Dzień zaczynamy w mokrym Děčínie. Popadało przez nockę. Zrobiło się rześko. Niebo zaciągnięte jest jeszcze chmurami. Niektórzy wolą zostać w pięknym mieście. Część osób jednak wyrusza na wędrówkę, na Děčínski Sněžník, na którym stoi 33-metrowa wieżą widokowa z 1864 roku.
czwartek, 2 maja 2019
W krainie romantyków: Bastei
Słońce już co raz niżej. Mamy bliżej końca ładnego dnia. Została nam jeszcze do zwiedzenia perła Saksońskiej Szwajcarii. Znajduje się po drugiej stronie rzeki Łaby (niem. Elbe). Jak wcześniej powiedzieliśmy Kurort Rathen jest podzielony przez rzekę Łabę na dwie dzielnice. Połączenie pomiędzy obiema dzielnicami zapewnia nietypowy prom, który do przemieszczania się z jednego na drugi brzeg rzeki wykorzystuje naturalny prąd rzeczny. Prom jest przyczepiony do swobodnie pływającej liny, zakotwiczonej nieco wyżej rzeki. W ten sposób na wyciągu liny przesuwa się swobodnie niesiony siłą prądu rzecznego.
W krainie romantyków: Kurort Rathen i Park Świat Kolei
Kurort Rathen wybraliśmy na miejsce przerwy w naszej wędrówce. Miejsce to ze względu na jego piękno, spokój i wypoczynkowy charakter jest jednym z najczęściej odwiedzanych miejsc w Górach Połabskich. Pierwszy raz był wymieniony w dokumentach z 1261 roku. Dziś liczy sobie około 500 mieszkańców. Kurort Rathen jest podzielony przez rzekę Łabę na dwie dzielnice. Po prawej stronie raki znajduje się Niederrathen, zaś po lewej Oberrathen. W Niederrathen jest ograniczony ruch samochodowy, można się tam poruszać jedynie ze specjalnym zezwoleniem.
W krainie romantyków: Malerweg
Jesteśmy pod ogromnym wrażeniem estetyki i wyjątkowości Czeskiej i Saksońskiej Szwajcarii. Tyle tu różnorodnych szlaków, krzyżujących się w gęstej pajęczynie, zarówno tych znakowanych, jak też innych urokliwych ścieżek zaznaczanych na mapach kreskowanym śladem. Prowadzą przez piękne lasy i potężne skalne miasta. Wiele z nich wyprowadza na szczyty skalnych wieżowców, skąd dech zapierają fenomenalne widoki. Pejzaż tej krainy, oglądany zarówno z dołu, jak i z góry, dostarcza niewiarygodnych doznań wizualnych. W tej krainie jest taki jeden szlak królewski można by powiedzieć. Inspiruje nas wyjątkowo silnie do powrotu, choć jeszcze stąd nie wyjechaliśmy.
W krainie romantyków: Twierdza Königstein
Pierwszą pisemną wzmiankę o grodzie znajdującym się w miejscu tej monumentalnej twierdzy datuje się na 1233 rok. Jest to dokument sporządzony przez czeskiego władcę Wacława I, wspominający pewnego burgrabiego Gebharda von Stein. Średniowieczny gród był bowiem częścią Królestwa Czech aż do czasów zawarcia traktatu w Chebie w roku 1459. Twierdza Königstein składa się z ponad 50 imponujących budynków o przeznaczeniu wojskowym z okresu renesansu, baroku i XIX wieku, a nawet rozległego parku. Twierdza ta liczy sobie ponad 400 lat. Stojąc na płaskowyżu rozległej góry stołowej króluje nad otoczeniem na wysokości 247 metrów nad poziomem Łaby - działa jak magnes i przyciąga każdego roku setki tysięcy turystów z całego świata. Dzisiaj zdobędziemy tą twierdzę. Jak ją zdobędziemy? Ułatwią nam to windy dostępne z parkingu położonego pod zamkowymi murami. Każda z nich może zabrać jednorazowo 42 osoby lub 3,2 t ładunku.
środa, 1 maja 2019
W krainie romantyków: Tiské stěny
Aura nam wypiękniała. Jest godzina czternasta. Zastało nam jeszcze trochę dnia po pierwszomajowej paradzie saksońskich parostatków. W regionie, w którym jesteśmy nie można marnować ani minutki. Zbyt wiele jest tutaj atrakcji. Dlatego w drodze powrotnej do bazy zatrzymujemy się w miejscowości Tisá, leżącej około 10 km na zachód od centrum miejscowości Děčín. Okolica ta słynie z niezwykłego skalnego miasta Tiské stěny (czes. Přírodní památka Tiské stěny) należącego do Gór Połabskich.
W krainie romantyków: pierwszomajowa parada parostatków
Pałac Pillnitz i otaczające go ogrody błyszczą dawnym blaskiem. Można byłoby spędzić tu cały dzień. Przechodzimy na wielkie schody schodzące spod Pałacu nad Wodą do Łaby. Po Łabie kursują obecnie statki parowe. Dzisiejszego dnia, jak co roku wypływa na Łabę cała Saksońska Biała Flota, by odbyć pierwszomajową paradę. Około godziny 10.00 rozpoczynają rejs w centrum Drezna, by za niespełna dwie godziny później przepłynąć przez Pałacem na Wodzie w Pillnitz.
W krainie romantyków: Pillnitz
Dzisiaj przenosimy się do miejsca znajdującego się po drugiej stronie Czeskiej i Saskiej Szwajcarii. Leży w scenerii łagodnego krajobrazu, a otoczone jest rozległymi ogrodami przepełnionymi duchem romantyzmu. To jedno z wielu wyjątkowych miejsc w tym regionie. Położone jest na peryferiach stolicy Saksonii.
wtorek, 30 kwietnia 2019
W krainie romantyków: Schrammsteine
Emocje jeszcze nie ostygły po przejściu Häntzschelstiege (Schody Häntzschela). Nie pozwala im ostygnąć również rosnąca temperatura powietrza, ale w szczególności świadomość tego co nas jeszcze dzisiaj czeka. Miejsca, które zwiedzamy od lat przyciągały artystów, pisarzy, kompozytorów i turystów. Zapierające dech w piersiach osobliwe piaskowce i urocze miasteczka położone przy wijącej się Łabie pozostają na zawsze w pamięci odwiedzających ten region. Góry Połabskie odkryte zostały na początku XVIII wieku, kiedy do pobliskiego Drezna przybyła grupa szwajcarskich malarzy, reprezentujących epokę romantyzmu. Wśród nich był Adrian Zingg, który zachwycony tutejszymi pejzażami i stęskniony za ojczystymi krainami formuje zwrot Szwajcaria Saksońska. Jak się okazało nazwa przyjęła się bardzo szybko i taka już pozostała. Dzisiaj większość zna tą część Gór Połabskich jako Szwajcarię Saksońską. Zwrot ten stał się nazwą rozpoznawczą regionu, do którego tego dnia wyjedziemy. Mamy szczęście dzisiaj być tak jak ten „Wędrowiec nad morzem mgły” z najsłynniejszego pejzażu namalowanego tutaj przez Caspara Davida Friedrich’a.
W krainie romantyków: Häntzschelstiege
Miejsce to znane jest z romantycznego miejsca, jakim jest efektowny wodospad Lichtenhainer. Nie dziwi nikogo zatem, że poprowadzony został tędy Szlak Malarzy (Malerweg). Wodospadowi przyjrzymy się jednak później, jak wrócimy z trasy po Szwajcarii Saksońskiej. Z parkingu przemieszczamy się szosą Kirnitzschtalstraße do Beuthenfall.
poniedziałek, 29 kwietnia 2019
W krainie romantyków: Klíč
To czwarty pod względem wysokości szczyt Gór Łużyckich. Ma kształt foremnego stożka, z jednej strony podciętego 60-metrowym urwiskiem skalnym, pod którym znajdują się rozległe gołoborza. Niezalesiona kulminacja szczytowa zbudowana jest ze skały wulkanicznej. Ma ona wyjątkowy charakter, gdyż oglądać z niej można panoramę dookólną w kącie 360 stopni. Przy dobrej pogodzie z Klíča rozciąga się jedna z piękniejszych panoram naa stożki wulkaniczne Gór Łużyckich, tworzące jedyny w swoim rodzaju krajobraz. Klíč jest znaną górą wśród wspinaczy, którzy jako pierwsi w roku 1893, wytyczyli na ten szczyt ścieżkę, a którą wędrują po dziś dzień także i turyści. Wytyczyli oni na powulkanicznych ścianach szereg dróg wspinaczkowych o różnym stopniu trudności. W roku 1908 na górze stanęła nieduża chata wzniesiona przez Cvikovski Mountain Club, zniszczona w czasie II wojny światowej. Na stokach góry utworzony został rezerwat przyrody, który chroni m.in. rzadką florę występującą po zachodniej stronie góry.
W krainie romantyków: Jedlova
To trzeci pod względem wysokości szczyt w masywie Gór Łużyckich. Góra jest kopułą dawnego wulkanu. Górna część góry zbudowana jest z fonolitu zawierającego kryształy szklistego skalenia, który często rozpada się na duże płyty. W dolnej części występuje twardy piaskowiec. Na płaskim szczycie częściowo porośniętym lasem mieszanym znajduje się kamienna wieża widokowa, o wysokości 23 m, turystyczne miejsce odpoczynku oraz restauracja ze schroniskiem turystycznym. Na wierzchołku stoją dwa metalowe maszty przekaźnikowe: telewizyjny i telekomunikacyjny. Znajdziemy na nim również pomnik niemieckiego poety Friedrich’a von Schiller’a otoczony 19-oma głazami z 19 okolicznych miast i wsi, które w 1905 roku wniosły swój wkład w budowę pomnika w setną rocznicę śmierci poety. Friedrich von Schiller jest znany m.in. jako twórca „Ody do radości”, której instrumentalna wersja została przyjęta na hymn Unii Europejskiej.
Nazwa góry pochodzi od lasu jodłowego, porastającego niegdyś górę. Las ten nie wytrzymał jednak działania szkodliwych emisji przemysłowych oraz licznych pożarów. W latach 70-tych i 80-tych XX wieku jodły zastąpiono drzewostanem liściastymi, a przede wszystkim bukiem. Na południowych zboczach zachowało się rumowisko skalne i gołoborza. Szczyt jest dobrym punktem widokowym, z którego rozciąga się pełna panorama na okoliczne szczyty i doliny Gór Łużyckich.
Nazwa góry pochodzi od lasu jodłowego, porastającego niegdyś górę. Las ten nie wytrzymał jednak działania szkodliwych emisji przemysłowych oraz licznych pożarów. W latach 70-tych i 80-tych XX wieku jodły zastąpiono drzewostanem liściastymi, a przede wszystkim bukiem. Na południowych zboczach zachowało się rumowisko skalne i gołoborza. Szczyt jest dobrym punktem widokowym, z którego rozciąga się pełna panorama na okoliczne szczyty i doliny Gór Łużyckich.
W krainie romantyków: Vlčí Hora
Jest to szczyt pochodzenia wulkanicznego. Leży na skraju Parku Narodowego Czeskiej Szwajcarii, w obrębie Przedgórza Šluknovskiego. Podstawa góry zbudowana jest z tefrytu, zaś jej górne partie ze słupowego bazaltu, zawierającego znaczne ilości magnetytu, który powoduje wychylenie igły kompasu nawet o 40°. Bazaltowe podłoże stwarza dobre warunki do rozwoju roślin kserotermicznych.
Góra zaczęła przyciągać turystów w XIX wieku ze względu na rozciągający się z niej ładny widok. Z inicjatywy towarzystwa górskiego z Krásnej Lípy zbudowano na niej w 1887 roku gospodę w stylu szwajcarskim. W tym samym roku podjęto starania o wybudowanie wieży widokowej, która rok później stanęła na szczycie. Miała 12 metrów wysokości nie była zadaszona jak obecna wieża. Podniesiona została później w 1908 roku do obecnej wysokości 19 metrów. Szczyt stał się popularny, a duża liczba odwiedzających sprawiła, że z czasem rozbudowana została funkcjonująca przy wieży restauracja. Niestety po II wojnie światowej obiekty te stały porzucone. W dużym stopniu zdewastowane w 1968 roku zostały przejęte w ręce prywatne. Nowy właściciel Janda Rumbruk przeprowadził niezbędne remonty i wkrótce udostępnił obiekty turystom. Wieża została odrestaurowana w latach 90-tych XX wieku, kiedy weszła w skład majątku Lasów Republiki Czeskiej. W maju 1998 roku wieża widokowa przeszła na własność miasta Krásná Lípa.
Na wschodnim zboczu znajduje się źródło Weroniki (Verunčina studanka), obłożone bazaltowymi słupami. Na kamieniu wyryty jest napis z datą: Veronika Brunnen - Juni 1886.
Góra zaczęła przyciągać turystów w XIX wieku ze względu na rozciągający się z niej ładny widok. Z inicjatywy towarzystwa górskiego z Krásnej Lípy zbudowano na niej w 1887 roku gospodę w stylu szwajcarskim. W tym samym roku podjęto starania o wybudowanie wieży widokowej, która rok później stanęła na szczycie. Miała 12 metrów wysokości nie była zadaszona jak obecna wieża. Podniesiona została później w 1908 roku do obecnej wysokości 19 metrów. Szczyt stał się popularny, a duża liczba odwiedzających sprawiła, że z czasem rozbudowana została funkcjonująca przy wieży restauracja. Niestety po II wojnie światowej obiekty te stały porzucone. W dużym stopniu zdewastowane w 1968 roku zostały przejęte w ręce prywatne. Nowy właściciel Janda Rumbruk przeprowadził niezbędne remonty i wkrótce udostępnił obiekty turystom. Wieża została odrestaurowana w latach 90-tych XX wieku, kiedy weszła w skład majątku Lasów Republiki Czeskiej. W maju 1998 roku wieża widokowa przeszła na własność miasta Krásná Lípa.
Na wschodnim zboczu znajduje się źródło Weroniki (Verunčina studanka), obłożone bazaltowymi słupami. Na kamieniu wyryty jest napis z datą: Veronika Brunnen - Juni 1886.
W krainie romantyków: Tanečnice
Niekiedy można usłyszeć, że nazwa szczytu pochodzi od czarodziejki, która tańcem uwodziła miejscowego myśliwego. Bardziej jednak prawdopodobne jest, że pochodzi od słowa „Tannenplan” oznaczającego jodłowe lasy. Tanečnice leży na Pogórzu Łużyckim (czes. Šluknovská pahorkatina, niem. Lausitzer Bergland), które na południowym wschodzie przechodzi w Góry Łużyckie. Zbudowana jest głównie z granitu.
Na szczycie stoi ośmioboczna wieża widokowa o wysokości 26 metrów ze 138 schodami. Jego konstrukcja wzmocniona jest stalowymi taśmami. Wieża ta zbudowana została w 1904 roku, a budulcem jej był kamień i cegła. Z wieży rozciąga się ładny widok na Obszar Chronionego Krajobrazu Łabskie Piaskowce (czes. Chráněná krajinná oblast (CHKO) Labské pískovce) oraz NP Szwajcarii Czeskiej i Szwajcarii Saksońskiej, Park Narodowy Czeska Szwajcaria (czes. Národní park České Švýcarsko) oraz Park Narodowy Saskiej Szwajcarii (niem. Nationalpark Sächsische Schweiz). Widoczne są również Karkonosze i Góry Izerskie. Przy dobrej pogodzie widoczne jest nawet Drezno.
Pierwszą wieżę widokową na szczycie zbudowali mieszkańcy pobliskiej wsi Mikulášovice Tomášov. Była to drewniana wieża, która istniała tylko jeden rok, została zniszczona przez silną wichurę. W jej miejsce w 1886 roku zbudowano drugą drewnianą wieżę widokową. Na szczyt tej wieży prowadziło siedem drewnianych drabin. W 1903 roku wieża ta została zniszczona przez burzę. Wraz z pojawieniem się wież widokowych na szczycie Tanečnice budowane były chaty Mikulášovickiego klubu górskiego, w których odwiedzający mogli dostać gorące jedzenie i słynne piwo „Lipova”. Obecnie przy wieży widokowej działa bufet „Koliba” wybudowana 1979 roku, w miejscu wcześniejszego, mniejszego obiektu Chaloupka strýčka Toma (pol. Chata wuja Toma).
Na szczycie stoi ośmioboczna wieża widokowa o wysokości 26 metrów ze 138 schodami. Jego konstrukcja wzmocniona jest stalowymi taśmami. Wieża ta zbudowana została w 1904 roku, a budulcem jej był kamień i cegła. Z wieży rozciąga się ładny widok na Obszar Chronionego Krajobrazu Łabskie Piaskowce (czes. Chráněná krajinná oblast (CHKO) Labské pískovce) oraz NP Szwajcarii Czeskiej i Szwajcarii Saksońskiej, Park Narodowy Czeska Szwajcaria (czes. Národní park České Švýcarsko) oraz Park Narodowy Saskiej Szwajcarii (niem. Nationalpark Sächsische Schweiz). Widoczne są również Karkonosze i Góry Izerskie. Przy dobrej pogodzie widoczne jest nawet Drezno.
Pierwszą wieżę widokową na szczycie zbudowali mieszkańcy pobliskiej wsi Mikulášovice Tomášov. Była to drewniana wieża, która istniała tylko jeden rok, została zniszczona przez silną wichurę. W jej miejsce w 1886 roku zbudowano drugą drewnianą wieżę widokową. Na szczyt tej wieży prowadziło siedem drewnianych drabin. W 1903 roku wieża ta została zniszczona przez burzę. Wraz z pojawieniem się wież widokowych na szczycie Tanečnice budowane były chaty Mikulášovickiego klubu górskiego, w których odwiedzający mogli dostać gorące jedzenie i słynne piwo „Lipova”. Obecnie przy wieży widokowej działa bufet „Koliba” wybudowana 1979 roku, w miejscu wcześniejszego, mniejszego obiektu Chaloupka strýčka Toma (pol. Chata wuja Toma).
niedziela, 28 kwietnia 2019
W krainie romantyków: Sokole Gniazdo i Brama Pravčicka
Odkryliśmy najpiękniejsze wąwozy w okolicach Hřenska. Dotarliśmy do centrum tego malowniczego miasteczka, niedaleko miejsca, gdzie rzeka Kamenica kończy swój bieg zasilając wody Łaby. Wzdłuż tej rzeki odbyliśmy wyjątkowy romantyczny spacer przerywany dwukrotnie niezwykłym spływem łodziami. Zabraliśmy z przepięknego wąwozu Kamenicy niezapomniane przeżycia. Czy ten dzień już dostarczył nam największych emocji? Jesteśmy pod ogromnym wrażeniem fenomenalnego przełomu Kamenicy – czy może nas coś jeszcze bardziej dzisiaj zauroczyć.
W krainie romantyków: Dziki Wąwóz i Wąwóz Edmunda
Rozpoczyna swój bieg w czeskich Górach Łużyckich (czes. Lužické hory, niem. Zittauer Gebirge) zbierając liczne wody potoczków spływających do Granicznego Stawu (czes. Hraniční rybník). Z tego stawu płynie na zachód w kierunku Gór Połabskich (czes. Děčínská vrchovina, niem. Elbsandsteingebirge). Zanim jednak wpadnie do Łaby (niem. Elbe) niknie w niezwykłych kanionach – wpierw przepływa przez Kanion Ferdynanda, zmieniając na chwilę kierunek na północ, potem kanionem zwanym VeStriži i dalej przedziera się na zachód kolejnymi wąskimi, głębokimi kanionami: Dzikim Wąwozem (czes. Divoká soutěska) i Wąwozem Edmunda (czes. Edmundova soutěska). Kiedyś kanion ten był niemożliwy do przebycia. Rzeka bogata w pstrąga potokowego i łososia była ważnym źródłem utrzymania dla miejscowych ludów, ale jednocześnie stanowiła przeszkodę trudną do pokonania. Otoczona jest w dolnym swoim biegu wysokimi ścianami skał wznoszącymi się na oszałamiającą wysokość 150 metrów.
sobota, 27 kwietnia 2019
W krainie romantyków: Ještěd
Ještěd zawsze był dominantą północnych Czech i symbolem regionu. Góra oferuje dalekie widoki. Ona sama widoczna też jest z Niemiec i Polski. Jest najwyższym szczytem Grzbietu Jesztedzkiego (czes. Ještědský hřbet) i zarazem Grzbietu Jesztiedzko-Kozakowskiego (czes. Ještědsko-kozákovský hřbet). Leży na południowy zachód od Liberca w północnych Czechach. Znajduje się na nim ośrodek sportów narciarskich, kompleks skoczni Szczyt wieńczy spiczasta wieża nadajnika telewizyjnego. U dołu nadajnika znajduje się hotel i restauracja. Do szczytu poprowadzona jest asfaltowa droga z przełęczy Tetřeví sedlo (770 m n.p.m.) położonej na drodze z Liberca do miasta Český Dub.
Przed budową nadajnika na szczycie Ještěd stał wielki krzyż. Był on kamienny i stał aż do 1812 roku. Krzyże na Ještěd mają długą historię udokumentowaną od 1737 roku. Przedostatni krzyż został potajemnie usunięty w latach 80-tych XX wieku, najprawdopodobniej przez ówczesne władze Liberca. Pierwsza chata z gastronomią pojawiła się na szczycie w połowie XIX wieku. W maju 1876 roku zbudowano na szczycie 5-metrową drewnianą wieżę. Była to pierwsza wieża widokowa w tej części Czech. Stała do lipca 1889 roku, a zastąpiła ją wybudowana w tym samym roku nowa, 8-metrowa wieża. Pierwszy hotel górski na Ještěd otwarty został w 1907 roku. W okresie 1909-1911 powstał na stokach góry pierwszy obiekt sportowy - trzykilometrowy tor saneczkowy. W okresie międzywojennym wybudowano kolejkę linową. Obecnie na stokach gór funkcjonuje duży ośrodek narciarstwa.
W styczniu 1963 roku budynek hotelu strawił ogień, na skutek nieroztropnego używana ognia do rozmrażania rur. Rok później na szczycie spłonął inny budynek „Rohan”. Wtedy powstał nowy projekt zagospodarowania szczytu, który zakładał nie tylko powstanie hotelu, ale również węzła telekomunikacyjnego. Nowy hotel z nadajnikiem został otwarty w 1973 roku. Budowla ta ma wysokość 94 m.
Przed budową nadajnika na szczycie Ještěd stał wielki krzyż. Był on kamienny i stał aż do 1812 roku. Krzyże na Ještěd mają długą historię udokumentowaną od 1737 roku. Przedostatni krzyż został potajemnie usunięty w latach 80-tych XX wieku, najprawdopodobniej przez ówczesne władze Liberca. Pierwsza chata z gastronomią pojawiła się na szczycie w połowie XIX wieku. W maju 1876 roku zbudowano na szczycie 5-metrową drewnianą wieżę. Była to pierwsza wieża widokowa w tej części Czech. Stała do lipca 1889 roku, a zastąpiła ją wybudowana w tym samym roku nowa, 8-metrowa wieża. Pierwszy hotel górski na Ještěd otwarty został w 1907 roku. W okresie 1909-1911 powstał na stokach góry pierwszy obiekt sportowy - trzykilometrowy tor saneczkowy. W okresie międzywojennym wybudowano kolejkę linową. Obecnie na stokach gór funkcjonuje duży ośrodek narciarstwa.
W styczniu 1963 roku budynek hotelu strawił ogień, na skutek nieroztropnego używana ognia do rozmrażania rur. Rok później na szczycie spłonął inny budynek „Rohan”. Wtedy powstał nowy projekt zagospodarowania szczytu, który zakładał nie tylko powstanie hotelu, ale również węzła telekomunikacyjnego. Nowy hotel z nadajnikiem został otwarty w 1973 roku. Budowla ta ma wysokość 94 m.
piątek, 26 kwietnia 2019
Kraina romantyków
Zeszłego roku rozpoczęła się ta podróż. Wtedy dotarliśmy do tej krainy po raz pierwszy. Urzekła nas malowniczością i swoistym pięknem. Odkryliśmy wzniesienia leżące na zachodnich krańcach Sudetów oraz odnaleźliśmy inspirację do kolejnej wyprawy. Saksonia to kraina fascynujących zamków i pałaców z pięknymi ogrodami, a także ekscytującej przyrody i czarującego pejzażu. Ma w sobie atrybuty wyjątkowości, pewnej magii, która urzeka i przyciąga. Nie jednego człowieka już oczarowała. Była natchnieniem dla pokolenia wielkich artystów – romantyków. Pod wpływem jej krajobrazów pod koniec XVIII wieku uzewnętrzniały się marzenia i idee romantyzmu, które w hierarchii wartości zaczęły stawiać ducha przed materią. Była to filozofia skłaniająca do poznawania świata nie tylko na płaszczyźnie nauki, ale w pierwszej kolejności poprzez serce i uczucia. Dotarła nawet na do Polski znajdującej się wówczas pod zaborami.
sobota, 13 kwietnia 2019
W Beskidzie Śląsko-Morawskim: Ropicka rozsocha
Beskid Śląsko-Morawski, Czechy, Javorový vrch, Řeka, Ropice, Ropička, Ropicka rozsocha, Šindelná, Velký Lipový, Wielka Korona Beskidów
Brak komentarzy
Zapowiadało się, że niezbyt dobrze trafiliśmy w pogodę z tą wycieczką. Tak się nam wydawało, bo spodziewaliśmy się błota, może nawet troszkę deszczu. Faktycznie trafiliśmy w wyjątkowo piękną zimę, tajemniczo osnutą mgłami. Beskid Śląsko-Morawski pozytywnie zaskoczył nas taką aurą. Choć może życzylibyśmy sobie, aby tej mgły było mniej, aczkolwiek i bez niej widoki byłyby ograniczone przez las, który przeważał na trasie naszego przejścia. Wycieczka przerodziła się w swoisty, zimowy spacer przez góry, których dawno już nie odwiedzaliśmy. Brak wiatru, dość wysoka temperatura dokładały dodatkowej przyjemności do wędrówki. Śnieg w krajobrazie tej wędrówki pojawił się już po wjeździe do urokliwej doliny.
niedziela, 7 kwietnia 2019
Zima powoli uchodzi z Tatr
Boczań, Dolina Gąsienicowa, Dolinka Kozia, Hala Gąsienicowa, Skupniów Upłaz, Tatry Wysokie
1 komentarz
Słońce zawładnęło tatrzańską aurą. To może wydać się niesprawiedliwe dla tych, którzy byli tutaj wczorajszego deszczowego dnia. Padało wtedy prawie cały czas, a w partiach szczytowych silnie wiało i sypało śniegiem. Skulone krokusy czekały lepszej aury, aby rozchylić swe kielichy, podobnie jak odwiedzający Tatry turyści, którzy liczyli na choćby tylko odrobinę słońca. Doczekali się wprawdzie, ale dopiero z końcem dnia. Słońce wyszło, ale wkrótce nastał wieczór.
sobota, 6 kwietnia 2019
W kroplach wiosennego deszczu
Uśpione pod śniegiem budzą się wcześnie z zimowego snu. Pojawiają się jako pierwsze w tatrzańskie florze kwiatowej. Często nie czekają na stopnienie śniegu, a przebijają się przez niego, gdy ten jeszcze pokrywa górskie hale. Są niewielkie i niezwykle urodziwe, a naturę mają niezłomnych wojowników. Nie odstrasza ich nader częsty jeszcze o tej porze roku mróz, czy nawrót zimy, czy wiatr. Nie mają jak schować się przed tymi zjawiskami, jak człowiek, który znajdzie sobie schronienie w pobliskim schronisku. One trwają jak na placu boju, bez względu na warunki atmosferyczne, czekając ciepłych promieni słonecznych i pomocników, którzy pozwolą im na zachowanie gatunku - motyle, pszczoły i trzmiele, a więc na latającą arystokrację owadziego świata, dzięki której zostają zapylone. W zalążniach rozwijają się wówczas nasiona, a gdy dojrzeją z pomocą przychodzą mrówki, które mają znaczącą rolę w ich rozsiewaniu.
niedziela, 31 marca 2019
Krokusowy zwiad
Wabiące naturalnością, olśniewające urodą, różnorodnością kształtów, a nawet odcieni fioletu i różu. Wśród nich zdarzają się również albinosy. Są niewielkie, lecz dzielnie potrafią przeciwstawić się surowości wczesnowiosennej aury, kiedy pierwsze symptomy wiosny próbują przełamać wszechobecną jeszcze zimę w Tatrach. W niektórych miejscach zakwitają łanami tworząc na polanach spektakularne dywany. Ich rozkwit nie trwa długo - zwykle około 3 tygodnie pod warunkiem sprzyjającej przez ten czas aury.
sobota, 30 marca 2019
Kozi Wierch - zima w Tatrach
Jest czwarta trzydzieści. Palenica Białczańska spowita jest jeszcze mrokiem. Gwiazdy do nas mrugają. Są ich miliardy. Gdy tak chwilę dłużej wpatrzyć się w kosmos, to widok nieba tak usłanego gwiazdami zaczyna przerastać naszą wyobraźnię. Wiemy jaki jest nasz świat, nie znamy choćby jednego innego z tych miliardów. Czy są tak piękne jak ten nasz? Czy wstalibyśmy dla nich tak wcześnie? Chwilę po nas w Palenicy Białczańskiej pojawia się kilka innych zespołów, które wyruszają spotkać się z zimowym pięknem tatrzańskich grani.
niedziela, 24 marca 2019
GSBW, etap 12: Kamionna
Beskid Wyspowy, Główny Szlak Beskidu Wyspowego, GSBW, Kamionna, Paproć, Pasierbiecka Góra, Tymbark
2 komentarze
Dwunasty etap Rysia rozpoczynamy, w niedzielny ciepły, choć nieco pochmurny poranek. Bogactwo różnych innych imprez powoduje, że na Głównym Szlaku Beskidu Wyspowego spotykamy się po dłuższych przerwach. To też niecierpliwie wyczekiwaliśmy tego wyjazdu. Znajdujemy się w centralnej części Beskidu Wyspowego. Dotąd w tej okolicy bywaliśmy rzadziej i chcemy to zmienić.
sobota, 23 marca 2019
Kościelec - zima w Tatrach
Żal byłoby w taką sobotę zostać w domu. Kiedyś oczywiście będzie trzeba zrobić porządki, pościerać kurze z szafek, wymyć okna, ale ktoś nam zrobił okno pogodowe - piękne, błękitne i słoneczne. W dolinach pachnie już wiosną, ale w Tatrach pełnia zimy przeplata się z wiosennymi temperaturami. Piękny czas. W Kuźnicach nie widać już śniegu, z Nosala również już zszedł. W wysokich partiach Tatr zima trwać będzie jeszcze dobrych parę tygodni. Czujemy oddech wiosny, ale w Tatrach z pewnością nie jest to jeszcze pożegnanie zimy.
poniedziałek, 18 marca 2019
Pożegnanie zimy w Bieszczadach (3) - mżawka i śnieg
Śniegu nie widać już w dolinach. Mży ciepły deszczyk w dolinie Rabiańskiego Potoku. Dolina, w której teraz jesteśmy jest silnie zalesiona. Wcina się w Masyw Chryszcztej i Wołosania, zwany też Wysokim Działem. Wysoki Dział był umowną granicą pomiędzy dwoma grupami etnograficznymi, która po II wojnie zniknęła z krajobrazu Bieszczadów i znajdującego się dalej na zachodzie Beskidu Niskiego. Byli to ruscy górale, Łemkowie i Bojkowie. Łemkowie zamieszkiwali tereny znajdujące się na zachód od Wysokiego Działu, Bojkowie zaś zasiedlali tereny na wschód od Wysokiego Działu.
niedziela, 17 marca 2019
Końkret
Największym bieszczadzkim skarbem zawsze były lasy. Niedługo po wojnie opustoszałe Bieszczady chciano zasiedlić i korzystać z tego skarbu. Był to jednak nie łatwy teren, szczególnie dla ludzi z nizin, którzy nie wytrzymywali tutejszych niedogodności i nie umieli gospodarzyć na górskim obszarze, tak jak mieszkający tu przed nimi Bojkowie. Praca właściwie była jedna – przy bieszczadzkim skarbie. W różny sposób próbowano zachęcać ludzi do podjęcia tej ciężkiej pracy, nierzadko nadając temu wydźwięk heroizmu i charakter swoistej propagandy, tak jak w reportażu odszukanym przez nas w zasobach internetowych (patrz Gazeta Bieszczadzka, 21.08.2016) autorstwa Jerzego Woydyłły pt. „Zima 17 drwali” pochodzącym z magazynu „Dookoła świata”nr 24 z dnia 12 czerwca 1960 roku. Nie trudno było kreować z Bieszczadów polski „dziki zachód”. To przyciągało. Ludzie przyjeżdżali tu z różnych przyczyn: licząc na dobry zarobek, czy w poszukiwaniu miejsca do osiedlenie się. Nie wszyscy jednak wytrzymywali trud tutejszego życia.
Pożegnanie z zimą w Bieszczadach (2) - wietrznie, mgliście i słonecznie
Bieszczady, Hasiakowa Skała, Korona Bieszczadów, Osadzki Wierch, Połonina Wetlińska, Przełęcz Orłowicza, Roh, Smerek, Zatwarnica
Brak komentarzy
W dolinach pojawiły się już pierwsze kwiaty – przebiśniegi, cebulice, a w bezpośrednim sąsiedztwie wodnych cieków pojawiły się pąki lepiężników. Grzbiety Bieszczadów Wysokich są jednak jeszcze białe. Tu zima trzyma. Wyjeżdżając serpentynami bieszczadzkiej obwodnicy na Przełęcz Wyżną przenieśliśmy się w krainę śniegu. Nie powinien on jednak nikogo dziwić, wszak wciąż trwa kalendarzowa zima. Zima chyli się jednak ku swemu końcowi. Widać pierwsze ciemne przebarwienia na połoninach, gdzie spod śniegu odsłoniły się stare trawy. Mają chyba już za sobą najsurowszy okres. Już chyba nie zagrażają im siarczyste mrozy, tak się zdaje, choć w Bieszczadach pogoda bywa przewrotna.
sobota, 16 marca 2019
Pożegnanie z zimą w Bieszczadach (1) - ni to zima, ni to wiosna
Brak stabilizacji pogody w ostatnie dni wystawia nas na niepewność co do aury w najbliższym czasie. Prognozy zmieniają się co kilka godzin. Silne wichry nie ominęły Podkarpacia i wciąż są zagrożeniem. Połoniny są jeszcze pokryte rozległymi płatami śniegu. Jednakże w dolinach odsłoniły się już brązy. Marcowe Bieszczady sieją pustką.
W Lutowiskach ugościło nas ciepłe południe, choć delikatna bryza chłodem podwiewa. Gęste obłoki suną po niebie, co rusz przedostają się między nimi kosmyki promieni słońca. Ciepłem chcą zbudzić kwiaty na łąkach, ale te wciąż jeszcze śpią. Nie ma już zimy, ale wiosny jeszcze też nie widać – nie ma śniegu, ale nie ma też jeszcze kwiatów.
W Lutowiskach ugościło nas ciepłe południe, choć delikatna bryza chłodem podwiewa. Gęste obłoki suną po niebie, co rusz przedostają się między nimi kosmyki promieni słońca. Ciepłem chcą zbudzić kwiaty na łąkach, ale te wciąż jeszcze śpią. Nie ma już zimy, ale wiosny jeszcze też nie widać – nie ma śniegu, ale nie ma też jeszcze kwiatów.
sobota, 2 marca 2019
Zimowe hale Żywiecczyzny
Muńcuł silnie góruje nad Ujsołami, wsią o typowo wiejskim charakterze, położoną u zbiegu trzech potoków Ujsoły, Danielki i Bystrej. Pierwszymi osadnikami tego miejsca byli pasterze wołoscy poszukujący miejsc do wypasu. Przysposabiali sobie porośnięte lasem góry, karczując i wypalając na nich polany, które z czasem przeradzały się w obszerne hale. Wołosi pracowali przy stadach owiec i bydła od świtu do zmierzchu. Była to ciężka praca, ale też wolność. Zażywając tej wolności osiedlali się w dolinach rzek, w pobliżu hal gdzie wypasali owce i bydło. One dawały im prawie wszystko, czego potrzebowali do życia – jedzenie i odzienie. Z czasem jednak wolność osadników zmniejszała się, gdyż zmuszeni zostali do pracy na rzecz panów ziem, na których wypasali. W przypadku Wołochów polegało to głównie na płaceniu czynszu w naturze, a więc oddawaniu części produktów mlecznych, czy też oddawaniu jednej owcy z każdej hodowanej dwudziestki. Była to jedna z form prawno-gospodarczych dla ziem, na których osiedlali się Wołosi zwana prawem wołoskim. Narzucone obciążenia pańszczyźniane bywały różne. Niektórzy górale sprzeciwiając się im przechodzili na zbójnictwo, wybierając na swe siedziby głębokie, trudno dostępne doliny i wysokie góry. Tam mieli swoje kryjówki i tam skrywali swe skarby, o których dzisiaj krąży tak wiele legend. W tutejszej okolicy wszyscy wiedzą o ukrytych zbójnickich skarbach na górze Muńcuł. Nikt jednak nie wie dokładnie gdzie są, nikomu jeszcze nie udało się ich znaleźć. Ponoć zakopano je gdzieś w pobliżu szczytu.
niedziela, 24 lutego 2019
MSP TW-03, etap 4: Lubogoszcz
Podążając za milczącym słowem, słowem majestatycznym, odwieczną wymową gór, idą, wspinają się i pokonują samych siebie, aby dotrzeć na szczyty.
JP II, Valle d'Aosta, lato 1986 r.
|
piątek, 22 lutego 2019
Piąty oddech gór i powiew morskiej bryzy
Jak zwykle z niecierpliwością wyczekiwaliśmy tego wieczoru, podczas którego mieliśmy udać się w kolejną muzyczną podróż. Tym razem przenieśliśmy się na barkę „Aquarius”, zacumowaną u wiślanego nabrzeża tuż pod Wawelskim Wzgórzem. Zimową porą zmrok szybko ogarnął Bulwar Czerwieński, mury Zamku Wawelskiego zapłonęły świetlną iluminacją. Zrobiło się zacisznie i klimatycznie. Jednakże nie zamek królów polskich skupił tego wieczoru naszą uwagę. We wnętrzu „Aquariusa” zapłonęły lampiony jeszcze zanim zapadł zmrok. Załoga mając chyba świadomość dużej pojemności barki nie spieszyła się z przybyciem na pokład. Dopiero na kwadrans przed odpłynięciem pojawili się pierwsi, którzy zaplanowali zaciągnąć się na ten rejs. Zaraz za nimi pojawili się kolejni, a na pomoście łączącym barkę z nabrzeżem zaczęła robić się kolejka. Nad stan załogi szybko dał się we znaki obsłudze, która zmuszona była do zorganizowania dodatkowych krzeseł, wielu krzeseł należałoby dodać, bo potem próbowano zliczyć całą załogę, ale poprzestano liczenie na stu, bowiem po tej setce do policzenia zostawało jeszcze wiele osób (nie dlatego, że obsługa nie potrafiła dalej liczyć, ale po prostu było to niemożliwe, bo załoga krzątała się po mesie, jak mrówki w mrowisku). Któż by się spodziewał, że na łajbie większej od poprzedniej znów zacznie brakować miejsca.
wtorek, 19 lutego 2019
Pełnia Śnieżnego Księżyca (Full Snow Moon)
Słońce zniknęło już za granią Tatr. Rozstaliśmy się z nim opuszczając Liliowe skrzypiącym śniegiem. W górach tak to jest, że zmrok przychodzi bardzo szybko. W Gąsienicowym Kotle zapadła szarówka. Z Kasprowego mrugają do nas światełka restauracji przy stacji kolejki linowej, ale kolejka już nie jeździ. Z drugiej strony, niżej w dolinie błyszczą złotym blaskiem okna „Murowańca” skrywającego się wśród jodeł. Jakaś niezwykła cisza i spokój ogarnia Gąsienicową, pomimo warkotu ratraków układających sztruks na nartostradzie. Zupełna pustka, a w niej tylko my. Noc jest jaśniutka, niebo silnie gwieździste. Ośnieżone góry bielą się w szarówce – Kościelec, Świnica, Skrajna i Pośrednia Turnia piętrzą się z majestatem. Za Kościelcami widzimy Granaty, Żółtą Turnię, Małą Koszystą. Nad nimi płonie świetlista poświata. Zaczyna się dziać coś wyjątkowego.
Świnica - zima w Tatrach
Wyśmienita aura już czwarty dzień utrzymuje się w Tatrach. Jeszcze nie ochłonęliśmy z jej uroku, jakiego doznaliśmy w sobotę idąc na Kasprowy. W niedzielę żal było siedzieć w domu. W poniedziałek – trzeba iść do pracy, bo przecież dzięki niej jest za co żyć i za co jeździć na wycieczki, ale wtedy już nie wytrzymywaliśmy tego napięcia spoglądając na prognozy pogody. Dosłownie przed wyjściem z pracy załatwiliśmy konieczne urlopy na wtorek...
sobota, 16 lutego 2019
Kasprowy Wierch - zima w Tatrach
Blisko rok temu mieliśmy Polskie Karakorum na Kasprowym Wierchu. Niesamowita wędrówka po zimowych Tatrach, które wtedy pokazywały nam swój pazur. A jednak mimo bardzo mroźnych temperatur wierzchołek został zdobyty. Silny wiatr zmusił nas jednak do wdrożenia wariantu rezerwowego dla powrotnej drogi zejściowej. Czekaliśmy tegorocznego wyjścia. Statystycznie rzecz biorąc spodziewaliśmy się oczywiście innej aury, bo skoro wtedy były chmury, to teraz powinniśmy mieć słońce. Tak też się stało. Nad Tatrami otworzyło się czterodniowe okno pogodowe. Wtedy szliśmy niemal w kożuchach, opatuleni w kaptury z goglami na oczach, dzisiaj szybko pozbywaliśmy się nadmiaru odzienia schodząc do warstwy trekingowych koszulek. Niebo bezchmurne, pełne słońca, Powietrze przejrzyste niemal po sam horyzont. Ruszamy.
wtorek, 5 lutego 2019
Na białym lądzie nad morzem mgieł
Opuszczamy naszą dziesiątkę, czyli pokoik numer 10. Tak już nam zostało od pierwszej spędzonej w nim nocy – wtedy dostaliśmy dziesiątkę i odtąd darzymy ją taką sympatią, że każdorazowo, kiedy tu jesteśmy chcemy spać w tym pokoju. Wiedzą o tym mili gospodarze schroniska i jak mogą starają się mieć go dla nas. Nie było z tym żadnego problemu podczas tej nocy, bo byliśmy w schronisku jedynymi gośćmi. Sen nie był zbyt długi, ale musi nam go wystarczyć. Jest godzina 4.15 - opuszczamy cieplutkie wnętrze pokoiku. Zostawiamy w nim kilka niepotrzebnych teraz rzeczy. Wychodzimy ze schroniska. Na zewnątrz zakładamy raki, bo droga ich wymaga. Jest zmrożona, a czasami lodowa. Udajemy się z wizytą do Królowej. Wizytę u niej planowaliśmy już zeszłego roku. Miała nastąpić dwa tygodnie temu, ale nie udało się. Aura nie była wówczas łaskawa, choć była piękna i wyjątkowa. Może Królowa nie chciała nas wtedy widzieć. Kobieta zmienną ma naturę, a może wówczas po prostu źle się czuła, albo progi jej nie były gotowe na przyjęcie wędrowców. Jesteśmy jak wędrowcy z gwiazd. Wystarczy podnieść głowę do góry, aby je ujrzeć. Ileż ich jest - nikt nie jest w stanie policzyć. Czy i tam znajdzie się jakieś życie? Było by to ogromne marnotrawstwo, gdyby nie było wśród tych gwiazd życia. Życie jest cudowne, choć umyka szybko. Korzystamy z niego tutaj na Ziemi chcąc nie stracić ani jednej jego chwili, także w tą głuchą, czarną, ale niezwykle rozgwieżdżoną noc. Piękno Ziemi, a nawet często niedostrzegane piękno najbliższej okolicy przybiera różne szaty, te same miejsca za każdym razem są inne. Piękno trzeba umieć dostrzegać, szczególnie to naturalne, stworzone dla nas wszystkich. Jeśli nie będziemy potrafili go dostrzegać - życie straci sens. Chociaż to piękno, które chcemy dzisiaj ujrzeć wyglądać będzie ponadnaturalne, jakby nie było stworzone dla nas. Emanuje surowością, szczególnie silnie teraz, kiedy jest zima. Odczuwalny mróz minus 15 stopni Celsjusza. Jednak w drodze wysiłek niweluje odczuwalność niskiej temperatury. Chłód odparowuje i ciepłe ubranie okazuje się szybko zbyt ciepłe.