Przekraczamy Wisłokę. Rzeka ta wyznacza tutaj granicę między Pogórzem
Ciężkowickim i Pogórzem Strzyżowskim. A zatem wkraczamy na obszar kolejnego
pogórza - Pogórza Stryżowskiego. Zostawiamy za sobą Kołaczyce, miasto lokowane
przez Kazimierza Wielkiego w 1339 roku i Nawsie Kołaczyckie, wieś leżącą w
malowniczej dolinie pomiędzy wzgórzami. Doliną tą płynie Beździadka. Wypływa
ze stoków tutejszej Babiej Góry (387 m n.p.m.) wznoszącej się na południowy
wschód od wsi Beździadka. Spływa dalej do wsi Beździedza, do której zmierzamy,
aby rozpocząć kolejną wędrówkę przez karpackie pogórza.
TRASA:
Kołaczyce (223 m n.p.m.)
Beździedzia (241 m n.p.m.)
Wilcza Góra (401 m n.p.m.)
Gogołów (307 m n.p.m.)
Czerwona Góra
Huta Gogołowska (372 m n.p.m.)
Bardo (534 m n.p.m.)
Chełm (528 m n.p.m.)
Wiśniowa (247 m n.p.m.)
OPIS:
O istnieniu wsi Beździedza dowiadujemy się z pism z 1105 roku, mówiących o
tym, że jest własnością benedyktynów tynieckich. Jest zatem Bieździedza jedną
z najstarszych miejscowości Podkarpacia, a z pewnością jej dzieje sięgają
jeszcze bardziej odległych lat. W 1311 roku właścicielem wsi Bieździedza
został rycerski ród Helwigów herbu Grzymała. To oni zbudowali w niej pierwszy
drewniany kościół, a było to około 1320 roku. Stał on do około 1374 roku i nie
wiadomo, dlaczego przestał istnieć – nie wiadomo czy strawiony został pożarem,
czy może rozpadł się ze starości. W latach 1402-1409 wybudowano tu nowy
kamienny kościół wraz ze stojącą nieopodal dzwonnicą, które istnieją po
dzień dzisiejszy. Przy tej świątyni rozpoczynamy naszą kolejną pogórzańską
wycieczkę. Wpierw jednak koniecznie trzeba obejrzeć tą wiekową, kamienną
świątynię pw. Świętej Trójcy.
|
Wieś Beździedza. Kościół Świętej Trójcy.
|
Jest godzina 8.40 i w świątyni trwa obecnie nabożeństwo. Zaglądamy do jej
wnętrza po cichutko, na chwilkę. Wybielone ściany świątyni nie pozwalają
wyczuć wiekowości świątyni, może tylko unoszący się zapach świec i kadzidła.
Nic w tym dziwnego skoro w XIX wieku zabytkowe wyposażenie świątyni spłonęło w
pożarze. Obecne elementy wystroju i wyposażenia pochodzą z końca XIX wieku. Do
bryły kościoła przylega kaplica pw. Niepokalanego Poczęcia NMP, zbudowana
przez rodzinę Romerów herbu Jelita, którzy przybili tutaj na przełomie XVI i
XVII wieku i zadomowili aż do 1945 roku, w którym przymusowo rozparcelowano
prywatne majątki ziemskie.
|
W środku kościoła. |
Obchodząc dookoła świątynię zatrzymujemy się przy okazałym dębie szypułkowym
(Quercus robur), który zwraca uwagę swoją wysokością, jak też wiekiem
– to 600-letni pomnik przyrody o obwodzie pnia przekraczającym 610 cm w
pierśnicy. Skrywa się w nim pewna tajemnica i legendy. Spoglądając w górę
drzewa od strony wschodniej wypatrzeć można głownie dwóch mieczy wbitych w
konar. U tego znajdującego się wyżej widoczna jest właściwie już tylko
głowica, bowiem resztę pochłonęło drzewo. Nie znamy nikogo, kto mógłby
wyjaśnić pochodzenie tych mieczy. Zrodziło się zatem na ich temat kilka
legend.
Jedna z nich opowiada o sporze rycerzy ubiegającym się o rękę pięknej
dziewczyny. Dziewczyna ta aby nie dopuścić do rozlewu krwi, zaproponować
miała rycerzom, aby zmierzyli się nie w bezpośrednim pojedynku na śmierć i
życie, lecz w próbie wbicia swych mieczy w przykościelny dąb. Jej rękę
uzyskał ten, któremu udało się wbić miecz wyżej.
Jest też podanie mówiące o tym, że miecze pozostawiły oddziały powracające
tędy po udanej odsieczy wiedeńskiej jako wotum wdzięczności za victorię. Tak też opowiadała o tym lokalna poetka Stanisława
Fuczek (1921 - 2007): „Zgadnijcie gdzie jest, prastara ta wieś, co siedem
wieków ma. Gdzie pradziad i dziad. Gdzie ojciec i brat, tu część swej pracy
ma. Kościółek i dwór, i rzeka i bór, i dąb co wieki trwa. Co w niego Jan
Sobieski wbił, królewskie miecze dwa. To nasza wioska kochana, kochana
wioska ta, choć tyle przeszła burz. Swoje tradycje ma. Z wojny wrócił król i
odwiedził dwór. Bo stąd rycerza miał. A rycerz ów, że powrócił zdrów, króla
ugościć chciał. Gdy wypoczął król, pożegnawszy dwór w naszym kościółku był.
A na pamiątkę, że tu stał do dębu dwa miecze wbił....”. Król Sobieski wracał
co prawda przez Stary Sącz, ale mogli to być jacyś inni żołnierze wracający
drogą dawnego królewskiego traktu, którzy korzystali z gościny tutejszego
proboszcza. O takim oddziale mówią inne legendy. W innym podaniu ludowym
jest mowa o dwóch zwaśnionych wodzach, którzy w ten sposób mieli
przypieczętować zawartą ugodę. Istnieją jeszcze inne legendy, na to która
okaże się najbliższa prawdy musi zapewne jeszcze długo poczekać. Dąb z dwoma
mieczami w Beździedzy ma się dobrze i z pewnością jeszcze wiele lat postoi,
zanim odkryje, choć rąbka tajemnicy.
|
Stary dąb w Beździedzy,
|
|
Miecz wbity w konar.
|
|
Stara Plebania. |
Zbliża się godzina dziewiąta, gdy odchodzimy na północ od głównej szosy wsi na. Jest prawie bezchmurne niebo, trochę śniegu, który świetnie się trzyma
w lekko mroźnej temperaturze. Po lewej mamy cmentarz parafialny, na którym
stoi kaplica Zborowskiego pochodząca z pierwszej połowy XIX wieku.
Zatrzymujemy się chwilkę przy niej. Na cmentarzu znajduje się również kwatera
żołnierzy niemieckich, austriackich i rosyjskich poległych w I wojnie
światowej, czyli jeden z licznych w tych stronach Galicyjskich Cmentarzy
Wojennych. Pod drugiej strony doliny, od której się oddalamy
wznosi się wał grzbietu Babiej Góry (387 m n.p.m.), przed nami również wznosi
się wał wzgórz. Na zachodzie prezentuje się nam Liwocz, u stóp którego
widoczny jest ogromny krzyż nad Ujazdem. Idziemy szosą, która przed kolejnym
wzniesieniem nieco obniża się. Przecinamy niewielki strumień rzeczki, po czym
odzyskujemy wysokość wchodząc na kolejne wzgórza częściowo porośnięte lasem,
częściowo młodnikami, ale na większości powierzchni charakteryzujące się
otwartymi wierzchowinami, okrytymi obecnie czystym, dziewiczym śniegiem.
