Blisko rok temu mieliśmy Polskie Karakorum na Kasprowym Wierchu. Niesamowita wędrówka po zimowych Tatrach, które wtedy pokazywały nam swój pazur. A jednak mimo bardzo mroźnych temperatur wierzchołek został zdobyty. Silny wiatr zmusił nas jednak do wdrożenia wariantu rezerwowego dla powrotnej drogi zejściowej. Czekaliśmy tegorocznego wyjścia. Statystycznie rzecz biorąc spodziewaliśmy się oczywiście innej aury, bo skoro wtedy były chmury, to teraz powinniśmy mieć słońce. Tak też się stało. Nad Tatrami otworzyło się czterodniowe okno pogodowe. Wtedy szliśmy niemal w kożuchach, opatuleni w kaptury z goglami na oczach, dzisiaj szybko pozbywaliśmy się nadmiaru odzienia schodząc do warstwy trekingowych koszulek. Niebo bezchmurne, pełne słońca, Powietrze przejrzyste niemal po sam horyzont. Ruszamy.
TRASA:
Kuźnice (1010 m n.p.m.) Boczań (1224 m n.p.m.) Skupniów Upłaz Przełęcz między Kopami (1499 m n.p.m.) Hala Gąsienicowa Kasprowy Wierch (1987 m n.p.m.) Myślenickie Turnie (1354 m n.p.m.) Kuźnice (1010 m n.p.m.)
OPIS:
Zbliża się godzina dziewiąta rano. Zamówione busy przetransportowują nas z ulicy Czecha do Kuźnic. Dalej musimy iść pieszo. Wspinamy się przez lasy Boczania, zatrzymując na chwile tradycyjnie przed jego wierzchołkiem na zakręcie drogi, by spojrzeć na skąpane w słońcu białe wierzchołku Giewontu, Czerwonych Wierchów i Goryczkowych Czub. Potem podążamy dalej łagodniejszym podejściem niż wcześniej, oczekując niecierpliwie na widokowy Skupniów Upłaz. Gdy wychodzimy z lasu widzimy oślepiające słońce, które wznosi się już dość wysoko ponad Kopami Królowymi. Z lewej mamy cudowny, szeroki pejzaż na Kopieńce, wał pasma Spisko-Gubałowskiego, Gorce, na północnym wschodzie wyłaniają się Pieniny i masyw Radziejowej, zaś za nami pasmo Policy, Babia Góra, Pilsko.
Nie ma pośpiechu, bo pogoda dzisiaj się na pewno nie zepsuje. Nacieszymy się widokami tutaj i zdążymy na panoramę z Kasprowego Wierchu. O godzinie 10.40 przechodzimy przez Przełęcz między Kopami (Królowymi Kopami oczywiście). Na północy unoszą się nieruchomo kolorowe balony. Tam w górze nie ma prawie wiatru, tak jak tu u nas na 1500 metrach nad poziomem morza. Przed nami Rówień Krupowa, a z niej wciąż ten sam, ale zawsze zapierający dech w piersiach widok poszarpanego grzebienia od Waksmundziego Wierchu przez Żółtą Turnię, Granaty, Kozie Czuby i Kościelec, aż po Świnicę. Z lewej za tym grzebieniem pojawiają się Tatry Bielskie – cztery ich najbardziej znane, charakterystyczne szczyty, nakładające się na siebie: Murań, Nowy Wierch, Hawrań i Płaczliwa Skała.
Niebawem schodzimy wygodną drogą pokrytą ubitym śniegiem na malowniczą Halę Gąsienicową. Jak zawsze olśniewa ta rozległa dolina, w której bieg swój rozpoczyna Sucha Woda Gąsienicowa. Jej łożysko wytwarza naturalną granicę pomiędzy Tatrami Zachodnimi i Tatrami Wysokimi. Na prawo od Świnicy widzimy stożki Pośredniej i Skrajnej Turni, zaś dalej za przełęczą Liliowe wznosi się kopulasty Beskid. Przełęcz Liliowe uznawana jest za geologiczną i krajobrazową granicę pomiędzy Tatrami Wysokimi a Zachodnimi. Na początku ubiegłego wieku na Hali Gąsienicowej nie było takiej infrastruktury turystycznej, jak obecnie. Stały tylko licznie drewniane budynki pasterskie, gdyż pasterstwo w tamtym czasie kwitło tutaj. Hala Gąsienicową w tamtym czasie nazywana była Halą Stawy, albo Halą na Stawach, gdyż była wyjątkowo obfita w jeziorka, powszechnie zwane w Tatrach stawami. Nazwa Gąsienicowa przyjęła się później od nazwiska dawnych właścicieli tej hali, a jak wiemy Gąsieniców na Podhalu było wielu. Hala Gąsienicowa w szczytowym rozwoju pasterstwa, który nastąpił po II wojnie światowej, liczyła 381 właścicieli (wg danych z 1960 roku). Wypasano wtedy na niej blisko 500 sztuk owiec.
Hala Gąsienicowa zawsze była i jest miejscem intensywnej turystyki (od samego jej początku). Rozchodzą się z niej liczne szlaki turystyczne na tatrzańskie szczyty. W dawnych czasach turyści korzystali z gościny pasterzy, czy z pobudowanych przez przewodników schronów. Myślano jak ułatwić ludziom dostęp do Tatr. Na początku XX wieku powstały koncepcje wykorzystania do tego celu balonów, a w 1902 roku pojawił się projekt kolejki zębatej na przełęcze Liliowe i Świnicką, które spotkały się z ostrymi protestami środowisk związanych z ochroną przyrody tatrzańskiej. W latach 1921-1925 zbudowano siłami żołnierzy Wojska Polskiego istniejące obecnie Schronisko „Murowaniec”. W okresie między wojennym wyglądało nieco inaczej i przypominało mały zameczek. Budowa tego typów obiektów miała zawsze zwolenników i przeciwników, tak też i „Murowaniec” wzbudzał wiele kontrowersji, jedni zachwycali się jego architektoniczną bryłą, inni krytykowali przytaczając często argumenty wiązane z ochroną przyrody.
Na dzisiejszym naszym szlaku pomijamy Schronisko „Murowaniec” (chyba dotąd tak nie robiliśmy, zawsze wstępowaliśmy do „Murowańca” choćby tylko na kubek herbaty). Chcemy jednak zatrzymać się gdzieś powyżej stacji kolejki krzesełkowej na Kasprowy Wierch, gdzie moglibyśmy poświęcić trochę czasu na trening posługiwania się sprzętem do zimowej turystyki górskiej. Skręcamy zatem jeszcze przed schroniskiem w stronę Kotła Gąsienicowego. Około godziny 11.30 tuż ponad dolną stacją wyciągu rozkładamy tymczasowy biwak. Rozpoczynamy dość intensywny trening, który potem odczujemy zakwasami we wszystkich niemalże mięśniach, a nawet otarciami brzucha.
Czas szybko nam umknął. Spostrzegliśmy, że zbliża się już trzynasta, a Kasprowy Wierch wciąż jest przed nami, a my zostaliśmy zapewne daleko za naszą grupą turystyczną. Oni już zaliczyli wierzchołek i siedzą sobie w restauracyjce na Kasprowym Wierchu. Na pytanie idziemy, czy jedziemy nie wahamy się z odpowiedzą, że jedziemy. Z Kotła Gąsienicowego wyjeżdżamy w krzesełku kolejki linowej.
Na Kasprowym Wierchu panuje sielanka na całego. Spotykane są liczne stroje koszulkowe, a ludzie zażywają słonecznej kąpieli m.in. na leżaczkach przed budynkiem stacji kolejki gondolowej. Po wyjeździe wpierw korzystamy z restauracji. Mieści się ona w budynku znanej stacja kolejki linowej z Kuźnic, wybudowanej w latach 1935-1936, a zmodernizowanej w 2007 roku. Jest ona jak pępowina łącząca Zakopane z Tatrami. Dzięki niej szczyt Kasprowego Wierchu stał się dostępny dla każdego. Stąd też zawsze jest na nim mnóstwo ludzi. Inicjatorem budowa kolejki linowej z Kuźnic na Kasprowy Wierch był inż. Aleksander Bobkowski, miłośnik narciarstwa, założyciel i pierwszy prezes Polskiego Związku Narciarskiego oraz wiceminister transportu (w latach 1933-39). Jego ulubioną górą do uprawiania narciarstwa był właśnie Kasprowy Wierch. W 1926 roku wybrany został do rady FIS, a jego zaangażowanie przyniosło Zakopanemu możliwość dwukrotnej organizacji mistrzostw świata w narciarstwie. Pomysł budowy kolejki spotkał się z ostrym protestem środowisk związanych z turystyką tatrzańską i Państwowej Rady Ochrony Przyrody, która po decyzji o budowie kolejki podała się do dymisji podając do publicznej wiadomości, że budowa kolejki jest ingerencją cywilizacji w nieskazitelną tatrzańską przyrodę. Bobkowski jak wiceminister transportu oraz mąż Heleny, córki prezydenta Ignacego Mościckiego miał silne poparcie polityczne, jak też wsparcie finansowe. Budowa kolejki stała się sprawą narodową.
Urządzenia do kolejki na Kasprowy Wierch wyprodukowała lipska firma przy wsparciu stoczni gdańskiej. Modernistyczne budynki stacji zaprojektowane zostały przez Annę i Aleksandra Kodelskich z Warszawy. Przy budowie pracowało intensywne ponad 1000 osób na trzy zmiany. Materiały budowlane i elementy kolejki wynoszono plecach, potem wspomagano się czterema konikami huculskimi. Kolejkę wybudowano w rekordowym tempie po 227 dniach budowy. Kosztowała 3,5 mln ówczesnych złotych polskich, a koszt ten zwrócił się jeszcze przed 1939 rokiem. W 1938 roku na wierzchołku Kasprowego Wierchu wybudowano obserwatorium astronomiczne.
Po posiłku wychodzimy na wierzchołek góry. To tylko kilka minut drogi od restauracji. Czasami trudno jest na nim ustać, bo wieje silny wiatr; niekiedy nic z niego nie widać, bo szczyt ogarnia mgła lub chmura, dzisiaj można by tu spędzić cały dzień w pełnym blasku słońca, delektując się jedną z najpiękniejszych tatrzańskich panoram.
Kasprowy Wierch 1987 m n.p.m.) znajduje się niemal w samym środków Tatr, co czyni go wyśmienitym punktem widokowym. Patrząc w kierunku wschodnim ujrzymy niezwykłą panoramę Tatr Wysokich – drogę na Świnicę poprzez Beskid, Skrajną i Pośrednią Turnię, a dalej szczyty Orlej Perci od Kozich Czubów do Granatów. Nieco przed Granatami widoczny jest Kościelec, a przed nim kocioł Doliny Gąsienicowej. Na zachodzie widzimy Tatry Zachodnie z granią przechodząca przez Goryczkowe Czuby na Czerwone Wierchy. Dalej na południowym zachodzie spośród licznych szczytów wyróżniamy Starorobociański Wierch, Bystrą, Tomanowy Wierch Polski i dalsze otaczającą słowacką Dolinę Rohacką m.in. Rohacze i Banówkę. Na południu za Doliną Cichą wznosi się masyw Liptowskich Kop, a na prawo od nich Grań Hrubego i Krywań. To oczywiście wyrywkowo wybrane szczyty z bogatej panoramy otaczającej Kasprowy Wierch.
O godzinie 14.30 rozpoczynamy zejście trawersem północnego grzbietu odchodzącego od Kasprowego Wierchu, a oddzielającego Dolinę Goryczkową i Dolinę Kasprową. Przed nami wspaniały widok na Giewont, Zakopane i Gubałówkę, Kotlinę Nowotarską i rozciągające się dalej Beskidy. Idziemy wzdłuż linii krzesełek wyciągu narciarskiego obsługującego nartostradę „Goryczkowa”. Wyciąg ten został wybudowany w 1969, czyli siedem lat później niż wyciąg krzesełkowy obsługujący nartostradę „Gąsienicowa”. Jednakże w porównaniu do niej wygląda nieco archaicznie. W przeciwieństwie do niej była modernizowana od czasu swej budowy.
Sukcesywnie obniżamy wysokość schodząc momentami dość ostrymi zboczami. Za Suchą Czubą zaczynamy wchodzić do regla leśnego, gdzie ścieżka deptana w śniegu wije się wśród karłowatych choin. Widać ponad nimi budynek stacji pośredniej na Myślenickich Turniach. Przechodzimy koło niego o godzinie 16.00. Stąd została nam ostatnia godzinka wędrówki już po wygodnej dróżce dojazdowej łączącej Myślenickie Turnie z Kuźnicami. A w Zakopanem zostaje nam jeszcze kolejna godzinka przed odjazdem na posiady w jednej z naszych ulubionych restauracyjek.
Jakże diametralnie inna była ta wycieczka od analogicznej z zeszłego roku. Jakże odmienne emocje jej towarzyszyły. Góry mienią się różnorakim pięknem, zawsze cenionym przez ludzi otwartych i wrażliwych na niezwykłość natury. Żeby cenić to piękno trzeba być oczywiście otwartym i przygotowanym na zmienność natury, która kreuje nam różnorodne oblicze gór. To dzięki tej różnorodności te same szlaki nigdy nie są takie same - przynoszą za każdym razem inne doznania i emocje. Pozytywną aurę wokół górskiej turystyki kreują oczywiście ludzie, z których uprawiamy tą dziedzinę, a jest ona bezcenna, a przede wszystkim bezcenni są ludzie, którzy budują taką aurę - ludzie z jakimi mamy przyjemność wędrowania, bo to dzięki nim wędrówka przez góry skąpane w słońcu, czy w deszczu jest zawsze taką do jakiej chcemy wracać. Bardzo wam za to dziękujemy i wszystkim innym, życzliwie uśmiechniętym osobom, które spotkaliśmy na dzisiejszym szlaku.
Widok z Boczania (od lewej Goryczkowe Czuby, Czerwone Wierchy, Giewont, Sarnia Skała). |
Giewont. |
Szlak przez Skupniów Upłaz. |
Babia Góra (bliżej grzbiet Gubałówki). |
Lubań. |
Trzy Korony, a za nimi Prehyba. |
Szlak przez Skupniów Upłaz. |
Przed nami Diabełek i Wielka Kopa Królowa. |
Dolina Olczyska i Kopieńce. |
Czerwone Wierchy i Giewont. |
Kasprowy Wierch (z prawej). |
Nie ma pośpiechu, bo pogoda dzisiaj się na pewno nie zepsuje. Nacieszymy się widokami tutaj i zdążymy na panoramę z Kasprowego Wierchu. O godzinie 10.40 przechodzimy przez Przełęcz między Kopami (Królowymi Kopami oczywiście). Na północy unoszą się nieruchomo kolorowe balony. Tam w górze nie ma prawie wiatru, tak jak tu u nas na 1500 metrach nad poziomem morza. Przed nami Rówień Krupowa, a z niej wciąż ten sam, ale zawsze zapierający dech w piersiach widok poszarpanego grzebienia od Waksmundziego Wierchu przez Żółtą Turnię, Granaty, Kozie Czuby i Kościelec, aż po Świnicę. Z lewej za tym grzebieniem pojawiają się Tatry Bielskie – cztery ich najbardziej znane, charakterystyczne szczyty, nakładające się na siebie: Murań, Nowy Wierch, Hawrań i Płaczliwa Skała.
Tatry z Królowej Równi. |
Tatry Bielskie. |
Balony. |
Niebawem schodzimy wygodną drogą pokrytą ubitym śniegiem na malowniczą Halę Gąsienicową. Jak zawsze olśniewa ta rozległa dolina, w której bieg swój rozpoczyna Sucha Woda Gąsienicowa. Jej łożysko wytwarza naturalną granicę pomiędzy Tatrami Zachodnimi i Tatrami Wysokimi. Na prawo od Świnicy widzimy stożki Pośredniej i Skrajnej Turni, zaś dalej za przełęczą Liliowe wznosi się kopulasty Beskid. Przełęcz Liliowe uznawana jest za geologiczną i krajobrazową granicę pomiędzy Tatrami Wysokimi a Zachodnimi. Na początku ubiegłego wieku na Hali Gąsienicowej nie było takiej infrastruktury turystycznej, jak obecnie. Stały tylko licznie drewniane budynki pasterskie, gdyż pasterstwo w tamtym czasie kwitło tutaj. Hala Gąsienicową w tamtym czasie nazywana była Halą Stawy, albo Halą na Stawach, gdyż była wyjątkowo obfita w jeziorka, powszechnie zwane w Tatrach stawami. Nazwa Gąsienicowa przyjęła się później od nazwiska dawnych właścicieli tej hali, a jak wiemy Gąsieniców na Podhalu było wielu. Hala Gąsienicowa w szczytowym rozwoju pasterstwa, który nastąpił po II wojnie światowej, liczyła 381 właścicieli (wg danych z 1960 roku). Wypasano wtedy na niej blisko 500 sztuk owiec.
Zejście na Halę Gąsienicową. |
Żółta Turna. Z prawej od niej leży Dolina Gąsienicowa Czarna. |
Na wprost przełęcz Liliowe. Od lewej: Pośrednia Turnia, Skrajna Turnia, przełęcz Liliowe, Beskid, Kasprowy Wierch. |
Hala Gąsienicowa zawsze była i jest miejscem intensywnej turystyki (od samego jej początku). Rozchodzą się z niej liczne szlaki turystyczne na tatrzańskie szczyty. W dawnych czasach turyści korzystali z gościny pasterzy, czy z pobudowanych przez przewodników schronów. Myślano jak ułatwić ludziom dostęp do Tatr. Na początku XX wieku powstały koncepcje wykorzystania do tego celu balonów, a w 1902 roku pojawił się projekt kolejki zębatej na przełęcze Liliowe i Świnicką, które spotkały się z ostrymi protestami środowisk związanych z ochroną przyrody tatrzańskiej. W latach 1921-1925 zbudowano siłami żołnierzy Wojska Polskiego istniejące obecnie Schronisko „Murowaniec”. W okresie między wojennym wyglądało nieco inaczej i przypominało mały zameczek. Budowa tego typów obiektów miała zawsze zwolenników i przeciwników, tak też i „Murowaniec” wzbudzał wiele kontrowersji, jedni zachwycali się jego architektoniczną bryłą, inni krytykowali przytaczając często argumenty wiązane z ochroną przyrody.
Hala Gąsienicowa w Dolinie Gąsienicowej Zielonej. |
Tatry Wysokie z Hali Gąsienicowej (Dolina Gąsienicowa Zielona). |
Kościelec. |
Świnica i Pośrednia Turnia. |
Świnica. |
Trening hamowania. |
Czas szybko nam umknął. Spostrzegliśmy, że zbliża się już trzynasta, a Kasprowy Wierch wciąż jest przed nami, a my zostaliśmy zapewne daleko za naszą grupą turystyczną. Oni już zaliczyli wierzchołek i siedzą sobie w restauracyjce na Kasprowym Wierchu. Na pytanie idziemy, czy jedziemy nie wahamy się z odpowiedzą, że jedziemy. Z Kotła Gąsienicowego wyjeżdżamy w krzesełku kolejki linowej.
Z krzesełka wyciągu „Gąsienicowa”. |
Kocioł Gąsienicowy. |
Na Kasprowym Wierchu panuje sielanka na całego. Spotykane są liczne stroje koszulkowe, a ludzie zażywają słonecznej kąpieli m.in. na leżaczkach przed budynkiem stacji kolejki gondolowej. Po wyjeździe wpierw korzystamy z restauracji. Mieści się ona w budynku znanej stacja kolejki linowej z Kuźnic, wybudowanej w latach 1935-1936, a zmodernizowanej w 2007 roku. Jest ona jak pępowina łącząca Zakopane z Tatrami. Dzięki niej szczyt Kasprowego Wierchu stał się dostępny dla każdego. Stąd też zawsze jest na nim mnóstwo ludzi. Inicjatorem budowa kolejki linowej z Kuźnic na Kasprowy Wierch był inż. Aleksander Bobkowski, miłośnik narciarstwa, założyciel i pierwszy prezes Polskiego Związku Narciarskiego oraz wiceminister transportu (w latach 1933-39). Jego ulubioną górą do uprawiania narciarstwa był właśnie Kasprowy Wierch. W 1926 roku wybrany został do rady FIS, a jego zaangażowanie przyniosło Zakopanemu możliwość dwukrotnej organizacji mistrzostw świata w narciarstwie. Pomysł budowy kolejki spotkał się z ostrym protestem środowisk związanych z turystyką tatrzańską i Państwowej Rady Ochrony Przyrody, która po decyzji o budowie kolejki podała się do dymisji podając do publicznej wiadomości, że budowa kolejki jest ingerencją cywilizacji w nieskazitelną tatrzańską przyrodę. Bobkowski jak wiceminister transportu oraz mąż Heleny, córki prezydenta Ignacego Mościckiego miał silne poparcie polityczne, jak też wsparcie finansowe. Budowa kolejki stała się sprawą narodową.
Urządzenia do kolejki na Kasprowy Wierch wyprodukowała lipska firma przy wsparciu stoczni gdańskiej. Modernistyczne budynki stacji zaprojektowane zostały przez Annę i Aleksandra Kodelskich z Warszawy. Przy budowie pracowało intensywne ponad 1000 osób na trzy zmiany. Materiały budowlane i elementy kolejki wynoszono plecach, potem wspomagano się czterema konikami huculskimi. Kolejkę wybudowano w rekordowym tempie po 227 dniach budowy. Kosztowała 3,5 mln ówczesnych złotych polskich, a koszt ten zwrócił się jeszcze przed 1939 rokiem. W 1938 roku na wierzchołku Kasprowego Wierchu wybudowano obserwatorium astronomiczne.
Przed stacją kolejki na Kasprowym Wierchu. |
Po posiłku wychodzimy na wierzchołek góry. To tylko kilka minut drogi od restauracji. Czasami trudno jest na nim ustać, bo wieje silny wiatr; niekiedy nic z niego nie widać, bo szczyt ogarnia mgła lub chmura, dzisiaj można by tu spędzić cały dzień w pełnym blasku słońca, delektując się jedną z najpiękniejszych tatrzańskich panoram.
Kasprowy Wierch 1987 m n.p.m.) znajduje się niemal w samym środków Tatr, co czyni go wyśmienitym punktem widokowym. Patrząc w kierunku wschodnim ujrzymy niezwykłą panoramę Tatr Wysokich – drogę na Świnicę poprzez Beskid, Skrajną i Pośrednią Turnię, a dalej szczyty Orlej Perci od Kozich Czubów do Granatów. Nieco przed Granatami widoczny jest Kościelec, a przed nim kocioł Doliny Gąsienicowej. Na zachodzie widzimy Tatry Zachodnie z granią przechodząca przez Goryczkowe Czuby na Czerwone Wierchy. Dalej na południowym zachodzie spośród licznych szczytów wyróżniamy Starorobociański Wierch, Bystrą, Tomanowy Wierch Polski i dalsze otaczającą słowacką Dolinę Rohacką m.in. Rohacze i Banówkę. Na południu za Doliną Cichą wznosi się masyw Liptowskich Kop, a na prawo od nich Grań Hrubego i Krywań. To oczywiście wyrywkowo wybrane szczyty z bogatej panoramy otaczającej Kasprowy Wierch.
Podejście na Kasprowy Wierch od strony z Suchej Przełęczy. |
Liptowskie Kopy. Z lewej widać Krywań. |
Kasprowy Wierch (1987 m n.p.m.). |
W stronę Goryczkowych Czub i Czerwonych Wierchów. |
O godzinie 14.30 rozpoczynamy zejście trawersem północnego grzbietu odchodzącego od Kasprowego Wierchu, a oddzielającego Dolinę Goryczkową i Dolinę Kasprową. Przed nami wspaniały widok na Giewont, Zakopane i Gubałówkę, Kotlinę Nowotarską i rozciągające się dalej Beskidy. Idziemy wzdłuż linii krzesełek wyciągu narciarskiego obsługującego nartostradę „Goryczkowa”. Wyciąg ten został wybudowany w 1969, czyli siedem lat później niż wyciąg krzesełkowy obsługujący nartostradę „Gąsienicowa”. Jednakże w porównaniu do niej wygląda nieco archaicznie. W przeciwieństwie do niej była modernizowana od czasu swej budowy.
Szlak zejściowy. |
W stronę Tatr Zachodnich. |
Wzdłuż wyciągu „Goryczkowa”. |
Uskok. |
Trawers przed Suchą Czubą. |
Z kotła pod Suchą Czubą. |
Sukcesywnie obniżamy wysokość schodząc momentami dość ostrymi zboczami. Za Suchą Czubą zaczynamy wchodzić do regla leśnego, gdzie ścieżka deptana w śniegu wije się wśród karłowatych choin. Widać ponad nimi budynek stacji pośredniej na Myślenickich Turniach. Przechodzimy koło niego o godzinie 16.00. Stąd została nam ostatnia godzinka wędrówki już po wygodnej dróżce dojazdowej łączącej Myślenickie Turnie z Kuźnicami. A w Zakopanem zostaje nam jeszcze kolejna godzinka przed odjazdem na posiady w jednej z naszych ulubionych restauracyjek.
Stacja kolejki na Myślenickich Turniach. |
Jakże diametralnie inna była ta wycieczka od analogicznej z zeszłego roku. Jakże odmienne emocje jej towarzyszyły. Góry mienią się różnorakim pięknem, zawsze cenionym przez ludzi otwartych i wrażliwych na niezwykłość natury. Żeby cenić to piękno trzeba być oczywiście otwartym i przygotowanym na zmienność natury, która kreuje nam różnorodne oblicze gór. To dzięki tej różnorodności te same szlaki nigdy nie są takie same - przynoszą za każdym razem inne doznania i emocje. Pozytywną aurę wokół górskiej turystyki kreują oczywiście ludzie, z których uprawiamy tą dziedzinę, a jest ona bezcenna, a przede wszystkim bezcenni są ludzie, którzy budują taką aurę - ludzie z jakimi mamy przyjemność wędrowania, bo to dzięki nim wędrówka przez góry skąpane w słońcu, czy w deszczu jest zawsze taką do jakiej chcemy wracać. Bardzo wam za to dziękujemy i wszystkim innym, życzliwie uśmiechniętym osobom, które spotkaliśmy na dzisiejszym szlaku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz