Zaczęliśmy wczesną wiosną 2011 roku, 9 kwietnia. Jeszcze sześć dni wcześniej byliśmy na Polanie Chochołowskiej, bo rozpoczął się wysyp krokusów, które jak wszyscy wiedzą są pierwszymi zwiastunami wiosny. Było słonecznie, ale był też zimny północny wiatr, który przyniósł opad krupy śnieżnej gdy szliśmy po stokach Wielkiej Czantorii. W Beskidzie Śląskim była też burza, która zaskoczyła nas pod Baranią Górą, uświadamiając wszystkim nieprzewidywalność i potęgę górskiej natury. Za to przepiękną słoneczną aurą przywitała nas Królowa Beskidu - Babia Góra, co nas nieco zaskoczyło, wszak znana jest z tego, iż jak kobieta kapryśną bywa. Piękne widoki towarzyszyły nam przez kolejne pasmo Beskidu Żywieckiego, potem przez Beskid Makowski oraz w Gorcach. Słońce nie opuszczało nas praktycznie aż do doliny Dunajca, za którą wznosił się już Beskid Sądecki, spowity atłasem mgły, przez którą niekiedy przebijał się nasz szlak. Zaś w rozległym Beskidzie Niskim, który pochłonął najwięcej czasu było wszystkiego po trochu: śnieg, wiatr, słońce, a niedaleko grzbietu Pasma Bukowicy zagrzmiało groźnie, co nas bardzo wystraszyło. Aż w końcu przyszła jesień, która zaczęła fantastycznie barwić bieszczadzkie lasy i połoniny, a zbiegło się to akurat z naszą wędrówką. Tam też, 13 października 2013 roku przebyliśmy szczęśliwie ostatni odcinek beskidzkiego szlaku. Tak pokrótce można by opisać naszą przygodę z Głównym Szlakiem Beskidzkim. W całej tej wędrówce nie byłoby nic szczególnego, ot typowy trekking, a jednak...
Wśród nas była osoba bardzo młoda, choć już często słyszeliśmy jak mówiono o niej: „zaprawiona turystka”, „twarda sztuka”, „nie do zdarcia piechur”. Ma na imię Ela i ma obecnie 10 lat, ale gdy zaczynała beskidzki szlak miała tych lat 8.
- Do tej pory mieliśmy dziecko 12-letnie, a niedawno 11-letnie - rzekł pan Andrzej Matuszczyk z Centralnego Ośrodka Turystyki Górskiej PTTK - obecnie to Ela Szala jest najmłodszym zdobywcą odznaki Głównego Szlaku Beskidzkiego w stopniu złotym. Jest to duży sukces zważywszy na młody wiek turystki. Inicjatorzy odznak przyznawanych za pokonanie Głównych Szlaków są z tego faktu bardzo dumni. Dzięki takim turystkom jak Ela inicjatywa odznak przyznawanych za pokonanie głównych szlaków turystycznych ma szanse stać się tak popularna, jak obecnie jest Górska Odznaka Turystyczna powszechnie znana jako GOT. Na początku jej powstania, w latach 30-tych ubiegłego wieku zdobywali ją nieliczni, później były to setki, a obecnie mamy tysiące jej zdobywców. Ma to duże znaczenie dla popularyzacji krajoznawstwa i aktywnego wypoczynku.
Centralny Ośrodek Turystki Górskiej PTTK w Krakowie od 2010 roku honoruje podjęty trud wędrówki głównymi szlakami w Beskidach i Sudetach swoistym wyróżnikiem turystycznego wtajemniczenia - wielostopniowym systemem odznak przyznawanych po określonych etapach wędrówki. Po pokonaniu całego Głównego Szlaku Beskidzkiego przyznana może być odznaka w stopniu złotym.
Do tej pory liczba zdobywców tej odznaki w stopniu złotym jest niewielka i zamyka się w gronem niespełna 30 osób. To tylko świadczy o skali trudności, która wcale nie wiąże się z wysokościami, ale z długością szlaku. Główny Szlak Beskidzki jest najdłuższym szlakiem górskim w Polsce. Liczy łącznie 519 km, rozciągając się pomiędzy Ustroniem w Beskidzie Śląskim a Wołosatym w Bieszczadach. Jego przejście zajmuje przeciętnemu wędrowcy 167 godzin, nie licząc przerw i postojów, co już stanowi wyzwanie nawet dla zaprawionego turysty górskiego. Zapewne w tym miejscu wiele osób zastanawiać się będzie jak to się ma w odniesieniu do kilkuletniego dziecka. Otóż w takiej sytuacji należało dostosować do specyfiki takiej wędrówki rytm i tempo marszu, częstotliwość i długość odpoczynków i wiele innych aspektów, które ma znaczenie do wzajemnej radości z bycia razem w górskich ostępach.
Z beskidzkimi szlakami już siedmiolatek radzi sobie nieźle, ale pod warunkiem, że sam tego chce. Nie jest to łatwe, bo to zwykle rodzice chcą, aby dziecko szło z nimi w góry. Dzieci szybciej się nudzą i potrzebują większego urozmaicenia. Niekoniecznie to co nas cieszy musi też cieszyć młodego człowieka. Dlatego staramy się urozmaicać wspólne wędrówki, również te Głównym Szlakiem Beskidzkim, wystarczy tylko rozeznać się w atrakcjach oferowanych w odwiedzanych miejscach i na chwilkę zatrzymać się przy nich. Dla nas to może być chwilka spotkania z regionem i jego kulturą, a dla dziecka ciekawym urozmaiceniem i motywatorem pomagającym przezwyciężyć trudy wędrówki. Jeden z dłuższych postojów urządziliśmy sobie zaraz po pokonaniu połowy długości Głównego Szlaku Beskidzkiego w Krynicy-Zdroju. Był tam czas na park linowy, atrakcje na Górze Parkowej, pijalnie wód, muzeum zabawek i muzeum Nikifora, i grającą kolorową fontannę, a na koniec wspólną pizzę. Tak wspólnie nabraliśmy sił do mozolnego marszu następnego dnia po bezdrożach Beskidu Niskiego.
Czasem jednak przypomną się nam słowa „A czy znasz ty, bracie młody, Twoje ziemie, twoje wody?” ze znanej „Pieśni o ziemi naszej” Wincentego Pola i wówczas zaglądamy na niziny, czy nad samo morze bo przecież też jest ładne, a wzorcem dla tej idei niech będzie znany człowiek gór i morza Mariusz Zaruski. Czasem to właśnie Ela sama wskaże gdzie chciałaby być. A wtedy nie ma wyjścia - jedziemy i idziemy, tak jak np. rok temu na Giewont i do jaskiń Doliny Kościeliskiej. To też ważne byśmy wszyscy cieszyli się z tego co robimy. Zaś esencją tego jest strona www.gorskiewedrowki.blogspot.com, w redakcji której Ela ma też swój wkład. Opisujemy tam nasze wszystkie, zarówno górskie, jak i nie górskie wypady, wycieczki i wyprawy. Staramy się pokazywać miejsca gdzie przyroda czy swoista kultura ma coś do powiedzenia, czy po prostu tam gdzie można odpocząć w spokoju. To nas właśnie napędza i daje sił na co dzień.
Na kolejne odcinki Głównego Szlaku Beskidzkiego jeździliśmy czasem sami, ale częściej razem z PTTK-iem. Taka forma wyjazdów bardzo nam ułatwiła spotkanie z Beskidzkim Szlakiem. Nie musieliśmy martwić się o kwestie dojazdu na miejsce i powrót, czy nocleg i wyżywienie w razie takiej konieczności, zaś w plecakach nie musieliśmy taszczyć całego dobytku. Inicjatorami takiego zorganizowanego przejścia Głównego Szlaku Beskidzkiego byli Krystyna i Edward Zajmowie, w owym czasie związani z Komisją Turystyki Górskiej przy Hutniczo-Miejskim Oddziale PTTK w Krakowie (Edward był wówczas przewodniczącym tej Komisji). Ich pomysł miał na celu ułatwić ludziom pokonanie całego tego pięknego szlaku krótkimi etapami. Wspaniale jest pokonać ten szlak w trybie ciągłym, ale nie zawsze jest to możliwe, a wpływają na to zarówno problemy logistyczne z jakimi trzeba się uporać podczas wielodniowej wędrówki, a także konieczność wygospodarowania czasu wolnego na przejście całej trasy, co w dzisiejszych czasach może to być bardzo trudne. Jednak etapowa wędrówka pozwala również kawałek po kawałku poznawać piękno tego szlaku, może nawet lepiej, bo łatwiej jest wszystko zaplanować i rozłożyć w czasie, czy też uniezależnić od złej pogody.
Główny Szlak Beskidzki od samego początku do końca daje niezapomniane wrażenia, przeżycia, dla których pragnie się na niego wrócić. Po zejściu z trasy pozostaje nieodparta chęć podzielenia się nimi, opisania napotkanego piękna i towarzyszących emocji podczas jego pokonywania. Każdy, kto przejdzie go od kropki do kropki nie jest już tym samym człowiekiem i stwierdzenie to nie jest w tym przypadku powtórzonym sloganem. Wiemy to, bo we dwoje przeżywaliśmy go już drugi raz i to w niedługim odstępie czasu. Czy wrócimy na ten szlak ponownie? Oh, jeśli tylko nogi wciąż będą chciały chodzić... - Mamo, ale ja bym chciała teraz jak ty w 18 dni... - i niech te słowa Eli, zdobywczyni złotej odznaki GSB wystarczą za puentę.
Dorota i Marek Szala
* Ela Szala po pokonaniu Głównego Szlaku Beskidzkiego została zweryfikowana przez Centralny Ośrodek Turystyki Górskiej w Krakowie jako 30-ty zdobywca złotej odznaki Głównego Szlaku Beskidzkiego i na chwilę obecną jest najmłodszą osobą, której taką odznakę przyznano.
Artykuł ukazał się również na stronie: www.na-szlaku.net
I to jest godne pochwały. :) Mój synek miał pięć lat kiedy chodziliśmy po Tatrach czy Beskidzie Sądeckim, miał mały dzwonek na szyi jak owieczka, wszyscy turyści go chwalili. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i gratuluje.
Wielkie gratulacje dla Eli! Widać, że wędrowanie i góry ma we krwi :)
OdpowiedzUsuńGratulacje dla Eli! Ale także dla Was Kochani, jako Jej Rodziców, że pokazujecie jak można miło i ciekawie spędzać czas razem w sposób inny, niż większość Eli równieśników.
OdpowiedzUsuńSerdecznie ściskam Was wszystkich :) Elu, gratuluję raz jeszcze :)
Gratulacje dla córki i oczywiście słowa uznania dla dumnych rodziców! :) pozdrawiam seredcznie
OdpowiedzUsuńNiezwykle dzielna dziewczynka :) To musi być prawdziwy dowód do dumy, że miłość do gór udało się Wam przekazać Eli tak młodo. Patrząc na to, że ciągle wyznacza sobie nowe cele, na pewno osiągnie w swoim górskim życiu jeszcze bardzo dużo :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia Elu! :)
Ja też zostałem zarażony górską pasją od rodziców :) Kiedy miałem 4 lata zdobyłem na własnych nogach, swój pierwszy szczyt - Magurkę Wilkowicką. Teraz prawie codziennie dziękuję im za tą wspaniałą pasję, którą mi przekazali ;) Gratuluję i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńGratulacje dla Was wszystkich! Zaraziliście córkę górami, na blogu zarażacie innych :)
OdpowiedzUsuńNie ma nic piękniejszego niż zarażanie pasją innych, w szczególności tych młodszych. Ukłon w Waszą stronę za to wszystko. Dla Eli brawa i gratulacje!
OdpowiedzUsuńGratuluje serdecznie:)
OdpowiedzUsuńBrawo Ela! Zazdroszczę Ci :)
OdpowiedzUsuńJesteście wspaniałą rodziną, gratuluję serdecznie Eli, i Wam, rodzicom; pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńEla gratulacje:) pozazdroscic takiej cory! Faktycznie zlota dziewczyna:)
OdpowiedzUsuńGratulacje dla złotej dziewczynki!
OdpowiedzUsuńTo jest wielki wyczyn - przejść 519 km po górach w wieku 8 lat. Pełen szacunek i uznanie dla Eli i dla jej rodziców.