Dziennik wypraw i przystań przed kolejną wędrówką.



W krainie romantyków: Ještěd

Ještěd zawsze był dominantą północnych Czech i symbolem regionu. Góra oferuje dalekie widoki. Ona sama widoczna też jest z Niemiec i Polski. Jest najwyższym szczytem Grzbietu Jesztedzkiego (czes. Ještědský hřbet) i zarazem Grzbietu Jesztiedzko-Kozakowskiego (czes. Ještědsko-kozákovský hřbet). Leży na południowy zachód od Liberca w północnych Czechach. Znajduje się na nim ośrodek sportów narciarskich, kompleks skoczni Szczyt wieńczy spiczasta wieża nadajnika telewizyjnego. U dołu nadajnika znajduje się hotel i restauracja. Do szczytu poprowadzona jest asfaltowa droga z przełęczy Tetřeví sedlo (770 m n.p.m.) położonej na drodze z Liberca do miasta Český Dub.

Przed budową nadajnika na szczycie Ještěd stał wielki krzyż. Był on kamienny i stał aż do 1812 roku. Krzyże na Ještěd mają długą historię udokumentowaną od 1737 roku. Przedostatni krzyż został potajemnie usunięty w latach 80-tych XX wieku, najprawdopodobniej przez ówczesne władze Liberca. Pierwsza chata z gastronomią pojawiła się na szczycie w połowie XIX wieku. W maju 1876 roku zbudowano na szczycie 5-metrową drewnianą wieżę. Była to pierwsza wieża widokowa w tej części Czech. Stała do lipca 1889 roku, a zastąpiła ją wybudowana w tym samym roku nowa, 8-metrowa wieża. Pierwszy hotel górski na Ještěd otwarty został w 1907 roku. W okresie 1909-1911 powstał na stokach góry pierwszy obiekt sportowy - trzykilometrowy tor saneczkowy. W okresie międzywojennym wybudowano kolejkę linową. Obecnie na stokach gór funkcjonuje duży ośrodek narciarstwa.

W styczniu 1963 roku budynek hotelu strawił ogień, na skutek nieroztropnego używana ognia do rozmrażania rur. Rok później na szczycie spłonął inny budynek „Rohan”. Wtedy powstał nowy projekt zagospodarowania szczytu, który zakładał nie tylko powstanie hotelu, ale również węzła telekomunikacyjnego. Nowy hotel z nadajnikiem został otwarty w 1973 roku. Budowla ta ma wysokość 94 m.
Udostępnij:

Kraina romantyków

Zeszłego roku rozpoczęła się ta podróż. Wtedy dotarliśmy do tej krainy po raz pierwszy. Urzekła nas malowniczością i swoistym pięknem. Odkryliśmy wzniesienia leżące na zachodnich krańcach Sudetów oraz odnaleźliśmy inspirację do kolejnej wyprawy. Saksonia to kraina fascynujących zamków i pałaców z pięknymi ogrodami, a także ekscytującej przyrody i czarującego pejzażu. Ma w sobie atrybuty wyjątkowości, pewnej magii, która urzeka i przyciąga. Nie jednego człowieka już oczarowała. Była natchnieniem dla pokolenia wielkich artystów – romantyków. Pod wpływem jej krajobrazów pod koniec XVIII wieku uzewnętrzniały się marzenia i idee romantyzmu, które w hierarchii wartości zaczęły stawiać ducha przed materią. Była to filozofia skłaniająca do poznawania świata nie tylko na płaszczyźnie nauki, ale w pierwszej kolejności poprzez serce i uczucia. Dotarła nawet na do Polski znajdującej się wówczas pod zaborami.
Udostępnij:

Wielkanoc 2019

Udostępnij:

W Beskidzie Śląsko-Morawskim: Ropicka rozsocha

Zapowiadało się, że niezbyt dobrze trafiliśmy w pogodę z tą wycieczką. Tak się nam wydawało, bo spodziewaliśmy się błota, może nawet troszkę deszczu. Faktycznie trafiliśmy w wyjątkowo piękną zimę, tajemniczo osnutą mgłami. Beskid Śląsko-Morawski pozytywnie zaskoczył nas taką aurą. Choć może życzylibyśmy sobie, aby tej mgły było mniej, aczkolwiek i bez niej widoki byłyby ograniczone przez las, który przeważał na trasie naszego przejścia. Wycieczka przerodziła się w swoisty, zimowy spacer przez góry, których dawno już nie odwiedzaliśmy. Brak wiatru, dość wysoka temperatura dokładały dodatkowej przyjemności do wędrówki. Śnieg w krajobrazie tej wędrówki pojawił się już po wjeździe do urokliwej doliny.
Udostępnij:

Zima powoli uchodzi z Tatr

Słońce zawładnęło tatrzańską aurą. To może wydać się niesprawiedliwe dla tych, którzy byli tutaj wczorajszego deszczowego dnia. Padało wtedy prawie cały czas, a w partiach szczytowych silnie wiało i sypało śniegiem. Skulone krokusy czekały lepszej aury, aby rozchylić swe kielichy, podobnie jak odwiedzający Tatry turyści, którzy liczyli na choćby tylko odrobinę słońca. Doczekali się wprawdzie, ale dopiero z końcem dnia. Słońce wyszło, ale wkrótce nastał wieczór.
Udostępnij:

W kroplach wiosennego deszczu

Uśpione pod śniegiem budzą się wcześnie z zimowego snu. Pojawiają się jako pierwsze w tatrzańskie florze kwiatowej. Często nie czekają na stopnienie śniegu, a przebijają się przez niego, gdy ten jeszcze pokrywa górskie hale. Są niewielkie i niezwykle urodziwe, a naturę mają niezłomnych wojowników. Nie odstrasza ich nader częsty jeszcze o tej porze roku mróz, czy nawrót zimy, czy wiatr. Nie mają jak schować się przed tymi zjawiskami, jak człowiek, który znajdzie sobie schronienie w pobliskim schronisku. One trwają jak na placu boju, bez względu na warunki atmosferyczne, czekając ciepłych promieni słonecznych i pomocników, którzy pozwolą im na zachowanie gatunku - motyle, pszczoły i trzmiele, a więc na latającą arystokrację owadziego świata, dzięki której zostają zapylone. W zalążniach rozwijają się wówczas nasiona, a gdy dojrzeją z pomocą przychodzą mrówki, które mają znaczącą rolę w ich rozsiewaniu.
Udostępnij:

Krokusowy zwiad

Wabiące naturalnością, olśniewające urodą, różnorodnością kształtów, a nawet odcieni fioletu i różu. Wśród nich zdarzają się również albinosy. Są niewielkie, lecz dzielnie potrafią przeciwstawić się surowości wczesnowiosennej aury, kiedy pierwsze symptomy wiosny próbują przełamać wszechobecną jeszcze zimę w Tatrach. W niektórych miejscach zakwitają łanami tworząc na polanach spektakularne dywany. Ich rozkwit nie trwa długo - zwykle około 3 tygodnie pod warunkiem sprzyjającej przez ten czas aury.
Udostępnij:

Kozi Wierch - zima w Tatrach

Jest czwarta trzydzieści. Palenica Białczańska spowita jest jeszcze mrokiem. Gwiazdy do nas mrugają. Są ich miliardy. Gdy tak chwilę dłużej wpatrzyć się w kosmos, to widok nieba tak usłanego gwiazdami zaczyna przerastać naszą wyobraźnię. Wiemy jaki jest nasz świat, nie znamy choćby jednego innego z tych miliardów. Czy są tak piękne jak ten nasz? Czy wstalibyśmy dla nich tak wcześnie? Chwilę po nas w Palenicy Białczańskiej pojawia się kilka innych zespołów, które wyruszają spotkać się z zimowym pięknem tatrzańskich grani.
Udostępnij:

GSBW, etap 12: Kamionna

Dwunasty etap Rysia rozpoczynamy, w niedzielny ciepły, choć nieco pochmurny poranek. Bogactwo różnych innych imprez powoduje, że na Głównym Szlaku Beskidu Wyspowego spotykamy się po dłuższych przerwach. To też niecierpliwie wyczekiwaliśmy tego wyjazdu. Znajdujemy się w centralnej części Beskidu Wyspowego. Dotąd w tej okolicy bywaliśmy rzadziej i chcemy to zmienić.
Udostępnij:

Kościelec - zima w Tatrach

Żal byłoby w taką sobotę zostać w domu. Kiedyś oczywiście będzie trzeba zrobić porządki, pościerać kurze z szafek, wymyć okna, ale ktoś nam zrobił okno pogodowe - piękne, błękitne i słoneczne. W dolinach pachnie już wiosną, ale w Tatrach pełnia zimy przeplata się z wiosennymi temperaturami. Piękny czas. W Kuźnicach nie widać już śniegu, z Nosala również już zszedł. W wysokich partiach Tatr zima trwać będzie jeszcze dobrych parę tygodni. Czujemy oddech wiosny, ale w Tatrach z pewnością nie jest to jeszcze pożegnanie zimy.
Udostępnij:

Pożegnanie zimy w Bieszczadach (3) - mżawka i śnieg

Śniegu nie widać już w dolinach. Mży ciepły deszczyk w dolinie Rabiańskiego Potoku. Dolina, w której teraz jesteśmy jest silnie zalesiona. Wcina się w Masyw Chryszcztej i Wołosania, zwany też Wysokim Działem. Wysoki Dział był umowną granicą pomiędzy dwoma grupami etnograficznymi, która po II wojnie zniknęła z krajobrazu Bieszczadów i znajdującego się dalej na zachodzie Beskidu Niskiego. Byli to ruscy górale, Łemkowie i Bojkowie. Łemkowie zamieszkiwali tereny znajdujące się na zachód od Wysokiego Działu, Bojkowie zaś zasiedlali tereny na wschód od Wysokiego Działu.
Udostępnij:

