Dziennik wypraw i przystań przed kolejną wędrówką.



Dziewiąty oddech gór i powiew morskiej bryzy

Dawno tam nie cumowaliśmy


Dawno nie cumowaliśmy muzyczną łajbą na przystani „U Filipa”. Minęły lata, aż trzy, od ostatniego spotkania w tej zacisznej miejskiej tawernie. Prawie już zapomnieliśmy o tym, jacy bezradni byliśmy w 2020 roku. Los rzucił nas na próbę przetrwania. Zamknął nas w samotności. Wytrwaliśmy. A potem znów wyruszyliśmy, odnowieni, na wędrowne szlaki. W międzyczasie mogliśmy zatrzymać się na jubileuszowym koncercie, a później na wspólnej kolędzie. Było jak zwykle cudnie i energetycznie. Za każdym razem muzyczne spotkania aplikują nam radość zabawy w najlepszym wydaniu i we wspaniałej atmosferze, którą współtworzą uczestnicy naszych turystycznych przedsięwzięć. To właśnie im dedykujemy każdy z organizowanych koncertów. Najważniejsze, to być w dobrej załodze.

To spotkanie było wyjątkowe pod różnymi względami. Składało się z kilku części, które współtworzyły niezwykły maraton turystyczny. Wpierw o godzinie 17:00 rozpoczęło się spotkanie organizacyjne związane z czerwcowym wyjazdem na „Camino Português Central”. To przedsięwzięcie stawiające szereg wyzwań organizacyjnych, więc takie spotkanie stanowi bardzo ważny etap przygotowań dla 50-osobowej grupy turystycznej. Przed nami aż 17 dni niecodziennej przygody oraz wspólnie spędzonego czasu, a więc każdy szczegół musi być dobrze dopracowany. W klimat naszej wędrówki wprowadził nas Czesław Anioł, który w 2017 roku przebył cały wariant Camino Primitivo. Potem przyszła kolej na część praktyczną, w której zawarte były istotne aspekty techniczne i logistyczne, związane z wielodniowym przejazdem autokarowym do miejsca docelowego i powrotu, a także uwarunkowaniami w państwach znajdujących się na naszej trasie oraz kwestiami związanymi z pokonywaniem Camino Português Central. Była to część dość intensywne pod względem roboczym i przeciągnęła się, a więc program całej imprezy uległ obsunięciu. W końcu jednak doczekaliśmy się. Pojawili się znowu przed nami w tym zacisznym miejscu, którego gospodarzami są Joasia i Mirek.

Po szybkim zgraniu technicznym, bo nie było czasu na precyzyjne ustawienie dźwięku, ruszyli można by rzec - z kopyta. I okazało się, że wszystko brzmi świetnie, porywająco i dynamicznie. Muzyczne spotkania mamy przyjemność organizować z niezwykłymi muzykami. Razem idziemy wciąż do przodu, tak, aby każdy wynosił z nich coś dobrego, czerpał coś wyjątkowego i niepowtarzalnego. Repertuar tego kolejnego koncertu pieśni gór i mórz muzycy zespolili w trzech częściach. Pierwsze dwie skupione zostały wokół treści wiodących, znanych nam już z dotychczasowych koncertów, a więc zatytułowanych „Oddech gór” i „Powiew morskiej bryzy”. W trzeciej części pod nazwą „Co jeszcze w duszy nam gra” rozchodziły się dźwięki i melodie, które długo pozostawały tajemnicą. Ponadto na koncercie pojawiło się aż 10 utworów, które dotąd nie były wykonywane przez Grupę Wędrownego Bractwa. I nie była to jedyna niespodzianka. Otóż w składzie grupy pojawił się ktoś nowy – żeński głos. I jak zwykle wszystko zabrzmiało perfekcyjnie. Popłynęły nuty czasami romantycznie, niekiedy melancholijnie, a przede wszystkim radośnie i z humorem. Jacek, Grzegorz, Wawrzek, Beata i Mariusz wydobyli z siebie niebywałą energię emocji, jakby dodatkowego wiatru dostali w plecy. Chyba czegoś takiego dotąd jeszcze nie słyszeliśmy, choć każdy z wcześniejszych występów emanował potężną mocą. I nie można też zapomnieć o tej zgranej, wspaniałej załodze na pokładzie ze śpiewnikami w dłoniach. Rozkołysały się po raz kolejny stare mury naszej przystani. I na koniec, gdy zaśpiewali:
Nim ostatni akord wybrzmi już.
Na pustej scenie nieme staną mikrofony.
Ostatni raz śpiewamy dziś.
Na pożegnanie wszystkim...
Musieli jeszcze pozostać na scenie, zanim odśpiewali ostatnie „amen”, bo była to spontaniczna rzecz, oczywista i naturalna. Tak zakończyło się kolejne muzyczne spotkanie.


Kiedy znów, kiedy kolejny raz? - pytacie, choć ta impreza była dla wielu swoistym maratonem (trwała niebagatelnie długo, bo ponad 6 godzin). Nasi muzycy, artyści też o to pytali. Wróciliśmy do domu dużo później niż wszyscy. Trochę zmęczeni, senni. Był środek nocy, ale w głębi ducha grała nam jeszcze muzyka, która wpadła nam do ucha tego wieczoru. Usiedliśmy więc jeszcze chwilę przy stole. Wtedy właściwie był pierwszy moment, kiedy mogliśmy nieco ochłonąć i zamienić parę słów o tym jak świetnie było i o planach, o tym, kiedy znowu udać się w muzyczną podróż. 


Camino Português Central
SPOTKANIE ORGANIZACYJNE

Udostępnij:

4 pory roku w Tatrach (4) - zima

Zima

Tatry uciszają pod śniegami zadzierzyste pazdury. Po Nowym Roku coraz częściej rodzą się dnie wyiskrzone, bezchmurne. Z drzew snuje się srebrny nalot. Na śniadych stokach wirują białe dymki śnieżnego pyłu. Słońce usiłuje dobrać się do białego kożucha – nie wiele jednak potrafi zdziałać; najwyżej z dachów szałasów strąci podgrzaną poduchę i roztopi ku niemu wystawione kłaczki mroźnego puchu, które nocą zetnie w sople mróz. Powietrze jest już samą czystością i blaskiem. Gdy pogody trwają dłużej, śnieżne pola stroją się w kryształy rosnące z każdą nocą w większy kwiat parującego podłoża. Nie jest to już śnieg, tylko sypkie skrzydełka mrozu, ogniska skrzeń, skondenzowana istotność zimy.

