| Mądre wędrowanie może stać się
drogą wewnętrznej odnowy dla każdego człowieka.
Jan Paweł II
|
TRASA:
Obidza Zarębki (453 m n.p.m.)
Bucznik (870 m n.p.m.)
Rokita (898 m n.p.m.)
Przełęcz Przysłop (832 m n.p.m.)
Dzwonkówka (982 m n.p.m.)
Błyszcz (945 m n.p.m.)
Tylmanowa (392 m n.p.m.)
OPIS:
Zrodził się na polskim gruncie. Jego znakiem rozpoznawczym jest starochrześcijański symbol krzyżujących się dwóch greckich słów ΦΩΣ i ΖΩΗ, które w tłumaczeniu oznaczają „światło” i „życie”. Światło przecina życie, splatając się na znaku Ω (omega), będącego symbolem Ducha Świętego, który jest sprawcą jedności światła danego od Boga i życia (czyli postępowania człowieka). Znak ten powstał wśród syryjskich chrześcijan, nie później w IV wieku. Potocznie symbol ten nazywany jest „foską”. Wielu zna ten symbol z lat młodości, ale są też tacy, którzy od lat młodości wciąż są związani z ruchem symbolizowanym tym znakiem. Ruch ten znany jest obecnie poza granicami naszego kraju. Jego początki sięgają lat 50-tych XX wieku. Jego centrum znajduje się w Krościenku nad Dunajcem, miejscowości leżącej na trasie głównej Małopolskiego Szlaku Papieskiego, który nie tak dawno - wiosną 2018 roku - przemierzaliśmy . Wspominaliśmy już o nim i o księdzu Franciszku Blachnickim, który jest twórcą – Ruchu „Światło i Życie”, nazywanego pierwotnie „ruchem oazowym”.
Ksiądz Franciszek Blachnicki był młodszy od Karola Wojtyły o niespełna jeden rok. Urodził się na Górnym Śląsku w Rybniku, 24 marca 1921 roku, jako siódme dziecko pielęgniarza Józefa Blachnickiego i Marii z domu Miller. Okres międzywojenny to czas jego młodości i edukacji. W 1938 roku uzyskuje świadectwo maturalne, a zaraz potem zaczyna służbę wojskową. Niedługo potem wybucha wojna. Uczestniczy w kampanii wrześniowej, po której trafia do niewoli - przebywa w niemieckich więzieniach i obozach, w tym w „Auschwitz”. Tak wyglądało życie Franciszka Blachnickiego, przed powołaniem kapłańskim. W 1945 roku postanowił wstąpić do Śląskiego Seminarium Duchownego w Katowicach, pięć lat później otrzymał święcenia kapłańskie.
Nie wiadomo, w którym momencie życia u księdza Blachnickiego pojawiła się wizja tzw. ruchu oazowego. Czy to stało się podczas jego Krucjat Wstrzemięźliwości, czy może później, kiedy pojawiać się zaczęły tezy do II Soboru Watykańskiego. W każdym bądź razie już w 1963 roku zauważyć można ożywioną działalność księdza Blachnickiego w tym względzie. Wtedy zaczął rozwijać się ruch, który później rozwinął się jako Ruch „Światło i Życie”. Wpierw tworzyły go kilkuosobowe grupy, głównie młodzieżowe, potem zaczęli dołączać dorośli i całe rodziny. Spotkania oazowe miały formę rekolekcji dostosowywanych do określonych grup.
Ksiądz Blachnicki poszukiwał co raz to nowych miejsc, które mogły pomieścić grupy oazowe. Pierwsza z oaz odbywała się w 1963 roku w Szlachtowej, niedaleko Krościenka. Była to oaza Niepokalanej dla dziewcząt. W 1964 roku postanowił kupić dom w Krościenku, gdzie stworzone zostało Centrum Ruchu Oazowego. Systematycznie rozwijany i przebudowywany dom istnieje do dzisiaj w Krościenku nad Dunajcem i stanowi Centrum Ruchu „Światło i Życie”.
|
Krościenko. Ksiądz Józef Blachnicki i kardynał Karol Wojtyła. |
Przyszły papież, Karol Wojtyła odwiedzał to miejsce często, stając się wielkim przyjacielem oaz. Na „Kopią Górkę” (tak nazywano wzniesienie na którym znajdowało się Centrum przyjeżdżał co roku, zawsze kiedy podczas wakacyjnych rekolekcji grupy oazowe z okolicznych miejscowości spotykały się w jednym miejscu, na górze Błyszcz. Pisał o niej ksiądz Blachnicki w swoje książce „Godziny Taboru”:
Góra zwana w języku ludowym Błyszcz (833 m n.p.m.) w rejonie Suchego Gronia w Beskidzie Sądeckim zamyka horyzont Krościenka od północnego wschodu swoim regularnym stożkowatym kształtem przypominającym wulkan. Od samego początku była celem wędrówek dla oaz powstających w Krościenku i okolicy.
Kiedy w 1971 roku pojawiła się myśl, aby zorganizować dla wszystkich oaz rekolekcyjnych danego turnusu spotkanie w celu wyrażenia i przeżycia jedności, i kiedy zaczęto zastanawiać się nad dogodnym miejscem tego spotkania - wybór padł od razu na górę Błyszcz. (...) Już pierwsze spotkanie na Błyszczu stało się przeżyciem tak radosnym i głębokim, że (...) spontanicznie nasunęła się myśl, aby to miejsce nazwać górą Tabor albo górą Przemienienia.
(ks. F. Blachnicki, Godziny Taboru)
Pierwszy raz kardynał Karol Wojtyła spotkał się z oazami 21 sierpnia 1970 roku. Przyjechał do Krościenka by zapoznać się z Ruchem. Został wtedy urzeczony ich duchem. Przybywał tu często wędrował po górskich ścieżkach, które prowadziły go na spotkanie z Ruchem „Światło i Życie”. Pamiętnym spotkaniem kardynała Karola Wojtyły z oazami było jego wejście na Błyszcz od strony Tylmanowej w dniu 16 sierpnia 1972 roku. Tego właśnie dnia wykonane zostało słynne zdjęcie, o którym kardynał Wojtyła mówił żartobliwie do jego autora: – „Poczekaj, poczekaj. Za to zdjęcie będą jeszcze dolarami płacić”.
|
W drodze na Błyszcz, 16.08.1972 r. (fot. J. Grygotowicz). |
– Jak zwykle zabrałem ze sobą aparat fotograficzny. Idąc z grupą, zobaczyliśmy konia przywiązanego do smreka. Miał to być ewentualny środek lokomocji dostojnego gościa na szczyt. Konia pod drzewem uwieczniłem na zdjęciu. Już z miejsca spotkania wypatrzyliśmy wspinających się do góry naszych gości. Zeszedłem nieco niżej i uwieczniłem wchodzących. Tak się złożyło, że wszyscy znaleźli się w kadrze. Był tam ksiądz kardynał, ksiądz Blachnicki, nieco za nimi ksiądz Dziwisz z plecakiem, kierowca Feliks, artysta Daroch oraz ministrant z Kopiej – wspominał później po latach autor tego zdjęcia, ksiądz Józef Grygotowicz.
Tamtego dnia, 16 sierpnia 1972 roku była piękna słoneczna pogoda, zupełnie tak jak dzisiaj, 46 lat później, 5 sierpnia 2018 roku, kiedy ruszamy na Oazowy Tabor podążając trasą Małopolskiego Szlaku Papieskiego. Wyruszamy o godzinie 9.00 z osady Obidza, ukrytej w wąskiej dolinie odchodzącej od Przełęczy Przysłop, znajdującej się w linii głównego grzbietu Pasma Radziejowej. Płynie przezeń Obidzki Potok, który swoje źródła ma tuż pod tą przełęczą. Potok zbiera dopływy spływające ze stoków wznoszących się ponad doliną, a za ujściem doliny we wsi Jazowsko wpływa do Dunajca.
Niebieski szlak z szosy przebiegającej przez dolinę Obidzkiego Potoku wprowadza na gruntową drogę miedzy domostwa. Droga szybko piętrzy się po stoku, a my napieramy zdobywając wysokość. Przechodzimy przez zagajniki, liczne polany, przy których stoją swobodnie rozrzucone na stokach domostwa. Lokalizacja niektórych z domów zaskakuje ekstremalnością i zastanawia: jak one utrzymują na takich stromiznach? A jak do nich dojechać? A jak sobie radzić, gdy zimą śnieg je zasypie? Górale to jednak twardzi ludzie, choć zdarza się czasem mijać opuszczony, zniszczony ze starości dom, czy stodółkę, której gospodarze znaleźli sobie łatwiejszy byt w dolinie.
|
Początek szlaku w Obidzy. |
|
Na szlaku. |
|
Dolinka bezimiennego potoku. |
|
Stary dom. |
Tereny te od samego początku zachwycają nas ogromnymi walorami krajobrazowości i malowniczości. Cudowne plenery uwiodłyby nie jednego artystę, malarza, czy poetę. Jest tu co przelewać na płótno, czy na strofy, ale czy to piękno można w jakikolwiek sposób w pełni utrwalić, by było takie jakie je widzimy na własne oczy. Być może to piękno i ta cisza, i spokój panujący wokół przyciąga do mieszkania tutaj.
Na zachodzie widzimy grzbiet zalesiony, pokryty polanami. Na jednym z jego wypiętrzeń stoi drewniana wieża widokowa zwieńczona czterospadowym dachem. To Koziarz (943 m n.p.m.). Na lewo od niego w przecince szczytowej widać dwuspadowy daszek kaplicy na Błyszczu (945 m n.p.m.). Jest tam jeszcze zupełnie pusto, ale przed godziną czternastą na pewno będzie tam tłoczno, a na ścieżkach dojściowych pojawią się sznureczki ludzi. Z drugiej strony grzbietu ukazują się silnie zalesione grzbiety i wypiętrzenia, a wielkością najbardziej imponuje Skałka (1163 m n.p.m.). Góra legendarna za sprawą Kamienia św. Kingi leżącego na północnych stokach tej góry, na którym ponoć odpoczywała św. Kinga uciekając do Zamku Pienińskiego przez najazdem tatarskim. Skałka była niegdyś pozbawiona lasu, pokryta jedną wielką halą pasterską, na której jeszcze początkiem ubiegłego wieku wypasał słynny na całą okolice baca Tomasz Gruszkiewicz zwany „Grusiem”. Uznawano go za czarownika, bo posiadał wysokie umiejętności leczenia ludzi.
|
Widok w stronę grzbietu z Błyszczem i Koziarzem. |
|
Błyszcz. |
|
Osiedla przed Bucznikiem. |
|
Osiedla przed Bucznikiem. |
|
Polana Herślowa na stoku Rokity. |
O godzinie 10.45 widokowymi polanami przechodzimy obok wierzchołka Rokity (885 m n.p.m.), wzniesienia noszącego imię jednego z diabłów, pochodzących z polskich podań ludowych. Miał on razem z Borutą upić się w jednej z karczm, do tego stopnia, że oberżysta nie chciał im sprzedać kolejnego kufla piwa. Rokita więc zapłacił za rachunek, ale sprawił, że talary były tak gorące, że oberżysta nie mógł ich w żaden sposób utrzymać w ręce. Według innych podań Rokita miał być złą duszą zamieszkującą tereny bagienne, która topiła ludzi pojawiających się na terenie jego siedliska. Dusza ta zwana była inaczej Rokietnikiem, od mchu rokietnika, który często porastał bagniste tereny w lasach środkowej Europy. Kopulaste, niewybitne wzniesienie Rokity nie ma jednak diabelskiej grozy. Staje się miejscem przystanku i odpoczynku przed dalszym marszem. To wspaniałe miejsce na kontemplację beskidzkim pejzażem. Niemal u naszych stóp znajduje się początek doliny Obidzkiego Potoku. Dno doliny zasłaniają drzewa. Z kolei na grzbiecie, który przemierzyliśmy widać zalesiony, niewysoki stożek wzniesienia Bucznik (870 m n.p.m.), po lewej stronie doliny ciągnie się boczny grzbiet odchodzący od Dzwonkówki. Mamy go na oku prawie cały czas, a szczególnie kulminujący na nim Błyszcz.
|
Grzbiet Błyszcza i Koziarza ze stoków Kuby. |
Po przerwie o godzinie 11.20 wchodzimy na czerwony szlak przechodzący stokami Rokity, a następnie Kuby. Schodzimy na przełęcz Przysłop oddzielająca Kubę i Dzwonkówkę. Stoi na niej kilka domostw osiedla Przysłop należącego obecnie do Szczawnicy, a dawniej do Obidzy. Przełęcz przecina droga łącząca Obidzę i Szczawnicę. Gdy w 1876 roku doprowadzono do Starego Sącza linię kolejową, drogą tą przewożono na furkach kuracjuszy do Szczawnicy. Trwało to jednak niedługo, bo trzy lata później linię kolejową doprowadzono również do Nowego Targu, skąd do Szczawnicy było dostać się łatwiej. Przysłop urzeka krajobrazem. Pokryty polaną, na którym rozsiało się kilka domostw.
|
Przełęcz Przysłop. |
Południowe stoki Kuby upiększa śliczna, podhalańska kaplica – piękna, choć upamiętnia miejsce, w którym sześcioosobowa rodzina Fijasów została spalona w swoim domu wraz z całym inwentarzem przez Niemców podczas II wojny światowej. Podczas II wojny światowej Przysłop był często nękany przez Niemców, bo wiedzieli, że mieszkańcy osiedla udzielają pomocy i schronienia partyzantom i kurierom. Wielokrotnie organizowali tutaj obławy. Raz nawet prawie się im udało, gdy zaskoczyli partyzantów z oddziału „Wilk” nocujących w domu Walkowskiego. Było to 21 lutego 1944 roku. Niemcy pojawili się tutaj o siódmej rano. Doszło do strzelaniny, w której zginęło 5 partyzantów i 3 Niemców. Pozostałym partyzantom udało się uciec. Poległych pochowano na cmentarzu parafialnym w Szczawnicy. Na Przysłopie upamiętnia ich pomnik postawiony w siodle przełęczy.
|
Przełęcz Przysłop. |
|
Pomnik upamiętniający poległych partyzantów. |
|
Widok w stronę Kaplicy Podhalańskiej na Przysłopie z podejścia na Dzwonkówkę. |
Kierujemy się w stronę Dzwonkówki. Utwardzona droga za ostatnim domem przechodzi w kamienistą dróżkę. Usłana luźnymi kamieniami nie należy do wygodnych dróg. Po wejściu do lasu, szlak skręca w lewo. Podejście staje się ostrzejsze, ale szybciutko wynosi nas na coraz lepsze punkty widokowe na skraju lasu. Przełęcz, Kuba i Rokita, Bucznik, Skałka, Prehyba komponują się stąd powabnie. Nawet ludzkie siedziby rozrzucone na stokach na przełęczy wyglądają, jakby umiejscawiaj je artysta plastyk. Niebawem jednak z powrotem wchodzimy między zagajniki i do lasu. Tuż przez wierzchołkiem Dzwonkówki na leżącym, próchniejącym pniaczku robimy sobie małą przerwę. Ze Szczawnicy przychodzi tutaj żółty szlak, który na niedługim odcinku prowadzi wspólnie z czerwonym, a potem odbija na północ kierując na Błyszcz, Koziarza, a następnie do Łącka. Trzymamy się od teraz jego znaków.
|
Dzwonkówka. |
Przez wierzchołek Dzwonkówki przechodzimy o godzinie 12.10. Po lewej mijamy usypany na nim kopczyk kamieni z małym, betonowym obeliskiem z medalionem przedstawiającym Jana Pawła II. Wyryty poniżej rok 2005 nawiązuje do chwili, kiedy odszedł z tego świata. Kilka minut dalej za żółtymi znakami skręcamy na północ. Dość stromo, znów kamienistą dróżką opuszczamy górę. Na tym stromym fragmencie trasy jest bardzo wilgotno, mimo gorącego słońca. Wkrótce znów przecinamy kolejne urocze polanki otoczone lasem, później bardzie widokowe, aż w końcu wchodzimy na zachwycające siodło przełęczy, na której znajduje się przysiółek „Do Kołodzieja”.
|
Polana pod Dzwonkówką. |
|
Zarośnięty fragment szlaku z Dzwonkówki. |
|
Przysiółek „Do Kołodzieja”. |
Z przysiółka „Do Kołodzieja” pięknie widać wzniesienia ponad doliną Obidzkiego Potoku. Z lewej ponad kilkoma zabudowaniami widzimy się wzniesienie niezwracające uwagi niczym szczególnym, przynajmniej patrząc na niego z boku. Jednak porastający go las kryje fragment naturalnego lasu regla dolnego z reliktowym stanowiskiem sosny. Stanowi ona tzw. ekotyp sosny pospolitej powstały w warunkach górskich. Osiągają one tutaj wysokość do 30 m i średnicę pnia do 80 cm. Obszar ich występowania jest objęty niedużym rezerwatem przyrody „Pusta Wielka”. Poza świerkami rosną w nim również buki, jodły i świerki.
Przechodzimy przez malowniczy przysiółek. Lekko podchodzimy wzniesienie idąc gruntową drogą przechodzącą po wschodniej stronie stoku. Potem krótko idziemy lasem, po czym nieco obniżając się wychodzimy na kolejną widokową przełęcz przez stokami Błyszcza. To niezwykłe tereny. Zamieszkałe po same grzbiety, podobnie jak w Beskidzie Makowskim, choć tutaj domostwa sięgają większych wysokości. Z lewej i z prawej mamy pasy pól i łąk, na których stoją kopki siana. Z siana unosi się wiejski zapach lata. Wciąż jest gorąco, a wiatr ani trochę nie chce dmuchnąć dla ochłody.
|
Ławeczka przy szlaku. |
|
Jaworzynka i Koziarz. |
|
Przed nami Błyszcz. |
|
Widok w stronę doliny Obidzkiego Potoku. |
|
Ze stoków Błyszcza - widok na Jaworzynkę (z lewej) i Koziarza (z wieżą). |
|
Droga na stoku Błyszcza. |
Na niebie pojawiły się obłoki, nieco pnące się ku górze. Biegnącą poniżej drogą zbliżają się ku nam górale, podążają konno jeden za drugim. Jest ich co najmniej piętnastu. W ogóle na dróżkach przecinających stoki Błyszcza zrobiło się tłoczno. O godzinie 13.45 odchodzimy od szlaku wprost na wierzchołek Błyszcza. Sam wierzchołek Błyszcza jest bezleśny. Wycięto na nim niewielką polanę, na której wybudowano Ołtarz Papieski. Ufundowany został w 2001 roku przez dwóch mieszkańców Tylmanowej. Rok później, obok tego ołtarza stanął obelisk z popiersiem papieża Jana Pawła II.
|
Góralska konnica z Łącka. |
|
Ołtarz Papieski na Błyszczu. |
|
Obelisk na Błyszczu. |
Na Błyszczu stale odbywały się msze i spotkania oazowe. Wtedy 16 sierpnia 1972 roku była piękna słoneczna pogoda, zupełnie tak jak dzisiaj, 46 lat później, 5 sierpnia 2018 roku. Było to tak dawno, większość z nas było wówczas młodymi ludźmi, czy po prostu dziećmi, albo ich wcale nie świecie jeszcze nie było. Niewielu jest już takich, co pamiętają tamten dzień, kiedy na Górę Tabor przybył kardynał Karol Wojtyła. Dzisiaj jest tu jeden znamienity świadek tamtego spotkania, ten sam, który zrobił tą słynną fotografię. Bierze udział w celebrze dzisiejszej mszy na Błyszczu.
Przed Ołtarz Papieski wjeżdża góralska konnica. Górale śpiewają. Potem ustawiają się w szyku jeden obok drugiego. Wkraczają poczty sztandarowe Związku Podhalan. Punktualnie o czternastej rozpoczyna się msza św.. Zaniepokojenie jednak wzbudzają przybliżające się silne wyładowania atmosferyczne i ciemnogranatowe chmury idące od zachodu. Pojawiły się znienacka. Zupełnie tak jak 16 sierpnia 1972 roku, kiedy podczas mszy przyszło załamanie pogody – ciemne chmury i gromy. Ludzie wówczas ścisnęli się z lęku w kłąb, lecz kardynał nie przerywał. Dzisiaj jakby na analogię tamtego dnia zaczyna się dziać podobnie, nawet kazanie skrócone zostaje tak jak wtedy, kiedy trwało ponoć nie dłużej niż 4 minuty. No dzisiaj trwało troszeczkę może dłużej, może 5, może 6 minut. Tamtego dnia wszyscy przemokli, bo nikt się nie spodziewał deszczu. Dzisiaj jesteśmy przygotowani i okazuje się, że dzisiaj burza tylko postraszyła. Przeszła obok. Tamtego dnia po mszy miały być „Godziny świadectwa”, ale ludzie zbyt przemokli, dlatego przeniesiono je na popołudnie do kościoła w Tylmanowej. Dzisiaj po mszy mieliśmy na Błyszczu zasiąść do wspólnych pieśni oazowych. Postanawiamy przenieść je na później, bo wciąż siąp z nieba. Spotkamy się z pieśnią oazową w autokarze.
|
Konnica wjeżdza na szczyt Błyszcza. |
|
Konnica w szyku. |
|
Rozpoczyna się msza. |
|
Dary. |
|
Msza na Błyszczu. |
|
Kapela gra. |
Po mszy gra na Błyszczu kapela góralska. Ktoś rozkłada nad nimi parasole, może bardziej, aby chronić instrumenty, niż muzykantów. Na polance tuż pod szczytem górale przygotowali poczęstunek. Płonie ognisko. Otaczają go ludzie piekący kiełbaski. Na stoiskach rozdają tradycyjne jadło - kapuśniak, bryndzę, oscypki, kromki chleba ze smalcem. Mija godzina 15.30, gdy nadchodzi chwila pożegnania z księdzem Józefem Grygotowiczem. Pokazują nam książkę księdza Franciszka Blachnickiego „Godziny Tabory”, a w niej fotografię, którą zrobił ksiądz Józef Grygotowicz dnia 16 sierpnia 1972 roku. Z uśmiechem mówimy, że znamy ją doskonale i pokazujemy folder z reprodukcją tej samej fotografii. Wręczamy mu naszą przypinkę okolicznościową, przygotowaną specjalnie na dzisiejszy dzień, obdarowujemy też śpiewnikiem ze zbiorem pieśni oazowych. Przygotowaliśmy go również specjalnie na ten dzień i na pewno nie zmarnuje się. Ksiądz Józef wyraźnie nie chce stąd odjeżdżać, ale w końcu wsiada do auta. My jeszcze chwilę zostajemy na polance.
|
Z księdzem Józefem Grygotowiczem. |
Przestaje padać. O godzinie 15.45 ruszamy do Tylmanowej za znakami zielonego szlaku. Schodzimy gruntową drogą przesiąknięta deszczem. Od czasu do czasu deszcz powraca. Przechodzi falami. O szesnastej przechodzimy przez polanę Kolebisko. Pod szałasem stojącym na skraju polany płonie ognisko - ktoś robi sobie piknik. Podążmy dalej w dół do doliny Dunajca. Pokazuje się nam ona dopiero po godzinie marszu z polany pod Błyszczem. Niebo zaciągnięte jest chmurami. Czasem w dali zagrzmi. Kilka małych rozszarpanych chmur włóczy się nisko przez dolinę. Z lewej widać w niej centrum wsi Tylmanowa. My podążamy na jej południową część, gdzie do Dunajca wpływa rzeka Ochotnica.
|
Polana Kolebisko. |
Droga momentami bardzo stromo obniża się. Jest ślisko, trochę błotniście. Drogi co chwilkę rozwidlają się doprowadzając do osiedli Tylmanowej. Musimy pilnować właściwej drogi. Zakosem dochodzimy w pobliże domów, gdzie pasie się stadko owiec. Stad obijamy jeszcze na południe i przechodzimy przez garb porośnięty niedużym lasem. Po pokonaniu garbu schodzimy już między niezbyt gęsto ulokowane zabudowania osiedli. Płasko zmierzamy w kierunku widocznej doliny Ochotnicy i wzniesienia Baszta z charakterystycznym obrywem skalnym.
|
Widok na dolinę Dunajca i Tylmanową. |
|
Owieczki. |
|
Tylmanowa. Przed nami widać wylot doliny Ochotnicy. |
|
Dunajec. |
|
Spotkało nas dzisiaj coś dobrego i otoczyli wspaniali ludzie. |
O godzinie 17.20 przekraczamy most nad Dunajcem. Dunajec wartko i szeroko dzisiaj płynie. Zbiera mnóstwo wód spływających z gór. Pod Basztą stoi nasz autokar. Pozostaje zrobić jeszcze tylko pamiątkowa fotografię pod urwistymi stokami Baszty. A potem wracamy... śpiewająco. To co miało być na szczycie Błyszcza, jest teraz, w drodze do domu - radosny powrót przy akompaniamencie Wawrzka i Grzegorza. To nasza muzyczna godzina świadectwa poczucia wspólnoty i ukoronowanie dobrego dnia. Wieczorem zapewne przyjdzie czas na refleksję i ochłoniecie. Spotkało nas dzisiaj coś dobrego i otoczyli wspaniali ludzie.
Kolekcjonerska Karta Etapu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz