Dziennik wypraw i przystań przed kolejną wędrówką.

Złota jesień w Bieszczadach (1) - na wielki pożar gór

Czeka nas kolejna wędrówka wśród traw połonin, totalnej przestrzeni i wolności. Wyruszamy na nią w czas, kiedy przyroda przygotowuje jeden z najpiękniejszych spektakli. To pora, która na połoninach i w bieszczadzkich lasach nie ma sobie równych, kiedy przyroda zaczyna czynić cuda. Bieszczadzkie lasy zaczynają płonąć feerią barw jesieni. Ciemnej zieleni drzew iglastych zaczynają towarzyszyć wszelkie możliwe kolory żółci i czerwieni. Na stokach Bieszczadów panuje wówczas istna orgia kolorów, obok której nikt obojętnie nie przechodzi. Lasy składające się głównie z buków, jaworów i olszyn, mienią się niezliczoną ilością kolorów. Liście barwią się w odcieniach żółci, czerwieni, pomarańczy i zieleni. Z zachwytu można popaść w zapomnienie. Dni co prawda są już wtedy zdecydowanie krótsze niż latem, ale jeszcze są na tyle długie, aby odbyć spokojną wędrówkę przez krainę barw, przez Bieszczady ozłocone jesienią. Wyruszamy „na wielki pożar gór, na wielką jesień...”

TRASA:
Przełęcz Wyżniańska (856 m n.p.m.) Połonina Caryńska Kruhly Wierch (1297 m n.p.m.) Połonina Caryńska Połonina Caryńska (1230 m n.p.m.) Schronisko Koliba (785 m n.p.m.) Magura Stuposiańska, węzeł szlaków Magura Stuposiańska (1016 m n.p.m.) Widełki (584 m n.p.m.)


OPIS:
Wjeżdżamy na Przełęcz Wyżniańską (856 m n.p.m.) z opóźnieniem. Niewiele ponad dwadzieścia minut. Nic nie szkodzi. Opóźnienie jednak zwiększa się przez stanie w kolejce za biletami wstępu do Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Kolejkę właściwie generuje nasza grupa. Można było to przewidzieć, bo jest nas 102 osoby. Ostatecznie ruszamy na trasę pieszą godzinę później niż planowaliśmy. Nic nie może nam zepsuć zachwytu tym, co nas otacza, a otacza nas cudowna, wymarzona aura i przyroda w fantastycznej szacie. To pora, kiedy...
W górach
czerwonoskóre jelenie
wyszły na wojenne ścieżki

Pod lasem
stoją czerwone pułki
zimowych ptaków

(Jerzy Harasymowicz, Październik)

Z panoramy otaczającej Przełęcz Wyżniańską uwagę przykuwa Połonina Wetlińska leżąca na północnym zachodzie. Jej wyniosły, ostry grzbiet pokryty z wierzchu połoniną wyrasta z ciemnorudego lasu. Wokół nas, z każdej strony świata widzimy barwy jesieni. Jesień oszalała w Bieszczadach. Puściła zupełnie wodze fantazji. Nie można się jej oprzeć, trudno ją zgłębić. Nie da się określić tonacji, w jakiej mienią się lasy porastające Bieszczady. Jakże mamy uwierzyć, że to co widzimy jest prawdziwe? Nie ma innej rady, jak wyruszyć na spotkanie ze złocisto barwną porą w Bieszczadach.

Przełęcz Wyżniańska.
Przełęcz Wyżniańska. Kolejka do kasy BPN.

Widok na Połoninę Wetlińską.
Widok na Połoninę Wetlińską.

Przełęcz Wyżniańska.
Przełęcz Wyżniańska.

Przełęcz Wyżniańska.


