Dziennik wypraw i przystań przed kolejną wędrówką.

Na białym lądzie nad morzem mgieł

Opuszczamy naszą dziesiątkę, czyli pokoik numer 10. Tak już nam zostało od pierwszej spędzonej w nim nocy – wtedy dostaliśmy dziesiątkę i odtąd darzymy ją taką sympatią, że każdorazowo, kiedy tu jesteśmy chcemy spać w tym pokoju. Wiedzą o tym mili gospodarze schroniska i jak mogą starają się mieć go dla nas. Nie było z tym żadnego problemu podczas tej nocy, bo byliśmy w schronisku jedynymi gośćmi. Sen nie był zbyt długi, ale musi nam go wystarczyć. Jest godzina 4.15 - opuszczamy cieplutkie wnętrze pokoiku. Zostawiamy w nim kilka niepotrzebnych teraz rzeczy. Wychodzimy ze schroniska. Na zewnątrz zakładamy raki, bo droga ich wymaga. Jest zmrożona, a czasami lodowa. Udajemy się z wizytą do Królowej. Wizytę u niej planowaliśmy już zeszłego roku. Miała nastąpić dwa tygodnie temu, ale nie udało się. Aura nie była wówczas łaskawa, choć była piękna i wyjątkowa. Może Królowa nie chciała nas wtedy widzieć. Kobieta zmienną ma naturę, a może wówczas po prostu źle się czuła, albo progi jej nie były gotowe na przyjęcie wędrowców. Jesteśmy jak wędrowcy z gwiazd. Wystarczy podnieść głowę do góry, aby je ujrzeć. Ileż ich jest - nikt nie jest w stanie policzyć. Czy i tam znajdzie się jakieś życie? Było by to ogromne marnotrawstwo, gdyby nie było wśród tych gwiazd życia. Życie jest cudowne, choć umyka szybko. Korzystamy z niego tutaj na Ziemi chcąc nie stracić ani jednej jego chwili, także w tą głuchą, czarną, ale niezwykle rozgwieżdżoną noc. Piękno Ziemi, a nawet często niedostrzegane piękno najbliższej okolicy przybiera różne szaty, te same miejsca za każdym razem są inne. Piękno trzeba umieć dostrzegać, szczególnie to naturalne, stworzone dla nas wszystkich. Jeśli nie będziemy potrafili go dostrzegać - życie straci sens. Chociaż to piękno, które chcemy dzisiaj ujrzeć wyglądać będzie ponadnaturalne, jakby nie było stworzone dla nas. Emanuje surowością, szczególnie silnie teraz, kiedy jest zima. Odczuwalny mróz minus 15 stopni Celsjusza. Jednak w drodze wysiłek niweluje odczuwalność niskiej temperatury. Chłód odparowuje i ciepłe ubranie okazuje się szybko zbyt ciepłe.

TRASA:
Schronisko PTTK na Markowych Szczawinach (1180 m n.p.m.) Przełęcz Brona (1408 m n.p.m.) Kościółki (1620 m n.p.m.) Babia Góra (1725 m n.p.m.) Kościółki (1620 m n.p.m.) Przełęcz Brona (1408 m n.p.m.) Schronisko PTTK na Markowych Szczawinach (1180 m n.p.m.) Zawoja Markowe

OPIS:
Idziemy powoli, mierząc każdy krok. Nie chcemy mącić spokoju nocy. Las skuty zmrożonym śniegiem nie imponuje mnogością życia, jak wiosną, czy latem. Jest cichy i spokojny. Chce przetrwać trudny zimowy czas, który z drugiej strony jest mu potrzebny dając spoczynek i wytchnienie. Wszystko jest w nim teraz senne, tak jak my jeszcze przed chwilą drzemiąc pod kołdrą ostatnie minuty przed pobudką. Komu chciałoby się wstawać tak wcześnie. Dla niektórych ludzi to zdaje się być wyczyn, ale aby dotknąć piękna niespotykanego trzeba wyruszyć wcześnie. Nie jest to trudne, kiedy ktoś choć raz tego spróbował i udało mu się dotknąć tego piękna, tej chwili ulotnej.