Panorama z nich jest urzekająca.
|
Kaplica Zborowskiego.
|
|
Widok na Kościół Świętej Trójcy w Beżdziedzy.
|
|
Widok na Liwocz. |
|
Krzyż milenijny we wsi Ujazd.
|
|
Przed nami Wilcza Góra
|
Główną kulminację wzgórza o nazwie Wilcza Góra omijamy skręcając wpierw na
wschód, a potem na północ. W ten sposób obchodzimy ją od strony wschodniej.
Wchodzimy jednocześnie do osiedla Rzym, należącego do wsi Sowina. Jej centrum
znajduje się po północnej stronie Wilczej Góry. To równie stara osada jak
Beździedza. W odległym średniowieczu również należała do benedyktynów z Tyńca.
Rzym ulokowany jest na grzbiecie Wilczej Góry odchodzącym na północny wschód.
W tym kierunku podążamy prowadzeni żółtym szlakiem. Wkrótce przechodzimy
przez inne osiedle Sowiny o nazwie Folwark. Maszerujemy cały czas szosą, ale
zupełnie nieruchliwą. Piękne pogórzańskie pejzaże nie opuszczają nas ani na
chwilę.
|
|
Pola i łąki okryte śniegiem.
|
|
Beździedza z Wilczej Góry.
|
|
Kapliczki są integralnym elementem pogórzańskiego krajobrazu.
|
|
Bezkres pokryty śwniegiem.
|
Z Wilczej Góry przemieszczamy się na długi, równoleżnikowo ciągnący się
grzbiet, opisywany jako Góry Lublickie. Grzbiet ten ciągnie się od Wisłoki aż
po Wisłok. Idziemy nieco ponad jeden kilometr na wschód grzbietową drogą.
Zbocza opadające do dolin giną nam z widoku i wydają się być bezkreśnie
pokryte śniegiem. Droga nasza wiedzie przez odkrytą wierzchowiną,
urzekającymi, szerokimi widokami. Wkrótce jednak, zaraz za wyciągami
narciarskimi „Pod Dziedzicem” skręcamy w lewo na szosę schodzącą do północnej
doliny. Schodzimy wzdłuż wyciągu początkowo dość szybko obniżając wysokość.
|
Droga na grzbiecie Gór Lublickich.
|
|
Po lewej dolina ze wsią Gogołów.
|
|
Góry Lublickie. |
W dolinie leży wieś Gogołów, której początki sięgają XIV wieku. Mieszkańcy
opowiadają, ze została założona osobiście przez króla Kazimierza Wielkiego,
który przyjeżdżał tu często na polowania pospolitych tutaj niegdyś dzikich
kaczek, które nazywane były gogołami. Królowi tak podobno spodobał się to
miejsce, że postanowił założyć tutaj „Osadę Gogolów”. Natomiast
potwierdzonym faktem historycznym jest nadanie osady zwanej wówczas
Gogolów w 1353 niejakim szlachcicom: Piotrowi, Chodkowi i Ostaszkowi.
Później właścicielem wsi został Piotr Kmita herbu Szreniawa z Wiśnicza.
Przechodziła później w ręce innych właścicieli, aż w 1846 roku podzielono ją
na dwie części należące do Franciszka Pierzchały i Fryderyka Denkera. Denker
oraz jego syn Erazm włączyli się wówczas w przygotowania powstania
narodowego. Zaborca dowiedziawszy się, że przygotowania takie czynione są w
całej zachodniej Galicji, zaczął podsycać wrogość chłopów do
pańszczyźnianych ciemiężycieli, gdyż wiedzieli oni, że to właśnie wśród nich
byli główni inspiratorzy powstania. Wiemy, że skończyło się to rzezią
galicyjską, która dosięgła tutejszych terenów i dwóch dworów podzielonej
wsi. Podobno we wsi Denkera chłopami kierował Stanisław Szela, syn Jakuba
Szeli, czyli jednego z najbardziej znany przywódców chłopskich podczas
antyszlacheckich wystąpień chłopów w zachodniej Galicji. Fryderyk Denker,
jego syn Erazm, zginęli pod razami chłopskich cepów, podobnie jak wielu
innych właścicieli folwarków.
