W tym roku wybraliśmy to miasto na bazę wypadową w góry Małej Fatry. Udało się znaleźć w nim wygodny hotel z obfitym i bardzo dobrym wyżywieniem. Posiada lokalizację najlepszą z najlepszych, niedaleko naszych celów, a jednocześnie kilka kroków od centrum handlowego, jak również bardzo blisko historycznej części. Kilka minut spaceru i jesteśmy na pięknym żylińskim rynku. Dzisiaj jest świetny dzień, aby tutaj przyjść. Skończyliśmy wcześniej górską wycieczkę, a główny założony cel został już zrealizowany. Osiągnęliśmy to co chcieliśmy i przemierzyliśmy cały główny grzbiet Luczańskiej Małej Fatry we świetnych warunkach. Nadszedł zatem czas na odpoczynek i małą nagrodę jak sobie czasami sprawiamy.


Żylina jest miastem ulokowanym u zbiegu trzech rzek - Váh, Kysuce i Rajčianka. Pierwsza wzmianka dotycząca terenów, na którym powstało miasto Żylina pochodzi z 1208 roku. Mówi ona i nich „terra de Selinan”, czyli o ziemi Żylina. W 1321 roku król Karol Robert z Anjou nadał powstałej osadzie przywileje i uprawnienia gospodarcze. Jednak prawdziwy impuls do rozwoju miasta pojawił się dopiero pod koniec XIX wieku, po wybudowaniu linii kolei żelaznej koszycko-bogumińskiej (Košice-Bohumín), a także linii żylińsko-bratysławskiej (Žilina-Bratislava) i żylińsko-rajeckiej (Žilina-Rajec). Miasto stało się istotnym węzłem komunikacyjnym. Krótko dzisiaj o Żylinie, bo krótki to będzie spacer.
Dzisiaj udajemy się jedynie z krótką wizytą na Rynek Mariański (Mariánske námestie) z pięknie zachowanymi arkadami, główne miejsce spotkań mieszkańcó Żyliny i turystów odwiedzających to miasto. Pośrodku kwadratowego placu zobaczyć można barokowy mariański słup z rzeźbą Immaculaty wzniesiony w roku 1738. Jednak architektoniczną dominantą rynku i całego miasta jest barokowy Kościół Nawrócenia św. Pawła Apostoła z dwiema wieżami oraz Klasztor Kapucynów z połowy XVIII wieku. Stoi też na rogu placu rynkowego stary Ratusz Miejski, z wyglądem zachowanym od 1890 roku, gdyż wcześniej wielokrotnie go przebudowywano.


Na sąsiadującym rynku Námestie Andreja Hlinku stoi rzymskokatolicki kościół farny pw. Trójcy Przenajświętszej, a obok niego wzniesiona jest Burianova wieża, jedna z najstarszych renesansowych dzwonnic na Słowacji. Wokół rynku ulokowanych jest wiele kawiarenek i restauracji. W jednej z nich podają wybitnie dobre lody oraz niezłą kawę, choć początkowo na hasło 'zmarzlina', czy 'ice cream' pokazują nam tam drogę do automatów z lodami na patyku. My takich nie chcemy, my chcemy takie w pucharku z owocowymi dodatkami. To nasza mała nagroda, przy której możemy pobserwowć ludzi krzątających się na ślicznym ryneczku. Wtapiamy się w ten mieszczański klimat, lecz wkrótce z tej błogiej, marzycielskiej wręcz senności wytrąca nas odgłos zbliżającej się burzy. Niebo szybko ciemnieje, zaczyna padać, robi się szarówka, choć to jeszcze nie zmierzch. Na płycie rynku robi się pusto. Spłukuje ją obfita deszczówka. W końcu deszcze zaczyna przechodzić i ruszamy arkadami wokół rynku. Wrocimy tu jeszcze. Ponoć wieczorem oświetlony jest pięknie cały żyliński rynek. Uliczką zmierzamy z powrotem do naszego hotelu Slovakia.

Nad Żyliną zapada powoli nocka. Dzisiaj jest świąteczna, aczkolwiek spokojna i cicha sobota, zupełnie inna niż wolna sobota w naszym mieście. W hotelu czeka nas oczywiście smaczny posiłek. Największym problemem jest wybór dania z tego co nam podano. Można wybierać i przebierać w mięsach, sosach, sałatkach i innych dodatkach. Później wieczorny czas spędzamy oczywiście przy szklaneczce złocistego. To już ostatnia nocka w Żylinie, niestety. Świetnie było. Co zamierzone zostało właściwie już zrobione. Jutro czeka nas tylko lekka wycieczka po tutejszej okolicy, po które powiemy: do zobaczenia Słowacjo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Cieszymy się, że tu jesteś! Mamy nadzieję, że wpis ten był ciekawy i podobał Ci się. Jeśli tak, to będzie nam miło, gdy podzielisz się nim ze znajomymi albo dasz nam o tym znać komenterzem. Dzięki temu będziemy wiedzieć, że warto dalej pisać.