Płoną góry, płoną lasy w Bieszczadach. Porażają wzrok czerwieniami i brązami, ognistym pomarańczem i jaskrawą żółcią. Tylko świerki i jodły opierają się szaleństwu barw utrzymując zieleń. Wiele razy widzieliśmy jesienną grę kolorów, ale ta na którą trafiliśmy obecnie w Bieszczadach nie ma sobie równych. Przebija wszelkie inne spotkania ze złotą jesienią, jakich mieliśmy szczęście doświadczać. Bieszczadzkie lasy są niezwykle kolorowe, a aura niespodziewanie ciepła. Czego nam tu brakuje? Chyba tylko krótkich spodenek, bo nikt nie spodziewał się, że będzie aż tak ciepło. Prognozy mówiły o słońcu, ale też o ochłodzeniu. Płoną góry, płoną lasy, a słońce podgrzewa powietrze. Emocje narastają, bo dzisiaj ruszamy w najwyższe partie polskich Bieszczadów.
sobota, 13 października 2018
Złota jesień w Bieszczadach (2) - barwy jesieni na połoninach
Bieszczady, Bukowe Berdo, Halicz, Kopa Bukowska, Korona Bieszczadów, Muczne, Wołosate
Brak komentarzy
piątek, 12 października 2018
Złota jesień w Bieszczadach (1) - na wielki pożar gór
Bieszczady, Korona Bieszczadów, Kruhly Wierch, Magura Stuposiańska, Połonina Caryńska
Brak komentarzy
Czeka nas kolejna wędrówka wśród traw połonin, totalnej przestrzeni i wolności. Wyruszamy na nią w czas, kiedy przyroda przygotowuje jeden z najpiękniejszych spektakli. To pora, która na połoninach i w bieszczadzkich lasach nie ma sobie równych, kiedy przyroda zaczyna czynić cuda. Bieszczadzkie lasy zaczynają płonąć feerią barw jesieni. Ciemnej zieleni drzew iglastych zaczynają towarzyszyć wszelkie możliwe kolory żółci i czerwieni. Na stokach Bieszczadów panuje wówczas istna orgia kolorów, obok której nikt obojętnie nie przechodzi. Lasy składające się głównie z buków, jaworów i olszyn, mienią się niezliczoną ilością kolorów. Liście barwią się w odcieniach żółci, czerwieni, pomarańczy i zieleni. Z zachwytu można popaść w zapomnienie. Dni co prawda są już wtedy zdecydowanie krótsze niż latem, ale jeszcze są na tyle długie, aby odbyć spokojną wędrówkę przez krainę barw, przez Bieszczady ozłocone jesienią. Wyruszamy „na wielki pożar gór, na wielką jesień...”
niedziela, 7 października 2018
Podbabiogórska jesień
Tak naprawdę myśleliśmy o czymś innym. Chcieliśmy zaproponować coś innego na pierwszą niedzielę października. Jakiś szlak, którego dotąd nie robiliśmy... No tak, są takie. Wiele osób pytało, czy będziemy robić Halę Krupową w tym roku. – Nie będziemy. – Jakże to tak? – A puchar? Jakoś dziwnie się czujemy, gdy odbieramy trofeum za to, że uprawiamy turystykę. Przecież, nie to pociąga nas podczas chodzenia w góry, przecież bez pucharu też byśmy chodzili i nie potrzebna jest nam do tego jakakolwiek dodatkowa motywacja w postaci nagrody, żebyśmy robili dalej to co bardzo lubimy robić. Jest jednak inny aspekt i zdaje się istotny w naszej działalności. Coś proponujemy, wychodząc z ofertą wspólnego wyjazdu na wycieczkę, opracowujemy jej program i strategię realizacji, określamy warunki udziału, współtworzymy później zespół, który chce wspólnie realizować ten program. Wielkość tego zespołu jest potwierdzeniem akceptacji tego, co robimy. Wpływ ma na to oczywiście tematyka wycieczek, sposób ich realizowania, jakie miałoby to wszystko znaczenie, gdyby ci, którzy w nich chcą uczestniczyć nie akceptowaliby siebie nawzajem, nie cieszyli się swoim towarzystwem, nie obdarzali życzliwością i sympatią. Akceptacja, życzliwość i sympatia są najważniejsze, odzwierciedlają dobry zespół ludzi odpowiedzialnych za siebie. Wszystko wtedy (włącznie z tematyką wyjazdu) schodzi na drugi plan, a na pierwszą pozycję wychodzi człowiek, który chce uczestniczyć w wycieczce - jedzie na nią, nawet jeśli jej program jest dokładnie taki sam, jak poprzedniego razu. Chce spotkać się i pobyć w towarzystwie innych, powspominać przemierzone szlaki, czy po prostu odetchnąć i zabawić się. Odebrana nagroda pod Schroniskiem PTTK na Hali Krupowej dla najliczniejszej grupy uczestniczącej w zlocie turystycznym potwierdza właściwie obrany kierunek, wedle słów, które kiedyś od kogoś usłyszeliśmy – „róbcie swoje”.