|
Widok na świątynię we wsi Gogołów.
|
Do wsi Gogołów docieramy o godzinie 11.15. Zatrzymuje się przy zabytkowym
kościele św. Katarzyny z 1672 roku. Został wybudowany w czasach, gdy
właścicielami wsi byli bracia Rojowscy. Nosi sobą rozwiązania późnogotyckie,
zbudowany został w oparciu o konstrukcję zrębową ze słupowa wieżą. Nakryty
jest gontem. W latach 1873-81 został otoczony kamiennym murem, w tym czasie dobudowano do niego kamienną kruchtę. We jej wnętrzu znajduje się
obecnie barokowy ołtarz główny i dwa boczne, neobarokowe ołtarze ustawione w
latach 1872-74. Najstarszym zachowanym elementem wyposażenia kościoła jest
późnogotycka chrzcielnica pochodząca z początków XVI wieku, a ozdobiona herbem
Leliwa (przypuszczalnie jej fundatorem był Jan Amor Tarnowski, wojewoda
sandomierski i ruski, dziedzic Gogołowa). Świątynia w Gogołowie znajduje się
na Szlaku Architektury Drewnianej województwa podkarpackiego. Jest
najcenniejszym zabytkiem wsi. Obok niego stoi nowy kościół wybudowany w 1988
roku.
|
Dwa kościoły w Gogołowie.
|
|
Zabytkowy kościół św. Katarzyny w Gogołowie.
|
O godzinie 11.35 ruszamy dalej. Po około 100 metrach marszu szosą na zachód po
lewej mamy zadaszoną i ogrodzoną płotkiem figurę Matki Bożej Fatimskiej przed
która modli się troje dzieci. Rzeźby inscenizują objawienie fatimskie. Przy
kapliczce skręcamy w prawo na drogę biegnącą w górę wzdłuż muru ogradzającego
cmentarz parafialny. Stoi na nim pod rosłymi, starymi drzewami kaplica grobowa
rodziny Denkerów. Wybudowana została w 1869 roku przed wdowę po zmarłym w 1868
roku Ludwiku Denkerze. Pochowano w niej również Fryderyka i Erazma Denkera, a
także Aleksandra Zdzieńskiego, zabitych podczas rzezi galicyjskiej.
|
Kapliczka maryjna w Gogołowie.
|
|
Przy cmentarzu parafialnym w Gogołowie.
|
Ośnieżona droga prowadzi nas wyżej na wzgórze o nazwie Czerwona Góra. W
pobliżu jego wierzchołka wchodzimy na ścieżkę polną, a z niej przechodzimy na
leśne ścieżki. Przez las schodzimy w dół kolejnej doliny. Las nie jest w tym
miejscu rozległy i niebawem przeistacza się w młodniki, wśród których
przecinamy potok Stępinka, a potem przez pola pokryte śniegiem wchodzimy na
drogę wiejską Huty Gogołowskiej, której zabudowania rozlokowane są na
malowniczych wzgórzach. Ukazują się z nich przy przejrzystym powietrzu widoki
szczytów Bieszczadów i Tatr. Wieś była niegdyś jednym z przysiółków Gogołowa,
a jako samodzielna miejscowość pojawiła się pod koniec XVIII wieku.
|
Leśne zejście z Czerwonej Góry.
|
|
Potok Stępinka. |
|
Huta Gogołowska. |
Po przecięciu szosy schodzimy do płytkiej dolinki bocznego dopływu Stępinki.
Nie osiągnąwszy jej łożyska mijamy jego źródliska od prawej, następnie
przechodzimy przez osiedle Podlas. Zaczynamy jednocześnie podejście na grzbiet
Pasma Klonowej Góry. Wiedzie ono prawie cały czas rosłym lasem, to świerkowym,
to iglastym, częściowo przez nieduże zagajniki. Mistyczne piękno pogórzy
zdradza nam kolejne tajemnice swego piękna i uroku. Nie bez przyczyny
mówimy o tej wędrówce, że jest ona tylko dla prawdziwych koneserów wędrówek,
ludzi ciekawych, łaknących piękna krajobrazów oraz przyrody, z którą człowiek
nauczył się współistnieć. Tu nie ma wysokich niebotycznych szczytów i
monumentalnych wyzwań, lecz tu jest czas zupełnego wyciszenia i spokoju,
sielankowego relaksu. Jeśli ktoś potrafi zaspokoić tym swoje potrzeby, to
pogórza przyniosą mu pełną satysfakcję.
|
Droga do szosy Huty Gogołowskiej.
|
|
Studnia. |
|
Samotny dom w Hucie Gogołowskiej.
|
|
Wchodzimy do lasu. |
|
Zbocza wzniesienia Bardo. Las iglasty.
|
|
Zbocza wzniesienia Bardo. Las liściasty.
|
Coraz grubsza warstwa śniegu pokrywa naszą ścieżkę. Wydeptujemy w niej
pierwszy ślad, bo nikt wcześniej nie przemierzał jej od opadu śniegu. W
strefie podgrzbietowej zaczynają przeważać wysokie buki. Drepczemy pewnym
trawersem, choć zbocze nie jest bardzo strome. O godzinie 13.45 wchodzimy na
grzbiet pasma. Schodzą się w tym miejscu szlaki z kilku stron: Dębica,
Ropczyce, Wielopole Skrzyńskie, Gogołów, Frysztak i Wiśniowa, do której
zmierzamy. Kierując się w stronę Wiśniowej po niecałych dziesięciu minutach
osiągamy szczyt Bardo (534 m n.p.m.), który jest najwyższą kulminacją
dzisiejszej wędrówki.
|
Zimowy pejzaż Bardo.
|
|
Węzeł szlaków pod szczytem Bardo.
|
|
Szczyt Bardo. |
Od szczytu Bardo idziemy dalej grzbietem na południowy wschód. Za niedługo
dochodzimy do węzła, gdzie szlaki rozchodzą się na trzy strony. My odtąd
trzymamy się już wyłącznie niebieskich znaków. Schodzimy do dolinki, przez
pewien czas dość ostro w dół. Łożysko dolinki emanuje tajemniczą dzikością.
Lasy jest gęściejszy, wypełniony zarówno dużymi drzewami, jak i zagajnikami.
Nitki potoczków wypływających znikąd przecinają naszą ścieżkę. Potoczki te
tworzą kolejny dopływ Stępianki, którą przekraczaliśmy w Hucie Gogołowskiej.
W między czasie wkraczamy na obszar rezerwatu przyrody „Góra Chełm”.
|
Szlak przez Bardo. |
|
|
Zejście z Bardo niebieskim szlakiem.
|
|
Młodniki leśne. |
|
Rezerwat przyrody Góra Chełm. |
Góra Chełm, na którą teraz rozpoczynamy podejście wchodzi w skład pasma
Klonowej Góry. To jedno z atrakcyjniejszych miejsc Pogórza Strzyżowskiego
pod względem przyrodniczym. Obejmuje on skupisko buczyny górskiej i
podzespół trawiasty żyznej buczyny karpackiej, a ponadto obszar podgórskiego
łęgu jesionowego, zbiorowiska przejściowe między grądem a buczyną karpacką,
a także podmokłe tereny źródliskowe. Różnorodność obszarów wpływa na
bogactwo gatunków roślin, w tych chroniony i rzadkich. Podmokłe tereny są
ostoją dla licznych płazów i gadów, takich jak traszka górska i karpacka,
żaba trawna i moczarowa, jaszczurka zwinka i żyworodna, czy padalec. Spotkać
można tu salamandrę plamistą i kumaka górskiego, a w zaroślach na obrzeżach
lasów rzekotkę drzewną. Przestrzeni powietrznej strzegą orliki krzykliwe,
jastrzębie, myszołowy zwyczajne, krogulce i pustułki. W leśnej gęstwinie
mieszkają puszczyk uralski, dzięcioł białogrzbiety, pokrzewka jarzębata,
kruk i liczna rzesza ptaków śpiewających, które wiosną urządzają prawdziwy
festiwal śpiewów. Pośród drzew natknąć można się na jelenia, bądź sarnę, albo dzika, a nawet borsuka. Zobaczyć też można muflona sprowadzonego do tych
lasów kilka lat temu przez Nadleśnictwo Strzyżów.
Po niecałych 20 minutach od podmokłej dolinki osiągamy grzbiet Chełmu. Szlak
kieruje się stąd na południowy wschód. My odbijamy jednak w przeciwnym
kierunku, w stronę szczytu Chełmu (528 m n.p.m.). Tuż przed nim o godzinie
14.45 wchodzimy na polankę z wiata biwakową. Odpoczywamy kwadrans. Słońce
zeszło już nisko. Zrobiło się chłodniej. Polanka jest już cała okryta cieniem.
Krąży o tej górze opowieść o królu węży, który miał mieć na niej swoją
siedzibę. Siał postrach wśród miejscowej ludności. Pewnego dnia przyszła
potężna burza, która zniszczyła jego chatę. Co zaś się stało z samym królem?
Jest to wciąż sekret Góry Chełm.
|
Polana biwakowa pod szczytem Góry Chełm. |
|
Słońce płoży się coraz nizej. |
O godzinie 15.00 wracamy na nasz szlak, który prowadzi nas przez lokalne
wypiętrzenie Góry Chełm. Wchodzimy na niego 10 minut później. Tablica
informacyjna zdarza nam legendę żywą wśród okolicznej ludności. Otóż, kiedyś
na tej niedostępnej wyniosłości znajdowało się miejsce kultu pogańskiego.
Powstał później na nim kościółek św. Heleny, do którego uczęszczali pątnicy
i żebracy, szczodrze obdarowywani. Odbywały się przy nim słynne odpusty.
Działała tu również karczma, w której tęgo popijano. Podczas jednej z takich
popijaw doszło do rozlewu krwi, a stało się to nie w karczmie, lecz w
kościele. Dlatego też na kościółek padła klątwa. Przekazy nie mówią
jednoznaczne, czym skutkowała. Jedni mówią, że zapadł się pod ziemię, inni,
że stał dalej, ale bez użytku, aż zgnił i zawalił się. W każdym bądź razie
kościółek zniknął, a został jedynie krzyż wieńczący jego szczyty, który miał
utkwić w pniu kilkusetletniej lipy (zniszczonej obecnie). Od niej to
właśnie, miejsce, w którym się znajdujemy zwane jest „Pod Lipą”. Stojąca
dzisiaj kapliczka została wybudowana w XVIII wieku, w miejscu legendarnego
kościoła. Choć pierwotnie stała nieco bliżej dzisiejszego wyrobiska po
kamieniołomie. W jego ołtarzu ustawiono obraz Matki Bożej Leżajskiej oraz
światki wykonane przez ludowego artystę.
|
|
W drodze do kapliczki na Chełmie. |
|
Pejzaże zimowe na Górze Chełm. |
|
Pod Lipą. Widzimy tu już szczątki po dwóch legendarnych lipach. |
|
|
Kapliczka leśna na Chełmie. |
|
Ołtarzyk w kapliczce. |
O godzinie 15.15 opuszczamy tajemnicze miejsce na Górze Chełm. Szlak
prowadzi na południe, na strome zbocze. Po pewnym czasie skręcamy na
północny wschód, gdy nachylenie zbocza jest już małe, przecinamy
strużkę potoku, kolejnego dopływu Stępianki mającego źródła na zboczach Góry
Chełm. Zaraz za potokiem o godzinie 15.40 wchodzimy na szosę przysiółka
Chytrówki należącego do wsi Stępina. Przecinamy tą szosę i idąc dalej na
wschód mijamy kolejne domy przysiółka stojące coraz wyżej na zboczach
wzniesienia.
|
Szlak od kapliczki. |
|
Zimowy krajobraz lasu na Górze Chełm. |
|
Potoki dopływowe Stępianki u podnóża Góry Chełm. |
|
Droga przez młodniki prowadząca na odkrytą wierzchowinę. |
Potem dróżką obrośniętą młodnikami docieramy na odkrytą wierzchowinę, skąd
podziwiać można jeszcze raz Górę Chełm piętrzącą się w zachodnim krajobrazie.
Zachodni krajobraz ożywia nam feeria barw zachodzącego słońca, które zaczyna
dotykać pogórzańskich wypukłości. Słońce otacza się aureolą i rzuca czerwienią
po śnieżnobiałych polach. Wkrótce wchodzi w mariaż z roztrzepotanymi wstążkami
chmur. Słabnie w nich, a potem pochłania go horyzont. Pozostaje po nim
świetlistość unosząca się ponad tym horyzontem.
Po tym widowisku ruszamy nieco przyspieszonym krokiem, spodziewając się
szybkiej szarówki. Szczyt wzniesienia wieńczą cztery wysokie słupy stalowe
przekaźników telekomunikacyjnych. Gdzieś pod przewianym gładko śniegiem ukryta
jest droga, lecz nie widzimy jej. Dreptamy skrzypiąc po nim w kierunku śladów
zostawionych przez quady, gdyż ich koleiną z pewnością łatwiej pójdzie się
dalej. Wnet doprowadzają nas te ślady do wyraźnej drogi. Idziemy tą drogą
dalej, wiedzie ona powoli obniżającym się grzbietem w stronę doliny Wisłoka.
|
Widok na Górę Chełm. |
|
Zachód słońca |
|
Zachód słońca |
|
Zachód słońca |
|
Zachód słońca. |
|
Kulminacja wzgórza. |
|
|
Skrzypi śnieg, czerwieni się zachodni horyzont, zbliża się chłodna noc. |
|
Zapada szarówka. |
Szarówka pojawia się wraz z pierwszymi napotkanymi przy drodze
zabudowaniami. Nadeszła szybciej niż się spodziewaliśmy. Zagęszczenie
światełek jarzące się z okien domów stojących w dolinie jest dla nas
kompasem wskazującym drogę do celu. Gdy jesteśmy blisko szosy wojewódzkiej
widzimy kolorowe światła neonu przy stacji benzynowej, gdzie stoi nasz
autokar. Jest już ciemno, gdy wchodzimy na szosę wojewódzką nr 988, ale z
niej mamy już tylko 200 metrów do autokaru. Docieramy do niego o godzinie
17.30.
Prawdziwie zimowa wycieczka przez Pogórza Karpackie ma swój wyjątkowy
posmak. Zauroczyła nas ta nieskazitelna biel śniegu pokrywającego łąki i
pola na wzgórzach. Również ten dziki las Pogórza Strzyżowskiego ogarnął nas
magią i sekretami, których część ukazał, ale wiele pozostawił wciąż ukrytymi
przed nami. Kolejne sekrety piękna pogórzy odsłonią się, gdy tylko śniegi
zejdą, czyli wiosną, kiedy ptaki przylecą i kwiaty zakwitną. Wtedy
powinniśmy powrócić w te strony, do Wiśniowej położonej nad rzeką Wisłok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz