Dziennik wypraw i przystań przed kolejną wędrówką.



Szlak Orlich Gniazd, dzień 7: Golczowice - Sułoszowa

W nocy napłynęły chmury i zasłoniły całe niebo, które było wczoraj po południu tak niebieściutkie. Golczowice wciąż są takie ciche, jak wczoraj, gdy dotarliśmy do tej wsi. Nikogo nie ma na ulicy, a tylko na podwórku widać psa merdającego ogonem. Senność nas ogarnia, gdy wyglądamy przez okno, jak też później przez otwarte drzwi. Jest bardzo ciepło, więc przyjemnie jest otworzyć drzwi na oścież i dać napłynąć porannemu powietrzu. Trzeba robić śniadanie, a dzisiaj mamy do dyspozycji całą prawdziwą kuchnię. Moglibyśmy posiedzieć tu jeszcze, ale pojęcia nie mamy ile nas czeka drogi do kolejnego noclegu. Być może będziemy musieli biwakować pod drzewem, bo na mapie nie widzimy innych możliwości. Pierwotnie zakładaliśmy nocleg pod zamkiem w Rabsztynie, ale po przedwczorajszych zmianach planu, teraz dzieli nas od niego zbyt krótki dystans. Powinniśmy znaleźć coś dalej. Tylko gdzie?
Udostępnij:

Szlak Orlich Gniazd, dzień 6: Pilica - Golczowice

Nikt by się pewnie nie domyślił, gdzie spędziliśmy noc. Nie możemy jednak tego zdradzić. Niech to pozostanie tylko w naszych głowach. Jest już zupełnie jasno. Niebo zupełnie bezchmurne. Upał się zapowiada. Idziemy na rynek w Pilicy do miejsca, gdzie wczoraj opuściliśmy czerwone znaki Szlaku Orlich Gniazd.
Udostępnij:

Szlak Orlich Gniazd, dzień 5: Podzamcze - Pilica

Przed całą tą wyprawą ten dzień inaczej planowaliśmy. Ten dzień też zupełnie inaczej się potoczył, niż planowaliśmy go wczoraj, a nawet jeszcze za dzisiejszego, pięknego poranka. Namiot już przesechł. Całą noc deszczowe krople bębniły o tropik przeszkadzając nam w spaniu. Całą noc padało, lecz silnie nagrzane powietrze osuszyło już wszystko wkoło - i trawnik, i dróżki, i namiot. Ledwie widnieć zaczęło spojrzeliśmy na siebie, a wtedy pomyśleliśmy o tym samym: – A gdzie nam się spieszyć? Wszak to jak podróż za jeden uśmiech i po co już teraz zastanawiać się nad tym dokąd dziś dojdziemy, i gdzie zatrzymamy się na nocleg.
Udostępnij:

Szlak Orlich Gniazd, dzień 4: Bobolice - Podzamcze

Dość pośpiesznie uwijamy się po pobudce. Chcielibyśmy zdążyć zrealizować założony na dzisiaj program, który finalizuje największa, reprezentacyjna warownia jurajska. Pierwotnie zakładaliśmy w nim pokazy husarii, ale zostały odwołane - mimo to ruszamy bez zwłoki. Deszcz o świcie szybko wsiąkł już w glebę. Chmury jeszcze tworzą zwartą kurtyną na sklepieniu, ale powietrze jest już rozgrzane. Z pewnością w takim gorącu nie będzie lekko się szło, ale lada chwila chmury mają rozszczelnić się i ukazać tarczę gorejącego słońca.
Udostępnij:

Szlak Orlich Gniazd, dzień 3: Złoty Potok - Bobolice

Mgły zdają się nie uchodzić. W nocy chyba padało. Droga jednak sucha przed nami. Uwijamy się tym razem dość szybko, włącznie ze śniadaniem. Co dzisiaj wrzuciliśmy na ruszt? No jak to zwykle – jajecznicę, tyle, że tym razem z torebki, czyli liofilizat. To dobre żarcie i szybkie do przygotowania. Trochę drogie, ale na wyprawy idealne ze względu na niewielką wagę i wartości odżywcze. Poranną kawę wypijemy jednak gdzieś na trasie. Program na dzisiaj mamy dość bogaty. Ledwie 17 km szlaku do pokonania, ale z pewnością zrobimy znacznie więcej kilometrów, bo w sąsiedztwie naszego szlaku jest mnóstwo innych atrakcji i miejsc godnych zobaczenia. W wędrówce naszej nie stawiamy wyłącznie na przemierzenie szlaku, gdyż byłoby to marnotrawieniem czasu. Z pewnością nie można tego uczynić przy tym szlaku, gdzie na jego skrajach czekają na odkrycie miejsca mieniące się swoistą niezwykłością. Nie można ich zbagatelizować, bo wędrówka nie miałaby należnej jej wartości. Żegnamy nasz złotopotocki pokoik.
Udostępnij:

Szlak Orlich Gniazd, dzień 2: Olsztyn - Złoty Potok

Jest bardzo ciepło, ale mglisto, pochmurnie. Nawet nie pachnie deszczem. O godzinie 9.30 opuszczamy Brzozowy Zakątek. To już tyle godzin. Guzdraliśmy się rano, ale cały czas było coś do roboty. Półtorej godziny krzątaliśmy się przy czymś, ale nie przy czymś nadzwyczajnym – toaleta, śniadanie, pakowanie, czyli zwyczajny standard, a czas nam przebiegł, ale to nic. Nic nas nie goni. Uwielbiamy taką włóczęgę.
Udostępnij:

Szlak Orlich Gniazd, dzień 1: Częstochowa - Olsztyn

Gdzie mamy szukać początku, bądź końca Szlaku Orlich Gniazd? Na wzgórzu Jasna Góra (łac. Clarus Mons) nie znajdziemy go. Musimy przejść 2 km na wschód od niego, gdzie w czasach kazimierzowskich znajdowało się centrum Starej Częstochowy. Prowadzi tam wspomniana aleja NMP, gdzie na jej przeciwległym końcu stoi barokowy kościół św. Zygmunta, w którym zachowały się relikty pierwotnego, gotyckiego kościoła z XIV wieku. Wspominają o nim archiwalne dokumenty parafii z 1474 roku, co czyni go najstarszą świątynią częstochowską. Stoi on w narożu Starego Rynku, na podobieństwo Kościoła Mariackiego przy krakowskim rynku. W 1968 roku w pobliżu tego kościoła odkryto pozostałości po systemie obronnym miasta – fragmenty muru i resztki baszty. Zbliża się godzina 9.30. Po północno-wschodniej stronie kościoła, przy narożu Starego Rynku znajdujemy skrajny znak najważniejszego szlaku Jury Krakowsko-Częstochowskiej - Szlaku Orlich Gniazd. Z tego miejsca do Krakowa mamy 166 km za czerwonymi znakami. A więc wyruszamy!
Udostępnij:

Szlak Orlich Gniazd, dzień 0: Częstochowa


W przededniu wyprawy postanowiliśmy odszukać przyczyn upadku warowni jurajskich leżących na Szlaku Orlich Gniazd i jego okolicach. Strzegły one długo i skutecznie granic Królestwa Polskiego, lecz przyszedł taki czas, kiedy nie były już zdolne oprzeć się zbrojnym najazdom. Dlaczego? Czego im brakowało, aby stawić opór napierającym wrogim wojskom? Ujrzymy to w Częstochowie na Jasnej Górze, znanej z okazałego sanktuarium, ale też niezdobytej twierdzy podczas szwedzkiego oblężenia w 1655 roku. Twierdzy jasnogórskiej broniło wówczas 160 żołnierzy, 50 puszkarzy, 20 szlachciców, 70 zakonników i kilkanaście dział. Liczebność oblegających sił szwedzkich osiągnęła 3200 żołnierzy. Zacznijmy naszą przechadzkę po Częstochowie od podróży do początków jej świetności, potem przejdźmy się po obwarowaniach zespołu klasztornego i sanktuarium.

Częstochowa leżała na niezwykle ważnym trakcie handlowym, łączącym Ruś z Dolnym Śląskiem i Saksonią. Przechodziły tędy również drogi kupieckie między Krakowem i Wielkopolską. Częstochowa z pewnością istniała w czasach wznoszenia jurajskich Orlich Gniazd. Istnieje co najmniej od 1220 roku. Działali już tam paulini, którzy zostali sprowadzeni do Polski w 1382 roku z macierzystego klasztoru św. Wawrzyńca pod Budą na Węgrzech. Na obszarze zajmowanym przez obecne miasto funkcjonowały wówczas dwie wsie Częstochowa oraz Częstochówka, w której paulini otrzymali mały, drewniany kościół. Dał on zaczątek najsłynniejszemu polskiemu klasztorowi. W tym czasie opiece paulinów został również oddany obraz Czarnej Madonny, który miał namalować własnymi rękoma św. Łukasz Ewangelista na deskach stołu w domu Maryi w Jerozolimie (przeprowadzone współczesne badania wskazują, że został namalowany w XIV wieku przez nieznanego włoskiego malarza). Pod koniec XIV wieku na klasztornym wzgórzu z łacińskiego zwana Clarus Mons, czyli Jasna Góra, zbudowana została kamienna kaplica, w której umieszczony został obraz Czarnej Madonny. Silny kult obrazu, uznawanego już wtedy za cudowny, wpływał na rozwój architektoniczny jasnogórskiego sanktuarium. Jego najstarszą częścią pozostaje XIV wieczna, gotycka kaplica Matki Bożej z cudownym obrazem.

Klasztor i forteca jasnogórska


Okolony jest bastionowymi murami obronnymi, które powstały w okresie panowania Zygmunta III Wazy i Władysława IV. Zastąpiły one wał ziemny i ostrokół z czasów Władysława Jagiełły. Ich budowa trwała od 1620 do 1648 roku. Dzięki nim twierdza jasnogórska mogła wytrzymać i odeprzeć długotrwałe oblężenie wojsk szwedzkich w 1655 roku.
Twierdza otrzymała kształt kwadratu z wystającymi po rogach bastionami. Proste ściany łączące narożne bastiony, nazwano kortynami. Kortyn bronił na przedpolu okop, czyli tzw. rawelin, połączony z fosą, do której chroniła się załoga po zdobyciu rawelinu i wału ziemnego z ostrokołami. Na bastionach ustawione były działa na tzw. kawalierach, które flankowały z dwóch stron zbliżającego się pod mury nieprzyjaciela. Do twierdzy prowadziło jedno wejście od strony południowej z okopem i mostem zwodzonym. Bastionom, które wciąż mają zachowany pierwotny kształt nadano nazwy ich fundatorów. Od strony wschodnio-południowej mamy bastion Potockich, od strony wschodnio-północnej - Szaniawskiego, od kościoła św. Rocha - Morsztynów, a od od Kawodrzy - Lubomirskich. Zachowane mury obronne są rekonstrukcją murów przeprowadzoną w roku 1843, po tym jak w 1813 roku pierwotne mury zostały zniszczone z rozkazu cara Aleksandra I.
Inne jurajskie warownie z powodu braku takiej bastionowej budowy nie mogły oprzeć się naporowi Szwedów. Na jednym z jasnogórskich bastionów pomnik nawiązujący do tamtych wydarzeń, przedstawiający jednego z dowódców twierdzy jasnogórskiej podczas obrony przed Szwedami, ks. Augustyna Kordeckiego. Pomnik ten pochodzi z 1859 roku.
Klasztor i forteca jasnogórska.
Udostępnij:

Szlak Orlich Gniazd

Warownie te strzegły niegdyś granicy królestwa na wypadek najazdów. Powstały, aby bronić granic kraju i drogi do siedziby jego królów. Kraków i Wawel od setek lat są symbolami władzy królewskiej, ale też są kolebką kształtowania się polskości. Dzieje Krakowa są niezwykle bogate i scalone z dziejami Polski - aż do 1734 roku był miejscem koronacji królów Polski. Katedra wawelska stała się znamienitą, królewską nekropolią. Jednym z największych królów Polski, który zasłużył się istotnie dla rozwoju Krakowa, jak też całego Królestwa Polskiego był Kazimierz Wielki. Król ten dał się poznać jak mecenas sztuki i protektor nauk, a też niezwykły strateg i budowniczy, czego świadectwo dają kronikarze współcześni jego czasom, m.in. Jan Długosz w swoich Rocznikach i Janko z Czarnkowa, podkanclerzy koronny i kronikarz działający u boku króla Kazimierza Wielkiego, który tak o nim pisał:
Tak tedy król ten ponad wszystkich monarchów polskich dzielnie rządził rzeczą pospolitą; albowiem jak drugi Salomon podniósł do wielkości dzieła swoje — murował miasta, zamki, domy. Naprzód ozdobił zamek krakowski podziwienia godnemi domami, wieżami, rzeźbą, malowidłem, dachami wielkiej piękności. Naprzeciw zaś zamku krakowskiego, po drugiej stronie Wisły, około kościoła, który się nazywa Skałką, wymurował miasto, które od imienia swego nazwał Kazimierzem, jak również wiele innych miast, jako to — Wieliczkę i Skawinę, Lanckoronę, zamek Olkusz, Będzin, Lelów, miasto i zamek Czorsztyn, zamek Niepołomice, zamek Ojców, zamek Krzepice, zamek w ziemi sandomierskiej i samo miasto Sandomierz, Wiślicę, Szydłów, Radom, Opoczno, Wąwolnicę, miasto Lublin, miasto i zamek w Sieciechowie, w Solcu, w Zawichoście, zamek w Nowem Mieście zwanem Korczyn, w (Wielko-)Polsce Kalisz, Pyzdry, Stawiszyn — miasta, Konin miasto i zamek, w Nakle, w Wieluniu, w Międzyrzecu, w Ostrzeszowie — zamki, Wieluń miasto, Bolesławiec zamek, w ziemi kujawskiej Kruszwicę, Złotoryę, Przedecz, Bydgoszcz; w ziemi sieradzkiej obronny zamek Piotrków, miasto Brzeźnicę i zamek; w ziemi łęczyckiej samo miasto i zamek (Łęczyca), w Inowłodziu miasto i zamek; na Mazowszu miasto Płock, zamek zaś, który poprzednio był otoczony jednym tylko murem, drugim opasał murem; w ziemi ruskiej miasto Lamburg, inaczej Lwów, i dwa zamki, zamek Przemyśl, zamek i miasto Sanok, miasto Krosno, Lubaczów, Trębowlę, Halicz, Tustań zamki. Wszystkie te miasta i zamki bardzo mocnemi murami, domami i wysokiemi wieżami, nadzwyczaj głębokiemi rowami i innemi urządzeniami obronnemi otoczył, na ozdobę narodowi, na schronienie i opiekę królestwa polskiego. Za czasów tego króla, w lasach, gajach i dąbrowach tyle założono wsi i miast, ile bodaj nie powstało kiedy indziej w królestwie polskiem.
Zaś w „Rocznikach”, czyli słynnych  kronikach Jana Długosza czytamy:
Spośród wszystkich książąt i królów polskich, których kiedykolwiek miało w ostatnich czasach Królestwo Polskie, król polski, Kazimierz słusznie godzien był prawdziwego żalu Polaków, zwłaszcza że nie zostawił żadnego prawnego męskiego spadkobiercy. Jedyny bowiem spośród wszystkich królów polskich nie tylko ożywił wspomniane Królestwo nowymi siłami, ale je także wzbogacił, uświetnił i wsławił wybudowaniem różnych wspaniałych, murowanych kościołów, zamków, miast i dworów.

Oto też po raz pierwszy uświetnił zamek królewski wspaniałymi budowlami, komnatami, wieżami i fosami, rzeźbami, malowidłami i dachami. Wybudował też połączone z Krakowem miasto Kazimierz, również miasta, twierdze i grody: Wieliczkę, Skawinę, Olkusz, Będzin, Lelów, Sandomierz, Wiślicę, Szydłów, Radom, Opoczno, Wąwolnicę, Lublin, Kalisz, Pyzdry, Stawiszyn, Wieluń, Konin, Piotrków, Łęczycę, Płock, Inowłódź, Lwów, Sanok, Krosno i Czchów. Także zamki i dwory: w Poznaniu, Kaliszu, Sandomierzu, Lublinie, Lwowie, w Pyzdrach, Sieradzu, Wieluniu, Łęczycy, Kole, Płocku, Niepołomicach, Szydłowie, Przedborzu, Brzeźnicy, Bolesławcu, Ostrzeszowie, Przemyślu, Lanckoronie, Będzinie, Lelowie, Czorsztynie, Oćcu, Krzepicach, Sieciechowie, Solcu, Zawichoście, Nowym Mieście zwanym Korczynem, Koninie, Nakle, Wieluniu, Kruszwicy, Złotorii, Przedeczu, Bydgoszczy, Lubaczowie, Trembowli, Haliczu, Tustaniu, Opocznie, Szydłowie, Przyszowie, Rawie, Wyszogrodzie. Nadto kościoły i świątynie, mianowicie dwie kolegiaty na zamku krakowskim, a to św. Michała i św. Jerzego, szpital na Stradomiu, kolegiaty w Sandomierzu i Wiślicy, a także kościoły w Stobnicy, Szydłowie, Łapczycach, Kargowie, Niepołomicach, Solcu, Opocznie, Korczynie i św. Stanisława na Skałce. Wzniósł również murowane klasztory w Piotrkowie, Łęczycy i w Nowym Mieście Korczynie, nie szczędząc malowidła i dachy.

Poza tym rycerzom, mieszczanom i chłopom, jeżeli budowali murowane zamki, dwory, kościoły i domy, na ich prośbę użyczał hojnego wsparcia. I do wykończenia zaczętych prac nakłaniał ich gorącą zachętą. Tak wielka bowiem tkwiła w nim chęć uświetnienia i wzbogacenia Królestwa Polskiego, że podejmował bardo trudne i znaczne wydatki na budowę murowanych kościołów, zamków, miast i dworów, dokładając do tego wszelkich starań, żeby Polskę, którą zastał glinianą, drewnianą i brudną, zostawić murowaną i nadać jej wielki rozgłos, co mu się też i udało. Wszelkie bowiem murowane budowle, jakie Polska posiada, zamki, kościoły, miasta, dwory i domy, po większej części zostały zbudowane przez wspomnianego króla Kazimierza i na jego koszt królewskiego skarbu.
Obaj kronikarze, Jan Długosz i Janko z Czarnkowa, wymieniają łącznie 53 zamki i 27 ufortyfikowanych murem obronnym miast wybudowanych za czasów Kazimierza Wielkiego. Jedne z najpiękniejszych i najbardziej imponujących warowni powstały w tamtych czasach na Wyżynie Krakowsko-Częstochowskiej. Ich budowniczowie wznieśli je wykorzystując naturalne ukształtowanie terenu. Ze wzgórz z jurajskiego wapienia uczynili gniazda dla warowni, co uczyniło z nich zarówno urodziwe, jak i niedostępne, wyniosłe ku niebu niczym orle gniazda. Stąd też wzięła się ich nazwa, podobnie jak powstały później szlak przechodzący pod ich murami.

Większość zamków na Wyżynie Krakowsko-Częstochowskiej to królewskie warownie założone w XIV wieku przez Kazimierza Wielkiego. Od tej strony Królestwa Polskiego miały one strategiczne zadanie powstrzymywania najazdów wojsk czeskich Jana Luksemburskiego, który rościł pretensje do tronu polskiego. Granica między królestwami Polski i Czech biegła wówczas wzdłuż rzek: Przemszy, Warty, Liswarty i Prosny. Zbudowany przy niej system obronny składał się z 13 zamków królewskich i 17 zamków prywatnych. Większość z nich stanęła w miejscu wcześniejszych drewniano-ziemnych zamków lub grodzisk. Nie ma pewności w jakiej kolejności powstawały, ale przyjmuje się, iż do najwcześniej wzniesionych należą zamki w Olsztynie, Smoleniu i Mirowie. Nieco później zbudowano zamki w Bobolicach, Krzepicach, Ojcowie, Rabsztynie, Pieskowej Skale, Ogrodzieńcu, Morsku, Ostrężniku, Udórzu i Korzkwi. W następnych wiekach pojawiły się dalsze zamku m.in. w Dankowie, Pilicy, Bydlinie oraz dwór obronny w Modlnicy. System obronny wzmacniały strażnice obserwacyjne, a także inne budowle warowne jak np. Olkusz obwarowany murami obronnymi, Wieluń z zamkiem, czy klasztor obronny w Mstowie. Znaczenie obronne miały też później powstałe fortyfikacje Starej Częstochowy i bastiony twierdzy jasnogórskiej.

Warownie, o których tutaj mowa, skutecznie strzegły drogi do Krakowa przez blisko trzy stulecia, aż do potopu szwedzkiego, kiedy Orle Gniazda z braku dodatkowego narysu bastionowego nie były w stanie oprzeć się nowym typom artylerii. Większość z nich właśnie podczas najazdu szwedzkiego doznało pierwszych zniszczeń. Tak dla wielu zapoczątkowany został czas popadania w ruinę. Wciąż jednak trwają na swych orlich gniazdach imponując rozmachem oraz dostojnością, dając świadectwo potęgi Rzeczpospolitej tamtych czasów.

Dzisiaj te wielowiekowe rezydencje władców i rycerzy fascynują tajemnicami, a także urzekają pięknem oraz harmonią z jurajskim krajobrazem. Są największą turystyczną atrakcją ziemi jurajskiej i jedną z najpiękniejszych w Polsce. Nic, zatem dziwnego w tym, że łączy je obecnie sieć popularnych szlaków turystycznych, zaś najsłynniejszym z nich jest Szlak Orlich Gniazd, który obejmuje większość z tych dawnych twierdz: Olsztyn, Ostrężnik, Mirów, Morsko, Ogrodzieniec, Smoleń, Bydlin, Rabsztyn, Ojców oraz odbudowane zamki w Pieskowej Skale i Bobolicach. Znajdują się przy nim również pałace w Złotym Potoku i Pilicy. Pomysł takiego szlaku pojawił się po raz pierwszy w 1927 roku, w czasopiśmie krajoznawczym „Ziemia” (Jurajski Szlak „Orlich Gniazd”, Ziemia, nr 6, 1948). Jego autor geograf Stanisław Marian Leszczycki już wtedy zaproponował dla niego nazwę Szlaku Orlich Gniazd. W 1930 roku został wytyczony kolorem czerwonym jego pierwszy przebieg. Wychodził z Krakowa i oprowadzał po jego północno-zachodnich okolicach, wprowadzając na Płaskowyż Ojcowski i Garb Tenczyński, skąd wracał z powrotem do Krakowa. Zapomniano go odnawiać i z czasem zanikł. Potem przyszła II wojna światowa. Po jej zakończeniu do pomysłu Leszczyckiego powrócił turysta i prekursor polskiego krajoznawstwa Kazimierz Sosnowski, znany m.in. z wytyczenia najdłuższego szlaku przez polskie Karpaty, czyli Głównego Szlaku Beskidzkiego (jego przedwojenna nazwa to Główny Szlak Karpacki). Szlak Orlich Gniazd według jego wariantu nabrał zdecydowanie większego rozmachu, bo obejmował przebiegiem całą Wyżynę Krakowsko-Częstochowską i jej najwyższe wzniesienia. Kazimierz Sosnowski nowy przebieg Szlaku Orlich Gniazd ogłosił w 1948 roku, a dwa lata później urzeczywistnić swój projekt, dzięki pozyskanym funduszom z Ministerstwa Komunikacji. Swojego dzieła dopełnił wydając w 1951 roku przewodnik „Jura Krakowska”. Szlak Orlich Gniazd był później jeszcze zmieniany i korygowany, tak, aby jego przebieg był jeszcze bardziej atrakcyjny.


Szlak ten przemierzyły już niezliczone rzesze turystów, a dzisiaj przychodzi dla nas czas, aby zmierzyć się z tym szlakiem. Ciągnie nas w te sielskie jurajskie krajobrazy, wypełnione piaskami i lesistymi wzniesieniami, polami z kołyszącymi się na wietrze źdźbłami zbóż, czy wapiennymi korytarzami dolin, gdzie gadaja potoki. Tu i tam mijać będziemy mnóstwo różnorodnych białych ostańców, groty i jaskinie, ale to nie będzie jeno zaliczenie szlaku, jak to we współczesnych czasach wielu czyni. Gdy tylko słońce będzie siadać ku zachodowi, zatrzymamy się pod jakąś starą jurajską warownią. Założymy przy niej biwak. To pozwoli nam spojrzeć na ich wiekowe mury, oświetlone blaskiem srebrzystego księżyca i być może odkryć ich tajemnicę, czy też usłyszeć ich duchy przeszłości. To będzie podróż do czasów rycerskiego średniowiecza, podczas której może nam dane będzie usłyszeć szczęk oręża, czy odgłosy brzęczących zbroi, a może nawet tętent pędzącej husarii. Może też jakiś rycerz przysiądzie się do naszego wieczornego ogniska i opowie nam niezwykłe, zapomniane historie o zamkach i dziejach jego mieszkańców, a może przy okazji zdradzi sekrety o zamkowych skarbach pilnie strzeżonych przez strażników. Któż to wie.

Udajemy się w drogę, podejmując wyzwanie w najpiękniejszej turystycznej formie, takiej, jakiej zawsze najbardziej pragniemy, rzec by można prawdziwie naturalnej, pierwotnej formie. Podążać będziemy wciąż przed siebie, od zamku do zamku, od biwaku do biwaku, od północy ku południowi, aby dotrzeć tam gdzie, na co dzień mieszkamy. Na drogę zabieramy niezbyt wiele - namiot, jakiś łach na plecy, trochę jedzenia, niewielką sakiewkę grosików i mnóstwo entuzjazmu i zapału. Nic nam więcej nie potrzeba, no może tylko błękitnego nieba na drogę po tej niezwykle urodziwej krainie.


Spis treści
  1. Szlak Orlich Gniazd - wprowadzenie
  2. Szlak Orlich Gniazd, dzień 0: Częstochowa
  3. Szlak Orlich Gniazd, dzień 1: Częstochowa - Olsztyn
  4. Szlak Orlich Gniazd, dzień 2: Olsztyn - Złoty Potok
  5. Szlak Orlich Gniazd, dzień 3: Złoty Potok - Bobolice
  6. Szlak Orlich Gniazd, dzień 4: Bobolice - Podzamcze
  7. Szlak Orlich Gniazd, dzień 5: Podzamcze - Pilica
  8. Szlak Orlich Gniazd, dzień 6: Pilica - Golczowice
  9. Szlak Orlich Gniazd, dzień 7: Golczowice - Sułoszowa
  10. Szlak Orlich Gniazd, dzień 8: Sułoszowa - Ojców
  11. Szlak Orlich Gniazd, dzień 9: Ojców - Kraków
  12. Szlak Orlich Gniazd, dzień 10: Kraków, Droga Królewska i Wawel
Udostępnij:

MSP TW-03, etap 7: Mogielica

Uczymy się tutaj znosić trudy w dążeniu do celu,
pomagać sobie wzajemnie w trudnych chwilach,
razem cieszyć się ciszą, uznawać własną małość
w obliczu majestatu i dostojeństwa gór.

JP II, Les Combes, Przemówienie na Anioł Pański, 11.07.1999 r.
Udostępnij:

MSP TW-01, etap 3: Uklejna, Chełm

Góry dają człowiekowi poprzez zdobywanie wzniesień
nieograniczony kontakt z przyrodą
- poczucie wewnętrznego wyzwolenia,
oczyszczenia, niezależności.

JP II
Udostępnij:

MSP TW-01, etap 2: Barnasiówka

Kto chce naprawdę odnaleźć samego siebie
musi nauczyć się obcować z przyrodą,
bo oczarowanie jej pięknem
wprowadza bezpośrednio w ciszę kontemplacji.

JP II, 2000 r.
Udostępnij:

MSP TW-01, etap 1: Lanckorońska Góra

Przemierzałem rosnące na zboczach gór lasy,
podziwiając piękno natury i majestatyczny krajobraz.

JP II, 1992 r.
Udostępnij:

Beskidzkie perci: Perć Borkowskiego

Beskid Wyspowy jest pełen ciekawych szlaków. Ten jest chyba najbardziej niezwykły, nie tylko w odniesieniu do Lubonia Wielkiego, ale również w całym Beskidzie Wyspowym. Od dawna planowaliśmy jego przejście, lecz w nadmiarze innych pomysłów pozostawał wciąż w sferze zamierzeń niezrealizowanych, pomimo silnej ciekawości. Luboń Wielki wielokroć już odwiedzaliśmy, ale nigdy tym jedynym w swoim rodzaju szlakiem. W końcu udało się nam wszystko poukładać tak, aby wyruszyć na niego i z pewnością pomogła nam w tym nietypowa sytuacja, i związane z nią ograniczenia komunikacyjne, które zrzuciły na dalszy bieg inne zamierzenia i plany. Pomogło również dogodne połączenie komunikacyjne z Krakowem i mówimy tutaj o połączeniu kolejowym. Tylko kolej daje nam pewność, że nie braknie nam miejsca na dojazd i powrót. A własny samochód? Nigdy nie mieliśmy takiego, a gdyby nawet, to chyba niechętnie wiązalibyśmy się z nim podczas wypadów z góry, choćby z powodu uwiązania się z miejscem jego zaparkowania, ale też cenionym przez nas komfortem jazdy środkami komunikacji publicznej, w której możemy sobie uciąć nawet drzemkę, jeśli mamy na to ochotę.
Udostępnij:

Niczym w nadwiślańskiej puszczy

Nastał maj. Zapoczątkowany majówką krótszą niż zwykle, ale kalendarz już dawno zapowiadał, że nie będzie to pełny tydzień laby. Wiedzieliśmy, że tak nie będzie, lecz kto spodziewał się snując wcale nie dalekosiężne plany, że ta majówka będzie taka inna, że nie będzie taka, jaką chcieliśmy mieć. Wszystko się powywracało. Mimo to wiosna, jak co rok, zaczyna napełniać pragnieniami. Kwiecie wysypuje gdzie tylko się da, i w przydomowym ogródku, i na łąkach, co stroją się zielenią, i w lasach, gdzie rozśpiewane ptaki odnajdują miłosne natchnienie. Wszystko to dzieje się tak blisko nas. Nie trzeba jechać daleko za jedną, czy więcej rzek, za siódmą górę, czy dolinę, by to zobaczyć i dać upust swojej wrażliwości. Choć o poranku deszczykiem kropnęło, już po południu chmura chmurkę przepycha odsłaniając wyczekiwany błękit nadziei, otwierając pobudzającym promieniom słonecznym drogę do nas. Piękno jest tak blisko nas, naprawdę przy nas. Wyjrzawszy dzisiaj przez okno wiedzieliśmy, że gdzieś pójdziemy. Tylko gdzie? Może nad rzekę, która jest metaforą życia, która płynąc swoim spokojnym nurtem musi też pokonać wiele meandrów i zakrętów, którymi omija stojące na drodze góry i wyżyny. Jej złudna monotonia jest pełna niespodzianek. Za każdym meandrem, czy zakrętem, nawet tym najbardziej skomplikowanym, szansę ma pojawić się coś nowego, lepszego. Każdy ma taką rzekę, którą płynie aż do morza, w którym łączą się wszystkie wody.
Udostępnij:

Obidowa i Obidowiec - para kochanków zastygła w górach

Kiedy to się stało? Umknęło to naszej uwadze. Zima już odeszła z Beskidów. Zostały po niej tylko niewielkie ślady. Wiosna w górach przyszła bez nas. Zagościła na górskich halach i w lasach. Jej zwiastuny kwitną, ale niektóre z nich zdążyły już przekwitać. Słońce suszy stare trawy, aby mogły je przerosnąć świeże zielone dywany. Pierwsze motyle już nad nimi hasają. W lesie radośnie ptaki śpiewają. Gdzie byliśmy, kiedy powracały z dalekich krajów? Czujemy się, jakbyśmy mieli przerwę w życiorysie, albo obudzili się z jakiegoś letargu. Teraz wiemy, że przyroda bez nas poradzi sobie, ale my bez przyrody jesteśmy jak okaleczeni.
Udostępnij:

Wielkanoc 2020

Udostępnij:

Pełnia Różowego Superksiężyca (Full Pink Supermoon)

Ta piękna kwietniowa nocka miała być babiogórska. Chęci były ogromne, aby pojechać na Królową Beskidów, i tak też nocleg już dawno temu zarezerwowany czekał na nas w schronisku i dobra pogoda jak widać też czekała zamówiona, wszystko było gotowe, tylko ten cholerny wirus niepotrzebnie musiał się pojawić. Przykro tak spoglądać przez okno, bo...
Udostępnij:

Pierwszy dzień wiosny

I przyszła wiosna. Zbudziła się przyroda ogrzana promykami słońca. Unosi się zapach życia. Śliczny był ten pierwszy dzień wiosny 2020. Smutno trochę, że w taki piękny dzień rodzaj ludzki skupiony jest na walce z niewidzialnym wrogiem. Jeszcze niedawno nawet nie myśleliśmy o tym, że rytm naszego życia tak nagle i tak bardzo zmieni się. Dlatego dzisiaj znów udaliśmy się na krótki spacer - tylko taki, gdyż człowiek czuje się odpowiedzialny za innych, chce swoim zachowaniem pomóc tym, którzy walczą na pierwszej linii. Wszyscy czujemy do nich ogromny szacunek, a nasze postępowanie jest najważniejszym tego wyrazem. Nikt przecież nie chce, aby to rozwinęło się u nas na taką skalę jak we Włoszech. Stąd ta ogólnonarodowa kwarantanna, której istotą jest nie tylko to, aby poruszać się z dala od innych, czy unikać skupisk ludzi, ale również to, aby nie rozprzestrzeniać zagrożenia, a wiemy wszyscy, że można to czynić nawet nieświadomie. To coś, z czym świat dzisiaj walczy jest bardzo paskudne. Wykorzystuje nas do rozprzestrzeniana się i może nawet kilka godzin przetrwać poza naszym organizmem, wisząc w powietrzu lub na przedmiocie przy ścieżce, którą przed chwilą przechodziliśmy. Stąd lekarze, ratownicy, policjanci i przedstawiciele wielu innych służb cały czas apelują: „Pomóż nam - zostań w domu”.
Udostępnij:

Zimowe warsztaty pod Zadnim Kościelcem

Pochmurna pogoda nie zabiera atrakcyjności tej wycieczki, a wręcz przeciwnie – dzięki niej nie będziemy z żalem spoglądać na szczyty wznoszące się wokół nas, albowiem żaden z nich nie jest dzisiaj naszym celem. Postanowiliśmy zrobić sobie lekką wycieczkę w Tatry, ale bez zdobywania szczytów – mały trening poruszania się w symulowanych warunkach lodowcowych, ale z pewnym urozmaiceniem. Otóż chcemy spróbować się na terenie takim, gdzie jest śnieg i skała, a także większa stromizna.
Udostępnij:

Zimowa przechadzka do Doliny Pięciu Stawów Polskich (Kozi Wierch)

Pięć po ósmej dojeżdżamy do Palenicy Białczańskiej. Jest to polana leżąca w Dolinie Białki, która stanowi punkt końcowy dla ruchu zmotoryzowanego na Drodze Oswalda Balzera, wiodącej z Zakopanego do Morskiego Oka. Dawniej stały tu szałasy pasterskie górali z Białki Tatrzańskiej. Od 1962 roku znaczny obszar polany zajmuje parking mogący pomieścić do 850 samochodów osobowych. Parking znajduje się przy najliczniej uczęszczanym wejściu do Tatrzańskiego Parku Narodowego. Stoi na nim dzisiaj wiele samochodów osobowych, ale ruchu turystycznego nie widać. Droga do Morskiego Oka jest w tym momencie pusta.

W przeciwieństwie do TANAP-u (Tatranský národný park), wstęp do Tatrzańskiego Parku Narodowego znajdującego się po stronie polskiej jest płatny. Stajemy, zatem w kolejce. Idzie szybko, bo obsługa kasowa widząc dużą grupę uruchamia drugie okienko. Zaraz za kasami robimy pamiątkowe zdjęcie grupowe, póki jeszcze wszyscy są niezmordowani trudami wędrówki, uśmiechnięci i zadowoleni (ha, ha, ha - to oczywiście żart, bo prawdziwe zadowolenie zapewne przed nami, gdyż urok doliny, którą mamy zobaczyć jest bezprecedensowy).
Udostępnij:

Kamień nad Jaśliskami do Korony Beskidu Niskiego

Zabawa karnawałowa trwała do późnych godzin nocnych. Było wyśmienicie. Taki był plan, dlatego też z góry założyliśmy późniejsze wyjście w góry, aby zdążyć odpocząć po tanecznych pląsach i wyspać się. Dlatego też zaplanowana trasa nie jest długa, choć w zimie nigdy nie wiemy ile czasu zajmie nam przejście jakiegoś odcinka. Wszystko zależy od warunków na szlaku, a przede wszystkim grubości warstwy śniegu oraz przetarcia szlaków. Powrót tą samą trasą gwarantuje nam najprostszy odwrót w razie problemów z przejściem.
Udostępnij:

Górski Karnawał 2020

Jakże potrzebne jest człowiekowi zatrzymanie w wędrówce. Wędrówka zabiera nam wiele czasu. Prawie wszystko koncentrujemy wokół niej. Czy potrafimy na chwilę oderwać się od niej? Wspólna, wesoła zabawa może dawać poczucie integracji wokół uprawianych zamiłowań, ale chyba bardziej stanowi przejaw tego, że po prostu lubimy być ze sobą, nawet wówczas, gdyby nie wiązało nas zamiłowanie do gór. Karnawał jest świetnym pretekstem do takich spotkań. Wprowadza w entuzjastyczny nastrój, mobilizuje wokół innych spraw niż góry i weryfikuje w nas to, czy potrafimy cieszyć się wzajemnym towarzystwem, bez udziału gór.
Udostępnij:

Tokarnia do Korony Beskidu Niskiego

Wola Piotrowa to jedna z wiosek zasiedlonych w latach 60-tych XX-wieku przez uchodźców ze Śląska Cieszyńskiego, prześladowanych za wiarę. Wola Piotrowa, Puławy Górne i Puławy Dolne, Wisłoczek, to miejsca, które po wysiedlonych Łemkach znalazły nowych gospodarzy. Przybyli tutaj, aby zaznać spokoju życia i zaznali tak jak wcześniejsi mieszkańcy tych dolin, urokliwie zagłębiających się w łagodnych wyniosłościach Beskidu Niskiego.
Udostępnij:

Zimowa przechadzka do Doliny Pięciu Stawów Spiskich

Za pięć ósma wyruszamy z parkingu w Starym Smokowcu. Stary Smokowiec to uroczy zakątek po słowackiej stronie Tatr Wysokich. Ten stary górski kurort jest znakomitą bazą wypadową w jedne z najpopularniejszych miejsc w Tatrach u naszych słowackich sąsiadów. Smokowieckie Siodełko, znany bardziej pod słowacką nazwą Hrebienok jest licznie odwiedzany przez turystów, a przyciąga bogatą infrastrukturą turystyczną i innymi atrakcjami. Przez Hrebienok przebiega szlak Magistrali Tatrzańskiej i szlaki do tatrzańskich dolin: Staroleśnej i Małej Zimnej Wody, której przedłużeniem jest malowniczo ulokowana Dolina Pięciu Stawów Spiskich. To właśnie Dolina Pięciu Stawów Spiskich jest zimowym celem dla naszej górskiej wędrówki.
Udostępnij:

MSP TW-03, etap 6: Ćwilin

W górach znajdujemy nie tylko wspaniałe widoki,
które można podziwiać, ale niejako szkołę życia.

JP II, Les Combes, Przemówienie na Anioł Pański, 11.07.1999 r.
Udostępnij:

MSP TW-03, etap 5: Śnieżnica

W górach niknie bezładny zgiełk miasta, panuje cisza bezmiernych przestrzeni,
która pozwala człowiekowi wyraźnie usłyszeć wewnętrzne echo głosu Boga.

JP II
Udostępnij:

Tatrzańska Świątynia Lodowa - Notre Dame

Budowano ją blisko 200 lat w okresie 1163–1345. Stanęła na jednej z wysp Sekwany, zwanej Île de la Cité w Paryżu, w miejscu po dwóch kościołach powstałych jeszcze w IX wieku. Stała się jedną z najbardziej znanych katedr na świecie. Jej nazwa oznacza Naszą Panią i odnosi się do Marii, Matki Bożej. Została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Katedra Notre Dame, straciła jednak swój urok po pożarze 15 kwietnia 2019 roku i nie ma pewności, czy uda się ją odbudować, gdyż ocalała konstrukcja katedry stała się krucha i może nie wytrzymać renowacji. Pożar zniszczył całkowicie drewnianą więźbę dachu z okresu średniowiecza, część sklepień stropowych oraz strzelistą, neogotycką wieżę z XIX wieku.
Udostępnij:

Hej, kolęda! Wieczór kolęd z Grupą „Zanim znów wyruszysz w góry”

Zapadający wieczorny mroku przenika obraz wigilijnego stołu i zasiadających przy nim domowników. W powietrzu unosi się zapach choinki i potraw, które akurat wtedy smakują tak wyjątkowo. Okres radosnych świąt zbliża się ku końcowi. Mimo, że niebawem rozpocznie się czas karnawałowych zabaw, popadamy w zadumę nad tym jak te święta szybko przemijają. Pożegnaliśmy już stary rok i powitaliśmy nowy. I choć bardziej myślimy o tym, co przed nami, to jednak nie ucichły jeszcze melodie kolędy. W pierwotnym znaczeniu była pieśnią powitalną i pochwalną śpiewaną na cześć gospodarzy. Przekazywano sobie poprzez nią życzenia pomyślności i szczęścia. Jako pieśń związana z narodzinami Jezusa Chrystusa przekształciła się później wraz z umacnianiem się chrześcijaństwa w Europie centralnej i północnej. W pieśni te wplatały się motywy pasterskie, czy ludowe, które dały początek odmianie kolędy zwanej pastorałką Pierwsza taka kolęda, według tradycji przekazywanej słownie z pokolenia na pokolenie miała być napisana przez św. Franciszka z Asyżu i śpiewana w zorganizowanej przez niego szopce. Najstarsza znana polska kolęda zaczyna się od słów „Bądź zdrów, Królu Anielski” i pochodzi z 1424 roku. Została spisana przez Jana Szczeknę, spowiednika królowej Jadwigi. Z kolei najbardziej znaną jest „Cicha noc”, przetłumaczona na ponad 300 języków i dialektów. Powstała ona w roku 1818 w małym austriackim miasteczku w Alpach, a jej autorami byli wikary miejscowego kościoła ks. Joseph Mohr oraz jego organista Franz Xaver Gruber. Kolędy powstawały w różnych środowiskach, wiele z nich ma nieznanych autorów. Towarzyszą nam od wczesnych lat dziecięcych przez całą drogę życiową. Dają chwile życzliwego ciepła, szczęścia, oderwania od codziennej rzeczywistości. Przenoszą nas w inny wymiar.
Udostępnij:

Śnieżka

Oto najgodniejszy finał kolejnej sylwestrowo-noworocznej wyprawy. Kiedyś główną rolę miała w nim Tarnica, leżąca na drugim, wschodnim skraju kraju. Tutaj najpiękniejsza ze wszystkich wyniesień jest Śnieżka, królowa otaczających gór, ślicznie śnieżnobiała o tej porze roku. Jakież to szczęście widzieć ją w tak pięknej aurze, bo tutaj nie zawsze jest ona taka.
Udostępnij:

Przeżyć to znów! Wehikuł czasu - to byłby cud! (Sylwester 2019)

Sylwester daje nam chwile radosnej zabawy przy muzyce. Jest to czas pożegnania starego i czas powitania nowego. Stary, dobry rok mija, naprawdę dobry rok w naszych odczuciach. Były w nim oczywiście smutne momenty, bo jak każdego roku takie chwile przeplatają się. To nieuniknione i wpisane w linię naszego życia, choć i te nieliczne smutki czasami można przełożyć na dobre doświadczenie, a niekiedy nawet na uśmiech na twarzy. Jednak ten stary rok bogaty był głównie w te dobre chwile. Nie przyszły jednak one same, bo gdy tak głębiej zastanawiamy się nad nimi, to dostrzegamy, że większość z tych chwil nie była przypadkowa, gdyż stworzyliśmy je sobie sami wespół z przyjaciółmi, z którymi postanowiliśmy dzielić swój czas. Trzeba cieszyć się z udanego roku, a zabawa sylwestrowa jest jak najbardziej odpowiednim ku temu czasem, a szczególnie, gdy czynimy to z ludźmi, z którymi przeżywaliśmy te piękne chwile. Buty trekkingowe, plecaki i cały górski ekwipunek zostawiamy wówczas za drzwiami i przywdziewamy inne kreacje, aby uczcić wspaniały czas minionego roku. Wszak to jedyny taki dzień w roku, kiedy cieszymy się z tego co minęło, a jednocześnie myślimy o tym, co będzie. Pragnienie tego, aby ten kolejny rok był dobry, a nawet jeszcze lepszy ma tym silniejszy wyraz w im większym gronie to wyrażamy, dzieląc się życzeniami podczas tej szampańskiej zabawy.
Udostępnij:

Rok 2019 - mija dekada

Mija 10 lat. Zbyt szybko ten czas leci. Gdy zaczynaliśmy nie zastanawialiśmy się jak to będzie za 10 lat. Nawet w marzeniach ten czas wydawał się nam bardzo odległy. Gdy zaczynaliśmy nie było tak wielu blogów o tematyce górskiej jak teraz, a swój blog stworzyliśmy właściwie dla siebie i najbliższych. Nieoczekiwanie jednak krąg znajomych w wirtualnym świecie zaczął się poszerzać. W tym świecie pojawiać zaczęli się kolejni znajomi o podobnych pasjach: Maria z Pogórza, Marek Owczarz „Marcogór”, Jakub Milczarek „Lodzermensch”, Wkraj, Witold Sobek czyli Wypad na WEEKEND, Anna Babij z Okiem Obiektywu, Duśka i Cudowny Świat, Anna Maria Magdalena z książkami z podróży, Giga ze swoim kawałkiem przyrody i przygody, Piechurek od podróżniczych retrospekcji, Katzebemol i jej MIXblog,  Abigal czyli Lucyna Brzozowska, Aesane, Hemli w górach, Zawoja, Agata Bednarek i świat makro, Tomasz i Karpacki Las, Michał Sośnicki, Dana z Leśnego Zakątka. Z pewnością nie wszystkich tu wymieniamy, z którymi w tamtym okresie czasu rozwijaliśmy pasję na blogowych platformach. Z niektórymi z nich mieliśmy przyjemność spotkania się w realu. Te nasze pierwsze kontakty z pewnością nie były bez wpływu na naszą blogową działalność, gdyż były to ważne doświadczania w zakresie medialnego uzewnętrzniania swoich pasji. Pasje górskie łączą, jednakże trzeba wziąć pod uwagę to, że każdy twórca bloga, czy jakiejkolwiek strony o charakterze górskim ma osobisty urok i swoją niepowtarzalną osobowość, a to oczywiście wpływa z korzyścią na różnorodność i bogactwo tego co wspólnie tworzymy. W człowieku zagnieżdżone jest dążenie do doskonałości. To naturalne pragnienie, które służy rozwojowi, podnosi wartość tego co tworzymy i przenosi się na jakość. Poza tym była przecież wpleciona szczypta rywalizacji, ale w zupełnie korzystnym wymiarze, która mobilizowała do działań i motywowała.
Udostępnij:

Hala Izerska

Nadciągnęły gęste chmury. Zawisły nisko nad Przełęczą Szklarską. Może z nich poprószy śnieg, a może śnieg z deszczem, bo jest dość ciepło. Słońce może dzisiaj nie pokazać się nam wcale (dla kontrastu dnia wczorajszego). Jednakże aura mgieł i chmur jest dla tego miejsca dość charakterystyczna, gdyż dni słoneczne są zdecydowanie rzadziej spotykane tutaj niż te pochmurne. To chyba stanowi o uroku tych gór, bo wówczas ukazują się takie jak w opowieściach – tajemnicze i trochę niesamowite. Na naszej trasie znajduje się Hala Izerska - jedno z najbardziej urokliwych miejsc w Górach Izerskich. Spośród innych ciekawych miejsc w Sudetach, wyróżnia ją specyficzny klimat, bardziej surowy niż w innych częściach gór na tych samych wysokościach. Zwana jest polskim biegunem zimna, bo należy do najzimniejszych miejsc w Polsce.
Udostępnij:

Śnieżne Kotły i Szrenica

W jej rejonie występuje specyficzny mikroklimat rodzaju alpejskiego. Średnie dobowe temperatury na Szrenicy są niższe niż w Tatrach, a zimy zdecydowanie bardziej śnieżne oraz  bardziej mroźne. Podczas panowania zimy śnieg i lód osiadają na drzewach, krzakach, skałach, a wtedy jej piękny krajobraz staje się jeszcze bardziej ujmujący. Często spotyka się tutaj szadź (szreń – stąd pochodzenie nazwy szczytu). Szrenica jest oczywiście również wspaniałym punktem widokowym na całą okolicę. Nie czekajmy więc i ruszajmy.
Udostępnij:

Chata Walońska

W dawnych czasach, czasach średniowiecza pojawili się w tych górach Walończycy, ubrani w powłóczyste czerwone suknie i okrągły kapelusz na głowie z przyczepionym obrazkiem Matki Boskiej, i z charakterystyczną spinką przy koszuli z motywem siedmiu gwiazd. Byli jednymi z pierwszych, którzy odważyli się zapuścić w ostępy Gór Olbrzymich – tak nazywano góry znajdujące się na zachodnich krańcach Sudetów, znane obecnie jako Karkonosze i Góry Izerskie. Nazywano je wcześniej Górami Olbrzymimi, bo były one najbardziej wyniosłe i górowały ponad otoczeniem. Nazwa taka odzwierciedlała respekt człowieka wobec tych gór. Walończycy pochodzili z pogranicza dzisiejszej Belgii, północnej Francji i Niemiec.
Udostępnij:

Nocne niebo nad nami

Można by rzec, że dzisiejszego popołudnia podążamy na górę, która miłuje pokój, bo Lubomir jest też staropolskim imieniem, którego części „Lubo-” i „-mir” oznaczają połączenie takich cech jak „miły”, „przyjemny”, „kochany” z przymiotami „pokój”, „spokój”, „dobro”. To znakomicie odzwierciedla naszą wędrówkę, choć w rzeczywistości geneza nazwy szczytu Lubomir jest inna i pochodzi od nazwiska darczyńcy, Kazimierza Lubomirskiego, który podarował część swoich posiadłości obejmujących górę (wówczas nazywaną Łysiną) pod budowę stacji astronomicznej wraz z drewnianą leśniczówką.
Udostępnij:

Czerwona kropka - dobiega końca nasza przygoda [GSB-32]


za nami
pozostało
519,0 km
0,0 km
Jesteśmy gotowi na przejście ostatniego fragmentu drogi Głównego Szlaku Beskidzkiego. Nie jest to długa droga, jednakże nacechowana silnymi emocjami, przeżyciami zebranymi podczas wszystkich dni spędzonych na Głównym Szlaku Beskidzkim. Chyba jednak nikt nie jest pewien, czy chciałby, aby ta droga dobiegła końca. Można tylko zwolnić marsz, aby tą drogę i jej przygodę maksymalnie przedłużyć.
Udostępnij:

Życie jest zbyt krótkie, aby je przegapić.

Liczba wyświetleń

Popularne posty (ostatnie 30 dni)

Etykiety

Archiwum bloga

Z nimi w górach bezpieczniej

Zapamiętaj !
NUMER RATUNKOWY
W GÓRACH
601 100 300

Mapę miej zawsze ze sobą

Stali bywalcy

Odbiorcy


Wyrusz z nami na

Główny Szlak Beskidu Wyspowego


ETAP DATA, ODCINEK
1
19.11.2016
[RELACJA]
Szczawa - Jasień - Ostra - Ogorzała - Mszana Dolna
2
7.01.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Potaczkowa - Rabka-Zdrój
3
18.02.2017
[RELACJA]
Rabka-Zdrój - Luboń Wielki - Przełęcz Glisne
4
18.03.2017
[RELACJA]
Przełęcz Glisne - Szczebel - Kasinka Mała
5
27.05.2017
[RELACJA]
Kasinka Mała - Lubogoszcz - Mszana Dolna
6
4.11.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Ćwilin - Jurków
7
9.12.2017
[RELACJA]
Jurków - Mogielica - Przełęcz Rydza-Śmigłego
8
20.01.2018
[RELACJA]
Przełęcz Rydza-Śmigłego - Łopień - Dobra
9
10.02.2018
[RELACJA]
Dobra - Śnieżnica - Kasina Wielka - Skrzydlna
10
17.03.2018
[RELACJA]
Skrzydlna - Ciecień - Szczyrzyc
11
10.11.2018
[RELACJA]
Szczyrzyc - Kostrza - Tymbark
12
24.03.2019
[RELACJA]
Tymbark - Kamionna - Żegocina
13
14.07.2019
[RELACJA]
Żegocina - Łopusze - Laskowa
14
22.09.2019
[RELACJA]
Laskowa - Sałasz - Męcina
15
17.11.2019
[RELACJA]
Męcina - Jaworz - Limanowa
16
26.09.2020
[RELACJA]
Limanowa - Łyżka - Pępówka - Łukowica
17
5.12.2020
[RELACJA]
Łukowica - Ostra - Ostra Skrzyż.
18
6.03.2021
[RELACJA]
Ostra Skrzyż. - Modyń - Szczawa

Smaki Karpat

Wołoskimi śladami

Główny Szlak Beskidzki

21-23.10.2016 - wyprawa 1
Zaczynamy gdzie Biesy i Czady,
czyli w legendarnych Bieszczadach

BAZA: Ustrzyki Górne ODCINEK: Wołosate - Brzegi Górne
Relacje:
13-15.01.2017 - Bieszczadzki suplement do GSB
Biała Triada z Biesami i Czadami
BAZA: Ustrzyki Górne
Relacje:
29.04.-2.05.2017 - wyprawa 2
Wielka Majówka w Bieszczadach
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Brzegi Górne - Komańcza
Relacje:
16-18.06.2017 - wyprawa 3
Najdziksze ostępy Beskidu Niskiego
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Komańcza - Iwonicz-Zdrój
Relacje:
20-22.10.2017 - wyprawa 4
Złota jesień w Beskidzie Niskim
BAZA: Iwonicz ODCINEK: Iwonicz-Zdrój - Kąty
Relacje:
1-5.05.2018 - wyprawa 5
Magurskie opowieści
i pieśń o Łemkowyni

BAZA: Zdynia ODCINEK: Kąty - Mochnaczka Niżna
Relacje:
20-22.07.2018 - wyprawa 6
Ziemia Sądecka
BAZA: Krynica-Zdrój ODCINEK: Mochnaczka Niżna - Krościenko nad Dunajcem
Relacje:
7-9.09.2018 - wyprawa 7
Naprzeciw Tatr
BAZA: Studzionki, Turbacz ODCINEK: Krościenko nad Dunajcem - Rabka-Zdrój
Relacje:
18-20.01.2019 - wyprawa 8
Zimowe drogi do Babiogórskiego Królestwa
BAZA: Jordanów ODCINEK: Rabka-Zdrój - Krowiarki
Relacje:
17-19.05.2019 - wyprawa 9
Wyprawa po wschody i zachody słońca
przez najwyższe partie Beskidów

BAZA: Markowe Szczawiny, Hala Miziowa ODCINEK: Krowiarki - Węgierska Górka
Relacje:
22-24.11.2019 - wyprawa 10
Na śląskiej ziemi kończy się nasza przygoda
BAZA: Równica ODCINEK: Węgierska Górka - Ustroń
Relacje:

GŁÓWNY SZLAK WSCHODNIOBESKIDZKI

termin 1. wyprawy: 6-15 wrzesień 2019
odcinek: Bieszczady Wschodnie czyli...
od Przełęczy Użockiej do Przełęczy Wyszkowskiej


termin 2. wyprawy: wrzesień 2023
odcinek: Gorgany czyli...
od Przełęczy Wyszkowskiej do Przełęczy Tatarskiej


termin 3. wyprawy: wrzesień 2024
odcinek: Czarnohora czyli...
od Przełęczy Tatarskiej do Gór Czywczyńskich

Koszulka Beskidzka

Niepowtarzalna, z nadrukowanym Twoim imieniem na sercu - koszulka „Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki”.
Wykonana z poliestrowej tkaniny o wysokim stopniu oddychalności. Nie chłonie wody, ale odprowadza ją na zewnątrz dając wysokie odczucie suchości. Nawet gdy pocisz się ubranie nie klei się do ciała. Wilgoć łatwo odparowuje z niej zachowując jednocześnie komfort cieplny.

Fascynujący świat krasu

25-27 lipca 2014 roku
Trzy dni w Raju... Słowackim Raju
Góry piękne są!
...można je przemierzać w wielkiej ciszy i samotności,
ale jakże piękniejsze stają się, gdy robimy to w tak wspaniałym towarzystwie – dziękujemy Wam
za trzy niezwykłe dni w Słowackim Raju,
pełne serdeczności, ciekawych pogawędek na szlaku
i za tyleż uśmiechu.
24-26 lipca 2015 roku
Powrót do Słowackiego Raju
Powróciliśmy tam, gdzie byliśmy roku zeszłego,
gdzie natura stworzyła coś niebywałego;
gdzie płaskowyże pocięły rokliny,
gdzie Spisza i Gemeru łączą się krainy;
by znów wędrować wąwozami dzikich potoków,
by poczuć na twarzy roszące krople wodospadów!
To czego jeszcze nie widzieliśmy – zobaczyliśmy,
gdy znów w otchłań Słowackiego Raju wkroczyliśmy!


19-21 sierpnia 2016 roku
Słowacki Raj 3
Tam gdzie dotąd nie byliśmy!
Przed nami kolejne trzy dni w raju… Słowackim Raju
W nieznane nam dotąd kaniony ruszymy do boju
Od wschodu i zachodu podążymy do źródeł potoków
rzeźbiących w wapieniach fantazję od wieków.
Na koniec pożegnalny wąwóz zostanie na południu,
Ostatnia droga do przebycia w ostatnim dniu.

           I na całe to krasowe eldorado
spojrzymy ze szczytu Havraniej Skały,
           A może też wtedy zobaczymy
to czego dotąd nasze oczy widziały:
           inne słowackie krasy,
próbujące klasą dorównać pięknu tejże krainy?
           Niech one na razie cierpliwie
czekają na nasze odwiedziny.

7-9 lipca 2017 roku
Słowacki Raj 4
bo przecież trzy razy to za mało!
Ostatniego lata miała to być wyprawa ostatnia,
lecz Raj to kraina pociągająca i w atrakcje dostatnia;
Piękna i unikatowa, w krasowe formy bogata,
a na dodatek zeszłego roku pojawiła się w niej ferrata -
przez dziki Kysel co po czterdziestu latach został otwarty
i nigdy dotąd przez nas jeszcze nie przebyty.
Wspomnień czar ożywi też bez większego trudu
fascynujący i zawsze urzekający kanion Hornadu.
Zaglądnąć też warto do miasta mistrza Pawła, uroczej Lewoczy,
gdzie w starej świątyni świętego Jakuba każdy zobaczy
najwyższy na świecie ołtarz, wyjątkowy, misternie rzeźbiony,
bo majster Paweł jak Wit Stwosz był bardzo uzdolniony.
Na koniec zaś tej wyprawy - wejdziemy na górę Velka Knola
Drogą niedługą, lecz widokową, co z góry zobaczyć Raj pozwala.
Słowacki Raj od ponad stu lat urodą zniewala człowieka
od czasu odkrycia jej przez taternika Martina Rótha urzeka.
Grupa od tygodni w komplecie jest już zwarta i gotowa,
Kaniony, dzikie potoki czekają - kolejna rajska wyprawa.


Cudowna wyprawa z cudownymi ludźmi!
Dziękujemy cudownym ludziom,
z którymi pokonywaliśmy dzikie i ekscytujące szlaki
Słowackiego Raju.
Byliście wspaniałymi kompanami.

Miało być naprawdę po raz ostatni...
Lecz mówicie: jakże to w czas letni
nie jechać znów do Słowackiego Raju -
pozwolić na zlekceważenie obyczaju.
Nawet gdy niemal wszystko już zwiedzone
te dzikie kaniony wciąż są dla nas atrakcyjne.
Powiadacie też, że trzy dni w raju to za krótko!
skoro tak, to czy na cztery nie będzie zbyt malutko?
No cóż, podoba nam się ten kras,
a więc znów do niego ruszać czas.
A co wrzucimy do programu wyjazdu kolejnego?
Może z każdego roku coś jednego?
Niech piąty epizod w swej rozciągłości
stanie się powrotem do przeszłości,
ruszajmy na stare ścieżki, niech emocje na nowo ożyją
gdy znów pojawimy się w Raju z kolejną misją!

15-18 sierpnia 2018 roku
Słowacki Raj 5
Retrospekcja
Suchá Belá - Veľký Sokol -
- Sokolia dolina - Kyseľ (via ferrata)

Koszulka wodniacka

Tatrzańska rodzinka

Wspomnienie


519 km i 18 dni nieustannej wędrówki
przez najwyższe i najpiękniejsze partie polskich Beskidów
– od kropki do kropki –
najdłuższym górskim szlakiem turystycznym w Polsce


Dorota i Marek Szala
Główny Szlak Beskidzki
- od kropki do kropki -

WYRÓŻNIENIE
prezentacji tego pasjonującego przedsięwzięcia na



za dostrzeżenie piękna wokół nas.

Dziękujemy i cieszymy się bardzo,
że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim
nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu,
ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na
Navigator Festival 2013.

Napisz do nas