piątek, 28 września 2018
Trzeci oddech gór i powiew morskiej bryzy
Zapadł ciepły wieczór. Ładna aura nastała w Krakowie. Po kilku dniach wietrzenia grubszych ubrań w czasie ostatnich kilku chłodnych dni wróciły one na wieszaki do szaf. Oczekiwaliśmy tego wieczora z niecierpliwością, całe wakacje i jeszcze trochę dłużej. Przyjechaliśmy jak zwykle wcześniej, aby wszystko przygotować na ten wieczór. Wcześniej też pojawił się Grześ ze swoją gitarą. Niedługo po nim przyjechali Mariusz, a następnie Wawrzyniec. We trójkę zaczęli się zgrywać, zanim pojawił się Jacek. Na wpół do dziewiętnastej cała czwórka była gotowa. Przed dziewiętnastą salka zatłoczyła się i to w mgnieniu oka. Jak zwykle brakło miejsc. Trzeba było znów przynosić krzesła z sąsiednich pomieszczeń. Brakło śpiewników, choć przygotowaliśmy ich znów więcej - pięćdziesiąt egzemplarzy i trzeba było podzielić je po jednym na dwie osoby. Szkoda, że ta klimatyczna knajpka nie jest ciut większa. Minimalne opóźnienie występu, bo jeszcze ktoś przychodzi, ale wciąż będą dochodzić, jak zwykle. To oczywiście miłe i motywujące, że chcą przychodzić, lecz cóż się dziwić – przecież świetnie grają - Grzegorz, Wawrzek, Jacek i Mariusz kilka minut po dziewiętnastej ruszyli w daleką podróż... muzyczną... zabierając ze sobą całą załogę, która stawiła się tego wieczoru na pokład.
poniedziałek, 17 września 2018
Król Tatr i Karpat: Gerlach
Chcieliśmy odwiedzić go już dawno temu, ale odwagi, a może raczej zdecydowania nam było brak. Niedoszłe spotkanie zeszłego roku stało się bardzo mobilizujące. Wejść w najwyższe progi jego królestwa nie jest łatwo. Bez rozeznanego przewodnika, który może cię tam wprowadzić znalezienie dobrej, właściwej drogi może być trudne, albo nierealne. Po za tym trzeba wiedzieć jaki dzień wybrać na wizytę u niego, trzeba trafić w taki dzień, bowiem nie zawsze bywa łaskawy dla przybyszów. Czasami zamyka zupełnie progi do swojego królestwa, nierzadko aurą utrudnia spotkanie. Spotkajmy się dzisiaj królu.
niedziela, 16 września 2018
Obiad na wysokim poziomie 1123 m n.p.m.
Co zostało z ambitnych planów? Chyba tylko to, że w ogóle wstaliśmy, lecz kilka godzin później niż planowaliśmy. Z pewnym wewnętrznym rozżaleniem otworzyliśmy oczy, czując intensywne ciepło promieni przebijających się przez nieduże okienko góralskiej chatki. Piękna pogoda, idealna by pognać na Granaty. Jest już po dziesiątej. Raczej należałoby już myśleć nie o śniadaniu, lecz o obiedzie. Nie mamy jakiegoś konkretnego celu, gdy wychodzimy. Kasprusiami schodzimy w stronę kolejko na Gubałówkę. Jakże to - nic dzisiaj nie zdobędziemy? – myśl taka nie chce nas opuścić. Może byśmy wyskoczyli na Gubałówkę na obiad.
