Beskid Wyspowy jest pełen ciekawych szlaków. Ten jest chyba najbardziej niezwykły, nie tylko w odniesieniu do Lubonia Wielkiego, ale również w całym Beskidzie Wyspowym. Od dawna planowaliśmy jego przejście, lecz w nadmiarze innych pomysłów pozostawał wciąż w sferze zamierzeń niezrealizowanych, pomimo silnej ciekawości. Luboń Wielki wielokroć już odwiedzaliśmy, ale nigdy tym jedynym w swoim rodzaju szlakiem. W końcu udało się nam wszystko poukładać tak, aby wyruszyć na niego i z pewnością pomogła nam w tym nietypowa sytuacja, i związane z nią ograniczenia komunikacyjne, które zrzuciły na dalszy bieg inne zamierzenia i plany. Pomogło również dogodne połączenie komunikacyjne z Krakowem i mówimy tutaj o połączeniu kolejowym. Tylko kolej daje nam pewność, że nie braknie nam miejsca na dojazd i powrót. A własny samochód? Nigdy nie mieliśmy takiego, a gdyby nawet, to chyba niechętnie wiązalibyśmy się z nim podczas wypadów z góry, choćby z powodu uwiązania się z miejscem jego zaparkowania, ale też cenionym przez nas komfortem jazdy środkami komunikacji publicznej, w której możemy sobie uciąć nawet drzemkę, jeśli mamy na to ochotę.
TRASA:
Rabka-Zdrój, stacja kolejowa (485 m n.p.m.) – Rabka-Zdrój, Zaryte (472 m n.p.m.) Perć Borkowskiego Luboń Wielki (1022 m n.p.m.) Polana Surówki – Rabka-Zdrój, stacja kolejowa (485 m n.p.m.)
OPIS:
Na początek naszego szlaku udajemy się najkrótszą drogą. Jak kto woli, można to dojście urozmaić sobie przejściem przez Królewską Górę, na której stoi wieża widokowa. My zrezygnowaliśmy z takiej opcji, chcąc zostawić sobie trochę luzu czasowego. Po za tym wolimy wędrówkę natchnioną spokojem. Pociąg punktualnie przyjeżdża do Rabki-Zdroju tj. o godzinie 9.13. Z dworca kolejowego idziemy kolejno ulicami Piłsudskiego, z której skręcamy w lewo na Jana Pawła II, a z tej w prawo na Kasprowicza. Ta doprowadza nas w pobliże torów kolejowych. Przy torach kolejowych łapiemy zielony szlak. Idziemy chwilkę wzdłuż torów, po czym skręcamy w lewo na kładkę przechodzącą nad rzeką Rabą. Za kładką skręcamy w prawo i idziemy dłuższy czas blisko brzegu rzeki. Przemierzamy gęste ciągi zagajników i nadrzecznych zarośli, aż w końcu szlak wyprowadza nas na szosę (ulica Sądecka) tuż przed Zajazdem pod Chmurką. Zielony szlak wiedzie dalej poboczem szosy przez 400 metrów, po czym odbija w stronę Lubonia Wielkiego. Początek naszego szlaku znajduje się jednak jeszcze dalej. Idziemy wiec dalej chodnikiem przy szosie. Musimy przejść jeszcze 1,5 km, spotykając pod koniec niebieski szlak schodzący z Królewskiej Góry, a następnie prowadzący na szczyt Lubonia Wielkiego. Około 130 metrów za odejściem niebieskiego szlaku spotykamy żółty szlak z drogowskazem „Perć Borkowskiego”. Mamy godzinę 10.10.
Dróżka wzdłuż rzeki Raby z widokiem na Luboń Wielki.
Droga przez zagajniki.
