Miejsce to znane jest z romantycznego miejsca, jakim jest efektowny wodospad Lichtenhainer. Nie dziwi nikogo zatem, że poprowadzony został tędy Szlak Malarzy (Malerweg). Wodospadowi przyjrzymy się jednak później, jak wrócimy z trasy po Szwajcarii Saksońskiej. Z parkingu przemieszczamy się szosą Kirnitzschtalstraße do Beuthenfall.
Robi się ładna pogoda. Takiej potrzebowaliśmy na dzisiaj, bo czekają nas skały. Lepiej żeby były suche, bo po mokrych lepiej byłoby nie chodzić. Z Kirnitzschtalstraße skręcamy na lewo. Przechodzimy przez most nad potokiem Kirnitzsch. Utwardzona dróżka, po której wiodą nas znaki Szlaku Malarzy podrywa się w górę, ponad jar mniejszego potoczku (dopływu Kirnitzsch). Na rozwidleniu dróg Szlak Malarzy wprowadza na drogę odchodzącą w lewo. Wciąż pokonujemy nachylenie zbocza, a niebawem oczom naszym ukazuje się imponujący widok skalnej ściany, którą tworzą gęsto naszpikowane i stykające się ze sobą baszty. Pierwsza ze skraju baszta Bloßstock jest nieco odsunięta od pozostałych - stoi samotnie, strzegąc północnej flanki grupy skalnej Affenstein (Kamienne Małpy), na które zamierzamy się wspiąć, korzystając z wytyczonych żelaznych dróg. Jest taka legenda tłumacząca nazwę Affenstein, mówiąca o pewnym szlachcicu uwięzionym wśród skał na zamku złodziei (niem. Freinstein). Został ona tam uwięziony w połowie XV wieku, jako wróg i nieprzyjaciel złodziei. Posiadał on wtresowaną małpkę (niem. Affe). Gdy jego służący szlachcica dowiedział się o uwięzieniu zabrał ze sobą małpkę, długą linę i udał się nocą pod zamek, by uwolnić swojego pana. Zawinął wokół ciała małpki linę, a ta wspięła się na skalne baszty do zamku złodziei. Dotarła do szlachcica dostarczając mu koniec liny. Dzięki niej szlachcic zdołał uciec z zamku na skałach, a wieść o tym w jaki sposób to zrobił rozeszła się po okolicy.
|
Lichtenhainer Wasserfall. |
|
Zanim ruszymy w drogę. |
|
Beuthenfall. |
Północna, gładka ściana Bloßstock opada w pionie 90 metrów dół. W całej Szwajcarii Saksońskiej jest zaliczana do najbardziej imponujących skalnych baszt. Pierwsi zdobywcy wspięli się na jej szczyt w roku 1899. Były to początki rozwoju wspinaczki w Szwajcarii Saksońskiej. Widoczna z innych okolicznych punktów jest dobrym punktem orientacyjnym. Tuż za basztą Bloßstock skrzywione słupy skał tworzą Kreuzturm (Krzyżowa Wieża), do której przylega Morsche Zinne (Zgniły Szczyt) i Falsche Zinne (Fałszywy Szczyt). Skupione w swoisty mur skalny baszty ciągną się dalej na południe imponując swym widokiem, ale też wywołując szczyptę przerażenia, a przynajmniej wśród tych, co mają zamiar wspinać się po nich żelaznymi drogami.
|
Północna flanka skał Affenstein. |
Jeszcze krótkie podejście i schodzimy ze Szlaku Malarzy. Ścieżką odchodzącą na lewo docieramy o godzinie 9.30 pod ścianę basztę Bloßstock. Początek via ferraty jest nieco dalej. Dochodzimy do niego przechodząc skały od zachodniej strony, gdzie po stopniach wchodzimy na początek Häntzschelstiege (Schody Häntzschela). Ubieramy niezbędny sprzęt i jak zwykle skrupulatnie sprawdzamy poprawność jego założenia.
O godzinie 10.00 jesteśmy gotowi by rozpocząć nową przygodę na Häntzschelstiege. Wpierw wschodzimy po krótkich drewnianych drabinkach ustawionych pomiędzy skałami. Doprowadzają nas one do skalnej szczeliny, miejsca, w którym łączą się skalne baszty. Spoglądając w górę po skalnych ścianach nie widać ich wierzchołków, ani końca. Wyglądają, jakby sięgały aż do nieba.
|
Pod ścianą baszty Bloßstock. |
|
Häntzschelstiege - początek. |
|
Stopnie prowadzące na początek via ferraty. |
|
Po drewnianych drabinkach. |
Z placyku przed szczeliną musimy wdrapać się na wyślizgany głaz. Sprawia to trochę kłopotu i niewiele pomagają wykute w nim szczeliny. Powyżej głazu wspinamy się pionowo w górę, co jest dużo łatwiejsze niż ów głaz. Ułatwieniem są liczna klamry na skałach po prawej od szczeliny. Szybko nabieramy wysokości i równie szybko wzrasta ekspozycja. Na końcu, ale jeszcze nie na wierzchołku baszty czeka nas trawers po gzymsie, który wprowadza do szczeliny. Wcześniej rzutem oka oceniamy wysokość od widocznego jeszcze miejsca rozpoczęcia wspinaczki. Jesteśmy ponad wierzchołkami wyrastających tam drzew.
|
Początek żelaznej drogi. |
|
Tam musimy się wspiąć, gdzie widoczne trawersy. |
|
Pierwsze klamry. |
|
Pierwszy szeroki grzyms powyżej klamer. |
|
Pierwszy trawers. |
|
Widoki z pokonywanej ściany. |
|
Drugi węższy grzyms. |
|
|
Przejście grzymsu. |
|
Końcówka grzymsu, z której skręcamy do szczeliny. |
|
A tak widać tych co zostali na dole. |
|
|
Wejście do szczeliny. |
W szczelinie można zatrzymać się nie przeszkadzając innym. Można tu wziąć dwa głębokie wdechy przed dalszą drogą. Idziemy dalej po serii klamer umocowanych do skały zespalającej skalne baszty. Przejście to nachylone jest pod pewnym kątem, ale raczej pokonać go trzeba jak po drabinie, czyli z pomocą rąk. O godzinie 10.30 zostajemy wyprowadzeni na wierzchowinę porośnięta brzozami. Skręcamy w prawo. Kilka drewnianych stopni doprowadza nas do niewysokiej drabinki. Wchodzimy wyżej, gdzie docierają promienie słoneczne. Z lewej zostawiamy za sobą basztę Klosterwächter (Strażnica Klasztoru). Idziemy dalej po skałach po wierzchowinie porośniętej brzozami. Jej krajobraz zaczyna kojarzyć się nam ze cudownym gajem, takim nieprawdziwym, wymyślonym przez ludzkie zmysły. Trudno ogarnąć zachwyt jego nieprawdopodobnością i uwierzyć, że miejsca, w których jesteśmy są rzeczywiste, prawdziwe. Wąski grzbiet obfituje w szczeliny, uskoki. Na lewo i prawo mamy oczywiście opadające urwiste, pionowe ściany, z których roztaczają się fenomenalne widoki. Trudno się im oprzeć.
|
|
Klamry w szczelinie. |
|
Wyjście ze szczeliny na wierzchowinę skał. |
|
Drabinka w brzozowym gaju. |
|
|
|
Na niższej wierzchowinie. |
|
Punt widokowy. |
|
Panorama zachodnia. |
|
Widok na wzniesienie Hohe Liebe (401 m n.p.m.).
Na dalszym planie na lewo Hohe Liebe widać wolnostojący masyw piaskowca Falkenstein (381 m n.p.m.). |
Ścieżka wije się nieco pośród głazów wierzchowiny. Wprowadza nas wyżej pod wysoką skalną ścianę Bauerlochturm (Chłopska Wieża), która dosłownie tłumacząc oznacza wieżę z dziurą dla rolników. Owszem, jest wąska, skosem ułożona szczelina, w której można sprawdzić doskonałość swojej sylwetki. To nie żart, można się tutaj zakleszczyć, szczególnie z dużym plecakiem. Wciskamy się w tą mroczną wąską szczelinę ścian, od której dźwięk odbija się z szybko wytłumionym echem. Dochodzimy do wysokiego komina. Dzięki wkutym klamrom przedostajemy się kominem wyżej na niezbyt obszerny próg, skąd po kilkumetrowej metalowej drabince wspinamy się wyżej. To jednak jeszcze nie koniec wąskiej szczeliny.
Szczelina ograniczona pionowymi ścianami wydaje się nie kończyć. Powyżej drabinki prowadzi nas ciąg kilku klamer po prawej ścianie. Doprowadzają one do miejsca, gdzie trzeba krokiem przenieść się na przeciwległą ścianę. Stamtąd pozostało już tylko kilka metrów w górę i wydostajemy na wierzchowiną skał. Jesteśmy wyżej niż wcześniej.
|
Pośród głazów. |
|
Mały uskok. |
|
Przed szczeliną. |
|
Wchodzimy? |
|
Wchodzimy. Spróbujemy się wcisnąć na wdechu. |
|
Z gracją i wdziękiem przesuwamy się do samego końca szczeliny. |
|
Przed kominem. |
|
Drabinka na progiem w kominie. |
|
W szczelinie powyżej komina. |
|
|
Przejście na przeciwległą ścianę. |
|
|
Widok na szczelinę z góry. |
|
Kilka klamer do góry. |
|
I jesteśmy na wyższej wierzchowienie skał - Nordstern. |
|
Panorama z Nordstern. |
Byliśmy już olśnieni panoramą z Affenstein, ale skoro byliśmy wtedy olśnieni, to jak to nazwać teraz, kiedy jesteśmy jeszcze wyżej, skąd widać jeszcze więcej i piękniej. Znajdujemy się na skałach o nazwie Nordstern (Gwiazda Północna), z których roztacza się fenomenalna, rozległa panorama. Można tu zapomnieć o realnym świecie, bo otacza nas pejzaż iście romantyczny, urozmaicony rzędami wapiennych skał obrośniętych częściowo zielonymi lasami, w ciemnych i jasnych odcieniach. Gdzieniegdzie z tego pagórkowatego obszaru wynurza się ścięty stożek, lub potężny ostaniec, każdy wart zapewne odrębnej wycieczki. Jest tego tyle, że zastanawiamy się, czy miesiąc wystarczyłby na zwiedzenie całej Szwajcarii Saksońskiej. Jeszcze się nie nacieszyliśmy tą wyprawą, a już przychodzą myśli o następnym przyjeździe i tym gdzie powinniśmy wyruszyć. Próbujemy otrząsnąć się z zachwytu - musimy to zrobić, bo wędrując po czubkach skalnych baszt trzeba przeskakiwać szczeliny znajdujące się pomiędzy nimi. Ułatwiają to oczywiście ażurowe kładki i rozwieszone stalowe liny i łańcuchy.
|
|
Ze skały na skałę ponad szczelinami. |
|
Na szczytach skał Affenstein otacza nas fenomenalna panorama krainy romantyków. |
|
Panorama na północ. W prawym dolnym rogu widoczna grupa skał z basztę Bloßstock. |
|
Panorama na zachód. Z lewej widać grupę Skał Schrammsteine. |
|
Widok na grupę Skał Schrammsteine (widoczne w głębi). |
|
I jeszcze tylko spojrzenie na północny wschód i idziemy dalej... |
|
|
|
|
Przejście nad kolejną szczeliną. |
|
W dali widoczny jest północny skraj Skał Schrammsteine. |
|
|
Zagajniki i karłowate drzewa. |
|
Szczeliny wciąż jeszcze występują, ale są tutaj o wiele płytsze. |
Około godziny 11.20 wchodzimy znów w leśny gaj karłowatych drzew, zagajników i niskiej roślinności. Przyroda ożywiona odnajduje sobie tutaj więcej dogodnego miejsca do życia. Jest tu barwnie, malowniczo, bajecznie. Po chwilce wchodzimy znów na urzekający punkt widokowy z północno-wschodnią panoramą. Na lewo widać stąd nieduże i nieszczególnie wyróżniające się w krajobrazie zalesione wzniesienie Hausberg (396 m n.p.m.), przed którym wznosi się skała wapieni ze szczytem Neuer Wildenstein (337 m n.p.m.). Tamte wapienie tworzą niezwykły skalny zamek z wyjątkową i słynną formacją Kuhstall (Obora), która jest drugą co do wielkości (po Bramie Pravčickiej) naturalną bramą skalną w Łabskich Górach Połabskich. Na wierzchowinę tamtejszych skał prowadzą niecodzienne „schody do nieba”, a w ogóle to przechodzi tamtędy najsłynniejszy szlak w Szwajcarii Saksońskiej - Szlak Malarzy (Malerweg).
Na prawo widzimy nieodległy grzbiet Kleiner Winterberg (500 n.p.m.), porośnięty starym bukowym lasem, który nie tak dawno częściowo musiał być wycięty ze względów bezpieczeństwa. Szczyt leży w centralnej strefie Parku Narodowego Szwajcarii Saksońskiej i nie jest turystycznie dostępny.
|
|
Wzniesienie Hausberg (396 m n.p.m.) i grupa skał Neuer Wildenstein (337 m n.p.m.). |
|
W przerwie na punkcie widokowym. |
Po przerwie opuszczamy punkt widokowy. Idziemy dalej leśną dróżką, która o godzinie 11.50 doprowadza nas do węzła szlaku. Tutaj kończy się jednokierunkowy szlak via ferraty Häntzschelstiege. Häntzschelstiege został stworzony przez Rudolfa Häntzschela z Sebnitz w latach 60-tych XX wieku. Była to jego prywatna inicjatywa i zbudował via ferratę bez oficjalnego zezwolenia. W 1998 roku Park Narodowy Szwajcarii Saksońskiej miała zamiar zdemontować ułatwienia i zupełnie zamknąć ten szlak ze względu na zużycie stalowych ułatwień. Masowe protesty środowisk turystycznych, w tym Saksońskiej Federacji Alpinizmu, zapobiegły temu, a w następnych latach przeprowadzono remont żelaznych ułatwień.
|
|
|
Leśna dróżka prowadząca na koniec szlaku. |
|
Häntzschelstiege - koniec szlaku. |
Häntzschelstiege daje smak wspinaczki. Jest jednym z większych wyzwań jako via ferrata w Szwajcarii Saksońskiej z zapierającymi dech w piersiach panoramami z Affensteine. Na spokojne pokonanie Häntzschelstiege potrzebowaliśmy niespełna dwie godziny. Szkoda, że tak krótko. Na via ferracie Häntzschelstiege doznaliśmy pierwszego zauroczenia Szwajcarią Saksońską, ale zapewne nie jest to dzisiaj ostatnie zauroczenie. Łapiemy oddech przed kolejnymi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz