Kiedy to się stało? Umknęło to naszej uwadze. Zima już odeszła z Beskidów. Zostały po niej tylko niewielkie ślady. Wiosna w górach przyszła bez nas. Zagościła na górskich halach i w lasach. Jej zwiastuny kwitną, ale niektóre z nich zdążyły już przekwitać. Słońce suszy stare trawy, aby mogły je przerosnąć świeże zielone dywany. Pierwsze motyle już nad nimi hasają. W lesie radośnie ptaki śpiewają. Gdzie byliśmy, kiedy powracały z dalekich krajów? Czujemy się, jakbyśmy mieli przerwę w życiorysie, albo obudzili się z jakiegoś letargu. Teraz wiemy, że przyroda bez nas poradzi sobie, ale my bez przyrody jesteśmy jak okaleczeni.
TRASA:
Obidowa (812 m n.p.m.)
Kułakowy Wierch (843 m n.p.m.)
Kurasów Wierch (879 m n.p.m.)
Skałka (905 m n.p.m.)
Jaworzyna (943 m n.p.m.)
Stare Wierchy (968 m n.p.m.)
Groniki (1027 m n.p.m.)
Obidowiec (1106 m n.p.m.)
Groniki (1027 m n.p.m.)
Schronisko PTTK na Starych Wierchach (968 m n.p.m.)
Mnisko (959 m n.p.m.)
Bardo (948 m n.p.m.)
Maciejowa (836 m n.p.m.)
Rabka-Zdrój, stacja kolejowa (483 m n.p.m.)
OPIS:
Za nami 76 dni przymusowej izolacji od gór, przez które cierpiały nasze naturalne, zwyczajne potrzeby ludzkie. W końcu udało się wyrwać na łono natury, choć nie było to łatwe, bo jeździ obecnie tylko jeden poranny autobus w kierunku Nowego Targu i Zakopanego, i jeden poranny pociąg w tym samym kierunku, przez Rabkę do Zakopanego. To wszystko. Tego samego dnia jeździ jeszcze jeden autobus i jeden pociąg do Zakopanego, ale dopiero późnym popołudniem. To zawęża oczywiście obszar możliwych penetracji, ale tak świetnie się złożyło, że mimo tych ograniczeń mogliśmy wkomponować w ten wyjazd to, co od dawna planowaliśmy. Ten pomysł pojawił się w lutym 2016 roku, podczas wycieczki na Maciejową. Teraz nadarzyła się okazja odwiedzin pary kochanków.
Wyjeżdżamy najpierw na Obidową, tak samo jak dawni podróżnicy podążający w Tatry. Zatrzymujemy się na Obidowej, nieopodal miejsca, gdzie tak jak dawniej stoi karczma, choć już wyglądająca zupełne inaczej niż tamta z czasów Stanisława Witkiewicza, czy Walerego Elijasza-Radzikowskiego, którzy o niej wspominali w opisach drogi w Tatry. Wszyscy wówczas zatrzymywali się na Obidowej, aby spojrzeć na grzebień Tar, który stąd prezentuje się bardzo okazale. Walery Eljasz-Radzikowski wspominał, że jest to najwyżej położony punkt gościńca na trasie podróży przez Beskidy do Zakopanego, znajdujący się zaledwie 36 stóp, czyli niespełna 11 metrów niżej od Zakopanego . I jak pisał: „Widok ztąd prześliczny naokół, zwłaszcza na Tatry. (…) Ztąd już zdąża się ciągle prawie na dół jezcze 1½ mili do Nowego Targu. Od wschodu widać dolinę z licznemi bardzo domostwami, wśród których płynie potok; jest to wielka wieś Klikuszowa, która istniała już r. 1234; kościół ma drewniany, niewiadomo kiedy wystawiony, jest on filją do Nowego Targu. Nad zakrystyją umieszczony rok 1753 jest zdaje się datą jakiejś odnowy.”
|
Panorama Tatr z Obidowej. |
Dzisiaj na Obidowej stoją jeszcze domy zbudowane w tradycyjnym stylu podhalańskim. Może niektóre z nich pamiętają czasy starego traktu. Obecnie na Obidowej działa Zajazd „U Guta” (z hotelem i restauracją). Stoi chyba nawet w tym samym miejscu co stara karczma. Jednakże na współczesnych mapach wierzchołek Obidowej bywa umiejscawiany nie tutaj, lecz w innych miejscach bezpośrednio nad wsią Obidowa leżącą w górnych częściach doliny Lepietnicy. Walery Eljasz-Radzikowski podaje, że najwyższy punkt gościńca przechodzący przez Obidową leży na wysokości 2564 stóp, czyli w przybliżeniu 782 m n.p.m., a więc już nieco za wierzchołkiem góry, w miejscu, gdzie zarówno stary, jak i obecny gościniec zaczyna już schodzić w dół. Zakładamy oczywiście, że podane wysokości są dokładne, a na takie wyglądają m.in. przy porównaniach z mapami z okresu międzywojennego.
Na Obidową wyprowadza również droga z wsi Rdzawka. Droga ta łączy się z Zakopianką. U zbiegu tych dróg stoi Gospoda u Harnasia. Wierzchołek Obidowej (812 m n.p.m.), zaznaczany na współczesnych mapach jako Kułakowy Wierch, znajduje się za nami, czyli około 200 metrów na północny zachód. Bliżej, po drugiej stronie szosy stoi pomnik „W hołdzie bohaterom poległym w walce z okupantem hitlerowskim w latach 1942-1944”. W dali za Obidową, za dolinami Raby i Skawy widać grzbiet pasma Policy, a nieco dalej wyższą i o wiele masywniejszą Babią Górę, zupełnie inaczej prezentującą się z tej strony, aniżeli od strony Krakowa. Popatrzmy jeszcze na południe, gdzie zbocze opada ku zalesionej dolince – w niej znajduje się źródło Raby, rzeki, która przez cześć drogi towarzyszy podróżującym z Krakowa w kierunku Nowego Targu i Zakopanego – spotykają ją w Myślenicach i mają ją na oku przez blisko 15 kilometrów do wsi Lubień, gdzie koryto rzeki odchodzi na południowy wschód w stronę Mszany Dolnej. Kolejne spotkanie z tą rzeką podróżni mają w Chabówce, gdzie przecinają ją przejeżdżając długim mostem wpierw nad linią kolejową, potem nad nią. Z tej samej strony, co źródła Raby, na horyzoncie wyjawia się nam szeroki grzebień Tatr, ten sam, jaki od lat był podziwiany przez przejeżdżających tędy podróżnych, tudzież opisywany przez wspomnianych już Walerego-Eljasza Radzikowskiego i Stanisława Witkiewicza. Znajdujemy się w ładnym miejscu, ale przyjechaliśmy tu, aby udać się na wędrówkę. Ruszajmy zatem już w drogę.
|
Dom podhalański na Obidowej. |
|
Pomnik na Obidowej. |
O godzinie 9.00 opuszczamy Zakopiankę. Przed Zajazdem „U Guta” na lewo odchodzą dwie drogi oddzielone ogrodzeniem. Należy wybrać lewą drogę, bowiem ta prawa prowadzi na teren zajazdu. Droga przechodzi tuż pod grzbietem po jego północnej stronie. Grzbiet ten skręca na Kułakowym Wierchu (843 m n.p.m.) na północny wschód. Jest nieco porośnięty lasem, a w okolicy wspomnianego wierzchołka stoją dwa maszty telekomunikacyjne. Droga, którą idziemy przechodzi zboczem generalnie pozbawionym lasu, skąd wciąż mamy wspaniały widok na pasmo Policy i Babią Górę. Niebawem dróżka nasza osiąga grzbiet i na południowym widoku mamy znów Tatry. Wchodzimy do lasu, gdzie dróżka zaczyna lekko piąć się ku kolejnemu wypiętrzeniu. Zaraz po wejściu do lasu zostawiamy za sobą dróżkę odchodząca na północ w stronę grzbietu Świńskiej Góry (754 m n.p.m.), której teraz nie widzimy, jest za osłoną lasu. Około godziny 9.30 przechodzimy wypiętrzenie Kurasów Wierch (879 m n.p.m.), która w zamieszaniu nazewniczym na wielu mapach oznaczone jest jako Obidowa.
|
|
|
Kułakowy Wierch (879 m n.p.m.). |
|
Widok na Kurasów Wierch. |
|
Droga przez Kułakowy Wierch. |
|
|
Widok w stronę Babiej Góry.
Z lewej maszty telekomunikacyjne na Kułakowym Wierchu. |
|
Kurasów Wierch (879 m n.p.m.). |
|
Wyjście z lasu na polanę. |
Za Kurasów Wierchem nieznacznie wytracamy wysokość wychodząc z lasu na rozległe hale, opadające zboczami na południe. Zbocza północe porośnięte są lasem, a przecinka leśna z linią energetyczną prowadzi wprost na Świńską Górę, oplecioną z obu stron potokami: Rdzawką od zachodu i Poniczanką od wschodu. Oba potoki zbiegają się ku sobie i spotykają po północnej stronie Świńskiej Góry, gdzie silniejsza Poniczanka przejmuje wody Rdzawki. Nie płynie jednak daleko i sama znika zasilając wody Raby. Taki jest żywot rzek, które łączą się z kolejnymi, aż same, choćby jakie wartkie i szerokie były, znikają wpadając do morza. Bardziej ze względu na widoki przykuwa naszą uwagę strona południowa z tatrzańską panoramą, poprzedzoną malowniczymi łagodnymi wzgórzami Podhala. Na przeciwległym stoku grzbietu początkującego masyw Bukowiny Obidowskiej (1039 m n.p.m.) widać kilka wyżej położonych domów Klikuszowiej. Natomiast już u naszych stóp leży wieś Obidowa, której domy ukryte są przed naszymi oczyma w wąskiej i głębokiej dolinie Lepietnicy. Wieś tą tworzą liczne przysiółki, których zabudowania układają się w małe osiedla noszące do dzisiaj nazwy pochodzące od nazwisk pierwszych osiedleńców. Sama zaś wieś Obidowa ma ponoć iście królewskiego pochodzenia nazwę. Otóż jak wiemy wieś ta, jak cała dolina w której leży, znajduje się tuż przy starym trakcie łączącym Budapeszt i Kraków, a więc Węgry i Polskę. Początkiem XVII wieku podążał nim polski król Jan III Sobieski, a może to był August II Mocny - tutejsi mieszkańcy nie są tego pewni, który z królów miał wówczas tędy przejeżdżać, ale w każdym bądź razie On i towarzysząca mu świta znaleźli się w tutejszej okolicy w porze obiadowej. Zatrzymali się więc na obiad, a dokładnie koło tego zajazdu, przy którym sami rozpoczynaliśmy dzisiejszą wędrówkę. Sekretarz króla uwiecznił ten fakt zostawiając na drzewie zostawiając zapis: „tu obiadował Król Polski”. Wiemy z całą pewnością, że obecna Obidowa powstała w tymże samym czasie, do którego odwołuje się ta legenda. Pasterze przysposabiający sobie do osiedlenia dolinę Lepietnicy znali ten fakt zapisany na drzewie, co z kolei przyczyniło się to do tego, iż sami zaczęli mówić o swojej osadzie „Obiadowa”, oddając tym samym cześć królowi. Z czasem nazwa ta uległa zmianie na „Obidowa”, no i tak już zostało.
|
Polana za Kurasów Wierchem.. |
|
Panorama Tatr. |
Nasz szlak zaczyna delikatnie podnosić się ku kolejnemu szczytowi. Opuszczamy łąki, droga zapuszcza się znów w leśne zbiorowisko z przewagą świerka. Niewielkie śródleśne polany pokrywają zrzucone z drzew bazie. Na skraju w cieniu drzew chowa się jeszcze niewielki skrawek śniegu, unikając gorących strumieni promiennego słońca. O godzinie 10.00 docieramy do rozstaju dróg. Znajduje się ona tuż przy szczycie Skałki (905 m n.p.m.). Na południe odchodzi stąd droga do wsi Obidowa. Oprócz drogowskazu stoi tutaj tablica z mapą i krótkim opisem krajoznawczym okolicy i całych Gorców.
|
Bazie w trawie. |
|
Polana śródleśna na Skałce. |
|
Skrawki śniegu. |
|
|
Skałka (905 m n.p.m.). |
Opuszczając Skałkę znów wychodzimy na otwarte łąki, wychodzące z zimowego letargu i łapiące pierwsze wiosenne zielenie. Ciasnota doliny na południu sprawia, że wciąż nie widzimy domostw leżących w jej łożysku. Po jej przeciwległej stronie zlokalizowana jest Bukowina Obidowska (1039 m n.p.m.), której lesista kopuła poprzedzona jest nieco niższą lesistą kopułą Czółka (1027 m n.p.m.). Czółko wieńczy króciutki grzbiecik odchodzący na północny zachód od Bukowiny Obidowskiej. Na prawo od tych wierzchołku znów widzimy postrzępione Tatry, białe jeszcze powyżej reglowych lasów. Jakiż to cudownie olśniewający plener, nie chce się iść dalej, tym bardziej, gdy to rozgrzewające słonko tak silnie nakłania do oddania się zupełnemu rozleniwieniu. Lasy z północnych stoków wchodzą wąskimi skrawkami na grzbiet. Kilkakrotnie zmienia się teraz otoczenie naszej drogi. Przechodzimy to laskiem, to polanami. Wkrótce z polan pokazuje się boczna dolina potoku Obidowiec, która wydaje się być z tej perspektywy przedłużeniem doliny Lepietnicy, a w rzeczywistości jest jej boczną odnogą. Dolina Lepietnicy zaraz za zalesionym zboczem Czółka skręca w prawo, a następnie w stronę Turbacza, gdzie na zachodnich stokach gorczańskiego króla, potok Lepietnica ma swoje źródła. Tenże król, czyli Turbacz (1310 m n.p.m.),najwyższy szczyt w Gorcach również jest stąd widoczny, nieco na prawo wierzchołka Rozdziele (1188 m n.p.m.), znajdującego się w głębi widocznej doliny potoku Obidowiec. Na przedłużeniu naszego grzbietu widoczny też jest wierzchołek i południowe stoki Obidowca (116 m n.p.m.), do którego podążamy.
|
|
Panorama Tatr z polany znajdującej się po wschodniej stronie Skałki. |
|
Garb między Jaworzyną i Skałką. |
|
Widok na północny zachód, gdzie widoczna jest Babia Góra, a na prawo od niej pasmo Policy. |
|
|
Polana przed Jaworzyną i widok w stronę Turbacza. |
|
W chodzimy do lasu porastającego szczyt Jaworzyny. |
O godzinie 10.20 przechodzimy pod wierzchołkiem Jaworzyny (943 m n.p.m.), porośniętym starym, świerkowym lasem. Przy drodze szlaku stoi tutaj kapliczka stalowej konstrukcji. Jej wyniesienie na czterech kątownika połączonych poprzecznymi pręcikami ozdobione jest czerwonymi kwiatami. U góry w metalowej skrzynce nakrytej dwuspadowym daszkiem, za frontowym szkłem osłoniętym skośnie rozmieszczonymi stalowymi prętami, znajduje się nieduży krzyż z Chrystusem. Za Jaworzyną szlak wychodzi ponad kolejnymi ciągami łąk pokrywających południowe stoki grzbietu. Ponad osiedlem Matusówki widzimy ponadto pozostałości wyciągu narciarskiego, po którym pozostał właściwie już tylko ciąg lamp. Trochę dalej, już na podejściu na szczyt Starych Wierchów, na niedużej, śródleśnej polance stoi druga kapliczka w stalowej oprawie z figurą Matki Bożej Ludźmierskiej. Niewielka tabliczka na niej wraca pamięcią do człowieka, który zginął w tym miejscu: „Tutaj zginął szlachetny gospodarz ze wsi Obidowa – rażony piorunem Andrzej Hajnos w wieku 61 lat”.
|
Kapliczka pod szczytem Jaworzyny. |
|
Droga przez Jaworzynę. |
|
W drodze na Stare Wierchy. |
|
|
Kapliczka na polance z figurą MB Ludźmierskiej. |
O godzinie 10.50 wchodzimy na Stare Wierchy (973 m n.p.m.). Przed skrzyżowaniem szlaków, po lewej mamy ogrodzone pastwisko z szałasem. Pokrywają je krokusy. Takich pasterskich polan w Gorcach jest jeszcze mnóstwo, choć wiele z nich zdążyło zarosnąć. Nie tak dawno tętniły życiem pasterskim, ale o tym przypominają już tylko wiosenne krokusy oraz takie stare i nieliczne już szałasy.
Dalej mamy polanę Stare Wierchy z popularnym, znanym schroniskiem. Widzimy przy nim niecodzienną sytuację – tylko kilku, może kilkunastu turystów. Schronisko obsługuje tylko w formie bufetowego okienka. Sami, przynajmniej teraz nie zatrzymujemy się przy nim (może zatrzymamy się w drodze powrotnej, jak czas nam na to pozwoli). Za Polaną Stare Wierchy grzbiet podnosi się chwilę ostrzej. Wkrótce z prawej przechodzimy w górną częścią polanki, z której możemy spojrzeć w stronę ujścia doliny Lepietnicy, która rozlewa się na Kotlinę Orawsko-Podhalańską. Powyżej polany mijamy kulminację Groniki (1027 m n.p.m.), za którym grzbiet wyrównuje się do samej przełęczy Pudziska (1000 m n.p.m.) z niedużą polaną o tej samej nazwie. Za przełęczą zaczynamy intensywnie podchodzić szczyt Obidowiec i wchodzimy na niego o godzinie 11.30. Zaraz za szczytem mamy rozstaj szlaków z odejściem ścieżki na boczny grzbiet Suhory. My trzymamy dotychczasowy kierunek marszu wyszukując rozległych polan Obidowca. Co raz trudniej w nich doszukać się tych polan opisywanych w starych przewodnikach. Została po nich tutaj jedynie namiastka, podobnie jak po rozciągających się z nich panoramach niewiele już zostało. Zniknęła stąd nawet tablica z opisem widocznych szczytów.
|
|
Stary szałas na polanie Stare Wierchy. |
|
Krokusy na polanie Stare Wierchy. |
|
Schronisko PTTK na Starych Wierchach. |
|
Polana na zboczach wzniesienia Groniki. |
|
Obidowiec. |
|
Polana Obidowiec. |
|
Miejsce popasu. |
|
W kuchni. |
Z polan Obidowca w bezpośrednim kontakcie wzrokowym mamy już Turbacz. Jest on jednak poza dzisiejszym planem. Nie potrzeba nam najwyższych wyniosłości, aby poczuć pełną satysfakcję z wędrówki. Raduje się duch nasz i szczęście emanuje z nas, gdy tylko możemy zespolić się z naturalnym środowiskiem. Odszukujemy sobie miejsca na delektowanie się chwilami, dla których wybraliśmy się dzisiaj w góry, zaraz z świerkowym drzewkiem przy szlakowej drodze, tam gdzie unosi się zapach trawy wysuszonej przez słońce, gdzie słychać ptasi śpiew i przelatującą pszczołę, a chyba nawet kolorowego motyla. To rajskie miejsce. Zostajemy tu do godziny 14.30. Opuszczamy to wspaniałe miejsce, zaraz po tym, jak z poobiedniej drzemki wybudza nas rozmowa turystów przechodzących nieopodal.
|
Turbacz w polany Obidowiec. |
Czas wracać, a przy okazji pokłonić się wiośnie, w pierwszej kolejności oczywiście ukłonić się krokusowi, pierwszemu zwiastunowi jej nadejścia. Z gorczańskich polan nie wszystkie jeszcze wyszły, ale z pewnością wiele z nich zniknęło już przekwitniętych. Cóż się jednak dziwić, skoro wiosna ogarnęła już wszystkie beskidzkie zakątki. To dzielne kwiaty, które są w stanie przeciwstawić się bardzo skrajnym warunkom pogodowym. Wyrastają, gdy inne kwiaty nie są jeszcze w stanie tego zrobić, jeszcze zanim hale zazielenią się zupełnie. Jednakże młode trawy już pojawia się na halach, a cała przyroda zaczyna tętnić życiem. Dzisiaj w dzień Świętego Wojciecha wedle starej tradycji bacowie z pomocą juhasów wypędzali owce na pastwiska, na których pozostawały aż do jesieni, aż do Świętego Michała. Ten dzień wyjścia owiec w góry był dniem wielkiego święta dla wsi. I ten dzień dzisiejszy jest i dla nas dniem radosnym. Jakie to wspaniałe uczucie, gdy w końcu mogliśmy sami wypędzić się w góry na wycieczkę i na uroczy popas na polanach Obidowca, nad którymi unosi się zapach życia.
Oddajemy się chwilom krokusikowego zauroczenia, aż do momentu ocknięcia, kiedy przypominamy sobie o konieczności powrotu. Wtedy też przychodzi zastanowienie, dlaczego myśląc o krokusach zwykle myślimy o tatrzańskiej Dolinie Chochołowskiej, a zapominamy o innych wspaniałych krokusowych miejscach.
|
Na polanie. |
|
Droga przez Obidowiec. |
|
Przed wierzchołkiem Obidowca. |
|
Tatry od Buczynowych Turni po Kasprowy Wierch. |
O godzinie 15.20 wchodzimy na Polanę Stare Wierchy. Zatrzymujemy się na chłodzącą szklaneczkę złocistego. Dwadzieścia minut później podążamy dalej. Czas już nas nagli, bo pociąg czekał nie będzie, a następny dzisiaj już nie odjedzie. Szybko witamy się i żegnamy z pierwiosnkami rosnącymi na polanie, czyli kolejnymi zwiastunami wiosny. Niektóre z nich rosną po sąsiedzku z krokusami. Stromym zejściem wchodzimy na polanę Pośrednie (918 m n.p.m.), również z krokusami, wypełniającymi skrajne obszary polany. Za polaną Pośrednie mamy wzniesienie Mnisko (918 m n.p.m.), a potem widoczną również z tej polany Jaworzynę Ponicką (996 m n.p.m.). Oba wzniesienia porośnięte są gęstym lasem. W tym lesie napotykamy inne wczesne kwiaty (tym razem typowe dla lasów), a mianowicie: zawilce gajowe i żywce gruczołowate.
|
Schronisko PTTK na Starych Wierchach. |
|
Pierwiosnki. |
|
Po sąsiedzku. |
|
Polana Stare Wierchy. |
|
Polana Pośrednie. |
|
Krokus albinos. |
|
W drodze na Maciejową. |
|
Zawilec gajowy. |
O godzinie 16.25 wchodzimy na Polanę Przysłop z popularną Bacówką na Maciejowej. Wspominamy wesołych gospodarzy, ale nie możemy dzisiaj do nich wstąpić. Podążamy dalej prosto przecinając polanę malowniczego widoku na zachodnią część Tatr, Magurę Orawską, Góry Choczańskie, góry Beskidu Żywieckiego, Beskidu Makowskiego i Beskidu Wyspowego, Podhale. Słońce przeszło już na tamtą stronę. Na drugim skraju Polany Przysłop żegna nas jak zwykle grupka brzóz rosnąca po prawej stronie drogi.
Dróżka nieco skręca w lewo i nikniemy wraz z nią w lesie na piętnaście minut, po czym będąc już po drugiej stronie Maciejowej (815 m n.p.m.) mijamy stację narciarską. Stąd mamy prześliczny widok na beskidzkie wyspy: Luboń Wielki, Lubogoszcz, Śnieżnicę, Ciecień. Równie urokliwie prezentują się w krajobrazie niższe i bliższe wzniesienia, znajdujące się już po stronie Gorców, bo po prawym brzegu przepływającej tędy Raby: Bania, Grzebień, Groń, czy nieco dalej położona Potaczkowa. Za stacją narciarską musimy na chwilkę zwolnić, aby bezpiecznie zejść większą stromizną.
|
Przysłop. Z prawej Bacówka na Maciejowej. |
|
Przez Polanę Przysłop. |
|
Polana Przysłop i Bacówka na Maciejowej. |
|
Tatry z Polany Przysłop. |
|
Grań Tatr od Wołowego Grzbietu po Świnicę. |
|
Przez polanę Przysłop. |
|
Za nami polana Przysłop i wzniesienie Wierchowa. |
|
Grupa brzóz. |
|
Na Maciejowej. |
|
Maciejowa Ski. |
|
Beskid Wyspowy z Maciejowej. |
Dalej szlak wiedzie już przez malownicze łąki i pola. Pędzimy, że tylko kurz spod butów unosi się za nami. Jest tak bardzo sucho, bo nie padało istotnie chyba od dwóch miesięcy. Przed nami Rabka-Zdrój. Wpadamy do miasta. Drogę skracamy przechodząc skosem przez Park Zdrojowy. Potem zostaje łagodne zejście ku dolinie Raby, lecz do niej już nie dochodzimy, gdyż stacja kolejowa znajduje się wcześniej. Pozostaje nam jeszcze kwadrans do odjazdu pociągu. Na stacji spotykamy parę innych turystów, którzy przyjechali dzisiaj w Gorce tym samym autobusem, co my. Podążyli dalej podobnymi szlakami i zeszli z gór na ten sam pociąg powrotny do Krakowa. Może to nie był zbieg okoliczności, gdyż ani my, ani oni nie mieli właściwie innych możliwości komunikacyjnych. Jeśli nas teraz czytacie, przyjmijcie pozdrowienia. Może następnym razem spotkamy się na Luboniu Wielkim. Już spoglądamy na meteo za ładną pogodą.
|
Na stokach Tatarowa. |
|
|
Kwitnące gałązki drzew. |
|
|
Fiołki leśne. |
|
|
Przed nami Rabka-Zdrój. |
|
|
Nad doliną potoku Słonka. |
|
Spojrzenie na Szumiącą i Maciejową. |
Była to niby zwyczajna wycieczka, lecz niezwyczajna. Czy to sprawka wybornej aury? Raczej nie. Przecież nie jeden raz taką piękną pogodę już mieliśmy i niech będzie nam taka jak najczęściej, jednakże deszczu też nam trzeba, a przede wszystkim przyrodzie, która nas otacza. Nie kręcimy nosem na deszcz, chłód, czy wiatr, jeśli tylko pozwalają nam podążać górskimi szlakami. Mamy jednak czas niezwyczajny, o którym jeszcze nie tak dawno nawet nie myśleliśmy, że może nadejść. Niech ten czas niezwyczajny pozostawi nas w zdrowiu i przejdzie jak najszybciej, aby wycieczki takie jak ta stały się zwyczajne.
Świetna wycieczka i taka sama relacja. Czułem się jakbym tam z Wami był. Nawet zdrzemnąłem się na popasie. Serdeczności dla Was.
OdpowiedzUsuńNa Obidowcu stoi jeszcze szałas?
OdpowiedzUsuń