Z Przełęczy Wyżniańskiej ruszamy o godzinie 12.30 zielonym szlakiem. Dróżka szlaku wpierw łagodnie prowadzi w górę stoku Połoniny Caryńskiej. Choć jest łagodnie, szybko przychodzi osłabienie, bo jest wyjątkowo gorąco, jak na październik. Dawniej oprócz październikowych brązów i czerwieni, dochodziła do nich pierwsza śnieżna biel pokrywająca połoniny i leśne runo. Na początku ścieżka prowadzi przez górską łąkę z pojedynczo rosnącymi drzewami. Zbliżamy się do zwartej grupy drzew, ponad którymi widać jasne brązy połoniny. Z lewej Połonina Wetlińska pokazuje profil swego oblicza.

Ponad grupką drzew wchodzimy na rozległą łąkę. Za sobą widzimy dolinę Prowczy oraz grzbiet Rawek. W dali widoczny jest masyw Wielkiego Jasła i Wołosania. Droga w górę olśniewa widokowością. Zachwycamy się panoramami wchodząc na szczyty, tym razem jednak podziw wywołuje najbliższe otoczenie. Drzewa, które nie zrzuciły jeszcze liści, na które ktoś rozlał gorące kolory akwareli. Powyżej mamy pas lasu. Wchodzimy w cień jego buków. Strome, leśne zbocze pokonujemy lekkimi trawersami ziemnych stopni. Obok nich mamy drewnianą poręcz do pomocy. Po krótkiej chwili nagle wynurzamy się z lasu, wprost pod błękit nieba. Grzbiet połoniny jest bardzo bliski. Trasa wybranego podejścia jest najkrótsza z możliwych.

Podchodzimy nieco wyżej. Z prawej widzimy otoczenie Tarnicy. Na prawo od niej grzbiet Semenowej i Czeremchy z granicą polsko-ukraińską. Dalej na południowym wschodzie ciągną się w dal horyzontu Bieszczady ukraińskie.

Widok na gniazdo Tarnicy.
Widok na gniazdo Tarnicy.

Mała Rawka.
Mała Rawka, poniżej Wyżniański Wierch.

Widok na masyw Wielkiej i Małej Rawki.
Widok na masyw Wielkiej i Małej Rawki.

Złocisty las na Połoninie Caryńskiej.
Złocisty las na Połoninie Caryńskiej.

Podejście.
Podejście.

Połonina Caryńska.
Połonina Caryńska.

Spojrzenie w stronę Połoniny Wetlińskiej.
Spojrzenie w stronę Połoniny Wetlińskiej.

Widok w stronę Przełęczy Wyżnej.
Widok w stronę Przełęczy Wyżnej.

Szlak na grzbiet Połoniny Caryńskiej.
Szlak na grzbiet Połoniny Caryńskiej.

Stopnie na leśnych stokach Połoniny Caryńskiej.
Stopnie na leśnych stokach Połoniny Caryńskiej.

Widok na południowy wschód.
Widok na południowy wschód, gdzie Karpaty Ukraińskie.

W górę na połoninę.
W górę na połoninę.

Widok z połoniny na Tarnicę i Bieszczady pod stronie ukraińskiej.

O godzinie 13.36 osiągamy grzbiet Połoniny Caryńskiej. Po drugiej stronie grzbietu, czyli na północnym wschodzie stoki opadają do doliny, za którą wznosi się niewysoki w stosunku do Połoniny Caryńskiej masyw Magury Stuposiańskiej. Za nią zaś widać długie grzbiety Gór Sanocko-Turczańskich rozciągnięte od północnego zachodu na południowy wschód. Wybija się spośród nich najwyższy masyw tego pasma, czyli Magura Łomniańska.

W grzbiecie Połoniny Caryńskiej wyróżnia się 4 wypiętrzenia, a najwyższe z nich nosi nazwę Kruhly Wierch. Szczyt ten wznosi się od nas na północnym zachodzie. Dzieli nas od niego co najwyżej kilkanaście minut drogi za czerwonymi znakami Głównego Szlaku Beskidzkiego. Kierujemy się tam. Podejście jest łatwe. Grzbiet szarpią wychodnie piaskowca. Na szczyt Kruhly Wierch (1297 m n.p.m.) docieramy o godzinie 13.45.

W trawie połoniny leży betonowy słup z tabliczką szczytową, powalony zapewne z pomocą surowej aury, jaka tu nierzadko występuje. Dzisiejszego słonecznego dnia można nie wierzyć, że na taki właśnie, surowy klimat musi być tutaj nastawiona przyroda oraz mieszkający w dolinach ludzie. Wędrując przez słabo zaludnione doliny, albo zupełnie puste, czy rozglądając się na nieskończoność wzniesień na horyzoncie może wydawać się, że jest to kraniec cywilizacji. Takie są właśnie Bieszczady. Mieszkają w nich ci co nauczyli się w nich mieszkać, albo znaleźli w nich siebie...
Znalazłem siebie
w tych górach
w tych drzewach
ubranych jesienią
w wyszywane rękawy
pochodzenia

(Jerzy Harasymowicz, Znalazłem)

Dzisiaj jest piękne, a aura bardzo sprzyjająca. Wiele ludzi przemierza grzbiet połoniny, ludzi starszych i młodszych, a nawet tych najmłodszych.

Kruhly Wierch (1297 m n.p.m.).
Kruhly Wierch (1297 m n.p.m.).

Kruhly Wierch (1297 m n.p.m.).
Kruhly Wierch (1297 m n.p.m.).

Widok na dolinę potoku Caryńskiego i Magurę Stuposiańską.
Widok na dolinę potoku Caryńskiego i Magurę Stuposiańską.

Za Magurą Stuposiańską widać Magurę Łomniańską.
Za Magurą Stuposiańską widać Magurę Łomniańską.

O godzinie 14.10 ruszamy z powrotem na przełęcz, z której zdobywaliśmy szczyt. Za przełęczą wchodzimy na niższy wierzchołek. Z niego szlak zielony schodzi na północny wschód, gdzie...
Czerwień
nakryła
dane mi
podniebne stoły

(Jerzy Harasymowicz, W chmurach (III))

Wschodni wierzchołek Połoniny Caryńskiej.
Kierujemy się na wschodni wierzchołek.

Wychodnie na Caryńskiej.
Wychodnie na Caryńskiej.

Szlak z widokiem na Tarnicę i jej otoczenie.
Szlak z widokiem na Tarnicę i jej otoczenie.

Z niższego wierzchołka schodzimy początkowo stromym stokiem połoniny, w kierunki przełęczy Przysłup Caryński. Przełęcz oddziela masywy Połoniny Caryńskiej i Magury Stuposiańskiej, ale przełęczy nie tylko rozdzielają, lecz też łączą. Przysłup Caryński łączy dwie doliny znajdujące się po obu stronach. Z prawej malowniczą dolinę Bystrego, potoku, który przecina co chwilę ścieżkę schodzącą tą samą doliną. Ścieżka ta przywołuje wspomnienia dawnych chwil. Czasami nad tymi chwilami warto zatrzymać się i zastanowić jaką miały wartość, czego nas nauczyły. Tak uczyniliśmy tam właśnie, kiedyś, niedawno. Obraliśmy cel i  dobrą drogę, którą podążamy obecnie.

Pod drugiej stronie przełęczy jest szeroka niecka większej doliny potoku Caryńskiego, zwanego kiedyś Caryńczykiem. Stoki ponad łożyskiem doliny pną się łagodnie. Murawy pokrywają je dość wysoko, jak dawniej, kiedy uprawiali je mieszkańcy doliny. Po istniejącej w tej dolinie wsi pozostały zdziczałe drzewa, kamienne podmurówki domów ukryte w trawie, zarys fundamentów cerkwi Świętego Dymitra i kaplicy Świętego Jana Chrzciciela, do której pielgrzymowali mieszkańcy okolic. W samej dolinie mieszkało blisko 500 osób, ludu zwanego na tutejszym terenie Bojkami, którego już tu nie ma. W maju 1946 roku, wszyscy mieszkańcy zostali wysiedleni do ZSRR, a zabudowania wsi wraz z cerkwią spalone.
I kto to zrobił
i po co
zdziczałe
rodzące tylko
chmury
sady

(Jerzy Harasymowicz, Bojkowszczyzna)

Zejście na Przełęcz Przysłop.
Zejście na Przełęcz Przysłop.

Popatrzmy na Tarnicę.
Popatrzmy na Tarnicę, tam gdzie jutro poniosą nas barwy jesieni.

Schodzimy połoniną przyschniętych traw, pożółkłych, zbrązowiałych. Wydawać by się mogło, że ledwie były zieloniutkie. Ciekawe, czy większy wpływ na tą zmianę miało przypiekające latem słońce, czy pani jesień. Wchodzimy w zagajniki, lasy krzywulcowe. Stok łagodnieje. Promienie słońca już tu nie docierają. Pokrywają jeszcze przełęcz, ale nie potrwa do zbyt długo. Cień Połoniny Caryńskiej zalegnie za niedługo w dolinie. Przed przełęczą las kolorowy jest różnorodnością drzew i  rzednie. Przełęcz pokrywa w dużej mierze łąka, niezwykle widokowa w stronę południowo-wschodnią, gdzie wyśmienicie widać Tarnicę i jej sąsiedztwo: Krzemień oddzielony od niej regularnie łukowatą Przełęczą Goprowską, a bardziej na północ piętrzy się grzbiet Bukowego Berda.

Tuż pod jej siodłem stoi drewniana „Koliba”. Docieramy do niej o godzinie 15.30. Wchodzimy i coś zamawiamy, coś na co długo nie trzeba czekać. Wszystko jedno co, bo każda tutejsza potrawa to dobre jedzonko. Tylko smakosze piwa mogą być zawiedzenie, bo piwa nie sprzedają w „Kolibie”.

Na Połoninie Caryńskiej.
Zejście.

Przez koronę drzew.
Przez koronę drzew.

Brzozy.
Brzozy.

Na Przełęczy Przysłop.
Na Przełęczy Przysłop.

Schronisko Koliba (785 m n.p.m.).
Schronisko Koliba (785 m n.p.m.).

Widok na gniazdo Tarnicy.
Niezwyczajny widok gniazda Tarnicy.

Przełęcz Przysłop.
Przełęcz Przysłop.

O godzinie 16.10 kończymy przerwę. Kierujemy się na stok Magury Stuposiańskiej. Słońce jest co raz niżej. Przełęcz ogarnięta jest jeszcze jego złocistymi promieniami. Mijamy starą, rozlatującą się studnię i chwilę potem już podchodzimy leśne zbocze. Drzewa w nim rosnące ogarnął szał barw ognistych. Jarzy się i płonie, a studzi go soczysty błękit nieba. Na podejściu jest trochę wolnych skrawków nie porośniętych lasem z widokami na Połoninę Caryńską i w stronę bieszczadzkiej królowej Tarnicy. O godzinie 16.35 wchodzimy na grzbiet masywu. Pięć minut dla wyrównania oddechu, a przede wszystkim dla ochłonięcia z zachwytu.

Mamy tu niebieski szlak, zupełnie jak ten cudowny błękit nieba. Drzewa rosnące w partiach szczytowych Magury Stuposiańskiej są już nieco przerzedzone z liści. Ścieżkę szlaku pokrywa ich szeleszczący dywan. Kierujemy się ku najwyższej kulminacji Magury Stuposiańskiej. Magura Stuposiańska ma ich kilka, lecz najwyższa leży około 1 km na północny-zachód od węzła szlaków.

Stara studnia.
Stara studnia.

Stok Magury Stuposiańskiej.
Stok Magury Stuposiańskiej.

Na podejściu.
Na podejściu.

W lesie na grzbiecie Magury Stuposiańskiej przeważają płomienne brązy. Stare legendy mówią, że samotnię na szczycie Magury Stuposiańskiej miał Stuposian, bóstwo czczone przez Słowian mieszkających u stóp Magury Stuposiańskiej. Stąd też nazwa Stuposiany (wsi leżącej u stóp Magury Stuposiańskiej) może sięgać nawet połowy IX wieku, kiedy tereny te należały do państwa Wiślan. Stuposian miał swą siedzibę na małej wysepce w rzece San, poniżej ujścia rzeki Wołosate. Był bóstwem odpowiedzialnym za wszelkie wody, czyli rzeki, strumienie, potoki i deszcze. Modlono się do niego nad źródłami i wodospadami, a szczególnie przy wodnych wirach. Popadał w gniew, gdy ludzie obrażali go. Oddalał się wówczas od ludzkich siedzib i zaszywał na Magurze Stuposiańskiej. Na skutek tego następowała w Bieszczadach susza. Ludzie udawali się wówczas na Magurę, błagając bóstwo o powrót na wyspę na Sanie. Błaganie te nie zawsze były skutecznie. Stuposian zostawał w swojej samotni, a gdy samotność doskwierała mu już bardzo, schodził z góry ukradkiem. Wskakiwał do Sanu i płynął ku jego źródłom na stoki Opołonka, zamieniając się w międzyczasie w pięknego młodzieńca. Rezydowały tam powabne wodnice zwane Siankami, które o poranku zażywały kąpieli w źródłach Sanu. Stuposian ucztował i zabawiał się z nimi, zaś wodnice po spełnieniu jego żądz zamieniały się w obłoki ulatujące ku niebu. Z tychże obłoków wodnice spadały jako deszcz i wracały na Opołonka, tryskając ze źródeł Sanu. Czekały na ponowną wizytę Stuposiana. Wątpliwe raczej dzisiaj jest spotkanie ze Stuposianem na Magurze. W następstwie chrystianizacji tutejszych stron Stuposian wraz z towarzystwem wodnic musieli się stąd wynieść. Nie ma tu nikogo oprócz nas i dzikiej zwierzyny, nie ma nawet obłoków na niebie.

Buki.
Buki.

Magura Stuposiańska.
Czerwonoskóre.

O godzinie 17.00 docieramy na wierzchołek Magury Stuposiańskiej (1016 m n.p.m.). Jest tu tak jak kiedyś, tylko liście drzew zostały pomalowane przepychem barw i blaskiem zachodzącego słońca, które wchodzi teraz w fazę swojej złotej godziny. Ozłaca najpiękniej jak może drzewa, a nawet rosnące w runie zielone paprocie. Promienie słońca ścielą na runie długie krechy cieni drzew, poprzedzielane złocistym blaskiem. Wiemy, że nie zdążymy zejść przed zmrokiem. Słońce za chwile opuści Bieszczady. Nastanie noc.

Magura Stuposiańska (1016 m n.p.m.).
Magura Stuposiańska (1016 m n.p.m.).

Magura Stuposiańska (1016 m n.p.m.).
Magura Stuposiańska (1016 m n.p.m.).

Schodzimy szybciutko, łapiąc ostatnie promienie słoneczne. Z co raz większą trudnością przedostają się do lasu. Gdy o godzinie 17.26 przechodzimy przez węzeł szlaków słońce dotyka Połoniny Caryńskiej. Rozświetla czerwonawą smugą wschodni horyzont, zamykany ukraińskimi Bieszczadami. Jeszcze przez chwilę skrzą się rudością połonin, lecz potem popadają w szarówkę i pokrywają mgielną pierzynką. Jeszcze tylko wierzchołki najwyżej rosnących drzew odbijają blask zachodzącego słońca. Zostawiamy to piękno i schodzimy w dół, gdzie mrok jest coraz głębszy. Zapalamy światła czołówek.

Wierzchołki odbijają blask zachodzącego słońca.
Wierzchołki odbijają blask zachodzącego słońca.

Wracamy przez bukowy las.
Wracamy przez bukowy las.

Zachodzące słońce.
Zachodzące słońce.

Rudziejące drzewa.
Rudziejące drzewa.

Ostatnie mrugnięcie słońca.
Ostatnie mrugnięcie słońca.

Spodziewaliśmy się, że po zachodzie temperatura nagle spadnie, lecz jest zupełnie odwrotnie - las emanuje ciepłem rozgrzanego powietrza. Wkrótce ze stromości przechodzimy na łagodną leśną dróżkę. Wydaje się, że doprowadzi nas ona już do celu. Znaki jednak kierują nas na zarośniętą ścieżynę, która z końcem swego biegu zaskakuje ostro nachylonym stokiem. O godzinie 18.35 przeskakujemy ciek zasilający potok Wołosaty. Jesteśmy na szosie, przy której stoi autokar.

W blasku czołówki.
W blasku czołówki.

W osadzie Widełki kończymy pierwszy dzień eskapady przez jesienne Bieszczady. Księżyc wyszedł już z nowiu i zbliża się do trzeciej kwadry. Jego sierp jest jeszcze zbyt wąski, aby rozświetlać drogę piechurom. Przejeżdżamy do bazy w Ustrzykach Górnych, lezących w sercu Bieszczadów. Zewsząd Ustrzyki Górne otaczają wysokie wzniesienia w noc odziane. Tutaj pogrążymy się „w kimonie snu”, lecz wcześniej spojrzymy przez okno i zapewne jak zawsze zobaczymy, że...
(...) wszystko przemija
z szybkością spadającej gwiazdy góry wręcz pędzą
jak tabor korzystając z mroku (...)
(...) Jutro góry będą już inne bo wszystko przelatuje
z szybkością spadającej gwiazdy (...)

(Jerzy Harasymowicz, Noc. Ustrzyki Górne)

Udostępnij:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Życie jest zbyt krótkie, aby je przegapić.

Liczba wyświetleń

Popularne posty (ostatnie 30 dni)

Etykiety

Archiwum bloga

Z nimi w górach bezpieczniej

Zapamiętaj !
NUMER RATUNKOWY
W GÓRACH
601 100 300

Mapę miej zawsze ze sobą

Stali bywalcy

Odbiorcy


Wyrusz z nami na

Główny Szlak Beskidu Wyspowego


ETAP DATA, ODCINEK
1
19.11.2016
[RELACJA]
Szczawa - Jasień - Ostra - Ogorzała - Mszana Dolna
2
7.01.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Potaczkowa - Rabka-Zdrój
3
18.02.2017
[RELACJA]
Rabka-Zdrój - Luboń Wielki - Przełęcz Glisne
4
18.03.2017
[RELACJA]
Przełęcz Glisne - Szczebel - Kasinka Mała
5
27.05.2017
[RELACJA]
Kasinka Mała - Lubogoszcz - Mszana Dolna
6
4.11.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Ćwilin - Jurków
7
9.12.2017
[RELACJA]
Jurków - Mogielica - Przełęcz Rydza-Śmigłego
8
20.01.2018
[RELACJA]
Przełęcz Rydza-Śmigłego - Łopień - Dobra
9
10.02.2018
[RELACJA]
Dobra - Śnieżnica - Kasina Wielka - Skrzydlna
10
17.03.2018
[RELACJA]
Skrzydlna - Ciecień - Szczyrzyc
11
10.11.2018
[RELACJA]
Szczyrzyc - Kostrza - Tymbark
12
24.03.2019
[RELACJA]
Tymbark - Kamionna - Żegocina
13
14.07.2019
[RELACJA]
Żegocina - Łopusze - Laskowa
14
22.09.2019
[RELACJA]
Laskowa - Sałasz - Męcina
15
17.11.2019
[RELACJA]
Męcina - Jaworz - Limanowa
16
26.09.2020
[RELACJA]
Limanowa - Łyżka - Pępówka - Łukowica
17
5.12.2020
[RELACJA]
Łukowica - Ostra - Ostra Skrzyż.
18
6.03.2021
[RELACJA]
Ostra Skrzyż. - Modyń - Szczawa

Smaki Karpat

Wołoskimi śladami

Główny Szlak Beskidzki

21-23.10.2016 - wyprawa 1
Zaczynamy gdzie Biesy i Czady,
czyli w legendarnych Bieszczadach

BAZA: Ustrzyki Górne ODCINEK: Wołosate - Brzegi Górne
Relacje:
13-15.01.2017 - Bieszczadzki suplement do GSB
Biała Triada z Biesami i Czadami
BAZA: Ustrzyki Górne
Relacje:
29.04.-2.05.2017 - wyprawa 2
Wielka Majówka w Bieszczadach
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Brzegi Górne - Komańcza
Relacje:
16-18.06.2017 - wyprawa 3
Najdziksze ostępy Beskidu Niskiego
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Komańcza - Iwonicz-Zdrój
Relacje:
20-22.10.2017 - wyprawa 4
Złota jesień w Beskidzie Niskim
BAZA: Iwonicz ODCINEK: Iwonicz-Zdrój - Kąty
Relacje:
1-5.05.2018 - wyprawa 5
Magurskie opowieści
i pieśń o Łemkowyni

BAZA: Zdynia ODCINEK: Kąty - Mochnaczka Niżna
Relacje:
20-22.07.2018 - wyprawa 6
Ziemia Sądecka
BAZA: Krynica-Zdrój ODCINEK: Mochnaczka Niżna - Krościenko nad Dunajcem
Relacje:
7-9.09.2018 - wyprawa 7
Naprzeciw Tatr
BAZA: Studzionki, Turbacz ODCINEK: Krościenko nad Dunajcem - Rabka-Zdrój
Relacje:
18-20.01.2019 - wyprawa 8
Zimowe drogi do Babiogórskiego Królestwa
BAZA: Jordanów ODCINEK: Rabka-Zdrój - Krowiarki
Relacje:
17-19.05.2019 - wyprawa 9
Wyprawa po wschody i zachody słońca
przez najwyższe partie Beskidów

BAZA: Markowe Szczawiny, Hala Miziowa ODCINEK: Krowiarki - Węgierska Górka
Relacje:
22-24.11.2019 - wyprawa 10
Na śląskiej ziemi kończy się nasza przygoda
BAZA: Równica ODCINEK: Węgierska Górka - Ustroń
Relacje:

GŁÓWNY SZLAK WSCHODNIOBESKIDZKI

termin 1. wyprawy: 6-15 wrzesień 2019
odcinek: Bieszczady Wschodnie czyli...
od Przełęczy Użockiej do Przełęczy Wyszkowskiej


termin 2. wyprawy: wrzesień 2023
odcinek: Gorgany czyli...
od Przełęczy Wyszkowskiej do Przełęczy Tatarskiej


termin 3. wyprawy: wrzesień 2024
odcinek: Czarnohora czyli...
od Przełęczy Tatarskiej do Gór Czywczyńskich

Koszulka Beskidzka

Niepowtarzalna, z nadrukowanym Twoim imieniem na sercu - koszulka „Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki”.
Wykonana z poliestrowej tkaniny o wysokim stopniu oddychalności. Nie chłonie wody, ale odprowadza ją na zewnątrz dając wysokie odczucie suchości. Nawet gdy pocisz się ubranie nie klei się do ciała. Wilgoć łatwo odparowuje z niej zachowując jednocześnie komfort cieplny.

Fascynujący świat krasu

25-27 lipca 2014 roku
Trzy dni w Raju... Słowackim Raju
Góry piękne są!
...można je przemierzać w wielkiej ciszy i samotności,
ale jakże piękniejsze stają się, gdy robimy to w tak wspaniałym towarzystwie – dziękujemy Wam
za trzy niezwykłe dni w Słowackim Raju,
pełne serdeczności, ciekawych pogawędek na szlaku
i za tyleż uśmiechu.
24-26 lipca 2015 roku
Powrót do Słowackiego Raju
Powróciliśmy tam, gdzie byliśmy roku zeszłego,
gdzie natura stworzyła coś niebywałego;
gdzie płaskowyże pocięły rokliny,
gdzie Spisza i Gemeru łączą się krainy;
by znów wędrować wąwozami dzikich potoków,
by poczuć na twarzy roszące krople wodospadów!
To czego jeszcze nie widzieliśmy – zobaczyliśmy,
gdy znów w otchłań Słowackiego Raju wkroczyliśmy!


19-21 sierpnia 2016 roku
Słowacki Raj 3
Tam gdzie dotąd nie byliśmy!
Przed nami kolejne trzy dni w raju… Słowackim Raju
W nieznane nam dotąd kaniony ruszymy do boju
Od wschodu i zachodu podążymy do źródeł potoków
rzeźbiących w wapieniach fantazję od wieków.
Na koniec pożegnalny wąwóz zostanie na południu,
Ostatnia droga do przebycia w ostatnim dniu.

           I na całe to krasowe eldorado
spojrzymy ze szczytu Havraniej Skały,
           A może też wtedy zobaczymy
to czego dotąd nasze oczy widziały:
           inne słowackie krasy,
próbujące klasą dorównać pięknu tejże krainy?
           Niech one na razie cierpliwie
czekają na nasze odwiedziny.

7-9 lipca 2017 roku
Słowacki Raj 4
bo przecież trzy razy to za mało!
Ostatniego lata miała to być wyprawa ostatnia,
lecz Raj to kraina pociągająca i w atrakcje dostatnia;
Piękna i unikatowa, w krasowe formy bogata,
a na dodatek zeszłego roku pojawiła się w niej ferrata -
przez dziki Kysel co po czterdziestu latach został otwarty
i nigdy dotąd przez nas jeszcze nie przebyty.
Wspomnień czar ożywi też bez większego trudu
fascynujący i zawsze urzekający kanion Hornadu.
Zaglądnąć też warto do miasta mistrza Pawła, uroczej Lewoczy,
gdzie w starej świątyni świętego Jakuba każdy zobaczy
najwyższy na świecie ołtarz, wyjątkowy, misternie rzeźbiony,
bo majster Paweł jak Wit Stwosz był bardzo uzdolniony.
Na koniec zaś tej wyprawy - wejdziemy na górę Velka Knola
Drogą niedługą, lecz widokową, co z góry zobaczyć Raj pozwala.
Słowacki Raj od ponad stu lat urodą zniewala człowieka
od czasu odkrycia jej przez taternika Martina Rótha urzeka.
Grupa od tygodni w komplecie jest już zwarta i gotowa,
Kaniony, dzikie potoki czekają - kolejna rajska wyprawa.


Cudowna wyprawa z cudownymi ludźmi!
Dziękujemy cudownym ludziom,
z którymi pokonywaliśmy dzikie i ekscytujące szlaki
Słowackiego Raju.
Byliście wspaniałymi kompanami.

Miało być naprawdę po raz ostatni...
Lecz mówicie: jakże to w czas letni
nie jechać znów do Słowackiego Raju -
pozwolić na zlekceważenie obyczaju.
Nawet gdy niemal wszystko już zwiedzone
te dzikie kaniony wciąż są dla nas atrakcyjne.
Powiadacie też, że trzy dni w raju to za krótko!
skoro tak, to czy na cztery nie będzie zbyt malutko?
No cóż, podoba nam się ten kras,
a więc znów do niego ruszać czas.
A co wrzucimy do programu wyjazdu kolejnego?
Może z każdego roku coś jednego?
Niech piąty epizod w swej rozciągłości
stanie się powrotem do przeszłości,
ruszajmy na stare ścieżki, niech emocje na nowo ożyją
gdy znów pojawimy się w Raju z kolejną misją!

15-18 sierpnia 2018 roku
Słowacki Raj 5
Retrospekcja
Suchá Belá - Veľký Sokol -
- Sokolia dolina - Kyseľ (via ferrata)

Koszulka wodniacka

Tatrzańska rodzinka

Wspomnienie


519 km i 18 dni nieustannej wędrówki
przez najwyższe i najpiękniejsze partie polskich Beskidów
– od kropki do kropki –
najdłuższym górskim szlakiem turystycznym w Polsce


Dorota i Marek Szala
Główny Szlak Beskidzki
- od kropki do kropki -

WYRÓŻNIENIE
prezentacji tego pasjonującego przedsięwzięcia na



za dostrzeżenie piękna wokół nas.

Dziękujemy i cieszymy się bardzo,
że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim
nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu,
ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na
Navigator Festival 2013.

Napisz do nas