z 1914 roku, nie kto inny jak twórca zachodniej części Głównego Szlaku Beskidzkiego - Kazimierz Sosnowski. Za każdym razem na tych samych ścieżkach przeżywamy coś innego. Będzie bardzo żal żegnać się z nimi kiedyś, gdy znajdziemy się na ostatniej z tych ścieżek, bo nie da się zmierzyć ich wartości żadnym pieniądzem, czy jakimkolwiek skarbem.
POGODA:
TRASA:
Przełęcz Kubalonka (758 m n.p.m.)
Przełęcz Łączecko (774 m n.p.m.)
Kiczory (989 m n.p.m.)
Kyrkawica (973 m n.p.m.)
Schronisko PTTK na Stożku/Wielki Stożek (979 m n.p.m.)
Stożek Mały (843 m n.p.m.)
Cieślar (920 m n.p.m.)
Soszów Wielki (885 m n.p.m.)
Schronisko na Soszowie Wielkim (792 m n.p.m.)
Soszów Mały (762 m n.p.m.)
Przełęcz Beskidek (684 m n.p.m.)
Wielka Czantoria (995 m n.p.m.)
Ustroń Polana (380 m n.p.m.)
OPIS:
Skarbem naszym jest droga i ludzie, z którymi możemy podążać tą drogą. Dzisiejsza zaczyna się na Kubalonce, przełęczy położonej na wysokości 758 m n.p.m., oddzielającej pasmo Stożka i Czantorii od Pasma Wiślańskiego, zwanego też Pasmem Baraniej Góry. Przełęcz Kubalonka łączy również Wisłę i Istebną, obecnie poprzez drogę wojewódzką nr 941. Z malowniczo położonej Istebnej pochodził Jerzy Kukuczka - najsłynniejszy polski taternik, alpinista i himalaista. W tej samej wsi, a także jej okolicach, specyficznym regionie zwanym trójwsią beskidzką (Istebna, Koniaków i Jaworzynka) zobaczyć można zachowane bogactwo kulturowe regionu. Region ten ma bowiem wielu wspaniałych ludzi, jak Józef Michałek, którzy potrafią w dzisiejszym, pędzącym świecie zapewnić trwałość tożsamości kulturowej. Dawno się nie widzieliśmy i bardzo chcielibyśmy znów z nim się spotkać, posłuchać jego gawędy o góralskim życiu oraz pieśni, którą śpiewała mu kiedyś matula do kołyski. Och, rozmarzyliśmy się nieco, a grupa jest już chyba daleko przed nami. Nałożyły się wspomnienia dawnych wędrówek i nieuchronnie zbliżający się koniec bieżącej.
|
Przełęcz Kubalonka. |
Podążamy podmokłą drogą grzbietową, omijamy rozlane kałuże (one zawsze tu są), rozjeżdżone gdzieniegdzie koleiny. Łagodnie podchodzimy wzniesienie Beskid (824 m n.p.m.). Nieoczekiwanie tuż za jego wzniesieniem szlak skręca na lewo i zaczyna gwałtowniej schodzić. Czyżby zmiana przebiegu szlaku? Tak, z pewnością, bo wcześniej szlak prowadził cały czas partią grzbietową do Przełęczy Łączecko (774 m n.p.m.). Teraz schodzi głębiej południowymi stokami Beskidu zbliżając się dokładnie w stronę rodzinnych miejsc Jerzego Kukuczki, jak też w Andziołówki, gdzie mieszka Józef Michałek. Zejście z grzbietu powstrzymuje stokowa droga utwardzona, na którą kieruje nas szlak. Droga wiedzie dalej łagodnie wchodząc na Przełęcz Łączecko. Za nami 70 minut marszu od Kubalonki. Jest godzina 9.10.
|
Droga słoneczna. |
|
Droga podmokła. |
|
Spojrzenie w stronę doliny Wisły, gdzie widać Równicę - ostatnią górę na naszym szlaku. |
|
Bezleśna połać. |
|
Zejście z grzbietu w stronę Istebnej. |
|
Wycięty las na stokach Beskidu. |
|
Droga stokowa. |
|
Przełęcz Łączecko (774 m n.p.m.). |
Zaczynamy wspinać się nierówną drogą na Kiczory przez tereny porośnięte mieszanką drzew dorodnych i młodników. Szczyt Kiczory (989 m n.p.m.) osiągamy o godzinie 9.50. Na szczycie dołączają do nas szlaki turystyczne z Istebnej i pojawia się polsko-czeska granica państwowa. Odtąd prawie cały czas czerwony szlak będzie prowadził tą granicą, albo w bliskim sąsiedztwie, aż do Wielkiej Czantorii. Szczyty zazwyczaj zachęcaj do zrobienia na nich przerwy, ale na tym zabawiamy króciutko, wiedząc że nieco dalej jest chyba bardziej atrakcyjne miejsce na krótki odpoczynek, bo na dłuższy odpowiednim będzie schronisko, a tych mamy dzisiaj pod dostatkiem na naszej trasie. Jedno z nich już widzimy pod szczytem Stożka, bo ścieżki szlakowe wiodą nas przez atrakcyjne miejsca widokowe niemal cały czas.