Rafał Malczewski, Tatr i Podhale, 1935.
Zima w tym roku figlowała, choć piękny pierwszy opad śniegu w grudniu zeszłego roku mógł sugerować jej stałą obecność przez kolejne tygodnie. Jednak jeszcze tego samego miesiąca niespodziewanie przyszły tak wysokie temperatury, że prawie cały ten opad stopniał. Z kolei luty, uchodzący za najstabilniejszy zimowy miesiąc w Tatrach, okazał się zaskakująco obfity w śniegi, a nawet zbyt obfity. Zasypało nam szlaki, schroniska, tak bardzo, że Tatry zamknięto zupełnie dla ruchu turystycznego. Natomiast na lawinowej skali szybko pojawiła się „czwórka”, a właśnie wtedy miała odbyć się ta wycieczka. A więc nie pozostało nic innego jak łapać zimę w Tatrach później. No i właśnie ją złapaliśmy, i to przy jakże wspaniałym momencie.
Udostępnij:

Tatry Ice Master 2013

W IX edycji Tatra Ice Master 2023 udział wzięło 20 rzeźbiarzy z 10 krajów świata, którzy tchnęli życie w 50 tonach lodu, przemieniając go w 35 unikalnych lodowych dzieł. To cykliczna impreza, która odbywa się w Tatrach Wysokich na słowackim Hrebienoku. Jedna część lodowych rzeźb została wyeksponowana obok budynku kolejki linowej, a druga została umieszczona w mniejszej kopule obok Tatrzańskiej Kopuły Lodowej. Galeria lodowych mistrzów będzie czynna do końca sezonu zimowego, czyli do końca kwietnia 2023 roku. Rzeźby wystawione na otwartej przestrzeni pozostaną do czasu ich stopienia. W zmaganiach Tatra Ice Master wzięli udział rzeźbiarze z 10 krajów - ze Słowacji, Czech, Holandii, Litwy, Finlandii, Wielkiej Brytanii, Mongolii, Węgier, Polski i Niemiec. Spod ich ręki wyszły niesamowite rzeźby. Zobaczcie co udało im się wyrzeźbić.
Udostępnij:

Tatrzańska Świątynia Lodowa - Jerozolima

Tradycyjnie zimową porą roku przenosimy się na słowacki Hrebienok, gdzie pod specjalną kopułą wystawiana jest fascynująca budowla wyrzeźbiona w lodzie. W roku zeszłym podziwialiśmy Katedrę z Santiago de Compostela. Stała się ona dla nas impulsem do podjęcia planowanego już od kilku lat przedsięwzięcia przejścia jednej z Dróg Świętego Jakuba. Tegoroczna Tatrzańska Świątynia Lodowa na Hrebienoku niesie przesłanie odmienne niż wcześniejsze. Ma głęboki przekaz duchowy skłaniający do zadumy i zastanowienia. Po wejściu pod kopułę chroniącą lodowe dzieło nie widzimy jej od razu w pełni. Wpierw przy naszej drodze dojścia do niej pojawiają się stacje drogi krzyżowej – Via Doloresa. Numerowanie rzymskimi liczbami ikony męki pańskiej doprowadzają nas przed front monumentalnej bryły świątyni wyjątkowej – Bazyliki Grobu Pańskiego w Jerozolimie. Ona sama stanowi ostatnią XIV stację drogi krzyżowej. Tegoroczna lodowa świątynia jest nieco uboższa w misterne szczegóły. Jest monumentalna, ale wyciszona w swoim wystroju, wszak uosabia świątynię wzniesioną w domniemanym miejscu męki, ukrzyżowania, złożenia do grobu i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa.
Udostępnij:

Wieczór kolęd, czyli wieczór poezji i pieśni płynących od serca do ucha

Za niedługo skończy się styczeń, czas radosnego witania rozpoczętego roku, w którym, widzimy kolejne szanse i perspektywy na rozwijanie planów i zamierzeń. Takiemu witaniu służyła od zarania swoich dziejów kolęda.
Udostępnij:

Babia Góra - taki dzień zdarza się raz na tysiąc

Zaczęła się nagle. Obficie okryła drogi, łąki i lasy. Bialutka i puszysta miała być, lecz zimowy nastrój szybko prysł, choć wydawała się to już niemożliwe. Było to w drugim tygodniu grudnia ubiegłego roku. Zima bardzo nie-zimowa trwa od bożonarodzeniowych świąt. Czym urzeknie nas dzisiaj Babia Góra? Wczoraj była szara po sam szczyt, co obrazują fotografie turystów. Pachnie na niej aurą wczesno wiosenną, a może jesienną. Sprawdźmy czym olśni nas dzisiaj powabna, wielka Królowa Polskich Beskidów.
Udostępnij:

Na Ziemi Sanockiej - Tajemnicza Matragona

Uchodzi za najbardziej tajemniczą, dziką i niedostępną górę Bieszczadów. Parę lat temu penetrowaliśmy ją odnajdując drogę na jej szczyt. Udało się dotrzeć na niego. Wciąż nie ma na niej znakowanych szlaków. Dzisiaj chcemy spróbować wejścia od innej strony. Mapy satelitarne uwidaczniają nam po wschodniej stronie góry sieć szerokich dróg. Co prawda nikną one w lasach porastających partie wierzchołkowe góry, ale zobaczymy czy faktycznie ich tam nie ma, czy tylko znikają pod osłoną koron drzew lasu.
Udostępnij:

Boże Narodzenie 2022

Udostępnij:

Przedwigilijne spotkanie

Nastał czas radosnego oczekiwania na Boże Narodzenie. Niedługo zasiądziemy przy wigilijnym stole, przy którym zostawimy miejsce dla przybysza, który może zapukać do naszych dni. Co prawda zwyczaj wywodzi się z głębszych słowiańskich wierzeń, a współcześnie oznacza również to, że jesteśmy otwarci na drugiego człowieka. Taki też przejaw miało spotkanie zorganizowane w grudniowy, przedwigilijny wieczór. Co prawda wielkość lokaliku ograniczała liczebność gości, ale w miarę możliwości zapełnił się każdy jego kąt. Zrazu każdy pragnął wymienić z innymi życzenia i podzielić się radością spotkania i opłatkiem, co też czynił zaraz po oficjalnym powitaniu gości. Potem była tradycyjna wieczerza z barszczem z uszkami, rybą, kompotem z suszonych owoców i innymi specjałami emanującymi zapachami i smakami niepowtarzalnymi o innej porze roku. I niespodziewanie przybył również ten, który wciąż wędruje po świecie do tych, którzy wierzą w niego, a towarzyszyła mu oczywiście Śnieżynka i Wesoły Diabełek. Otworzył się worek z prezentami i nie zabrakło dla nikogo podarku, bo nie było tam takiej duszyczki, która by nie promieniała dobrocią prosto z serca płynącą. Potem niestety musieli pożegnać się z nami, aby udać się w dalszą drogę do innych. A śnieg niczym manna wciąż prószył delikatnie za oknem, otulając świat pierzynką, która skrzyła się jak gwiazdy na niebie. Zdał się stamtąd dobiegać cichnący odgłos dzwoneczków z sań Świętego Mikołaja. Tymczasem w „Zosieńce” wciąż unosiła się atmosfera nadchodzących świąt. We wnętrzu przytulnego lokalu rozpłynęła się melodia niejednej kolędy przy akompaniamencie wyśmienitej kapeli – Grześka, Jacka, Mariusza i Wawrzka. Pośród nich pojawiły się ciepłe wersety poezji wprowadzające w cudowny nastrój, recytowane, bądź czytane przez grupę niezwykłych ludzi, którą tak często nazywamy grupą wędrownego bractwa. Tak właśnie mówimy o nich, bo takie określenie bardzo pasuje w tym przypadku, gdyż oprócz wzajemnej życzliwości, łączy wszystkich braterstwo w pasji poznawania i przemierzania świata. Dlatego właśnie wieczór ten, organizowany z ramienia Koła przy Oddziale PTTK, był otwarty dla wszystkich; i pojawiło się na nim wielu wspaniałych gości, działający w różnych turystycznych organizacjach, jak również niezrzeszeni w nich. Nie ważne skąd kto pochodzi, gdy łączy wspólna pasja, a serca otwierają się nam szeroko do każdej osoby - tak jak to dzieje się na każdej naszej wycieczce. Jesteście wymarzonym bractwem ludzi, z jakimi mogliśmy spędzać miło czas.

Dziękujemy wszystkim za jedyne w swoim rodzaju spotkanie; krzepiące radością i ciepłem nadziei.

Dorota i Marek








fot. Lejdi Masakra, Małgorzata Wyczyńska, Dorota i Marek Szala

Udostępnij:

Rzucam wszystko – jadę w Bieszczady

Bieszczadzkich opowieści część jesienna – momenty sercem wybrane

13 października, czwartek, godz. 6.00. Autokar, pękający niemal w szwach od ludzi, bagaży, emocji i oczekiwań, rusza. Porywa nas do krainy czartów, diabłów, dusiołków, biesów i czadów, czyli w Bieszczady. Tam, gdzie noc jest czarna jak smoła i najpiękniej widać gwiazdy. Tam, gdzie ostatni z pokolenia Zakapiorów są cenniejsi niż vipy telewizji. Tam, gdzie słowa piosenki „Majster Bieda” są u siebie. Przed nami cztery dni wyrwane z cywilizacji, codzienności, normalności, bez telefonu i bez Internetu. Dlaczego bez ? – bo komórki łapią Ukrainę, więc je wyłączamy. A więc rzuciliśmy wszystko i jedziemy w Bieszczady. Na ile poznamy prawdziwe serce Bieszczadów? Czas pokaże.

Uwaga – jeżeli lubisz narzekanie, jeżeli brak w Tobie radości życia, jeżeli przedkładasz: mieć nad być, to… nie jedź z nami. Bo jedziemy z Szalami. Bo dla narzekaczy nie ma miejsca, nawet na rezerwie, bo Dorota i Marek Szala mają zaplanowane wszystko, nawet dobry humor. Jest pełna kontrola sytuacji. Jest pełne bezpieczeństwo. Jest pełen profesjonalizm.

Udostępnij:

Lato odchodzi z Tatr

To już schyłek lata. Deszczem i wiatrem zaczynają sycić się góry. Jest jednak jakoś inaczej niż kiedyś. Nie zdążyliśmy nasycić się w pełni latem w 2022 roku. Przeminęło szybko i choć było trochę dni gorących, a nawet bardzo gorących, to jednak zbyt mało, aby połazić w krótkich spodenkach, pomoczyć nogi w morzu, czy choćby jednolicie pokryć brązem ciało. To śmieszne, lecz zdarzyło się to nam naprawdę, że jechaliśmy już na wybrzeże, gdy w stolicy postanowiliśmy przesiąść się w pociąg powrotny. Dlaczego? Ot, taka dziwna i zmienna pogoda nawiedza nas w tym roku. Miało być ciepło i słonecznie, a jak już wyruszyliśmy, okazało się, że jest pochmurnie i deszczowo. I jak tu coś planować! A jakie plany mamy na dzisiaj?
Udostępnij:

Ruszaj z nami tam, gdzie wolny wiatr
czyli z Dorotą i Markiem w Bieszczady

Jedziemy w Bieszczady. Z listy rezerwowej, jak zwykle u Szalów. Głupio się cieszyć, że los kogoś wygryzł i wskoczyliśmy na to miejsce, ale cieszymy się. Bo jadą super ludzie. Bo razem. Bo już pachnie nam bieszczadzki wiatr.

Udostępnij:

40. Łemkowska Watra w Zdyni, dzień 2

Na drugą część festiwalu 40. Łemkowskiej Watry w Zdyni przybyliśmy trochę późno. Długo wędrowaliśmy zboczami Stebnickiej Magury i Jedliny po słowackiej stronie Beskidu Niskiego. To była ciekawa wędrówka, bo po raz pierwszy w życiu zapuszczaliśmy się tymi szlakami. To kolejny wspaniały dzień naszego życia.Przyjemnie zrobiło się teraz wieczorem po wyjątkowym gorącym dniu pełnym słońca. 

Udostępnij:

40. Łemkowska Watra w Zdyni, dzień 1

Z niecierpliwością czekaliśmy 40. Łemkowskiej Watry w Zdyni. Poprzednie dwa lata ogarnięte pandemią nie sprzyjały organizacji takich imprez. Nie mieliśmy pewności jak będzie w tym roku, choć od kilku miesięcy eskalacja wirusa wyraźnie zmniejszyła się, a gorące lato czyni nam dodatkowe nadzieje. Jednak co z tego, gdy za naszą wschodnią granicą pojawiła się wojna o przesłankach zaskakujących współczesnych ludzi, w której duży kraj brutalnie najeżdża mniejszy bez jakiekolwiek zrozumiałej, uzasadniającej przyczyny. Te wydarzenia przeplatały się cały czas podczas tegorocznej, jubileuszowej Łemkowskiej Watry, wszak współcześni Łemkowie to lud rozproszony, a znaczące gro z nich żyje zasymilowane w Ukrainie.

Udostępnij:

Tajemnicza lista przebojów Wędrownego Bractwa

Gdzieś kiedyś w górach:

- Dooooorota, zróbżesz z Markiem koncert! Tak dawno nie było przez ten pandemiczny czas. Ludziskom się tęskni. Gitara, pieśni gór i mórz… Wawrzek, Grześ, Mariusz i Jacek – prosząc pytałam.

- Ciiiicho. Jest. To znaczy będzie! W NCK dla naszych ludzi, tych co wędrują z nami po górach – zdradziła

Na następnej wycieczce padło polecenie: proszę smsem potwierdzić chęć uczestnictwa, a smsem zwrotnym otrzymacie numer miejsca.

No i jest! Wreszcie! 24 kwietnia. Tyle czekaliśmy. Od ostatniego koncertu „U Filipa” 13 marca 2020 roku minęło ponad 2 lata. Taaak, ale powrót do tradycji pieśni wędrownego bractwa odbył się w WIELKIM stylu.

W labiryncie korytarzy NCK trafiamy na właściwe miejsce. Kameralna sala pełna ludzi, przy ścianach krzesła na dostawkach – kara dla tych, co się zagapili z potwierdzeniem uczestnictwa.

Udostępnij:

Ósmy oddech gór i powiew morskiej bryzy

Nie jest ważne skąd przybywasz i nieważne ile masz lat, bo naszą grupę współtworzą zwyczajni ludzie życzliwi i radośni, usposobieni optymizmem, przyjacielską duszą, wolni i niezależni, czego przejawem był między innymi właśnie ten wieczór. Był to wieczór szczególny, gdyż jego program ułożyła publiczność, czyli uczestnicy koncertów „Pieśni gór i mórz”, wybierając repertuar na kolejny jubileuszowy koncert Grupy Wędrownego Bractwa. Sięgając wstecz do historii tych koncertów naliczymy dziewięć takich muzycznych spotkań. Siedem z cyklu „Oddech gór i powiew morskiej bryzy” i dwa plenerowe koncerty z cyklu „Warsztaty muzyczne z Grupą Wędrownego Bractwa”. W między czasie odbyły się też inne muzyczne spotkania, ale one miały zupełnie innych charakter – kolęd czy pieśni oazowych podczas spotkania z grupami oazowymi na górze Tabor. Pamiętają je z pewnością ci, którzy cały czas jeżdżą z nami na wycieczki, które staramy się jak najbardziej urozmaicać, tak, aby stały się cennym i niezapomnianym doznaniem dla każdego.

Udostępnij:

4 pory roku w Tatrach (1) - wiosna

Wiosna

Słońce coraz wspanialej oświeca wyspę wierchów, z której wpływają gęste fałdy bieli. Naprzekór sprawiedliwości najczęściej cieplej jest tam na wyżynach niż u ich podnóża. Jest to znany objaw, zwany inwersją.
Dnia przybywa i coraz żywsza staje się zieloność lasów. Śniegowe puchy przypadają do ziemi, zmieniają się w gipsy, porastają skorupą, a grzbiety i kopuły wybłyskują szreniami. Znowu pojawiają się halne wiatry. Zaciszne kotły poczynają tętnić upałami, białość wnętrz odbija całą furję słońca i skwarzą się topniejące śniegi na przepojone wodą firny.
(...) Jednak podczas gdy w nizinach już rozpętała się wiosna i krokusy ścielą się na polanach – w Tatrach ciągle powraca jeszcze zima – nieustępliwa i zacięta. Aż ciepłe deszcze zabiorą się do pracy i wraz z halnym pozmywają płaty śniegów i odsłonią sprasowane sinopopielate trawska.

Rafał Malczewski, Tatr i Podhale, 1935.
Wiosna długo toczyła boje z zimą tego roku w Tatrach. Jej pierwsze oznaki pojawiały się już wcześniej, leczy tylko na krótko, tłumione przez kolejne opady śniegu. Ale wszyscy wiemy, że choć już w kwietniu słonko grzeje, nieraz pole śnieg zawieje, bo kwiecień to taki pleceń. Na Podhalu śnieg prawie już zniknął. Tam zwiastuny wiosny pojawiły się już chmarą, lecz w tatrzańskich dolinach śnieg dopiero teraz wyraźnie ustępuje. Wiosna w Tatrach trwa krótko – trwa tu najkrócej ze wszystkich pór roku. Zaczęła się pora masowego kwitnienia krokusów. Wychodzą spod śniegu po raz drugi w tym roku. O poranku ich fioletowe pąki lśnią zroszone porannym deszczem. Wiosną deszcze często pojawiają się w Tatrach. To najbardziej deszczowa pora roku, a do tego dochodzą wiosenne roztopy. Powoduje to odprowadzanie do wodnego systemu Tatr więcej wody. Potoki stają się bardzo bystre i rwące. Niekiedy nie mieszczą się w swych korytach i wylewają na szlaki. Jest bardzo wilgotno i pochmurnie, gdy podążamy w górę Doliny Chochołowskiej.
Udostępnij:

Pięć obszarów szczęścia, czyli droga do Szczyrzyca

- Szczypiorku, jedziesz może w sobotę z Szalami? – piszę smsa do kumpla.

- Tak, jadę zmoknąć i zmarznąć ☺ - odpisuje.

Uśmiecham się, bo przypominają mi się słowa Henia, że ma padać i będzie zła pogoda, i że w ogóle góry odpuszczają. A mi okrutnie tęskni się za wysiłkiem, wiatrem we włosach, przestrzenią, opowiadaniem Marka o górach i dowcipami Doroty.

No to jadymy. Godzina 7.00. Tym razem Sczyrzyc. Byłam tam już, ale nijak nie mogę sobie przypomnieć kiedy, z kim i jakim szlakiem doszłam.

W autobusie Marek opowiada ciekawostki z dzisiejszej trasy: o grodzisku w Kostrzu, które się zapadło i powstała przełęcz, o Matce Bożej Śnieżnej w Jodłowniku. I o przyrodzie. No i że piwo w Szczyrzycu jest tak „Mocne jak głos Kuryera i słodkie jak głos Kiepury”. Dorota rozdziela walkie-talkie.

- Szczypiorowi nie dawaj, bo wystrzeli do przodu i ani jego, ani radia – radzę.

- Ja Tobie dam piłkę – mówi Dorota do Szczypiorka.

- A gdzie urządzimy boisko? – pyta.

- Piłkę do drewna - odpowiada Dorota patrząc na niego dziwnie.

Udostępnij:

Na piwo do Szczyrzyca - Zęzów, Kostrza

Miała być już wiosna. Kalendarz to zapowiadał i nawet niedawna aura też. Z zadziwieniem, z zaskoczeniem, z uśmiechem spoglądamy na okolicę, która ubrała się znów pięknie na biało. Nie sądziliśmy, że przyjdzie nam jeszcze kosztować zimowej wędrówki w Beskidach. Lubimy przedeptane zimowe ścieżki. Wygodniej maszeruje się po nich, niż po kamienistym rumoszu. Tylko chmury nisko wiszą ograniczając dalekosiężność górskich widoków, ale tych i tak by nie było zbyt wiele, bo większość dystansu naszego szlaku prowadzić nas będzie przez lasy piękne i okazałe.
Udostępnij:

Cztery Pogórza Karpackie: Pogórze Przemyskie 6

W centrum wsi znajduje się rynek, przez który niegdyś przechodził ukosem dawny trakt handlowy z Sanoka. Prowadził na wschód przechodząc obok pałacu, a wcześniej obronnego zamku. Przed nim trakt rozdwajał się – jedną nitką prowadził w kierunku Przemyśla, a drugą na południe, w kierunku Kamiennej Górki, i dalej na Węgry, w kierunku, w którym ruszamy w tej chwili.
Udostępnij:

Cztery Pogórza Karpackie: Pogórze Przemyskie 5

Znajdujemy się w dolinie wsi Brylińce. Przepływa przez nią potok Olszanka, który rozczepia się tu na liczne dopływy, w tym Kobylański Potok, który o godzinie 8.25 przekraczamy zaraz po minięciu widocznego z prawej Zboru Kościoła Zielonoświątkowego, a wcześniej cerkwi stojącej na wzgórku po lewej.
Udostępnij:

Cztery Pogórza Karpackie: Pogórze Przemyskie 4

Przemyśl zwany jest turystycznym sercem wschodu. Jest jednym z najstarszych i najpiękniejszych polskich miast. Swe piękno zawdzięcza zarówno urokliwemu położeniu w malowniczej dolinie Sanu, który właśnie przekraczamy, ale też splatającej się w nim wielokulturowość. Leży na wschodnim uboczu naszego kraju, na skraju Karpat, w bliskości dawnych polskich Kresów. Na jego historię nie jeden raz wpływały dzieje Rzeczpospolitej. Znajdziemy w nim wiele pamiątek po dawnych dziejach, na które składa się m.in. bogactwo zabytkowych kamienic, świątyń oraz innych budowli, oplecionych siecią wąskich uliczek, rozciągniętych malowniczo od brzegów Sanu po otaczające dolinę wzgórza. To wszystko składa się na specyficzny klimat, jakim emanuje to miasto, a którego pozazdrościć może nie jedno miasto, szczycące się statusem ważniejszego, czy większego.
Udostępnij:

Znad Mordarki nad Łososinę

Jeszcze przed świtem szklane ulice, lśniące w świetle lamp ulicznych zapowiadały mroźny dzień, choć chłodne powietrze nie doskwierało. Może przez to, że rozpalała nas od wewnątrz myśl wyjazdu na wycieczkę wielu przygód, pełną uroku i krajobrazowego piękna, która pojawiła się już jakiś czas temu, a za chwilę miała wejść w fazę realizacji - przeobrazić się w oczekiwane spełnienie, urzeczywistnienie pięknego snu.
Udostępnij:

Jedni pod górkę, inni z górki – tak jak w życiu

Mawia się, że żołnierz najlepiej idzie do boju po dobrze nieprzespanej nocy. Gówno prawda. Nieprzespana noc była, a bój to… tylko trzy szczyty do zdobycia: Miejska Góra, Sałasz i Korab. Tylko? Ale po kolei.

Dzień przed wyprawą telefon od Doroty:

- Odczuwalna ma być minus osiem. Wiatr. Potem zero. Luzik. Słońce.

- Co to? Czarownica jesteś? Zamówiłaś pogodę? – prowokuję.

- Nie czarownica, ale czarodziejka! – stanowczo odpowiada.

No więc o 7.30 ruszyliśmy z Krakowa. W góry z Czarodziejką. I słońce razem z nami.

Udostępnij:

Tatrzańska Świątynia Lodowa – Santiago de Compostela

Który to już raz na słowackim Hrebionoku wznoszona jest majestatyczna świątynia wykuta w lodzie? Jest jak bajka z królestwa lodu skryta pod niezwykłą kopułą w kształcie igloo. Zbudowana jest z dziesiątek ton lodu. Łączy wspaniałą architekturę i tatrzańską przyrodę. Wrażenia potęguje feeria barw emitowana przez specjalnie oświetlenie oraz delikatnie rozpływająca się muzyka.


Udostępnij:

Skrzyczne – w bajkowej krainie śniegu i lodu

Kiedy najbardziej denerwujesz się, jak wybierasz się w góry? Otóż wtedy, gdy przychodzisz na miejsce zbiórki i… nie ma nikogo. Sobota. Godz. 6.10. Dochodzę do miejsca wyjazdu. Pusto. Czuję dziwny niepokój. Narasta z każdym krokiem. Odjazd 6.30 – przecież ludzie zawsze byli wcześniej! Czyżbym pomyliła czas wyjazdu? Jak godzinę później – to… posikają się ze śmiechu. Jak godzinę wcześniej to… to by zadzwonili przecież! – tłumaczę sobie. Jestem po drugim covidzie, mam prawo się mylić. No to idę z sercem na ramieniu na parking przy grillu. Czarno. Pusto. Zimno. Jeeeejku…

Nagle od drewnianej barierki odkleja się postać. To Heniu. Z Warszawy. Nawet facet nie ma pojęcia, jak się ucieszyłam na jego widok. Radość, że nic nie pomyliłam! Heniu całą noc jechał pociągiem z Warszawy do Krakowa, zasypiał w trasie między wtargnięciami konduktora, ranek zaczął od kaweczki na stacji paliw i zaraz potem ruszył z nami w góry. Po wycieczce czeka go kolejna noc w pociągu, bo wrócić trzeba. Drugą taką osobą jest Andrzej, też z Warszawy. Podziw i szacunek. Trzecią, która jeździ z nami na podobnych zasadach jest Roma z Bielska-Białej. Czyż Dorocie i Markowi trzeba lepszej reklamy? Dlaczego akurat z Dorotą i Markiem? Bo energia płynąca od nich jest czysta, odżywcza i inspirująca.

Udostępnij:

Na Skrzycznem zaczyna skrzeczeć wiatr,
czyli nadciąga Nadia (po góralsku „kurnwica”)

Przed nami piękna trasa turystyczna. Cieszy się ona atrakcyjnością i popularnością o każdej porze roku. W obecnym czasie Beskid Śląski zwabił nas zimowymi urokami, a zamierzamy dotrzeć na najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego. Czy uda się to nam? Pisząc tą relację już to wiemy...
Udostępnij:

Lubogoszcz

Przyszła w końcu ta sobota, błękitna i słoneczna, taka jakiej oczekiwaliśmy,  jakiej pragnęliśmy. Późno jedziemy na tą wycieczkę, ale za to człowiek jest wyspany. Niezbyt długa to będzie wycieczka, ale przyjemnie wpływająca na samopoczucie. Poza tym idealna na warunki zimowe, choć tych jakoś nie widać nawet tutaj w Beskidzie Wyspowym. Drużyna jest szeroko uśmiechnięta, bo jak się tu nie uśmiechać do tak pięknie promieniującego słoneczka.
Udostępnij:

Pierwsza górska wędrówka w Nowym Roku

Odwiedziny Bieszczadzkiej Królowej weszły już do kanonów naszych zimowych wędrówek po Bieszczadach. Przeważnie była dla nas gościnna i dzisiaj też zdaje się taka być, choć jej walory widokowe zabierają chmury nisko wiszące. Zasłaniają nam wszystkie wierzchołki, jakie nas otaczają. Również zima nie może się rozkręcić, do takiej bialutkiej i urokliwej, z jakiej Bieszczady słyną i jaką  uwodzą przybyszów. Jednak nie ma co narzekać, bo mogło być przecież tak, że zimowe wejście na Tarnicę byłoby dzisiaj zupełnie niemożliwe. Warunki są bardzo komfortowe, a przynajmniej tutaj na początku szlaku w Wołosatym. Szlak mamy dobrze wydeptany, nie ma chlapy, mimo lekko dodatniej temperatury, która powoduje, że niektórzy ściągają kurtki, bo jest w nich zbyt ciepło.
Udostępnij:

Na prawdziwy bal sylwestrowy

Na taką noc czekaliśmy cały rok, a na taki wyśniony bal sylwestrowy nawet dwa lata. Oczywiście każdy wcześniejszy bal ma swoje uroki, do których często wracamy wspomnieniami i właśnie te cudne wspomnienia sprawiały, że oczekiwanie na kolejny trochę nam się dłużyło. Tego roku po raz kolejny wracamy do Rzepedzi, ośrodka z szerokimi możliwościami, prowadzonego przez wspaniałych ludzi. W tym czasie niepewności raduje się serce, że udało się właśnie tak to zrobić, jak przystało na prawdziwą zabawę sylwestrową, ze szczyptą kameralności, w przytulnej sali z suto zastawionymi stołami, pysznym jadłem i napitkami, gdzie nie brakowało miejsca na różnorodne tańce i zabawy sylwestrowo-noworoczne. Blaskiem wesołości mienił się przeprowadzony konkurs z nagrodami, który polegał na znajomości różnych języków świata i odczytaniu w nich życzeń noworocznych. Sprawdzili się w nim odważni ochotnicy. Wróżki i wróżbici przybyli z wielkim horoskopem na 2022 rok i każdemu osobiście nakreślili, to, co czeka go w nadchodzącym Nowym Roku, czyli jakie zmiany czekają nas w miłości, karierze i zdrowiu. Astrolodzy dostarczali nam bardzo optymistyczną wiadomości, donosząc, że w 2022 roku horoskopem zawładnie Jowisz, a ten przynosi szczęście, powodzenie, radość i dobrobyt. Jest nam to bardzo potrzebne po ciężkim roku pandemii, abyśmy w końcu mogli odetchnąć z ulgą i mogli spoglądać na świat optymistycznie, cieszyć się sobą i pozytywnymi aspektami życia.
Udostępnij:

Spotkanie z Beksińskim po raz wtóry

Jego sztuka jest niepowtarzalna. Prac tego artysty nie można porównać z jakimikolwiek innymi. Mogą się podobać, bądź nie, ale przynajmniej jeden raz zobaczyć je trzeba. Prace Zdzisława Beksińskiego oglądaliśmy już trzy lata temu, ale ucieszyliśmy się bardzo, że możemy zobaczyć je po raz wtóry. Za każdym razem razem, gdy spoglądamy na dzieła tego artysty dostrzegamy w nich nowe treści i szczegóły, których wcześniej nie zauważyliśmy. Przeżywamy je inaczej. To być może kwestia naszego bieżącego nastroju, ale też tego jak patrzymy, z jakiej odległości, czy kąta. W tym tkwi niezwykłość sztuki Beksińskiego. Dlatego z entuzjazmem ponownie ruszyliśmy korytarzami Zamku Królewskiego w Sanoku, aby obejrzeć prezentowane w nim zbiory muzealne, wpierw ceramikę pokucką, zbrojownię i schron obserwacyjny, potem galerię Mariana Kruczka i galerię malarstwa XX wieku, a następnie jedną z najpiękniejszych kolekcji sztuki cerkiewnej w Polsce, aż w końcu docieramy do największej na świecie ekspozycji, prezentującej bogatą twórczość Zdzisława Beksińskiego. Udajemy się na duchową wędrówkę do świata fantastycznej i nieograniczonej niczym wyobraźni artysty i niezwykłego talentu.
Udostępnij:

Życie jest zbyt krótkie, aby je przegapić.

Liczba wyświetleń

Popularne posty (ostatnie 30 dni)

Etykiety

Archiwum bloga

Z nimi w górach bezpieczniej

Zapamiętaj !
NUMER RATUNKOWY
W GÓRACH
601 100 300

Mapę miej zawsze ze sobą

Stali bywalcy

Odbiorcy


Wyrusz z nami na

Główny Szlak Beskidu Wyspowego


ETAP DATA, ODCINEK
1
19.11.2016
[RELACJA]
Szczawa - Jasień - Ostra - Ogorzała - Mszana Dolna
2
7.01.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Potaczkowa - Rabka-Zdrój
3
18.02.2017
[RELACJA]
Rabka-Zdrój - Luboń Wielki - Przełęcz Glisne
4
18.03.2017
[RELACJA]
Przełęcz Glisne - Szczebel - Kasinka Mała
5
27.05.2017
[RELACJA]
Kasinka Mała - Lubogoszcz - Mszana Dolna
6
4.11.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Ćwilin - Jurków
7
9.12.2017
[RELACJA]
Jurków - Mogielica - Przełęcz Rydza-Śmigłego
8
20.01.2018
[RELACJA]
Przełęcz Rydza-Śmigłego - Łopień - Dobra
9
10.02.2018
[RELACJA]
Dobra - Śnieżnica - Kasina Wielka - Skrzydlna
10
17.03.2018
[RELACJA]
Skrzydlna - Ciecień - Szczyrzyc
11
10.11.2018
[RELACJA]
Szczyrzyc - Kostrza - Tymbark
12
24.03.2019
[RELACJA]
Tymbark - Kamionna - Żegocina
13
14.07.2019
[RELACJA]
Żegocina - Łopusze - Laskowa
14
22.09.2019
[RELACJA]
Laskowa - Sałasz - Męcina
15
17.11.2019
[RELACJA]
Męcina - Jaworz - Limanowa
16
26.09.2020
[RELACJA]
Limanowa - Łyżka - Pępówka - Łukowica
17
5.12.2020
[RELACJA]
Łukowica - Ostra - Ostra Skrzyż.
18
6.03.2021
[RELACJA]
Ostra Skrzyż. - Modyń - Szczawa

Smaki Karpat

Wołoskimi śladami

Główny Szlak Beskidzki

21-23.10.2016 - wyprawa 1
Zaczynamy gdzie Biesy i Czady,
czyli w legendarnych Bieszczadach

BAZA: Ustrzyki Górne ODCINEK: Wołosate - Brzegi Górne
Relacje:
13-15.01.2017 - Bieszczadzki suplement do GSB
Biała Triada z Biesami i Czadami
BAZA: Ustrzyki Górne
Relacje:
29.04.-2.05.2017 - wyprawa 2
Wielka Majówka w Bieszczadach
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Brzegi Górne - Komańcza
Relacje:
16-18.06.2017 - wyprawa 3
Najdziksze ostępy Beskidu Niskiego
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Komańcza - Iwonicz-Zdrój
Relacje:
20-22.10.2017 - wyprawa 4
Złota jesień w Beskidzie Niskim
BAZA: Iwonicz ODCINEK: Iwonicz-Zdrój - Kąty
Relacje:
1-5.05.2018 - wyprawa 5
Magurskie opowieści
i pieśń o Łemkowyni

BAZA: Zdynia ODCINEK: Kąty - Mochnaczka Niżna
Relacje:
20-22.07.2018 - wyprawa 6
Ziemia Sądecka
BAZA: Krynica-Zdrój ODCINEK: Mochnaczka Niżna - Krościenko nad Dunajcem
Relacje:
7-9.09.2018 - wyprawa 7
Naprzeciw Tatr
BAZA: Studzionki, Turbacz ODCINEK: Krościenko nad Dunajcem - Rabka-Zdrój
Relacje:
18-20.01.2019 - wyprawa 8
Zimowe drogi do Babiogórskiego Królestwa
BAZA: Jordanów ODCINEK: Rabka-Zdrój - Krowiarki
Relacje:
17-19.05.2019 - wyprawa 9
Wyprawa po wschody i zachody słońca
przez najwyższe partie Beskidów

BAZA: Markowe Szczawiny, Hala Miziowa ODCINEK: Krowiarki - Węgierska Górka
Relacje:
22-24.11.2019 - wyprawa 10
Na śląskiej ziemi kończy się nasza przygoda
BAZA: Równica ODCINEK: Węgierska Górka - Ustroń
Relacje:

GŁÓWNY SZLAK WSCHODNIOBESKIDZKI

termin 1. wyprawy: 6-15 wrzesień 2019
odcinek: Bieszczady Wschodnie czyli...
od Przełęczy Użockiej do Przełęczy Wyszkowskiej


termin 2. wyprawy: wrzesień 2023
odcinek: Gorgany czyli...
od Przełęczy Wyszkowskiej do Przełęczy Tatarskiej


termin 3. wyprawy: wrzesień 2024
odcinek: Czarnohora czyli...
od Przełęczy Tatarskiej do Gór Czywczyńskich

Koszulka Beskidzka

Niepowtarzalna, z nadrukowanym Twoim imieniem na sercu - koszulka „Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki”.
Wykonana z poliestrowej tkaniny o wysokim stopniu oddychalności. Nie chłonie wody, ale odprowadza ją na zewnątrz dając wysokie odczucie suchości. Nawet gdy pocisz się ubranie nie klei się do ciała. Wilgoć łatwo odparowuje z niej zachowując jednocześnie komfort cieplny.

Fascynujący świat krasu

25-27 lipca 2014 roku
Trzy dni w Raju... Słowackim Raju
Góry piękne są!
...można je przemierzać w wielkiej ciszy i samotności,
ale jakże piękniejsze stają się, gdy robimy to w tak wspaniałym towarzystwie – dziękujemy Wam
za trzy niezwykłe dni w Słowackim Raju,
pełne serdeczności, ciekawych pogawędek na szlaku
i za tyleż uśmiechu.
24-26 lipca 2015 roku
Powrót do Słowackiego Raju
Powróciliśmy tam, gdzie byliśmy roku zeszłego,
gdzie natura stworzyła coś niebywałego;
gdzie płaskowyże pocięły rokliny,
gdzie Spisza i Gemeru łączą się krainy;
by znów wędrować wąwozami dzikich potoków,
by poczuć na twarzy roszące krople wodospadów!
To czego jeszcze nie widzieliśmy – zobaczyliśmy,
gdy znów w otchłań Słowackiego Raju wkroczyliśmy!


19-21 sierpnia 2016 roku
Słowacki Raj 3
Tam gdzie dotąd nie byliśmy!
Przed nami kolejne trzy dni w raju… Słowackim Raju
W nieznane nam dotąd kaniony ruszymy do boju
Od wschodu i zachodu podążymy do źródeł potoków
rzeźbiących w wapieniach fantazję od wieków.
Na koniec pożegnalny wąwóz zostanie na południu,
Ostatnia droga do przebycia w ostatnim dniu.

           I na całe to krasowe eldorado
spojrzymy ze szczytu Havraniej Skały,
           A może też wtedy zobaczymy
to czego dotąd nasze oczy widziały:
           inne słowackie krasy,
próbujące klasą dorównać pięknu tejże krainy?
           Niech one na razie cierpliwie
czekają na nasze odwiedziny.

7-9 lipca 2017 roku
Słowacki Raj 4
bo przecież trzy razy to za mało!
Ostatniego lata miała to być wyprawa ostatnia,
lecz Raj to kraina pociągająca i w atrakcje dostatnia;
Piękna i unikatowa, w krasowe formy bogata,
a na dodatek zeszłego roku pojawiła się w niej ferrata -
przez dziki Kysel co po czterdziestu latach został otwarty
i nigdy dotąd przez nas jeszcze nie przebyty.
Wspomnień czar ożywi też bez większego trudu
fascynujący i zawsze urzekający kanion Hornadu.
Zaglądnąć też warto do miasta mistrza Pawła, uroczej Lewoczy,
gdzie w starej świątyni świętego Jakuba każdy zobaczy
najwyższy na świecie ołtarz, wyjątkowy, misternie rzeźbiony,
bo majster Paweł jak Wit Stwosz był bardzo uzdolniony.
Na koniec zaś tej wyprawy - wejdziemy na górę Velka Knola
Drogą niedługą, lecz widokową, co z góry zobaczyć Raj pozwala.
Słowacki Raj od ponad stu lat urodą zniewala człowieka
od czasu odkrycia jej przez taternika Martina Rótha urzeka.
Grupa od tygodni w komplecie jest już zwarta i gotowa,
Kaniony, dzikie potoki czekają - kolejna rajska wyprawa.


Cudowna wyprawa z cudownymi ludźmi!
Dziękujemy cudownym ludziom,
z którymi pokonywaliśmy dzikie i ekscytujące szlaki
Słowackiego Raju.
Byliście wspaniałymi kompanami.

Miało być naprawdę po raz ostatni...
Lecz mówicie: jakże to w czas letni
nie jechać znów do Słowackiego Raju -
pozwolić na zlekceważenie obyczaju.
Nawet gdy niemal wszystko już zwiedzone
te dzikie kaniony wciąż są dla nas atrakcyjne.
Powiadacie też, że trzy dni w raju to za krótko!
skoro tak, to czy na cztery nie będzie zbyt malutko?
No cóż, podoba nam się ten kras,
a więc znów do niego ruszać czas.
A co wrzucimy do programu wyjazdu kolejnego?
Może z każdego roku coś jednego?
Niech piąty epizod w swej rozciągłości
stanie się powrotem do przeszłości,
ruszajmy na stare ścieżki, niech emocje na nowo ożyją
gdy znów pojawimy się w Raju z kolejną misją!

15-18 sierpnia 2018 roku
Słowacki Raj 5
Retrospekcja
Suchá Belá - Veľký Sokol -
- Sokolia dolina - Kyseľ (via ferrata)

Koszulka wodniacka

Tatrzańska rodzinka

Wspomnienie


519 km i 18 dni nieustannej wędrówki
przez najwyższe i najpiękniejsze partie polskich Beskidów
– od kropki do kropki –
najdłuższym górskim szlakiem turystycznym w Polsce


Dorota i Marek Szala
Główny Szlak Beskidzki
- od kropki do kropki -

WYRÓŻNIENIE
prezentacji tego pasjonującego przedsięwzięcia na



za dostrzeżenie piękna wokół nas.

Dziękujemy i cieszymy się bardzo,
że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim
nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu,
ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na
Navigator Festival 2013.

Napisz do nas