Końkret

Największym bieszczadzkim skarbem zawsze były lasy. Niedługo po wojnie opustoszałe Bieszczady chciano zasiedlić i korzystać z tego skarbu. Był to jednak nie łatwy teren, szczególnie dla ludzi z nizin, którzy nie wytrzymywali tutejszych niedogodności i nie umieli gospodarzyć na górskim obszarze, tak jak mieszkający tu przed nimi Bojkowie. Praca właściwie była jedna – przy bieszczadzkim skarbie. W różny sposób próbowano zachęcać ludzi do podjęcia tej ciężkiej pracy, nierzadko nadając temu wydźwięk heroizmu i charakter swoistej propagandy, tak jak w reportażu odszukanym przez nas w zasobach internetowych (patrz Gazeta Bieszczadzka, 21.08.2016) autorstwa Jerzego Woydyłły pt. „Zima 17 drwali” pochodzącym z magazynu „Dookoła świata”nr 24 z dnia 12 czerwca 1960 roku. Nie trudno było kreować z Bieszczadów polski „dziki zachód”. To przyciągało. Ludzie przyjeżdżali tu z różnych przyczyn: licząc na dobry zarobek, czy w poszukiwaniu miejsca do osiedlenie się. Nie wszyscy jednak wytrzymywali trud tutejszego życia.
Udostępnij:

Pożegnanie z zimą w Bieszczadach (2) - wietrznie, mgliście i słonecznie

W dolinach pojawiły się już pierwsze kwiaty – przebiśniegi, cebulice, a w bezpośrednim sąsiedztwie wodnych cieków pojawiły się pąki lepiężników. Grzbiety Bieszczadów Wysokich są jednak jeszcze białe. Tu zima trzyma. Wyjeżdżając serpentynami bieszczadzkiej obwodnicy na Przełęcz Wyżną przenieśliśmy się w krainę śniegu. Nie powinien on jednak nikogo dziwić, wszak wciąż trwa kalendarzowa zima. Zima chyli się jednak ku swemu końcowi. Widać pierwsze ciemne przebarwienia na połoninach, gdzie spod śniegu odsłoniły się stare trawy. Mają chyba już za sobą najsurowszy okres. Już chyba nie zagrażają im siarczyste mrozy, tak się zdaje, choć w Bieszczadach pogoda bywa przewrotna.
Udostępnij:

Pożegnanie z zimą w Bieszczadach (1) - ni to zima, ni to wiosna

Brak stabilizacji pogody w ostatnie dni wystawia nas na niepewność co do aury w najbliższym czasie. Prognozy zmieniają się co kilka godzin. Silne wichry nie ominęły Podkarpacia i wciąż są zagrożeniem. Połoniny są jeszcze pokryte rozległymi płatami śniegu. Jednakże w dolinach odsłoniły się już brązy. Marcowe Bieszczady sieją pustką.

W Lutowiskach ugościło nas ciepłe południe, choć delikatna bryza chłodem podwiewa. Gęste obłoki suną po niebie, co rusz przedostają się między nimi kosmyki promieni słońca. Ciepłem chcą zbudzić kwiaty na łąkach, ale te wciąż jeszcze śpią. Nie ma już zimy, ale wiosny jeszcze też nie widać – nie ma śniegu, ale nie ma też jeszcze kwiatów.
Udostępnij:

Zimowe hale Żywiecczyzny

Muńcuł silnie góruje nad Ujsołami, wsią o typowo wiejskim charakterze, położoną u zbiegu trzech potoków Ujsoły, Danielki i Bystrej. Pierwszymi osadnikami tego miejsca byli pasterze wołoscy poszukujący miejsc do wypasu. Przysposabiali sobie porośnięte lasem góry, karczując i wypalając na nich polany, które z czasem przeradzały się w obszerne hale. Wołosi pracowali przy stadach owiec i bydła od świtu do zmierzchu. Była to ciężka praca, ale też wolność. Zażywając tej wolności osiedlali się w dolinach rzek, w pobliżu hal gdzie wypasali owce i bydło. One dawały im prawie wszystko, czego potrzebowali do życia – jedzenie i odzienie. Z czasem jednak wolność osadników zmniejszała się, gdyż zmuszeni zostali do pracy na rzecz panów ziem, na których wypasali. W przypadku Wołochów polegało to głównie na płaceniu czynszu w naturze, a więc oddawaniu części produktów mlecznych, czy też oddawaniu jednej owcy z każdej hodowanej dwudziestki. Była to jedna z form prawno-gospodarczych dla ziem, na których osiedlali się Wołosi zwana prawem wołoskim. Narzucone obciążenia pańszczyźniane bywały różne. Niektórzy górale sprzeciwiając się im przechodzili na zbójnictwo, wybierając na swe siedziby głębokie, trudno dostępne doliny i wysokie góry. Tam mieli swoje kryjówki i tam skrywali swe skarby, o których dzisiaj krąży tak wiele legend. W tutejszej okolicy wszyscy wiedzą o ukrytych zbójnickich skarbach na górze Muńcuł. Nikt jednak nie wie dokładnie gdzie są, nikomu jeszcze nie udało się ich znaleźć. Ponoć zakopano je gdzieś w pobliżu szczytu.
Udostępnij:

MSP TW-03, etap 4: Lubogoszcz

Podążając za milczącym słowem,
słowem majestatycznym, odwieczną wymową gór,
idą, wspinają się i pokonują samych siebie,
aby dotrzeć na szczyty.

JP II, Valle d'Aosta, lato 1986 r.
Udostępnij:

Piąty oddech gór i powiew morskiej bryzy

Jak zwykle z niecierpliwością wyczekiwaliśmy tego wieczoru, podczas którego mieliśmy udać się w kolejną muzyczną podróż. Tym razem przenieśliśmy się na barkę „Aquarius”, zacumowaną u wiślanego nabrzeża tuż pod Wawelskim Wzgórzem. Zimową porą zmrok szybko ogarnął Bulwar Czerwieński, mury Zamku Wawelskiego zapłonęły świetlną iluminacją. Zrobiło się zacisznie i klimatycznie. Jednakże nie zamek królów polskich skupił tego wieczoru naszą uwagę. We wnętrzu „Aquariusa” zapłonęły lampiony jeszcze zanim zapadł zmrok. Załoga mając chyba świadomość dużej pojemności barki nie spieszyła się z przybyciem na pokład. Dopiero na kwadrans przed odpłynięciem pojawili się pierwsi, którzy zaplanowali zaciągnąć się na ten rejs. Zaraz za nimi pojawili się kolejni, a na pomoście łączącym barkę z nabrzeżem zaczęła robić się kolejka. Nad stan załogi szybko dał się we znaki obsłudze, która zmuszona była do zorganizowania dodatkowych krzeseł, wielu krzeseł należałoby dodać, bo potem próbowano zliczyć całą załogę, ale poprzestano liczenie na stu, bowiem po tej setce do policzenia zostawało jeszcze wiele osób (nie dlatego, że obsługa nie potrafiła dalej liczyć, ale po prostu było to niemożliwe, bo załoga krzątała się po mesie, jak mrówki w mrowisku). Któż by się spodziewał, że na łajbie większej od poprzedniej znów zacznie brakować miejsca.
Udostępnij:

Pełnia Śnieżnego Księżyca (Full Snow Moon)

Słońce zniknęło już za granią Tatr. Rozstaliśmy się z nim opuszczając Liliowe skrzypiącym śniegiem. W górach tak to jest, że zmrok przychodzi bardzo szybko. W Gąsienicowym Kotle zapadła szarówka. Z Kasprowego mrugają do nas światełka restauracji przy stacji kolejki linowej, ale kolejka już nie jeździ. Z drugiej strony, niżej w dolinie błyszczą złotym blaskiem okna „Murowańca” skrywającego się wśród jodeł. Jakaś niezwykła cisza i spokój ogarnia Gąsienicową, pomimo warkotu ratraków układających sztruks na nartostradzie. Zupełna pustka, a w niej tylko my. Noc jest jaśniutka, niebo silnie gwieździste. Ośnieżone góry bielą się w szarówce – Kościelec, Świnica, Skrajna i Pośrednia Turnia piętrzą się z majestatem. Za Kościelcami widzimy Granaty, Żółtą Turnię, Małą Koszystą. Nad nimi płonie świetlista poświata. Zaczyna się dziać coś wyjątkowego.
Udostępnij:

Świnica - zima w Tatrach

Wyśmienita aura już czwarty dzień utrzymuje się w Tatrach. Jeszcze nie ochłonęliśmy z jej uroku, jakiego doznaliśmy w sobotę idąc na Kasprowy. W niedzielę żal było siedzieć w domu. W poniedziałek – trzeba iść do pracy, bo przecież dzięki niej jest za co żyć i za co jeździć na wycieczki, ale wtedy już nie wytrzymywaliśmy tego napięcia spoglądając na prognozy pogody. Dosłownie przed wyjściem z pracy załatwiliśmy konieczne urlopy na wtorek...
Udostępnij:

Kasprowy Wierch - zima w Tatrach

Blisko rok temu mieliśmy Polskie Karakorum na Kasprowym Wierchu. Niesamowita wędrówka po zimowych Tatrach, które wtedy pokazywały nam swój pazur. A jednak mimo bardzo mroźnych temperatur wierzchołek został zdobyty. Silny wiatr zmusił nas jednak do wdrożenia wariantu rezerwowego dla powrotnej drogi zejściowej. Czekaliśmy tegorocznego wyjścia. Statystycznie rzecz biorąc spodziewaliśmy się oczywiście innej aury, bo skoro wtedy były chmury, to teraz powinniśmy mieć słońce. Tak też się stało. Nad Tatrami otworzyło się czterodniowe okno pogodowe. Wtedy szliśmy niemal w kożuchach, opatuleni w kaptury z goglami na oczach, dzisiaj szybko pozbywaliśmy się nadmiaru odzienia schodząc do warstwy trekingowych koszulek. Niebo bezchmurne, pełne słońca, Powietrze przejrzyste niemal po sam horyzont. Ruszamy.
Udostępnij:

Na białym lądzie nad morzem mgieł

Opuszczamy naszą dziesiątkę, czyli pokoik numer 10. Tak już nam zostało od pierwszej spędzonej w nim nocy – wtedy dostaliśmy dziesiątkę i odtąd darzymy ją taką sympatią, że każdorazowo, kiedy tu jesteśmy chcemy spać w tym pokoju. Wiedzą o tym mili gospodarze schroniska i jak mogą starają się mieć go dla nas. Nie było z tym żadnego problemu podczas tej nocy, bo byliśmy w schronisku jedynymi gośćmi. Sen nie był zbyt długi, ale musi nam go wystarczyć. Jest godzina 4.15 - opuszczamy cieplutkie wnętrze pokoiku. Zostawiamy w nim kilka niepotrzebnych teraz rzeczy. Wychodzimy ze schroniska. Na zewnątrz zakładamy raki, bo droga ich wymaga. Jest zmrożona, a czasami lodowa. Udajemy się z wizytą do Królowej. Wizytę u niej planowaliśmy już zeszłego roku. Miała nastąpić dwa tygodnie temu, ale nie udało się. Aura nie była wówczas łaskawa, choć była piękna i wyjątkowa. Może Królowa nie chciała nas wtedy widzieć. Kobieta zmienną ma naturę, a może wówczas po prostu źle się czuła, albo progi jej nie były gotowe na przyjęcie wędrowców. Jesteśmy jak wędrowcy z gwiazd. Wystarczy podnieść głowę do góry, aby je ujrzeć. Ileż ich jest - nikt nie jest w stanie policzyć. Czy i tam znajdzie się jakieś życie? Było by to ogromne marnotrawstwo, gdyby nie było wśród tych gwiazd życia. Życie jest cudowne, choć umyka szybko. Korzystamy z niego tutaj na Ziemi chcąc nie stracić ani jednej jego chwili, także w tą głuchą, czarną, ale niezwykle rozgwieżdżoną noc. Piękno Ziemi, a nawet często niedostrzegane piękno najbliższej okolicy przybiera różne szaty, te same miejsca za każdym razem są inne. Piękno trzeba umieć dostrzegać, szczególnie to naturalne, stworzone dla nas wszystkich. Jeśli nie będziemy potrafili go dostrzegać - życie straci sens. Chociaż to piękno, które chcemy dzisiaj ujrzeć wyglądać będzie ponadnaturalne, jakby nie było stworzone dla nas. Emanuje surowością, szczególnie silnie teraz, kiedy jest zima. Odczuwalny mróz minus 15 stopni Celsjusza. Jednak w drodze wysiłek niweluje odczuwalność niskiej temperatury. Chłód odparowuje i ciepłe ubranie okazuje się szybko zbyt ciepłe.
Udostępnij:

Mroczny las

To był prawdziwy spontan. Decyzja sprzed kilku godzin. Okienko pogodowe jest. Jedziemy? No pewnie, że jedziemy! Tylko gdzie? No wiadomo gdzie. Szybkie przepakowanie plecaka (zwykle stoi już zapakowany, ale musieliśmy przepakować się do większych plecaków), sprawdzenie rozkładu jazdy busów. Wyjeżdżamy po osiemnastej. Jadąc łapiemy trochę snu. Sen może się przydać. Przyjeżdżamy na miejsce o godzinie 20.15.

OPIS:
Ruszamy z niedużego placyku parkingowego drogą, która zagłębia się w lesie. Momentalnie ogarnia nas mrok. Las jest cichy i głuchy o tej porze roku. Skrzypienie śniegu pod butami wydaje się być niegrzecznie głośne, ale nie ma na to rady. Mróz zaczyna się wzmagać. W marszu nie jest wyczuwalny aż tak bardzo, ale podczas krótkich postojów można go doświadczyć. Mrok skraca widoczność. Mrok wywołuje różne myśli. Nie widać co kryje ten ciemny las. Wiemy, że czasem zapuszczają się tutaj niedźwiedzie, choć nie zaliczają się do stałych mieszkańców. Bywają wilki przemieszczające się watahą. Osiadłym mieszkańcem jest ryś, samotny kot, którego aktywność wzrasta nocą.


Słyszymy jakiś szmer. Nasłuchyjemy... tak to szmer potoku płynącego równolegle do drogi. Niekiedy hałasuje tutaj świszczący wiatr, lecz teraz jest bezwietrznie. Pomiędzy koronami drzew pojawia się gwieździste niebo. Jesteśmy już daleko od świateł osad, w lesie są tylko dwa nasze punkciki świetlne rozświetlające nam drogę, pokrytą stwardniałym śniegiem. Jeszcze niedawno śniegu było tu znacznie więcej. Wtedy nie było szans, abyśmy tędy przeszli. Przechodzimy przez polankę składowiska drewna z wiatą. Wkrótce rośnie nachylenie stoku, a z tym naszego szlaku. Gdy przecinamy mostkiem wodny strumień zaczyna się ostrzejsze podejście. Dalej przecinką leśną zmierzamy już wprost do naszego celu.












Na tych wysokościach gałązki leśnych drzew oblepione są niezwykłymi lodowymi igiełkami. Wyłaniają się z mroku oświetlone światłem naszych czołówek i nikną za nami. To prawdziwa kraina mroku, bo księżyc jest w nowiu. To noc baśniowego lasu. Robi się już bardzo późno, a my wciąż wędrujemy przez tą tajemniczą, górską krainę. Przed północą na pewno gdzieś dojdziemy, ale gdzie?

Wtem z mroku uwidacznia się światło. To światło z okna, a jak z okna to musi być tam jakiś dom...



TRASA:
Zawoja Markowe Schronisko PTTK na Markowych Szczawinach (1180 m n.p.m.)


GALERIE FOTOGRAFICZNE:
Mroczny las


Udostępnij:

Pożegnanie dnia na Wielkiej Raczy

Zimowy dzień, ale też zimowa odwilż. Beskid Żywiecki jest biały, ale plus dwa stopnie Celsjusza czyni swoje – śnieg jest mokry. Trochę topnieje. Wody potoku Śrubita są brunatne i wezbrane powyżej swego normalnego poziomu. Hałasują w dolinie swoim wartkim przepływem. Jest jednak ciepło i przyjemnie na górską wędrówkę. Tam na górze ma silnie wiać, ale tu nic tego nie zapowiada. Jest bezwietrznie.
Udostępnij:

Polica, czyli na wschodniej flance Babiej Góry [GSB-26]


za nami
pozostało
395,2 km
123,8 km
Zachwyt wczorajszą wędrówką jeszcze nie osłabł ani trochę. Jej czar nie przygasł, choć nogi jeszcze czują trudy zimowej trasy. Ktoś zażartował, że taka zima pojawia się raz na dziesięć – coś w tym chyba jednak prawdy jest, a przynajmniej w ostatnich latach. Dzisiaj trzeba dokończyć tą wędrówkę. Zająć przyczółek przed najwyższą górą na Głównym Szlaku Beskidzkim. Miała być zdobyta dzisiaj, ale siły natury były silniejsze. Dzisiaj musimy wrócić na Kucałową Przełęcz, aby kontynuować niedokończoną wędrówkę z dnia poprzedniego. Dzień zapowiada się też pięknie.
Udostępnij:

Mróz pod butami skrzypi [GSB-25]


za nami
pozostało
385,7 km
133,3 km
Pozyskane informacje na temat szlaków w Paśmie Policy nie są optymistyczne. Tak duże opady śniegu dawno w Polsce nie występowały, a śniegu dosypało jeszcze wczoraj. W Jordanowie, w Bystrej warstwa śniegu nie jest duża, ale trochę wyżej, na całym grzbiecie masywu Policy, jak również na szlakach dojściowych sytuacja jest zupełnie inna. W Schronisku PTTK na Hali Krupowej powiedzieli, że dotrzeć do nich można jednie drogą techniczną z Wielkiej Polany. Inne szlaki są tak zasypane, że poruszanie się po nich możliwe jest tylko w nartach. Leśniczy patrolujący las poinformował nas, że w niektórych miejscach zaspy mają nawet 2 metry grubości. Gospodarze u których gościmy jeszcze kilka dni temu nie wierzyli, że przyjedziemy do nich ze względu na warunki w górach. Jednak przyjechaliśmy z konkretnym planem. Nie było żadnej dyskusji, ale pełna jednomyślność, w tym, że powinniśmy spróbować zrobić to po co tu przyjechaliśmy. Wiedzieliśmy o opadach śniegu już wcześniej. Postaraliśmy się o kilka par rakiet – liczymy na to, że nam pomogą, a przede wszystkim osobom idącym w nich na szpicy grupy. A więc w drogę.
Udostępnij:

Życie jest zbyt krótkie, aby je przegapić.

Liczba wyświetleń

Popularne posty (ostatnie 30 dni)

Etykiety

Archiwum bloga

Z nimi w górach bezpieczniej

Zapamiętaj !
NUMER RATUNKOWY
W GÓRACH
601 100 300

Mapę miej zawsze ze sobą

Stali bywalcy

Odbiorcy


Wyrusz z nami na

Główny Szlak Beskidu Wyspowego


ETAP DATA, ODCINEK
1
19.11.2016
[RELACJA]
Szczawa - Jasień - Ostra - Ogorzała - Mszana Dolna
2
7.01.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Potaczkowa - Rabka-Zdrój
3
18.02.2017
[RELACJA]
Rabka-Zdrój - Luboń Wielki - Przełęcz Glisne
4
18.03.2017
[RELACJA]
Przełęcz Glisne - Szczebel - Kasinka Mała
5
27.05.2017
[RELACJA]
Kasinka Mała - Lubogoszcz - Mszana Dolna
6
4.11.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Ćwilin - Jurków
7
9.12.2017
[RELACJA]
Jurków - Mogielica - Przełęcz Rydza-Śmigłego
8
20.01.2018
[RELACJA]
Przełęcz Rydza-Śmigłego - Łopień - Dobra
9
10.02.2018
[RELACJA]
Dobra - Śnieżnica - Kasina Wielka - Skrzydlna
10
17.03.2018
[RELACJA]
Skrzydlna - Ciecień - Szczyrzyc
11
10.11.2018
[RELACJA]
Szczyrzyc - Kostrza - Tymbark
12
24.03.2019
[RELACJA]
Tymbark - Kamionna - Żegocina
13
14.07.2019
[RELACJA]
Żegocina - Łopusze - Laskowa
14
22.09.2019
[RELACJA]
Laskowa - Sałasz - Męcina
15
17.11.2019
[RELACJA]
Męcina - Jaworz - Limanowa
16
26.09.2020
[RELACJA]
Limanowa - Łyżka - Pępówka - Łukowica
17
5.12.2020
[RELACJA]
Łukowica - Ostra - Ostra Skrzyż.
18
6.03.2021
[RELACJA]
Ostra Skrzyż. - Modyń - Szczawa

Smaki Karpat

Wołoskimi śladami

Główny Szlak Beskidzki

21-23.10.2016 - wyprawa 1
Zaczynamy gdzie Biesy i Czady,
czyli w legendarnych Bieszczadach

BAZA: Ustrzyki Górne ODCINEK: Wołosate - Brzegi Górne
Relacje:
13-15.01.2017 - Bieszczadzki suplement do GSB
Biała Triada z Biesami i Czadami
BAZA: Ustrzyki Górne
Relacje:
29.04.-2.05.2017 - wyprawa 2
Wielka Majówka w Bieszczadach
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Brzegi Górne - Komańcza
Relacje:
16-18.06.2017 - wyprawa 3
Najdziksze ostępy Beskidu Niskiego
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Komańcza - Iwonicz-Zdrój
Relacje:
20-22.10.2017 - wyprawa 4
Złota jesień w Beskidzie Niskim
BAZA: Iwonicz ODCINEK: Iwonicz-Zdrój - Kąty
Relacje:
1-5.05.2018 - wyprawa 5
Magurskie opowieści
i pieśń o Łemkowyni

BAZA: Zdynia ODCINEK: Kąty - Mochnaczka Niżna
Relacje:
20-22.07.2018 - wyprawa 6
Ziemia Sądecka
BAZA: Krynica-Zdrój ODCINEK: Mochnaczka Niżna - Krościenko nad Dunajcem
Relacje:
7-9.09.2018 - wyprawa 7
Naprzeciw Tatr
BAZA: Studzionki, Turbacz ODCINEK: Krościenko nad Dunajcem - Rabka-Zdrój
Relacje:
18-20.01.2019 - wyprawa 8
Zimowe drogi do Babiogórskiego Królestwa
BAZA: Jordanów ODCINEK: Rabka-Zdrój - Krowiarki
Relacje:
17-19.05.2019 - wyprawa 9
Wyprawa po wschody i zachody słońca
przez najwyższe partie Beskidów

BAZA: Markowe Szczawiny, Hala Miziowa ODCINEK: Krowiarki - Węgierska Górka
Relacje:
22-24.11.2019 - wyprawa 10
Na śląskiej ziemi kończy się nasza przygoda
BAZA: Równica ODCINEK: Węgierska Górka - Ustroń
Relacje:

GŁÓWNY SZLAK WSCHODNIOBESKIDZKI

termin 1. wyprawy: 6-15 wrzesień 2019
odcinek: Bieszczady Wschodnie czyli...
od Przełęczy Użockiej do Przełęczy Wyszkowskiej


termin 2. wyprawy: wrzesień 2023
odcinek: Gorgany czyli...
od Przełęczy Wyszkowskiej do Przełęczy Tatarskiej


termin 3. wyprawy: wrzesień 2024
odcinek: Czarnohora czyli...
od Przełęczy Tatarskiej do Gór Czywczyńskich

Koszulka Beskidzka

Niepowtarzalna, z nadrukowanym Twoim imieniem na sercu - koszulka „Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki”.
Wykonana z poliestrowej tkaniny o wysokim stopniu oddychalności. Nie chłonie wody, ale odprowadza ją na zewnątrz dając wysokie odczucie suchości. Nawet gdy pocisz się ubranie nie klei się do ciała. Wilgoć łatwo odparowuje z niej zachowując jednocześnie komfort cieplny.

Fascynujący świat krasu

25-27 lipca 2014 roku
Trzy dni w Raju... Słowackim Raju
Góry piękne są!
...można je przemierzać w wielkiej ciszy i samotności,
ale jakże piękniejsze stają się, gdy robimy to w tak wspaniałym towarzystwie – dziękujemy Wam
za trzy niezwykłe dni w Słowackim Raju,
pełne serdeczności, ciekawych pogawędek na szlaku
i za tyleż uśmiechu.
24-26 lipca 2015 roku
Powrót do Słowackiego Raju
Powróciliśmy tam, gdzie byliśmy roku zeszłego,
gdzie natura stworzyła coś niebywałego;
gdzie płaskowyże pocięły rokliny,
gdzie Spisza i Gemeru łączą się krainy;
by znów wędrować wąwozami dzikich potoków,
by poczuć na twarzy roszące krople wodospadów!
To czego jeszcze nie widzieliśmy – zobaczyliśmy,
gdy znów w otchłań Słowackiego Raju wkroczyliśmy!


19-21 sierpnia 2016 roku
Słowacki Raj 3
Tam gdzie dotąd nie byliśmy!
Przed nami kolejne trzy dni w raju… Słowackim Raju
W nieznane nam dotąd kaniony ruszymy do boju
Od wschodu i zachodu podążymy do źródeł potoków
rzeźbiących w wapieniach fantazję od wieków.
Na koniec pożegnalny wąwóz zostanie na południu,
Ostatnia droga do przebycia w ostatnim dniu.

           I na całe to krasowe eldorado
spojrzymy ze szczytu Havraniej Skały,
           A może też wtedy zobaczymy
to czego dotąd nasze oczy widziały:
           inne słowackie krasy,
próbujące klasą dorównać pięknu tejże krainy?
           Niech one na razie cierpliwie
czekają na nasze odwiedziny.

7-9 lipca 2017 roku
Słowacki Raj 4
bo przecież trzy razy to za mało!
Ostatniego lata miała to być wyprawa ostatnia,
lecz Raj to kraina pociągająca i w atrakcje dostatnia;
Piękna i unikatowa, w krasowe formy bogata,
a na dodatek zeszłego roku pojawiła się w niej ferrata -
przez dziki Kysel co po czterdziestu latach został otwarty
i nigdy dotąd przez nas jeszcze nie przebyty.
Wspomnień czar ożywi też bez większego trudu
fascynujący i zawsze urzekający kanion Hornadu.
Zaglądnąć też warto do miasta mistrza Pawła, uroczej Lewoczy,
gdzie w starej świątyni świętego Jakuba każdy zobaczy
najwyższy na świecie ołtarz, wyjątkowy, misternie rzeźbiony,
bo majster Paweł jak Wit Stwosz był bardzo uzdolniony.
Na koniec zaś tej wyprawy - wejdziemy na górę Velka Knola
Drogą niedługą, lecz widokową, co z góry zobaczyć Raj pozwala.
Słowacki Raj od ponad stu lat urodą zniewala człowieka
od czasu odkrycia jej przez taternika Martina Rótha urzeka.
Grupa od tygodni w komplecie jest już zwarta i gotowa,
Kaniony, dzikie potoki czekają - kolejna rajska wyprawa.


Cudowna wyprawa z cudownymi ludźmi!
Dziękujemy cudownym ludziom,
z którymi pokonywaliśmy dzikie i ekscytujące szlaki
Słowackiego Raju.
Byliście wspaniałymi kompanami.

Miało być naprawdę po raz ostatni...
Lecz mówicie: jakże to w czas letni
nie jechać znów do Słowackiego Raju -
pozwolić na zlekceważenie obyczaju.
Nawet gdy niemal wszystko już zwiedzone
te dzikie kaniony wciąż są dla nas atrakcyjne.
Powiadacie też, że trzy dni w raju to za krótko!
skoro tak, to czy na cztery nie będzie zbyt malutko?
No cóż, podoba nam się ten kras,
a więc znów do niego ruszać czas.
A co wrzucimy do programu wyjazdu kolejnego?
Może z każdego roku coś jednego?
Niech piąty epizod w swej rozciągłości
stanie się powrotem do przeszłości,
ruszajmy na stare ścieżki, niech emocje na nowo ożyją
gdy znów pojawimy się w Raju z kolejną misją!

15-18 sierpnia 2018 roku
Słowacki Raj 5
Retrospekcja
Suchá Belá - Veľký Sokol -
- Sokolia dolina - Kyseľ (via ferrata)

Koszulka wodniacka

Tatrzańska rodzinka

Wspomnienie


519 km i 18 dni nieustannej wędrówki
przez najwyższe i najpiękniejsze partie polskich Beskidów
– od kropki do kropki –
najdłuższym górskim szlakiem turystycznym w Polsce


Dorota i Marek Szala
Główny Szlak Beskidzki
- od kropki do kropki -

WYRÓŻNIENIE
prezentacji tego pasjonującego przedsięwzięcia na



za dostrzeżenie piękna wokół nas.

Dziękujemy i cieszymy się bardzo,
że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim
nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu,
ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na
Navigator Festival 2013.

Napisz do nas