Sudety, Sudety, Sudety - nie raz nasze myśli błądziły ku nim, bo znaliśmy je właściwie tylko z fotografii i opowieści. Te stare góry od dawna mamiły nas swą magią, czy też tajemnicą taką jak niegdyś żeglarzy nieznane lądy. Pragnęliśmy zobaczyć na własne oczy to wszystko co o nich słyszeliśmy, wejść na wspaniałe grzbiety pasm górskich, wejrzeć w zaciszne doliny, poznać ich mieszkańców, a także odnaleźć pamiątki dziejów tego regionu. Wiedzieliśmy, że pragnienie te zaspokoić może wędrówka najdłuższym szlakiem sudeckim, ciągnącym się przez nie 442 km. Nie obce są nam wyrzeczenia i zmagania, z którymi człowiek boryka się podczas tak długiej, bezustannej wędrówki. Walka z upałem, wiatrem, deszczem, czy też bólem stóp, odkrywa prawdziwe nasze ego, nasze prawdziwe charaktery. Szum potoku górskiego, śpiew leśnych ptaków, szelest liści, skrzypienie ocierających się konarów drzew stają się przyjemną muzyką, a odkryte górskie szczyty stają się najpiękniejszym amfiteatrem. Ktoś kto raz to już przeżył nie może się doczekać następnego razu, dlatego wzięliśmy do ręki kartkę i nakreśliliśmy na niej te słowa:
Znów się zaczęło - tak jak przed rokiem
kiedy podążyliśmy przez góry beskidzkim szlakiem,
tak teraz ruszyliśmy głównym sudeckim traktem,
a czerwone znaki wskazują nam drogę, jak przedtem.
kiedy podążyliśmy przez góry beskidzkim szlakiem,
tak teraz ruszyliśmy głównym sudeckim traktem,
a czerwone znaki wskazują nam drogę, jak przedtem.
Stało się to pewnego dnia, gdy słońce wstało,
a od zachodu rześko ku zachęcie powiało:
zarzuciliśmy na plecy dobytek nasz cały,
wędrowne kije dłonie pochwyciły.
W Świeradowie-Zdroju na początku szlaku
stanęliśmy 29 czerwca 2013 roku,
skąd weszliśmy w górskie ostępy.
królestwa Ducha Gór - Liczyrzepy.
a od zachodu rześko ku zachęcie powiało:
zarzuciliśmy na plecy dobytek nasz cały,
wędrowne kije dłonie pochwyciły.
W Świeradowie-Zdroju na początku szlaku
stanęliśmy 29 czerwca 2013 roku,
skąd weszliśmy w górskie ostępy.
królestwa Ducha Gór - Liczyrzepy.
W jedności z naturą i jej siłami,
chcemy przebyć starymi ścieżkami
tajemniczą krainę dawnych walońskich odkrywców,
poszukiwaczy skarbów, złota, minerałów i kruszców.
chcemy przebyć starymi ścieżkami
tajemniczą krainę dawnych walońskich odkrywców,
poszukiwaczy skarbów, złota, minerałów i kruszców.
Nie wiemy gdzie jesteśmy teraz gdy list ten czytacie;
może los wiedzie nas po prostej, a może po zakręcie.
Z Wami dobrym słowem podzielić się pragniemy na drogę:
byście szczęśliwie dotarli do celu, przez swoją przygodę.
może los wiedzie nas po prostej, a może po zakręcie.
Z Wami dobrym słowem podzielić się pragniemy na drogę:
byście szczęśliwie dotarli do celu, przez swoją przygodę.
Życzymy Wam tego samego czego pragnęliśmy sami,
by wszystkie żywioły sprzymierzyły się z Wami:
by wszystkie żywioły sprzymierzyły się z Wami:
- ziemia zawsze otwierała tylko bezpieczne ścieżki,
- powietrze delikatną bryzą gładziło policzki,
- woda wyłącznie rosiła niewielkim deszczykiem,
- ogień raczył przyjemnym, słonecznym blaskiem.
- powietrze delikatną bryzą gładziło policzki,
- woda wyłącznie rosiła niewielkim deszczykiem,
- ogień raczył przyjemnym, słonecznym blaskiem.
Oby taki był natury podarek,
ze szlaku życzą
ze szlaku życzą
Dorota i Marek
...tak napisawszy ruszyliśmy, a na pierwszym zdobytym szczycie list ten zapakowaliśmy w nylonowy woreczek i pozostawiliśmy na drewnianym słupku. Dziś cała ta wędrówka jest już za nami, skończona szczęśliwie po 16 dniach. Zobaczyliśmy to co chcieliśmy zobaczyć, a Sudety oczarowały nas niepowtarzalnym pięknem. Wróćmy jednak na początek - do czerwonej kropki, przy której rozpoczęła się nasza wspaniała sudecka przygoda...
Świeradów-Zdrój. Początek szlaku. |
Góry Izerskie. Stóg Izerski - tu zostawiamy list do wędrowców. |
Główny Szlak Sudecki wprowadza nas najpierw na płaskie wierzchowiny Gór Izerskich, wyjątkowych pod względem klimatycznym. Znajdująca się na nich Hala Izerska to miejsce gdzie nawet w lipcu notuje się temperatury poniżej zera, zaś średnioroczne temperatury w obrębie całej wierzchowiny nie przekraczają tu kilku stopni Celsjusza. Szlak wiedzie pośród młak torfowisk tworzonych przez wody nie znajdujące odpływu w doliny. Dalej spotykamy grupy skałek opierających się naturalnemu wietrzeniu, lecz torfowiska są tym, co wyróżnia Góry Izerskie na tle innych sudeckich pasm górskich. Istnieją one tutaj od tysięcy lat, a wiek najstarszych szacuje się nawet na 10 000 lat.
Góry Izerskie słyną też bogactwem cennych minerałów, w tym przede wszystkim gnejsów, granitognejsów i łupków łyszczykowych. Pośród nich znaleźć można rzadsze szczotki kwarcowe, turmaliny, granaty i wiele innych cennych kamieni półszlachetnych i szlachetnych. Odnajdowano tutaj rubiny, szafiry i agaty. Natomiast spośród wydobywanych minerałów duże znaczenie dla rozwoju regionu miały żyły kwarcu w najczystszej postaci, pozwalającego na produkcję kryształowego szkła.
Z Gór Izerskich tryskają również źródła wód mineralnych. Występują tu rzadkie w Polsce radoczynne szczawy, których ujęcie znaleźliśmy tam, gdzie zaczynaliśmy naszą wędrówkę, czyli w Świeradowie-Zdroju.
Te pierwsze góry na naszym szlaku uzmysławiają nam, że wędrówka nasza prowadzić będzie przez dziedzictwo wielu narodów. Zarówno one, jak i dalsze sudeckie pasma w zawieruchach historii (nawet tych nie całkiem dalekich) wielokrotnie zmieniały gospodarzy, dla których ziemia ta była taką samą ojczyzną, jak dziś jest dla nas. W całych Sudetach znajdziemy mnóstwo śladów po historycznych mieszkańcach. Wędrówka Głównym Szlakiem Sudeckim będzie obcowaniem z górami i przyrodą, ale też spotkaniem z wyjątkową historią, najprawdziwszą nauczycielką poszanowania i wyrozumiałości dla przeszłości, szacunku do narodów. Na sudeckich szlakach zapewne nie raz będziemy zastanawiać się, jakie znaczenie mają dla ludzi granice, jak dzielić się pięknem ofiarowanym przez naturę, dla której granice nie stanowią bariery.
Ze Szklarskiej Poręby wspinamy się na Karkonosze - najwyższe sudeckie pasmo. Jednak ledwie zaczęliśmy to czynić, a już zostajemy oczarowani wyjątkowością tego pasma. Najpierw okazałymi basztami skalnymi Kruczych Skał piętrzącymi się nad bystrym nurtem Kamiennej, a niedługo potem wspaniałymi kaskadami Wodospadu Kamieńczyka. Ten wysoki na 27 metrów wodospad jest najwyższym w całych Sudetach. Spada do wąskiej szczeliny kanionu o 25 metrowych ścianach, w niektórych miejscach oddalonych od siebie na odległość nie większą niż 3 metry. Za środkową kaskadą wodospad kryje ślad po dawnych Walończykach - wykutą grotę w której przed wiekami wydobywali ametysty i pegmatyty.
Karkonosze to pasmo pod każdym względem szczególne. Ich wyniosły grzbiet na każdym kroku dostarcza nieprawdopodobnych, rozległych panoram. Jednak nie tylko one są tutaj olśniewającą dominantą. Oprócz ślicznych panoram mijamy mnóstwo fantazyjnych grup skalnych, fascynujących tak samo jak to co widzimy w dalekosiężnej dali. Wędrując przez Karkonosze czujemy się jak baśniowi bohaterowie. Nie możemy nadziwić się cudownym tworom natury, które otaczają nas na każdym kroku.
Jednak zachwycające widoki i kształty skalne, to też jeszcze nie wszystko czym Karkonosze nas urzekły. Znaki czerwonego szlaku prowadziły nas przepaścistymi krawędziami skalnymi, poprzecinanymi ostrymi żebrami, które wznoszą się nawet 200 metrów ponad cyrkami lodowcowymi. Tutaj jest czym oddychać, bo powietrza mamy mnóstwo - zarówno nad, przed, jak i poniżej stóp. Od tych pionowych ścian odgradzają nas tylko metalowe barierki, dające poczucie bezpieczeństwa, lecz nie wszystkim. Dla niektórych wędrowców występująca ekspozycja jest tu zbyt ogromna - nawet nie zbliżają do solidnych barierek, lecz maszerują w oddaleniu od krawędzi drugim brzegiem kamiennego chodnika. Wędrówka ponad Śnieżnymi Kotłami, Kotłami Wielkiego, czy Małego Stawu dostarcza nie tylko nam mocnych i niezapomnianych wrażeń.
I jeszcze jest coś co wyróżnia Karkonosze na tle innych sudeckich pasm: klimat - zaskakująco surowy, nawet w porównaniu z Tatrami. Widać to po rozkładzie pięter roślinności, gdyż o ile w Tatrach górna granica lasu sięga 1600 m n.p.m. to w Karkonoszach las rośnie do wysokości 1250 m n.p.m. Wyżej występuje już skalne gołoborze, wysokogórskie hale i połacie kosodrzewiny opierające się srogim warunkom atmosferycznym. Znaczne wahania temperatur (nawet w ciągu doby) oraz silne wiatry są tu dość powszechne, a wskaźniki opadów zaliczają się do najwyższych w Sudetach. Surowość warunków pogłębia długa i mroźna zima, a także chłodne i krótkie lato.
Mówiąc o Karkonoszach nie można nie wspomnieć o Śnieżce, najwyższym szczycie zarówno Karkonoszy jak też całych Sudetów. Pokazywała się nam wielokrotnie podczas marszu karkonoskim grzbietem, widzieliśmy ją ze Szklarskiej Poręby i z wcześniejszego pasma gór. W końcu ukazała nam się w ujęciu pełnym ekspresji, ukazując swoje wyniosłe oblicze. Jednak Główny Szlak Sudecki, jakby onieśmielony, omija sudecką królową i tuż przed nią skręca w dolinę, w której rozłożył się Karpacz. Jakże to tak? Być tu tak blisko i nie odwiedzić jej - pomyśleliśmy i wnet wyskoczyliśmy na nią „na lekko” pozostawiwszy ciężkie plecaki w schronisku na przełęczy u jej stóp. I choć Śnieżka przywitała nas przenikającym chłodem (zaledwie 3°C), to jednocześnie otworzyła się wybornymi widokami. Było to ukoronowanie wędrówki przez Karkonosze oraz osiągniecie satysfakcji, jakiej może dostarczyć to jedno z najwspanialszych pasm górskich.
Karkonosze. Śnieżka. |
Kotlina Jeleniogórska to krajobrazowa perła otoczona górską koroną. Gdy spojrzymy na północ ujrzymy Góry Kaczawskie, na zachodzie Góry Izerskie i Pogórze Izerskie, na południu Karkonosze, które dopiero co opuściliśmy, zaś na wschodzie wznoszą się Rudawy Janowickie, ku którym właśnie zmierzamy. Szlak wiedzie nas przez stare wioski. Najpierw przez Głębock, jedną z najmniejszych wiosek w Kotlinie Jeleniogórskiej. Przechodzimy wśród zabudowań, obok stawów rybnych, pośród pól i pastwisk z pasącymi się zwierzętami.
Kotlina Jeleniogórska. Głębock. |
Z Głębocka przemieszczamy się do dużej wsi gminnej Mysłakowice położonej nad rzeką Łomnicą, której źródliskowe kaskady mogliśmy podziwiać podczas zejścia z Karkonoszy. Mysłakowice są największą wsią w Kotlinie Jeleniogórskiej powstałą z połączenia kilku sąsiadujących osad. Pod koniec XVIII wieku król pruski Fryderyk Wilhelm III wybudował sobie tutaj pałac, który później należał do jego syna Fryderyka Wilhelma IV. Nieopodal naszego szlaku stoją tu również stylowe domy tyrolskie dawnych osadników tych ziem, którzy pojawili się tu niecałe 200 lat temu.
Kotlina Jeleniogórska. Głębock. |
Spotkanie z Rudawami Janowickimi rozpoczynamy od niewielkiego wzniesienia Mrowiec. Po jego pokonaniu schodzimy do Bukowca, jednej z najstarszych wsi w regionie. W XIX wieku była ona istotnym ośrodkiem kulturalnym ówczesnych Prus, o którym niegdyś w swoim pamiętniku Izabela Czartoryska pisała „Przyroda uczyniła wszystko w tym zakątku Śląska by upiększyć Bukowiec. Najróżnorodniejsze widoki, zieleń najświeższa, kraj pocięty polami, a dalej góry i wspaniałe drzewa”. Obecnie bukowski zespół pałacowo-parkowy poddawany jest sukcesywnej odbudowie. Pierwsze efekty są już widoczne - błyszczą i pociągają nowym tchnieniem.
Za Bukowcem czerwony szlak wspina się na najwyższe wzniesienia Rudaw Janowickich. Przechodzi w pobliżu ich kulminacji, po czym schodzi zahaczając o Czarnów - dawną osadę górniczą i zarazem wioskę najwyżej położoną w Rudawach Janowickich. Za kolejnymi wzniesieniami docieramy do XIII-wiecznej osady pocysterskiej Szarocin, w której znów znajdziemy zabytkowy zespół pałacowy. Zaczynamy przyzwyczajać się do tych historycznych perełek, świadectw dawnej świetności, które spotykamy niemal w każdej wiosce.
Rudawy Janowickie. Na Przełęczy pod Wilkowyją. |
Brama Lubawska stanowiąca śródgórskie obniżenie miała w czasach średniowiecza ważną funkcję komunikacyjną pomiędzy Dolnym Śląskiem i Czechami. Na tym starym szlaku, nad Bobrem i Czarnuszką powstała urokliwa Lubawka, znana wcześniej pod słowiańskim określeniem Lubavia, co znaczyło „lubić”. Dziś międzynarodowy ruch graniczny odbywa się już w wielu innych miejscach, dzięki czemu Lubawka stała się cichą i senną miejscowością.
Brama Lubawska. Stara Białka. |
Mimo niedużych wysokości względnych na obszarze Bramy Lubawskiej panuje specyficzny klimat. Spotykamy tu nadal typowo górską roślinność jak dziewięćsił bezłodygowy, lepiężnik biały, wawrzynek wilczełyko, pełnik europejski, liczne storczyki, goryczki, pierwiosnki, lilia złotogłów. Zaś ze szczytowych skałek Zadziernej, najwyższego wzniesienia Bramy Lubawskiej mamy niezwykle malowniczą, zaskakująco szeroką panoramę, która szerokością obejmuje zarówno Bramę Lubawską z okolicznymi osadami i zbiornikiem Bukówka, jak też Góry Krucze, Rudawy Janowickie oraz wschodnią część Karkonoszy.
Brama Lubawska. Widok z Zadziernej. |
Wspaniały widok z Zadziernej uświadamia, że jest tu czym oddychać. Chce się z powrotem zejść do wsi położonej u jej podnóża, spotkać ponownie tych życzliwych ludzi, przyjaznych i ufnych nawet nieznajomym wędrowcom, takim jak my, których wcześniej nigdy nie widzieli, a ugościli jak swoich znajomych. Tacy są mieszkańcy tutejszych wiosek, sprowadzeni po wojnie często z przymusu z różnych stron: z centralnej Polski, z Beskidów, czy z Kresów, czyli jak to się potocznie mówi „zza Buga”. To oni musieli wówczas tchnąć na nowo życie w ten region, zasiedlając te góry i doliny, opustoszałe miasteczka i wioski.
Wychodząc z Lubawki od razu wkraczamy w kolejne sudeckie pasmo - Góry Kamienne, składające się z wielu mniejszych pasemek rozdzielonych od siebie nieckami potoków i obniżeniami. Pierwszym takim pasemkiem na naszym szlaku są Góry Krucze pokryte prawie w całości świerkowym lasem. To tutaj u stóp Anielskiej Góry napotykamy przysiółek Betlejem założony w XVII wieku przez cysterskiego opata Bernarda Rossę. Nad przepływającym tędy potokiem, któremu nadano wówczas biblijną nazwę Cedron wybudowano kaplicę betlejemską i stację „Ogród Oliwny” wchodzącą w skład słynnej Kalwarii Krzeszowskiej. Obok stanął pawilon letni na wodzie, którego wnętrze ozdabiają dzieła malarskie ze szkoły Michaela Willmanna, zwanego „śląskim Rembrandtem”.
Góry Kamienne. Pawilon letni na wodzie w Betlejem. |
Betlejem było preludium tego co zobaczyliśmy w pobliskim Krzeszowie, niewielkiej wsi położonej w otoczeniu Gór Kamiennych. Stoi tam obiekt o szczególnej wartości historycznej i artystycznej. Jego zalążki sięgają końca XII wieku, kiedy założono tu klasztor benedyktyński. Na jego gruncie rozwinęło się tutaj Opactwo Cystersów, które obecnie oszałamia niebywałym rozmachem architektonicznym, a jego wnętrza imponują niezwykłym bogactwem sztuki. Ten skarb architektury sakralnej wzbogaca 16 kaplic z 32 stacjami Kalwarii Krzeszowskiej rozproszonymi pośród okolicznych pól i lasów.
Czerwone znaki na chwilę wprowadzają nas na Krzeszowskie Wzgórza, bo tą piękną okolicę najlepiej jest właśnie stamtąd podziwiać, a konkretnie z Góry Świętej Anny na której stoi XVII-wieczna barokowa kaplica św. Anny. Roztacza się z niej najwspanialszy widok na Kotlinę Krzeszowską z zespołem sakralnym Opactwa Cystersów w Krzeszowie.
Góry Kamienne. Krzeszów z Krzeszowskich Wzgórz. |
Potem pokonujemy kolejne pasmo Gór Kamiennych - pasmo Lesistej, a następnie wędrujemy przez najwyższe i największe wzniesienia tych gór, czyli Góry Suche. To w nich nieopodal naszego szlaku wznosi się stożek powulkaniczny o nazwie Waligóra, który jest najwyższą kulminacją Gór Kamiennych. Intrygujący kształt, sławetna stromość zboczy wyzwalała chęć eksploracji tej góry. Nie mogliśmy jej pominąć. Z malowniczej Przełęczy Trzech Dolin od jego szczytu dzieliło nas tylko kilkanaście minut intensywnej wspinaczki „na czterech łapach”, bo aż tak jest tam stromo.
Góry Kamienne. Schronisko „Andrzejówka” na Przełęczy Trzech Dolin. |
Opowieść o Górach Suchych nie może pomijać Sokołowska, wsi zamieszkiwanej obecnie przez niespełna 900 osób, a niegdyś słynnego na całą Europę ośrodka przeciwgruźliczego o nazwie Goerbersdorff, na którym wzorowano znane szwajcarskie sanatorium Davos. Świetność Sokołowska dawno już minęła, a wybudowane tu przez dr Hermanna Brehmera pierwsze w Europie sanatorium przeciwgruźlicze popadło w ruinę. Jednak Sokołowsko i funkcjonujące ongiś sanatorium stało się inspiracją, która miała niebagatelny wpływ na rozwój innej osady. Stało się to za sprawą dr Tytusa Chałubińskiego po wizycie w Sokołowsku oddał się poszukiwaniu miejsca o podobnych walorach klimatycznych i tak trafił do niewielkiej wioski Zakopane. W ten sposób Sokołowsko przyczyniło się do prężnego rozwoju dotąd nieznanej wsi pod Giewontem.
Czerwony szlak wiedzie nas praktycznie przez cały grzbiet Gór Sowich, nie pomijając Wielkiej Sowy - najwyższego ich szczytu. Jest to jedyny szczyt, który przekracza w tych górach wysokość 1000 m n.p.m., ale zaledwie o 15 metrów. Stoi na nim betonowa wieża widokowa wzniesiona na początku ubiegłego wieku, która zapewnia dookólną panoramę. Niewiele jest tutaj takich miejsc, bowiem są to góry w znacznym stopniu zalesione, choć okolice szczytu Wielkiej Sowy straszą kikutami drzew wymarłego lasu. Podczas wędrówki napotykamy również skalne gniazda. Skały Gór Sowich należą do najstarszych w Polsce. Ich wiek szacuje się na kilka miliardów lat (od około 2,5 do 4,5 miliarda lat).
Góry Sowie. Wieża widokowa na Wielkiej Sowie. |
Aktywność gospodarcza człowieka wpłynęła jednak na ubogość fauny w Górach Sowich. Zresztą podobnie jak w innych regionach Sudetów. Dość liczne występują tu jednak jeleniowate i małe drapieżniki, a także ptaki, płazy i gady, mięczaki i owady. W sztolniach, szczelinach skalnych i wyrobiskach kamieniołomów gnieżdżą też liczne gatunki nietoperzy. Natomiast w Górach Sowich świetnie zaaklimatyzowały się muflony, które są odmianą dzikiej owcy występującej pierwotnie wyłącznie na Korsyce i Sardynii. Na początku XX wieku sprowadzono kilka sztuk tego gatunku w celu introdukcji jako zwierzyny łownej i tak znakomicie się zaaklimatyzował, że obecnie jest on tutaj najpospolitszym ssakiem. Szacuje się, że w Górach Sowich żyje około 600 muflonów, co stanowi połowę ich populacji w Sudetach. Bardzo chcieliśmy je zobaczyć i choć podobno nie jest to trudne o zmierzchu lub przed świtem, kiedy niczym niezaniepokojone wychodzą z lasu na żer, to niestety nam się to nie udało.
W Górach Sowich mamy też jedną z największych powojennych zagadek o kryptonimie „Riese”. Są to kilometry wydrążonych przez nazistów korytarzy i komór, tworzących ogromy kompleks. To w jakim celu powstawał, do czego miał służyć - otacza aura hipotez i domniemań. Być może odpowiedź znajduje się w korytarzach, które wciąż są zasypane. Nikt tego nie jest pewien.
Kończąc wędrówkę w Górach Sowich napotykamy jeszcze jeden niezwykły obiekt militarny - najpotężniejszą w Europie twierdzę, zbudowaną w XVIII wieku dla obrony Śląska należącego wówczas do Prus. Rozmach tej budowli do dziś imponuje. Szlak prowadzi nas po ruinach wałów fosy pod największy w Europie donżon, składający się z 4 bastionów wieżowych o średnicy 60 m i murach 12-metrowej grubości każdy.
Obniżenie Noworudzkie to niewielkie obniżenie pomiędzy Górami Sowimi i Wzgórzami Włodzickimi. W jego centrum leży miasto Nowa Ruda. To region, na którego rozwój wpływ miało bogactwo geologiczne ziemi. Przemysł, który się tutaj rozwinął miał oczywiście wpływ na zanik naturalnego środowiska przyrodniczego. Główny Szlak Sudecki prowadzi nas przez miejsca najintensywniejszej eksploatacji zasobów naturalnych. Tutaj właśnie położony jest Słupiec, który od 1973 roku przestał być samodzielnym miastem, stając się dzielnicą Nowej Rudy. Zasadniczym skarbem tych ziem był węgiel kamienny odkryty na początku XVII wieku. Dziś górnictwo węgla kamiennego w Słupcu jest już tylko wspomnieniem. W 2000 roku na powierzchnię wyjechał ostatni wózek z urobkiem. Obecnie spod powierzchni ziemi wydobywane są inne bogactwa, jak choćby skały o nazwie gabro, wykorzystywane w budownictwie i jako surowiec do pozyskiwania różnych metali jak np. miedzi, niklu, chromu, platyny, żelaza i tytanu.
Rejon Obniżenia Noworudzkiego jest rajem dla kolekcjonerów skał i minerałów. Poszukiwacze mogą znaleźć tu syderyt, sferosyderyt, magnetyt, hematyt, limonit, hornblendę, ilmenit, ankeryt, chromit, azuryt, kalcyt, kowelin, piryt, augit, sarkopsyd, tytanit.
To niewielkie, ale jakże urokliwe sudeckie pasemko. Wzgórza Włodzickie składają się z kilkunastu malowniczych wzniesień. Choć ich wysokość nie przekracza 800 m n.p.m. (najwyższe wzniesienie pasma - Włodzicka Góra ma 757 m n.p.m.) dostarczyły nam wielu widokowych wrażeń. Walory ich bezleśnych szczytów i stoków doceniono jeszcze przed wojną, kiedy powstały na nich pierwsze wieże widokowe i szlaki turystyczne.
Czerwony znaki wyprowadzają nas na Górę Wszystkich Świętych. Wspinamy się po jej stoku betonowymi stopniami, którym towarzyszą stacje Drogi Krzyżowej z 1855 roku. W ten sposób docieramy do przepięknego Sanktuarium na Kościelcu otoczonego kapliczkami, krzyżami i Grotą Maryjną z barokową figurą Madonny.
Nieopodal, lekko zbaczając z naszego szlaku podchodzimy pod kamienną wieżę widokową zbudowaną w 1913 roku, przyozdobioną płaskorzeźbą z wizerunkiem patrona jej budowy feldmarszałka Helmuta Karla von Moltkego. Z wieży sycimy się kolejną wspaniałą sudecką panoramą obejmującą m.in. Góry Sowie, Góry Suche, Góry Bardzkie, Góry Stołowe, Góry Bystrzyckie, Kotlinę Kłodzką i Masyw Śnieżnika.
Początkowo maszerujemy terenem dość płaskim, otwartym, pokrytym polami i łąkami. Jest to Dolina Ścinawki, rzeki o tej właśnie nazwie, stanowiąca zarazem południowe przedłużenie Kotliny Kłodzkiej. Osadnictwo rozwinęło się tutaj wcześnie, bo jak można się domyśleć przebiegał tędy szlak handlowy łączący Kotlinę Kłodzką i Czechy. Pomiędzy Ścinawką Górną i Ścinawką Dolną w dolinie leży Ścinawka Średnia, której początki sięgają XIV wieku. Szlak przeprowadza przez tą wioskę, a następnie pnie się na Wzgórza Ścinawskie. Stamtąd jakby w fatamorganie pojawia się przed nami zamglona sylwetka Szczelińca Wielkiego i innych wzniesień Gór Stołowych.
Ze Wzgórz Ścinawskich schodzimy do Ratna Dolnego, a przed oczyma rośnie nam zamek górujący ponad wsią, malowniczo ulokowany na wzniesieniu. Stąd już niedaleko do wsi niepowtarzalnej, o unikatowej architekturze, zwanej „Dolnośląską Jerozolimą”. Rozsławiło ją cudowne uzdrowienie niewidomego Jana z Raszewa modlącego się przed figurką Maryi z Dzieciątkiem umieszczonej w drzewie, a działo się to w 1218 roku. Dziś w Wambierzycach stoi przepiękna bazylika wybudowana na wzór świątyni w Jerozolimie, zaś okoliczne wzgórza (o biblijnych nazwach Syjon, Horeb, Synaj, Tabor) usłane są największą polską Kalwarią. Składa się na nią kilkanaście bram, ponad sto kaplic, niezliczone kapliczki, krzyże. Zaś w jednym z domów znajduje się największa na Śląsku ruchoma szopka z ponad 800 postaciami, wyrzeźbionymi w lipowym drewnie w ciągu 28 lat przez miejscowego zegarmistrza Longinusa Wittiga.
Góry Stołowe. Skalne Grzyby. |
Fantastyczne skalne formy stały się tu wszechobecne. Wytyczona ścieżka dbała byśmy się pośród nich nie zgubili. Metalowe stopnie wprowadzają nas na kulminację Wielkiego Szczelińca - Tron Liczyrzepy. Było królewsko, aczkolwiek w tamtej chwili nie zasiadał tam legendarny Duch Gór, który zapewne wówczas wędrował gdzieś po innych sudeckich pasmach górskich. Na Szczelińcu Wielkim poczuliśmy ciasnotę niektórych skalnych przejść. Nie wszędzie dało się przecisnąć z dużym plecakiem na plecach, trzeba było go zdjąć i przeciągnąć. To była jednak namiastka tego, co jeszcze nas czekało - Błędne Skały. Dobrze, że przed wejściem do ich labiryntu plecaki zostawiliśmy na przechowanie u życzliwych ludzi.
Góry Stołowe. Formacja „Małpolud” na Szczelińcu Wielkim. |
Błędne Skały, to prawdziwe cudo natury. Fantastyczne formy skalne odrywały nas od rzeczywistości. W ich labiryncie trudno było myśleć o teraźniejszości jak o czymś realnym. Błędne Skały dobitnie ukazują niezwykłość Gór Stołowych i rzeźbiarski talent natury, która wiatrem, wodą i mrozem stworzyła to nieprawdopodobne dzieło.
Góry Stołowe. Błędne Skały. |
Góry Stołowe. Błędne Skały. |
Góry Stołowe to również bogactwo flory. Występuje w nich ponad 500 gatunków roślinności, drzew, krzewów i roślin zielnych, wśród których wiele jest rzadkich i chronionych.
Pomiędzy zabytkowymi uzdrowiskami, Kudową i Dusznikami, ciągnie się nieduże pasmo Wzgórz Lewińskich. Osiągają one całkiem spore wysokości - najwyższy Grodczyn ma 803 m n.p.m. Są one poprzecinane dolinkami potoków, zaś zbocze pokryte trawiastymi dywanami gwarantują malownicze widoki. Stanowią one zachodnie wrota do Kotliny Kłodzkiej, przez które niegdyś biegł stary szlak handlowy. Również obecnie spełnia taką funkcję, gdyż biegnie tędy krajowa droga nr 8.
Niespodziewanie na Wzgórzach Lewińskich musieliśmy wykazać się szczyptą umiejętności akrobatycznych podczas pokonywania ogrodzonych krowich pastwisk. Ku naszemu zaskoczeniu tak się złożyło, że czerwone znaki tam właśnie prowadziły.
Góry Orlickie wyróżniają się specyficznym mikroklimatem, nierzadko przyrównywanym do alpejskiego. Sprzyja on kuracjuszom, ale przede wszystkim stwarza znakomite warunki narciarskie, z czego słynie ten region, a w szczególności niewielki Zieleniec, malowniczo rozlokowany na zboczach Gór Orlickich. Sezon narciarski trwa tu nawet do pierwszych dni maja.
Góry Orlickie. Zieleniec. |
W Górach Orlickich przechodzimy przez dawne tereny pastersko-leśne. Te tradycyjne formy gospodarki zanikły już tutaj zupełnie. Pozostały po nich rozległe łąki górskie, z których rozciągają się rewelacyjne widoki na równoległe pasmo Gór Bystrzyckich. Rosną tu też gęste świerkowe lasy.
Przed ostatnią wojną linia grzbietowa Gór Orlickich miała znaczenie militarne. Po stronie czeskiej usłana jest mnóstwem różnych umocnień, zarówno małymi bunkrami, jak i dużymi kompleksami obronnymi wybudowanymi w latach 1936-38 przez ówczesne państwo Czechosłowackie od strony spodziewanego ataku niemieckiego.
Góry Orlickie. Kościół św. Anny w Zieleńcu. |
Główny Szlak Sudecki poprowadzony jest tu wzdłuż asfaltowej drogi. Prowadzi jej brzegiem przez dobrych kilkanaście kilometrów. Domyślamy się, że to relikt przeszłości, kiedy obowiązywały tu ograniczenia w ruchy przygranicznym. Kiedy go tędy wytyczano zapewne droga ta nie była tak ruchliwa jak dziś. To ciągłe schodzenie na wąskie pobocze przed jadącymi pojazdami zabierało spokój i przyjemność wędrowania. Szkoda, że Główny Szlak Sudecki nie biegnie tutaj inaczej, np. grzbietem po polsko-czeskiej linii granicznej, przecinając m.in. Orlicę - najwyższą polską kulminację tych gór.
Postanowiliśmy odrywać się na jakiś czas od ruchliwej szosy i odbić od czerwonego szlaku na Orlicę. Podczas podejścia na jej szczyt zobaczyliśmy jak przyroda potrafi zmieniać się dostosowując się do trudniejszych warunków klimatycznych. Jest ona tutaj dość zróżnicowana, tak jak panujące warunki klimatyczne: od umiarkowanych i ciepłych na pogórzu do ostrych, chłodno-wilgotnych w najwyższych partiach tych gór, gdzie pokrywa śnieżna utrzymuje się przez około 110 dni w roku, a średnia temperatura roczna waha się w granicach 3-4ºC.
Rejon Gór Bystrzyckich jest terenem słabo zaludnionym. Jest on silnie lesisty. Poza terenami ludzkich osad nieleśna roślinność występuje tu jedynie na obszarze torfowisk znajdujących się w północnej części pasma, gdzie znajdują się źródliska Dzikiej Orlicy. Obszar tych torfowisk stanowi florystyczny rezerwat przyrody o nazwie „Torfowisko pod Zieleńcem”. Lista roślin tam rosnących zawiera wiele rzadkich, a nawet reliktowych gatunków. Miąższość występującego w nim torfu przekracza miejscami 8 metrów. Krajobraz „Torfowiska pod Zieleńcem” czasami porównywany jest do tundry arktycznej, czy też tajgi syberyjskiej.
Surowość klimatu stwarza tutaj trudne warunki do życia i gospodarowania, co sprzyja wyludnieniu się tych obszarów. „Autostrada Sudecka” po której prowadzą nas znaki szlaku przeprowadza nas przez pustoszejące osady. Spotykamy ich mieszkańców, rozmawiamy. Są to ludzie niezwykle życzliwi, służący bezinteresowną pomocą, której nie przeliczają na pieniądze, bo płacenie za pomoc jest tutaj obrazą.
Góry Bystrzyckie. Dolina Dzikiej Orlicy. |
Przez Góry Bystrzyckie nie wędrujemy zbyt długo, a jednak z przyjemnością zostajemy w nich dłużej dzięki wyjątkowo ciepłej gościnie niegdysiejszej XIX-wiecznej gospody, która przeistoczyła się na początku XX wieku w schronisko znane obecnie jako „Jagodna”. Jakże pysznie tam karmią - nie da się tego opisać, ani odtworzyć tych specjałów w domu. W „Jagodnej” zasmakowaliśmy kuchni o smakowitej naturalności, podanej z klasą najwykwintniejszej restauracji.
Kotlina Kłodzka jest największą kotliną śródgórską w całych Sudetach o lekko falistej powierzchni. Wraz z otaczającymi ją górami tworzy historyczną krainę znaną jako Ziemia Kłodzka. Przejście przez nią jest jak przeprawa z jednego brzegu na drugi, z jednego pasma górskiego do drugiego przez łąki i pola skąpane promieniami słońca. Z otaczających masywów górskich do Kotliny Kłodzkiej spływają liczne rzeki. W okresach intensywnych opadów poziom ich wód gwałtownie przybiera tworząc w kotlinie bezpośrednie zagrożenie powodziowe. Powodzie są tu nader częstym zjawiskiem, o wyjątkowo dużej sile niszczenia. Rwący nurt nie raz porywał tutaj zaparkowane samochody, budki, niszczył budynki, czy wymywał z nich cały dobytek.
Idąc przez Kotlinę Kłodzką oddalamy się od spadzistych wschodnich stoków Gór Bystrzyckich, a przybliżamy się do najpotężniejszego masywu górskiego na Ziemi Kłodzkiej - Masywu Śnieżnika. Poprzez starą, XIII-wieczną wieś Ponikwa schodzimy do uroczej i bodaj najmniejszej uzdrowiskowej miejscowości w Sudetach. Jest nim senne, ciche nawet w sezonie turystycznym Długopole-Zdrój. To wioska o ślicznej małomiasteczkowej zabudowie z przełomu XIX i XX wieku. Chcieliśmy zaglądnąć do „Horusa” słynącego ze wspaniałej kawy przygotowywanej na wiele sposobów, ale było jeszcze zamknięty mimo południowej pory. To jeden z nielicznych dawnych obiektów sakralnych w Polsce, którego wnętrza adaptowane zostały pod inną funkcjonalność. Śpiący okazał się również oryginalny dworzec kolejowy usytuowany u wylotu starego tunelu pod wzgórzem Wronka wykutego w latach 1870-1875. Długopole-Zdrój to ostoja spokoju. Spodobała się nam ta miejscowość – tutaj można zatrzymać się by realnie odpocząć, oderwać się od codziennego zgiełku, a nawet przysłuchać się swoim myślom i uczuciom.
W miarę przybliżania się do wschodniego krańca Kotliny Kłodzkiej rośnie przed nami Masyw Śnieżnika i stożkowata Góra Igliczna stanowiąca ozdobną fasadę całego masywu. Tuż pod szczytem Góry Iglicznej widzimy wypłaszczenie wolne od lasu, a na nim świątynię - słynne Sanktuarium Matki Bożej Przyczyny Naszej Radości, zwanej też „Marią Śnieżną” od czasu gdy opatrzność pozwoliła budowniczym ukończyć ją przed nastaniem zimy.
Natomiast u stóp Matki Bożej Śnieżnej, nad rzeką Wilczką leży wioska Wilkanów. To nieco zapomniana, ale niegdyś popularna wieś letniskowa, z której wyruszano na Śnieżnik i pod słynny Wodospad Wilczki. Wtedy stał tutaj jeden z najokazalszych na Ziemi Kłodzkiej pałac z przylegającym parkiem oraz browarem wytwarzającym cenione piwo. Niestety po tych obiektach pozostały już tylko ruiny.
Z Wilkanowa wywodził się Christoph Veit - człowiek, który w konarze rozłożystego buka na Górze Iglicznej umieścił ludową kopię figury Matki Bożej z Mariazell, tą samą która wkrótce zasłynęła z cudownych uzdrowień i zaczęła przyciągać rzesze pielgrzymów, co w następstwie przyczyniło się do budowy świątyni. Ciąg tych wydarzeń splata się z zawiłą, ale jakże bogatą historią Śląska i znajdującej się w jego regionie Ziemi Kłodzkiej, które w 1742 roku przeszły spod panowania Austrii pod panowanie Prus, a miejscowa ludność pielgrzymująca do Sanktuarium w Mariazell napotkała trudności z przekroczeniem granicy austriacko-pruskiej. Wtedy właśnie zrodził się pomysł sprowadzenia kopii czczonej figury na Ziemię Kłodzką przez ówczesnego wójta Wilkanowa Christoph’a Veit’a.
Masyw Śnieżnika. Wodospad Wilczki. |
Schodząc z Góry Iglicznej trafiamy do zacienionego wąwozu, w którym dopływ światła słonecznego zasłaniają okoliczne wzniesienia. W jego głębi znajduje się jeden z najwyższych w Sudetach wodospadów - wodospad Wilczki tworzący kaskadę o wysokości 22 metrów. Nad kotłem wodospadu unosi się pył wodny tworzący specyficzny mikroklimat dla bujnej roślinności. To drugi co do wielkości wodospad w polskich Sudetach. Kiedyś miał tą samą wysokość co najwyższy w Sudetach Wodospad Kamieńczyka - dopóty powódź z roku 1997 roku nie wyrwała z niego sztucznie wykonanego progu z którego opadała woda potoku.
W tejże samej ciasnej dolinie Wilczki, pomiędzy lesistymi wzniesieniami powstało w XVI wieku osiedle drwali i węglarzy. W wieku XIX zmieniło ono swoją specyfikę i przeobraziło się w popularną miejscowość klimatyczną z przepiękną drewnianą zabudową w stylu szwajcarskim ze ślicznymi rzeźbieniami, krużgankami, balkonikami i balustradami. Nosi nazwę Międzygórze.
Przechadzamy się po malowniczym Międzygórzu w górę doliny Wilczki, w kierunku najwyższego wzniesienia masywu. Śnieżnik, zwany też Śnieżnikiem Kłodzkim sięgający 1425 m n.p.m. znajduje się niedaleko czerwonego szlaku, a więc nie ma większego problemu ze zdobyciem go. Jego szczyt jest jedynym w masywie, który wystaje ponad górną granicę lasu, a tym samym oferuje nam fenomenalne widoki, choć jego wypłaszczenie ogranicza perspektywę. Poprawiamy ją wchodząc na rumowisko po istniejącej na nim kiedyś wieży widokowej. Szczyt Śnieżnika stanowi centrum rozrogu od którego rozchodzi się kilka obszernych ramion rozdzielonych głęboko wciętymi dolinami. Spotykamy tutaj czeskich turystów, którzy nocowali na szczycie góry. Wczoraj mogli obserwować z niego fenomenalny zachód słońca, zaś dziś jego wschód. Też chcieliśmy zobaczyć ten wschód słońca, ale niestety zaspaliśmy po wczorajszym bardzo długim dniu.
Ogromną atrakcją w Masywie Śnieżnika jest najsłynniejsza i najdłuższa w całych Sudetach jaskinia - Jaskinia Niedźwiedzia. Jej korytarze liczą około 3800 metrów długości. Objęta jest rezerwatem przyrody, który oprócz samej jaskini i otaczających ją zjawisk krasowych chroni także rzadki bór wysokogórski tworzący dolnoreglowy las świerkowy z udziałem jodły, modrzewia, buka i jawora, z bogatą florą runa.
Masyw Śnieżnika. Dolina Siennej Wody ze stoków Czarnej Góry. |
Masyw Śnieżnika wyróżnia się w Sudetach najbogatszą florą i fauną. Z sudeckim światem roślinnym i zwierzęcym styka się tutaj karpacki i alpejski. Ciekawostką jest występowanie tutaj tymotki alpejskiej, pięciornika złotego, marchwicy pospolitej, a przede wszystkim jedyne w Polsce stanowiska alpejskiego dzwonka brodatego. W rejonie źródliskowym rzeki Morawy napotkać można owsicę spłaszczoną - trawę nie spotykaną w innych regionach Sudetów. Żyją tutaj muflony, kozice, cietrzewie i głuszce, płazy i gady reprezentowane m.in. przez żmiję zygzakowatą, na którą natknęliśmy się dwukrotnie na stokach Czarnej Góry. Dobrze, że patrzyliśmy pod nogi.
Czarna Góra to ostatni tysiącznik na naszej trasie. Na pożegnanie z takimi wysokościami otoczyła nas rewelacyjną panoramą. To już ostatni raz podczas tej wędrówki spoglądamy na okolicę z wysokości przekraczającej 1000 m n.p.m. Przed nami jeszcze niewysokie pasmo Krowiarek i lądujemy w Lądku-Zdroju.
Opuszczając Lądek-Zdrój przechodzimy przez Most Złotostocki. Jego nazwa zdradza dokąd prowadzić nas będzie ścieżka przez Góry Złote. Po drugiej stronie tych gór sadowił się Złoty Stok. Legendy mówią, że Duch Gór sprowadził w to miejsce poszukiwaczy by odkryli najcenniejszy kruszec skrywany przez tutejsze góry. Było jak było, ale faktem jest iż odkryto tutaj ogromne pokłady złota. Wędrując po leśnych zboczach zastanawiamy się ile tego szlachetnego metalu leży jeszcze pod nami. Wiemy, że w szczytowym rozkwicie złotostockie złoto stanowiło około 8% europejskiej produkcji. Dziś już nie wydobywa się go - tj. od czasu budzących wiele wątpliwości odgórnych decyzji podjętych w 1962 roku o zaprzestaniu eksploatacji tutejszych złóż. Działa tu jednak niezwyczajne muzeum, a ciemnymi korytarzami dawnych sztolni wciąż można przejść się i wspomnieć czasy górniczej prosperity regionu, ale też ciężką pracę ludzką w głębi skalnej Gór Złotych, czy też przy hutniczych piecach dymiących w swoim czasie arszenikiem, który też tu wydobywano.
Jawornik Wielki jest ostatnim pokonywanym wzniesieniem Gór Złotych. Wprost z niego wchodzimy do Złotego Jaru, w którym niegdyś wrzały sztolnie i hutnicze piece. Złoty Jar prowadzi nas do Złotego Stoku. Jego szczyt leży bardzo blisko naszego szlaku i wychodzimy na niego. Mamy z niego niezwykle rozległą panoramę Przedgórza Sudeckiego. Budzi ona w nas zachwyt, ale i uczucie smutku. Ależ nam zleciało! Koniec wędrówki jest już taki bliski. Stąd nie widzimy przed sobą żadnych gór, tylko płaszczyznę z jeziorami i licznymi miejscowościami. Jeszcze nie tak dawno tam właśnie, nieopodal widocznych jezior w nieodległym Paczkowie kończył się Główny Szlak Sudecki. Teraz oczywiście biegnie dalej, po tym jak został przedłużony. Przed nami jeszcze blisko 100 km marszu do najbardziej wysuniętego na wschód pasma górskiego w polskich Sudetach. Dzieli nas od niego jeszcze spory dystans, a ze szczytu na którym stoimy tych gór nawet nie widać. Przywyknięci do ciągłych górskich podejść i zejść zastanawiamy się jak będzie się nam szło po takim płaskim terenie.
Obszar Przedgórza Paczkowskiego ciągnie się przez pogranicze Polski i Czech, u stóp Gór Złotych znajdujących się tutaj całkowicie po stronie czeskiej, gdzie znane są pod nazwą Rychlebské hory. Widok tych gór będzie nam dość długo towarzyszył, ale nasza dalsza wędrówka będzie zupełnie inna. Nie będzie do niej konieczne obuwie do górskiego trekkingu - wystarczą wygodne miejskie buty i koniecznie nieco inne nastawienie, bowiem Główny Szlak Sudecki na Przedgórzu Paczkowskim prowadzi szosami po niemal płaskim terenie. Przechodzimy przez stare wsie, czasem sprawiające wrażenie opuszczonych i zapomnianych, których świetność upamiętnia dawna zabudowa, niestety często popadająca w ruinę. Czas płynie tu jakby wolniej.
Przedgórze Paczkowskie. Góry Złote z szosy w Błotnicy. |
Urozmaiceniem tutejszego pejzażu są malowniczo położone obok siebie sztuczne zbiorniki wodne - Topola i Kozielno, tworzące Jezioro Paczkowskie. Powstały one w wyniku zalania wyrobisk żwirowych spiętrzonymi wodami Nysy Kłodzkiej. W ten sposób zrodził się tu nowy ekosystem wodny wzbogacający naturalne środowisko przyrodnicze. W jego obrębie powstały siedliska ptactwa, które upodobało sobie szczególnie wyspę utworzoną na zbiorniku Kozielno. Lustro wodne zbiorników podnosi walory krajobrazowe, a ich nabrzeże przyciąga wędkarzy i letników.
Wędrując wzdłuż brzegu zbiornika Kozielno wchodzimy do starego, ufortyfikowanego Paczkowa, stojącego niegdyś na straży południowo-zachodniej granicy księstwa biskupiego. Stał w nim wtedy zamek, który niestety nie przetrwał do dzisiejszych czasów. Jednak bardzo dobrze zachowały się otaczające go średniowieczne mury obronne, miejscami wysokie na 7 metrów (wcześniej sięgały 9 metrów). Ich integralną częścią są cztery wieże. Jednak najbardziej imponuje nam wieża warownego kościoła św. Jana Ewangelisty, która od zarania góruje nad miastem.
W Paczkowie kiedyś kończył się i zaczynał Główny Szlak Sudecki. Odnajdujemy jego końcową kropkę i tabliczkę znajdującą się z dala od centrum miasta przy zabudowaniach dworca kolejowego. Dobrze, że wciąż tam jest i niech tak zostanie na zawsze nie tylko ze względów historycznych. To przejaw szacunku dla osób, które kiedyś przy tej kropce kończyły bądź zaczynały swoją sudecką wędrówkę. Ważna też dla osób, które dopiero planują pokonać go, ale na jego pierwotnym dystansie, gdyż w takiej a nie innej postaci uznają go za właściwy. Również dla nas to ważne, by przebieg Głównego Szlaku Sudeckiego nie wzbudzał niepotrzebnych emocji, a służył wyłącznie rekreacji i wartościom poznawczym. Niech każdy bierze go jakim chce, w tej czy w tamtej wersji.
Obniżenie Otmuchowskie jest płaskodenną doliną na Przedgórzu Sudeckim, sąsiadującą od południa z Przedgórzem Paczkowskim. To łatwa, choć nieco monotonna wędrówka od wioski do wioski, głównie przez łąki i pola. Była to jednak okazja poznania ludzi - przesiedleńców ze wschodnich kresów i ich potomków. Wioski nie są tu już tak gwarne jak kiedyś, przed wojną kiedy miały innych właścicieli. Nie widać w nich pośpiechu, a z ludzi emanuje spokój ducha, dobroć, wzajemny szacunek i życzliwość z którą spotykamy się już po raz wtóry, jak ta ze strony tej kobiety, która zapraszała nas na ciepłą herbatę, gdy strudzeni siedliśmy na chwilę pod wiatą przystanku autobusowego. Przed ludźmi tymi chylimy swe czoła w podzięce. To wspaniałe, że mogliśmy tutaj być i szkoda, że nie mogliśmy się zatrzymać i pobyć z nią dłużej.
Obniżenie Otmuchowskie. Pola między Trzeboszowicami i Ratnowicami. |
W odwiedzonych wioskach zobaczyliśmy pamiątki przeszłości, zabytki po wcześniejszych mieszkańcach. Każda z nich ma w tym względzie coś unikatowego, czy to świątynia, niekiedy pałac, czy śliczna kapliczka lub przydrożny krzyż, albo kamienny obelisk postawiony komuś na cześć. Widzimy na nich napisy po polsku lub w języku wcześniejszego narodu który zasiedlał te ziemie. Nie ma to jednak tutaj żadnego znaczenia, ważne jest jednakowe poszanowanie historycznej wartości.
Obniżenie Otmuchowskie. Stawy hodowlane we wsi Łąka. |
Odsapnęliśmy od zmagań górskich, mozolnych podejść i zejść, dzikiej natury. Po chwilach zadumy nad losami ludzkimi oraz nad tym od czego uciekamy udając się w górskie ostępy – nadszedł czas powrotu na górskie wzniesienia.
Przed nami ostatnie górskie pasmo do pokonania. Góry Opawskie są najdalej na wschód wysuniętym pasmem polskich Sudetów. Nie jest to duże pasmo, ale mimo to oczarowuje pięknymi krajobrazami i uroczymi miejscami. U ich stóp po polskiej stronie leżą dwa średniowieczne miasta warowne Głuchołazy i Prudnik. Szczycą się zabytkami pochodzącymi z zarania swych dziejów, lecz tak naprawdę nikt nie ma pewności kiedy i jak powstały. Fakty kryją się za zasłoną legend, podań i domysłów. Dotykając starych murów próbujemy wejrzeć w mroki ich historii - próbujemy przebudzić te wspaniałe budowle by opowiedziały nam coś o sobie i o mieście w którym stoją, lecz one wciąż milczą i tylko pobudzają wyobraźnię.
Na naszej trasie tuż pod najwyższym pasmem Gór Opawskich przechodzimy przez urocze osady wtulone w przyrodę Gór Opawskich - Jarnołtówek i Pokrzywna. Obie położone w dolinie Złotego Potoku zachęcają swymi walorami by oddać się letniej sielance. Może kiedyś, bo dziś iść musimy dalej.
Góry Opawskie. Grzebień (768 m n.p.m.) pod szczytem Biskupiej Kopy. |
Z czeskiej wieży widokowej na Biskupiej Kopie spoglądamy na olśniewająco piękny krajobraz. Wymieniamy się wrażeniami z polskimi wędrowcami, jak i czeskimi. Czeka nas jeszcze kilka wzniesień, ale każde z nich już co raz niższe. Jakie będzie to ostatnie?
Zaraz po opuszczeniu terenu franciszkańskiego Sanktuarium św. Józefa z przepiękną kopią Groty Matki Bożej z Lourdes wchodzimy na Kozią Górę, zwaną Klasztornym Wzgórzem. Dzięki stojącej na szczycie wieży widokowej mamy kolejną wspaniałą panoramę obejmującą Ziemię Prudnicką. Tam właśnie leży Prudnik, jest bardzo blisko i widać go jak na dłoni. Jego uliczki doprowadzą nas do ostatecznego celu. Na tą myśl jakiś żal zaczyna ściskać gardło. Czyżby niebawem wędrówka nasza miała dobiec końca? Chwilami w milczeniu krótko spoglądamy sobie w oczy, po czym znów tam gdzie znajduje się koda naszego czerwonego szlaku.
Prudnik, dworzec kolejowy, 16-ty dzień wędrówki, godzina 15.15: jesteśmy przy końcowej czerwonej kropce Głównego Szlaku Sudeckiego. Spoglądamy na siebie. W głębi czujemy dziwną mieszankę uczuć: radość, wzruszenie i smutek, że to już koniec. Skończyło się coś co zostanie w nas na całe życie, tak jak w naszej głębi zostają pełne emocji przeżycia, które tkwią na zawsze w naszej pamięci, niezależnie od tego czy tego chcemy, czy też nie. Jakże ten czas szybko zleciał - nie dowierzamy, bo wydaje się, że dopiero co rozpoczęliśmy swą sudecką wędrówkę, dopiero co ją planowaliśmy, marząc o tak dobrej aurze, jaka nam dopisała.
Próbujemy odtworzyć po kolei wszystkie wydarzenia, przeżyte chwile, odwiedzone miejsca, zdobyte szczyty, przebyte ścieżki, lecz jeszcze teraz nie jesteśmy w stanie tego wszystkiego ogarnąć. Główny Szlak Sudecki oszołomił nas zbyt dużym bogactwem atrakcji. Dlatego dni i fakty mieszają się nam w głowach. Wkrótce jednak zasiądziemy w domu, znów spojrzymy na siebie, a potem na wszystkie zrobione fotografie i wtedy wszystko sobie poukładamy po kolei co i kiedy było.
Sudecka wędrówka dała nam wiele pięknych wrażeń, interesujących atrakcji, wiele chwil przygody i relaksu, przyniosła nam wiele nowych przyjaźni. Teraz jeszcze to wszystko wydaje się czymś nierealnym, jakby snem, bo jest zbyt cudowne. Z pewnością to nas odmieniło, jesteśmy już innymi ludźmi, ale musimy się jakoś ogarnąć, by wrócić do rzeczywistości, do codzienności, do siebie, gdzie znów będziemy kreślić na mapie plany na następny raz.
Razem na szlaku...
dzień w dzień...
choć niekiedy my z przodu,
a czasem oni: Monika i Kamil.
Oto ich filmik,
który nakręcili
na trasie GSS.
Bardzo się cieszę, że Sudety pojawiły się u Was na blogu. Karkonosze to pierwsze góry jakie w życiu zobaczyłam, więc mam szczególny do nich sentyment :)
OdpowiedzUsuńNie jestem z tych, co się często wzruszają, ale opisaliście to wszystko tak pięknie i z taką pasją, że mojej radości towarzyszyły łzy wzruszenia. Gratuluję Wam z całego serca spełniania Waszych górskich marzeń. Miło by było spotkać się kiedyś w Wami na szlaku. :)
OdpowiedzUsuńMamy przyjaciół co nie lubią wracać na te same ścieżki i trudno się temu też dziwić, bo tyle przed nimi jest jeszcze nieznanych. My jednak lubimy wracać na przebyte niegdyś szlaki, ale zawsze mamy dylemat wiedząc, że tyle przed nami jest tych nieznanych. Czasu tego wolnego w dzisiejszych czasach szczególnie brakuje, a trzeba nim jakoś gospodarować i wybierać co będziemy podczas niego robić: czy pójść w nieznane, czy na stare szlaki. Chodzimy by poznawać nowe i chodzimy by przeżywać piękne chwile, które kojarzymy z miejscami przez które kiedyś wędrowaliśmy. Nawet jeśli aura wtedy nie była zbyt łaskawa, albo jakieś inne przeciwności losu stawiały przed nami bariery, to pogoda ducha zawsze czyniła z tych chwil tym o których wspomina się z ciepłem i wzruszeniem. Dlatego też tak chętnie wracamy do nich, chcąc je ponownie przeżywać. Wracamy chcąc zobaczyć ponownie tych samych ludzi, sprawdzić co się zmieniło za ten czas, gdy nas nie było. Właśnie z chęci takich wzruszających powrotów tworzymy tego bloga i to samo stało się inspiracją do materiału „Od kropki do kropki”. Czytamy go teraz, oglądamy zdjęcia i też się wzruszamy, zaś w naszej głębi rodzi się myśl powrotu na Główny Szlak Sudecki i kto wie... może za rok lub dwa ruszymy czerwonym szlakiem ponownie, choć zapewne w przeciwnymi kierunku i wolniej, kawałek po kawałku, by zobaczyć więcej, jak też to czego do tej pory nie widzieliśmy.
UsuńDziękujemy Karolino za ciepłe słowa. Czekamy spotkania na szlaku.
Tego posta PTTK powinno w całości wydać w formie broszury opisującej przebieg Głównego Szlaku Sudeckiego. Pięknie opisaliście najciekawsze zakątki Sudetów. W wymiarze sportowym jest to oczywiście zwycięstwo nad swoimi słabościami. Porównuję to do uporu maratończyka, który mimo kryzysów pewnie zmierza do celu. Sam chylę głowę, bo wędrując wiele lat po naszych górach chyba nie podjąłbym się takiego wyzwania. Nawet jak odbywałem ok dwutygodniowe wyprawy, to były one dzielone na czas wędrowania i odpoczywania.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kiedyś uda się nam spotkać na szlaku, by osobiście uścisnąć dłoń, dziś czynie to wirtualnie - wielkie gratulacje za wyczyn i podziękowanie za piękne zdjęcia z trasy!
Miłej niedzieli :)
Naprawdę fajnie napisane wspomnienia z GSSu. Gratuluję przejścia całej trasy :-)
OdpowiedzUsuńKawałek konkretnej roboty z tą relacją.
OdpowiedzUsuńTekst bardzo głęboki, edukacyjny, prawdziwy - rewelacja!
Miło było sobie to wszystko poprzypominać, Dzięki za tekst i filmik na dole.
Mamy nadzieję, że kiedyś znów Was spotkamy na szlaku.
Z turystycznymi pozdrowieniami Kamil i Monika
Relacja z wyprawy jest wspaniała i bardzo inspirująca. Jako, że przeszliśmy to samą trasę miło poczytać i powspominać i przy okazji zobaczyć jak to było u Was. Jestem dumna z nas wszystkich, że przeszliśmy GSS.
OdpowiedzUsuńDzięki temu, że Was spotkaliśmy mieliśmy jeszcze większą motywację każdego kolejnego dnia na trasie!
Dziękujemy za umieszczenie naszego filmiku. Podczas pokazu dla naszego klubu turystycznego AKK GDAKK też o Was wspominaliśmy i odsyłaliśmy do Waszej strony internetowej
Mam nadzieję, ze będziemy mili okazję usiąść kiedyś przy piwku i powspominać GSS oraz wymienić doświadczenia w podróżowaniu po górach ;) Monika i Kamil
Jak zwykle wspaniale się czytało... W każdym zdaniu czuć Waszą wielka pasję! Życzę jeszcze wielu udanych wędrówek, zarówno an starych, jak i na zupełnie nowych ścieżkach :)
OdpowiedzUsuńGenialna relacja. Zarówno ten skrót jak i całość czytałam z zapartym tchem i "wędrowałam" wirtualnie z Wami. Czyż Polska nie jest piękna? Dziękuję Wam za przybliżanie ludziom tych cudownych zakątków. Oj, powrót do rzeczywistości naprawdę musi być po takim wyczynie ciężki. Gratuluję raz jeszcze! Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńWitam! Bardzo się cieszę, że trafiłam na Waszego bloga :) ponieważ właśnie szykuję się do lipcowego przejścia GSSu, a Wyście przepięknie go opisali. Naprawdę, jeszcze bardziej mnie podkręciliście!!! Widzę, że jest też GSB, który również mam w planach. Kawał dobrego bloga stworzyliście, gratuluje, chylę czoła.
OdpowiedzUsuńA korzystając z faktu, że w niedalekiej przeszłości przerobiliście tą trasę, to czy ewentualnie mogłabym zadać Wam kilka pytań jej dotyczących na privie? Pozdrawiam i oby więcej takich Szajbusów Górskich :)))
Chętnie pomożemy, dziękujemy za komentarz, pozdrawiamy i czekamy na mail'a.
UsuńWitam serdecznie! Jeszcze tylko 18 dni i też wyruszam razem z mężem na GSS. Państwa opisy bardzo mi pomagają w planowaniu tej wspaniałej wyprawy. Znalazłam tutaj sporo cennych rad i wskazówek. Życzę Państwu wielu niezapomnianych wędrówek. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń