Dziennik wypraw i przystań przed kolejną wędrówką.

Jak kiedyś dobra na początek: Suchá Belá

W minionych lata robiliśmy różne projekty, które stały się zwyczajnością (żeby nie powiedzieć rutyną), a które wcześniej były nowymi wyzwaniem. Słowacki Raj i Spiska Nowa Wieś były cały ten czas w naszych głowach, ale tęsknić do nich raczej nie mieliśmy kiedy. Myślenie o nowych horyzontach przysłaniały przeszłość. Nieustanna ciekawość, chęć rozwijania się i odkrywanie nowych dróg do nowych zakątków Europy przystopowały nasze powroty do miejsc znanych już i lubianych. Czujemy progres osiągany w ostatnich latach, zaś doświadczenie pozwala nam bez wahania iść jeszcze dalej. Jednak chcemy wracać w miejsca takie jak te, pełne pięknych wspomnień, wspaniałych przygód i cudnej atmosfery wędrownego bractwa, bo był czas na pokonywanie szlaków, ale też na spacer i towarzyskie posiady w klimatycznej Nowej Spiskiej Wsi. Były to cudne chwile. Gdyby zebrać je razem wyjdzie łącznie 17 fantastycznie spędzonych dni.

Udostępnij:

Gdzie zbój zwany Doboszem ukrywał swe skarby...
Opołonek, czyli być tam, gdzie normalnie nie powinniśmy być

W listopadzie 1918 roku, Polska pojawiła się z powrotem na mapach politycznych Europy po 123 latach nieobecności. Po wybuchu pierwszej wojny światowej stanęły naprzeciw siebie mocarstwa, dotąd solidarnie przeciwstawiające się dążeniom niepodległościowym Polski. Polacy stanęli przed dylematem, po której stronie konfliktu opowiedzieć się. Dostrzegali to, że wojna pomiędzy zaborcami może otworzyć im drogę do niepodległości, aczkolwiek działania wojenne były bratobójcze dla Polaków zmobilizowanych do różnych armii. Przełom nastąpił dopiero w listopadzie 1916 roku, kiedy cesarze Niemiec i Austrii proklamowali odrodzenie państwa polskiego na ziemiach odebranych Rosji. Kilka miesięcy później, gdy w Rosji obalono carat, nowe rosyjskie władze również uznały prawo Polaków do samostanowienia. Wkrótce znalazło to również poparcie Francji i Wielkiej Brytanii, które były sprzymierzone z Rosją porozumieniem Ententy. Wkrótce też sprawa polska zyskała poparcie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Polacy musieli jednak dalej czekać na urzeczywistnienie się niepodległość, aż do rozpadu Austro-Węgier i zakończenia wojny na zachodzie Europy, ale nie tylko - musiał nastąpić niecodzienny zbieg okoliczności. Wojnę musiały przegrać wszystkie strony konfliktu i tak też się stało. Austro-Węgry rozpadły się, choć wcześniej pokonały Rosję, przegrywając wraz z Niemcami wojnę na zachodzie Europy. W tym niezwykłym zbiegu okoliczności wojnę przegrali wszyscy zaborcy Polski. Wówczas Polacy przystąpili do rozbrajania okupantów i tworzenia swoich niezależnych instytucji państwowych. Wtedy też do Warszawy przyjechał Józef Piłsudski więziony dotąd przez Niemców. Tam 11 listopada 1918 roku, Rada Regencyjna powierzyła mu pełnię władzy cywilnej i wojskowej nadając tytuł Naczelnika Państwa.

Tamte dzieje Polski wprowadzają nas do wędrówki po nieznanych bieszczadzkich zakątkach. Dzisiaj również mamy 11 listopada. Polacy wracają tego dnia pamięcią do 1918 roku, kiedy rozpoczął się nowy etap w historii Polski. Polska osiągnęła go nie tylko za sprawą Piłsudskiego, czy innych znanych powszechnie postaci takich jak Dmowski, Paderewski, Daszyński, ale przede za sprawą pokoleń Polaków żyjących pod zaborami, którzy przekazywali kolejnym pokoleniom Polaków przywiązanie do języka i kultury narodowej. Gdyby tego nie było polskość zaniknęłaby zupełnie. Celebrujemy tamten dzień w różny sposób, okazując ducha patriotyzmu, jedności narodowej i narodowej dumy. Organizowane są defilady i marsze, na cmentarzach zapalane są znicze dla uczczenia pamięci poległych w walce o niepodległość, odbywają się różne koncerty i widowiska artystyczne o tematyce patriotycznej i związane z historią Polski.

My w ten dzień udajemy się na wędrówkę, ale zupełnie niecodzienną, bo jej celem jest najbardziej wysunięty na południe punkt współczesnej Polski, ale nie tylko. Udajcie się wraz z nami do zakątka, w którym rzadko staje ludzka stopa.

Udostępnij:

A czy znasz ty, bracie młody
…i opowiadał, gdzie leżą, i jak wyglądają wszystkie ziemie Rzeczypospolitej

Niegdyś Łopiennik słynął z ładnej panoramy, bo jego zbocza nie były tak silnie zalesione jak obecnie, a nawet stanowiły tereny pasterskie, o czym nie każdy wie. Dla tych widoków był odwiedzany. Pojawili się na nim m.in. Seweryn Goszczyński, Wincenty Pol, czy Aleksander Fredro, który przybył tu po raz pierwszy na początku XIX, wspominając o tym później w swoich pamiętnikach…
W Baligrodzie wypoczęliśmy koniom. Tam granica świata. Za Baligrodem wjeżdża się jak w czarne gardło. Droga i rzeka jest to jedno i toż samo, a od rzeki z jednej i z drugiej strony wznoszą się czarne ściany jodeł i smereków. Cisna leży w obszerniejszej nieco kotlinie. Folwark, cerkiew, karczma, dalej młynek i tartak ożywiają tę górską wioskę więcej niż wiele innych. Przyjazd nasz wszakże nie w dobrą chwilę miał miejsce. Zanosiło się na słotę. Z gór czarnych kurzyło się wkoło — na co tam zwykli mawiać, że niedźwiedzie piwo warzą. Szczyty gór były całkiem zakryte, nie mogliśmy więc podziwiać pierwszą osobliwość — Łupiennik. Ta góra podług miejscowego podania ma mieć dwadzieścia cztery kondygnacje, a z wierzchołka widać Lwów!
Aleksander Fredro trzykrotnie odwiedzał te tereny, jeszcze jako młody człowiek. Mieszkał tu jego ojciec, hrabia Jacek Fredro, który pod koniec XVIII wieku odziedziczył osadę Cisna, a następnie wykorzystując tutejszą rudę żelaza i tanią siłę roboczą założył w 1810 roku, w pobliskim Majdanie, niewielką hutę i hamernię żelaza tzw. fryszerkę, produkującą narzędzia rolnicze, garnki i piece. Było to coś nowego, na tle typowej dla bieszczadzkich wsi galicyjskich gospodarki rolniczej i hodowlanej. Przez wieś przechodził ponadto szlak kupiecki na Węgry. Stały w niej kościół, folwark, młyn, karczma i domy kmieci.

Udajemy się dzisiaj po raz kolejny w naszym życiu na Łopiennik i do głowy znów przychodzą myśli o Cisnej i Fredrach. To pierwsze co nam się nasuwa, gdy pomyślimy o tej górze i tablicy z wyrytym urywkiem dzienników wspomnień…

Udostępnij:

Najpiękniejszy czas na Wielki Chocz

W cieniu tej wyniosłej góry leży wieś Valaská Dubová. Położona jest niemal 1000 metrów poniżej jej szczytu. Myśli o niej przewijały się w naszych głowach, kiedy kilka lat temu wędrowaliśmy Śladami Juraja Jánošíka. W dolnej części wsi, przy dawnym trakcie zwanym „furmańcem”, obok kościoła św. Michała Archanioła, stoi budynek gospody „Jánošíkova krčma” zbudowany na początku XIX wieku na miejscu dawnej, drewnianej karczmy furmańskiej. Legendy głoszą, że to właśnie w niej schwytano w 1713 roku legendarnego słowackiego zbójnika Juraja Jánošíka, który w Górach Choczańskich znajdował schronienie. W tamte dnie wędrówek janosikowymi śladami mieliśmy równie fenomenalnie barwną, jesienną aurę, a więc ten dzisiejszy dzień komponuje się idealnie jako suplement tamtej wyprawy.
Udostępnij:

Na Potrójnej grzybów wciąż wcale nie mało, a widoki również pyszne

Wyruszamy tak jak tydzień temu z osady Kocierz-Basie, ale trochę wcześniej, bo udaje się tu dojechać jeszcze przed godziną 8.00. Zaraz wyruszymy stąd z leśnego parkingu wprost w kierunku szczytu Potrójnej. Parking jest zapełniony prywatnymi pojazdami, ale udaje się nam wcisnąć jeszcze jedno auto. Ludzie wyruszyli na grzybobranie licznie, podobnie jak tydzień temu; ale wtedy był ogromny wysyp grzybów, jak już wszyscy wiedzą. Ilość grzybów jaka pojawiła się wówczas w tutejszych i innych lasach przerosła wszelkie oczekiwania. Zostaliśmy zaskoczeni zupełnie; nie byliśmy do tego przygotowani, bo cele mieliśmy inne. Dzisiaj przyjechaliśmy tu lepiej przygotowani z nadzieją, że zbiory znowu będą obfite.

Udostępnij:

Mgieł nie brakowało i grzybów także…

Zapach powietrza po deszczu odświeża umysł i rozbudza zmysły. Krople deszczu, które spadły tej nocy pochłonęły kurz i mikroby – powietrze zostało oczyszczone. W deszczu, czy po deszczu spotkać można na szlaku o wiele mniej ludzi, niż w słoneczny dzień. Dlaczego w mokrą podeszczową aurę siedzieć w domu, kiedy właśnie wtedy spacer pozwala doświadczyć poczucia innej przestrzeni wokół siebie, a myśli i emocje mogą swobodniej wędrować i przejawiać się na całkiem nowe sposoby. Wypełniające przestrzeń mgły są nasycone swoistym romantyzmem, jak na słynnym obrazie Caspara Davida Friedricha.
Udostępnij:

Na spotkanie z Żywczakami – epizod 4: Stoki królowej Beskidów

Corocznie w ostatnią niedzielę września na Markowych Szczawinach organizowany jest Zlot Żywczaków. W tym roku to 57 edycja tej turystycznej imprezy. Na Markowych Szczawinach zaroiło się dzisiaj od turystów. Frekwencja jest może ciut mniejsza ze względu na ostrzejszą aurę na Babiej Górze, ale i tak duża.
Udostępnij:

Na spotkanie z Żywczakami – epizod 3: Pomiędzy Pilskiem i Babią Górą

To niewielka wieś, taka jakich wiele tutaj skrywających się w żywieckich dolinkach, stojących w cieniu bardziej znanych i popularnych miejscowości Żywieczyzny. Z Jeleśną rozstaliśmy się niedawno podczas powrotu z wiosennej wędrówki. Wówczas przejazdem zatrzymaliśmy się w Starej Karczmie, bo jakże mogło być inaczej, skoro już w sieni karczmy głoszą „Kto karcme minie, noge wywinie…”. To była wspaniała dwudniówka, która wypisała piękne epizody naszego turystycznego życia. Dobrze jest znów powrócić na tutejsze ścieżki.
Udostępnij:

Madriu-Perafita-Claror - synonim harmonii człowieka z górskim krajobrazem

Są takie miejsca na Ziemi, gdzie przyroda zaskakuje nienaruszalnością pomimo prowadzonej gospodarki przez człowieka. Stanowią wzorzec życia człowieka w symbiozie z naturą. I wcale nie myślimy tutaj o miejscach głęboko ukrytych gdzieś w niedostępnej dżungli, daleko od zurbanizowanych osad ludzkich, gdzie przyroda dzika może żyć spokojnie według własnych praw. Ot blisko w Europie jest takie miejsce, które może uczyć i zawstydzać tych, którzy nie wiedzą, że właśnie tak można korzystać z przyrody, pozostawiając ją piękną dla kolejnych pokoleń. Ta przechadzka uświadamia, że możliwe jest współistnienie człowieka w harmonii z przyrodą, bo przecież tak naprawdę to my zależymy od niej, bo ona stwarza nam dogodne warunki do życia, a nie odwrotnie. Przyroda bez nas poradzi sobie, a my bez niej raczej nie.
Udostępnij:

W sercu Pirenejów

Księstwo Andory leży w krajobrazie zdominowanym przez góry Pirenejów. W sercu tych gór znajduje się najwyższy szczyt tego kraju, Pic de Coma Pedrosa. Odszukajmy go na mapie Andory i przenieśmy się do miejsca, skąd najlepiej wyruszyć na jego pik.

Arinsal – wieś położona jest w dolinie Riu d'Arinsal, w Andorze, w parafii La Massana. Zajmuje szczytowe partie doliny od wysokości 1550 do 2560 m n.p.m. blisko granicy z Hiszpanią. W zimie zamienia się w ośrodek narciarski, w którym sezon trwa mniej więcej od grudnia do marca. Gdy mija sezon narciarski przyciąga piechurów i rowerzystów, a także tych, którzy po prostu chcą odpocząć w otoczeniu górskiej scenerii. Przepiękna dolina pnie się wysoko, aż pod szczyt Coma Pedrosa (2942 m n.p.m.), który jest najwyższym szczytem Andory. Dotrzeć na niego można przez zróżnicowane krajobrazy. Idąc wzdłuż potoku mijamy leśne wodospady, następnie przecinamy łąki zdobione kępkami roślin kwiatowych, w wyższych partiach napotykamy krystalicznie czyste jeziora, za którymi czekają nas niekończące się skały sięgające aż po Pic de Coma Pedrosa, na którym czeka nas wyjątkowa panorama. Po kolei jednak, zacznijmy tą opowieść od początku.
Udostępnij:

Przerwa w podróży - Barcelona

Opóźniony o dwie godziny samolot ląduje w Barcelonie. Nasz lot opóźniły warunki pogodowe. Kilkanaście minut temu przez Barcelonę przechodziły ulewy i burze. Teraz uspokoiło się. Nie pada, a panująca ciepłota zaczęła osuszać tutejsze ulice i chodniki.

Barcelona jest drugim co do wielkości miastem Hiszpanii, a także stolicą Katalonii. Należy do miast powszechnie znanych, do niezwykłych miejsc na świecie, za sprawą swojego uroku, architektury oraz wielu innych atrakcji. Z pewnością w znacznej mierze przyczyniło się do tego pokolenie wybitnych twórców i architektów z początku XX wieku, z niezwykłym wizjonerem Antonim Gaudím na czele, który zostawił w mieście mnóstwo niesamowitych budowli, stanowiących obecnie wizytówkę Barcelony. Do tego dochodzą pachnące kawiarenki i urocze ogrody, słynne miejsca targowe i oczywiście plaże, wśród których najbardziej znana Barceloneta przyciąga największe tłumy wielbicieli nadmorskiego plażowania. Stolica Katalonii to znakomity cel na dłuższy pobyt, ale też świetnie sprawdza się na krótki weekendowy wypad, czy też nawet jako break in travel, podobny do tego naszego dzisiejszego. Wystarczy tylko z różnorodnych atrakcji wybrać takie, które najbardziej nas interesują. Nie jest to oczywiście łatwe z możliwości jakie Barcelona oferuje, ale udało się. Wybraliśmy dwa miejsca do odwiedzenia w przerwie przed kontynuacją naszej podróży przez Katalonię.
Udostępnij:

Tryptyk Tatrzański: Sławkowski Szczyt

Długo musieliśmy czekać na naszą trzecią część Tatrzańskiego Tryptyku. Przed nami trzeci tatrzański szczyt pod względem wysokości (po Rysach i Krywaniu), na który można wejść znakowanym szlakiem. Z technicznego punktu widzenia jest górą łatwą do zdobycia, jednak w przypadku złych warunków atmosferycznych, a zwłaszcza gdy dopadnie cię burza nie ma gdzie się schować na jej rozległych, w znacznej części odsłoniętych zboczach, zaś ucieczka z partii szczytowych jest zbyt czasochłonna, aby zdążyć przed zmianą warunków. Dobrze zatem jest poczekać cierpliwie na dobrą i pewną pogodę. Przy korzystnych warunkach atmosferycznych góra ta odwdzięcza się imponującą i szeroką panoramą. Towarzyszy nam ona przez znaczną część długiej i żmudnej drogi, zaś wierzchołek wynagradza ze wzmocnioną siłą jeszcze bardziej zachwycającą panoramą rozłożystej Doliny Staroleśnej, pełnej wodnych oczek, otoczonej grzbietami majestatycznych tatrzańskich szczytów. Przestrzeń otacza nas przy tym zewsząd.
Udostępnij:

Na spontanie

– Mam dla ciebie propozycję… – powiedziała może trochę nieśmiało, choć do niej to niepodobne, jak tylko weszła do domu po pracy.
– Co wymyśliłaś? – przerwał, jakby w ripoście nie pozwalając dokończyć jej zdania, bo znał ją dobrze i czuł, że święci się coś zaskakującego.
– Chodźmy na Babią Górę – wypaliła bez doszukiwania się już i przytaczania jakiejś zachęcającej argumentacji do swojej propozycji. Chwilkę musiała poczekać na odpowiedź. Nie chodzi tu o efekt zaskoczenia, czy jego nieśmiałość, tylko o to, że był on raczej mniej spontaniczny w decyzjach niż ona. Jednak zawsze razem dochodzili w tym samym czasie do konsensusu.
Był oczywiście chętny, gdyż tak jak ona lubił Babią Górę, a spotkania z nią, choć za każdym razem nieco inne, zawsze były tak samo ekscytujące. We wspomnieniach mieli wielokroć mile spędzony czas, a głębie ich dusz skrywały swego rodzaju intymne chwile: ty, ja i ona. Znają się dość dobrze, bo naście wspólnych spotkań było za nimi. Nie ma drugiej takiej, którą by tak często odwiedzali. Zapytał więc, aby doprecyzowała ofertę:
– Kiedy chcesz iść?
– No dzisiaj – odpowiedziała z przekonaniem, że jeszcze nie jest za późno, a on zaskoczony nie będzie miał czasu przemyśleć tego do końca, bo przecież było już po piętnastej, a obiad jeszcze nie zjedzony i rzeczy w ogóle nie spakowane, choć w sumie nie było to dla nich skomplikowane, bo była w tym już pewna rutyna i mieli wypracowane schematy, i nie potrzebowali wiele czasu na przemyślenia, co zabrać na taką, czy inną drogę. Ta droga i góra nie była dla nich żadną nowością. Składali jej wizytę już o różnych porach, w dzień i w nocy, w lecie i w zimie, czy każdej innej porze roku. Nigdy nie potrzebowali do tego żadnej motywacji, nawet jeśli miało to być zrobione po ciemku.
Udostępnij:

Juraniowa, Bobrowiecka, Chochołowska, czyli...
przez Bobrowiecką Przełęcz ze Słowacji do Polski

Cieplutko, choć pochmurnie witają nas słowackie Orawice (słow. Oravice), znane i popularne wśród turystów, narciarzy i sympatyków wód termalnych. Założone niegdyś jako pasterska osada w XVII wieku, a od blisko 100 lat, kiedy wybudowano tu schronisko stała się zacisznym centrum turystycznym ukrytym pośród wzniesień Orawicko-Witowskich Wierchów, Skoruszyńskich Wierchów oraz Tatr Zachodnich, które sięgają tutaj swoimi najbardziej wysuniętymi na zachód grzbietami. Splatają sie tu liczne potoki dające życie wypływającej stąd Oravicy, która w niedalekim Twardoszynie (słow. Tvrdošín) zasila słynną słowacką Orawę wypływającą ze sztucznego Jeziora Orawskiego (Oravska priehrada). Wśród potoków, które współtworzą Oravicę jeden wyróżnia się szczególnie. O godzinie 9.10 wyruszamy w jego poszukiwaniu.
Udostępnij:

Stara Karczma w Jeleśni

Ongiś było ich wiele w beskidzkich osadach. Ich historia sięga wczesnego średniowiecza, kiedy właściciele dóbr ziemskich otrzymali przywilej czerpania dochodów z produkcji i sprzedaży piwa, gorzałki i miodu w obrębie swoich dóbr oraz przywilej do sprowadzania tych wyrobów z innych miast i czerpania z tego tytułu dochodów.
Udostępnij:

Spotkanie z Żywczakami - epizod 2: Głusza boru

Coś nas zbudziło wcześnie tuż przed świtem. Za oknem jeszcze ciemnawo... Tak właśnie zamierzaliśmy, żeby wstać teraz, aby popatrzeć na wschód słońca.

TRASA:
Schronisko PTTK na Hali Mizowej (1271 m n.p.m.) Las Suchowarski (1143 m n.p.m.) Przełęcz Glinne (słow. Hliny; 809 m n.p.m.)

Ten dzień zaczyna się o godzinie 4.38. Wschód słońca. Jaki będzie tego dnia? Nad nami nieco chmur, na wschodnim horyzoncie chyba też. Gdy nadchodzi ta godzina i na czerwieniejącym horyzoncie pojawia się rąbek jaskrawego słońca już wiemy, że jego wschód będzie piękny. Słońce wyłania się bezpośrednio zza gór. Wiemy, że spektakl ten nie potrwa długo. Zawsze jest krótki. Łapiemy pierwsze promienie. Jeszcze nie czujemy ich ciepła, choć emocje rozpalają się z sekundy na sekundę. O godzinie 4.41 słońce zaczyna odrywać się od leśnych szczytów, ale tymczasem górna część jego tarczy wbija się w chmurę. Niesamowity widok. Chmura zdaje się pochłaniać od góry wschodzące słońce. Pożera jego blask, lecz sama aż różowieje od siły jego światła. Ponad chmurą rozpływają się na boki żółte pasemka. Słońce nie dotyka już horyzontu, a chmura wciąż pożera światło. Żółte pasemka robią się bardzo jaskrawe, aż w końcu światło słońca przebija się przez nie. Zaczyna się nowy dzień, drugi dzień naszej żywieckiej wędrówki.
Udostępnij:

Spotkanie z Żywczakami - epizod 1: Wokół doliny Sopotni

Dawno go nie widzieliśmy. Przyjechaliśmy do Sopotni Wielkiej, aby znów go zobaczyć. A potem wyruszymy w piękną drogę żywieckimi grzbietami gór. To będzie trochę taki wspomnieniowy powrót w czasy przeszłe, w miejsca, gdzie już bywaliśmy.
Udostępnij:

Tatrzańskie doliny maluje już zieleń traw

Siwą Polanę maluje już zieleń traw. Obłoki ponad nią płyną w naszą stronę z zarodka doliny. Ruszamy w jego kierunku o godzinie 7.30. Ogarnia nas sielski spokój, jakiego nie zawsze można tu doznać. Pusta dolina otula nas swoim wiosennym oddechem. Ptaki świergocą skacząc wśród źdźbełek traw, bądź po gałązkach rosłych świerków rosnących nad szemrzącym Potokiem Chochołowskim. Woda falująca wśród otoczaków skrzy odbijając promienie porannego słońca. Ciepło przenika przez nieco rześkie powietrze. Wiosna tutaj już wkroczyła.
Udostępnij:

Droga do Rzymu - dzień 7: audiencja generalna

7a
Watykan
Udostępnij:

Droga do Rzymu - dzień 6

6
La Storta - Roma
Udostępnij:

Droga do Rzymu - dzień 5

5
Monterosi - La Storta
Udostępnij:

Droga do Rzymu - dzień 4

4
Monterosi - Campagnano di Roma
Udostępnij:

Droga do Rzymu - dzień 3

3
Capranica - Monterosi
Udostępnij:

Droga do Rzymu - dzień 2

2
Vetralla - Capranica
Udostępnij:

Droga do Rzymu - dzień 1

1
Viterbo - Vetralla
Udostępnij:

Droga do Rzymu - Road to Roma: Via Francigena

Wyprawa na Via Francigena stanowi drugą część naszego przedsięwzięcia, obejmującego najważniejsze i najstarsze szlaki pielgrzymkowe Europy. Pragniemy na tym szlaku doświadczyć duchem i umysłem najgłębszych doznań, jaki oferuje, prowadząc przez kraj niezwykle inspirujący i bogaty w różnorodne atrakcje, a zamierzamy zobaczyć, również te, które znajdują się w pewnym oddaleniu od szlaku. Będzie to magiczna wędrówka, która powiedzie nas starymi, pielgrzymkowymi drogami i ścieżkami, przemierzanymi od setek lat. I nawet jeśli zmienił się świat z nich widoczny, to fascynujące będzie zgłębianie myślami tego, że droga wciąż pozostała ta sama, a łączy ona nie tylko miejsca, ale i dzieje z różnych epok i kultur. Podążymy do centrum Cesarstwa Rzymskiego przez krainę sztuki, mody i romansu, bo Włochy to hipnotyzująca mieszanka przeszłości i teraźniejszości. Nie ma w tym szczypty przesady, bowiem Via Francigena różni się od innych tras długodystansowych tym, że wiedzie starożytnymi szlakami używanymi od blisko 2000 lat. Zmieniająca się przez ten czas cywilizacja pozostawiła przy niej bogatą historię, architekturę, kulturę, tradycje, co wespół z otoczeniem urzekających krajobrazów sprawia, że droga ta jest skarbnicą dla zmysłów.

Udostępnij:

Droga na Wielkanoc

Po drugiej stronie Wisły, około 12 kilometrów od centrum starego Krakowa, istniała kiedyś wieś Tyniec. W początkach X wieku jej tereny zamieszkiwali Wiślanie. W najstarszej znanej wzmiance, pochodzącej z 1165 roku została odnotowana nazwa Thinciensem villam w odniesieniu do tej wsi. Później pojawiły się nazwy: Tinetiae w 1274 roku, Thynyecz w 1470 roku i w końcu pojawiła się znana obecnie nazwa Tyniec, a było to w roku 1585. Jest to nazwa kulturowa, pochodząca od słowa „tyn” oznaczającego mur. Historycznie wieś była własnością duchowną, gdyż przez wieki należała do opactwa benedyktynów w Tyńcu. Zawiązała się ona na dobrach gospodarstwa klasztornego. Jednak data fundacji opactwa, czy osoba założyciela nie jest jednoznacznie pewna. Najpewniej fundatorem opactwa był książę Kazimierz Odnowiciel około 1044 roku, ale też niektórzy historycy wskazują, że stało się to nieco później za czasów króla Bolesława Śmiałego. Tak czy siak opactwo benedyktyńskie w Tyńcu należy do najstarszych klasztorów w Polsce.
Udostępnij:

Niespodziewanie wczesne pożegnanie z zimą

W Gorce poszliśmy na pożegnanie zimy. W dolinkach pojawiły się pierwsze krokusy, jeszcze skulone, ale tylko patrzeć, jak słońce je ogrzeje i rozchylą szeroko swe kielichy. Ta zima pod względem aury była dość zaskakująca i nie była to najpiękniejsza zima. Dzisiaj również nie mamy pewności aury, ale do wędrówki ma być nie taka zła. Zaplanowana trasa pokrywa się częściowo z dwoma naszymi wycieczkami z 2021 roku. Wciąż czujemy do nich pewien sentyment, choć był to okres epidemii covid-19, którego nie chcielibyśmy ponownie w naszym życiu.
Udostępnij:

Tatrzańska Światynia Lodowa - Westminster Abbey

Niewiele mamy takich cyklicznych imprez jak ta. Co rok udajemy się w to samo miejsce, pokonując tą samą trasę. Można oczywiście mówić, że za każdym razem jest inaczej, bo aura i przyroda zmienia się odmieniając pejzaż, to jednak w tym przypadku takie argumentowanie nie jest podstawową istotą. W tym przypadku mamy do czynienia z zupełnie innym zjawiskiem, czy raczej wydarzeniem.
Udostępnij:

Boże Narodzenie 2023

Udostępnij:

Muzeum Browaru w Żywcu

Przed nami kolejny cel dzisiejszej wizyty na Żywiecczyźnie. Wzniesienia, które można określić mianem góry parkowej dla Żywca, będące pewnym przedłużeniem Parku Zamkowego w tym mieście. Nie bez przyczyny są popularnym terenem spacerów i rekreacji, co wspierają wytyczone szlaki i sieć istniejących ścieżek. Naszą wędrówkę rozpoczynamy kilka minut przed południem od strony Parku Zamkowego, z ulicy Wincentego Witosa.
Udostępnij:

Trzy Grojce

Przed nami kolejny cel dzisiejszej wizyty na Żywiecczyźnie. Wzniesienia, które można określić mianem góry parkowej dla Żywca, będące pewnym przedłużeniem Parku Zamkowego w tym mieście. Nie bez przyczyny są popularnym terenem spacerów i rekreacji, co wspierają wytyczone szlaki i sieć istniejących ścieżek. Naszą wędrówkę rozpoczynamy kilka minut przed południem od strony Parku Zamkowego, z ulicy Wincentego Witosa.
Udostępnij:

Łyska

Łyska to gatunek wszędobylskiego ptaka, którego można napotkać nad zbiornikami wodnymi, w przybrzeżnych szuwarach i trzcinowiskach. Nazwę tą przypisano również jednej z gór wznoszącej się nieopodal Żywca. Wzniesienie to jest raczej mniej znanym celem wędrówek, ale w ostatnich latach Łyska popularyzowana jest trasą spacerową, utworzoną pod koniec 2020 roku. Prowadzi ona z centrum Żywca (początek przy dzwonnicy na rynku). Podążający tym szlakiem rozpoczynają podejście na wzniesienie na ulicy Pod Łyską w Sporyszu. My postanowiliśmy zdobyć szczyt tej góry trasą przypuszczalnie najkrótszą z możliwych.
Udostępnij:

W krainie skalnych miast: Žaltman

Na dobry początek nowego dnia udajemy się w Góry Jastrzębie w Czechach. Wędrówkę rozpoczynamy o godzinie 8.20 w miejscowości Malé Svatoňovice, zaraz przy dworcu kolejowym. Tam też będziemy ją kończyć. Ulicą Nádražní docieramy do placu Karla Čapka. Karel Čapek był czeskim pisarzem, prozaikiem i dramaturgiem, który w 1890 roku urodził się właśnie tutaj. Był też jednym z pionierów fantastyki naukowej, który po raz pierwszy użył i spopularyzował słowo robot. Przy placu znajduje się muzeum poświęcone mu. Po drugiej stronie placu stoi kościół Siedmiu Radości Najświętszej Marii Panny z 1733 roku, który w latach 1830-31 został przebudowany w stylu empire. W jego wnętrzu można zobaczyć malowidła ścienne przedstawiające Siedem Radości Marii Panny wykonane w 1899 roku. Większość z nich namalował Ludvík Nejedlý z Nowego Bydžova, z wyjątkiem szóstej radości wykonanej przez malarkę Ivę Beščecovą z Dobříša.

Przechodzimy obok kościoła i podchodzimy dalej w górę ulicą Schejbalovą aż do Maryjnego Sadu (Mariánský sad), wypełnionego stacjami drogi krzyżowej, zespołem kaplic poświęconych Siedmiu Radościom Marii Panny oraz Grobu Pańskiego powyżej nich. Z prawej mamy dolinkę potoku Mariánský. Zaraz za roztajem szlaków U Mariánského sadu, po drugiej stronie potoku znajduje się dawna Sztolnia Kateřina z lat trzydziestych XX wieku, nazwana tak na cześć księżniczki z Nachodu Kateřiny Zaháňskiej. Miała służyć jako odwadniająca sztolnia spadkowa w Svatoňovickim zagłębiu węglowym, ale nie osiągnęła planowanej wielkości. Jej długość wynosi tylko 250 metrów.

Powyżej źródlisk potoku Mariánský wchodzimy na tereny otwarte, przechodzimy obok kilku domostw, za którymi znajdowała się kiedyś głęboka Kopalnia Świętej Trójcy, w której wydobywano węgiel kamienny. Jej wyrobisko jest obecnie zarośnięte lasem i nie jest widoczne w terenie. Dom, który stoi tu pod lasem stoi o numerze 97 był kiedyś kuźnią górniczą, a obok znajdował się szczyt hałdy (obecnie porośnięty łąką). Idziemy dalej trawersując zbocze grzbietu. Wkrótce przecinamy drogę leśną, przy której mamy kolejny rozstaj szlaków o nazwie Bílý kůl. Niedługo i łagodnie schodzimy na przełęcz, za którą wznosi się nasze końcowe wzniesienie. Przy szlaku zobaczyć można kilka bunkrów, które miały obronić Czechosłowację przed agresją państw sąsiednich. Wybudowane zostały w latach 1935-1938. Powstało wówczas łącznie 10 tysięcy schronów, w tym około 250 schronów ciężkich (dla porównania Linia Maginota składała się z około 5800 obiektów). W niektórych miejscach powstały również większe obiekty wyposażone w działa przeciwpancerne.

Na szczyt Žaltman (740 m n.p.m.) docieramy o godzinie 9.30. Częściowo jest ogołocony z lasu, a na wierzchołku stoi wieża widokowa. Podziwiamy z niej panoramę, a na dole chwilę odpoczywamy. Wracamy tą samą drogą, zatrzymując się w Muzeum Karla Čapka, znajdującym się przy placu za kościołem. Potem schodzimy do autokaru czekającego na nas przy stacji kolejowej „Malé Svatoňovice”. Odjeżdżamy o godzinie 10.50.
Udostępnij:

W krainie skalnych miast: Ostaš, Skalne Miasto Ostaš

To nieco mniej znana grupka skałek na obszarze Gór Stołowych, aczkolwiek mimo wszystko popularnych i niezwykle urokliwych. Wzniesienie, na którym znajdują się w znacznej części pozbawione jest lasu, a więc ładnych pejzaży tutaj nie brakuje. Najpierw jednak musimy wspiąć się na partie wierzchołkowe wzniesienia, co jednak nie jest trudne i długie. Już po kilku minutach mamy przed sobą pierwsze skalne formacje. Po prawej Skalní věž Krákorka, po lewej Skalní věž Mouřenín i Skalní věž Výří brana. Między tymi dwoma ostatnimi schodzi droga, którą będziemy opuszczać skalne miasto Ostaš. Teraz idziemy prosto w kierunku większego nagromadzenia skał. Szybko okazuje się, że tak łatwo nie będzie. Pierwszą szczelinę przechodzimy gładko. Potem po stopniach wykutych w skale pod głazem zawieszonym w szczelinie między skalnymi wieżami. Korytarz między skałami zaczyna nieco błądzić, zdaje się lawirować zaglądając do skalnych zakamarków, z których nie ma wyjścia, z wyjątkiem przejścia, którym tam weszliśmy. Wytyczony szlak jednak pewnie prowadzi i nie pozwala zgubić właściwej drogi - to raczej sami chcemy zajrzeć wszędzie, gdzie to tylko możliwe, to każdego fascynującego korytarza, zachwycającego fantazyjnymi formami ścian i stropów. Wnet na naszej drodze pojawia się węższy korytarz, z którego wydostać się trudniej. Wkrótce orientujemy się, że korytarz prowadzi nieco w górę. Nieco dalej potrzeba troszkę wspinaczki z pomocą rąk, aby wydrapać się po skałkach jeszcze wyżej i w ten sposób osiągamy pierwszy z wielu punktów widokowych. Oferuje on widok masywów Skalniaka i Szczelińców. Po chwili odwracamy się. Dalszy ciąg trasy wynosi nas jeszcze wyżej. Z lewej przechodzimy ponad korytarzem szczeliny, z której przed chwilą przechodziliśmy. Szlak kieruje nas między kolejne skałki, potem w lewo. Nagle niespodziewanie szlak sprowadza nas nieco w dół do korytarza ze stropem utworzonym przez rumowisko głazów. Wygląda to trochę niepokojąco, ale nie ma strachu. To zacieniony i chłodniejszy zakamarek, ale pozwala odetchnąć nieco od gorąca panującego na zewnątrz, ale też od emocji.

Wychodzimy na otwartą przestrzeń, gdzie ukazują się nam wierzchołki zgrupowanych skalnych wież. Ścieli się przed nami uroczy krajobraz, jakby nie rzeczywisty. Kraina zdumiewa, tak jak wspaniała baśń. Łatwiejszą dróżką wchodzimy na wierzchowinę wzniesienia. Widzimy na nim kilka grup skalnych. Na jednej z nich urządzono ogrodzony taras widokowy. Dalej mamy ciekawą skałkę z wydrążoną kolebą. Najwyższy punkt góry znajduje się jeszcze dalej. Tymczasem ścieżka sprowadza nas nieco w dół pod innego ciekawego ostańca z dwoma oknami. Wygląda jakby składał się z trzech połączonych filarów podtrzymujących u góry skalny taras. W rzeczywistości nosi nazwę Čertovo auto. Krótkim podejściem przez zagajnik wracamy na wypłaszczoną wierzchowinę. Szlak wiedzie dalej przez nieco zadrzewiony obszar, lecz formacji na nim nie brakuje, jak też punktów widokowych. Z lewej mijamy charakterystyczną skalną wieżę Cikánka. Zaraz dalej zlokalizowana jest Krtičkova vyhlídka oferująca pejzaż północno-wschodnich wzniesień tworzących Broumowskie Ściany (czes. Broumovské stěny).

Idziemy dalej, gdzie znajduje się najwyższy punkt na naszym szlaku, położony w pobliżu kolejnego tarasu widokowego Frýdlantská vyhlídka. Docieramy do niego po blisko półtoragodzinnym przemierzaniu skalnego miasta. Zostajemy tu na kilkanaście minut. To kulminacyjny punkt naszej wędrówki. Stąd czeka nas już tylko zejście drogą przez bezleśny obszar z powrotem do węzła, w którym pętla szlaku zamyka się. Za nami około dwugodzinny niezwykły spacer. Przy parkingu jest możliwość wypicia kawy, czy zjedzenia czegoś np. lodów. To okazja na wymianę pierwszych wrażeń z przejścia skalnego labiryntu Ostaš.

Udostępnij:

W krainie skalnych miast: Čáp, Teplickie Skalne Miasto

Przed nami pierwsza część wycieczki po Adrszpasko-Teplickich Skałach. Rano o godzinie 8.10 rozpoczynamy tą bodaj najdłuższą wędrówkę tegorocznego wypadu w Sudety. Kiedyś połączyliśmy Teplickie i Adrszpaskie Skały w jednodniową wędrówkę. Jednak na początek tej wędrówki zaczęliśmy spokojnie dawkować sobie emocje i wpierw wyruszyliśmy spenetrować wschodnią część Teplickich Skał, gdzie znajduje się najwyższy szczyt tego pasma. Wyruszamy szlakiem spod zamku znajdującego się w miejscowości Teplice nad Metují. Wspinamy się ponad rzekę Metuja, ponad Zamek, które rychło zostawiamy w dolinie. Mijamy pustelnię z kościołem pielgrzymkowym pw. Maryi Panny Pomocnej w Teplicach nad Metují, który jest światowym unikatem pod tym względem. Zbudowany został w latach 1753–1754 na zlecenie praskiego lekarza i filozofa Jana Maxmiliána z Peytersbergu, sympatyka pustelnictwa, który do starości mieszkał tu wraz z dwoma pustelnikami.

Asfaltowa uliczka szybko kończy się. Idziemy chwilę przez łąki, po czym na dłużej nikniemy w ostępach leśnych. Ścieżka spokojnie trawersuje zbocze trzymając się wciąż sąsiedztwa doliny Metuji, lecz wkrótce szarpie się ostrzej w górę, prowadząc na skały Lokomotywy, do której docieramy o godzinie 9.15. Po krótkiej przerwie kontynuujemy podejście. Ku naszemu zaskoczeniu jest bardzo urozmaicone i ekscytujące ze względu na niemałe nagromadzenie skał skupionych w zespoły, bądź stojących samotnie w lesie. Pokonanie troszkę trudniejszych miejsc ułatwiają krótkie drabinki. Za rozstajem Kraví hora podążamy dalej wypłaszczoną wierzchowiną tego wzniesienia, aż o godzinie 10.45 zaczynamy zejście stromym, kamiennym chodnikiem do rozstaju Pod Bludištěm. Stąd dalej zielonym szlakiem kierujemy się do szczytu Čáp. Idziemy szeroką drogą, spokojnie zyskując wysokość. Po nieco ponad jednym kilometrze szlak odbija w lewo. Łatwo przeoczyć to odejście i zapędzamy się kawałek za daleko. Wracamy i odnajdujemy właściwą ścieżkę. Ta wiedzie coraz bardziej stromym zboczem na ciąg stopni, którymi pokonujemy najbardziej stromy odcinek drogi. Osiągamy grzbiet wzniesienia, po czym idziemy nim na południowy zachód, gdzie sterczą kolejne wychodnie skał, a na końcu najwyższa z wierzą widokową. Tam w końcówce podejścia mamy krótki ciąg kolejnych stopni i chwilę potem jesteśmy pod wieżą widokową. Mamy godzinę 11.35. Robimy niedługą przerwę na wspaniałe widoki, jakie rozpościerają się z wieży.

Wracamy do rozstaju Pod Bludištěm, nie bawiąc długo na szczycie Čáp, gdyż mamy iść jeszcze do Teplickiego Skalnego Miasta. O godzinie 12.20 jesteśmy z powrotem na rozstaju, skąd dalej schodzimy do doliny Skalskiego Potoku żółtym szlakiem. W dolinie rozpoczynamy przejście skalnego miasta. Skręcamy na lewo i wkrótce rozpoczynamy pętlę pośród niesamowitych, monumentalnych Teplickich Skał. Pętlę zamykamy o godzinie 14.00. Schodzimy do Teplic, ale po drodze odbijamy jeszcze na punkt widokowy, znajdujący się na skałach, na których niegdyś górował zamek Střmen. Wspinamy się do niego bardzo stromymi stalowymi schodami. W końcówce ciągi stopni są bardzo wąskie, dlatego pojawiają się przed nimi postoje w oczekiwaniu aż zwolnią je turyści nadchodzący z naprzeciwka. Wspaniałe widoki z punktu widokowego zapewnia bardzo dobra przejrzystość powietrza. Jest na nim dość ciasno, gdyż znajduje się on na szczytach wyniosłych skał. Po zejściu kontynuujemy drogę do Teplic nad Metují. Mijamy Wilczy Wąwóz, która kojarzy się nam z poprzednią wędrówką. To właśnie tym wąwozem przemieściliśmy się wówczas do Adrszpaskiego Skalnego Miasta, a dzisiaj o godzinie 15.00 kończymy trasę w Teplicach nad Metují (niem. Weckelsdorf).

Udostępnij:

Życie jest zbyt krótkie, aby je przegapić.

Liczba wyświetleń

Popularne posty (ostatnie 30 dni)

Etykiety

Archiwum bloga

Z nimi w górach bezpieczniej

Zapamiętaj !
NUMER RATUNKOWY
W GÓRACH
601 100 300

Mapę miej zawsze ze sobą

Stali bywalcy

Odbiorcy


Wyrusz z nami na

Główny Szlak Beskidu Wyspowego


ETAP DATA, ODCINEK
1
19.11.2016
[RELACJA]
Szczawa - Jasień - Ostra - Ogorzała - Mszana Dolna
2
7.01.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Potaczkowa - Rabka-Zdrój
3
18.02.2017
[RELACJA]
Rabka-Zdrój - Luboń Wielki - Przełęcz Glisne
4
18.03.2017
[RELACJA]
Przełęcz Glisne - Szczebel - Kasinka Mała
5
27.05.2017
[RELACJA]
Kasinka Mała - Lubogoszcz - Mszana Dolna
6
4.11.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Ćwilin - Jurków
7
9.12.2017
[RELACJA]
Jurków - Mogielica - Przełęcz Rydza-Śmigłego
8
20.01.2018
[RELACJA]
Przełęcz Rydza-Śmigłego - Łopień - Dobra
9
10.02.2018
[RELACJA]
Dobra - Śnieżnica - Kasina Wielka - Skrzydlna
10
17.03.2018
[RELACJA]
Skrzydlna - Ciecień - Szczyrzyc
11
10.11.2018
[RELACJA]
Szczyrzyc - Kostrza - Tymbark
12
24.03.2019
[RELACJA]
Tymbark - Kamionna - Żegocina
13
14.07.2019
[RELACJA]
Żegocina - Łopusze - Laskowa
14
22.09.2019
[RELACJA]
Laskowa - Sałasz - Męcina
15
17.11.2019
[RELACJA]
Męcina - Jaworz - Limanowa
16
26.09.2020
[RELACJA]
Limanowa - Łyżka - Pępówka - Łukowica
17
5.12.2020
[RELACJA]
Łukowica - Ostra - Ostra Skrzyż.
18
6.03.2021
[RELACJA]
Ostra Skrzyż. - Modyń - Szczawa

Smaki Karpat

Wołoskimi śladami

Główny Szlak Beskidzki

21-23.10.2016 - wyprawa 1
Zaczynamy gdzie Biesy i Czady,
czyli w legendarnych Bieszczadach

BAZA: Ustrzyki Górne ODCINEK: Wołosate - Brzegi Górne
Relacje:
13-15.01.2017 - Bieszczadzki suplement do GSB
Biała Triada z Biesami i Czadami
BAZA: Ustrzyki Górne
Relacje:
29.04.-2.05.2017 - wyprawa 2
Wielka Majówka w Bieszczadach
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Brzegi Górne - Komańcza
Relacje:
16-18.06.2017 - wyprawa 3
Najdziksze ostępy Beskidu Niskiego
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Komańcza - Iwonicz-Zdrój
Relacje:
20-22.10.2017 - wyprawa 4
Złota jesień w Beskidzie Niskim
BAZA: Iwonicz ODCINEK: Iwonicz-Zdrój - Kąty
Relacje:
1-5.05.2018 - wyprawa 5
Magurskie opowieści
i pieśń o Łemkowyni

BAZA: Zdynia ODCINEK: Kąty - Mochnaczka Niżna
Relacje:
20-22.07.2018 - wyprawa 6
Ziemia Sądecka
BAZA: Krynica-Zdrój ODCINEK: Mochnaczka Niżna - Krościenko nad Dunajcem
Relacje:
7-9.09.2018 - wyprawa 7
Naprzeciw Tatr
BAZA: Studzionki, Turbacz ODCINEK: Krościenko nad Dunajcem - Rabka-Zdrój
Relacje:
18-20.01.2019 - wyprawa 8
Zimowe drogi do Babiogórskiego Królestwa
BAZA: Jordanów ODCINEK: Rabka-Zdrój - Krowiarki
Relacje:
17-19.05.2019 - wyprawa 9
Wyprawa po wschody i zachody słońca
przez najwyższe partie Beskidów

BAZA: Markowe Szczawiny, Hala Miziowa ODCINEK: Krowiarki - Węgierska Górka
Relacje:
22-24.11.2019 - wyprawa 10
Na śląskiej ziemi kończy się nasza przygoda
BAZA: Równica ODCINEK: Węgierska Górka - Ustroń
Relacje:

GŁÓWNY SZLAK WSCHODNIOBESKIDZKI

termin 1. wyprawy: 6-15 wrzesień 2019
odcinek: Bieszczady Wschodnie czyli...
od Przełęczy Użockiej do Przełęczy Wyszkowskiej


termin 2. wyprawy: wrzesień 2023
odcinek: Gorgany czyli...
od Przełęczy Wyszkowskiej do Przełęczy Tatarskiej


termin 3. wyprawy: wrzesień 2024
odcinek: Czarnohora czyli...
od Przełęczy Tatarskiej do Gór Czywczyńskich

Koszulka Beskidzka

Niepowtarzalna, z nadrukowanym Twoim imieniem na sercu - koszulka „Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki”.
Wykonana z poliestrowej tkaniny o wysokim stopniu oddychalności. Nie chłonie wody, ale odprowadza ją na zewnątrz dając wysokie odczucie suchości. Nawet gdy pocisz się ubranie nie klei się do ciała. Wilgoć łatwo odparowuje z niej zachowując jednocześnie komfort cieplny.

Fascynujący świat krasu

25-27 lipca 2014 roku
Trzy dni w Raju... Słowackim Raju
Góry piękne są!
...można je przemierzać w wielkiej ciszy i samotności,
ale jakże piękniejsze stają się, gdy robimy to w tak wspaniałym towarzystwie – dziękujemy Wam
za trzy niezwykłe dni w Słowackim Raju,
pełne serdeczności, ciekawych pogawędek na szlaku
i za tyleż uśmiechu.
24-26 lipca 2015 roku
Powrót do Słowackiego Raju
Powróciliśmy tam, gdzie byliśmy roku zeszłego,
gdzie natura stworzyła coś niebywałego;
gdzie płaskowyże pocięły rokliny,
gdzie Spisza i Gemeru łączą się krainy;
by znów wędrować wąwozami dzikich potoków,
by poczuć na twarzy roszące krople wodospadów!
To czego jeszcze nie widzieliśmy – zobaczyliśmy,
gdy znów w otchłań Słowackiego Raju wkroczyliśmy!


19-21 sierpnia 2016 roku
Słowacki Raj 3
Tam gdzie dotąd nie byliśmy!
Przed nami kolejne trzy dni w raju… Słowackim Raju
W nieznane nam dotąd kaniony ruszymy do boju
Od wschodu i zachodu podążymy do źródeł potoków
rzeźbiących w wapieniach fantazję od wieków.
Na koniec pożegnalny wąwóz zostanie na południu,
Ostatnia droga do przebycia w ostatnim dniu.

           I na całe to krasowe eldorado
spojrzymy ze szczytu Havraniej Skały,
           A może też wtedy zobaczymy
to czego dotąd nasze oczy widziały:
           inne słowackie krasy,
próbujące klasą dorównać pięknu tejże krainy?
           Niech one na razie cierpliwie
czekają na nasze odwiedziny.

7-9 lipca 2017 roku
Słowacki Raj 4
bo przecież trzy razy to za mało!
Ostatniego lata miała to być wyprawa ostatnia,
lecz Raj to kraina pociągająca i w atrakcje dostatnia;
Piękna i unikatowa, w krasowe formy bogata,
a na dodatek zeszłego roku pojawiła się w niej ferrata -
przez dziki Kysel co po czterdziestu latach został otwarty
i nigdy dotąd przez nas jeszcze nie przebyty.
Wspomnień czar ożywi też bez większego trudu
fascynujący i zawsze urzekający kanion Hornadu.
Zaglądnąć też warto do miasta mistrza Pawła, uroczej Lewoczy,
gdzie w starej świątyni świętego Jakuba każdy zobaczy
najwyższy na świecie ołtarz, wyjątkowy, misternie rzeźbiony,
bo majster Paweł jak Wit Stwosz był bardzo uzdolniony.
Na koniec zaś tej wyprawy - wejdziemy na górę Velka Knola
Drogą niedługą, lecz widokową, co z góry zobaczyć Raj pozwala.
Słowacki Raj od ponad stu lat urodą zniewala człowieka
od czasu odkrycia jej przez taternika Martina Rótha urzeka.
Grupa od tygodni w komplecie jest już zwarta i gotowa,
Kaniony, dzikie potoki czekają - kolejna rajska wyprawa.


Cudowna wyprawa z cudownymi ludźmi!
Dziękujemy cudownym ludziom,
z którymi pokonywaliśmy dzikie i ekscytujące szlaki
Słowackiego Raju.
Byliście wspaniałymi kompanami.

Miało być naprawdę po raz ostatni...
Lecz mówicie: jakże to w czas letni
nie jechać znów do Słowackiego Raju -
pozwolić na zlekceważenie obyczaju.
Nawet gdy niemal wszystko już zwiedzone
te dzikie kaniony wciąż są dla nas atrakcyjne.
Powiadacie też, że trzy dni w raju to za krótko!
skoro tak, to czy na cztery nie będzie zbyt malutko?
No cóż, podoba nam się ten kras,
a więc znów do niego ruszać czas.
A co wrzucimy do programu wyjazdu kolejnego?
Może z każdego roku coś jednego?
Niech piąty epizod w swej rozciągłości
stanie się powrotem do przeszłości,
ruszajmy na stare ścieżki, niech emocje na nowo ożyją
gdy znów pojawimy się w Raju z kolejną misją!

15-18 sierpnia 2018 roku
Słowacki Raj 5
Retrospekcja
Suchá Belá - Veľký Sokol -
- Sokolia dolina - Kyseľ (via ferrata)

Koszulka wodniacka

Tatrzańska rodzinka

Wspomnienie


519 km i 18 dni nieustannej wędrówki
przez najwyższe i najpiękniejsze partie polskich Beskidów
– od kropki do kropki –
najdłuższym górskim szlakiem turystycznym w Polsce


Dorota i Marek Szala
Główny Szlak Beskidzki
- od kropki do kropki -

WYRÓŻNIENIE
prezentacji tego pasjonującego przedsięwzięcia na



za dostrzeżenie piękna wokół nas.

Dziękujemy i cieszymy się bardzo,
że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim
nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu,
ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na
Navigator Festival 2013.

Napisz do nas