| Uczymy się tutaj znosić trudy w dążeniu do celu, pomagać sobie wzajemnie w trudnych chwilach, razem cieszyć się ciszą, uznawać własną małość w obliczu majestatu i dostojeństwa gór.
JP II, Les Combes, Przemówienie na Anioł Pański, 11.07.1999 r.
|
TRASA:
Jurków (526 m n.p.m.)
Mogielica (1170 m n.p.m.)
Polana Wały
Jasień (1062 m n.p.m.)
Przełęcz Przysłop (750 m n.p.m.)
OPIS:
Tą, jak się okaże nadzwyczaj piękną trasę, rozpoczynamy o godzinie 8.40. Zacznijmy jednak od wprowadzenia i wstępnej prezentacji miejsc do których udajemy się. Mogielica i Jasień to wzniesienia Beskidu Wyspowego, ale w przeszłości łączone były z Gorcami. W spisach dóbr królewskich z XV wieku czytamy „Tam też wznoszą się piękne Gorcze, zakończone Mogielicą, widną z Krakowa”, a w 1936 roku w dokonanym podziale fizyczno-geograficznym polskich Beskidów podczas konferencji Karpackich Oddziałów PTT granicę między Gorcami a Beskidem Wyspowym ustalono na przełęczy Chyszówki, a więc Mogielica włączona było do Gorców. Mogielica wraz z Jasieniem nie mają typowej bryły, charakterystycznej dla beskidzkich wysp, lecz są masywami rozłożystymi. W ostatniej koncepcji regionalizacji fizycznogeograficznej uznano jednak, że dolina Kamienicy od wschodu oraz dolina Mszanki od zachodu są naturalną granicą oddzielającą oba pasma górskie. Odtąd Mogielica i Jasień leżą w Beskidzie Wyspowym, a sama Mogielica jest jego najwyższym szczytem. Z punktu widzenia wielbicieli wędrówek górskich nie jest to raczej aż tak bardzo istotne. Liczy się za to zamiłowanie do gór, ich pejzażu, przyrody. Dla prawdziwego pasjonata górskich wędrówek nie jest ważne gdzie, ale to, że może znów wybrać się w góry, nawet, jeśli są to wierzchołki wielokroć przez niego już zdobywane. Tacy jesteśmy właśnie my i ta pięćdziesiątka ludzi, z którą wychodzimy z Jurkowa na podbój królowej Beskidu Wyspowego. Nie ważne, czy zdobywamy tą górę w ramach jakiejś korony gór, czy szlaku beskidzkich wysp, czy też kolejnego odcinka Małopolskiego Szlaku Papieskiego. Najważniejsze jest to, że możemy znów cieszyć się z dobrodziejstwa gór, kontemplować ich piękno, pochłaniać ich uroki.
Opuszczamy wieś Jurków, zostawiamy za sobą dolinę rzeki Łososiny, która swą nazwę zawdzięcza łososiowi, który niegdyś corocznie ławicami pojawiał się tutaj na tarle. Teraz ryba ta pojawia się w mniejszej ilości, ale rzeka wciąż jest ceniona przez wędkarzy. Wnet opuszczamy uliczkę wsi, która przechodzi w drogę gruntową ciągnącą się w górę zbocza. Przechodzimy polany pastwisk, radujące oczy malowniczym krajobrazem, ale jeszcze dzisiaj doznamy nie jednego olśnienia górskimi pejzażami. Z zachwytem wpatrujemy się w wiejski krajobraz, otoczony wyniosłymi wzniesieniami Ćwilina, Śnieżnicy, Lubogoszczy, czy Mogielicy, na której szczyt podążamy. Niebawem dróżka wprowadza nas do lasu, w którym stoi jeszcze chłodniejsze powietrze poranka. Na otwartych przestrzeniach operują już gorące promienie słońca. Leśna dróżka intensywnie prowadzi nas w coraz wyższe partie góry.
|
Łososina w Jurkowie. |
|
Dróżka przez pola i łąki w Jurkowie. |
|
Niezapominajka błotna (Myosotis scorpioides L.). |
|
W lesie. |
O godzinie 9.30 przechodzimy skrajem polany Cyrla, która z roku na rok zmienia się, bo jej gospodarz zasadził na niej kilka rzędów drzewek. Polana opada zboczem ku dolinkom pomniejszych potoków, zasilających Łososinę. Za dolinkami ciągnie się grzbiet Krzystonowa, na który jeszcze dzisiaj przejdziemy, a potem dalej na Kutrzycę i Jasień. Tych dwóch ostatnich wierzchołków chyba nie widać z naszej perspektywy. Na zachód widać Babią Górę, pasmo Policy, Luboń Wielki i znacznie niższe, dwuwierzchołkowe wzniesienie Ostrej i Ogorzałej. Podążamy dalej ku szczytowi góry. Powyżej polany droga rozwidla się. Szlak prowadzi na lewą odnogę (prawą też można iść, ale nie można przeoczyć odejścia w górę stoku, dzięki któremu powrócimy na szlak). Za niedługo przecinamy leśną drogę i jeszcze tylko chwilkę wspinamy się po forsownym zboczu, po czym grzbiet wypłaszcza się. Przemierzamy ładny las bukowy. Ścieżka jest wygodna do czasu napotkania rozjeżdżonych, błotnistych kolein. Musimy je obejść.
|
Polana Cyrla. |
|
Rozjeżdżony, błotnisty odcinek szlaku. |
|
Prace drzewne na szlaku. |
|
Kapliczka. |
|
Pomiędzy drzewami pokazują się Tatry. |
Niedaleko wierzchołka Mogielicy zostawiamy znakowany szlak odchodząc z niego nieznakowaną ścieżką na lewo, która wnet wyprowadza nas na niezwykle widokową polanę Wyśnikówka. Przed wojną była ona intensywnie wypasana i częściowo koszona. Jeszcze w latach 70-tych XX wieku stał na niej szałas pasterski. Robimy sobie na niej mały popas, mając świadomość, że z zalesionego szczytu Mogielicy takich panoram jak stąd nie będziemy mieli, gdyż wieża widokowa jest zamknięta. Z polany Wyśnikówka wspaniale prezentują się Tatry. Ich grań pełna jest jeszcze bieli śnieżnej. Z drugiej strony polany mamy rozległy widok na krainę Lachów Limanowskich, zakończoną grzbietem Pasma Łososińskiego, a po prawej pasmem Cichonia. Krajobraz górski pomiędzy tymi pasmami przechodzi na dalszych planach w malownicze pagóry Pogórza Rożnowsko-Cieżkowickiego. O godzinie 11.00 kończymy popas i udajemy się na szczyt. Mamy już bardzo blisko do niego i osiągamy go w niecały kwadrans.
|
|
Tatry z Polany Wyśnikówka. |
|
Babia Góra, a na prawo odchodzi pasmo Policy. |
|
Krajobraz zachodni. |
|
Panorama północno-wschodnia z polany Wyśnikówka. |
|
Panorama południowo-zachodnia z polany Wyśnikówka. |
Parę kroków od szczytu Mogielicy mamy Zbójnicki Stół, czyli skalną formację z płaskim wierzchem, na którym ponoć kiedyś zbójnicy dzielili się łupami. Pieniądze umieścili w kociołku, który ukryli w jaskini Marszałkowa Studnia na polanie Poręba, kładąc na ten kociołek dwie strzelby. Na szczycie Mogielicy (1170 m n.p.m.) nie zabawimy zbyt długo. Wolimy przejść na widokową polankę po południowo-wschodniej stronie od szczytu. Stoi na niej 3,5 metrowej wysokości krzyż w kształcie papieskiego pastorału. Mało wyraźna już inskrypcja głosi słowa Jana Pawła II „Wobec piękna gór czuję, że On jest, i zaczynam się modlić”. Krzyż ten został umieszczony w 2004 roku, nieco powyżej miejsca, gdzie ks. Karol Wojtyła 50 lat wcześniej sprawował ofiarę mszy świętej. Mszę tą opisywała dr Wanda Półtawska w artykule pt. „Łąka szczytowa na Mogielicy”, opublikowanym w „Źródle” z dnia 18 lipca 2004 roku: „Kiedyś w tym miejscu, gdzie teraz jestem i piszę te słowa, stał na skraju wielkiej łąki namiot. Wczesnym rankiem, kiedy słońce złociło rosę na trawie, ks. Karol Wojtyła odprawiał Mszę św. na łące podszczytowej ze wspaniałym widokiem na góry”. Dnia 22 sierpnia 2004 roku, kiedy na łące szczytowej Mogielicy stawiano krzyż, kapłan podczas sprawowania Eucharystii nawiązywał do pierwszej części „Tryptyku rzymskiego”, przyrównując rozciągający się z niej pejzaż do opisywanego w nim miejsca, z którego „zatoka lasu zstępuje w rytmie górskich potoków” w dolinę Kamienicy, a nieopodal znajduje się „źródło”.
|
Zbójnicki Stół. |
|
Pierwsze widoki ze szczytu. |
|
|
Mogielica (1170 m n.p.m.). |
|
|
Polanka podszczytowa z krzyżem papieskim. |
|
Tatry widoczne z polanki. |
Dzisiaj polana z krzyżem papieskim na Mogielicy nieco zarosła, ale wciąż daje zapierający dech widok na dolinę Kamienicy, Gorce, Pieniny, Tatry, Beskid Sądecki oraz Beskid Wyspowy. Okrasą tego widoku jest te kilka niewielkich obłoczków, wędrujących znad Tatr pomalutku jeden za drugim. Nad Tatrami mają one znacznie większe rozmiary, a niektóre z nich haczą o ostrza granitowe i zapewne przez to nie mają kształtnych krągłości. Nie mniej nie ujmuje im to ani trochę powabnej gracji i pierzastej lekkości. Aż trudno uwierzyć, że jutro, a może jeszcze tej nocy skumulują się w ciemne ławice, które zmienią diametralnie ten piękny, słoneczny krajobraz, na deszczową, a może nawet burzową krainę.
O godzinie 11.35 kończymy przerwę na niewielkiej, papieskiej chciałby się rzec polance. Stanowi ona część innej, największej na Mogielicy polany, choć jest obecnie nieco odizolowana od niej niezbyt gęstą rzeszą młodników oraz przepaścią opadającą tuż za krzyżem, z której wedle ludowych przekazów zrzucano dawnymi czasy zwłoki samobójców, gdyż Kościół zabraniał ich pochówku na poświęconym cmentarzu. Wracamy ponownie na szczyt Mogielicy, z którego korci, aby raz jeszcze spojrzeć na panoramę północno-wschodnią, która pojawiła się tutaj w wyniku uschnięcia lasu. Coś powaliło z tej strony las, potem pochorował się tak, że pozostało po nim jedynie kilka kikutów.
|
Kikuty na północno-wschodnich stokach Mogielicy. |
Szczyt Mogielicy opuszczamy południowym zboczem, porośniętym ładnymi buczynami, ledwie co zazielenionymi wiosennym tchnieniem. Wiosna spóźniła się w tym roku. Drzewa dopiero zaczęły obrastać jasną zielenią. Korony drzew nie są jeszcze szczelne i nie dają chłodnego cienia. W kilka minut kończy się spora stromizna i las. Zostajemy olśnieni, a nawet zaskoczeni znów przepiękną panoramą Polany Stumorgowej. To największa polana na zboczach góry i jak nazwa wskazuje kiedyś liczyła 100 mórg powierzchni. Dzisiaj chyba nie jest wiele mniejsza. Jedno nas jeszcze zaskakuje na niej, a co zauważyliśmy już wcześniej. Mamy czerwiec, a barwy polany są jakby z przedwiośnia, żeby nie powiedzieć, że to barwy rudziejącej, później jesieni. Aura tego roku jest wyjątkowo zaskakująca, a pogoda nieprzewidywalna, ani na korzystną, ani na niekorzystną stronę. Bierzemy jednak z pokorą taką pogodę, jaką nam natura ofiaruje, gdyż właściwie nie mamy na to żadnego wpływu, no może poza działaniami globalnymi, które mogłyby wywrzeć wpływ na zmiany klimatyczne Ziemi. Jednak czy człowiek ma taką moc, aby móc podporządkowywać sobie to co dzieje się z naszym globem. W jakim stopniu realnie można wyeliminować procesy, które człowiek sam zainicjował, aby nie miały wpływu na naszą planetę – zapewne każdy ma na sercu te sprawy, lecz z czego każdy z nas byłby w stanie zrezygnować, aby zatrzymać lub powrócić do planety, takiej, jaką pamiętamy z młodszych lat, kiedy wiosna była wiosną, lato było latem, jesień była jesienią, a zima była zimą.
