Pojawili się w godzinach popołudniowych. Chmara obcych ludzi, jakich Perła Krutyni jeszcze nie widziała, choć jest często odwiedzaną, znaną i cenioną przystanią nad Małą Amazonką. Wielu zaskakuje ta nazwa na tutejszych terenach, położonych względem Amazonii całkowicie po drugiej stronie globu. Jednak natura obdarzyła Krutynię niejakim podobieństwem do największej rzeki naszej planety. Amazonka za taką właśnie rzekę jest uważana, choć nie wszyscy się z tym zgadzają. Bezwzględnie jednakże pewne jest to, że posiada największe na świecie dorzecze. Mała Amazonka wielkością nie konkuruje z innymi rzekami, lecz zadziwia urodą, a przede wszystkim nienaruszoną przyrodą. Perła Krutyni jest jedną z kilku przystani leżących przy niej, zwanych tutaj stanicami wodnymi. Niespodziewanie świecą one pustkami, choć sezon jest jeszcze przed końcem. Czuć już schyłek lata. Nastały wieczorne chłody, typowe dla końca sierpnia.
Słońce za niedługo zniknie. Zajdzie wpierw między konary sosnowego lasu, a wtedy sosnowy las ogarniać zaczną długie cienie, potem półmrok. Nadchodzi on już dość wcześnie. Przed dwudziestą rozpoczyna się szarówka. Nadchodzącą noc rozjaśni jednak magiczna pełnia księżyca. Tymczasem nad spokojną tonią Małej Amazonki snuje się delikatna mgiełka. Wody jej są nadzwyczaj klarowne, ale dno jest zdradliwe. Przy brzegu widać wąski pas piaszczystej plaży, lecz nieco dalej mamy wyłącznie mulistą czerń, z której wydobywają się kępy wodnej roślinności – moczarek, nurzańców i wielu innych gatunków. To fascynująca rzeka, a zarazem chyba troszkę przerażająca, wzbudzająca pewien respekt. Może wyłoni się z niej groźna topielica, która zapragnie zaciągnąć ofiarę w otchłań wodną. Może wyłoni się z niej panna zwana rusałką, piękna, lecz niezmiernie groźna, pragnąca zwabić jakiegoś młodzieńca tylko po to by go utopić. Niecodzienna aura rzeki wróży coś niespodziewanego, coś, czego jeszcze nikt tutaj nie widział.
Tymczasem kilkadziesiąt metrów powyżej rzeki ludzie nietutejsi, którzy dzisiaj tutaj przybyli, przygotowują krąg braterskiego ogniska. Pięćdziesiąt kilka dusz zamierza na terenie Perły zostać na noc i przygotowuje się do wieczornej biesiady. Mimo sporej liczebności nie zaburzają oni panującego spokoju, który jest tutaj typowym bywalcem. Rzadko bywają tu ludzie bez szacunku do panującego tu rytmu natury, lecz tego wieczoru słychać odgłosy zakłócające ciszę, ale nie pochodzą one stąd, lecz niesione są z północnego wschodu, od strony Wielkich Jezior. Krzątający się na placyku ludzie nerwowo spoglądają w tamtym kierunku, lecz widzą tam tylko szereg niewielkich kwater zwanych Puchatkami. Są to maleńkie drewniane domki nakryte dwuspadowym daszkiem, wyglądające raczej jak domki dla dzieci, a z pewnością nie jak dwuosobowe kwatery mieszkalne. Nie wiadomo kiedy i skąd pojawiają się przed domkami barwne postacie. Zbliżają się ku zgromadzonym wokół miejsca, gdzie ma zapłonąć ogień. Zadziwienie, a może szok zauważa się na twarzach ludzi na widok postaci idących znikąd.
Przybyli. |
Smakowita strawa jest gotowa. |
Zaraz ruszą do dzieła. |
Na czele barwnego korowodu widać dwie postacie odziane w błękitne, bez wątpienia królewskie szaty. Twarz wyższej postaci przysłania nieskładnie ułożona czupryna bijąca silnie srebrzystym blaskiem dostojnej siwizny. Nie ma korony na głowie, ale trzymany w ręku atrybut w postaci trójzębu zdradza jego imię i osobowość – to Neptunus, władca wszelkich wód, mórz i oceanów, rzek, bagien, a nawet tych małych sadzawek. Obok niego stoi urodziwa, czarnowłosa kobieta – Salacja we własnej osobie, jego żona, a zarazem uosobienie piękna wodnego świata. Przy nich stoi kilka innych zacnych osób, słynących ze swoistych umiejętności. Jest wśród nich medyk o imieniu Tetyda, odziana w biały kitel. Dzierży w ręku walizeczkę pełną zadziwiających instrumentów, których to przeznaczenia zwyczajny śmiertelnik może się nawet nie domyślać. Obok jest piękna nimfa - cyrulik. Przywdziana jest w szaty malowane barwami kwiatów i tęczy. Zwą ją niekiedy Rudą od złocistej fryzury ozdobionej dzisiaj odświętnie kwiatami, lecz w szeregach świty władców mórz i oceanów posługuje się imieniem Halia. Jak zawsze przybyli i jak zawsze w parze, specjaliści od najwykwintniejszych specjałów neptunowskiego stołu biesiadnego – kucharz i kucharka, Forkos i Pisinoe od lat niezastąpieni w swoich specjalnościach, geniusze smaku, którego dotąd nikt jeszcze nie zaznał nawet w najwytworniejszej restauracji, tawernie, czy knajpie. Jest z nimi też śliczna nimfa Idalia w stroju polinezyjskiej tancerki. Przewijają się postacie Perykles, Sirocco, Ajgle, Askaniusz, Athos, Trofima, Hekate, Glaukos, Irys, Eunike, Leukotea, Melpomene. Kręcą się dwie diablice: czerwona Galia i czarna Kelajno oraz potężny pośród czartów Amoniusz. Nieco w cieniu widać piratkę - nie ma żeglarza, który by nie znał jej imienia Zepiryna. Jest też wodny opryszek Hiacynt o naturze wikinga z charakterystycznym tatuażem na twarzy, znany z siły i wodniackiego zamiłowania. Diabły i piraci... cóż oni tu robią, zwykle trzymają się z daleka od Neptunusa, lecz dzisiaj zajmują miejsce u jego boku. Tak jest zawsze, kiedy Neptunus wychodzi ze swojego wodnego królestwa na ląd. Cóż go dzisiaj tutaj sprowadza? Wszak nie jest częstym gościem na lądach.
Od lewej: Askaniusz, Kelajno, Galia, Forkos, Zepiryna, Amoniusz. (fot. Katarzyna Gajda) |
– Neptunie trzeba ochrzcić kolejnych adeptów sztuki wodniackiej. (fot. Katarzyna Gajda) |
Minął już blisko rok, kiedy Neptunus ostatni raz wyszedł ze świtą z toni wód. Było to jednak zupełnie gdzie indziej. Napotkał wtedy na swej drodze neofitów i znanego wodniaka o imieniu Topograf. Wielu z ludzi goszczących w Perle Krutyni czytało o tamtych wydarzeniach, bo pisało się o nich wiele, w tym również na znanym powszechnie portalu o nazwie „Zanim znów wyruszysz w góry”. To właśnie nazwa tego portalu stała się inspiracją do powstania popularnej obecnie sentencji wśród ludzi wód: „Zanim znów wyruszysz w góry wypłyń na wody marzeń ku nowej przygodzie”. Ci ludzie, widzący zbliżającą się świtę Neptunusa, zdają się być teraz nieco zaniepokojeni, lecz nie uciekają, bo przybyli tutaj właśnie po tą nową przygodę. Może nie spodziewali się pewnych wydarzeń, które potem miały miejsce, a może zupełnie nie mieli o nich pojęcia, lecz na pewno zostało to trwale wyryte w ich pamięci. Wtem głos Neptunusa rozniósł się po sosnowym lesie: – Co to za zgraja! Kto dowodzi tą zgrają! Podczas wcześniejszych spotkań na odpowiedź nie trzeba było długo czekać, dzisiaj jej miejsce zajmowała cisza dłuższa niż zwykle. Neptunus spojrzał przez prawe ramię, gdzie dostrzegł osobę o równie szacownej siwiźnie jak jego własna, choć malująca się na nieco krótszym włosie. Poznał go, nim ten odpowiedział mu cokolwiek. Oczywiście to był Topograf. Z zewnątrz wyglądał tak jak zawsze, ale chyba gryzło go coś w środku, co zdradzał wyraz zamyślonej twarzy. Gdzie ta jego dawna werwa, animusz, uśmiech i radość, na które teraz trzeba tak długo czekać. Przeszedł w życiu na pewno wiele. Żadna z wód nie jest mu obca i nie ma tawerny, która by go nie znała. Nie jedno widział, nie jedno przeżył. Topograf znany od zawsze jako człek wyjątkowo dobrego serca, a chyba jeszcze bardziej z bezkresnej wiary w uczciwość każdego człowieka. Z takimi wyjątkowymi cechami trudno jest żyć w świecie pełnym łgarzy i niegodziwców, z którymi Neptunus miał też styczność, lecz nigdy nie dał się wykorzystać w ich niecnych gierkach i zachłanności. Co sprawia ten wyraz przygnębienia na twarzy starego wodniaka, to tajemnica, ale niewieczna, którą czas z pewnością odsłoni.
Chwila oczekiwania wydawała się trwać wieczność, lecz w końcu Topograf bez powitalnych ceregieli odrzekł:
– Neptunie trzeba ochrzcić kolejnych adeptów sztuki wodniackiej.
– A nadadzą się? – zawahał się Neptun, po czym powiódł wzrokiem po twarzach neofitów, a potem spojrzał w stronę diabłów i towarzyszących im piratów. Chyba dał znak, którego nikt inny nie dostrzegł, bo diabły i piraci ruszyły spętać sznurami pierwszego neofitę, zanim Topograf zapewnił, że nadadzą się. Neptunus nie czekał na jego odpowiedź, bo nigdy nie zawiódł się na nim. Darzył go ogromnym zaufaniem.
Salacja, Neptunus i Idalia. |
Halia, Kelajno i Amoniusz, |
Salacja i Topograf. |
Na pierwszy strzał poszła niewiasta. Doprowadzona została na stół, który bynajmniej nie był stołem ofiarnym, lecz warsztatem pracy medyka i znanego z wytwornego kunsztu cyrulika. To był zarazem test, ale też oczyszczenie, które było jednym z etapów, które należało przejść, aby stanąć przed obliczem Neptunusa i Salacji. Opór był raczej niewskazany, bo wtedy zazwyczaj na twarzach neofitów pojawiała się czerwono krwista substancja. Czy to była krew? Nie wiadomo do końca i nikt tego już się nie dowie. Pewne jest tylko jedno, że jeśli była to krew, to z pewnością nie była ona słodka, jak piszą o tym w książkach. Gdy adept doprowadzany był do kolejnego sprawdzianu, na stole chirurgicznym pojawiała się kolejna osoba, bo neofitów do chrztu było tego dnia sporo. Nie było czasu na żadne ceregiele. Kolejna próba mogłaby się wydawać czymś nieszczególnie trudnym, ot największe pyszności ze stołu Neptunusa, przyrządzone przez zacnych kucharzy, no i oczywiście dziarska przepitka. Łał, chyba nie wszystkim smakowało, ale nikt nie oparł się zakosztować wyjątkowej kuchni. Zostało jeszcze wiosło Topografa, stemplujące pośladki, a po nim neofita mógł już stanąć przed obliczem Neptunusa i Salacji, którym towarzyszyła piękna nimfa. Teraz kandydat na wodniaka mógł złożyć uroczystą przysięgę i otrzymać z rąk Neptunusa certyfikat przyjęcia do wodniackiej braci.
Tetyda przy stole chirurgicznym. |
To twój znak wodniacki. |
Neptunus i Salacja. |
Salacja, Neptunus i nimfa Idalia. |
Od lewej: Pisinoe, Forkos, Zepiryna, Amoniusz. |
Wodniackie bractwo. |
Trwało to może nieco ponad godzinę. Diabły, piraci i specjaliści od zadawania katuszy chrztu wodniackiego uwinęli się szybko. Jutro wypłyną wszyscy razem na wody marzeń ku owej przygodzie. Dzisiaj zaś zasiądą w braterskim kręgu wokół ogniska, gdzie upieką kiełbaski, przepiją czymś mocniejszym jak stare wilki morskie. To początek przygody, o której być może ktoś kiedyś będzie snuć wodniackie opowieści.
POCZTÓWKOWY KALEJDOSKOP
Wcześniejsze spotkania ze świtą Neptuna:
4.06.2016 - Wieprz: Obrocz - Szczebrzeszyn (Chrzest Wodniacki)
3.06.2017 - Tanew: Stare Króle - Harasiuki
2.09.2017 - Wieprzem na spotkanie ze świtą Neptuna
Operacja „KRUTYNIA 2018” - linki do innych opisów:
→ Turniej osad o Puchar Neptuna - Test wiedzy wodniackiej
→ Turniej osad o Puchar Neptuna - Dziurawa łódź
→ KRUTYNIA 2018 - Chrzest Wodniacki
→ Szlak wodny Krutyni, etap 1: Sorkwity - Pustniki - Sorkwity
→ Turniej osad o Puchar Neptuna - Czyszczenie pokładu
→ Turniej osad o Puchar Neptuna - Wygłodzeni rozbitkowie
→ Szlak wodny Krutyni, etap 2: Sorkwity - Bieńki
→ Na ziemi Galindów
→ Szlak wodny Krutyni, etap 3: Bieńki - Spychowo
→ Turniej osad o Puchar Neptuna - Połów ryb
→ Turniej osad o Puchar Neptuna - Zapasy żywności
→ Turniej osad o Puchar Neptuna - Test sprawności fizycznej (finał)
→ Szlak wodny Krutyni, etap 4: Spychowo - Krutyń
→ Szlak wodny Krutyni, etap 5: Krutyń - Nowy Most
→ Szlak wodny Krutyni, etap 6: Nowy Most - Ruciane-Nida
Nie cierpię lekarstwa od cyrulika :)
OdpowiedzUsuń