Droga gruntowa wprowadza nas między łąki. Po 130 metrach musimy skręcić z drogi w prawo na dróżkę. Droga ta idzie dalej prosto na stoki Lubonia Wielkiego m.in. do połączenia z drogą niebieskiego szlaku. Z kolei dróżka żółtego szlaku, na którą skręciliśmy niebawem również kieruje się w stronę szczytu Lubonia Wielkiego. Odejście tej dróżki jest słabo widoczne, dlatego oznakowane jest strzałką namalowaną na ogrodzeniu pastwiska. Spokojnie zwiększamy wysokość. Teren jest jeszcze odkryty i dość urozmaicony. W kierunku zachodnim pokazuje się nam Babia Góra, w kierunku wschodnim widać wzniesienia Beskidu Wyspowego - Mogielicę, Jasień, Wielki Wierch, Kiczorę, a w kierunku południowo-wschodnim szczyty Gorców: Kudłoń, Turbacz wraz z Czołem, Obidowiec, Jaworzynę Ponicką oraz Maciejową.
Przez łąki.
Dodatkowe oznakowanie skrętu żółtego szlaku.
Wiosenne drzewa.
Widok na (od lewej) Grzebień, Królewską Górę i Banię.
Przy drodze rosną grupki różnych drzew i krzewów, które nie zasłaniają nam gorących promieni słońca. Według prognoz miało być zdecydowanie chłodniej, ale bynajmniej nie jest to powód do narzekania. Zresztą niebawem wejdziemy do lasu. Masyw Lubonia jest niemalże w całości porośnięty lasem. Tak też się dzieje jeszcze przed godzina jedenastą, ale na początkowo nie jest to regularnie zwarte zadrzewienie, z jakie wejdziemy po około 25 minutach później. Jednocześnie dróżka szlaku zmienia swój wygląd. Zbocze robi się zdecydowanie bardziej strome, zaś ścieżka szlaku usłana jest dużymi, nieregularnymi kamieniami i starymi liśćmi opadłymi jesienią z drzew. Idziemy właściwie swego rodzaju jarem, ale suchym, pozbawionym cieku, a więc wąskim dnem, w którym schodzą się opadające stromo zbocza. Można by również przyrównać to do żlebu. Wkrótce ścieżka zaczyna odchodzić coraz bardziej na prawo. Powoli wydostaje się z jaru, co można przeoczyć, gdyż dalej w górę jaru również wiedzie wydeptana ścieżka. Prowadzi wprost na wierzchołek góry, przechodząc zachodnim skrajem rezerwatu „Luboń Wielki”. Natomiast ścieżką żółtego szlaku zaczynamy wchodzić w łagodny trawers zbocza. Kierujemy się teraz na północny wschód.
Pod sosnami.
Wąwóz w górę zbocza.
Tutaj pod tym powalonym świerkiem szlak ścieżka szlaku skręca w prawo.
Kapliczka poświęcona żołnierzom AK.
O godzinie 11.35 mijamy niewielką kapliczkę poświęconą żołnierzom AK. Kilka minut dalej mamy dolny skraj gołoborza. Jego obszar rozciąga się po stromym zboczu na północny wschód. Szlak w tym miejscu odchodzi nieco od niego, by za chwilę wrócić znów do jego podstawy, nieco bardziej na wschodzie, a następnie prowadzi ostro w górę przez środek tego niezwykłego rumoszu - niezwykłego, gdyż nigdzie w Beskidzie Wyspowym nie ma drugiego tak dużego gołoborza. Jest to rodzaj osuwiska fliszowego, w którym oderwane skały tworzą jęzor osuwiska. W górnej części znajduje się nisza i ściana osuwiskowa. Uformowane przez osunięte skały grzędy i garby tworzą formacje zwane Dziurawymi Turniami. Wspinając się po chybotliwych głazach oddalamy się od jodłowo-świerkowego lasu, a zbliżamy do pięknych buczyn karpackich, które tworzą czysty las buczynowy.
Pierwszy kontakt z gołoborzem.
Leśne zbocze nieco poniżej gołoborza.
Szlak skręca z powrotem w stronę gołoborza.
Perć Borkowskiego.
Mimo otoczenia lasu z górnych położeń gołoborza dostajemy ładną panoramę na Gorce i Tatry. Wspinając się do góry można ją przeoczyć, gdyż cały czas trzeba patrzeć pod nogi. Wkrótce jednak osiągamy szczytowe partie gołoborza, gdzie szlak kieruje nas ma lewo, na najlepszy punkt widokowy. To miejsce godne przerwy. W niedużej wnęce skalnej stoi nieduża figura Matki Bożej z Dzieciątkiem, skierowana frontem ku tym przepięknym widokom. Zatrzymujemy się tutaj.
Wśród bloków i płyt skalnych tego gołoborza, czy też znajdujących się nieco dalej ścian można odnaleźć szczeliny jaskiniowe. Dwie jaskinie opisywał już znany Kazimierz Sosnowski, jeden z najwybitniejszych polski propagatorów turystyki pieszej. Po wojnie speleolodzy opisali jeszcze inne jaskinie i schroniska skalne (do 2007 roku łącznie 13, wszystkie w Dziurawych Turniach). Największa z nich, nazwana Jaskinią w Luboniu Wielkim, ma 26 m długości i deniwelację 9 m. Jako jedyna z nich posiada własny mikroklimat. Jedną z tych jaskiń łatwo odnaleźć właśnie tutaj, nieco na zachód od szczytowych partii gołoborza.
Panorama Tatr.
Tatry z odsłoniętych zboczy Lubonia Wielkiego (z górnych partii gołoborza).
Figurka w kamiennej wnęce.
Grotka.
Szczyt gołoborza.
Za gołoborzem stok masywu rozcina w poprzek dość szeroki wąwóz, ograniczony odsłonięciami fliszu. Wygląda to tak, jakby zbocze zostało rozerwane w tym miejscu. Szlak wprowadza nas do tego wąwozu sprowadzając nas na zachodnią stronę. Po przejściu dnem wąwozu na wschodnią strony skręcamy w stronę szczytu góry i przechodzimy w ostre podejście, przez wykwintny las buczynowy. Las ten wraz bogactwem form geologicznych osuwiska fliszowego objęty jest ochroną rezerwatu przyrody „Luboń Wielki”, utworzonym w 1970 roku na powierzchni 11,8 ha, powiększony potem w 2004 roku do powierzchni 35,24 ha.
Wąwóz w zboczach Lubonia Wielkiego.
Przejście przez wąwóz.
Zbocze pod szczytem Lubonia Wielkiego.
Od osuwiska na szczyt Lubonia Wielkiego (1022 m n.p.m.) jest już bardzo blisko. Niebawem osiągamy wierzchowinę Lubonia Wielkiego, a także spotykamy czerwony szlak wychodzący od strony Przełęczy Glisne, najkrótszy ze wszystkich szlaków, ale zarazem najbardziej stromy (bardziej niż ten, z którego dzisiaj korzystaliśmy). Chwilkę potem osiągamy polankę z potężnym budynkiem Radiowo-Telewizyjnego Ośrodka Nadawczego z wieżą o wysokości 51 metrów. Wybudowano go w 1961 roku. Za nim stoi mniejszy budynek, lecz o niezwykle urokliwej architekturze - Schronisko PTTK im. Stanisława Dunin-Borkowskiego na Luboniu Wielkim, oddane do użytku w sierpniu 1931 roku. Wyglądem jego kształty przypominają domek Baby Jagi. W 2009 roku budynek ten został wpisany do rejestru zabytków. W jego wnętrzu na parterze mamy nieduże pomieszczenie jadalni z bufetem. Na piętrze znajduje się wieloosobowa sypialnia mieszcząca się na jednej sali z unikalnym układem okien, dających widok na cztery strony świata. Dysponuje ona 10 łóżkami (niektóre źródła podają nieco więcej). Budynek nakryty jest czterospadowym dachem, krytym gontem z poddaszem. Obecnie schronisko to jest całoroczne. Koło schroniska stoi pod lasem budynek tzw. bacówki, która w okresie letnim oferuje dodatkowych 15 miejsc noclegowych.
Wypłaszczenie przez szczytowe Lubonia Wielkiego.
Za drzewami widoczny budynek Radiowo-Telewizyjnego Ośrodka Nadawczego.
Na szczycie Lubonia Wielkiego (1022 m n.p.m.).
Schronisko na Luboniu Wielkim powstało według pomysłu Stanisława Borkowskiego i Jerzego Czoponowskiego. Była to inwestycja rabczańskiego Oddziału PTT, wsparta finansowo przez właścicieli pensjonatów w uzdrowisku. Uroczystego otwarcia schroniska dokonał Mieczysław Orłowicz, wspomniany wcześniej krajoznawca, ale też ówczesny delegat Ministerstwa Robót Publicznych. Na początku istnienia schronisko działało tylko przez 4 miesiące w okresie letnim i okazjonalnie w zimie podczas organizowanych zawodów narciarskich. Wodę donoszono z odległych źródeł, energię elektryczną dostarczał motor elektryczny. W okresie II wojny światowej schronisko udało się ocalić od zniszczenia, mimo, że Niemcy mieli zamiar go spalić, aby nie stanowił schronienia dla partyzantów. Przed spaleniem w 1944 roku uratowane zostało przez gospodynię Karolinę Kozakową, która stanęła przed komendantem niemieckiego oddziału z niemowlęciem na ręku i oświadczyła, że jest to jej dom, a następnie przekupiła go wódką.
W latach 50-tych XX wieku przy schronisku wykopano studnię. Wtedy też zaadaptowano stojącą tu szopę i uruchomiono w niej dodatkowe pokoje gościnne. Późniejsza budowa wieży przekaźnikowej nie spotkała się z przychylnością turystów, ale z czasem dzięki niej schronisko zyskało doprowadzenie energii elektrycznej. W 1971 roku, z okazji 40-lecia powstania schroniska nadano mu imię Stanisława Dunin-Borkowskiego, a wyznakowany przez niego żółty szlak prowadzący z Rabki-Zarytego na Luboń Wielki, nazywany odtąd Percią Borkowskiego.
Z okazji 50-lecia powstania schroniska turystycznego na Luboniu Wielkim odbyły się na szczycie góry uroczystości. Na tą okazję powstał wiersz o schronisku. Napisany przez lokalną gawędziarkę, rzeźbiarkę i poetkę ze Skomielnej Białej, Barbarę Madejowicz, zwaną „Ciotką spod Lubonia”, która wówczas osobiście go odczytała:
Schronisko na Biernotce
Biernotka, Biernotka, tak cię nazywali
Jak na twoim czubku schronisko stawiali.
Na samych granicach śtyry winkle wbili
Tencyn, Glisne, Zoryte, Rabkę razem połączyli.
Kiedy na schronisku dasek postawili
To okropne pany z Krakowa przybyli.
O ta uroczystość to nie lada była
Wojskowa kapela skocznie przygrywała.
Był biskup z Krakowa, poświęcoł schronisko
Ciescie się ludziska, stąd do nieba blisko.
A potem tą górę inacy ochrzcili
Z Biernotki na Wielki Luboń zamienili.
Ty Wielki Luboniu, ty góro wysoko
W okrąg naokoło widać cię daleko. (Barbara Madejowicz, 1982)
Wiersz wspomina również od lokalnej nazwie góry Biernatka, używanej dotąd przez okolicznych mieszkańców. Wiersz ten został ponownie odczytany podczas obchodów 80-lecie schroniska, ale już ks. Jana Gacka, kapelana Związku Podhalan podczas głoszenia homilii do wiernych (Barbara Madejowicz zmarła w 2004 roku przeżywszy 91 lat).
Mimo, że schronisko nie jest czynne, na szczyt Lubonia Wielkiego wyszło dzisiaj wielu turystów. Śliczna aura zachęca do wszelakich aktywności. Nic bardziej zdrowiu nie dopomoże, jak aktywność, soczyste powietrze produkowane przez las, którego górze nie brakuje. Luboń Wielki jest popularnym szczytem. Lubią na niego wychodzić mieszkańcy okolicznych miejscowości. Jest też lubianym szczytem przez przyjezdnych, którzy poza Tatrami, cenią sobie również te urocze beskidzkie pagóry. Po za tym jest to góra, która jest dość dobrze dostępna pod względem wytyczonych szlaków, z kolei te szlaki są łatwo dostępne pod względem komunikacyjnym. Najprościej dostać się na szczyt Lubonia Wielkiego z Rabki-Zdroju, skąd prowadzą trzy znakowane szlaki. Po za nimi mamy też najkrótszy ze szlaków z Przełęczy Glisne oraz zdecydowanie najmniej forsowny wiodący od strony „Zakopianki”.
Szczebel, dalej na prawo Lubogoszcz, dalej pomiędzy nimi Wierzbanowska Góra i Ciecień.
Lubogoszcz (w centrum), a na prawo od niego Śnieznica.
Pod Schroniskiem PTTK na Luboniu Wielkim.
Spędzamy miło czas, zapiekając na ognisku kiełbaski. Potem oczywiście wybiła pora na kubek czarnej kawy. I w końcu trzeba pożegnać się ze szczytem oraz ludźmi, z którymi dzieliliśmy się jego obszarem. O godzinie 14.00 żegnamy się z napotkanymi turystami na szczycie i ruszamy w dalszą drogę.
Dróżka niebieskiego szlaku.
Na szczycie Lubonia Wielkiego byliśmy już wielokrotnie. Żeby odmienić sobie znane drogi postanowiliśmy spenetrować te bez oznakowań turystycznych. Wpierw jednakże kierujemy się niebieskim szlakiem w stronę Małego Lubonia i wsi Naprawa. Po niedługim, ostrzejszym zejściu z wierzchołka, szlak ten wiedzie niemal płasko przez grzbiet masywu. Doprowadza nas na przepiękną, rozległą Polanę Surówki. Przed wejście na polanę mijamy stojący przy szlaku krzyż z kilkoma szczątkami po czechosłowackim śmigłowcu Mi-2, który rozbił się tu w 26 sierpnia 1985 roku. Maszyna wracała ze Świdnika z przeglądu technicznego. Pilotowana była przez dwóch pilotów, którzy zginęli w tej katastrofie.
Niebieski szlak z Lubonia Wielkiego.
Widok na Szczebel.
Krzyż upamiętniający katastrofę czechosłowackiego śmigłowca Mi-2,
który rozbił się tu w 26 sierpnia 1985 roku.
Polana Surówki leży w połowie drogi między Luboniem Wielkim i Małym Luboniem. Nazywają ją również „Krzysie”. Tatry z niej prezentują się w całej rozciągłości, od Tatr Bielskich po Osobitą. W naszym odczuciu to najlepszy punkt widokowy na grzebień Tatr od strony polskiej. Widać stąd też Gorce, a na zachodzie Babią Górę i pasmo Policy. Na polanie stoi kilka domów górskiego osiedla. Spotykamy tutaj Martę i Tadka z przyjaciółmi. Nie wiedzieć dlaczego, ale spodziewaliśmy się ich tutaj. To ich domowa góra. Mieszkają u jej stóp. Nie mamy jednak dużo czasu, bo uzależnieni jesteśmy od jedynego już dzisiaj pociągu z Rabki-Zdroju do Krakowa.
Polana Surówki.
Widok na Tatry.
Widok z Polany Surówki w stronę Lubonia Wielkiego.
Kozy.
O godzinie 15.00 zaczynamy schodzić w dół polany na drogę dojazdową do tutejszego osiedla. Zbocze z polaną opada do doliny Lubońskiego Potoku, ograniczonego z obu stron grzbietami. Nasza droga biegnie grzbietem po stronie zachodniej. Na rozejściach dróg musimy trzymać się odejść w lewo, bowiem te w prawo prowadza do Skomielnej Białej. To wygodna leśna droga. W końcowej fazie wyprowadza nas na widokowe łąki i pola. Schodzimy nimi do szosy. Ku swemu zaskoczeniu szosę osiągamy o godzinie 16.00, czyli znacznie wcześniej niż przewidywaliśmy.
Zejście Polaną Surówki.
Kapliczka na skraju polany.
Polna droga.
Kapliczka w Rabce-Zdroju.
Chodnikiem wzdłuż szosy kierujemy się do ronda z kapliczką, gdzie zbiegają się ulice Krakowska i Sądecka. Zatrzymujemy się jakieś 20 minut na drobne zakupy na stacji benzynowej. Od ronda ulicą Sądecką zmierzamy do centrum Rabki-Zdroju. Drogowskazem naszym jest wyniosła, dobrze widoczna wieża kościoła św. Marii Magdaleny. Świątynia ta została wybudowana w latach 1902-1908, obok drewnianego kościółka z XVIII wieku, który był już wówczas niewystarczający dla rozrastającego się uzdrowiska. Kościół św. Marii Magdaleny stoi nieopodal malutkiego dworca kolejowego „Rabka-Zdrój”, do którego dochodzimy na godzinę 17.00.
Luboń Wielki widoczny z ulicy Sądeckiej.
Dworzec kolejowy „Rabka-Zdrój”.
Plac Świętego Mikołaja.
O godzinie 17.56 odjeżdża nasz pociąg. Czas wolny spędzamy na lodach i na przydworcowym placyku z Pomnikiem Świętego Mikołaja. Odsłonięto go 6 grudnia 2004 roku. Ukazuje on św. Mikołaja w stroju biskupa, z mitrą na głowie, trzymający w ręku pastorał, stojącego na kuli ziemskiej otoczonej trójką dzieci (pierwotnie czwórką dzieci). Święty Mikołaj to postać uwielbiana przez dzieci, a Rabka-Zdrój to przecież osobliwe miasto, które w 1996 roku na wniosek Międzynarodowej Kapituły Orderu Uśmiechu uzyskało tytuł „Miasto dzieci świata”. To miasto, którego rozwój ukierunkowany jest na dzieci i ich zdrowie, a przede wszystkim dla ich uśmiechu. Uśmiech maluje się też na naszych twarzach z udanego dnia. To był ogromnie satysfakcjonujący dzień i przyjemnie spędzony czas z sympatycznymi ludźmi.
Dwa lata temu Percią Borkowskiego wychodziliśmy na Luboń Wielki, by tam na drugi dzień rozpocząć przejście etapami Małego Szlaku Beskidzkiego. Miło znowu zobaczyć te miejsca. Dzięki za piękną relację.
17-19.05.2019 - wyprawa 9 Wyprawa po wschody i zachody słońca
przez najwyższe partie Beskidów BAZA: Markowe Szczawiny, Hala MiziowaODCINEK: Krowiarki - Węgierska Górka
termin 1. wyprawy: 6-15 wrzesień 2019 odcinek: Bieszczady Wschodnieczyli... od Przełęczy Użockiej do Przełęczy Wyszkowskiej
termin 2. wyprawy: wrzesień 2023 odcinek: Gorganyczyli... od Przełęczy Wyszkowskiej do Przełęczy Tatarskiej
termin 3. wyprawy: wrzesień 2024 odcinek: Czarnohoraczyli... od Przełęczy Tatarskiej do Gór Czywczyńskich
Koszulka Beskidzka
Niepowtarzalna, z nadrukowanym Twoim imieniem na sercu -
koszulka „Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki”. Wykonana z poliestrowej tkaniny o wysokim stopniu oddychalności. Nie chłonie wody, ale odprowadza ją na zewnątrz dając wysokie odczucie suchości. Nawet gdy pocisz się ubranie nie klei się do ciała. Wilgoć łatwo odparowuje z niej zachowując jednocześnie komfort cieplny.
...można je przemierzać w wielkiej ciszy i samotności, ale jakże piękniejsze stają się, gdy robimy to w tak wspaniałym towarzystwie – dziękujemy Wam za trzy niezwykłe dni w Słowackim Raju, pełne serdeczności, ciekawych pogawędek na szlaku i za tyleż uśmiechu.
24-26 lipca 2015 roku
Powrót do Słowackiego Raju
Powróciliśmy tam, gdzie byliśmy roku zeszłego,
gdzie natura stworzyła coś niebywałego;
gdzie płaskowyże pocięły rokliny,
gdzie Spisza i Gemeru łączą się krainy;
by znów wędrować wąwozami dzikich potoków,
by poczuć na twarzy roszące krople wodospadów!
To czego jeszcze nie widzieliśmy – zobaczyliśmy,
gdy znów w otchłań Słowackiego Raju wkroczyliśmy!
19-21 sierpnia 2016 roku
Słowacki Raj 3 Tam gdzie dotąd nie byliśmy!
Przed nami kolejne trzy dni w raju… Słowackim Raju W nieznane nam dotąd kaniony ruszymy do boju
Od wschodu i zachodu podążymy do źródeł potoków
rzeźbiących w wapieniach fantazję od wieków.
Na koniec pożegnalny wąwóz zostanie na południu,
Ostatnia droga do przebycia w ostatnim dniu.
I na całe to krasowe eldorado
spojrzymy ze szczytu Havraniej Skały,
A może też wtedy zobaczymy
to czego dotąd nasze oczy widziały:
inne słowackie krasy,
próbujące klasą dorównać pięknu tejże krainy?
Niech one na razie cierpliwie
czekają na nasze odwiedziny.
7-9 lipca 2017 roku
Słowacki Raj 4 bo przecież trzy razy to za mało!
Ostatniego lata miała to być wyprawa ostatnia,
lecz Raj to kraina pociągająca i w atrakcje dostatnia;
Piękna i unikatowa, w krasowe formy bogata,
a na dodatek zeszłego roku pojawiła się w niej ferrata -
przez dziki Kysel co po czterdziestu latach został otwarty
i nigdy dotąd przez nas jeszcze nie przebyty.
Wspomnień czar ożywi też bez większego trudu
fascynujący i zawsze urzekający kanion Hornadu.
Zaglądnąć też warto do miasta mistrza Pawła, uroczej Lewoczy,
gdzie w starej świątyni świętego Jakuba każdy zobaczy
najwyższy na świecie ołtarz, wyjątkowy, misternie rzeźbiony,
bo majster Paweł jak Wit Stwosz był bardzo uzdolniony.
Na koniec zaś tej wyprawy - wejdziemy na górę Velka Knola
Drogą niedługą, lecz widokową, co z góry zobaczyć Raj pozwala.
Słowacki Raj od ponad stu lat urodą zniewala człowieka
od czasu odkrycia jej przez taternika Martina Rótha urzeka.
Grupa od tygodni w komplecie jest już zwarta i gotowa,
Kaniony, dzikie potoki czekają - kolejna rajska wyprawa.
Cudowna wyprawa z cudownymi ludźmi! Dziękujemy cudownym ludziom, z którymi pokonywaliśmy dzikie i ekscytujące szlaki Słowackiego Raju. Byliście wspaniałymi kompanami.
Miało być naprawdę po raz ostatni...
Lecz mówicie: jakże to w czas letni
nie jechać znów do Słowackiego Raju -
pozwolić na zlekceważenie obyczaju.
Nawet gdy niemal wszystko już zwiedzone
te dzikie kaniony wciąż są dla nas atrakcyjne.
Powiadacie też, że trzy dni w raju to za krótko!
skoro tak, to czy na cztery nie będzie zbyt malutko?
No cóż, podoba nam się ten kras,
a więc znów do niego ruszać czas.
A co wrzucimy do programu wyjazdu kolejnego?
Może z każdego roku coś jednego?
Niech piąty epizod w swej rozciągłości
stanie się powrotem do przeszłości,
ruszajmy na stare ścieżki, niech emocje na nowo ożyją
gdy znów pojawimy się w Raju z kolejną misją!
15-18 sierpnia 2018 roku
Słowacki Raj 5 Retrospekcja
Suchá Belá - Veľký Sokol - - Sokolia dolina - Kyseľ (via ferrata)
519 km i 18 dni nieustannej wędrówki
przez najwyższe i najpiękniejsze partie polskich Beskidów
– od kropki do kropki –
najdłuższym górskim szlakiem turystycznym w Polsce
Dorota i Marek Szala
Główny Szlak Beskidzki
- od kropki do kropki -
WYRÓŻNIENIE prezentacji tego pasjonującego przedsięwzięcia na
za dostrzeżenie piękna wokół nas.
Dziękujemy i cieszymy się bardzo, że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu, ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na Navigator Festival 2013.
Dwa lata temu Percią Borkowskiego wychodziliśmy na Luboń Wielki, by tam na drugi dzień rozpocząć przejście etapami Małego Szlaku Beskidzkiego. Miło znowu zobaczyć te miejsca. Dzięki za piękną relację.
OdpowiedzUsuń