Mamy przed sobą bardzo strome zbocze - krótkie, ale forsowne ostateczne podejście na przełęcz. Droga do niej przecina ciąg nawianych nawisów śniegu. Zawsze wyglądają groźne, chociaż widzieliśmy tutaj znacznie większe nawisy, wytworzone południowym wiatrem. Na przełęcz wchodzimy o godzinie 5.10. Stoi na niej słupek szlakowy oblepiony zmrożonymi pióropuszami. Ławeczki zakryte zostały grubą warstwą śniegu. Drewniane barierki nad urwistymi stokami wystają spod śniegu na nie więcej niż pół metra. Służą nam za ławeczki podczas krótkiego odpoczynku. Po nim kierujemy się na wschód.

Księżyc w nowiu daje ciemną noc. Jeszcze nigdy nie szliśmy tędy, gdy Księżyc był w nowiu. Mroźny chłód zimowej nocy klaruje powietrze. Widać przezeń najodleglejsze miejsca, zaś gwieździsta mleczna droga na czarnym nieboskłonie mruży miliardami punkcików. W obliczu niekończącej się przestrzeni Wszechświata nie jesteśmy nawet ziarenkiem piasku, ziarenkiem piasku nie jest nawet nasz świat. Wszechświat nie jest do ogarnięcia ludzkim umysłem i dlatego zapewne teoria Wszechświata na zawsze pozostanie teorią. Śnieg skrzypi. Nie da się iść cicho, a przecież nie chcielibyśmy zbudzić ze snu zimowego zamarzniętych stworów. Surowość natury sama stworzyła je na tej słynnej górze. Wyglądają jakby nie były z tej Ziemi. Będą tu stać zastygłe do wiosny i to raczej późnej wiosny.

Stwory mroku na Babiej Górze.

Stwory mroku na Babiej Górze.

Stwory mroku na Babiej Górze.
Stwory mroku.

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie – co to będzie, co to będzie. Nikt prócz nas nie idzie tędy, choć noc taka piękna, gwieździsta. Nawet niedźwiedź nie idzie ni inna dzika zwierzyna. Stare ślady, którymi się kierujemy wyłaniają się z mroku. Szliśmy tędy tyle razy, również nocą, ale nigdy zimową nocą. Niekiedy jednak napotykamy miejsca, których nie poznajemy. Zastanawiamy się wtedy czy dobrze idziemy. Zatrzymujemy i badamy światłem teren wokół. Zima zmienia ścieżki czasem nie do poznania. Jesteśmy jednak na trasie. Nie zbłądziliśmy. Przed nami jarzy się Wenus jaśniejsza niż kiedykolwiek. Nigdy nie była taka jasna. Ona nas prowadzi na tą górę czarta.

W mroku nocy.
W mroku nocy.

Wenus lśni.
Wenus lśni.

Las wyraźnie rzednieje. Śnieg jest twardy, tylko gdzieniegdzie występują niezbyt duże nawiewy puchu. Łatwo zejść z właściwej drogi, bo ślady w niektórych miejscach są przewiane, a nawet zupełnie wiatrem zatarte. Teraz wiatr nie wieje. Jest bardzo słaby i tylko delikatnie owiewa nas, a jest to zjawisko tutaj nieczęste. Spotykane tu wichry potrafią poruszać kościelnymi dzwonami, które kiedyś ponoć zapadły się w głąb ziemi wraz całą istniejącą tu wioską.

Kopuła szczytowa powoli wyłania się z mroku. Jesteśmy już blisko, ale panuje jeszcze szarówka nie pozwala na określenie jak blisko. Wschodni horyzont za wierzchołkiem góry wchodzi w szarawy błękit. To symptom niebieskiej godziny. Na widocznym częściowo grzbiecie znajdującym się z drugiej strony góry widać ruszające się dwa światełka. A jednak nie jesteśmy tutaj sami, jak dotąd sądziliśmy. Z prawej strony kotlinę wypełnia pofalowane morze mgieł. Po drugiej stronie tego morza widoczny jest postrzępiony grzebień gór najwyższych w okolicy. Na południu wyłaniają się z morza wyspy: Budín, Minčol i Veľký Choč. Dalej za nimi widoczny jest ośnieżony ląd królestwa Małej Fatry.

Wchodzimy na ostatni odcinek podejścia. Kopuła szczytowa wyniesiona jest dość stromym zboczem pokrytym licznymi, ogromnymi garbami zlodowaciałego śniegu. Szukamy przejść między nimi, ale ostatecznie wybieramy trawers w stronę łagodniejszego południowego stoku, a potem skręcamy wprost na wierzchołek. Na szczyt docieramy o godzinie 6.20.

Kopuła Diablaka.
Kopuła Diablaka.

Diablak (1725 m n.p.m.).
Diablak (1725 m n.p.m.), godzina 6:23.


Trwa niebieska godzina. Za niedługo jednak skończy się, a otaczający świat wyjdzie z szarości i nabierze kolorów. Oprócz nas na szczycie jest dwoje innych ludzi. Zbliżają się kolejne dwie osoby, za nimi jawią się kolejne postacie. W sumie nie będzie nas razem więcej niż 10-15 osób. To niebywałe na tej górze, ażeby było na niej tak pusto. Piękna Pani Królowa Beskidów emanuje dzisiaj łagodnym charakterem, choć znana jest też jako Matka Niepogód. Niemieccy kartografowie uosabiali ją z demonem zła, nazywając Teufelspitze, czyli Górą Diabła. Personifikowali ją z czartem odpowiedzialnym za niszczycielską siłę wiatru, czy w ogóle za zsyłanie na ludzi niepogody. Dzisiaj jednak góra jest jak cudowana Biała Dama, pełna gracji i wdzięku, choć jednocześnie zionie chłodem i mrozem.

6:48.

Czerwień na horyzoncie.
Czerwień na horyzoncie.

Widok na południowy zachód.
Widok na południowy zachód.

Widok na wschodnią część Tatr.
Widok na wschodnią część Tatr.

7:04.

Oczekiwanie.
Oczekiwanie.

Mała Fatra.
Mała Fatra.

Wielki Chocz.
Wielki Chocz.

W stronę pasma Policy.
W stronę pasma Policy.

Na południowym wschodzie, gdzie horyzont zaczyna się czerwienić jawią się rozmyte pasy chmur. Zbliża się godzina 7.09, moment na który czekaliśmy, zmagając się z dokuczliwym chłodem Białej Damy. Widoczne chmury przeciągają jednak czas oczekiwania na naszą Gwiazdę, od której zależy życie na naszej Ziemi. Jeszcze niedawno uważano ją za mało wyróżniającą się gwiazdę w naszej galaktyce. Kilka lat temu astronomowie zmienili zdanie i oceniają obecnie, że Słońce jest jaśniejsze niż 95% gwiazd w Drodze Mlecznej. Od zarania ludzkości otoczone jest kultem, w prehistorii uznawane było za boga lub zjawisko nadprzyrodzone. Jego obecność wyznacza dzień, jego brak wyznacza noc. Tym samym jest wyznacznikiem rytmu życia na planecie Ziemia. Jego energia przekłada się na wiatr i fale morskie, jego ciepło i światło podtrzymują życie. Nie pozwala spojrzeć na siebie gołym okiem, gdy świeci swym pełnym blaskiem, za wyjątkiem krótkich chwili, podczas powitania lub pożegnania dnia.

Godzina 7:10.
Godzina 7:10.

Tam za chmurami słońce się chowa jeszcze.
Tam za chmurami słońce się chowa jeszcze.

Jest już jasno, lecz nam w dalszym ciągu jest zimno, bo wciąż jej nie widać. O godzinie 7.18 zaczyna rzucać promieniami w górę nieboskłonu, ale oblicze gwiazdy wciąż jest skryte za horyzontalnie rozciągniętymi chmurami. Wystawia naszą cierpliwość na próbę i odporność na siarczysty mróz. Znamy miejsce, gdzie się znajduje i skąd ma się pojawić… czekamy na jego ciepłe promienie. Tymczasem na białych połaciach naszej góry pojawiają się bajkowe postacie, przypominające popularne Pokemony. Stoją niemal na skraju białego lądu opadającego ku głębinom morza mgieł. Barwne postacie spoglądają w kierunku słońca. W ich zachowaniu uwidacznia się radość z nadchodzącego dnia.

Pierwsze promienie w górę nieboskłonu.
Pierwsze promienie w górę nieboskłonu.

7:24.

Gwiazda wciąż jest skryta.
Gwiazda wciąż jest skryta.

Wszyscy wpatrują się w ten sam punkt na horyzoncie zdumieni, że jeszcze go nie ma. Każdy wschód Słońca jest inny i ten też jest zupełnie niepowtarzalny. Ma swoisty klimat, w którym budują się emocje, stopniowo nasilają, aż przychodzi moment kulminacji, kiedy wszystko wokół przestaje się liczyć. Nie wabi naszej uwagi już nic, tylko nasza wschodząca gwiazda. Proces powtarzający się od miliardów lat, który widzieliśmy już niezliczoną ilość razy, a wciąż zapierający dech w piersiach i wzbudzający nieprzeciętny zachwyt. Dzisiaj przeciąga się leniwie, lecz majestatycznie za chmurami. Ociąga się z wyjściem na nieboskłon, nie dając upustu emocjom, jakie zapanowały na szczycie góry. Przeplata się to z niepohamowaną radością bycia w tym miejscu właśnie teraz. Chce się skakać i tańczyć, dzielić ujrzanym pięknem, najlepiej od razu rzucając fotografie i filmy na portale społecznościowe, przesyłając je do bliskich i znajomych.

W końcu około godziny 7.40 tarcza słoneczna zaczyna już wychodzić ponad warstwę chmur. Bije już ostrym, oślepiającym blaskiem. Fenomenalny początek nowego dnia, jednego z wielu w ludzkim życiu, cennego ze względu na takie piękne chwile. Chcielibyśmy, aby byli tutaj z nami wszyscy nasi przyjaciele, bliscy i znajomi, by nam razem i każdemu z osobna życie nie uciekło zbyt szybko.

Wpatrzeni w ten sam punkt.
Wpatrzeni w ten sam punkt.

Słońce wstało.
Słońce wstało.

Gorce.
Gorce.

Pokemony.
Pokemony.

Diablak (1725 m n.p.m.).
My urzeczeni na Diablaku.

Na stoku opadającym do morza mgieł.
Na stoku opadającym do morza mgieł.

Uwiedzeni przez Diablaka.
Uwiedzeni przez Diablaka.

Do tańca nam zagrali.
Do tańca nam zagrali.

Cudowny wschód słońca nad morzem mgieł.
7:36.

Cudowny wschód słońca nad morzem mgieł.
7:42.

Cudowny wschód słońca nad morzem mgieł.
Cudowny wschód słońca nad morzem mgieł.


Czas pożegnać się ze szczytem szczytów beskidzkich i z kilkunastoma osobami, które tutaj poznaliśmy. Kwadrans przed ósmą zaciągamy na plecy ekwipunek i kierujemy się z powrotem na zachód, tą samą drogą, którą pokonywaliśmy w nocy. Wtedy była tajemnicą. Teraz droga ta olśniewa krajobrazem. Z lewej wciąż rozlewa się morze mgieł, aż po samo Pilsko. Na północy zaś, skąd przybyliśmy na górę rozciąga się śliczny górzysty krajobraz, a w nim mnóstwo pasm górskich poprzecinanych dolinami potoków. Z tej strony góra rzuca jeszcze długie cienie, ale Słońce unosi się nieustannie w górę sklepienia i niedługo cienie znikną niemal zupełnie.

Diablak.
Diablak.

Zejście z kopuły szczytowej.
Zejście z kopuły szczytowej.

Przez białą pustynię.
Przez białą pustynię.

Lodowa Przełęcz wydaje się być teraz białą, stwardniałą pustynią. Tkwią pod jej powierzchnią uśpione kępy kosodrzewiny, skrywają się w niej największe w całych polskich Beskidach skalne rumowiska. Szlak wiedzie w oddaleniu od urwistych północnych stoków, szczególnie od Kościółków, które opadają wręcz pionowymi ścianami powstałymi kilka tysięcy lat temu w wyniku potężnego obrywu skalnego. Nazwa Kościółki odnosi się do tej legendarnej osady, która tu miała istnieć. Są ponoć tacy, którzy widzieli tu jej wieże kościelne, próbujące wydostać się, ale bezskutecznie z powrotem na powierzchnię.

Grzbiet schodzi niżej wyraźnymi uskokami. Zbliżamy się na wysokość powierzchni morza mgieł. Chcielibyśmy wejść do niego, ale nasza droga za niedługo skieruje nas na przeciwległą stronę grzbietu. Wchodzimy między stwory nocy, które teraz lśnią zupełnie innym wizerunkiem. Z białej pustyni wchodzimy na obszar białej oazy, która skrzy wesoło srebrzystymi świetlikami odbijającymi słoneczne promienie, prawie tak samo jak gwiazdy na nocnym niebie.

Nad uskokiem.
Nad uskokiem.

Mała Fatra.
Mała Fatra.

Osłonecznione Skrzyczne.
Osłonecznione Skrzyczne.

Z widokiem na Pilsko i pobliskie mu szczyty.
Z widokiem na Pilsko i pobliskie mu szczyty.

Kolejny uskok do morza mgieł.
Kolejny uskok do morza mgieł.

Pilsko.
Pilsko.

Morze mgieł.
W dalej, hen za morzem mgieł widać Małą Fatrę.

Spójrz tam na to piękno.
Spójrz tam na to piękno.

Postać wędrowca nad morzem mgieł.
Postać wędrowca nad morzem mgieł.

Panoramy ze szlaku zejściowego.

Znów przez białą pustynię.
Znów przez białą pustynię.

A z lewej morze wciąż pofalowane.
A z lewej morze wciąż pofalowane.

Postój nad brzegiem morza mgieł.
Postój nad brzegiem morza mgieł.

Za nami kopuła Diablaka, Pośredni Grzbiet i Lodowa Przełęcz.
Za nami kopuła Diablaka, Pośredni Grzbiet i Lodowa Przełęcz.

Stoki schodzące do morza mgieł.
Stoki schodzące do morza mgieł.

Biała, lodowa pustynia.
Biała, lodowa pustynia.

Nad urwiskiem Kościółków.
Nad urwiskiem Kościółków.

Młody las.
Młody las.

Śnieżek skrzy i iskrzy.
Śnieżek skrzy i iskrzy.

O godzinie 8.40 osiągamy ostatnią grzbietową przełęcz na naszym szlaku. Robimy dziesięciominutową przerwę. Morze mgieł pod wpływem słonecznego ciepła zaczyna płynąć i przemieszczać się. Stąd widzimy już tylko otoczenie wsi Zawoja położonej u stóp Babiej Góry w dolinie rzeki Skawicy i innych dolin, którymi licznie spływają jej dopływy. Wieś otoczona jest wieloma wzniesieniami, pasma Policy od wschodniej strony i pasma Jałowca od zachodniej strony. Na niebie pojawiły się przeźroczyste welony chmur. Powoli przesuwają się od południa na północ. Nie zakrywają jednak całego nieba. Po pewnym czasie znikają rozpraszając się wysoko. Opuszczamy przełęcz.

Przełęcz Brona.
Przełęcz Brona.

Spojrzenie z przełęczy w kierunku szczytu Diablaka.
Spojrzenie z przełęczy w kierunku szczytu Diablaka.

Masyw Policy.
Masyw Policy.

Pasmo Jałowca,
Pasmo Jałowca,

Wieś Zawoja.
Wieś Zawoja.

W kierunku zejścia z przełęczy.
W kierunku zejścia z przełęczy.

Stromym, krótkim zejściem z przełęczy wchodzimy do piętra lasu. Zaczynamy myśleć o ciepłym śniadaniu, szarlotce i kubku herbaty, i nie są to marzenia, gdyż przed nami schronisko, które opuściliśmy nocą, a w którym zostawiliśmy parę rzeczy. Wchodzimy w jego progi o godzinie 9.15. Witamy się z gospodarzami, którzy też już wstali. W jadalni siedzi kilka osób. Niektórzy przyszli tu ze szczytu, tak jak my, ale pojawiają się osoby, którzy dopiero idą w górę. A jakże - poszlibyśmy z nimi tam z powrotem, ale do Krakowa nam trzeba wracać, niestety - moglibyśmy powiedzieć, choć lubimy to miasto.

W schronisku umawiamy się na kolejną wizytę: maj tego roku… a może najdzie nas spontan i pojawimy się tu wcześniej, jeszcze tej samej zimy. Kto to wie? Nie znamy wszystkich naszych planów, nawet tych, które mogą pojawić się już za kilka dni. Tacy już jesteśmy, bo taki mamy styl życia, gdzie spontaniczność przeplata się z dokładnym planowaniem, a po za tym lubimy takie miejsca jak to. Ta góra ma swój wyjątkowy majestat i jest jedyna w swoim rodzaju - nie ma drugiej jak Ty, Diablaku.

Słońce błogo wpada przez szyby okien do wnętrza jadalni. Czas tak szybko upływa, a nam udzielił się ten stan błogości. Ludzie wychodzą w góry, my musimy schodzić. Jest godzina 10.20. Zarzucamy przepakowane plecaki. Nad Diablakiem słoneczko jarzy już w pełni. Tam na szczycie jest z pewnością teraz cieplej niż w czasie powitania dnia. Promienie słońca przenikają już do lasu porastającego północne stoki masywu.

Pierzaste chmurki.
Pierzaste chmurki.

Schronisko na Markowych Szczawinach.
Schronisko na Markowych Szczawinach.

Markowe Szczawiny.
Markowe Szczawiny.

Markowe Szczawiny.
Markowe Szczawiny i widok na szczyt..

Babiogórski las.
Babiogórski las.

Jakże inaczej wygląda teraz ten sam szlak, którym podążaliśmy wczorajszej nocy. To jest inny czar i powab lasu. Teraz las jest otwarty i przejrzysty, sprawiający wrażenie większej gościnności dla przybyszów. Mijamy kilka osób, które powoli podążają w przeciwnym kierunku i trochę im zazdrościmy, że przed nimi jest to, co dla nas jest za nami. W Zawoi Markowa pojawiamy się o godzinie 11.20 – schodzimy niemal na styk z odjeżdżającym stąd do Krakowa busem.

Cudowny poranek zapoczątkował piękny dzień. Spędzimy go razem mając w sercu nowe wspomnienia oraz przeżycia, które potrafią łączyć serca w przyjaźni, czy nawet w miłości. To są chwile do których się wraca i tęskni, z którymi chcielibyśmy obdarzyć wszystkich. Dzielimy się nimi, ale bardzo powątpiewamy, czy jesteśmy w stanie oddać w pełni ich niezwykły i przepiękny obraz. Chyba nie jesteśmy w stanie tego zrobić. Najlepiej byłoby to zobaczyć na własne oczy - może już w maju, bo wtedy na pewno tu powrócimy.



Udostępnij:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Życie jest zbyt krótkie, aby je przegapić.

Liczba wyświetleń

Popularne posty (ostatnie 30 dni)

Etykiety

Archiwum bloga

Z nimi w górach bezpieczniej

Zapamiętaj !
NUMER RATUNKOWY
W GÓRACH
601 100 300

Mapę miej zawsze ze sobą

Stali bywalcy

Odbiorcy


Wyrusz z nami na

Główny Szlak Beskidu Wyspowego


ETAP DATA, ODCINEK
1
19.11.2016
[RELACJA]
Szczawa - Jasień - Ostra - Ogorzała - Mszana Dolna
2
7.01.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Potaczkowa - Rabka-Zdrój
3
18.02.2017
[RELACJA]
Rabka-Zdrój - Luboń Wielki - Przełęcz Glisne
4
18.03.2017
[RELACJA]
Przełęcz Glisne - Szczebel - Kasinka Mała
5
27.05.2017
[RELACJA]
Kasinka Mała - Lubogoszcz - Mszana Dolna
6
4.11.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Ćwilin - Jurków
7
9.12.2017
[RELACJA]
Jurków - Mogielica - Przełęcz Rydza-Śmigłego
8
20.01.2018
[RELACJA]
Przełęcz Rydza-Śmigłego - Łopień - Dobra
9
10.02.2018
[RELACJA]
Dobra - Śnieżnica - Kasina Wielka - Skrzydlna
10
17.03.2018
[RELACJA]
Skrzydlna - Ciecień - Szczyrzyc
11
10.11.2018
[RELACJA]
Szczyrzyc - Kostrza - Tymbark
12
24.03.2019
[RELACJA]
Tymbark - Kamionna - Żegocina
13
14.07.2019
[RELACJA]
Żegocina - Łopusze - Laskowa
14
22.09.2019
[RELACJA]
Laskowa - Sałasz - Męcina
15
17.11.2019
[RELACJA]
Męcina - Jaworz - Limanowa
16
26.09.2020
[RELACJA]
Limanowa - Łyżka - Pępówka - Łukowica
17
5.12.2020
[RELACJA]
Łukowica - Ostra - Ostra Skrzyż.
18
6.03.2021
[RELACJA]
Ostra Skrzyż. - Modyń - Szczawa

Smaki Karpat

Wołoskimi śladami

Główny Szlak Beskidzki

21-23.10.2016 - wyprawa 1
Zaczynamy gdzie Biesy i Czady,
czyli w legendarnych Bieszczadach

BAZA: Ustrzyki Górne ODCINEK: Wołosate - Brzegi Górne
Relacje:
13-15.01.2017 - Bieszczadzki suplement do GSB
Biała Triada z Biesami i Czadami
BAZA: Ustrzyki Górne
Relacje:
29.04.-2.05.2017 - wyprawa 2
Wielka Majówka w Bieszczadach
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Brzegi Górne - Komańcza
Relacje:
16-18.06.2017 - wyprawa 3
Najdziksze ostępy Beskidu Niskiego
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Komańcza - Iwonicz-Zdrój
Relacje:
20-22.10.2017 - wyprawa 4
Złota jesień w Beskidzie Niskim
BAZA: Iwonicz ODCINEK: Iwonicz-Zdrój - Kąty
Relacje:
1-5.05.2018 - wyprawa 5
Magurskie opowieści
i pieśń o Łemkowyni

BAZA: Zdynia ODCINEK: Kąty - Mochnaczka Niżna
Relacje:
20-22.07.2018 - wyprawa 6
Ziemia Sądecka
BAZA: Krynica-Zdrój ODCINEK: Mochnaczka Niżna - Krościenko nad Dunajcem
Relacje:
7-9.09.2018 - wyprawa 7
Naprzeciw Tatr
BAZA: Studzionki, Turbacz ODCINEK: Krościenko nad Dunajcem - Rabka-Zdrój
Relacje:
18-20.01.2019 - wyprawa 8
Zimowe drogi do Babiogórskiego Królestwa
BAZA: Jordanów ODCINEK: Rabka-Zdrój - Krowiarki
Relacje:
17-19.05.2019 - wyprawa 9
Wyprawa po wschody i zachody słońca
przez najwyższe partie Beskidów

BAZA: Markowe Szczawiny, Hala Miziowa ODCINEK: Krowiarki - Węgierska Górka
Relacje:
22-24.11.2019 - wyprawa 10
Na śląskiej ziemi kończy się nasza przygoda
BAZA: Równica ODCINEK: Węgierska Górka - Ustroń
Relacje:

GŁÓWNY SZLAK WSCHODNIOBESKIDZKI

termin 1. wyprawy: 6-15 wrzesień 2019
odcinek: Bieszczady Wschodnie czyli...
od Przełęczy Użockiej do Przełęczy Wyszkowskiej


termin 2. wyprawy: wrzesień 2023
odcinek: Gorgany czyli...
od Przełęczy Wyszkowskiej do Przełęczy Tatarskiej


termin 3. wyprawy: wrzesień 2024
odcinek: Czarnohora czyli...
od Przełęczy Tatarskiej do Gór Czywczyńskich

Koszulka Beskidzka

Niepowtarzalna, z nadrukowanym Twoim imieniem na sercu - koszulka „Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki”.
Wykonana z poliestrowej tkaniny o wysokim stopniu oddychalności. Nie chłonie wody, ale odprowadza ją na zewnątrz dając wysokie odczucie suchości. Nawet gdy pocisz się ubranie nie klei się do ciała. Wilgoć łatwo odparowuje z niej zachowując jednocześnie komfort cieplny.

Fascynujący świat krasu

25-27 lipca 2014 roku
Trzy dni w Raju... Słowackim Raju
Góry piękne są!
...można je przemierzać w wielkiej ciszy i samotności,
ale jakże piękniejsze stają się, gdy robimy to w tak wspaniałym towarzystwie – dziękujemy Wam
za trzy niezwykłe dni w Słowackim Raju,
pełne serdeczności, ciekawych pogawędek na szlaku
i za tyleż uśmiechu.
24-26 lipca 2015 roku
Powrót do Słowackiego Raju
Powróciliśmy tam, gdzie byliśmy roku zeszłego,
gdzie natura stworzyła coś niebywałego;
gdzie płaskowyże pocięły rokliny,
gdzie Spisza i Gemeru łączą się krainy;
by znów wędrować wąwozami dzikich potoków,
by poczuć na twarzy roszące krople wodospadów!
To czego jeszcze nie widzieliśmy – zobaczyliśmy,
gdy znów w otchłań Słowackiego Raju wkroczyliśmy!


19-21 sierpnia 2016 roku
Słowacki Raj 3
Tam gdzie dotąd nie byliśmy!
Przed nami kolejne trzy dni w raju… Słowackim Raju
W nieznane nam dotąd kaniony ruszymy do boju
Od wschodu i zachodu podążymy do źródeł potoków
rzeźbiących w wapieniach fantazję od wieków.
Na koniec pożegnalny wąwóz zostanie na południu,
Ostatnia droga do przebycia w ostatnim dniu.

           I na całe to krasowe eldorado
spojrzymy ze szczytu Havraniej Skały,
           A może też wtedy zobaczymy
to czego dotąd nasze oczy widziały:
           inne słowackie krasy,
próbujące klasą dorównać pięknu tejże krainy?
           Niech one na razie cierpliwie
czekają na nasze odwiedziny.

7-9 lipca 2017 roku
Słowacki Raj 4
bo przecież trzy razy to za mało!
Ostatniego lata miała to być wyprawa ostatnia,
lecz Raj to kraina pociągająca i w atrakcje dostatnia;
Piękna i unikatowa, w krasowe formy bogata,
a na dodatek zeszłego roku pojawiła się w niej ferrata -
przez dziki Kysel co po czterdziestu latach został otwarty
i nigdy dotąd przez nas jeszcze nie przebyty.
Wspomnień czar ożywi też bez większego trudu
fascynujący i zawsze urzekający kanion Hornadu.
Zaglądnąć też warto do miasta mistrza Pawła, uroczej Lewoczy,
gdzie w starej świątyni świętego Jakuba każdy zobaczy
najwyższy na świecie ołtarz, wyjątkowy, misternie rzeźbiony,
bo majster Paweł jak Wit Stwosz był bardzo uzdolniony.
Na koniec zaś tej wyprawy - wejdziemy na górę Velka Knola
Drogą niedługą, lecz widokową, co z góry zobaczyć Raj pozwala.
Słowacki Raj od ponad stu lat urodą zniewala człowieka
od czasu odkrycia jej przez taternika Martina Rótha urzeka.
Grupa od tygodni w komplecie jest już zwarta i gotowa,
Kaniony, dzikie potoki czekają - kolejna rajska wyprawa.


Cudowna wyprawa z cudownymi ludźmi!
Dziękujemy cudownym ludziom,
z którymi pokonywaliśmy dzikie i ekscytujące szlaki
Słowackiego Raju.
Byliście wspaniałymi kompanami.

Miało być naprawdę po raz ostatni...
Lecz mówicie: jakże to w czas letni
nie jechać znów do Słowackiego Raju -
pozwolić na zlekceważenie obyczaju.
Nawet gdy niemal wszystko już zwiedzone
te dzikie kaniony wciąż są dla nas atrakcyjne.
Powiadacie też, że trzy dni w raju to za krótko!
skoro tak, to czy na cztery nie będzie zbyt malutko?
No cóż, podoba nam się ten kras,
a więc znów do niego ruszać czas.
A co wrzucimy do programu wyjazdu kolejnego?
Może z każdego roku coś jednego?
Niech piąty epizod w swej rozciągłości
stanie się powrotem do przeszłości,
ruszajmy na stare ścieżki, niech emocje na nowo ożyją
gdy znów pojawimy się w Raju z kolejną misją!

15-18 sierpnia 2018 roku
Słowacki Raj 5
Retrospekcja
Suchá Belá - Veľký Sokol -
- Sokolia dolina - Kyseľ (via ferrata)

Koszulka wodniacka

Tatrzańska rodzinka

Wspomnienie


519 km i 18 dni nieustannej wędrówki
przez najwyższe i najpiękniejsze partie polskich Beskidów
– od kropki do kropki –
najdłuższym górskim szlakiem turystycznym w Polsce


Dorota i Marek Szala
Główny Szlak Beskidzki
- od kropki do kropki -

WYRÓŻNIENIE
prezentacji tego pasjonującego przedsięwzięcia na



za dostrzeżenie piękna wokół nas.

Dziękujemy i cieszymy się bardzo,
że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim
nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu,
ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na
Navigator Festival 2013.

Napisz do nas