sobota, 15 września 2018
Królowa Tatr Zachodnich: Bystra
Kto by chciał wybrać się w góry w tak pochmurny dzień? Miało być słonecznie, jeszcze na początku tygodnia w prognozach królowała ikonka słońca. Przejdziemy się, bo cóż będziemy siedzieć w Zakopanem. Przyjechaliśmy, bo mieliśmy wolny weekend i zarezerwowany u znajomych nocleg. Busiarz pyta nas na dworcu dokąd się wybieramy w taki dzień? – Na Bystrą – odpowiadamy. – Na Bystrą to w drugą stronę – poucza. – Ale my na tą Bystrą co wznosi się na ponad dwa tysiące metrów – nie jedzie pan tam czasem? Hmm... No i podwiózł nas, ale tylko na skraj Siwej Polany.
niedziela, 9 września 2018
Na pożegnanie z gorczańskimi polanami [GSB-23]
Bardo, Główny Szlak Beskidzki, Gorce, Groniki, GSB, Maciejowa, Obidowiec, Rabka-Zdrój, Rozdziele, Stare Wierchy, Turbacz
Brak komentarzy
za nami
|
pozostało
| |
355,0 km
|
164,0 km
|
Ucichł deszcz. Słońce zaczyna gościć za oknem. Chmury odpływają spłoszone jego promieniami. Las paruje. Poranne orzeźwienie wpada do naszego pokoiku w schronisku na Turbaczu. Jeszcze nie wszyscy wstali, bo wymarsz mamy dopiero o dziesiątej. Niektórzy jednak już są na nogach, bo idą na Rusnakową, gdzie stoi kaplica, przy której wygłaszał ślebodne kazania ksiądz Józef Tischner. Gromadziły się wtedy tłumy wiernych, dzisiejszego poranka kilka osób tutaj przyszło na mszę. Kaplica różnie jest nazywana - Kaplicą Matki Boskiej Królowej Gorców, albo krótko Kaplicą Papieską, Partyzancką lub Pasterską. Wybudowano ją w 1979 z okazji pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski, z inicjatywy Czesława Pajerskiego, ówczesnego właściciela polany. Jej architektura ma symbolikę patriotyczną. Zbudowana jest na planie krzyża Virtuti Militari, orły w elewacja z różnych epok Polski, elementy oplecione łańcuchem lub drutem kolczastym i inne czynią z tej kaplicy swoisty pomnik walki o wolną Polskę. Niedawno była remontowana i wprowadzono do jej wystroju modyfikacje, nie będące bez wpływu na dotychczasową, pierwotną symbolikę kaplicy.
sobota, 8 września 2018
Chodź na Turbacz! [GSB-22]
Główny Szlak Beskidzki, Gorce, GSB, Kiczora, Przełęcz Knurowska, Studzionki, Turbacz
Brak komentarzy
za nami
|
pozostało
| |
339,0 km
|
180,0 km
|
Studzionek zawsze nam mało, pobyty na Studzionkach zawsze są zbyt krótkie. Nie spieszno nam dzisiaj. Po obfitym śniadaniu ze spokojem zasiadamy do porannej kawy. Ela karmi jak nikt inny – to czarodziejka wykwintnego, smakowitego, swojskiego jadła – siła góralskiej tradycji. Całe Studzionki takie są, ciche, spokojne, zaczarowane. Czas drzemie tutaj i nie ponagla życia. Wiedzą o tym ludzie, którzy postanowili tutaj kiedyś zapuścić korzenie na stałe, choć nie zawsze życie wygląda tu tak sielsko. Jednak nawet surowość zimy nie ma takiej siły, aby zgonić mieszkańców Studzionek do dolin. Jest to wyjątkowe miejsce, a dla turystów obowiązkowa stacja postoju. Do Chrobaków można wpaść o każdej porze dnia, choć by tylko na zupę (warto).
piątek, 7 września 2018
Studzionki - siła góralskiej tradycji [GSB-21]
Główny Szlak Beskidzki, Gorce, GSB, Kotelnica (Gorce), Lubań, Marszałek, Runek (Gorce), Studzionki
Brak komentarzy
za nami
|
pozostało
| |
327,4 km
|
191,6 km
|
Nieco okrężną drogą dojeżdżamy do Krościenka nad Dunajcem. W dolinie Kamienicy droga nie została jeszcze naprawiona po zerwaniu podczas lipcowej ulewy, kiedy kończyliśmy poprzednią wyprawę Głównego Szlaku Beskidzkiego. Objazd wydłużył nam wtedy drogę powrotną, tak jak dzisiaj drogę ponownego przyjazdu do Krościenka nad Dunajcem. Na dzisiaj zapowiadana jest dobra, słoneczna pogoda, aczkolwiek poranne chmury skrywają szczyty otaczające dolinę Dunajca. Delikatny chłodek dotyka odkrytych ramion, ale jest bezwietrznie. Zaraz będzie cieplutko, gdy tylko ruszymy w drogę na kolejną wyprawę, tym razem w Gorce. Chcemy pokonać całą długość ich grzbietu, niosąc na swoim grzbiecie niezbędny do tego ekwipunek. Zabieramy wszystko to co niezbędne, bo na czas tej trzydniowej wędrówkę zostajemy w górach. Może to dla niektórych zaskoczenie, ale plecaki nasze ważą tylko troszkę więcej niż normalnie podczas jednodniowych przejść, bo cóż do nich trzeba było więcej zabrać: zapasową bieliznę, skarpety, środki do higieny osobistej, dodatkową koszulkę lub dwie, lekkie pantofle do chodzenia w schronisku i to chyba tyle.
sobota, 1 września 2018
Szlak wodny Krutyni, etap 6: Nowy Most - Ruciane-Nida
dystans: 21,0 km
czas: 7,0 godz.
|
Odpływamy z naszej bazy. Żal odpływać z „Perły Krutyni”, gdyż okazała się wyśmienitą stanicą ze wspaniałymi gospodarzami. Trudne są chwile pożegnań. Zżyliśmy się z nimi przez te zaledwie kilka dni. Płyniemy dalej podmokłą doliną. Na trasie spływu, tak jak wczorajszego dnia towarzyszył nam będzie rezerwat przyrody „Krutynia Dolna”. Obejmuje on obszar znajdujący się po prawej, bo z lewej pojawia się rezerwat „Pierwos” chroniący torfowiska i naturalne biocenozy leśne zarastające Jezioro Pierwos, a także strumienie Pierwos i Gardynka oraz ujście rzeki Krutyni. Ujście Krutyni wprowadza nas na wody Jeziora Gardyńskiego, które wygląda jak zielona łąka zalana wodą. Jezioro to jest w całości pokryte wodną roślinnością, na której osiada ptactwo. Rosną w nim m.in. grążele, grzybienie i osoka aloesowata. Tafla wody jeziora Gardyńskiego zajmuje 0,83 km2 powierzchni. Jezioro jest długie na około 1,3 km i szerokie do 0,9 km. Średnia głębokość to 2,5 m, przy maksymalnej 11,5 m.
piątek, 31 sierpnia 2018
Szlak wodny Krutyni, etap 5: Krutyń - Nowy Most
dystans: 21,0 km
czas: 7,0 godz.
|
Płyniemy dalej niezwykle malowniczą rzeką Krutynią. Wpierw przepływamy pod mostem drogowym i przez wieś Krutyń. Za niedługo dopływamy do dawnego młyna wodnego z tamą w Zielonym Lasku. Przed tamą dopływamy do prawego brzegu. Czeka nas tam oczywiście przenoska, gdzie można za odpłatnością skorzystać z oferowanych przez miejscowych wózków do przewożenia łodzi. Dalej rzeka nieco przyspiesza. Na brzegach zauważyć można kilka ogromnych głazów narzutowych, będących pamiątką po lodowcu. Nazywane są one eratykami z łacińskiego słowa „errare” oznaczającego błądzenie, a w przypadku mijanych głazów określenie to odnosi się do sposobu ich niesienia przez lądolód.
czwartek, 30 sierpnia 2018
Szlak wodny Krutyni, etap 4: Spychowo - Krutyń
dystans: 21,0 km
czas: 6,0 godz.
|
Odpływamy ze stanicy wodnej PTTK Spychowo. Tutaj Struga Spychowska wpływa do Jeziora Spychowskiego. Jezioro Spychowskie ma 0,5 km2 powierzchni, osiąga 7,7 m głębokości. Średnia głębokość to 2,3 m. Brzegi jeziora są płaskie, a tereny znajdujące się dalej pagórkowate. Leżą na nich podmokłe łąki, kępy lasu i pola, zaś na wschodnim brzegu wieś Spychowo. Wypływu z jeziora Spychowskiego szukamy po lewej. Znajduje się blisko, ale musimy szerokim łukiem opłynąć szuwary. Po wpłynięciu na strugę przepływamy przez wieś Spychowo.
środa, 29 sierpnia 2018
Turniej o puchar Neptuna „Krutynia 2018” [K-7 & finał]
Przed nami widowiskowa konkurencja. Szybkość, sprawność, ale też spryt i umiejętność wzajemnej współpracy będą w niej decydujące. Ostateczna rozgrywka wyłoni tych, którzy dostąpią zaszczytu otrzymania z rąk czcigodnego Neptuna najwyższego trofeum. Zanim rozpocznie się ta konkurencja sędziowie udzielają instruktażu i demonstracji przygotowanego toru przeszkód na plaży (aby nie było żadnych niedomówień). Choć cały tor wytyczają kolorowe taśmy, każda osada powinna dokładnie zapoznać się z jego przebiegiem i znajdującymi się na nim przeszkodami.
Turniej o puchar Neptuna „Krutynia 2018” [K-6]
Czy ktoś jest w stanie zagrozić Wikingom, którzy od samego początku turnieju liderują w rankingu wyników. Prowadzą, choć niewielką przewagą punktową. Jednakże czujnym i skoncentrowanym trzeba być do końca, bo jedno potknięcie i wszystko może być zaprzepaszczone. Sayur depcze nieustannie po piętach Wikingom, a tuż, tuż za nimi są Pogromcy Fal, Małe Pieninki, Awaria i inni, którzy utrzymują kontakt z czołówką i realnie mogą zagrozić prowadzącym. Doskonałość to nie tylko siła i sprawność fizyczna. W kajakarstwie, jak w wielu innych dziedzinach życia, ważną umiejętnością jest sztuka logicznego myślenia. Na wodzie nie wystarczy być osiłkiem, ale też trzeba umieć rozwiązywać pojawiające się problemy poprzez właściwe strategie działań. Tego typu umiejętności zostaną sprawdzone podczas tej konkurencji.
Turniej o puchar Neptuna „Krutynia 2018” [K-5]
Nie można jeszcze wyłonić faworytów, choć w kuluarowych typowaniach najczęściej mówi się o Wikingach. Po ostatniej rozgrywce niespodziewanie rywale zmniejszyli do nich dystans punktowy. Pogoda trochę pokrzyżowały plany. Rozgrywanie konkurencji rozpoczynaliśmy wczoraj wieczorem, ale deszcz, a potem zmrok zmusiły do przełożenia jej na poranek dnia następnego.
wtorek, 28 sierpnia 2018
Szlak wodny Krutyni, etap 3: Bieńki - Spychowo
dystans: 21,0 km
czas: 6,5 godz.
|
Wodujemy kajaki do jeziora Białego przy nabrzeżu stanicy wodnej PTTK Bieńki. Jezioro Białe posiada rozwinięta linię brzegową z zatokami i półwyspami. Wczoraj przepływaliśmy w pobliżu czterech znajdujących się na tym jeziorze. W jego północnej części jest jeszcze wyspa. Trzymamy się blisko prawego brzegu jeziora Białego, wyszukując strugi Dąbrówka, której wypływ znajduje się około 1 kilometr od stanicy.
poniedziałek, 27 sierpnia 2018
Na ziemi Galindów
Czy tego dnia mogło wydarzyć się coś niespodziewanego? Skąd ktoś mógłby to wiedzieć, przecież niespodziewanych wydarzeń nikt nie jest w stanie przewidzieć, przecież wtedy nie mogłoby zaistnieć coś niespodziewanego. Niespodziewane bywa też często zaskakujące. Tego dnia po południu coś jednak wisiało w powietrzu. Aura była cudowna, ciepła, słoneczna, niebo zdobiły białe obłoczki. Prawdziwa sielanka. Kto by myślał o jakimkolwiek pośpiechu w taką pogodę, tym bardziej, że spływ zakończył się dość wcześnie, bo około godziny piętnastej. Wydawać by się mogło, że był czas na wszystko – na poleżenie na brzegu jeziora, na szklaneczkę schłodzonego piwa, przekąskę w tawernie, na cokolwiek innego. Do bazy przecież jest tak niedaleko, a obiadokolacja dopiero o godzinie dziewiętnastej (też wyjątkowo bardzo późno, w każdy inny dzień naszej wodniackiej wyprawy posiłek ten był planowany albo o osiemnastej, albo nawet o siedemnastej i to w dni kiedy odcinki spływu były dłuższe niż dzisiaj). Mogło to wydawać się dziwne, ale chyba nikt nie zwrócił na to uwagi, a jedynie może tylko w kontekście sporej ilości czasu wolnego.
Szlak wodny Krutyni, etap 2: Sorkwity - Bieńki
dystans: 16,0 km
czas: 5,5 godz.
|
Kajaki wodujemy we wsi Sorkwity, przy pomoście stanicy wodnej PTTK w Sorkwitach, nieopodal neogotyckiego pałacu rodziny von Mirbachów.
Płyniemy przez Jezioro Lampackie. Jego powierzchnia wynosi 1,99 km2, jego długość dochodzi do 3,4 km, zaś szerokość osiąga 1 km. W najgłębszym miejscu ma 38,5 m głębokości (średnia głębokość to 11,1 m). Jezioro posiada rozwiniętą linię brzegową. Brzegi są dość wysokie i w większości bezleśne, obramowane trzciną. W jego południowej części znajduje się wyspa. Do wyspy nie dopływamy. Przesmyk łączący z kolejnym jeziorem znajduje się jeszcze przed wyspą.
Płyniemy przez Jezioro Lampackie. Jego powierzchnia wynosi 1,99 km2, jego długość dochodzi do 3,4 km, zaś szerokość osiąga 1 km. W najgłębszym miejscu ma 38,5 m głębokości (średnia głębokość to 11,1 m). Jezioro posiada rozwiniętą linię brzegową. Brzegi są dość wysokie i w większości bezleśne, obramowane trzciną. W jego południowej części znajduje się wyspa. Do wyspy nie dopływamy. Przesmyk łączący z kolejnym jeziorem znajduje się jeszcze przed wyspą.
niedziela, 26 sierpnia 2018
Turniej o puchar Neptuna „Krutynia 2018” [K-4]
Czołówka wydaje się być stabilna. Wikingowie, Sayur, Niezatapialni, Awaria, Małe Pieninki, to dotąd jedyne zespoły, które plasowały się w pierwszych trójkach w rozegranych konkurencjach. Prym wiodą tu przede wszystkim Wikingowie i Sayur, którzy w żadnej z dotąd przeprowadzonych konkurencji nie byli poniżej czwartej lokaty. Czy ścisła czołówka wytrwa do końca? Inne zespoły mają wiele do udowodnienia sobie i innym. Tabele wyników nie obrazują znaczącej przewagi czołówki nad pozostałymi. Do sukcesu w kolejnej konkurencji nie wymagana jest sprawność fizyczna, wodniacka wiedza teoretyczna. Niezbędna jest jedynie niczym nie zaparta chęć do przeżycia...
Turniej o puchar Neptuna „Krutynia 2018” [K-3]
Nieszczęście w postaci dziurawej łodzi zostaje zażegnane. Wszystkie osady poradziły sobie z tym zadaniem skutecznie. Liczyła się w tym nie tylko sprawność fizyczna, czy tempo wykonywania zadania, ale też przyjęta taktyka działania i zasady współpracy. Kolejne zadanie ma wykonywać jeden wytypowany z osady przedstawiciel. Osady same decydują, kto z pary przystąpi do sprawdzianu, niby prostego, ale... w rzeczywistości zadanie okazuje się nie tak błahe, na jakie może wyglądać.
Szlak wodny Krutyni, etap 1: Sorkwity - Pustniki - Sorkwity
dystans: 10,0 km
czas: 3,5 godz.
|
Wodny szlak Krutyni uznawany za jeden z najpiękniejszych szlaków nizinnych Europy - mieni się olbrzymią różnorodnością mazurskich krajobrazów, otoczeniem nieskażonej i dzikiej przyrody. Szlak wiedzie przez urokliwe mazurskie wioski, wije się wśród morenowych wzniesień, przez lasy Puszczę Piską, a miejscami również przez podmokłe i zabagnione łąki. Szlak przecina kilkanaście jezior połączonych krótkimi rzekami (strugami). Cały szlak kajakowy, który zamierzamy pokonać liczy sobie 110 kilometrów długości, 110 kilometrów nieprzeciętnej, niezwykłej mazurskiej przygody.
sobota, 25 sierpnia 2018
KRUTYNIA 2018 - Chrzest Wodniacki
Pojawili się w godzinach popołudniowych. Chmara obcych ludzi, jakich Perła Krutyni jeszcze nie widziała, choć jest często odwiedzaną, znaną i cenioną przystanią nad Małą Amazonką. Wielu zaskakuje ta nazwa na tutejszych terenach, położonych względem Amazonii całkowicie po drugiej stronie globu. Jednak natura obdarzyła Krutynię niejakim podobieństwem do największej rzeki naszej planety. Amazonka za taką właśnie rzekę jest uważana, choć nie wszyscy się z tym zgadzają. Bezwzględnie jednakże pewne jest to, że posiada największe na świecie dorzecze. Mała Amazonka wielkością nie konkuruje z innymi rzekami, lecz zadziwia urodą, a przede wszystkim nienaruszoną przyrodą. Perła Krutyni jest jedną z kilku przystani leżących przy niej, zwanych tutaj stanicami wodnymi. Niespodziewanie świecą one pustkami, choć sezon jest jeszcze przed końcem. Czuć już schyłek lata. Nastały wieczorne chłody, typowe dla końca sierpnia.
Turniej o puchar Neptuna „Krutynia 2018” [K-2]
Przeprowadzony test wiedzy wodniackiej zweryfikował podstawową wiedzę teoretyczną członków osad, które przystąpiły do rywalizacji o puchar Neptuna. Zdaje się, że wielu z nich zostało zaskoczonych niektórymi pytaniami, a niektórzy dali się nawet wmanewrować podchwytliwymi pytaniami na niewłaściwie ścieżki. Test okazał się nie tak łatwy. Nakreślił osadom zakres wiedzy, które należy jeszcze uzupełnić, aby zgłębić wszelkie tajniki świata wodniaków. Po skontrolowaniu wiedzy teoretycznej przyszedł czas na sprawdzenie umiejętności praktycznych w kolejnej konkurencji.
Turniej o puchar Neptuna „Krutynia 2018” [K-1]
Trzynaście osad stanęło do boju o trofeum Neptuna. Kto okaże się najwytrwalszy, najsprytniejszy, kto wykaże się największym sprytem, pomysłowością i sprawnością. Rywalizacja będzie bardzo wszechstronna, a różnorodność konkurencji szeroka i niecodzienna. Nikt jeszcze nie wie kto wywalczy najwyższe trofeum tego turnieju. Walka z pewnością będzie zacięta, bo przecież zwycięzców czeka wieczna chwała i pamięć potomnych. Najlepsi wpiszą się na honornych kartach historii i zostaną uwiecznieni na zawsze w panteonie władców mórz i oceanów, jezior, bagien i wszelkich sadzawek.
sobota, 18 sierpnia 2018
Dostępny tylko żelazną drogą: Kyseľ (retrospekcja 2017)
To było to co z dopingowało nas do kolejnego, czwartego z kolei przyjazdu do Słowackiego Raju. O tym szlaku dowiedzieliśmy się rok wcześniej, podczas marszu do Sokoliej doliny. Po 40 latach znów go otwarto. Wąwóz Kyseľ po raz pierwszy został przebyty w 1907 roku, po 7 latach nieudanych prób. Wąwóz jednak długo czekał na pełne udostępnienie turystyczne. Udostępniony był fragmentarycznie po wykonaniu w 1925 roku pierwszych drabinek i kładek. W całości Kyseľ został udostępniony dopiero w 1975 roku, ale na krótko. Latem następnego roku wybuchł w wąwozie pożar, który strawił roślinność rosnącą na stoku góry Pirť, w konsekwencji czego naruszona została stabilność skał. Wąwóz stał się niebezpieczny. Zagrożenie dla przebywających w nim turystów mogły stanowić spadające skały, jak też konary. Zamknięto go na 40 lat. Dla turystów pozostawiono jedynie krótki odcinek w nienaruszonym, górnym odcinku wąwozu, prowadzący nad próg Wodospadu Olbrzymiego.
piątek, 17 sierpnia 2018
Zadziwiająca: Sokolia dolina (retrospekcja 2016)
W 2016 roku czuliśmy się już wyjadaczami w Słowackim Raju, choć „białych plam” na mapie tego parku nie brakowało. Ta wyprawa miała cel wymazać te „białe plamy” i zaplanowaliśmy do odwiedzenia wąwozy, w których jeszcze nie byliśmy. Białą plamą była też nasza pani Ania, z którą dogadywaliśmy wcześniejsze pobyty, ale dotąd nie udało się nam z nią spotkać. Zbieg okoliczności - nasz przyjazd zbiegał się z imprezą rodzinną pani Ani (urodziny wnuka). Tamtego roku kolejny roczek wnuka był już za nami, gdyż tym razem zagościliśmy w Nowej Wsi Spiskiej miesiąc później i to był rok kiedy w końcu spotkaliśmy się z naszą uroczą gospodynią i mogliśmy się naprawdę poznać. Co z tamtego roku chcielibyśmy wspomnieć podczas tegorocznej wyprawy? Wszystkie odwiedzone wąwozy były piękne, każdy miał nam coś innego do pokazania. Wybór padł na ten wzbudzający największe emocje obdarzony najwyższymi pionowymi przejściami, prowadzącymi wzdłuż najwyższego wodospadu na Słowackim Raju.
czwartek, 16 sierpnia 2018
Dziki i najdłuższy: Veľký Sokol (retrospekcja 2015)
Byliśmy już wtedy po wizji wstępnej Słowackiego Raju. Od tego momentu jeden z najpiękniejszych rejonów środkowej Europy pociągał nas jeszcze bardziej niż w czasach, kiedy go jeszcze w ogóle nie znaliśmy. Rok do kolejnego wyjazdu dłużył się. W końcu przyszedł lipiec 2015 roku. Powróciliśmy do Raju po kolejną przygodę. Program wyjazdu wzbogaciliśmy o imponujący Zamek Spiski. W planie podjęliśmy też to, z czego zrezygnowaliśmy z obaw, że nie zdążymy przejść, czyli cały Przełom Hornadu w jeden dzień. Mądrzejsi doświadczeniem wiedzieliśmy już, że da się przejść tą trasę w jeden dzień, nawet wtedy, gdy będzie dużo turystów na szlaku, ale na tydzień przed wyjazdem pojawiły się obawy z innej strony - na szlaku miała miejsce katastrofa śmigłowca. Pojawiły się plany zastępcze, ale wkrótce okazało się, że szlak został szybko udrożniony. Przełom Hornadu jednak przechodziliśmy już wiele razy, dlatego podczas tegorocznej wyprawy chcieliśmy przypomnieć sobie inny wąwóz, uchodzący za najdzikszy i najdłuższy w Słowackim Raju – Wielki Sokół.
środa, 15 sierpnia 2018
Od tego się zaczęło: Suchá Belá (retrospekcja 2014)
Działo się to cztery lata temu. Pierwsza wyprawa rozpoczęła się od wejścia do najbardziej popularnego wąwozu Słowackiego Raju. Od niego zaczęła się nasza przygoda ze Słowackim Rajem. Nikt wtedy jeszcze nie myślał, że będzie powtórka, a z pewnością nikomu do głowy nie przyszło, że zrodzi się wspaniały cykl wyjazdów. Tamtego, pierwszego dnia w Słowackim Raju wszystko było nowe, wszystko przeżywaliśmy po raz pierwszy. Sucha Bela – ten wąwóz wprowadzał nas w tajniki Słowackiego Raju, krainy nieprzeciętnie pięknego krasu. Pierwsze zetknięcie i otrzymaliśmy chyba wszystkiego po trochu, co Słowacki Raj ma do zaoferowania.
Jak wygląda teraz? Jak bardzo zmienił się po pięciu latach?
Jak wygląda teraz? Jak bardzo zmienił się po pięciu latach?
niedziela, 5 sierpnia 2018
MSP TW-9: Dzwonkówka - Tylmanowa
Beskid Sądecki, Błyszcz (B.Sądecki), Bucznik, Dzwonkówka, Kuba, Małopolski Szlak Papieski, MSP, Rokita
Brak komentarzy
Mądre wędrowanie może stać się drogą wewnętrznej odnowy dla każdego człowieka.
Jan Paweł II
|