O godzinie 10.00 docieramy do charakterystycznej skalnej wychodni leżącej między szczytem Kiczory a Kyrkawicą. Tutaj na parę chwil zatrzymujemy się. To nie jedyna interesująco uformowana wychodnia z gruboziarnistego piaskowca istebniańskiego, jakie możemy znaleźć na Kyrkawicy, ale ta jedyna znajduje się bezpośrednio przy naszym szlaku. Wierzchołek Kyrkawicy (973 m n.p.m.) znajduje się kilka minut drogi dalej. Domniema się, że ta dziwna nazwa szczytu może z języka czeskiego, w którym krkavec oznacza kruka, tak więc Kyrkawica oznaczałoby miejsce, w którym występują kruki. Jest też inna hipoteza w tej kwestii, która nazwę góry odnosi się do słowa „kirkać”, które w miejscowej gwarze oznacza mierzwienie, czochranie lub tarmoszenie, czyli w tym przypadku jej źródłem mógłby być „rozczochrany” kształt góry.
|
Odejście z Przełęczy Łączecko. |
|
Widok ze stoków Kyrkawicy na grzbiet graniczny.
Widoczne na nim kolejno: Stożek Wielki, Soszów Wielki i Wielka Czantoria. |
|
|
Schronisko PTTK na Stożku (widok z Kyrkawicy). |
|
Wychodnia na Kyrkawicy. |
|
Kyrkawica (973 m n.p.m.). |
Na Kyrkawicy szlak przyjmuje przebieg południkowy. Idziemy dalej na północ i za niedługo docieramy do Schroniska PTTK „Stożek” o ciekawej bryle i elementach architektonicznych. Dostrzec w nim można szczyptę podhalańskości. Taki wygląd schroniska udało się utrzymać mimo przeprowadzanych remontów. Schronisko to zostało wybudowane z inicjatywy PTT w Cieszynie, a oddane do użytku w 1922 roku. Leży malowniczo ulokowane nieco poniżej szczytu Stożka Wielkiego na wysokości 957 m n.p.m. Ze zboczy tych mamy pasjonujący widok Pasma Wiślańskiego ze Skrzycznem w tle. Schronisko jest licznie odwiedzane dzięki dogodnemu położeniu. Krzyżują się przy nim popularne arterie turystyczne. Zimą działa przy nim stacja narciarski. Wspominając naszą dawną wędrówkę Głównym Szlakiem Beskidzkim z 2012 roku przychodzi nam myśl o ostatniej nocy na szlaku. Spaliśmy w tym schronisku w przededniu ostatniego odcinka naszego 18-dniowego przejścia tego szlaku. Jak dobrze jest znów tu przysiąść. Jest w tym trochę romantyzmu w związku z tym sentymentalnym powrotem do przeszłości. Zbieraliśmy wtedy ten wspaniały bagaż wspomnień, do których tak często wracamy. Naprawdę jest do czego wracać. Zbieramy go również podczas tej wędrówki, ale ten pierwszy jest jednak nacechowany szczególnymi przeżyciami. Widać to po wielu naszych przyjaciołach ze szlaku, którzy przemierzają go teraz po raz pierwszy. Oni już myślą z rozżaleniem, jak to będzie, gdy dojdą do końca.
|
|
Ośrodek narciarski na Stożku. |
|
Schronisko PTTK na Stożku. |
|
Pasmo Baraniej Góry widziane spod Schroniska na Stożku. |
|
Widok w stronę szczytu Stożka Wielkiego. |
O godzinie 11.30 opuszczamy schronisko. Szlak sprowadza nas po wschodnim stoku Stożka Wielkiego, na północną stronę góry. Dalej w dół dość ostrą ścieżką wchodzimy na wypłaszczenie, za którym wznosi się niepozorny Stożek Mały (843 m n.p.m.) o odkrytej, trawiastej wierzchowinie, na której zaczynają się domy górskiego przysiółka Cieślar. To przepiękne tereny, ogromnie widokowe na stronę wschodnią. Wszyscy zatrzymują się tu choć na chwilę, albo w stylowej „Cieślarówce”, albo na szczycie Cieślara (918 m n.p.m.), na którym sami wykorzystujemy jedną z dostępnych ławeczek. Na łące pasie się wolno koń, nieco dalej małe stadko owieczek. Jakże jest pięknie. Tylko wspaniałości nakłada się tutaj jednocześnie: aura jest cudowna, panorama olśniewająca i komfort wędrówki bardzo spokojny. Ta wędrówka ma w sobie cechy sielankowości. Będzie tak z pewnością aż do Wielkiej Czantorii, bo tam przyjdzie się nam zmagać z większymi stromiznami.
|
Zejście ze Stożka Wielkiego. |
|
|
Osiedle Cieślar. |
|
Cieślarówka. |
|
Panorama z Cieślara na Pasmo Baraniej Góry. |
|
Widok na Stożek Wielki z Cieślara (gdzieś przed nim jest Stożek Mały). |
|
Polany Cieślara. |
|
Droga na szczyt Cieślara. |
|
Panorama ze szczytu Cieślara na Pasmo Baraniej Góry. |
|
Cieślar (920 m n.p.m.). |
|
|
Widok z Cieślara w stronę Wielkiej Czantorii i Równicy. |
|
Skrzyczne na zbliżeniu. |
|
Równica na zbliżeniu. |
|
Jesienne trawy. |
|
Droga przed szczytem Wielkiego Soszowa. |
|
Widok w stronę doliny Wisły z Soszowa Wielkiego. |
Słońce jest już w okolicy swojego najwyższego punktu, ale rozciągnięte jedwabie na sklepieniu filtrują jego promienie i zabierają nieco jego ciepła. O godzinie 12:45 przechodzimy kolejny widokowy szczyt - Soszów Wielki (886 m n.p.m.). Nieco niżej przy nartostradach stoi duży, stylizowany dom „Lepiarzówki”. Gospodarz jest na zewnątrz, więc nie wchodzimy do środka, aby się przywitać. Pytamy o ich psa, który towarzyszył nam kiedyś podczas zimowej przechadzki o
Poranku na Soszowie. Niestety odszedł do psiego nieba (po tym jak nakarmili go turyści) już kilka lat temu. Był to przesympatyczny berneński czworonóg pasterski o wyjątkowym instynkcie opiekuńczym. Po tamtym porannym spacerze powiedzieliśmy mu „do zobaczenia Max”.
|
Łąki ponad Lepiarzówką. |
|
Lepiarzówka. |
Przerwę zaplanowaliśmy nieco dalej w Schronisku Szoszów, gdzie udajemy się pożegnawszy gospodarza „Lepiarzówki”. Po kilku minutach marszu o godzinie 13.00 docieramy do tego schroniska. Wchodzimy do środka, marząc o wypatrzeniu w nim gospodarzy, którzy wtedy pracowali tutaj i gościli nas, ale wiemy, że już ich nie ma, ale są nowi, których mamy przyjemność poznać. Siadamy w klimatycznym wnętrzu jadalni. Pora zjeść coś na obiad. Jadło serwują tu równie dobre jak kiedyś. Ruch jest spory.
Schronisko Soszów jest kolejnym malowniczo położonym obiektem na przemierzanym grzbiecie. Powstało w 1932 roku, wybudowane przez Pawła Poloka. Po nim prowadziła go jego córka wraz ze swoim mężem. Po wojnie działo jako stacja turystyczna PTT w Cieszynie, potem PTTK, a od 1979 roku po wykupieniu budynku jest własnością Marii i Pawła Murzyn.
|
Schronisko na Soszowie Wielkim (792 m n.p.m.). |
O godzinie 13:40 wychodzimy ze Schroniska na Soszowie. Słońce wyraźniej jest niżej. Świeci intensywnie bardziej z boku, nadają pięknego blasku wzniesieniom Beskidu Śląskiego. Na południowym zachodzie widać też grupę Beskidu Śląsko-Morawskiego, leżącą po stronie Republiki Czeskiej. Przechodzimy wkrótce leśne bukowe odcinki. Buków przy naszym szlaku będzie więcej. Na stokach Czantorii Wielkiej nawiązują one do pierwotnego charakteru beskidzkich lasów. O godzinie 14.10 przechodzimy Przełęcz Beskidek (6804 m n.p.m.). Jest tutaj zejście do Jawornika, dzielnicy Wisły leżącej w dolince potoku Jawornik.
|
Droga na Mały Soszów. |
|
Stok Małego Soszowa. Wierzchołek znajduje się po lewej. |
|
Stary i współczesny słupek. |
|
Przełęcz Beskidek (6804 m n.p.m.). |
|
Droga graniczna na Przełęczy Beskidek. |
|
Widok na Beskid Śląsko-Morawski. |
Zaczynamy podejście na Wielką Czantorię - na razie bardzo spokojne i spacerowo, tak jak dotąd przebyty szlak. Jednak zaraz za pensjonatem „Światowid” zaczyna się ostro, szczególnie ten pierwszy podryw grzbietu jest bardzo ostry. Wyżej nachylenie grzbietu zmniejsza się. Mijamy kolejne słupki graniczne, bo szlak wiedzie przecinką graniczną. Co pewien czas pojawia się przy szlaku niższe i starsze słupki graniczne Komory Cieszyńskiej z wyrytymi literami „T.K.”. Ciąg polan po polskiej stronie ukazuje ładne pejzaże. Za polanami czeka nas końcowe leśne podejście na szczyt.
|
Pensjonat „Światowid”. |
|
Droga wprowadzająca miedzy buki. |
|
Ostrzejszy fragment podejścia. |
|
|
Polany na polską stronę. |
|
Słupek graniczny. Widać zamalowane stare oznaczenia. |
|
Na podejściu. |
|
Przecinka graniczna. |
|
Słupek graniczny. |
|
Bukowy las. |
Na szczyt Wielkiej Czantorii (czes. Velká Čantoryje; 995 m n.p.m.) wychodzimy o godzinie 15.10. Jego nazwa „Czantoria” pojawiła się po raz pierwszy w dokumencie księcia cieszyńskiego Adama Wacława z dnia 3 października 1615 roku, który rozgranicza swoje posiadłości od dóbr Adama Goczałkowskiego z Goczałkowic. Pierwotna nazwa Czartoryja oznaczała miejsce poryte przez czarty. Na polanie wierzchołkowej po czeskiej stronie granicy znajduje się bufet oraz stalowa wieża widokowa z platformą na wysokości 29 metrów.
|
Szczyt Wielkiej Czantorii. |
|
Na wieży widokowej. |
|
Na południowy zachód. |
|
Na północ. |
|
Na wschód. |
|
Na południowy wschód. |
|
Na północny wschód. |
|
Na wieży widokowej. |
Zachód słońca jest już bardzo bliski. Nad Ustroń i dolinę Wisły nasuwa się cień Czantorii. Grzbiety gór opromienia jeszcze słońce. Z rana słońce najwcześniej okryło szczyty gór i utrzyma się na nich najdłużej. Słońce na szczytach gór gości najdłużej w ciągu dnia - mówili o tym polegli żołnierze z Rotundy. Gdy będziemy opuszczać górę zapewne stracimy go z widoku. Z wieży na Wielkiej Czantorii widoczne są odległe przestrzenie. Dalej na zachodzie nie ma już wybitnych wzniesień, tylko falujące pogórza. Przedzieramy się przez nie wzrokiem, by wypatrzeć co jest dalej... powinny być tam stare Sudety, ale ich nie widać w zapadającej szarości. Jesteśmy niemal na zachodnim krańcu Beskidów, niemal na końcu czerwonego szlaku. Dzień powoli odchodzi. Musimy zejść ze szczytu góry.
Szczyt Wielkiej Czantorii opuszczamy o godzinie 15.30. Czerwony szlak kieruje na drogę odchodzącą na północny wschód. Światło słońca zostawiamy za sobą. Droga wprowadza nas w szarzejący las, porastający górę, we wnętrzu której czekają w olbrzymiej pozłacanej komnacie legendarni śpiący rycerze i ich trzysta koni, czekają, aby w najtrudniejszych chwilach pomóc Śląskowi. Do legendy tej nawiązuje 20-kilometrowa Ścieżka Rycerska wytyczona po stokach Wielkiej Czantorii, którą dzisiaj przecinaliśmy.
|
Wielka Czantoria (czes. Velká Čantoryje; 995 m n.p.m.). |
|
Rycerz. |
Popularna i licznie odwiedzana polana Stokłosica jest już zupełnie pusta. Zatrzymała się dochodząca tutaj kolejka krzesełkowa. Wkraczamy na szeroką nartostradę. Szlak wiedzie ścieżkami skrajem lasu z lewej. Korzystamy na przemian to ze stoku narciarskiego, to ze szlakowej ścieżki w zależności od tego gdzie jest wygodniej schodzić, bo zbocze jest bardzo strome. Wnet zapada zupełny mrok, w dolinie jednakże widoczne są światła miasta. Zejście stromizną z Polany Stokłosica zajmuje nam 40 minut. Do szosy w Ustroniu Polanie docieramy o godzinie 16.30.
|
|
Nartostrada. |
|
Ustroń Polana. |
Ustroń okrywa już mrok. Wcześnie już przychodzi. Wokół widać już tylko kontury grzbietów górskich. Została nam ostatnia góra do pokonania. Stoi na niej Gościniec, w którym dzisiejszego wieczoru zabawimy się i uczcimy to co już za nami, gdyż to już prawie koniec tej wędrówki. Stoi niemal na krańcu Głównego Szlaku Beskidzkiego, niczym ostatni gościniec na szlaku... naszym szlaku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz