Zdzisław Beksiński i jego rodzina od lat byli związani z Sanokiem. Pradziadowie Zdzisława przybyli do tego miasta w pierwszej połowie XIX wieku. Dom Beksińskich stał przy ulicy Jagiellońskiej, gdzie obecnie znajduje się skwer, znany pod nazwą Zieleniec Beksińskiego. Ze względu na zły stan budynku dom ten został rozebrany w latach 70-tych XX wieku. Rodzina Beksińskich przeniosła się wówczas do Warszawy.
Tajemnicze Góry Słonne - na pożegnanie pięknych, zimowych dni
U stóp tych gór zaczynaliśmy tą sylwestrowo-noworoczną wyprawę i w górach tych zamierzamy ją zakończyć. Tereny te leżą w strefie klimatu górskiego. Sypnęło tu w ostatnich dniach dużym śniegiem. Sypie gęsto w dalszym ciągu. Wyjazd autokaru na przełęcz nie obył się bez łańcuchów. Na Przełęcz Przysłup wyjeżdżamy na godzinę 10.25. Ścieżka szlaku nie jest przedeptana, ale świeża warstwa wierzchnia śniegu nie jest bardzo gruba. Przecieranie szlaku idzie gładko. Las i przymglone powietrze nie dają jednak żadnych widoków. Urzeka jednak powabna zimowa aura. Nastrój ładnej zimy przywraca nam wspomnienie świąt i sylwestrowej nocy. Przeleciał nam ten świąteczny czas, jak cały rok. Przeleci i ta zima, nastanie wiosna, a po niej znów nadejdą kolejne pory roku - tak, jak co roku.
wtorek, 1 stycznia 2019
Prawie już za nami pierwszy dzień Nowego 2019 Roku
Pierwszy dzień Nowego 2019 Roku prawie już za nami. Wieczór nastał pod Suliłą. Stary rok został już pożegnany. Nadszedł czas zabawy noworocznej, która poniekąd jest zapowiedzią zbliżającego się karnawału. Wpierw jedna uroczysta kolacja, potem muzyka i taniec. Chciałoby się, aby trwały one dopóty dopóki sił wystarczy, ale zdajemy sobie z tego sprawę, że wieczór ten jest jak echo Nocy Sylwestrowej. Pierwszy dzień Nowego Roku jest na ogół cichy i spokojny, bo ludzie odpoczywają po sylwestrowych zabawach. Dlatego też mówi się żartobliwie, że dzień Nowego Roku jest Dniem Świętego Śpiocha. Cichnie zabawa. Nowy Rok został jednak godnie powitany.
Bieszczadzki kulig noworoczny
Wyborny obiad noworoczny zjedliśmy o normalnej, choć dla nas niezwykłej porze. Obiady zwykle jada się w porze obiadowej, a my jemy je wieczorami w ramach obiadokolacji. Dzień jednak jest inny od codziennego. Cisza nocna i sen trwał do południa, ten odpoczynek był niezbędny po roztańczonej Nocy Sylwestrowej. Bardzo szybko minęła nam ta noc, zbyt szybko przeleciał czas zabawy. Nic na to nie poradzimy. Zbliża się zmierzch pierwszego dnia Nowego Roku. Kierowca zagrzewa silnik autokaru. Jedziemy na bezdroża gdzieś na Koniec Świata, nieopodal Starego Łupkowa, gdzie? Tego dokładnie nie wiemy, ale wie przewodnik Łukasz z Bieszczadera. Jedziemy, tam czekają na nas wozy i konie.
Sylwester 2018
Zwyczaj sylwestrowych zabaw liczy sobie już ponad tysiąc lat. Ich początek datuje się na 999 rok, czyli czasów panowania papieża Sylwestra II. Według proroctw Sybilli miał to być ostatni rok przed końcem świata, który za sprawą smoka Lewiatana miał nastąpić w roku 1000. Ludzie ostatniego dnia roku przed prorokowanym końcem świata zaczęli hucznie bawić się i świętować odejście starego roku. Jednak wraz z nadejściem nowego roku koniec świata nie nadszedł, a sylwestrowa zabawa pozostała i przerodziła się w coroczny zwyczaj.
poniedziałek, 31 grudnia 2018
Można siedzieć w domu, ale czy życie nie jest zbyt krótkie
Taki był rok 2018
Czas sobie upływa. Wypełnia go codzienność - praca, szkoła, dom. Pomiędzy tą codziennością są oczywiście wolne chwile. Wolne chwile można spędzić w domu - dobrze jest oczywiście posiedzieć w domu, ale przecież poza nim jest jeszcze tak wiele do zobaczenia, i to wcale niekoniecznie bardzo daleko. Lata biegną, marzeń jest wiele – bardzo chcielibyśmy, aby się spełniły, ale jak się one maja spełniać, gdy będziemy siedzieć w domu. Wczesna, poranna (a nierzadko jeszcze przed świtem) pobudka, to nie jest przyjemna sprawa. Zawsze wymaga samozaparcia i przezwyciężenia zwyczajnych ludzkich słabości. Czyż nie pojawia się wtedy myśl, aby pospać sobie jeszcze w ten wolny dzień? Otwieramy ze snu oczy, czujemy jeszcze ten błogi stan i swoją słabość, szczyptę pokusy – może przymknąć oko na chwilkę, może do dziewiątej albo jeszcze dłużej. Później jest jednak przykro, że nie wyruszyliśmy na kolejną wędrówkę. O dziewiątej, czy dziesiątej jest zwykle zbyt późno, aby ruszyć gdziekolwiek. Wstawanie to trudny moment, ale wystarczy zamknąć za sobą drzwi domu, aby zaczęła rozpierać nas radość, bez względu na aurę pogodową. Deszcz, wiatr, czy słońce – one kreują pejzaż dla naszej wędrówki. Przyroda sama dba o to, aby wędrówka, nawet, gdy wiedzie dokładnie tym samym szlakiem - była za każdym razem inna. Dlatego też chętnie chodzimy tymi samymi szlakami. Mamy na nich wspomnienia, do których z przyjemnością wracamy. Jakże często stajemy przed dylematem, czy jechać tam, gdzie dotąd nigdy nie byliśmy, czy może zaglądnąć ponownie tam, skąd czerpiemy przyjemne wspomnienia. Wspomnienia mają ogromną siłę. W nich zapisana jest historia naszego życia i jego wartość, co przekłada się na nasz teraźniejszy stan duchowy, samopoczucie kreujące zapał do działania. W tych wspomnieniach są radości, ale też oczywiście bywają smutki, są uczucia spełnienia i zadowolenia, i wiele, wiele innych, lecz przede wszystkim mnóstwo ludzi - przyjaciół, z którymi dzieliliśmy przeżycia i emocje przemierzając wspólnie szlaki. Dzięki nim był to wyśmienity rok.
Czas sobie upływa. Wypełnia go codzienność - praca, szkoła, dom. Pomiędzy tą codziennością są oczywiście wolne chwile. Wolne chwile można spędzić w domu - dobrze jest oczywiście posiedzieć w domu, ale przecież poza nim jest jeszcze tak wiele do zobaczenia, i to wcale niekoniecznie bardzo daleko. Lata biegną, marzeń jest wiele – bardzo chcielibyśmy, aby się spełniły, ale jak się one maja spełniać, gdy będziemy siedzieć w domu. Wczesna, poranna (a nierzadko jeszcze przed świtem) pobudka, to nie jest przyjemna sprawa. Zawsze wymaga samozaparcia i przezwyciężenia zwyczajnych ludzkich słabości. Czyż nie pojawia się wtedy myśl, aby pospać sobie jeszcze w ten wolny dzień? Otwieramy ze snu oczy, czujemy jeszcze ten błogi stan i swoją słabość, szczyptę pokusy – może przymknąć oko na chwilkę, może do dziewiątej albo jeszcze dłużej. Później jest jednak przykro, że nie wyruszyliśmy na kolejną wędrówkę. O dziewiątej, czy dziesiątej jest zwykle zbyt późno, aby ruszyć gdziekolwiek. Wstawanie to trudny moment, ale wystarczy zamknąć za sobą drzwi domu, aby zaczęła rozpierać nas radość, bez względu na aurę pogodową. Deszcz, wiatr, czy słońce – one kreują pejzaż dla naszej wędrówki. Przyroda sama dba o to, aby wędrówka, nawet, gdy wiedzie dokładnie tym samym szlakiem - była za każdym razem inna. Dlatego też chętnie chodzimy tymi samymi szlakami. Mamy na nich wspomnienia, do których z przyjemnością wracamy. Jakże często stajemy przed dylematem, czy jechać tam, gdzie dotąd nigdy nie byliśmy, czy może zaglądnąć ponownie tam, skąd czerpiemy przyjemne wspomnienia. Wspomnienia mają ogromną siłę. W nich zapisana jest historia naszego życia i jego wartość, co przekłada się na nasz teraźniejszy stan duchowy, samopoczucie kreujące zapał do działania. W tych wspomnieniach są radości, ale też oczywiście bywają smutki, są uczucia spełnienia i zadowolenia, i wiele, wiele innych, lecz przede wszystkim mnóstwo ludzi - przyjaciół, z którymi dzieliliśmy przeżycia i emocje przemierzając wspólnie szlaki. Dzięki nim był to wyśmienity rok.
Na Koniec Świata
Na Koniec Świata wędrowaliśmy już kiedyś od strony polskiej. Koniec Świata, to miejsce, gdzie możemy zobaczyć Bieszczady takie, jakie były kiedyś, kiedy tworzyła się w nich legenda. Zaraz po wojnie było tu wyludnione pustkowie tak jak w całych Bieszczadach, czy Beskidzie Niskim. Dzisiaj znacznie trudniej jest znaleźć takie miejsce, o jakich mówią legendy. Zaludniło się w Bieszczadach, zapachniało komercją, ale wciąż daleko jest do takiego dużego zagęszczenia ludności, jakie było na tym terenie wcześniej, kiedy gospodarzyli na nim rdzenni mieszkańcy. Koniec Świata to jedno z niewielu już miejsc w polskich Bieszczadach, gdzie zobaczyć można dawne Bieszczady.
niedziela, 30 grudnia 2018
Zimowy wiatr jeszcze nie przewiał świątecznych zapachów
Zimowy wiatr jeszcze nie przewiał świątecznych zapachów zabarwionych nutą cynamonu, wanilii, pomarańczy, anyżu i migdałów. Migocząca kolorowymi światełkami choinka nie przygasa, podtrzymując nastrój wigilijnego wieczoru i radosną wieść Bożego Narodzenia, jaka rozniosła się wtedy po świece. Przed oczami mamy jeszcze stół pełen wigilijnych zapachów, przysmaków, a wokół niego ludzi zatrzymanych w pędzie życia. Tamtego wieczoru życie nabiera oddechu. Tak jest co roku. Jakżeby rok wyglądał, gdyby nie ten najcieplejszy dzień w całym kalendarzowym roku - oby płomień jego ciepła trwał jak najdłużej. Rozświetlał nam drogę ku ludziom dobrej woli.
W dolinie Sanu u ujścia Osławy
Planując ten wyjazd spodziewaliśmy się, że tego dnia tutejsze tereny będą zasypane śniegiem. Tymczasem dolina Sanu u ujścia Osławy wygląda jak w przededniu zimy, a to przecież już przedostatni dzień grudnia. Wiemy, że tam głębiej w dolinie Osławy jest biało, lecz tutaj kraina czeka prawdziwej zimy.
W krainie tej mieszkała kiedyś niegóralska polsko-ruska ludność. Zajmowali oni zarówno Sanok, jak i jego otoczenie. Nazywano ich Dolinianami. Od południa graniczyli z góralami ruskimi - Bojkami i Łemkami, zaś od zachodu z Pogórzanami. W znacznej części ludność ta została przesiedlona po II wojnie światowej do Związku Radzieckiego i na Ziemie Odzyskane. Dziedzictwo wymienionych kultur można dzisiaj oglądać w Parku Etnograficznym - Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku.
sobota, 15 grudnia 2018
MSP TW-03, etap 2: Luboń Wielki
Beskid Wyspowy, Luboń Wielki, Małopolski Szlak Papieski, MSP, Przełęcz Glisne, Rabka-Zdrój
Brak komentarzy
Góry są wyzwaniem, góry prowokują człowieka, istotę ludzką, młodych i nie tylko młodych, do dokonania wysiłku w celu zwyciężenia samych siebie.
JP II, Valle d'Aosta, 1986 r.
|
piątek, 7 grudnia 2018
Czwarty oddech gór i powiew morskiej bryzy
Wow, wow, wow, ależ się działo. Cóż to był za niezwykły wieczór. Cztery godziny nieprzeciętnej muzycznej podróży. Chciałoby się, aby ten wieczór był nigdy niekończącą się podróżą. W pewnym momencie przestaliśmy już liczyć przebyte kilometry i odwiedzone miejsca, do których poprowadziła nas Grupa Wędrownego Bractwa. Otworzyli przed nami bramy do cudownych krain, gdzie zawsze świeci słońce, gdzie dobrem jest człowiek dla człowieka.
sobota, 1 grudnia 2018
MSP TG, etap 12: Przysietnica - Stary Sącz
Zabieram w pamięci widok ojczystej ziemi, od Bałtyku do gór, a w sercu zachowuję to wszystko, czego dane mi było doświadczyć pośród moich rodaków.
JP II, 17.06.1999 r.
|
niedziela, 25 listopada 2018
Kozie Żebro do Korony Beskidu Niskiego
Wyśmienita była wczoraj zabawa. Przeciągnęła się. Pobudka dzisiaj była odpowiednio później zaplanowana, bo jak się bawić to się bawić, ale czas na sen też musi być. Krople deszczu przedświtem działają jak kołysanka. Utulają pod kołdrą do późnego poranka. Przestało jednak padać. Deszcz pozostawił mokre drogi i ścieżki. Niektóre zdążyły obeschnąć do czasu naszego wymarszu. Pogoda pochmurna, ale bezwietrzna. Dobra na wycieczkę, a czemu nie. Leśne dukty nie potrzebują przejrzystości powietrza dla widoków. Las podziwia się z bliska.
sobota, 24 listopada 2018
Andrzejki 2018
Wieczór znów za oknem zagościł, a nas rozpromieniała ciekawość poznania tajemnic przyszłości. Schyłek jesieni oraz magiczna noc wigilii św. Andrzeja – wierzono, że ta noc miała moc magiczną, uchylającą wrota do nieznanej przyszłości. Tradycja andrzejkowych wróżb sięga nawet kilka wieków wstecz, ale z czasem zaczęła zmieniać się i to znacząco. Pierwotnie brały w nich udział wyłącznie dziewczęta i to niezamężne, zaś mężczyźni bawili się wspólnie przy okazji katarzynek. U nas obie tradycje skumulowane zostały na dwa wieczory.
Rotunda do Korony Beskidu Niskiego
Może to drobna mżawka, albo wilgotna chmura, która mgliście zaległa w dolinie. Mgła jak kurtyna zasłania dolinę, a może jej przeszłość i to co się w niej kiedyś było – zwyczajne, spokojne, wiejskie życie. Tu na północnym skłonie przełęczy rodzi się potok. Płynie w dół na tereny dawnej wioski, pomiędzy domy, które niegdyś tu stały. Życie wioski było zależne od życiodajnego potoku, dlatego ludzie pobudowali sobie przy niej swoje obejścia. W górnej części doliny wieś utworzyła się w XVI wieku. Nazywała się Regetów Wyżny. W dolnej części doliny wieś Regetów Niżny powstała wcześniej. Była lokowana na prawie wołoskim w 1521 roku.
Jaworzyna Konieczniańska do Korony Beskidu Niskiego
Beskid Niski, Jaworzyna Konieczniańska, Korona Beskidu Niskiego, Przełęcz Dujawa, Przełęcz Regietowska
Brak komentarzy
Chyba już nie ma nikogo wśród żyjących, kto pamięta co się tu działo sto, czy sto kilka lat temu. Nawet drzew tych tutaj nie było i całych tych lasów porastających wzniesienia. Ludzi żyło tu znacznie więcej niż dzisiaj. Wojna, która się rozpętała nie unicestwiła ich, choć niejednokrotnie byli w centrum bitew. Cierpieli, ale przetrwali, choć sama I wojna światowa pochłonęła tysiące ofiar różnych nacji. W 1915 roku operacja gorlicka dała zwrot dalszym wydarzeniom. Gdyby wojska carskie przedostały się przez Karpaty monarchia Habsburgów zapewne poniosłaby klęskę. Przyszło jednak wsparcie osłabionych wojsk austro-węgierskich ze strony utworzonej 11. armii niemieckiej dowodzonej przez generała Augusta von Mackensena. W dniu 2 maja 1915 roku rozpętało się piekło. W rejonie Gorlic i Tarnowa rusza ofensywa, w której bierze udział 217 tysięcy żołnierzy niemieckich i austro-węgierskich przeciwko 60-tysięcznej armii rosyjskiej. Blisko tysiąc dział, austriackich i niemieckich otworzyło ogień. W ciągu czterech godzin wystrzelono 700 tysięcy pocisków. Potem ruszyła piechota do walki na bagnety. Gdy Niemcy zajęli Gorlice, Rosjanie rozpoczęli odwrót na wschód, ale walki wciąż trwały jeszcze przez kilkanaście dni - Rosjanie próbowali powstrzymać nacierających. Zostali jednak zepchnięci daleko na wschód ponosząc druzgoczącą klęskę. Na polach bitew Beskidu Niskiego i całej Galicji nie słychać już dział, ale obszar około 100 tysięcy kilometrów kwadratowych. został usłany tysiącami trupów. Ludność miejscowa starała się zadbać o prowizoryczne pochówki, ale ofiar było zbyt wiele.
piątek, 23 listopada 2018
Katarzynki 2018
Wieczór zapadł już za oknem w głębokiej czerni. W świetle przydomowego lampionu widać jak wiatr kołysze gałązkami drzew. Mamy schyłek jesieni. Jesteśmy w przededniu wigilii św. Katarzyny, która wskazuje kawalerom wybrankę serca. Na staropolszczyźnie był do ważny moment dla kawalerów. To noc, kiedy mogli dowiedzieć się kim będzie ich przyszła partnerka życia. Ważną role w tej kwestii odgrywały sny, nie mniej istotną stawiane wróżby. Gdy we śnie wyjawiła się kura, to oznaczało, że kawaler spotka na swojej drodze życia pannę, ale gdy była to czarna kura, to oznaczała ona wdowę. Gdy zaś przyśniła się kura z kurczętami, to zwiastowało wdowę z dziećmi. Kaczka oznaczała żonę gadułę, paw – kobietę wyniosłą, próżną i dumną, zaś gołąb – kobietę ładną i miłą, ale ograniczoną. Sen o sowie oznaczał mądrą partnerkę, choć nie urodziwą lub niesympatyczną. Sen o czarnym lub siwym koniu oznaczał starokawalerstwo. Kogut oznaczał pozostanie w stanie wolnym.
Ostry Wierch do Korony Beskidu Niskiego
Beskid Niski, Korona Beskidu Niskiego, Ostry Wierch, Przełęcz Pułaskiego, Wysowa-Zdrój
Brak komentarzy
Kiedyś przez Przełęcz Pułaskiego przebiegała lokalna droga łącząca Bieliczną i Cigielkę (słow. Cigeľka). Dzisiaj do przełęczy i w jej okolice dochodzi kilka dróg leśnych łącznych obie te wsie. Są alternatywą poza szlakowych wędrówek (tj. drogami, gdzie nie ma malowanych znaków i turystycznych drogowskazów). W zeszłym roku jedna z tych dróg schodziliśmy do Bielicznej. Dzisiaj też taką drogę podejmiemy, ale po zdobyciu szczytu znajdującego się po drugiej stronie przełęczy.
Lackowa do Korony Beskidu Niskiego
W stan lekkiej melancholii wprowadza nas ten listopadowy dzień, który ledwie się obudził. Słonko schowane jest za gęstymi chmurami. W lasach porastających wzniesienia nie ma już złota. Czas ciągle pogania, ale tutaj w Beskidzie Niskim zwalnia bieg. Nawet, gdy burza zgania ze szczytu, tak jak ostatniego razu – czas jest tutaj drugoplanowym tłem dla upływu życia.
sobota, 10 listopada 2018
GSBW, etap-11: Kostrza
Beskid Wyspowy, Główny Szlak Beskidu Wyspowego, GSBW, Kostrza, Szczyrzyc, Tymbark, Zęzów
Brak komentarzy
Minęła wiosna, lato, wchodzimy w końcówkę jesieni. Wracamy do wędrówki przerwanej w marcu tego roku, zanim zima nas złapie i zasypie szlaki śniegiem. Stęskniliśmy się za tropami Rysia. Srebrne odznaki zostały rozdane, czas podążyć beskidzkimi wyspami po złoto.
sobota, 20 października 2018
MSP TW-03, etap 1: Rabska Góra
Ilekroć mam możność udać się w góry i podziwiać górskie krajobrazy, dziękuję Bogu za majestat i piękno stworzonego świata.
JP II, Les Combes, Przemówienie na Anioł Pański 11.07.1999 r.
|
niedziela, 14 października 2018
Złota jesień w Bieszczadach (3) - opad liści
Bieszczady, Korona Bieszczadów, Krzemieniec, Trójstyk, Wielka Rawka, Wyżniański Wierch
Brak komentarzy
Bieszczady i jesień dopełniają się wzajemnie pięknem. Zdobią się ze wzajemnością - Bieszczady nadają jesieni niepowtarzalną rzeźbę kształtów, zaś jesień barwi Bieszczady paletą barw niespotykaną w innych porach roku. To tandem wyjątkowy, lecz jego kulminacja nie trwa długo. Trafiliśmy na sam szczyt tego spektaklu. Niebawem ta kolorowa jesień będzie odchodzić, ale góry pozostaną i będą czekać kolejnego przyjścia jesieni.
sobota, 13 października 2018
Wieczór poezji Harasymowicza
Jaki magnes jest w tych połoninach, który przyciąga nas tak silnie do nich? Magia połoniny, dzikość terenów, opustoszałość? Wyrazistą cechą Bieszczadów są połoniny, które zaczynają się tam, gdzie las się kończy. Muraw nie oddziela od lasów pas kosodrzewiny. Te góry wyróżniające się od innych kształtem i przyrodą budzą natchnienie, przywołują wyniosłe uczucia ku pięknu. Nie od razu tak tu było. Bieszczady niegdyś ludne, wręcz przeludnione postrzegane były inaczej, a może raczej omijane.
Złota jesień w Bieszczadach (2) - barwy jesieni na połoninach
Bieszczady, Bukowe Berdo, Halicz, Kopa Bukowska, Korona Bieszczadów, Muczne, Wołosate
Brak komentarzy
Płoną góry, płoną lasy w Bieszczadach. Porażają wzrok czerwieniami i brązami, ognistym pomarańczem i jaskrawą żółcią. Tylko świerki i jodły opierają się szaleństwu barw utrzymując zieleń. Wiele razy widzieliśmy jesienną grę kolorów, ale ta na którą trafiliśmy obecnie w Bieszczadach nie ma sobie równych. Przebija wszelkie inne spotkania ze złotą jesienią, jakich mieliśmy szczęście doświadczać. Bieszczadzkie lasy są niezwykle kolorowe, a aura niespodziewanie ciepła. Czego nam tu brakuje? Chyba tylko krótkich spodenek, bo nikt nie spodziewał się, że będzie aż tak ciepło. Prognozy mówiły o słońcu, ale też o ochłodzeniu. Płoną góry, płoną lasy, a słońce podgrzewa powietrze. Emocje narastają, bo dzisiaj ruszamy w najwyższe partie polskich Bieszczadów.
piątek, 12 października 2018
Złota jesień w Bieszczadach (1) - na wielki pożar gór
Bieszczady, Korona Bieszczadów, Kruhly Wierch, Magura Stuposiańska, Połonina Caryńska
Brak komentarzy
Czeka nas kolejna wędrówka wśród traw połonin, totalnej przestrzeni i wolności. Wyruszamy na nią w czas, kiedy przyroda przygotowuje jeden z najpiękniejszych spektakli. To pora, która na połoninach i w bieszczadzkich lasach nie ma sobie równych, kiedy przyroda zaczyna czynić cuda. Bieszczadzkie lasy zaczynają płonąć feerią barw jesieni. Ciemnej zieleni drzew iglastych zaczynają towarzyszyć wszelkie możliwe kolory żółci i czerwieni. Na stokach Bieszczadów panuje wówczas istna orgia kolorów, obok której nikt obojętnie nie przechodzi. Lasy składające się głównie z buków, jaworów i olszyn, mienią się niezliczoną ilością kolorów. Liście barwią się w odcieniach żółci, czerwieni, pomarańczy i zieleni. Z zachwytu można popaść w zapomnienie. Dni co prawda są już wtedy zdecydowanie krótsze niż latem, ale jeszcze są na tyle długie, aby odbyć spokojną wędrówkę przez krainę barw, przez Bieszczady ozłocone jesienią. Wyruszamy „na wielki pożar gór, na wielką jesień...”
niedziela, 7 października 2018
Podbabiogórska jesień
Tak naprawdę myśleliśmy o czymś innym. Chcieliśmy zaproponować coś innego na pierwszą niedzielę października. Jakiś szlak, którego dotąd nie robiliśmy... No tak, są takie. Wiele osób pytało, czy będziemy robić Halę Krupową w tym roku. – Nie będziemy. – Jakże to tak? – A puchar? Jakoś dziwnie się czujemy, gdy odbieramy trofeum za to, że uprawiamy turystykę. Przecież, nie to pociąga nas podczas chodzenia w góry, przecież bez pucharu też byśmy chodzili i nie potrzebna jest nam do tego jakakolwiek dodatkowa motywacja w postaci nagrody, żebyśmy robili dalej to co bardzo lubimy robić. Jest jednak inny aspekt i zdaje się istotny w naszej działalności. Coś proponujemy, wychodząc z ofertą wspólnego wyjazdu na wycieczkę, opracowujemy jej program i strategię realizacji, określamy warunki udziału, współtworzymy później zespół, który chce wspólnie realizować ten program. Wielkość tego zespołu jest potwierdzeniem akceptacji tego, co robimy. Wpływ ma na to oczywiście tematyka wycieczek, sposób ich realizowania, jakie miałoby to wszystko znaczenie, gdyby ci, którzy w nich chcą uczestniczyć nie akceptowaliby siebie nawzajem, nie cieszyli się swoim towarzystwem, nie obdarzali życzliwością i sympatią. Akceptacja, życzliwość i sympatia są najważniejsze, odzwierciedlają dobry zespół ludzi odpowiedzialnych za siebie. Wszystko wtedy (włącznie z tematyką wyjazdu) schodzi na drugi plan, a na pierwszą pozycję wychodzi człowiek, który chce uczestniczyć w wycieczce - jedzie na nią, nawet jeśli jej program jest dokładnie taki sam, jak poprzedniego razu. Chce spotkać się i pobyć w towarzystwie innych, powspominać przemierzone szlaki, czy po prostu odetchnąć i zabawić się. Odebrana nagroda pod Schroniskiem PTTK na Hali Krupowej dla najliczniejszej grupy uczestniczącej w zlocie turystycznym potwierdza właściwie obrany kierunek, wedle słów, które kiedyś od kogoś usłyszeliśmy – „róbcie swoje”.
piątek, 28 września 2018
Trzeci oddech gór i powiew morskiej bryzy
Zapadł ciepły wieczór. Ładna aura nastała w Krakowie. Po kilku dniach wietrzenia grubszych ubrań w czasie ostatnich kilku chłodnych dni wróciły one na wieszaki do szaf. Oczekiwaliśmy tego wieczora z niecierpliwością, całe wakacje i jeszcze trochę dłużej. Przyjechaliśmy jak zwykle wcześniej, aby wszystko przygotować na ten wieczór. Wcześniej też pojawił się Grześ ze swoją gitarą. Niedługo po nim przyjechali Mariusz, a następnie Wawrzyniec. We trójkę zaczęli się zgrywać, zanim pojawił się Jacek. Na wpół do dziewiętnastej cała czwórka była gotowa. Przed dziewiętnastą salka zatłoczyła się i to w mgnieniu oka. Jak zwykle brakło miejsc. Trzeba było znów przynosić krzesła z sąsiednich pomieszczeń. Brakło śpiewników, choć przygotowaliśmy ich znów więcej - pięćdziesiąt egzemplarzy i trzeba było podzielić je po jednym na dwie osoby. Szkoda, że ta klimatyczna knajpka nie jest ciut większa. Minimalne opóźnienie występu, bo jeszcze ktoś przychodzi, ale wciąż będą dochodzić, jak zwykle. To oczywiście miłe i motywujące, że chcą przychodzić, lecz cóż się dziwić – przecież świetnie grają - Grzegorz, Wawrzek, Jacek i Mariusz kilka minut po dziewiętnastej ruszyli w daleką podróż... muzyczną... zabierając ze sobą całą załogę, która stawiła się tego wieczoru na pokład.
poniedziałek, 17 września 2018
Król Tatr i Karpat: Gerlach
Chcieliśmy odwiedzić go już dawno temu, ale odwagi, a może raczej zdecydowania nam było brak. Niedoszłe spotkanie zeszłego roku stało się bardzo mobilizujące. Wejść w najwyższe progi jego królestwa nie jest łatwo. Bez rozeznanego przewodnika, który może cię tam wprowadzić znalezienie dobrej, właściwej drogi może być trudne, albo nierealne. Po za tym trzeba wiedzieć jaki dzień wybrać na wizytę u niego, trzeba trafić w taki dzień, bowiem nie zawsze bywa łaskawy dla przybyszów. Czasami zamyka zupełnie progi do swojego królestwa, nierzadko aurą utrudnia spotkanie. Spotkajmy się dzisiaj królu.
niedziela, 16 września 2018
Obiad na wysokim poziomie 1123 m n.p.m.
Co zostało z ambitnych planów? Chyba tylko to, że w ogóle wstaliśmy, lecz kilka godzin później niż planowaliśmy. Z pewnym wewnętrznym rozżaleniem otworzyliśmy oczy, czując intensywne ciepło promieni przebijających się przez nieduże okienko góralskiej chatki. Piękna pogoda, idealna by pognać na Granaty. Jest już po dziesiątej. Raczej należałoby już myśleć nie o śniadaniu, lecz o obiedzie. Nie mamy jakiegoś konkretnego celu, gdy wychodzimy. Kasprusiami schodzimy w stronę kolejko na Gubałówkę. Jakże to - nic dzisiaj nie zdobędziemy? – myśl taka nie chce nas opuścić. Może byśmy wyskoczyli na Gubałówkę na obiad.
sobota, 15 września 2018
Królowa Tatr Zachodnich: Bystra
Kto by chciał wybrać się w góry w tak pochmurny dzień? Miało być słonecznie, jeszcze na początku tygodnia w prognozach królowała ikonka słońca. Przejdziemy się, bo cóż będziemy siedzieć w Zakopanem. Przyjechaliśmy, bo mieliśmy wolny weekend i zarezerwowany u znajomych nocleg. Busiarz pyta nas na dworcu dokąd się wybieramy w taki dzień? – Na Bystrą – odpowiadamy. – Na Bystrą to w drugą stronę – poucza. – Ale my na tą Bystrą co wznosi się na ponad dwa tysiące metrów – nie jedzie pan tam czasem? Hmm... No i podwiózł nas, ale tylko na skraj Siwej Polany.
niedziela, 9 września 2018
Na pożegnanie z gorczańskimi polanami [GSB-23]
Bardo, Główny Szlak Beskidzki, Gorce, Groniki, GSB, Maciejowa, Obidowiec, Rabka-Zdrój, Rozdziele, Stare Wierchy, Turbacz
Brak komentarzy
za nami
|
pozostało
| |
355,0 km
|
164,0 km
|
Ucichł deszcz. Słońce zaczyna gościć za oknem. Chmury odpływają spłoszone jego promieniami. Las paruje. Poranne orzeźwienie wpada do naszego pokoiku w schronisku na Turbaczu. Jeszcze nie wszyscy wstali, bo wymarsz mamy dopiero o dziesiątej. Niektórzy jednak już są na nogach, bo idą na Rusnakową, gdzie stoi kaplica, przy której wygłaszał ślebodne kazania ksiądz Józef Tischner. Gromadziły się wtedy tłumy wiernych, dzisiejszego poranka kilka osób tutaj przyszło na mszę. Kaplica różnie jest nazywana - Kaplicą Matki Boskiej Królowej Gorców, albo krótko Kaplicą Papieską, Partyzancką lub Pasterską. Wybudowano ją w 1979 z okazji pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski, z inicjatywy Czesława Pajerskiego, ówczesnego właściciela polany. Jej architektura ma symbolikę patriotyczną. Zbudowana jest na planie krzyża Virtuti Militari, orły w elewacja z różnych epok Polski, elementy oplecione łańcuchem lub drutem kolczastym i inne czynią z tej kaplicy swoisty pomnik walki o wolną Polskę. Niedawno była remontowana i wprowadzono do jej wystroju modyfikacje, nie będące bez wpływu na dotychczasową, pierwotną symbolikę kaplicy.
sobota, 8 września 2018
Chodź na Turbacz! [GSB-22]
Główny Szlak Beskidzki, Gorce, GSB, Kiczora, Przełęcz Knurowska, Studzionki, Turbacz
Brak komentarzy
za nami
|
pozostało
| |
339,0 km
|
180,0 km
|
Studzionek zawsze nam mało, pobyty na Studzionkach zawsze są zbyt krótkie. Nie spieszno nam dzisiaj. Po obfitym śniadaniu ze spokojem zasiadamy do porannej kawy. Ela karmi jak nikt inny – to czarodziejka wykwintnego, smakowitego, swojskiego jadła – siła góralskiej tradycji. Całe Studzionki takie są, ciche, spokojne, zaczarowane. Czas drzemie tutaj i nie ponagla życia. Wiedzą o tym ludzie, którzy postanowili tutaj kiedyś zapuścić korzenie na stałe, choć nie zawsze życie wygląda tu tak sielsko. Jednak nawet surowość zimy nie ma takiej siły, aby zgonić mieszkańców Studzionek do dolin. Jest to wyjątkowe miejsce, a dla turystów obowiązkowa stacja postoju. Do Chrobaków można wpaść o każdej porze dnia, choć by tylko na zupę (warto).
piątek, 7 września 2018
Studzionki - siła góralskiej tradycji [GSB-21]
Główny Szlak Beskidzki, Gorce, GSB, Kotelnica (Gorce), Lubań, Marszałek, Runek (Gorce), Studzionki
Brak komentarzy
za nami
|
pozostało
| |
327,4 km
|
191,6 km
|
Nieco okrężną drogą dojeżdżamy do Krościenka nad Dunajcem. W dolinie Kamienicy droga nie została jeszcze naprawiona po zerwaniu podczas lipcowej ulewy, kiedy kończyliśmy poprzednią wyprawę Głównego Szlaku Beskidzkiego. Objazd wydłużył nam wtedy drogę powrotną, tak jak dzisiaj drogę ponownego przyjazdu do Krościenka nad Dunajcem. Na dzisiaj zapowiadana jest dobra, słoneczna pogoda, aczkolwiek poranne chmury skrywają szczyty otaczające dolinę Dunajca. Delikatny chłodek dotyka odkrytych ramion, ale jest bezwietrznie. Zaraz będzie cieplutko, gdy tylko ruszymy w drogę na kolejną wyprawę, tym razem w Gorce. Chcemy pokonać całą długość ich grzbietu, niosąc na swoim grzbiecie niezbędny do tego ekwipunek. Zabieramy wszystko to co niezbędne, bo na czas tej trzydniowej wędrówkę zostajemy w górach. Może to dla niektórych zaskoczenie, ale plecaki nasze ważą tylko troszkę więcej niż normalnie podczas jednodniowych przejść, bo cóż do nich trzeba było więcej zabrać: zapasową bieliznę, skarpety, środki do higieny osobistej, dodatkową koszulkę lub dwie, lekkie pantofle do chodzenia w schronisku i to chyba tyle.
sobota, 1 września 2018
Szlak wodny Krutyni, etap 6: Nowy Most - Ruciane-Nida
dystans: 21,0 km
czas: 7,0 godz.
|
Odpływamy z naszej bazy. Żal odpływać z „Perły Krutyni”, gdyż okazała się wyśmienitą stanicą ze wspaniałymi gospodarzami. Trudne są chwile pożegnań. Zżyliśmy się z nimi przez te zaledwie kilka dni. Płyniemy dalej podmokłą doliną. Na trasie spływu, tak jak wczorajszego dnia towarzyszył nam będzie rezerwat przyrody „Krutynia Dolna”. Obejmuje on obszar znajdujący się po prawej, bo z lewej pojawia się rezerwat „Pierwos” chroniący torfowiska i naturalne biocenozy leśne zarastające Jezioro Pierwos, a także strumienie Pierwos i Gardynka oraz ujście rzeki Krutyni. Ujście Krutyni wprowadza nas na wody Jeziora Gardyńskiego, które wygląda jak zielona łąka zalana wodą. Jezioro to jest w całości pokryte wodną roślinnością, na której osiada ptactwo. Rosną w nim m.in. grążele, grzybienie i osoka aloesowata. Tafla wody jeziora Gardyńskiego zajmuje 0,83 km2 powierzchni. Jezioro jest długie na około 1,3 km i szerokie do 0,9 km. Średnia głębokość to 2,5 m, przy maksymalnej 11,5 m.
piątek, 31 sierpnia 2018
Szlak wodny Krutyni, etap 5: Krutyń - Nowy Most
dystans: 21,0 km
czas: 7,0 godz.
|
Płyniemy dalej niezwykle malowniczą rzeką Krutynią. Wpierw przepływamy pod mostem drogowym i przez wieś Krutyń. Za niedługo dopływamy do dawnego młyna wodnego z tamą w Zielonym Lasku. Przed tamą dopływamy do prawego brzegu. Czeka nas tam oczywiście przenoska, gdzie można za odpłatnością skorzystać z oferowanych przez miejscowych wózków do przewożenia łodzi. Dalej rzeka nieco przyspiesza. Na brzegach zauważyć można kilka ogromnych głazów narzutowych, będących pamiątką po lodowcu. Nazywane są one eratykami z łacińskiego słowa „errare” oznaczającego błądzenie, a w przypadku mijanych głazów określenie to odnosi się do sposobu ich niesienia przez lądolód.
czwartek, 30 sierpnia 2018
Szlak wodny Krutyni, etap 4: Spychowo - Krutyń
dystans: 21,0 km
czas: 6,0 godz.
|
Odpływamy ze stanicy wodnej PTTK Spychowo. Tutaj Struga Spychowska wpływa do Jeziora Spychowskiego. Jezioro Spychowskie ma 0,5 km2 powierzchni, osiąga 7,7 m głębokości. Średnia głębokość to 2,3 m. Brzegi jeziora są płaskie, a tereny znajdujące się dalej pagórkowate. Leżą na nich podmokłe łąki, kępy lasu i pola, zaś na wschodnim brzegu wieś Spychowo. Wypływu z jeziora Spychowskiego szukamy po lewej. Znajduje się blisko, ale musimy szerokim łukiem opłynąć szuwary. Po wpłynięciu na strugę przepływamy przez wieś Spychowo.
środa, 29 sierpnia 2018
Turniej o puchar Neptuna „Krutynia 2018” [K-7 & finał]
Przed nami widowiskowa konkurencja. Szybkość, sprawność, ale też spryt i umiejętność wzajemnej współpracy będą w niej decydujące. Ostateczna rozgrywka wyłoni tych, którzy dostąpią zaszczytu otrzymania z rąk czcigodnego Neptuna najwyższego trofeum. Zanim rozpocznie się ta konkurencja sędziowie udzielają instruktażu i demonstracji przygotowanego toru przeszkód na plaży (aby nie było żadnych niedomówień). Choć cały tor wytyczają kolorowe taśmy, każda osada powinna dokładnie zapoznać się z jego przebiegiem i znajdującymi się na nim przeszkodami.