Dziennik wypraw i przystań przed kolejną wędrówką.

Jedni pod górkę, inni z górki – tak jak w życiu

Mawia się, że żołnierz najlepiej idzie do boju po dobrze nieprzespanej nocy. Gówno prawda. Nieprzespana noc była, a bój to… tylko trzy szczyty do zdobycia: Miejska Góra, Sałasz i Korab. Tylko? Ale po kolei.

Dzień przed wyprawą telefon od Doroty:

- Odczuwalna ma być minus osiem. Wiatr. Potem zero. Luzik. Słońce.

- Co to? Czarownica jesteś? Zamówiłaś pogodę? – prowokuję.

- Nie czarownica, ale czarodziejka! – stanowczo odpowiada.

No więc o 7.30 ruszyliśmy z Krakowa. W góry z Czarodziejką. I słońce razem z nami.


Znaleźne jest w domyśle – i zrozum tu faceta!?

Na starcie Szczypiorek włączył turbodoładowanie i z kosmiczną szybkością zniknął na linii horyzontu.

- Przeszedł w inny wymiar, by usłyszeć własne myśli. Ten typ tak ma – zarejestrowałam zanim zniknął.

A my mozolnie wdrapywaliśmy się asfaltówką do góry – rozruch to miało być krótkie, ale ostre podejście. Ostre było. Czy krótkie? Pierwszą czynnością było ściągnięcie polarów i wepchnięcie ich do plecaków. A potem – ostro do góry. Za nami została Limanowa – murowane domki przechodziły stopniowo w drewniane dacze, a te z każdym zakrętem zamieniały się w chałupy, zaś asfaltowa droga – w wertepy ukryte pod śniegiem.

Im bardziej nabieraliśmy wysokości, tym ciszej robiło się w grupie, bo trudno gadać idąc pod górę.

- Patrzcie! – mówi Andrzej podnosząc ze śniegu różową czapkę.

- To czapka Jadzi z poprzedniego roku – śmieje się Marek.

Czekamy z niecierpliwością na dalszy bieg wydarzeń. Już projektuję w głowie jakie by tu znaleźne wymyślić z jajem.

Zderzamy się z Jadzią. Słońce mieni się brązami w jej kasztanowych włosach. Oczywiście jest bez czapki. Przytakuje, tak – to jej czapka. No i Andrzej oddaje.

- Tak za nic? – pytam oburzona.

- Znaleźne jest w domyśle – odpowiada tajemniczo.

- Yyy? Jak? I zrozum tu faceta!? Taką okazyję zmarnować! – wzdycham w myśl zasady, że najbardziej bolą człowieka niewykorzystane możliwości.


Ulega nawet rakooporny Andrzej

Strzałka z napisem Chłopska Góra prowadzi nas w las. Marek odbiera przez walkie–talkie ostrzeżenie ze szpicy, że w lesie jest ślisko. No to zakładamy miniraki. Nawet rakooporny Andrzej z Warszawy zatrzymuje się i wyciąga je z plecaka. Jedynie Henio-kaskader ślizga się na butach. Śnieg jest zmrożony, zlodowaciałe korzenie wystające spod śniegu podnoszą adrenalinę. Ostrzegamy się wzajemnie, uważnie patrząc pod nogi. Pierwsza wyglebiła Kasia. Podniosła się z gracją i dalej wytrwale zdobywała górę. My za nią. A śnieg w słońcu uśmiecha się do nas żółto-niebieskimi kropkami. Mruga zmrożonymi kulkami. Chrzęści i chrupie pod butami. Poddaje się, gdy kolce raków brutalnie rozrywają zlodowaciałą płaszczyznę.

I za moment w całej okazałości na tle błękitu wyłania się krzyż milenijny na szczycie Miejskiej Góry. Panuje niepodzielnie nad Beskidem Wyspowym. Zasłużona przerwa. Jest tak pięknie, że szkoda czasu na pożeranie kanapek – robimy zdjęcia indywidualne i grupowe w różnych układach i konfiguracjach. Wystawiamy twarze ku słońcu i mamy swoje 5 minut. Słońce pieści dotykiem. Poddajemy się temu. Ciepło rozchodzi się po ciele.

- Zatrzymać chwilę! – coś woła we mnie. Ustawiam niepokornych w śniegu na tle panoramy Beskidu Wyspowego i zapominam się w fotografowaniu.

Nagle ktoś mnie szarpie za rękę i słyszę męski rozkaz: stój tu i bądź cicho! No to stoję. Posłuszna i oszołomiona. Ustawia nas na szczycie i robi selfi. Wychodzi kapitalne! Fragment konstrukcji krzyża, w tle góry, śnieg i słońce, a na pierwszym planie radość życia. Jest cudnie. Chwilo trwaj!


Każda droga ma swoje konsekwencje

Ruszamy dalej. Ja, Ania, Andrzej, Henio, Grażynka, Anna. Przed nami Marta z Kasią znikają za zakrętem. W zasięgu wzroku mam Dorotę i Marka, więc nie patrzę na szlak, idziemy po równym to dobrze się gada.

- Stop. Coś tu nie gra. Pstrągi przecież tam – oznajmia Dorota.

- Po kiego komu tu pstrągi? – pytam.

- Stacja Pstrąga, Sałasz, niebieski… – mruczy, sprawdza w komórce.

A my nieruchomiejemy i patrzymy wszyscy: ja, Ania, Andrzej, Henio, Grażynka, Anna w Dorotę czekając na wdechu na jej decyzję. Mapa skojarzeń w głowie Doroty uruchomiła intuicję.

- Tędy! – stwierdza po chwili.

To krzyczymy za Martą i Kasią, żeby wracały.

Ojoj, teraz to już pilnujemy szlaku i Doroty. A zgubić się łatwo, szlak zakręca, wznosi się niespodziewanie, zbacza z przewidywanej drogi. Marek czuwa nad nami, idzie pierwszy i ogarnia leśne ścieżki.

- Cholera, jakbyśmy polazły dalej, to byłyby jaja, nie wiadomo ile byśmy nadbiły na GPS, ale jak potem wrócić do grupy – rozważam na głos.

Patrzę w głębię lasu, a mój mózg robi wycieczkę w przeszłość.

- Każda droga ma swoje konsekwencje. Jak w życiu – zapisuje mi się w głowie.

- No i kto się wykazał czujnością? Dorota! – podsumowuje Marta ze stoickim spokojem.


Wszyscy spierdzielają

Nadejszła pora na Łysą Górę. To zdobywamy. Mam jeszcze siłę i na gadanie, i na żarty, i na śmiech. Ktoś na kogoś czeka na trasie, ktoś komuś pomaga. Ktoś stwierdza, że koleżankę ma porządną, to musi na nią poczekać. Dywagujemy pół żartem pół serio: porządna od pożądania czy porządku? Pada odpowiedź, że to zależy od okoliczności. Pomarańczowa kurtka Doroty jest coraz bliżej, już widać uśmiech na jej twarzy.

- Przyspieszamy. Dorota zamyka. Jak czuję jej oddech na ramieniu, to wiem, że jestem w dupie. Czyli na końcu. Czyli ostatnia. Znowu. Nie chcę nikogo spowalniać. Odbijamy. Damy radę! – zarządzam.

To przyspieszamy i wprost proporcjonalnie do szybkości kroków pomarańczowa kurtka Doroty maleje za nami. I satysfakcja ogrzewa nam serce, chwilowa co prawda ;), że nie jesteśmy ostatni.

Dogania nas głos Doroty:

- Jak dochodzę to wszyscy ludzie spierdzielają. Nie masz z kim pogadać, nie masz z kim pośmiać się człowieku. Ja pierdziele, 50 ludzi w autobusie i idę sama.

- Trzeba chłopa dać jako zamykającego. Przystojnego chłopa to specjalnie kobity będą zostawać, żeby iść z nim – podpowiadam.

No i od następnej przerwy zamykającym był… Marek.


Strzeż się słowa, które rozdziela ludzi

Na szczycie Łysej Góry fotografujemy się z Markiem, który dopasował fryzurę do okoliczności, szamamy szarlotkę z bitą śmietaną lub inne rozkosze podniebienia, zaśmiewamy się do łez przy damskim kościotrupie siedzącym pod napisem: „czekam na idealnego mężczyznę”.

A za oknami góry. Na wprost. Pod nami. Nad nami. Przeszklone szyby skracają odległość. Uwierzcie – inaczej smakuje szarlotka z… widokiem na góry. Beata, Viola, Andzia i Marta zapatrzone w szczyt przed sobą, rozmarzone, wyglądają jak młode boginie pilnujące Olimpu - nie widać po nich zmęczenia. Tu łączy się przyjemność dla ciała z przyjemnością dla duszy. A jeszcze była przyjemność dla intelektu. Na zewnątrz, w środku, przy barze, na oknie, na ścianie, koło drzwi, praktycznie wokoło - sentencje myślowe. Mózg podążał za oczopląsem i zapisywał na twardym dysku pamięci:

• Nie trać czasu z kimś, kto go nie ma, aby go spędzać z Tobą. • Żeby być sobą, trzeba być kimś. • Ludzie nie są przygotowani do przyjęcia spełnionych marzeń. • Są ludzie, których uprzejmość jest gorsza od bezczelności. • Nie płacz, że Ci się coś skończyło, uśmiechaj się, że Ci się przytrafiło. • Żyj chwilą, tak jakby to była ostatnia chwila Twojego życia • Strzeż się słowa, które rozdziela ludzi


Jak to są zygzaki to jak jest prosto?

Pada decyzja, że czas wychodzić. Komu w drogę, temu raczki na buty… Dorota z Markiem oglądają zejście, sprawdzają, patrzą w las, na stok, na stromiznę i zapada decyzja.

- Tędy. Pójdziemy zygzakiem, bo w lesie może być wyślizgane – mówi Marek i schodzi stokiem.

My za nim. Wygląda, że schodzimy na krechę, nad głowami majdają nogi narciarzy na krzesełkach. Fajny widok, bo wydaje się jakby był świat pod nami, ale… trzeba patrzeć pod nogi. Mam raki to zabijam piętami jak na lodowcu w Norwegii, ale po jakimś czasie mięśnie nóg drgają ze zmęczenia, a tu połowy góry jeszcze nie ma. Z czasem spod śniegu wyłaniają się stopnie schodów to jest łatwiej. Mija mnie Janusz i patrzę jak stoi i zaśmiewa się do rozpuku przed jakąś tabliczką. No to ciekawość dodaje sił. Śmieję się i ja. A za mną ostrożnie dochodzą Ania i Jadzia. I śmiejemy się wszyscy. I tak co parę schodów naprzemiennie – uważność przy pokonywaniu stopni i śmiech przy tabliczkach. Co na nich było? Otóż zdradzam w kolejności zejścia: „Czujesz jak się Twoje pośladki zaokrąglają”?, „Wychodzenie po tych schodach zapobiega płaskodupiu” – zastanawiam się: - Cholera, a schodzenie też? I kolejna na dole „Podejście po schodach = osiem stosunków”. Jeden z naszych patrzy i myśli. Pewnie to samo co ja: - A schodzenie też?

Za plecami słyszę pytanie Ani:

- Jak to są zygzaki to jak się chodzi prosto?

Cóż, pytanie typowo retoryczne.


Wianuszek czy wieniec?

Kolejna góra przed nami do zdobycia, a mi brakuje sił. No to wlekę się z Dorotą, bo wsparcie psychiczne jest na wagę złota i staram się uciec przed zamykającym Markiem.

Mijamy naszych wracających już z Sałasza. Pędzą rozanieleni: Nina, Beatka, Viola, Andzia, Andrzej i Henio.

- W dupie to mam, byłam na Sałaszu w zeszłym roku. Nie idę tam, jak mam zaraz wracać – oznajmiam.

- Dasz radę, niedaleko – przekonuje Nina i Beatka.

- Co?! 300 metrów nie przejdziesz! Zasuwaj! – wsparła psychicznie Dorota.

No to zasuwam. To znaczy wlekę nogę za nogą. Balansuję na wąskiej, wydeptanej ścieżce starając się nie wpaść do dziur śniegowych po bokach. Dochodzę do szczytu i swojego i góry zwanej Sałasz. Słońce już zniża się miedzy drzewami i szczyt wygląda inaczej.

Marek dołącza do nas z dziewczynami. Staję obok nich do zdjęcia.

- Taaaa, patrz, zamykający Marek i wianuszek kobiet koło niego – mówi Dorota.

- Chyba wieniec pogrzebowy – mówię, myśląc o sobie.

A tu trza dalej! Jak Ruscy na Berlin. Nie ma wyjścia. Autobus czeka. Słońce zachodzi. No to idę. Szlak wiedzie prosto, potem w górę i w dół. Nasi nas mijają.

- Z góry i pod górę – marudzę.

- Jak w życiu – mówi Andrzej – jedni mają pod górkę, inni z górki.

No i zdobyłam. Trzeci szczyt. Aż trzeci. Korab.

- Patrzcie dokładnie tak samo jak rok wcześniej robię sobie zdjęcie na tym samym szczycie, w tej samej kurtce, z tymi samymi ludźmi. Czy to normalne?

- Tak. My też. To właśnie jest piękne – ktoś odpowiedział.

Chylące się ku zachodowi słońce oświetla cmentarz na szczycie góry. Cmentarz nr 359 z 1914 roku, 33 poległych. Przekrzywione znicze milczą w zamarzniętym śniegu. Marek opowiada o żołnierzach. Robi się nostalgicznie. Tu, na tym szczycie, dotyka nas przyroda. Swoją nieskażonością. I dotyka nas historia. Swoją ciszą. Słońce odprowadza nas do autobusu. Mimo zmęczenia uśmiecham się do bazi zaczepiających mnie na ścieżce. Wiosna idzie?

Do autobusu weszłam ostatnia. Ania ze mną. I zameldowałam Dorocie:

- Koniec doszedł. Koniec wszystkich końców, czyli ja.

Jak dowiedziałam się od Szczypiora, że Janek - debiutant, bo pierwszy raz na wycieczce z Dorotą i Markiem - jest w autobusie już od ponad półtorej godziny i przyszedł pierwszy z trasy, to szczena mi opadła. Szacun panie Janku. Wielki szacun.

Droga do Krakowa minęła niespodziewanie szybko. A ja? Zapisałam się już u Doroty i Marka na Santiago de Compostela z Portugalii na przyszły rok. No, żeby znowu nie być na rezerwie.

Lejdi Masakra





Udostępnij:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Życie jest zbyt krótkie, aby je przegapić.

Liczba wyświetleń

Popularne posty (ostatnie 30 dni)

Etykiety

Archiwum bloga

Z nimi w górach bezpieczniej

Zapamiętaj !
NUMER RATUNKOWY
W GÓRACH
601 100 300

Mapę miej zawsze ze sobą

Stali bywalcy

Odbiorcy


Wyrusz z nami na

Główny Szlak Beskidu Wyspowego


ETAP DATA, ODCINEK
1
19.11.2016
[RELACJA]
Szczawa - Jasień - Ostra - Ogorzała - Mszana Dolna
2
7.01.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Potaczkowa - Rabka-Zdrój
3
18.02.2017
[RELACJA]
Rabka-Zdrój - Luboń Wielki - Przełęcz Glisne
4
18.03.2017
[RELACJA]
Przełęcz Glisne - Szczebel - Kasinka Mała
5
27.05.2017
[RELACJA]
Kasinka Mała - Lubogoszcz - Mszana Dolna
6
4.11.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Ćwilin - Jurków
7
9.12.2017
[RELACJA]
Jurków - Mogielica - Przełęcz Rydza-Śmigłego
8
20.01.2018
[RELACJA]
Przełęcz Rydza-Śmigłego - Łopień - Dobra
9
10.02.2018
[RELACJA]
Dobra - Śnieżnica - Kasina Wielka - Skrzydlna
10
17.03.2018
[RELACJA]
Skrzydlna - Ciecień - Szczyrzyc
11
10.11.2018
[RELACJA]
Szczyrzyc - Kostrza - Tymbark
12
24.03.2019
[RELACJA]
Tymbark - Kamionna - Żegocina
13
14.07.2019
[RELACJA]
Żegocina - Łopusze - Laskowa
14
22.09.2019
[RELACJA]
Laskowa - Sałasz - Męcina
15
17.11.2019
[RELACJA]
Męcina - Jaworz - Limanowa
16
26.09.2020
[RELACJA]
Limanowa - Łyżka - Pępówka - Łukowica
17
5.12.2020
[RELACJA]
Łukowica - Ostra - Ostra Skrzyż.
18
6.03.2021
[RELACJA]
Ostra Skrzyż. - Modyń - Szczawa

Smaki Karpat

Wołoskimi śladami

Główny Szlak Beskidzki

21-23.10.2016 - wyprawa 1
Zaczynamy gdzie Biesy i Czady,
czyli w legendarnych Bieszczadach

BAZA: Ustrzyki Górne ODCINEK: Wołosate - Brzegi Górne
Relacje:
13-15.01.2017 - Bieszczadzki suplement do GSB
Biała Triada z Biesami i Czadami
BAZA: Ustrzyki Górne
Relacje:
29.04.-2.05.2017 - wyprawa 2
Wielka Majówka w Bieszczadach
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Brzegi Górne - Komańcza
Relacje:
16-18.06.2017 - wyprawa 3
Najdziksze ostępy Beskidu Niskiego
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Komańcza - Iwonicz-Zdrój
Relacje:
20-22.10.2017 - wyprawa 4
Złota jesień w Beskidzie Niskim
BAZA: Iwonicz ODCINEK: Iwonicz-Zdrój - Kąty
Relacje:
1-5.05.2018 - wyprawa 5
Magurskie opowieści
i pieśń o Łemkowyni

BAZA: Zdynia ODCINEK: Kąty - Mochnaczka Niżna
Relacje:
20-22.07.2018 - wyprawa 6
Ziemia Sądecka
BAZA: Krynica-Zdrój ODCINEK: Mochnaczka Niżna - Krościenko nad Dunajcem
Relacje:
7-9.09.2018 - wyprawa 7
Naprzeciw Tatr
BAZA: Studzionki, Turbacz ODCINEK: Krościenko nad Dunajcem - Rabka-Zdrój
Relacje:
18-20.01.2019 - wyprawa 8
Zimowe drogi do Babiogórskiego Królestwa
BAZA: Jordanów ODCINEK: Rabka-Zdrój - Krowiarki
Relacje:
17-19.05.2019 - wyprawa 9
Wyprawa po wschody i zachody słońca
przez najwyższe partie Beskidów

BAZA: Markowe Szczawiny, Hala Miziowa ODCINEK: Krowiarki - Węgierska Górka
Relacje:
22-24.11.2019 - wyprawa 10
Na śląskiej ziemi kończy się nasza przygoda
BAZA: Równica ODCINEK: Węgierska Górka - Ustroń
Relacje:

GŁÓWNY SZLAK WSCHODNIOBESKIDZKI

termin 1. wyprawy: 6-15 wrzesień 2019
odcinek: Bieszczady Wschodnie czyli...
od Przełęczy Użockiej do Przełęczy Wyszkowskiej


termin 2. wyprawy: wrzesień 2023
odcinek: Gorgany czyli...
od Przełęczy Wyszkowskiej do Przełęczy Tatarskiej


termin 3. wyprawy: wrzesień 2024
odcinek: Czarnohora czyli...
od Przełęczy Tatarskiej do Gór Czywczyńskich

Koszulka Beskidzka

Niepowtarzalna, z nadrukowanym Twoim imieniem na sercu - koszulka „Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki”.
Wykonana z poliestrowej tkaniny o wysokim stopniu oddychalności. Nie chłonie wody, ale odprowadza ją na zewnątrz dając wysokie odczucie suchości. Nawet gdy pocisz się ubranie nie klei się do ciała. Wilgoć łatwo odparowuje z niej zachowując jednocześnie komfort cieplny.

Fascynujący świat krasu

25-27 lipca 2014 roku
Trzy dni w Raju... Słowackim Raju
Góry piękne są!
...można je przemierzać w wielkiej ciszy i samotności,
ale jakże piękniejsze stają się, gdy robimy to w tak wspaniałym towarzystwie – dziękujemy Wam
za trzy niezwykłe dni w Słowackim Raju,
pełne serdeczności, ciekawych pogawędek na szlaku
i za tyleż uśmiechu.
24-26 lipca 2015 roku
Powrót do Słowackiego Raju
Powróciliśmy tam, gdzie byliśmy roku zeszłego,
gdzie natura stworzyła coś niebywałego;
gdzie płaskowyże pocięły rokliny,
gdzie Spisza i Gemeru łączą się krainy;
by znów wędrować wąwozami dzikich potoków,
by poczuć na twarzy roszące krople wodospadów!
To czego jeszcze nie widzieliśmy – zobaczyliśmy,
gdy znów w otchłań Słowackiego Raju wkroczyliśmy!


19-21 sierpnia 2016 roku
Słowacki Raj 3
Tam gdzie dotąd nie byliśmy!
Przed nami kolejne trzy dni w raju… Słowackim Raju
W nieznane nam dotąd kaniony ruszymy do boju
Od wschodu i zachodu podążymy do źródeł potoków
rzeźbiących w wapieniach fantazję od wieków.
Na koniec pożegnalny wąwóz zostanie na południu,
Ostatnia droga do przebycia w ostatnim dniu.

           I na całe to krasowe eldorado
spojrzymy ze szczytu Havraniej Skały,
           A może też wtedy zobaczymy
to czego dotąd nasze oczy widziały:
           inne słowackie krasy,
próbujące klasą dorównać pięknu tejże krainy?
           Niech one na razie cierpliwie
czekają na nasze odwiedziny.

7-9 lipca 2017 roku
Słowacki Raj 4
bo przecież trzy razy to za mało!
Ostatniego lata miała to być wyprawa ostatnia,
lecz Raj to kraina pociągająca i w atrakcje dostatnia;
Piękna i unikatowa, w krasowe formy bogata,
a na dodatek zeszłego roku pojawiła się w niej ferrata -
przez dziki Kysel co po czterdziestu latach został otwarty
i nigdy dotąd przez nas jeszcze nie przebyty.
Wspomnień czar ożywi też bez większego trudu
fascynujący i zawsze urzekający kanion Hornadu.
Zaglądnąć też warto do miasta mistrza Pawła, uroczej Lewoczy,
gdzie w starej świątyni świętego Jakuba każdy zobaczy
najwyższy na świecie ołtarz, wyjątkowy, misternie rzeźbiony,
bo majster Paweł jak Wit Stwosz był bardzo uzdolniony.
Na koniec zaś tej wyprawy - wejdziemy na górę Velka Knola
Drogą niedługą, lecz widokową, co z góry zobaczyć Raj pozwala.
Słowacki Raj od ponad stu lat urodą zniewala człowieka
od czasu odkrycia jej przez taternika Martina Rótha urzeka.
Grupa od tygodni w komplecie jest już zwarta i gotowa,
Kaniony, dzikie potoki czekają - kolejna rajska wyprawa.


Cudowna wyprawa z cudownymi ludźmi!
Dziękujemy cudownym ludziom,
z którymi pokonywaliśmy dzikie i ekscytujące szlaki
Słowackiego Raju.
Byliście wspaniałymi kompanami.

Miało być naprawdę po raz ostatni...
Lecz mówicie: jakże to w czas letni
nie jechać znów do Słowackiego Raju -
pozwolić na zlekceważenie obyczaju.
Nawet gdy niemal wszystko już zwiedzone
te dzikie kaniony wciąż są dla nas atrakcyjne.
Powiadacie też, że trzy dni w raju to za krótko!
skoro tak, to czy na cztery nie będzie zbyt malutko?
No cóż, podoba nam się ten kras,
a więc znów do niego ruszać czas.
A co wrzucimy do programu wyjazdu kolejnego?
Może z każdego roku coś jednego?
Niech piąty epizod w swej rozciągłości
stanie się powrotem do przeszłości,
ruszajmy na stare ścieżki, niech emocje na nowo ożyją
gdy znów pojawimy się w Raju z kolejną misją!

15-18 sierpnia 2018 roku
Słowacki Raj 5
Retrospekcja
Suchá Belá - Veľký Sokol -
- Sokolia dolina - Kyseľ (via ferrata)

Koszulka wodniacka

Tatrzańska rodzinka

Wspomnienie


519 km i 18 dni nieustannej wędrówki
przez najwyższe i najpiękniejsze partie polskich Beskidów
– od kropki do kropki –
najdłuższym górskim szlakiem turystycznym w Polsce


Dorota i Marek Szala
Główny Szlak Beskidzki
- od kropki do kropki -

WYRÓŻNIENIE
prezentacji tego pasjonującego przedsięwzięcia na



za dostrzeżenie piękna wokół nas.

Dziękujemy i cieszymy się bardzo,
że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim
nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu,
ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na
Navigator Festival 2013.

Napisz do nas