|
Początek drogi zejściowej, |
|
Stok południowo-zachodni. |
|
|
Polana Stumorgowa. |
|
|
Panorama z Polany Stumorgowej. |
|
Polana Stumorgowa. |
|
Polana Stumorgowa i spojrzenie za siebie na szczyt Mogielicy. |
Spektakularne krajobrazy zatrzymują nas co chwilę podczas przejścia Stumorgowej Polany. Patrzymy z zachwytem przed siebie, na lewo i prawo, a także nie zapominamy obejrzeć się za siebie. Coś nas tam pociąga, choć tyle razy odwiedzaliśmy już ten szczyt. Mimo to znów nam się chciało wyjść na niego tymi samymi ścieżkami, znów nam się chce o nim pisać i wspominać kolejną wędrówkę, która wyprowadziła na niego. Jednak przed nami są jeszcze kolejne szczyty (też odwiedzane i mimo to wcale nie mniej pociągające). Po przejściu Polany Stumorgowej wchodzimy w ładny las młodych buków, w których ukrywa się nieduża, borówczyskowa polanka. Nie umyka nam ona, gdyż szlak przecina ją. Mogłaby nas smakowicie poczęstować słodkościami jagód, a przy okazji omalować granatowo nasze wargi, lecz na ich owocowanie trzeba poczekać jeszcze kilka tygodni.
|
Panorama południowa. |
|
Drogowskazy naszego szlaku. |
|
Dolna część Polany Stumorgowej. |
|
Buki. |
|
Polanka przed przełęczą. |
O godzinie 12.25 przechodzimy Przełęcz pod Małym Krzystonowem. Przechodzi przez nią droga leśna, którą zimą przebiega przyjemna trasa dla narciarzy śladowych. Po zimie chętnie przyjmuje rowerzystów, choć wielu z nich zapewne woli forsowniejsze podjazdy, czy ostrzejsze zjazdy. Jednak gdyby ktoś poszukiwał nieskomplikowanych dróg rowerowych, to ta droga jest w sam raz dla niego. Za przełęczą mamy strome, ale krótkie podejście. W mig jednak zdobywamy kolejny wierzchołek o nazwie wskazywanej przez przełęcz – Mały Krzystonów (984 m n.p.m.). Na niektórych mapach można spotkać się z nazwą Skalna. Szczyt ten zaznacza niewielka polanka, na której ścieżka szlaku przychodząca z północnego wschodu skręca na zachód. Dalej idziemy dość płasko, nieznacznie obniżającym się grzbietem. Dopiero po jakiś 700 metrach grzbiet podrywa się ku wierzchołkowi Krzystonów (1012 m n.p.m.). Podejście nie wymaga jednak dużego wysiłku i szybko przechodzimy przez ten szczyt. Oprócz kulminacji wyróżnia go nieduże odsłonięcia fliszu karpackiego, po lewej stronie naszej ścieżki, która przechodzi tuż obok wierzchołka. Zaraz za Krzystonowem przecinamy niewielką polankę. Leży ona prawie pod szczytem Krzystonowa, a w przeszłości była częścią większej Polany Wały, leżącej na południowych i wschodnich zboczach góry. Musimy iść uważnie, aby nie przejść sobie odejścia na tą polanę. Ileż to razy urzeczeni lasem, przyrodą, czy rozmową z przyjacielem na szlaku schodziliśmy z zamierzonych kursów, ale wspominamy to z uśmiechem na twarzy. Nie gubi szlaków ten, kto siedzi w domu, można by odpowiedzieć z niezłośliwą ripostą do słynnej sentencji: „W górach chodź zawsze tak, aby nie gubić znaków – Wujek”. To oczywiście słowa Karola Wojtyły, które zapisał w pamiętniku Marii Kiwierskiej podczas wędrówki z Grupą w Beskidzie Żywieckim w dniach 9-12 lutego 1958 roku.
|
Kapliczka na Przełęczy pod Małym Krzysztonowem. |
|
Mały Krzystonów (984 m n.p.m.). |
|
Las. |
|
Las. |
|
Rozstaj nad Polaną Wały. |
Na Polanę Wały od naszego szlaku odprowadzają zielone znaki. Po 2-3 minutach jesteśmy na miejscu. Jest godzina 13.15 i rozpoczynamy główny popas z ogniskiem. Na polanie jest jeszcze pusto, ale gdy skończy się czerwiec pojawią się na niej studenci ze Studenckiego Koła Przewodników Beskidzkich w Katowicach. W okresie letnim (lipiec-sierpień) prowadzą oni na Polanie Wały bazę namiotową Polana Wały. Podobno również i w tym okresie jest to miejsce zaciszne, z racji tego, że leży nieco poza głównym szlakiem. A nasze ognisko płonie, część podejmuje przy nim biesiadne śpiewy, część rozleniwia się na łące, w czym wspierają cieplutkie promienie słońca, operujące po okolicy. Niektórych wprowadza to w błogą senność na krótką, choć niezwykle przyjemną drzemkę. Szkoda, że nie mamy namiotów, bo byśmy rozbili sobie tutaj dłuższy obóz, a tak musimy opuścić polanę o godzinie 14.45.
|
|
Ognisko na Polanie Wały. |
|
A Salamandra dla ochłody kąpie się w odrobinie wody. |
|
Drużyna turystyczna, |
|
Polana Wały. |
Z Polany Wały wracamy na żółty szlak, który prowadzi w górę ku kolejnemu wierzchołkowi. Podejście nie jest męczące, prowadzi pod osłoną drzew. Wierzchołek ten jest popularny wśród turystów, a tak naprawdę chodzi tu o dwa wierzchołki, które posiada ten masyw, pomiędzy którymi rozciąga się wspaniałe miejsce. Niższy wierzchołek zwany Kutrzycą (1051 m n.p.m.) zdobywamy o godzinie 15.00 jako pierwszy. Drugi właściwy dla góry zwie się Jasień 1063 m n.p.m.), a znajduje się niespełna 500 metrów dalej. Pomiędzy mamy dużą Polanę Skalne. Daje szeroką panoramę. Spojrzeć możemy na Mogielicę i jej olbrzymią Polanę Stumorgową, zaś na prawo od niej zobaczymy Cichoń, Ostrą, Modyń, Halę, i bliższe nam, a widoczne po południowo-wschodniej stronie za doliną Kamienicy (a więc są to już szczyty Gorców): Wysoki Wierch i Kiczorę Kamienicką z masztem przekaźnikowym. A przed nami przeciągają się również grzbiety Gorców. W dali na południowym wschodzie mamy wzniesienia Pienin, głównie Małych Pienin. Nie odmawiamy sobie w tych plenerach kolejnego popasu.
|
Beskid Wyspowy ze stoków Kutrzycy. |
|
Polana Skalne. |
|
Kutrzyca. |
|
Polana Skalne. |
Po pewnym, bliżej nieokreślonym czasie maszerujemy dalej za żółtymi znakami szlaku, który przeprowadza nas powyżej szałasu stojącego na skraju Polany Skalne, tuż pod lasem porastającym wierzchołek Jasienia. Ot to kolejna pamiątka po dawanej gospodarce pasterskiej, o której młodsi mogą już nie pamiętać, że kiedyś była ona wpisana w krajobraz gór. Jak wiele innych polan, tak i ta była niegdyś wypasana, od czasu do czasu również koszona, a przez pewien czas były na niej także pola orne, co poświadczają widoczne jeszcze zagony. Takiej gospodarce zawdzięczamy to, że mamy tak urocze miejsca widokowe. Miejmy nadzieję, że jak najdłużej, bo wskutek nieużytkowania polany takie jak ta ulegają zarastaniu.
Minąwszy wierzchołek Jasienia sukcesywnie obniżamy się leśną dróżką. Podążamy już cały czas na południe. Las czaruje nas swoimi urokami, ale żeby emocje nie wygasły, wciąż jesteśmy obdarowywani kolejnymi polanami. Na jednej jest urządzone pastwisko, na innej gąszczy się pachnące ziołorośle i barwne polne kwiaty. Na skraju pod lasem stoi chałupka, poniżej stodółka i mały szałas. Sielskość przenika nas dosłownie i jakiś żal, że nie możemy tego zostawić sobie na zawsze dla siebie. Łąki opadają na Przełęcz Przysłopek, przez którą przechodzi drożyna łącząca domostwo ze światem w dolinach. Za przełęczą mamy jeszcze jedno wzniesienia, ale szlak początkowo kieruje nas tak, jakby chciał omijać jego wierzchołek.
|
Szałas na Polanie Skalne. |
|
Pod szczytem Jasienia. |
|
Las na stokach Jasienia. |
|
Polana Okólczyska. |
|
Przed nami Przełęcz Przysłopek, a za nią wzniesienie Myszyca. |
|
Osiedle Przysłopek i widok na Wielki Wierch i Kiczorę Kamienicką.. |
|
Osiedle Przysłopek. |
Wzniesienie Myszyca (877 m n.p.m.) rzeczywiście nieco obchodzimy początkowo bokiem, na zachód, ale po chwili szlak znów prowadzi nas na południe, ku wierzchołkowi Myszycy. Nie zdąża nas wyprowadzić na niego, tylko mija go w dużej bliskości i wyprowadza na nie wiadomo już którą uroczą polanę, na której trzeba trochę wyczuciem kierować się, by odnaleźć z niej wejście do lasu. A w lesie niespodziewanie czeka na nas spora stromizna. A było tak sielankowo, tak luzacko i trudno wzmóc koncentrację, aby na koniec tej wspaniałej wędrówki nie skręcić nogi. Skupiamy się i z roztropnością schodzimy po stromy stoku. Dalej to już mamy zwyczajną drogę i asfalt, jakże nielubiany przez górołazów, ale tu jest niezbędny mieszkańcom, którzy osiedlili się ponad doliną Kamienicy.
Na jednym z domów mamy tabliczkę, że w latach 1962-1980 mieszkał w nim Brat Eugeniusz Roszak Tchor. pseudonim „SZEF”, który był organizatorem tajnych obozów wędrownych dla ministrantów z kościoła św. Jana Chrzciciela ze Stargardu Szczecińskiego. Jesteśmy już blisko końca naszej wędrówki. Mijamy kolejne domy, droga obniża się ku przełęczy Przysłop (750 m n.p.m.). Osiągamy ją o godzinie 17.15. Pozostaje jeszcze kwadransik przy niedużym spożywczaku, w którym serwują lody dobre dla ochłody.
|
Rzeki. |
|
Dom, w którym w latach 1962-1980 mieszkał Brat Eugeniusz Roszak. |
|
A za nami znów się pokazuje Mogielica. |
|
Rzeki i Przełęcz Przysłop. |
Nabieraliśmy nowych sił witalnych i choć nogi czują przebyte kilometry mogłyby iść dalej, przez rzekę, a potem w Gorce, na Turbacz czy jakikolwiek inny szczyt. Wędrówka dzisiejsza ukazała niezmierzone wartości płynące z uprawiania turystyki, tak ważne zarówno dla ducha, jak i ciała. Piękno gór i piękno przyrody zachwyca, ale też uczy współodpowiedzialności za to piękno.
Cały cykl dla uczestników naszych wędrówek miał różnoraki charakter i nie koniecznie wiązał się z osobą naszego rodaka, przyszłego papieża i późniejszego świętego kościoła katolickiego. Jedni poszukiwali tu Jego śladów, ale inni udawali się dla doznań estetycznych, czy też po prostu przyjemności wędrowania i bycia w drużynie sympatycznych turystów. My czerpaliśmy z tego wszystkiego po trochu, a największą przyjemnością i zaszczytem było współtworzyć taką zbiorowość.
Pozostał nam do napisania już ostatni epizod wędrówek Małopolskim Szlakiem Papieskim.
Kolekcjonerska Karta Etapu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz