Chcieliśmy odwiedzić go już dawno temu, ale odwagi, a może raczej zdecydowania nam było brak. Niedoszłe spotkanie zeszłego roku stało się bardzo mobilizujące. Wejść w najwyższe progi jego królestwa nie jest łatwo. Bez rozeznanego przewodnika, który może cię tam wprowadzić znalezienie dobrej, właściwej drogi może być trudne, albo nierealne. Po za tym trzeba wiedzieć jaki dzień wybrać na wizytę u niego, trzeba trafić w taki dzień, bowiem nie zawsze bywa łaskawy dla przybyszów. Czasami zamyka zupełnie progi do swojego królestwa, nierzadko aurą utrudnia spotkanie. Spotkajmy się dzisiaj królu.
TRASA:
Hotel górski „Śląski Dom” (słow.
Sliezsky dom; 1670 m n.p.m.)
Wielicki Ogród (słow.
Kvetnica) – Wielicka Próba (słow.
Velická próba; ok. 1980 m n.p.m.) – Przełączka nad Kotłem (słow.
Sedielko nad Kotlom; ok. 2440 m n.p.m.) – Gerlach (słow.
Gerlachovský štít; 2655 m n.p.m.) – Batyżowiecka Próba (słow.
Batizovská próba; ok. 2250 m n.p.m.) – Batyżowiecki Staw (słow.
Batizovské pleso; 1884 m n.p.m.)
Hotel górski „Śląski Dom” (słow.
Sliezsky dom; 1670 m n.p.m.)
OPIS:
Wstajemy bardzo wcześnie. Dochodzi czwarta rano. Jesteśmy już spakowani. Zrobiliśmy to wieczorem. Wczesne śniadanie. Na zewnątrz jest bezchmurnie, gwieździście. Podjeżdża Rafał, nasz przewodnik. Zabieramy się z nim na Słowację do Tatrzańskiej Polanki.
Powoli niknie szarówka. Sprawdzamy kompletność sprzętu zanim przesiądziemy się do lokalnego środka transportu do Śląskiego Domu. Wszystko jest. Wrzucamy plecaki na dach wysłużonej terenówki. Auto rzęzi zmagając się z przewyższeniem. Jedziemy zakosami wąskiej drogi poprowadzonej grzbietami ponad jarem Wielickiego Potoku. W lesie na Wielickim Moście (1304 m n.p.m.) przecinamy strugę potoku. Wchodzimy w kilka gęściejszych zakosów, potem nachylenie zbocza zmniejsza się. Ostatni odcinek drogi wiedzie prosto pod budynek Śląskiego Domu. Podróż zakończona. Pokonaliśmy 675 metrów przewyższenia. Dalej jechać się już nie da. Dalej już tylko na własnych nogach.
Ostatnie, krótkie spojrzenie na plecaki i przypięty sprzęt. Patrzymy w stronę skąd przyjechaliśmy na południowy wschód, gdzie rozległa dolina Popradu wynurza się z półmroku. Słońce rozżarza niebo. Nad Niżnymi Tatrami wiszą chmury. Pogodę jednak zapowiadali niezłą. Jest godzina 6.15. Do dalszej drogi szykuje się kilka ekip. Od Śląskiego Domu ruszamy ścieżką znakowanego szlaku prowadzącego na Polski Grzebień. Idziemy wyżej do Doliny Wielickiej, wzdłuż wschodniego brzegu Wielickiego Stawu (słow. Velické pleso), leżącego na wysokości 1663 m n.p.m. Za stawem ścieżka zakosem pokonuje próg doliny, przechodząc pod przewieszonymi skałami Mokrej Wanty, z których cały czas kapie i sączy się Wieczny Deszcz (słow. Večný dážď). Zaraz po pokonaniu progu, jeszcze przed Kwietnicowym Stawem (słow. Kvetnicové pleso) schodzimy ze znakowanego szlaku. Jest godzina 6.45.
|
Brzask. Spojrzenie na Dolinę Popradu spod Śląskiego Domu. |
Od znakowanego szlaku kierujemy się na południe, gdzie wznosi się Ponad Ogród Turnia (słow. Kvetnicová veža; 2432 m n.p.m.). Przekraczamy nitkę Wielickiego Potoku wypływającego z Kwietnicowgo Stawu i podchodzimy wpierw trawiastym stokiem, następnie po piargach. Docieramy pod Wielicki Żleb opadający ze znajdującej się wysoko nad nami Przełęczy pod Kotłem. Przełęcz pod Kotłem jest naszym pierwszym celem znajdującym się na grani. O godzinie 7.00 docieramy pod ściankę Wielickiej Próby. To miejsce, w którym należy założyć kaski i uprzęże. Wiążemy się linami. Rafał udziela ostatnich instrukcji, dotyczących zasad bezpieczeństwa i sposobu poruszania się.
Wielicka Próba (słow. Velická próba, Gerlachovská próba) to stroma, kilkunastometrowa ścianka sięgająca w kulminacyjnym punkcie wysokości około 1980 m n.p.m. Ruszamy na nią o godzinie 7.20. Droga prowadzi stromym skosem na prawo po skalnych występach. W skale znajdują się stare ułatwienia w postaci klamer, czy pałąków na łańcuchy. Pierwsze ułatwienia w postaci łańcuchów zainstalowano tutaj w 1880 roku. W 1892 roku zmieniono nieco przebieg tego przejścia i oznakowano farbą. Założono kolejne klamry i łańcuchy. Szlak ten przez kolejne lata nieznacznie zmieniano. W międzyczasie usunięto znakowanie i obecnie przejście nim dopuszczalne jest z uprawnionym przewodnikiem.
|
Wielicka Próba (słow. Velická próba, Gerlachovská próba). |
|
Polski Grzebień (słow. Poľský hrebeň; 2200 m n.p.m.) i Mała Wysoka (słow. Východná Vysoká; 2429 m n.p.m.) |
|
Spojrzenie na Dolinę Wielicką. |
|
Sucha Kopa Wielicka (słow. Guľatý kopec) w Dolinie Wielickiej. Powyżej szczyt Mała Wysoka. |
|
Grań ze Staroleśnym Szczytem (słow. Bradavica; 2476 m n.p.m.). |
Powyżej Wielickiej Próby wiedzie łatwiejsza droga w górę terenem trawiasto-piarżystym. Poruszamy się grzęda, mając z lewej Wielicki Żleb. Szybko oddalamy się od dna Wielickiej Doliny z Wielickim Ogrodem. Z drugiej strony dolinę zamyka boczna grań z kulminacją Staroleśnego Szczytu (słow. Bradavica; 2476 m n.p.m.). Podejście powyżej Wielickiej Próby jest strome, ale dość komfortowe. Wymaga wysiłku i szczypty koncentracji. Nie sprawia technicznych trudności. Tuż przed Przełączką nad Kotłem (słow. Sedielko nad Kotlom; ok. 2440 m n.p.m.) teren jest bardziej skalisty. Zbliżamy się w szczyt rynny Wielickiego Żlebu. O godzinie 8.45 stajemy w Przełęczce nad Kotłem, za która grań opada do Gerlachowskiego Kotła (słow. Gerlachovský kotol). Jest to charakterystyczne uformowanie terenu, swoiste zagłębienie widoczne dla przejeżdżających Drogą Wolności przechodzącą podnóżem Słowackich Tatr. Ten imponujący kocioł, zawalony piargami widzimy teraz z góry, będąc ponad 400 metrów na jego najniższym punktem. Rozszczepia on grań od Małego Gerlacha na dwa krótkie ramiona Ponad Ogród Turni i Urbanowych Turni (słow. Dromedárov chrbát).
|
Dolina Wielicka widziana z podejścia. |
|
Nasze podejście na Przełęczkę nad Kotłem. |
|
Skały przed Przełączką nad Kotłem. |
|
Pod Przełęczką nad Kotłem. |
|
Wielicki Żleb. |
|
Pod drugiej stronie grani. |
|
Przełączka nad Kotłem (słow. Sedielko nad Kotlom; ok. 2440 m n.p.m.) [fot. Rafał Mikler]. |
Szczerbina Przełęczki nad Kotłem jest wąska. Nie zatrzymujemy się w niej. Stosowną przerwę zrobiliśmy nieco wcześniej. Dalsze przejście jest zdecydowanie trudniejsze, zarówno technicznie, jak i orientacyjnie. Od Przełączki nad Kotłem pójdziemy po stronie południowo-zachodniej grani. Za Przełęczką nad Kotłem skręcamy w prawo i schodzimy kilka metrów w dół po wąskich prożkach skał, gdzie na odsłoniętej skale widać metalowy uchwyt przytwierdzony do skały. Uchwyt pomaga przejść po kolejnym wąziutkim progu, za którym wchodzimy na wyraźniejszą i nieco szerszą drogę. Stamtąd w górę i pokonujemy pierwsze skalne żebro. Potem pokonujemy kolejne żlebiki i kolejne cztery żeberka. Wkrótce zaczynamy trawersować stoki Małego Gerlacha (słow. Kotlový štít, niem. Kleine Gerlsdorfer Spitze, węg. Kis-Gerlachfalvi-csúcs; 2601 m n.p.m.). Przekraczamy piarżysty żleb opadającym spod Lawiniastej Przełączki (słow. Lavínová lávka). Pokryty jest on zwietrzałym i sypkim materiałem skalnym. Za żlebem tym wspinamy się na skały grzędy opadającej spod szczytu Małego Gerlacha. Wtedy po raz pierwszy pokazuje się nam wierzchołek Gerlacha. Jest godzina 9.25. Na skałach Małego Gerlacha robimy kilkuminutową przerwę.
|
Trawers nad Gerlachowskim Kotłem. |
|
Trawers nad Gerlachowskim Kotłem. |
|
Nad Gerlachowskim Kotłem. |
|
Trawers nad Gerlachowskim Kotłem. |
|
Poniżej widać Gerlachowski Kocioł.
Dalej rozległa dolina Popradu z jeziorkami i popradzkim lotniskiem. |
|
Gerlachowski Kocioł. |
|
W drodze. |
Wspinamy się dalej w górę dochodząc bardzo blisko wierzchołka Małego Gerlacha (słow. Kotlový štít; 2601 m n.p.m.). Za plecami znika nam widok Gerlachowskiego Kotła, przysłonięty skałami. Przed nami nowa czeluść żlebów opadających do Batyżowieckiej Doliny, którą zamyka z drugiej strony boczny grzbiet Kończystej (słow. Končistá; 2538 m n.p.m.), odchodzący z grani głównej Tatr od Zmarzłego Szczytu (słow. Popradský Ľadový štít).
Od południa pojawiły się ławice malowniczych obłoków. Zdają się stać w bezruchu, ale jakiś niewyczuwalny ruch powierza musiał powodować, że powoli zbliżają się. Gerlach wydaje się być wizualnie bardzo blisko, ale droga do niego jeszcze daleka. Kolejne eksponowane zejście w dół i ostre podejście w górę do szczerbiny w skalnym żebrze. W pewnym momencie przechodzimy gzymsem pod ścianką z zainstalowanymi oczkami do wpięcia asekuracyjnego. Z gzymsu opuszczamy się schodząc po skałach kilka metrów dół. Jest godzina 9.55.
|
Żleb pod Lawiniastą Przełączką (słow. Lavínová lávka). |
|
Panorama doliny Popradu. |
|
U dołu skały grzędy opadającej spod Małego Gerlacha. |
|
Wejście na grzędę. |
|
Widok na Sławkowski Szczyt. |
|
Widok na Spisz. |
|
Chmury z południowego zachodu. |
|
W drodze [fot. Rafał Mikler]. |
|
Pokazał się wierzchołek Gerlacha. |
|
Widok na Gerlach. |
|
Znów w górę. |
|
Przejście przez grzędę. |
|
Szczerbina. |
|
Na półce [fot. Rafał Mikler]. |
|
Przygotowanie do krótkiego, pionowego zejścia. |
|
Krótkie zejście. |
|
Grzbiet Kończystej (słow. Končistá; 2538 m n.p.m.). |
|
Skalna droga końcowego podejścia. |
|
Chmury. |
|
Zespół schodzący do Batyżowieckiego Żlebu. |
|
Batyżowiecki Żleb. |
|
Końcowe natarcie [fot. Rafał Mikler]. |
|
Na grani [fot. Rafał Mikler]. |
Odrabiamy utraconą wysokość przechodząc kolejne żebra. Do szczytu pozostało około pół godziny. Widzimy pod sobą drogę zejściową przez Batyżowiecką Próbę. Kierujemy się w stronę ostrza grani, zostawiając w dole drogę zejściową. W ten sposób zaczynamy ostateczne podejście. Wspinamy się ostro momentami z pomocą rąk. Godzina 10.20 – wchodzimy na szczyt.
|
Gerlach (słow. Gerlachovský štít; 2655 m n.p.m.). |
Gerlach (słow. Gerlachovský štít, niem. Gerlsdorfer Spitze, węg. Gerlachfalvi-csúcs) nazywany jest Królem Tatr. Jego wysokość 2655 m n.p.m. plasuje go na pierwszym miejscu, jako najwyższy szczyt Tatr, ale też całych Karpat. Nie zawsze za taki uchodził, niesłusznie zresztą, choć to raczej wina niedokładności instrumentów pomiarowych. Początkowo za najwyższy szczyt tatrzański uznawany był Krywań (słow. Kriváň; 2494 m n.p.m.), potem przez wiele lat Łomnica (słow. Lomnický štít; 2634 m n.p.m.) lub Lodowy Szczyt (słow. Ľadový štít; 2627 m n.p.m.). Pomiary trygonometryczne (metodą triangulacji) przeprowadzone w latach 1837-–1838 przez leśniczego Ludwika Greinera wskazały, że najwyższym jest jednak Gerlach. Jednak wyniki tych badań opublikowane zostały w mniej poczytnych publikacjach, a więc długi czas Łomnica uchodziła jeszcze za najwyższy szczyt tatrzański. Dopiero w latach 60-tych XIX wieku upowszechniła się informacja o tym, że najwyższym szczytem jest Gerlach.
|
Kliknij na fotografię dla powiększenia... |
|
Panorama południowo-zachodnia. |
|
Panorama południowo-zachodnia. |
|
Widok w stronę Małego Gerlacha. |
|
Kliknij na fotografię dla powiększenia... |
|
Panorama północno-wschodnia. |
|
Na szczycie. |
|
Przy głazie ze skrzynką, w której schowana jest książka wpisów wejść na szczyt. |
|
Odpoczynek. |
Kto i kiedy pierwszy raz tu wyszedł? Data oraz nazwiska pierwszych zdobywców Gerlacha czasem budzą wątpliwości. Najprawdopodobniej pierwszymi byli koziarze polujący na kozice w 1834 roku: Johann Still (późniejszy przewodnik), Martin Spitzkopf-Urban, Gelhof i dwóch innych nieznanych koziarzy. Przypuszczalnie na szczyt dotarli w 1855 roku dwaj polscy botanicy: Zygmunt Bośniacki i ks. Wojciech Grzegorzek. Wiadomo, że nie weszli na niego austriaccy inżynierowie prowadzący prace kartograficzne w 1868 roku. Natomiast pod koniec lat 60-tych XIX wieku Johann Still wprowadził na Gerlach pierwszego turystę. Pierwszymi Polakami, którzy stanęli na szczycie byli ksiądz Józef Stolarczyk z przewodnikami Wojciechem Gąsienicą Kościelnym, Wojciechem Giewontem, Wojciechem Rojem i Szymonem Tatarem, a było to 22 września 1874 roku. Po 1876 roku szczyt Gerlach był już zdobywany często. Z kolei pierwszymi zimowymi zdobywcami byli Janusz Chmielowski, Károly Jordán oraz przewodnicy Klemens Bachleda, Johann Franz (senior) i Paul Spitzkopf (senior) w dniu 15 stycznia 1905 roku.
Królem tatrzańskim nazwał go Mieczysław Karłowicz. W swojej karierze Król Tatr nosił różne imiona. W 1896 roku Węgrzy przemianowali go na Szczyt Franciszka Józefa, Polacy w 1918 roku na Szczyt Polski, zaś Czesi i Słowacy w tym samym roku na Štít Legionárov. Po II wolnie światowej w latach 1949-1459 Króla nazwano Szczytem Stalina. Od tamtego czasu nosi już niezmiennie pierwotne swoje imię pochodzące od nazwiska komesa Gerlacha ze Spiskiej Soboty, albo od jego syna, występującego w dokumencie z 1326 roku. Komes Gerlach von Georgenberg był Niemcem, mającym zasługi w zasiedlaniu północnej części Spisza.
|
Krzyż na Gerlachu. |
Na szczycie Gerlacha od 1997 roku stoi metalowy krzyż, kuty z kunsztem, z błękitnym kamieniem w miejscu przecięcia się osi. Wykonano go 10 lat wcześniej dla upamiętnienia Viktora Kubata, taternika, który zginął w rejonie przełęczy Waga pod Rysami w wyniku gwałtownego załamania się pogody. To tragiczne wydarzenie miało miejsce pod koniec września 1987 roku. Do schroniska pod Rysami przybyła grupka wspinaczy z Moraw. Dwóch z nich postanowiło wyruszyć na filar Puskasa na Ganku. Ruszyli. Dopadło ich nieprognozowanie silne załamanie pogody. Szalejący wiatr, marznący deszcz tworzący na skałach lodową polewę, potem śnieżyca. Taternicy wracali już do schroniska, a będąc już blisko (około 10 minut marszu) pomylili drogę. Minęli przełęcz Waga i zamiast w dół poszli w górę w kierunku Rysów. Jeden z nich Viktor Kubat przypłacił pomyłkę życiem umierając z wyziębienia. Po pewnym czasie koledzy taterników postanowili upamiętnić wspinacza stawiając krzyż w miejscu jego śmierci. Pomysł zrealizowali, jednak ówczesne czechosłowackie władze nakazały go usunąć. Zdemontowany przez jednego z ratowników Horskiej záchrannej služby nie został oddany na złom, ale ukryty został w siedzibie HZS w Starym Smokowcu. Po latach został zauważony przez innych ratowników, którzy w 1997 roku ratownicy postanowili umieścić go potajemnie na szczycie Gerlacha. Zmodyfikowali krzyż usuwając z niego tabliczkę z nazwiskiem Kubata i dodając wokół niego wzmacniająca stalową obręcz. Pomysł osadzenia krzyża na Gerlachu zrealizowali transportując krzyż śmigłowcem. Groziła im za to wysoka kara (100 tysięcy koron), gdyż uczynili to bez jakiejkolwiek zgody. Krzyż ten stoi tam do dzisiaj, o czym wszyscy sympatycy Tatr wiedzą, choć nie każdy z nich jest świadomy jego historii.
|
Kliknij na fotografię dla powiększenia... |
|
Wysoka i Rysy. |
|
Widok w stronę Małego Gerlacha. |
|
Ławice chmur od południa. |
|
Posiady na szczycie u Króla. |
Jak przystało na Króla, olśniewa nas on swoją wyjątkowo urokliwą panoramą. Jest ona kwintesencją niezwykle atrakcyjnej drogi, która przywiodła nas na jego szczyt. Podziwiamy z niego między innymi Hawrań, Jaworowy Szczyt, Lodowy Szczyt, Durny Szczyt, Łomnicę i wiele, wiele innych szczytów i grani. Spojrzeć możemy w otchłań otaczających nas doliny - Staroleśnej i Wielickiej. Pogoda i przejrzyste powietrze bardzo nam sprzyjają. Malownicze ławice chmur układających się tuż poniżej najwyższych szczytów dopełniają piękna całego otoczenia. Doznania emocjonalne, czy wizualne przytłaczają pozytywną energią, a może nawet oszałamiają.
|
Widok na Lodowy Szczyt, Durny Szczyt i Łomnicę. |
Spędzamy na szczycie trochę czasu. Czas schodzić – powiada Rafał, który zapewne nie ma pewności, co te piękne chmury mogą jeszcze przynieść. Godzina 10.50 – zostajemy połączeni liną, ubieramy kaski. Przy zejściu kruchym żlebem trzeba jeszcze bardziej uważać na kamyki, by ich nie strącać. Kask chroni głowę nie tylko przed wystającymi skałami, ale również przed kamykami, które ktoś może przez przypadek strącić na nas. Droga zejściowa prowadzi Batyżowieckim Żlebem. Żlebem tym wiodą zimowe drogi wychodzenia i schodzenia.
Niedaleko od szczytu mamy ciąg łańcucha, który wyprowadza nas na szeroką rynnę Batyżowieckiego Żlebu. Przechodzimy na jego lewą stronę, gdzie przy ściance grzędy mamy kolejny łańcuch. Schodzimy przy przy niej, potem wchodzimy na wierzch grżedy. Wkrótce schodzimy z niej i kierujemy się dalej na prawą stronę żlebu. Zejście jest cały czas strome i wymagające. Wymaga skupienia i uwagi. Droga jest kręta między skałkami, omijająca skalne uskoki. Wybór właściwej drogi ułatwia wyraźne ślady wydeptane na skałach. Zbliżamy się do obrywu przechodząc na lewą stronę żlebu.
|
Początek zejścia wprowadzającego w rynnę Batyżowieckiego Żlebu. |
|
Przechodzimy na lewą stronę żlebu. |
|
Schodzimy trzymając się lewej ścianki. |
|
Z lewej grzęda - trzeba wyjść na nią. |
|
Na grzędzie. |
|
Przejście na drugą stronę Batyżowieckiego Żlebu. |
|
Batyżowiecki Szczyt (z prawej). |
Godzina 12.15. Zatrzymujemy się na wysokości około 2250 m n.p.m. nad pionową 6-metrową ścianką. Jest to Batyżowiecka Próba. Utknął w niej słowacki zespół. Jakieś trudności stanęły im na drodze. To chyba najtrudniejszy fragment całego szlaku. Po kilku minutach ścianka zwalania się. Słowacy schodzą niżej. Teraz nasza kolej. Na ściance jest ciąg klamer. Pierwsze klamry (18 sztuk) wmontowane zostały tytaj 1880 roku przez Magyarországi Kárpát Egyesület (MKE) (pol. Węgierskie Towarzystwo Karpackie). Niektóre z obecnych klamer są szeroko rozmieszczone. To właśnie może sprawiać trudności, a szczególnie moment, gdy trzeba zejść po niewielkim przewieszeniu skał. Jakoś udaje się nam poradzić z tym trudnościami. Poniżej czekamy zgodnie z instrukcjami na Rafała zaczepiając się na tzw. wisienkę do klamry. Chwilkę później Batyżowiecką Próbę mamy już za sobą.
|
Batyżowiecka Próba (słow. Batizovská próba; ok. 2250 m n.p.m.) [ffot. Rafał Mikler]. |
|
Dolny fragment Batyżowieckiej Próby. |
Bezpośrednio pod Batyżowiecką Próbą opada rynna. Wchodzimy na grzędę znajdującą się po lewej stronie tej rynny. Idziemy jej percią, schodząc zygzakami w dół i korzystając z rozmieszczonych odcinków łańcucha, czy wczepiając linę w metalowe oczka wkute do skały. Jesteśmy już w dolnych partiach Batyżowieckiego Żlebu. Batyżowiecka Dolina jest już, blisko, ale droga do niej w dalszym ciągu dość skomplikowana.
Wchodzimy na zbocze po lewej ponad żlebem, gdzie przed uskokiem widać wyraźnie wydeptaną ścieżkę. Wydaje się, że ścieżka urywa się wraz z uskokiem. Gdy dochodzimy do niej widzimy, że głębokim trawersem schodzi niżej na stopnie i półeczki Białej Ściany. Jest w nich klamra, która pomaga zejść na półeczkę, potem przechodzimy na lewo po tej półeczce. Potem schodzimy niżej do podnóża Białej Ściany usłanej piargami. Wchodzimy na Niżnią Batyżowiecką Rówień. Zatrzymujemy się przy jednej z ogromnych want. Jest godzina 13.10. Dziesięć minut odpoczynku.
|
Rynna pod Batyzowiecką Próbą. |
|
Fragment po wyślizganej skale. |
|
Batyżowiecki Szczyt (słow. Batizovský štít; 2448 m n.p.m.) - szczyt z prawej. |
|
Trawersy nad Białą Ścianą. |
|
Biała Ściana. |
Na Niżniej Batyżowieckiej Równi możemy rozwiązać się i zdjąć sprzęt asekuracyjny. Nie będzie już nam potrzebny. Do schroniska mamy jeszcze stąd ze 2 godziny drogi, może trochę mniej. Zależy od tempa marszu. Z Niżniej Batyżowieckiej Równi schodzimy po skałach zakosami przez Wyżnie Batyżowieckie Spady. Jest stromy, skalisty próg odnogi Doliny Batyżowieckiej. Przecinamy strugę potoku spływającego po głazach. Dalej wyraźną ścieżką, a potem po wantach docieramy nad lustro Batyżowieckiego Stawu.
|
Batyżowiecka Dolina. |
|
Spojrzenie na Batyżowiecką Dolinę. |
|
Nad Batyżowieckim Stawem [fot. Rafał Mikler]. |
Godzina 13.45. Docieramy nad Batyżowiecki Staw (słow. Batizovské pleso; 1884 m n.p.m.). Zdejmujemy na chwilę plecaki. Kilka chwil relaksu nad pięknym jeziorkiem położonym w urzekającym otoczeniu. Uświadamiamy sobie to teraz i chyba można już teraz to powiedzieć: misja została wypełniona, plan zrealizowany. Możemy dać ogarnąć się radości. O godzinie 13.55 jesteśmy na doskonale znanym nam turystycznym szlaku Magistrali Tatrzańskiej. Ruszamy pośpiesznym krokiem, by zdążyć skosztować zimnego, złocistego napoju, jeszcze przed zjazdem do Tatrzańskiej Polanki. Tak bardzo nam się go chce.
|
Nad Batyżowieckim Stawem. |
|
Kierujemy się na Magistralę Tatrzańską. |
|
Na Magistrali Tatrzańskiej. |
|
Przed nami Wielicki Staw - pętla wędrówki zostaje zamknięta. |
Pędzimy do przodu. A Gerlach i Gerlachowski Kocioł, który obchodzimy pasem kosodrzewiny zapadły pod ciemniejszym chmurami. Teraz może padać. O godzinie 14.50 wchodzimy do Śląskiego Domu. Okazuje się, że chmury nad masywem są przejściowe. Wkrótce, gdy wychodzimy ze śląskiego Domu Gerlach odsłania się i ukazuje pośród obłoków. Zjeżdżamy w dół. O godzinie 15.30 przesiadamy się do samochodu Rafała. Wracamy do Zakopanego, potem do Krakowa.
PS. Rafał Mikler – człowiek, który ceni ciszę i majestat gór, żyje w nich i dzieli się ich pasją; ratownik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego i przewodnik wysokogórski IVBV/UIAGM/IFMGA – to człowiek, dzięki któremu spełniliśmy swoje marzenie, za co serdecznie mu tutaj dziękujemy. Liczymy oczywiście na pomoc w spełnieniu kolejnych marzeń i nie wiemy co zrobimy, bo te nasze marzenia zaczynają się nawarstwiać.
Super! Gratulacje! Król Was ugościł po królewsku :)
OdpowiedzUsuńGratuluję spełnienia marzenia stanięcia na najwyższym szczycie Tatr :)
OdpowiedzUsuń