Cieplutko, choć pochmurnie witają nas słowackie Orawice (słow.
Oravice), znane i popularne wśród turystów, narciarzy i sympatyków
wód termalnych. Założone niegdyś jako pasterska osada w XVII wieku, a od
blisko 100 lat, kiedy wybudowano tu schronisko stała się zacisznym centrum
turystycznym ukrytym pośród wzniesień Orawicko-Witowskich Wierchów,
Skoruszyńskich Wierchów oraz Tatr Zachodnich, które sięgają tutaj swoimi
najbardziej wysuniętymi na zachód grzbietami. Splatają sie tu liczne potoki
dające życie wypływającej stąd Oravicy, która w niedalekim Twardoszynie
(słow. Tvrdošín) zasila słynną słowacką Orawę wypływającą ze
sztucznego Jeziora Orawskiego (Oravska priehrada). Wśród potoków,
które współtworzą Oravicę jeden wyróżnia się szczególnie. O godzinie 9.10
wyruszamy w jego poszukiwaniu.
TRASA:
Oravice (795 m n.p.m.)
Juráňova dolina, ústie (868 m n.p.m.)
Sedlo pod Umrlou (980 m n.p.m.)
Umrlá, rázcestie (897 m n.p.m.)
Bobrowiecka Przełęcz (1356 m n.p.m.)
Odejście na Bobrowiecką Przełęcz (1334 m n.p.m.)
Schronisko PTTK na Polanie Chochołowskiej (1148 m n.p.m.) Dolina
Chochołowska, Siwa Polana (912 m n.p.m.)
Idziemy wpierw wzdłuż prawego brzegu Oravicy wąską asfaltową szosą. Prowadzą
nas znaki czerwonego szlaku turystycznego. Niebawem mijamy niewysoką,
drewnianą wieżę widokową, która wspiera widoki na charakterystyczną Osobitą
(słow. Osobitá), która uchodzi za najbardziej wysunięty na zachód
szczyt Tatr. Jako że jest wyraźnie wyodrębniony od pozostałych tatrzańskich
grzbietów, silnie odsunięty na północ od głównej grani Tatr, czasami jest
postrzegana jako odrębny masyw lub góra. Stąd też jej nazwa wywodzi od
góralskiego słowa „osobity”, które znaczy coś oddzielonego lub
osobnego. Zawieszone nisko chmury kryją nieco dzisiaj wierzchołek Osobitej.
Dość możliwe, że będzie dzisiaj padać.
|
Bacówka w dolinie Oravicy.
|
Po obu stronach naszej drogi rozciągają się pastwiska, na których pasie się
stado owieczek. Trochę dalej przy naszym szlaku stoi bacówka, gdzie można
kupić owcze produkty. Podążamy dalej, gdy droga zaczyna zagłębiać się w lesie.
Biegnie dalej do leśniczówki, lecz my wcześniej skręcamy w prawo zgodnie z
drogowskazem szlaku. Przechodzimy kładką na drugi brzeg Orawicy, następnie
przecinamy długą polanę, za którą ściana drzew zasłania wejście do doliny
niezwykłej, powiedzieć by można unikatowej w Tatrach. O godzinie 10.05
wchodzimy do lasu.
|
Juraniowy Potok. |
W lesie zatrzymujemy się w zadaszonej wiacie, lecz nie na długo.
Zniecierpliwieni tym, co można zobaczyć z dolinie ruszamy dalej. Zbliżamy się
do koryta Juraniowego Potoku (słow. Juráňov potok), który dotąd skrycie
płynął wśród drzew i opływał od tyłu wiatę, w której zatrzymaliśmy się na
moment. Przechodzimy jedną kładką, zaraz później kolejną. Idziemy teraz
laskiem wzdłuż prawego brzegu potoku, ale po niedługim czasie znów mamy
kolejną, nieco dłuższą kładkę. Pokonujemy niewielki garb i omijamy wantę
wklejoną do skał. Dolina silnie zwęża się i zaczyna przypominać kanion. Dróżka
wydrążona u skał lekko wznosi się ponad potok, zaraz dalej mamy drewniany
pomost uczepiony skał. Bez niego trudno byłoby iść dalej w górę doliny. Dalej
widzimy już kolejne przejście wąskim pomostem. Coś niedobrego jednak dzieje
się z pogodą. Zaczyna silnie padać i grzmi także. Niedaleko jeszcze odeszliśmy
od wiaty, więc pośpiesznie wracamy do niej. Nasze bytu szybko napełniają się
wodą, która wpada górą cholewki. Opad jest bardzo intensywny.
Pod wiatą spędzamy około pół godziny. Deszcz przechodzi, przejaśnia się. O
godzinie 11.00 ruszamy ponownie w górę Juraniowej Doliny. Przechodzimy
ponownie przez trzy kładki, po czym wkraczamy w kanion Juraniowego Potoku.
Potok zrobił się bardziej wartki zbierając wody deszczu. Wartkie strużki wody
wciąż spływają po skałach i wpadają do hasającego potoku. Jego wody lawirują w
lewo i w prawo uderzając o skałki, co pewien czas napotykają spadek, na którym
tworzą łomoczącą kaskadę.
|
Przez mostek nad Juraniowym Potokiem.
|
|
Ściany skał zaczynają nas osaczać z obu stron.
|
|
Pierwsza drewniana kładka uczepiona skały.
|
|
Wejście na kładkę. |
|
Ścieżka nasza trzyma się jednej strony ponad potokiem.
|
|
Tam, gdzie nie ma gzymsu u skał, tam jest drewniana kładka.
|
|
Schodzimy z kładki.
|
Nasz chodnik wchodzi pod wykutą skalną niszę. Przejście wyżej nie byłoby
możliwe, gdyby nie ona. Dawniej, kiedy dolinę wykorzystywany do zwózki
drzewa, wybudowano tu nad nurtem potoku drewniany pomost o długości 903
metrów. Powstał on w latach 1885–1886, często musiał być naprawiany,
zwłaszcza po wiosennych roztopach. Jeszcze w 1934 roku można było przejść po
nim pieszo. Obecnie pozostały po nim pojedyncze belki wkute pomiędzy skały
osaczające szczelnie dolinę.
Za skalnym okapem mamy przejście przez skalną grzędę. Jest przy niej łańcuch
tworzący od lewej barierkę oddzielającą od urwiście opadającej skalnej
ściany. Po prawej przy skale jest drugi łańcuch, który pomaga podciągnąć się
na grzędę. Na zejściu z grzędy mamy również dwa łańcuchy do pomocy. Ścieżka
obniża się ku łożysku doliny. Nieco poszerza się, co pozwoliło zakorzenić
się tuta kilku drzewom. Tu też chyba występuje najbogatsza różnorodność
florystyczna.
|
Pozostałości po dawnej platformie umożliwiającej zwózkę drewna.
|
|
Przejście przez skalną grzędę (początek odcinka z łańcuchem).
|
|
Wejście na skalną grzędę.
|
|
Odcinek z łańcuchami.
|
|
Na skalnej grzędzie.
|
|
Zejście ze skalnej grzędy.
|
|
Dolina rozszerza się nieco.
|
|
Zostawiamy najciaśniejszy odcinek doliny za sobą.
|
|
Teraz idziemy blisko wartkich wód potoku.
|
|
Potok spływa kaskadami.
|
Mimo większej szerokości doliny, przejście ułatwiają kolejne drewniane kładki
uczepione stromego zbocza Jeżowego Wierchu (słow. Ježov vrch; 1086 m
n.p.m.). Jeżowy Wierch leży w grzbiecie oddzielającym Dolinę Juraniową (włow.
Juráňova dolina) od Doliny Bobrowieckiej (słow. Bobrovecká dolina).
Wkrótce zaczynamy wspinać się wyżej i wyżej zalesiony zboczem Jezowego Wierchu
oddalając się od Juraniowego Potoku. Szum jego wód niebawem przestaje docierać
do naszych uszu.
|
Kolejna kładka. |
O godzinie 11.45 osiągamy siodło Umarłej Przełęczy (słow. Umrlé sedlo;
983 m n.p.m.). W wiacie na przełeczy zasiadamy na około kwadrans. Dawniej na
przełęczy znajdował się węzeł szlaków turystycznych, z którego zaczynał się
szlak na Bobrowiecką Przełęcz. Jednak w 2008 roku szlak ten został zamknięty,
a rejon, przez który prowadził uzyskał status obszaru ochrony ścisłej.
Po odpoczynku schodzimy do Doliny Bobrowieckiej. Wiedzie tam prosta, szeroka
dróżka. Łożysko doliny osiągamy o godzinie 12.10, gdzie stoi słupek z
drogowskazami węzła szlaków - Rázcestie pod Umrlou (910 m n.p.m.). Droga
schodząca w dół Doliny Bobrowieckiej prowadzi z powrotem do Orawicy. Kiedyś
tak właśnie zamknęliśmy pętlę wędrówki, wracając do tej osady. Dzisiaj ruszamy
w przeciwną stronę.
|
Rázcestie pod Umrlou (910 m n.p.m.).
|
Bobrowiecka Dolina pnie się spokojnie w górę ku Bobrowieckiej Przełęczy. Dla
odróżnienia od Doliny Bobrowieckiej na Liptowie bywa nazywana Doliną
Bobrowiecką Orawską. Niedaleko powyżej węzła szlaków przechodzimy polanę z
niewielką drewnianą chatką, potem mijamy kolejną taką samą chatkę stojącą po
drugiej stronie dróżki. Nieco wyżej mijamy ujęcie wody pitnej. Wtem dolina
ścieśnia się, a na zboczach zaczynają dominować wapienno-dolomitowe skałki.
W najwęższym tworzą one Skalną Bramę (słow. Skálna brana), porośnięta
kwiatami, mchami i paprociami.
Jednostajnie idziemy nią w górę doliny, porośniętej lasem, w których można
odnaleźć fragmenty pierwotnego lasu dolnoreglowego. Bogata jest w nim flora
i fauna, a żyją w nim również duże zwierzęta, włącznie z niedźwiedziem
brunatnym. O godzinie 12.50 przecinamy polanę z wiatą turystyczną. Za polaną
szersza dróżka szlaku przechodzi w zwyczajną ścieżkę. Krótko idziemy przez
zagajniki, potem starym, wyniosłym lasem. Przecinamy kładkami ciek
Bobrowieckiego Potoku, przedzieramy się też przez zarośla liści. Dróżka
wyraźnie zwiększa nachylenie, co oznacza, że jesteśmy już bardzo blisko
początku doliny.
|
Chatka w Dolnie Bobrowieckiej.
|
|
Przed nami Skalna Brama.
|
|
Skalna Brama (słow. Skálna brana).
|
|
Skalna Brama (słow. Skálna brana).
|
|
Ciek przelewa się przez naszą dróżkę.
|
|
Paproć. |
|
Bobrowiecki Potok. |
|
Bobrowiecki Potok. |
|
Polanka. |
|
Pośród młodników. |
|
Jedna z kładek w źródliskowej części Bobrowieckiego Potoku.
|
O godzinie 13.20 znaki szlaku kierują nas strome zbocze po lewej. Kilkoma
zakosami oddalamy się od łożyska Bobrowieckiego Potoku. Przechodzimy przez
nieduży obszar wiatrołomów, a potem znowu przemierzamy stary las. Kryje
zapewne niejedną tajemnicę. Wiemy, że niegdyś w Dolinie Bobrowieckiej kwitło
pasterstwo. Wypasali w niej zarówno górale ze słowackich miejscowości, ale
również wielu górali z Podhala (m.in. z Witowa i Chochołowa). Prowadzono tutaj
wyrąb lasu, często polowano. Miała też dolina swoją przeszłość zbójnicką, a
szczególnie jej bardziej niedostępne odgałęzienia, gdzie zbójnicy mieli swoje
gniazda i skrytki, w których ukrywali skarby. Po przezimowaniu w okolicznych
wioskach, wiosną rozpalając watrę na szczycie Osobitej zwoływali się w
zbójnickie drużyny. Odnajdziemy w nich również polskie akcenty, przez wiele
lat ukrywał się tu polski zbójnik Tatar Myśliwiec, jak też równie słynny
Wojtek Mateja, który za pomocą sprytnego podstępu obrabował karczmę w
Orawicach.
|
Bezleśny fragment. |
|
Ścieżka prowadzi nas teraz zakosami po bardzo stromych zboczu.
|
|
Imponujący las. |
|
Kilkaset metrów do Bobrowieckiej Przełęczy.
|
|
Za nami pokazuje się wierzchołek Osobitej.
|
Powoli pokonujemy strome zbocze, a za nami coraz pełniej pokazuje się
Osobita. Wtem ścieżka wyrównuje się nieco. Jeszcze chwilę i o godzinie 13.50
osiągamy najwyższy punkt naszej wędrówki – wchodzimy na Przełęcz Bobrowiecką
(1356 m n.p.m.). W grani, w której znajduje się rozdziela Grzesia
(słow. Lúčna, 1653 m n.p.m.) i Bobrowiec (słow. Bobrovec; 1665 m n.p.m.). Granią tą przebiega granica polsko-słowacka, a więc
opuszczamy poprzez nią Słowację i wkraczamy do Polski. Jeszcze w
dwudziestoleciu międzywojennym przechodzili tędy kłusownicy, bo przełęcz
stanowiła przejście z Podhala w Tatry Orawskie. Niegdyś ładowano tu
również rudę żelaza wydobywaną w kopalni „Bobrowiec” i zwożono furmankami
na Polanę Chochołowską oraz do Doliny Bobrowieckiej. I jeszcze jedna
ciekawostka. Spod przełęczy spływają dwa potoki, obydwa o takiej samej
nazwie. Jeden dzisiaj już widzieliśmy: słowacki Bobrowiecki Potok
spływający do Doliny Bobrowieckiej, a przed nami bieg rozpoczyna
Bobrowiecki Potok będący dopływem Chochołowskiego Potoku. Potok po
słowackiej stronie leży w zlewni Morza Czarnego, zaś polski w zlewni
Bałtyku, bo przez Bobrowiecką Przełęcz biegnie dział wodny między tymi
morzami.
|
Przełęcz Bobrowiecka (1356 m n.p.m.).
|
|
Przełęcz Bobrowiecka.
|
|
Widok w stronę Bobrowca.
|
Deszcz nas trochę znów postraszył na przełęczy. Przez pewien czas wydawało
się, że złapie nas bardziej obfity deszcz z ciemnych chmur, które widzieliśmy
nad Kominiarskim Wierchem. Krótkim zejściem wchodzimy na ścieżkę szlaku na
Grzesia. Mijamy kilku turystów podążających na jego szczyt. My jednak podążamy
w dół. Wiatr znów się zrywa, ale tak jak szybko przychodzi, tak samo szybko
cichnie. Dziwna ta pogoda. Rzadko bywaliśmy na tym szlaku, kiedy nie ma na nim
śniegu. Przeważnie przemierzamy go w zimowych warunkach, szukając w Tatrach
pierwszych oznak wiosny.
|
Zejście dolinką polskiego Bobowieckiego Potoku.
|
O godzinie 14.20 docieramy na Polanę Chochołowską. Wchodzimy do Schroniska
PTTK na odpoczynek i posiłek. Jeszcze chyba nigdy nie było w nim tak pusto.
Żadnej kolejki przy zamawianiu jedzenia, wolne stoliki w jadalni, ani kolejki
do toalet. Mamy sporo czasu, myśleliśmy, że będziemy tu później, a więc długo
siedzimy w schronisku. W wesołym towarzystwie czas szybko mija. Opuszczamy
schronisko o godzinie 16.10.
|
Schronisko PTTK na Polanie Chochołowskiej.
|
|
Polana Chochołowska.
|
|
Kaplica św. Jana Chrzciciela na Polanie Chochołowskiej.
|
|
Kaplica św. Jana Chrzciciela na Polanie Chochołowskiej.
|
Tak jak niedawno, ledwie pod koniec kwietnia, udajemy się pod Kaplicę św.
Jana Chrzciciela, spod które najpiękniej prezentuje się Polana Chochołowska.
Dzisiaj jest zupełnie zielona, porośnięta dość wysoką trawą. Słońce w końcu
rozpromieniło się wokół. Wchodzimy w stan swoistej błogości i odprężenia.
Pięknie tu. Niezwykle przyjemnie tak spędzać czas. Przysiadamy, tak jak
wówczas na ławeczkach przed kaplicą. Nie hasają tu dzisiaj zięby i rudziki,
ale jest kilka pliszek skaczących po łące i drewnianych barierkach
rozstawionych wokół kaplicy. Chciałoby się powiedzieć prawdziwa
wiosna, ale tak naprawdę to mamy pierwsze dni lata. Mylące są te płaty
śniegu widoczne w wyższych partiach gór. Tak to naprawdę jest już lato, choć
tu śnieg jest widoczny, a nawet niebezpiecznych dla górołazów.
|
Na ławkach pod Kaplicą św. Jana Chrzciciela.
|
Z przyjemnego błogostanu wyrywamy się o godzinie 17.00. Schodzimy do głównej
drogi, by podążać nią do ujścia Doliny Chochołowskiej. Gdy tak przemierza się
tą dolinę kolejny, nie wiadomo który to już raz, nie zwraca się uwagi na jest
szczegóły. Droga szybko zostaje w tyle, ale na Polanie Huciska musimy się
zatrzymać, bo bacówka już działa i żętycę w niej podają, a w domu skończyły
się nam góralskie sery. Spoczywamy chwilę przy kubku krzepiącego napoju, po
czym pakujemy zakupy i ruszamy dalej.
|
Szałas na Polanie Chochołowskiej.
|
|
Najwęższy fragment Doliny Chochołowskiej.
|
|
Polana Huciska. |
Pozostałą nam drogę znamy już na pamięć. Możemy przewidzieć każdy jej zakręt
i mostek nad Chochołowskim Potokiem. Promienie słońca złocą pięknie
spienione wody tego potoku. Wtem widzimy już ostatni zakręt drogi przed Siwą
Polaną. Chwilę później już ją przemierzamy rozglądając się sprawdzając
wkoło, czy coś nowego powstało. W ostatnich latach przybyło trochę zabudowań
na Siwej Polanie. Prawie wszystko jest zamknięte, tylko jedna bacówka jest
otwarta, a góralka zachęca nas, aby do niej zajrzeć. Jesteśmy już po
zakupach na Polanie Huciska – odpowiadamy. I tak o godzinie 18.50 docieramy
na parking, gdzie niebawem podjeżdża nasz autokar.
Przyjemna to była wędrówka i wcale nie forsowna, jak się nam wcześniej
wydawało. Zobaczyliśmy, jak pejzaże Orawy, zmieniają się w pejzaże Podhala.
To przyjemna trasa dla osób czerpiących radość nie ze zdobywania, ale przede
wszystkim z wędrowania. Świetna propozycja na całodzienny spacer przez
Tatry, ze Słowacji do Polski, z uroczym akcentem Doliny Juraniowej.
Super, zapraszamy do Dukli.
OdpowiedzUsuń