Oto najgodniejszy finał kolejnej sylwestrowo-noworocznej wyprawy. Kiedyś główną rolę miała w nim Tarnica, leżąca na drugim, wschodnim skraju kraju. Tutaj najpiękniejsza ze wszystkich wyniesień jest Śnieżka, królowa otaczających gór, ślicznie śnieżnobiała o tej porze roku. Jakież to szczęście widzieć ją w tak pięknej aurze, bo tutaj nie zawsze jest ona taka.
TRASA:
Karpacz, Rozdroże Łomnickie (798 m n.p.m.)
Kocioł Białego Jaru (1233 m n.p.m.)
Kopa (1367 m n.p.m.)
Przełęcz Pod Śnieżką (1385 m n.p.m.)
+
Schronisko Dom Śląski (1395 m n.p.m.) +
Śnieżka (1602 m n.p.m.)
+
Schronisko Dom Śląski (1395 m n.p.m.)
+
Przełęcz Pod Śnieżką (1385 m n.p.m.) – Schronisko PTTK Strzecha Akademicka (1266 m n.p.m.)
Karpacz, Rozdroże Łomnickie (798 m n.p.m.)
OPIS:
Busami podjechaliśmy na początek szlaku, by Marko, nasz kierowca miał odpowiednią ilość czasu, na wypoczynek przed jazdą powrotną do domu. Tak, to już ostatni piąty dzień naszej fantastycznej sudeckiej wyprawy. Minął pierwszy dzień Nowego Roku, za nami sylwestrowa zabawa i noworoczne poprawiny. Karpacz ogarnięty jest jeszcze rześkim, porannym chłodem. To dobre na przebudzenie. O godzinie 8.30 jesteśmy pod dolną stacją kolejki na Kopę. Jakimś przebłyskiem myśli zamieniamy decyzję i pójdziemy w górę szlakiem czarnym, a nie jak pierwotnie zakładaliśmy przez Strzechę Akademicką. Droga jest szeroka, ale w wielu miejscach oblodzona. Trzeba założyć raczki. Droga ta zwana jest Śląską Drogą na Śnieżkę. Wiedzie przez świerkowy las, ale jeszcze w XIX wieku rosły tutaj buki. Lasy bukowe jednak zniknęły wycięte na potrzeby lokalnego przemysłu. Po prawej mamy dolinkę Złotego Potoku. Droga ciągnie się w górę wzdłuż niego, aż do Białego Jaru (niem. Seifengrube).
Przekraczamy granicę 1000 m n.p.m. Wciąż jest chłodno, bo słońce skrywa się za grzbietem Karkonoszy. Góry te słyną z dużych wahań temperatury, jak również z długich i ostrych zim, no i porywistych wiatrów. W miarę nabierania wysokości las staje się karłowaty, pojawiają się kępy kosodrzewiny. Jednakże dzisiaj będzie dzień bardzo słoneczny i z pewnością zrobi się bardzo ciepło, jak tylko ujrzymy słońce, które owinie nas swoimi promieniami.
|
Chwilka odpoczynku przy Śląskiej Drodze. |
O godzinie 9.30 osiągamy wysokość, gdzie niknie zadrzewienie. Na wprost pokazuje się nam ośnieżona krawędź Równi pod Śnieżką, zawieszona powyżej, ponad końcem doliny, w której ze spływających potoczków rodzi się Złoty Potok. Miejsce to nazywa się Białym Jarem. W średniowieczu poszukiwano w nim złota, a w XIX wieku wydobywano galenę z domieszką srebra. Głęboko wcięta, zacieniona dolina sprzyja do bardzo długiego utrzymywania się tutaj śniegu. Strome zbocza z zalegającym na nich śniegiem stanowią duże zagrożenie lawinowe, z tego względu szlak turystyczny przecinający Biały Jar jest zimą zamknięty, zaś jego zimowy wariant prowadzi powyżej przez Równię pod Śnieżką. O tym jak groźny może być Biały Jar podczas zimy potwierdza dramat, jaki rozegrał się w nim 20 marca 1968 roku, kiedy zeszła do niego lawina porywając 24 przechodzące osoby. Tylko 5 osób, które zostały odrzucone przez lawinę na bok przeżyło. Pozostałych 19 osób (13 Rosjan (obywateli ówczesnej ZSRR), 4 obywateli ówczesnej NRD i dwoje Polaków nie udało się uratować. W akcja ratunkowej brało udział 1100 osób. Trwała wiele dni, a ostatnie ciała ofiar znaleziono dopiero 1 i 5 kwietnia. Ofiarom tej tragedii poświęcono postawiony przy drodze pomnik, po którym obecnie pozostał tylko cokół, gdyż został zniszczony również przez lawinę w 1974 roku. W 50 rocznicę zejścia lawiny z 1968 roku umocowano do tego cokoły tablicę pamiątkową z sentencją „Zmarłym ku pamięci, żywym ku przestrodze”. Przy tym obelisku oddalamy się od Białego Jaru. Skręcamy za przebiegiem drogi w lewo.
|
|
Biały Jar. |
|
Obelisk w Białym Jarze. |
|
Pielgrzymy. |
Wychodzimy na otwarte przestrzenie. Mamy coraz piękniejsze widoki sięgające po sam północny widnokrąg. Widzimy całą Kotlinę Jeleniogórską, którą od zachodu otaczają Góry Izerskie wraz z Pogórzem Izerskim, a od północy ciągną się wałem Góry Kaczawskie, zaś od wschodu ograniczają kotlinę Rudawy Janowickie.
Na wysokości górnej stacji kolejki na Kopie słońce cudownie uderza w nas promieniami. Jest soczyście zimowo. Kopa (1377 m n.p.m.) jest wyniesieniem na północno-wschodniej części Równi pod Śnieżką. Od tego miejsca na szlaku jest większy ruch za sprawą kolejki, która obsługuje nie tylko narciarzy, ale również turystów, którym ułatwia dostanie się tutaj. Jednakże jest on w tej chwili minimalny. Myślimy o tym z niedowierzaniem widząc jaka piękna aura panuje wokół. Czyżby ludzie jeszcze nie wypoczęli po sylwestrowych balach?
|
|
|
Widoki od północnego zachodu po północny wschód. |
|
|
Szlak przed wierzchołkiem Kopy. |
|
Kopa (1377 m n.p.m.). |
Z lewej pokazuje się nam jej wysokość Śnieżka w uroczej, zimowej krasie. Jakże marzyło się nam ją taką zobaczyć, podobnie jak całe to karkonoskie królestwo. Pierwsza wyprawa zimowa planowana była właśnie z takimi marzeniami i te właśnie się spełniły, przez wszystkie dni naszej bytności tutaj. To wielkie szczęście móc patrzeć i przeżywać to, co do tej pory widzieliśmy na widokówkach i fotografiach w internecie. Och, jak żal będzie stąd dzisiaj wyjeżdżać!
O godzinie 10.20 dochodzimy do głównej arterii w Karkonoszach, czyli czerwonego Głównego Szlaku Sudeckiego, który przechodzi niemal całym grzbietem Karkonoszy, od Szrenicy, po Przełęcz pod Śnieżką. Przed nami wznosi się z majestatem, unikatowa w kształtach góra Śnieżka. Jest już w naszym zasięgu, wręcz zaprasza do siebie znakomitą aurą – uśmiecha się do nas na tle błękitnego nieba, w intensywnym blasku słońca. Umówieni jednak byliśmy na trochę później. Przyjęty krótszy wariant podejścia doprowadził nas tutaj ponad godzinę przed planowanym czasem, bo o godzinie 12.00. Zasiadamy więc w Schronisku „Dom Śląski” (1395 m n.p.m.) na przerwę, korzystając z tego, że w jego wnętrzu są pustki. To niecodzienne zjawisko. Nigdy chyba jeszcze nie spotkaliśmy się tutaj z takimi pustkami. Jest najwyżej położonym schroniskiem w polskiej części Sudetów i zaliczane jest do najdłużej służących turystom odwiedzającym wschodnią część Karkonoszy. Nie jest to pierwsze pobudowane tu schronisko. To pierwsze zostało postawione 1847 roku, ale w 1888 strawił je pożar. Odbudowane zostało w 1904 roku, a w latach 1921-22 gruntownie przebudowane i stoi takie do dzisiaj.
|
Przy głównej arterii. |
|
Przed nami Śnieżka. |
|
Słoneczko. |
|
Dom Śląski. |
Ciepełko wnętrza schroniska rozbiera nas i wprowadza w błogą senność. Jeszcze chwilkę posiedzimy w nim i nie będzie nam się chciało wyruszyć na spotkanie z królową, a szkoda by było i nieładnie z naszej strony, bo przecież umówiliśmy się z nią, a ona zaiste z ogromną życzliwością i ciepłem chce nas przywitać i ugościć. Jaskrawość słońca oślepia, gdy o godzinie 11.55 wychodzimy z lekkiego półmroku jadalni Domu Śląskiego. Zapewne zaglądniemy jeszcze do tego schroniska w drodze powrotnej, a tymczasem przywdziewamy raczki (powinny wystarczyć, ale w razie czego raki są w plecaku przygotowane). Ruszamy w stronę jaśniejącej wysokości. Prostą drogą zostajemy doprowadzeni pod jej foremne stoki. Droga Jubileuszowa trawersująca jej północne stok jest od paru dni zamknięta, ze względu na zagrożenie lawinowe. Ruszamy w górę szlakiem graniowym.
Wnet ukazuje się nam niezwykła tafla Równi pod Śnieżką. Jej płaska, rozległa przestrzeń zajmuje powierzchnię około 9 km². W najszerszym miejscu ma prawie 3 km. Prawie cały jej obszar pokrywają torfowiska z kosodrzewiną, obecnie oczywiście nakryte warstwą śniegu. Wbrew temu co mieliśmy w schronisku, na szlaku jest tłumnie. Mnóstwo osób już schodzi, ale nie mały sznur ludzi ciągnie się w górę wraz z nami.
|
Prosta przed podejściem. |
|
Początek podejścia. |
|
Studniční hora (niem. Brunnenberg; 1554 m n.p.m.) ze ścianami opadającymi do kotłów lodowcowych. |
|
|
Na zakosie trawersującym zbocze. |
|
Przełęcz pod Śnieżką i rozciągająca się za nią Równia. |
|
Widok na południe z widocznymi zabudowaniami Jeleniej Góry.
Bliżej widoczny jest Zbiornik Sosnówka. |
Szczyt Królowej Sudetów zdobywamy o godzinie 11.35. Jest to szczyt najwyższy w Karkonoszach i całych Sudetach. Wieńczy górę, która zwana była niegdyś Górą Olbrzymią, bo w okolicy nie miała sobie równej. Od wieków przyciąga uwagę różnymi względami - swoją sylwetką, ale też zmiennością warunków pogodowych. Panuje na niej specyficzny klimat, podobny do tego za kołem podbiegunowym. Urzeka także rozległą panoramą, która przy dobrej widoczności, dokładnie takiej jak dzisiaj, sięga niebagatelnej odległości 100 km. Aura idealna, podkreśla wszelakie walory, jakie Śnieżka może zaoferować. Bogactwo krajobrazowe jest trudne dzisiaj do zmierzenia. Przerasta wszystko to co dotąd widzieliśmy z tej góry. W pogoni za pieczątkami, punktami, czy wszelkiego rodzaju koronami gór ludzie czasami o tym zapominają, a przecież prawdziwa wartość szczęścia znajduje się w tym, co oko zarejestruje dla naszego ducha i zachowa w pamięci. Po to właśnie wychodzimy po raz wtóry na tą górę, po ta ją zdobywamy nie wiadomo który to już raz, mając ją już w swoich koronach zaliczoną. Czasami tak sobie myślimy, że przez te pieczątki, punkty i korony ludzie nie potrafią dostrzec rzeczywistych walorów górskiej wędrówki. Emocje jakie Śnieżka wyzwoliła dzisiaj z naszej głębi i to piękno, do którego tak naprawdę (przynajmniej w naszym przypadku) nie potrzeba nam aż tak idealnej pogody, abyśmy je dostrzegli – prowokuje nas do przemyśleń. Dostrzegajmy prawdziwy, najbardziej wartościowy sens wędrowania i zdobywania gór, bo inaczej ominie nas bez wyjątku największy dar z nich płynący.
|
Śnieżka (1602 m n.p.m.). |
|
Spojrzenie na północną krawędź Równi pod Śnieżką. |
|
|
Widoki na wschód. |
|
Południowy-wschód. |
|
Zacna grupa na Śnieżce. |
Śnieżka jest górą dwóch narodów. Przebiega przez jej wierzchołek polsko-czeska granica i połowa góry leży po stronie czeskiej, będąc najwyższym punktem na terytorium Republiki Czeskiej. Na szczycie góry funkcjonuje czeska poczta i bufet w specjalnie skonstruowanym do tego celu budynku. Korzystamy z niej, polskie obiekty są zamknięte dla turystów. Po stronie polskiej, tuż przy granicy stoi kaplica św. Wawrzyńca. Nieco dalej na skraj wierzchołkowego wyrównania wzniesione zostały oryginalne budynki obserwatorium astronomicznego przypominające latające talerze, która stały się symbolem góry i regionu. W nich nie tak dawno działała jeszcze restauracja z oknami na wspaniale prezentującą się północną panoramę regionu u podnóża góry.
|
|
Černohorská hornatina i Czarna Góra (czes. Černá hora; 1299 m n.p.m.) z charakterystyczną wieżą nadajnika. |
|
Balon nad południowym horyzontem. |
|
|
Studniční hora (niem. Brunnenberg; 1554 m n.p.m.). |
|
Na zachód. |
|
Po stronie czeskiej. |
|
Po stronie polskiej. |
Zbliża się godzina 12.30, gdy decydujemy się opuścić wierzchołek Śnieżki. Dziękujemy jej za wyjątkową gościnność. Schodzimy tą samą drogą do Domu Śląskiego. Ludzi na tym szlaku jest trochę mniej. Na drugim końcu grzbietu widzimy odległy budynek stacji przekaźnikowej na Śnieżnych Kotłach, które właściwie znajdują się na drugim końcu pasma. W dali po stronie czeskiej wznosi się mnóstwo powulkanicznych stożków, a bliżej po lewej grzbiet charakterystyczny Grzbiet Jeszczedzki z pikiem Ještěd (1012 m n.p.m.).
Pora obiadowa to oczywiście dobry moment, aby powtórnie zaglądnąć do schroniska. Zresztą tak to planowaliśmy – dobry obiad na cześć Sudeckiej Królowej. Kłopot tylko w tym, że w schronisku zrobiło się tłoczno (zatem wszystko wróciło do normalności ;). Jednakże wymiana gości jest dynamiczna, stolik zwalnia się zanim kuchnia przyrządza nam potrawy. Ludzie nie marnują czasu na siedzenie, gdyż aura wciąż jest niesamowicie sprzyjająca do górskich przechadzek. My opuszczamy schronisko o godzinie 13.45.
|
Widok Równi pod Śnieżką. |
Kierujemy się do rozstaju szlaków, a stamtąd czarnym szlakiem w kierunku kolejki na Kopie, poszukując drogowskazu na zimowy wariant szlaku obchodzącego Biały Jar. Jeszcze nigdy dotąd nie szliśmy tą drogą. Okazuje się, że nie jest ona łatwa, bo śniegu jest jeszcze za mało. To może zaskakujące dla niektórych słowa, ale w przypadku tego przejścia zbyt mała warstwa śniegu może nawet uniemożliwiać przejście tą droga, gdyż teren ten porośnięty jest dość gęsto kosodrzewiną. Żeby lekko tamtędy przejść musi zostać ona przykryta odpowiednią warstwą śniegu.
Przejście wariantem zimowym dostarcza nowych wrażeń i urzeka odmienną panoramką Śnieżki. Po wielokroć spozieramy na nią oglądając się do tyłu. Piękna jest jej powabna prezencja, pełna dostojności. Znów zostawiamy na niej coś przyciągającego nas do niej ponownie. Trudno pogodzić czas, bo miejsc takich, w które chętnie byśmy wrócili jest niezliczona ilość, jak choćby pobliskie Rudawy Janowickie, Góry Izerskie, czy wydające się na mniej atrakcyjne Góry Kaczawskie. Po za tym górami serca nasze tęsknią za widoczną stąd doliną wypełnioną urokliwymi pałacami i ogrodami, zwaną niekiedy polską Doliną Loary. A ciekawe jak wyglądają te góry, gdy zapanowuje w nich złocista jesień? Czy to kolejne marzenie? Może. Musimy jednakże skupić się na przejściu ukrytych pod puchem gałązek kosówki, na których można fiknąć kozła, więc przestajemy marzyć. Kraina Liczyrzepy przystrojona na zimowo przenosi nas do krainy baśni. Nie da się w niej iść i nie marzyć.
|
Zimowe obejście Białego Jaru. |
|
|
Królowa Karkonoszy. |
|
|
Zimowe obejście Białego Jaru. |
|
Słońce chyli się do swojego zachodu.. |
|
Widok na północny zachód. |
|
Charakterystyczne kopki Gór Sokolich w Rudawach Janowickich. |
|
Pożegnalne spojrzenie na królową Karkonoszy. |
Około godziny 14.30 zaczynamy schodzić na północną stronę grzbietu. Wchodzimy w strefę zacienioną. Kwadrans później jesteśmy pod Strzecha Akademicką. Zatrzymujemy się w niej tylko na krótką przerwę. To smutne, że zbliżamy się do godziny odjazdu. Droga w dół wiedzie szerszą arterią (droga dojazdowa do schroniska). Przecinamy Polanę Złotówka. Sukcesywnie obniżamy się mając przed sobą widok na Kotlinę Jeleniogórską, a za nią horyzont zamknięty Górami Kaczawskimi. Wkrótce droga wprowadza nas do lasu i dalej lasem skręcamy w stronę doliny Złotego Potoku. Dochodzimy do jego sąsiedztwa a potem idziemy wzdłuż niego, aż do przejścia mostu na Złotym Potokiem, który w tym miejscu zasila Łomnicę. Od mostu idziemy jeszcze około 500 metrów, aż o godzinie 15.45 docieramy do punktu, w którym rozpoczynaliśmy wędrówkę na zimową Śnieżkę.
|
Przy tablicy przed szlakiem do Białego Jaru. |
|
Strzecha Akademicka. |
|
Polana Złotówka. |
Karpacz okrywają już zaczątki zmierzchu. Dzień, który wydaje się jak wymyślony siłą nieograniczonej wyobraźni, odbiciem marzeń, był realną rzeczywistością. Nieprawdopodobny, ale prawdziwy – taki właśnie siedzi nam w głowach. Był taki piękny, że trudno uwierzyć, że wydarzył się naprawdę. Wyborna puenta sylwestrowo-noworocznej wyprawy z najpiękniejszą karkonoską dominantą w roli głównej, to jest to, co zapamiętamy na zawsze. Cała ta wyprawa była najpiękniejszym zimowym widowiskiem, jakie kraina Liczyrzepy mogła nam dać. Duch Gór obdarzył całą naszą ekipę najpiękniejszą łaskawością i względami, jakich można tylko pozazdrościć. Znów pięknie nam się wszystko ułożyło, góry i zabawa zestroiły się w jedną całość. W tym czasie to jak najbardziej idealny mariaż. Udany, nie tylko przez znakomitą aurę, ale też dzięki pogodnym uczestnikom wyprawy, z którymi dzieliliśmy ten czas przez pięć dni w królestwie Liczyrzepy. Nasza baza, czyli ośrodek „Kosówka” w Karpaczu, okazał się być wyśmienity – bardzo dobre jedzenie, czy wyszynk na zabawę sylwestrową i noworoczne party, i do tego sala balowa w sam raz na taneczne pląsy dla blisko 50-osobowej grupy. Pokoiki może trochę ciasne, ale cóż więcej potrzeba dla kogoś tak aktywnego jak my – wystarczy łóżko, aby przespać się przed kolejnym wyjściem w góry. No i za to wszystko tak atrakcyjna cena (kwoty nie podamy :)), za pobyt w centrum Karpacza i to w tzw. sezonie wysokim, jakim jest okres sylwestrowo-noworoczny. Pani Ewie – dziękujemy za gościnę i obsługę.
Muszę się przyznać, że jeszcze na Śnieżce nie byłem i dzięki Wam pewnie będę. Wszystkiego dobrego.
OdpowiedzUsuń