Można by rzec, że dzisiejszego popołudnia podążamy na górę, która miłuje pokój, bo Lubomir jest też staropolskim imieniem, którego części „Lubo-” i „-mir” oznaczają połączenie takich cech jak „miły”, „przyjemny”, „kochany” z przymiotami „pokój”, „spokój”, „dobro”. To znakomicie odzwierciedla naszą wędrówkę, choć w rzeczywistości geneza nazwy szczytu Lubomir jest inna i pochodzi od nazwiska darczyńcy, Kazimierza Lubomirskiego, który podarował część swoich posiadłości obejmujących górę (wówczas nazywaną Łysiną) pod budowę stacji astronomicznej wraz z drewnianą leśniczówką.
TRASA:
Przełęcz Jaworzyce (579 m n.p.m.)
Lubomir (904 m n.p.m.)
Łysina (891 m n.p.m.)
Schronisko PTTK na Kudłaczach (727 m n.p.m.)
Działek (600 m n.p.m.)
Poręba (408 m n.p.m.)
|
Przełęcz Jaworzyce. |
|
Droga na Lubomir. |
Stacja astronomiczna na Lubomirze zaczęła funkcjonować w 1922 roku. Pracowało w niej wielu znanych wówczas astronomów: Jan Gadomski (pierwszy kierownik stacji), Lucjan Orkisz, Jan Mergentaler, Rozalia Szafraniec, Kazimierz Kordylewski, Fryderyk Koebcke i inni. Lokalizacja stacji astronomicznej nie była oczywiście przypadkowa. Do dzisiejszego dnia góra i jej okolice charakteryzuje się niedużym zanieczyszczeniem powietrza i małą ilością świateł, które utrudniałyby obserwacje nieba. Nie bez znaczenia była też statystycznie sprzyjająca do tego pogoda. Już w 1925 roku Lucjan Orkisz odkrył w niej kometę, która była pierwszą kometą odkrytą przez Polaka. Na kolejne odkrycie długo nie czekano, bowiem już w 1936 roku odkryto z tej stacji kolejną. Tamtej stacji astronomicznej nie ma już na Lubomirze. Istnieje tylko fragment zachowanych stopni betonowych prowadzących do cokołu, na którym kiedyś były umieszczone instrumenty do obserwacji nieba. We wrześniu 1944 roku stacja ta wraz z całą biblioteką została spalona przez Niemców. Od tego czasu wierzchołek góry zaczął zarastać lasem. Do odbudowy obserwatorium astronomicznego na szczycie góry Lubomir powrócono w XXI wieku z inicjatywy wójta gminy Wiśniowa. Nowy, murowany budynek obserwatorium oddano do użytku w 2007 roku, dzięki dofinansowaniu.
|
Obserwatorium Astronomiczne na Lubomirze. |
|
Pozostałości starej Stacji Astronomicznej. |
Do obserwatorium astronomicznego na górze Lubomir (904 m n.p.m.) docieramy po 70 minutach spokojnego podejścia z Przełęczy Jaworzyce. Zapada już szarówka. Dochodzi godzina szesnasta. Pogoda dzisiaj jest pochmurna. Obserwacja nieba jest niemożliwa, ale astronom p. Marcin Cikała zaprasza nas pod kopułę obserwacyjną, gdzie prócz pokazu astronomicznych przyrządów opowiada fascynującą opowieść o obserwatorium, pracy astronomów i o gwiazdach. To niecodzienne zobaczyć na własne oczy warsztat pracy astronomów, ale na „Lubomirze” jest to możliwe. To jedyne obserwatorium w Polsce, które jest stale udostępnione odwiedzającym.
|
Spotkanie astronomem. |
Tego samego wieczoru obserwatorium odwiedził... Zwykle pojawia się niespodziewanie, lecz tym razem wszyscy wierzyli w to, że przyjdzie i przyszedł... i to nie sam! Święty Mikołaj i Śnieżynka podążyli śladem wycieczki z Dorotą i Markiem, i dotarli do obserwatorium astronomicznego na Lubomirze. Przynieśli wszystkim uczestnikom spotkania pod gwiazdami prezenty, bo to przecież grzeczne (jak wszyscy wiedzą) dzieci. Wśród tradycyjnych słodyczy były w nich akcesoria, które turyście mogą się przydać: mapa turystyczna, woreczek podróżny i kamyk szczęścia do drogę.
|
Przyszli... |
|
Śnieżynka i Mikołaj. |
|
Gwiezdna drużyna. |
|
Spójrzmy w gwiazdy Śnieżynko. |
Pożegnawszy się z gospodarzem obserwatorium wszyscy ruszyli na nocny pochód przez pasmo Lubomira i Łysiny w stronę Kudłaczy, a wraz z nimi oczywiście Mikołaj i Śnieżynka. Leśną dróżkę pokrywała biała, cienka pierzynka. Ciemne niebo nad nami wisiało, las dokoła ginął w mroku, ale każdy miał światełko radości i pokoju, które rozświetlało drogę. Leśne ostępy przemierzał ciąg świetlistych punkcików. Wyglądać to musiało jak stadko robaczków świętojańskich frunących jeden za drugim. Czasami tylko na rozstaju dróg zatrzymywały się one szukając znaków właściwej drogi, albo po to, by zacieśnić szereg, by nie zgubił się nikt w tej leśnej gęstwinie.
|
Ruszamy na nocną przechadzkę. |
|
A z nami idzie... (fot. Agnieszka Kowalczyk). |
|
Postój na Łysinie. |
|
Na szlaku. (fot. Danuta Owczarek) |
Czy ktoś podczas tej nocnej wędrówki miał jakieś obawy, czy ktoś czuł strach? Dostrzec tego u nikogo nie można było, gdyż to była drużyna bardzo zgrana, w której każdy opiekuńczą aurą otaczał drugiego, i ta siedmioletnia Nadia, jak i to najstarsze dziecko (wiek jego tu pominiemy) – nie ma znaczenia, bo jak pisał John Connolly w „Księdze rzeczy utraconych” - „w każdym bowiem dorosłym mieszka dziecko, którym kiedyś był, a w każdym dziecku dorosły, którym kiedyś będzie”.
Drużyna przecinająca mrok radosnym blaskiem świateł po półtoragodzinnej leśnej przechadzce, od czasu do czasu przerwanej poszukiwaniami partyzanckiego krzyża, wychodzi na Polanę Kudłacze. Na jej skraju stoi przytulne, nieduże schronisko, utulone w mroku jak ten las za nami. Żółte światła z jego okien zapraszają do wnętrza chatynki. Jakimś chyba cudem mieścimy się w niej wszyscy, niebagatelna liczba ponad 50 osób. Niemożliwe? To chyba jednak jest noc cudów. Tu niestety, w tym schronisku grupa musi rozstać się ze Świętym Mikołajem i Śnieżynką. Muszą iść dalej swoim ścieżkami, które zaprowadzą ich do innych sympatycznych, grzecznych i radosnych dzieci. Żal, że muszą iść. Niektórzy pytają, czy nas jeszcze odwiedzą. Tak z pewnością, bo jesteście kochani wspaniałą ekipą, grupą ludzi niezwykle sympatycznych i życzliwych. To mikołajkowe spotkanie jest puentą całego roku, choć ten jeszcze trwa, ale powoli chyli się ku schyłkowi. Mikołajkowy czas jak co roku nastraja nas ku zbliżającym się świętom.
|
|
Korowód świateł. |
|
Las tonie w mroku. |
|
Światełka w głębi drogi. |
|
W schronisku PTTK na Kudłaczach. |
Mikołaj i Śnieżynka poszli już przez mrok nocy. Na kwadrans przed dwudziestą opuszczamy i my schronisko i ruszamy w dół do Poręby. Niewykluczone, że schodzimy dokładnie tymi samymi dróżkami, co oni, postacie poznane w dzieciństwie, które uzmysławiają, że dar człowieka dla człowieka, chociażby miał być nim jedynie życzliwy uśmiech jest darem ogromnym.
|
Poręba. |
Dwudziesta pierwsza mija, gdy docieramy do Poręby oświetlonej ulicznymi latarniami. Magiczny wieczór pod gwiazdami za nami, magiczna noc jeszcze trwa. Przyniesie zapewne jeszcze wspaniałe sny o tych, z którymi dzieliliśmy szlak i o tych rzeczach prostych i łatwych, które mogą przynieść tyleż miłych sercu chwil, nastroić do tak otwartych przyjaźni i radości z dzielenia się tym samym czasem. Niech się te uśmiechów jasne blaski nigdy nie kończą. Tęsknota za nimi tylko utwierdza, że to jest to, czego tak naprawdę w życiu potrzebujemy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz