Kto by chciał wybrać się w góry w tak pochmurny dzień? Miało być słonecznie, jeszcze na początku tygodnia w prognozach królowała ikonka słońca. Przejdziemy się, bo cóż będziemy siedzieć w Zakopanem. Przyjechaliśmy, bo mieliśmy wolny weekend i zarezerwowany u znajomych nocleg. Busiarz pyta nas na dworcu dokąd się wybieramy w taki dzień? – Na Bystrą – odpowiadamy. – Na Bystrą to w drugą stronę – poucza. – Ale my na tą Bystrą co wznosi się na ponad dwa tysiące metrów – nie jedzie pan tam czasem? Hmm... No i podwiózł nas, ale tylko na skraj Siwej Polany.
TRASA:
Siwa Polana (912 m n.p.m.)
Polana Huciska
Leśniczówka
Polana Iwanówka (1085 m n.p.m.)
Starorobociańska Rówień
Siwa Przełęcz (1812 m n.p.m.)
Siwy Zwornik (1959 m n.p.m.)
Bystry Karb (1953 m n.p.m.)
Bystrá (2248 m n.p.m.)
Bystry Karb (1953 m n.p.m.)
Siwy Zwornik (1959 m n.p.m.)
Siwa Przełęcz (1812 m n.p.m.)
Starorobociańska Rówień
Polana Iwanówka (1085 m n.p.m.)
Leśniczówka
Polana Huciska
Siwa Polana (912 m n.p.m.)
OPIS:
Cała Siwa Polana skąpana jest rosą i okryta mgłą. Na szlaku do Doliny Chochołowskiej pusto, tylko my w pelerynach, bo pada. Jest jednak ładnie, soczyście, zieleń skąpana w deszczu zieloniutka jest jak na wiosnę. Z lasów paruje. Szczytów wierchów nie widać, ale idziemy nie tracąc czasu. Ma się przejaśnić, jeszcze przed południem. W sam raz przejdziemy za ten czas dolinę, już trochę nudną, bo tyle razy przemierzaną. Ruszamy o godzinie 7.30. Nudę zabijamy rozmową - dzięki niej przejście przelatuje w mgnieniu oka. Nie mija półtorej godziny, a już jesteśmy przy leśniczówce. Patrzymy w chmury. Przestało padać już jakąś godzinę temu, chyba przejaśnia się. Na widoku spod chmur ukazują się dolne partie skałek na Bobrowcu. Odbijamy na Starorobociańską Dolinę.
|
Szałasy na Siwej Polanie. |
|
Przez Siwą Polanę. |
|
Polana Huciska. |
Mija godzina dziewiąta. Obszar Starorobociańskiej Doliny w znacznej części jest uprzątnięty z wiatrołomów. Brakuje nam tu wiaty do odpoczynku, suchego schronu przed deszczem. Słychać rykowisko jeleni ze stoków Kulawca. Są tam skrawki lasu. W górnej części doliny wchodzimy w świerkowy las. Dobrze, ze tam jest ten las, bo zaczyna padać. A miało nie padać?! Ale fajnie jest przejść się we dwoje, tak dawno nie chodziliśmy sami. Wydawało się, że przejaśnia się, a teraz jesteśmy pewni, że wchodzimy w chmurę nisko zawieszoną. Zaczynamy ostrzejsze podejście. Po kamienistej dróżce ciurczy się strumień wody. Oooo! Ktoś jest przed nami, a więc nie jesteśmy sami w Tatrach. – Cześć! – Cześć! – odpowiadają. – Dokąd idziecie? – pytamy z czystej ciekawości, starając się nie zdradzić naszego zaskoczenia. – Na Starorobociański, a potem na Kończysty. – A my chcielibyśmy na Bystrą – podtrzymujemy rozmowę. Pytają nas, czy też słyszeliśmy na dole niedźwiedzia? Niedźwiedzia? – dopytujemy z zadziwienia, ale szybko orientujemy się, że chodzi o tego jelenia na rykowisku. – To nie był niedźwiedź – uśmiechamy się – tylko ryczący jeleń. Niedźwiedź raczej nie pozwoliłby sobie na to, abyśmy go słyszeli. Idziemy dalej zdobywając kolejne metry wysokości. Wchodzimy w strefę kosodrzewiny. Mgła staje się gęściejsza. Ktoś podąża z góry w naszą stronę. – Cześć! – Cześć! – Skąd idziecie? – Z Ornaku – odpowiadają, po czym dodają – mieliśmy iść dalej na Starorobociański, ale tam tak wieje, że zrezygnowaliśmy, stwierdziliśmy, że to żadna przyjemność w taką pogodę iść dalej. – A to my się jeszcze kawałek przejdziemy, do zobaczenia gdzieś na szlaku – żegnamy się.
|
Starorobociańska Dolina. |
|
Las w górnych partiach Starorobociańskiej Doliny. |
|
Ostatnie drzewa i początek dla kosówek. |
|
Kosodrzewina. |
|
Siwa Przełęcz (1812 m n.p.m.). |
O godzinie 11.10 wychodzimy na Siwą Przełęcz. Widoczność taka sobie, podwiewa tylko troszkę. – Skoro tutaj już wyszliśmy, to mielibyśmy zawrócić? Kilka minut przerwy i ruszamy na Siwy Zwornik. Żadnych walorów widokowych dzisiaj ta trasa nie oferuje, ale mamy siebie i na siebie możemy spoglądać i tak też robimy - spoglądamy na siebie by nie stracić się z oczu. Siwy Zwornik osiągamy o godzinie 11.45. Nie ma silnego wiatru, ale pogoda nie poprawia się. Trochę chłodno jest w chmurach, ale to tak zawsze jest. Jak się człowiek rusza to tego chłodu nawet się nie czuje.
Kierujemy się w stronę Bystrego Karbu. Idziemy nieco po omacku. Widzimy ścieżkę pod nogami i jest to bardzo ważne, żeby mieć ścieżkę pod nogami. Około godziny 12.25 osiągamy Bystry Karb (1953 m n.p.m.), skąd już wspinamy się bezpośrednio na szczyt. Chyba słońce zaczyna prześwitywać przez chmury. Tak, to nie omam. Przez krótkie chwile światło tarczy słońca staje się wyraziste, ale chmury nie dają za wygraną. Czasem przerzedzą się rozszczepione grzbietami górskimi, po czym znów owijają szczyty mgielną zasłoną. Pojawia się jednak nadzieja, że widoki jednak pokażą się. Dochodzi trzynasta, gdy dostrzegamy przed sobą wierzchołek. Schodzi z niego kilkunastoosobowa grupa turystów, która zdobyła go podejściem od południowej strony z Bystrej Doliny. – Cześć! – Cześć! – odpowiadają. – Jak tam na górze – pytamy – widoki jakieś są? – dopytujemy z uśmiechem. – Nic tylko wieje – odpowiadają krótko i pośpiesznie wymijają nas. Słońce co raz częściej i silnie jaśnieje zza chmur. Przychodzą momenty, że na kilka sekundy, pojawiają się dziury w chmurach ukazujące błękitne niebo.
|
Podejście na Siwy Zwornik. |
|
Na głównej grani Tatr. |
|
Zachodni stok Bystrej. |
|
Widok na szczyt. |
Na szczyt Bystrej (słow. Bystrá; 2248 m n.p.m.) wchodzimy o godzinie 13.00. Nad szczytem, nad nami robi się większa dziura w chmurach. Nad głowami olśniewa nas błękit. Tak niewiele go dotąd widzieliśmy dzisiaj, że od razu mordki nam, się uśmiechają. To dobra chwila na fotografię szczytową przy żółtym słupku szczytowym. To chyba jedyny element charakterystyczny dla szczytu, który jest widoczny. Pozbawiony jest tabliczki z nazwą szczytu, a szkoda, bo przecież Bystra to nie byle jaki szczyt. Jest najwyższą, a zatem królewską kulminacją Tatr Zachodnich. Udało się na niego wejść i czujemy radość, choć szczyt nie czaruje dzisiaj walorami widokowymi. Gdybyśmy byli tu dzisiaj po raz pierwszy, to na pewno bardzo brakowałoby nam tej wspaniałej panoramy, ale że już tu kiedyś byliśmy, to panoramy brakuje nam nie aż tak bardzo. Radość przynosi nam wędrówka i obcowanie z naturą, jakakolwiek by ona nie była. Dostrzegamy jej piękno w każdym ujęciu, czy deszcz, czy wiatr i chłód, czy słońce i żar ciepła, zawsze ma nam coś do opowiedzenia, jak ta historia, dla której inspiracją są nasze niezapomniane wrażenia z tej wędrówki. Przymierzaliśmy się do tej wędrówki od dawna, ale o wolny czas jest u nas coraz trudniej. Z roku na rok coraz bardziej nam go brakuje na to, aby zrobić to co chcielibyśmy.
|
Bystra (słow. Bystrá; 12248 m n.p.m.). |
|
Grzbiet odchodzący od szczytu na południe. |
Trochę chłodno się nam zrobiło, gdy tak sobie siedzimy na wierzchołku Bystrej. Czas zejść z góry. Rozpoczynamy zejście w dół o godzinie 13.30. Mgła wróciła. Nasza droga zejściowa jest taka sama jak podejściowa, dosłownie takie same, zarówno jeśli chodzi o ścieżki i aurę. Przed czternastą przechodzimy Bystry Karb. Strome zejście mamy za sobą. Dalej mamy wygodniejsza ścieżkę. O godzinie 14.15 dochodzimy na Przełęcz Gaborową Wyżnią i Siwy Zwornik. Stąd w dół na Siwą Przełęcz, ale momentami znów mamy stromo, a więc znów pójdziemy wolniej, ze wzmożoną uwagą.
|
Na grani głównej. |
|
Na grani głównej. |
|
Zejście z Siwego Zwornika na Siwą Przełęcz. |
|
Tuż przed Siwą Przełęczą. |
O godzinie 14.30, gdy jesteśmy jeszcze przez Siwą Przełęczą zaczyna się dziać coś niesłychanego. Nie spodziewaliśmy się już tego dzisiaj. Ktoś z północy zdmuchuje chmury z wierchów. Odsłania się Kotłowa Czubka wznosząca się za Siwą Przełęczą, a na lewo od niej odsłania się koryto Starorobociańskiej Doliny. W chmurach rozgarnianych promieniami słońca robią się dziury. Mdła bielistość przechodzi w rozdrażnione obłoki. Nie zioną one jednak nerwowością, ale spokojem, choć przeobrażenie krajobrazu przebiega błyskawicznie. Na północnym zachodzie ukazują się dalsze plenery. Za nami przepływające chmury przytrzymywane są na grani głównej Tatr. Wiatr jest słaby, ale skutecznie przepycha je na drugą stronę. Następuje transformacja pejzażu! Nie możemy się doczekać, kiedy ukaże się nasza dzisiejsza piękność, którą półtorej godziny temu zdobyliśmy. siadamy na skałach Siwej Przełęczy i wpatrujemy się we mgłę, za którą wznosi się Bystra. Tymczasem u stóp rozrzedzają się obłoki i odkrywają Dolinę Pyszniańską. Godzina 14.45. Widać już niższe położenia – siodełka i przełęcze na grani głównej. Szczyty jeszcze chowają się obłokach. Wiemy już, że tylko jeszcze kilka minut i ukaże się jej cała okazałość.
|
Pokazuje się przed nami Kotłowa Czubka. |
|
Na Siwej Przełęczy. Patrzymy na Starorobociańską Dolinę. |
|
Na Siwej Przełęczy. |
|
Widok w kierunku Siwego Zwornika. |
|
Widok na Starorobociańską Dolinę. |
|
Siwa Przełęcz (1812 m n.p.m.). |
|
Dolina Pyszniańska. |
|
Widok na Bystrą. |
|
Dolina Pyszniańska i Siwe Stawki. |
|
W kierunku Starorobociańskiej Doliny. |
W całym tym pięknie, które dopadło nas z zaskoczenia, pojawia się tylko jeden żal: dlaczego już musimy schodzić? Dlaczego? Nie do wiary, jak zrobiło się ślicznie. Tatrzańskie barwy skrywane dotąd przez mgły i chmury olśniewają jesienną kolorystyką. Zielonkawo-pożółkłe hale, pokryte ciemnozielonymi płatami kosodrzewiny budzą swego rodzaju wzruszenie naturalnym pięknem. Pojawiają się w nich czerwonawe i rudziejące przebarwienia mchów i borówczyska. Zaś nad głowami mamy co raz więcej odsłoniętego, soczystego błękitu.
O piętnastej zaczynamy schodzić z przełęczy do Starorobociańskiej Doliny. Jakże zmieniła się zupełnie od poranka, od przedpołudnia. Ścieżka zdążyła wyschnąć, nie ciurczy się po niej już woda. Na jodłach nie szklą się krople deszczu. Wkrótce dochodzimy na otwarte przedpola po wiatrołomach. Mijamy turystkę, która stoi w oczekiwaniu, jak się chyba okazuje – na nas. Rusza zaraz za nami. Będzie jej raźniej iść tuż za nami, bo z lasów pod Kulawcem znowu słychać donośne porykiwania i to blisko szlaku. Będzie dziewczyna czuła się bezpieczniej w kupie, nic jej nie zeżre, ani niedźwiedź, ani ryczący jeleń.
|
Szlak do Starorobociańskiej Doliny. |
|
Pod szczytami Ornaku. |
|
Ostrzejszy fragment zejścia. |
|
Dolina Starorobociańska. |
|
Piętro kosodrzewiny. |
|
Wejście w obszar lasu. |
|
Pod świerkami. |
|
Polanka. |
|
Starorobociańska Dolina. Pozostałości po wiatrołomach. |
Cudowna jesienna Starorobociańska Dolina jest tak prześliczna. Oj, gdybyśmy wiedzieli o tym wcześniej, że tak pogoda się zmieni. W Tatrach zagościła cudowna jesień. Niestety musimy trochę pośpieszyć się, by zdążyć wypocząć przed kolejną realizacją górskich planów. Plany te są ambitne.
O godzinie 16.35 wchodzimy na główną arterię Doliny Chochołowskiej. Przybyło na niej ludzi. Jedni idą do schroniska na Polanie Chochołowskiej, drudzy z niego wracają. Zbliża się siedemnasta, gdy docieramy na Polanę Huciska. Na Polanie Huciska widzimy gromadę górali i góralek w regionalnych strojach. Korzystają z ładnego pleneru. Nad polaną dużo słońca, ale też niezwykłego, majestatycznego nawisu obłoków. Na polanę wjeżdża kolejka „Rakoń”. Myśleliśmy, że już po sezonie jest i nie jeździ. Myliliśmy się. Podejmujemy decyzję o szybkiej ewakuacji z Polany Huciska. Wsiadamy do kolejki, która w rzeczywistości jest wagonikiem ciągnionym przez traktor, a obsługuje go nie maszynista, lecz kierowca, jak informuje kartka we wnętrzu kabiny: „Drzwi otwiera kierowca!”. Przejazd kolejką „Rakoń” zajmuje około 10 minut. O godzinie 17.10 jesteśmy już na Siwej Polanie. Bus też już czeka na nas jak na zwołanie, jakby wszystko było idealnie synchronizowane - przyjazd i odjazd.
|
Polana Huciska. |
Wjeżdżamy busem do Zakopanego. Widzimy, że była w nim spora ulewa. Jej skutki widoczne są jeszcze na ulicach i poboczach. Nie było takiej ulewy w Tatrach. Tatry zostały oszczędzone. My zaś zostaliśmy nimi uskrzydleni i uduchowieni.
Szkoda, że nie wyszliście na szlak kilka godzin później. Mówi się, że zazwyczaj trzeba ruszać na tatrzańskie szlaki jak najwcześniej, ale ten dzień był wyjątkiem od reguły :) http://gdanskwgorach.blogspot.com/2018/09/1509-dolina-jamnicka-i-woowiec.html Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń