Byliśmy już wtedy po wizji wstępnej Słowackiego Raju. Od tego momentu jeden z najpiękniejszych rejonów środkowej Europy pociągał nas jeszcze bardziej niż w czasach, kiedy go jeszcze w ogóle nie znaliśmy. Rok do kolejnego wyjazdu dłużył się. W końcu przyszedł lipiec 2015 roku. Powróciliśmy do Raju po kolejną przygodę. Program wyjazdu wzbogaciliśmy o imponujący Zamek Spiski. W planie podjęliśmy też to, z czego zrezygnowaliśmy z obaw, że nie zdążymy przejść, czyli cały Przełom Hornadu w jeden dzień. Mądrzejsi doświadczeniem wiedzieliśmy już, że da się przejść tą trasę w jeden dzień, nawet wtedy, gdy będzie dużo turystów na szlaku, ale na tydzień przed wyjazdem pojawiły się obawy z innej strony - na szlaku miała miejsce katastrofa śmigłowca. Pojawiły się plany zastępcze, ale wkrótce okazało się, że szlak został szybko udrożniony. Przełom Hornadu jednak przechodziliśmy już wiele razy, dlatego podczas tegorocznej wyprawy chcieliśmy przypomnieć sobie inny wąwóz, uchodzący za najdzikszy i najdłuższy w Słowackim Raju – Wielki Sokół.
TRASA:
Píla, Piecky (600 m n.p.m.)
Sokol, horáreň (610 m n.p.m.)
Veľký Sokol
Glacká cesta (899 m n.p.m.)
Pod Suchým vrchom
Geravy (1032 m n.p.m.)
Dedinky (795 m n.p.m.)
OPIS:
Wyruszyliśmy z rana z osady Píla, gdzie uchodzi równie piękny wąwóz Piecky. Nasz wąwóz leż półtora kilometra stąd. Musimy podejść do jego wylotu zielonym szlakiem. Idziemy tak jak trzy lata temu, ale tym razem nie zbaczamy na skrót nieznakowaną ścieżką i nie musimy przeprawiać się potem przez bród potoku Sokol. Wiemy, że szlak oddala się od wąwozu na drogę, po czym wprowadza do wąwozu przechodząc przez wygodny drewniany most. Potok Sokol u wylotu wąwozu Veľký Sokol jest szeroki i wartki. Na początku idziemy szutrową drogą równolegle do obmurowanego koryta potoku. Wkrótce jednak nieoczekiwanie potok zanika. Idziemy po suchym korycie wysypanym białym kamieniem. Wody zapewne sączą się pod tymi kamieniami. Nieco wyżej zagłębienia w korycie wypełnia woda, wyglądająca na stojącą. Wkrótce jednak na powierzchni pojawiają się oczekiwane strugi. Tutaj dość spokojne, pojawiają się i znikają, przepływają bokami nie rozlewając się na całą szerokość kamienistego koryta. Cała szerokość koryta przydaje się na pewno, w trakcie i po deszczu. Wtedy Sokol jest zasobniejszy w wody, silniejszy. Wtedy z większą siłą robi to co robi od setek tysięcy lat – drąży i rzeźbi w wapieniach mezozoicznych fenomenalne wąwozy, nadając im charakter wąskich kanionów, nazywanych cieśniawami. Pozostawia w nim liczne progi skalne i kaskady, po których spływa.
|
Potok Sokol u wylotu wąwozu Veľký Sokol. |
Stoki dolnych partii wąwozu porasta gęsto las, chyba z przewagą drzew liściastych, ale tych iglastych też jest nie mało. W szerokiej póki co dolinie chwilami oddalamy się ścieżką od potoku wchodząc w zielone zagajniki. Zachwycająco zielony wąwóz długo każde nam czekać na pierwsze przeszkody. Urzeka kwiatami, choć nie ma ich w takiej ilości jak miesiąc wcześniej, a przede wszystkim urzeka swoją malowniczością. Wyczuwamy jednak z każdym krokiem, że wąwóz robi się co raz bardziej ciasny. Im dalej jesteśmy od wylotu wąwozu, tym trudniej znaleźć suche przejścia w brodzie potoku. Dróżki wiodące obok niego stają się krótsze, zanikają na stromszych stokach, albo w nurcie poprzecinanym omszałymi konarami. W końcu stają nad nami pionowe skalne ściany. Ograniczają jakiekolwiek możliwości wyjścia z koryta potoku. Od wapiennych, mokrych ścian zawiewa chłodem, ale powietrze jest gorące jak w tropikach, choć promieni słońca tu nie odczuwamy. Czy słońce tu w ogóle zagląda? Nie wiemy, czy zasłaniają go chmury, czy wysokie i wąskie ściany kanionu ograniczają jego dostęp. Wilgotnolubne mchy i porosty są wszechobecne.
|
Suche koryto. |
|
Potok pojawia się na kamienistym korycie. |
|
Zielone zagajniki. |
|
Ściezka przy potoku. |
|
Dzwonek karpacki (Campanula carpatica Jacq.). |
|
Spacerowa dróżka. |
|
Mgiełka nad potokiem Sokol. |
|
W mech odziany kamień. |
|
W mech odziany konar. |
|
Pod skalną ścianą. |
Pokryte mchami głazy zastawiają śliskie przeszkody, nawet nie można mieć zaufania do drewnianych kładek i naciętych w stopnie konarów. Wszystko jest mokre i najlepszy but nie zawsze pewnie trzyma się podłoża. Z pewnością chodzą tędy ludzie, choć ta dzikość kanionu każe nam powątpiewać w to. W ciasnych przejściach między skałami nie ma ścieżek, tylko powalone naturalnie drwa i długie konary oparte drugim końcem o skały. Nie zmieściły się, gdy spadały z góry do wnętrza wąwozu, ale kiedyś przesiąknięte wilgocią zmiękną i zupełnie spróchnieją, zamieniając się w drzewny miał. Drewniane kładki są niezbędne do tego, by móc iść dalej, w wyższe zakamarki wąwozu, gdzie pojawia się pierwsza przeszkoda w postaci wodospadu.
Wchodzimy w środkową cześć wąwozu, w której jest największe zagęszczenie progów i skalnych przesmyków. Ta część wąwozu nazywana jest Kamenné vráta. Przechodzimy wpierw przez Malé Kaskády, za którymi wchodzimy pod Malý vodopád o wysokości 8,5 m. Spływająca struga potoku obijając się o nierówności progu odchodzi na lewo. Po prawej mamy stalową drabinkę i łańcuch obok niej. Wychodzimy po drabince nad próg wodospadu do mostku. Malý vodopád wydaje się być znacznie dłuższy niż podają, ale to zapewne na skutek długości metalowej drabiny, która jest położona stosunkowo płasko, pod kątem około 45 stopni (a może nawet mniej), co czyni ją znacznie dłuższą niż struga opadającego wodospadu.
|
Stare, powalone drwa. |
|
W głębi widoczny Malý vodopád. |
|
Malý vodopád. |
|
Malý vodopád. |
|
Mostek nad Małym Wodospadem. |
Mostek przeprowadza nas pod skały po lewej. Idziemy dalej trzymając się bardzo blisko ściany, aby nie wpaść do wody. Powyżej progów o nazwie Veľké Kaskády możemy iść przez pewien niedługi czas wygodnie suchym korytem potoku, który płynie sobie wąsko skrajem. Szybko dochodzimy do kolejnego wodospadu - Veľký vodopád liczy sobie 7 m wysokości (mniej niż Mały). Jego struga wybija pod skałami zagłębienie, w którym tworzy się niewielkie jeziorko. Musimy przejść nad nim po ażurowych kładkach przymocowanych po lewej do przewieszonych skał. Kładkami dochodzimy do drabinek, które wyprowadzają nas powyżej wodospadu. To ostatni wodospad w wąwozie, bo Sokol tworzy tylko dwa wodospady, ale wbrew temu co można sobie pomyśleć - dalszych atrakcji nie brakuje. Przejście wciąż jest niezwykle ekscytujące.
|
Mostek nad Małym Wodospadem. |
|
Powyżej Małego Wodospadu. |
|
Veľký vodopád. |
|
Veľký vodopád. |
|
Veľký vodopád. |
Potok powyżej Wielkiego Wodospadu płynie wąską skalną szczeliną. Przejście tym odcinkiem do wyższych części wąwozu umożliwiają płasko ułożone drewniane kładki i drabinki. Powoli otaczająca nas roślinność staje się bogatsza, jak na początku wąwozu. Wąwóz rozszerza się, ściany skał oddalają się od siebie, a w ich miejsce pojawia się las i ujawniania bogactwo kwiatów. W łożysku potoku wciąż jeszcze bezładny rumosz kamieni i konarów. Wydaje się, że zaraz będzie koniec, lecz ku zaskoczeniu przed nami pojawiają się nader wysokie ściany pionowych skał zostawiające nam niewiele szerokości przejścia. Nie przeszlibyśmy tędy (a przynajmniej nie na sucho), gdyby nie leżące długie konary. Na jednym z konarów wspierających się końcem o skały widzimy namalowany żółty szlak – wzbudza uśmiech na twarzach, bo przecież nie da się tu zgubić szlaku – nie ma innej drogi, tylko ta jedna w górę kanionu. Odwrotu nie ma, choć otaczający nas krajobraz nie jest codzienny. Przytłaczają emocje i niezwykłość natury. Ten odcinek trasy nosi nazwę Róthova roklina, dla uczczenia Martin'a Róth'a, prekursora turystyki w Słowackim Raju ze Spiskiej Nowej Wsi.
|
Powyżej Wielkiego Wodospadu. |
|
Drewniana kładka. |
|
Dziki wąwóz. |
|
Dzwonek karpacki (Campanula carpatica Jacq.). |
|
Zanokcica. |
|
W łożysku potoku. |
|
Wąwóz obrośnięty lasem. |
|
Po kamieniach. |
|
Wielki Sokół. |
|
Huby. |
|
Bodziszek cuchnący (Geranium robertianum). |
|
Niecierpek pospolity (Impatiens noli-tangere). |
|
Podcięta skała. |
Wąską, krętą szczeliną wychodzimy na ostatni skalny próg. Wychodzimy z ekscytującej Róthovej rokliny. Znów zostajemy przesyceni zielenią roślin. Potok jest jeszcze dość szeroki i obfity. Przechodzimy po konarach i brzegami przy omszałych skałkach omijając jego wody. W końcu jednak zamienia się w wąską strużkę. Dochodzimy w pobliże jego źródeł, gdzie łączą się jeszcze mniejsze strużki spływające z bocznych jarów. Las wypełniony jest tu ciszą. Potoki płyną bezszmerowo. Przekraczamy strużkę. Szlak wprowadza nas na strome leśne zbocze. Wychodzimy na leśną drogę - Glacká cestá.
|
Róthova roklina. |
|
Róthova roklina. |
|
Róthova roklina. |
|
Róthova roklina. |
|
Róthova roklina. |
|
Róthova roklina. |
|
Róthova roklina. |
|
Oczko w konarze. |
|
Róthova roklina. |
|
Róthova roklina. |
|
Wyjście z Róthovej rokliny. |
|
Którędy teraz? |
|
Gdzie ścieżka? |
|
Strugi przepływają między większymi kamieniami. |
|
Potok jest wciąż żwawy. |
Znajdujemy się na wysokości 899 m n.p.m. Odpoczywamy, lecz ochłonąć emocji się nie da. Trzy lata temu wracaliśmy tą drogą (Glacká cestá) do osady Piecky, gdzie czekał autokar. Dzisiaj już tam nie czeka. Wycieczka trwa, a my po krótkiej przerwie podążamy czerwonym szlakiem na południe, na rozległy płaskowyż Geravy. Szlak prowadzi chwilkę leśną ścieżką, a później szerszą dróżką. Wiedzie stokami Suchego Wierchu (słow. Suchý vrch; 1122 m n.p.m.).
O czternastej wchodzimy na rozległą trawiastą część płaskowyżu Geravy. Płaskowyż ten ma 5 km długości i 1,7 szerokości. Funkcjonuje tu Chata „Geravy” z bufetem, gdzie odpoczywamy. To też czas posiłku. W międzyczasie chmurzasta aura ustępuje słonecznej. Z płaskowyżu schodzimy do osady Dedinky.
|
Geravy. |
|
Geravy. |
|
Chata „Geravy”. |
Zielony szlak prowadzi lasem, początkowo łagodnie opadającym stokami, ale niebawem wchodzimy na duże stromizny, na których nasza droga nierzadko prowadzi po śliskich wapieniach. Do wioski docieramy o piętnastej. Jest słonecznie i godzina nie późna. Tak właśnie planowaliśmy.
|
Początek drogi do wsi Dedinky. |
|
Wapienie. |
|
Korzenie. |
Dedinky to wieś położona w bardzo malowniczym terenie, w dolinie rzeki Hnilec. Powstała na skutek połączenia dwóch osad górniczych: Štefanovce i Imrichovce w 1933 roku. Wieś leży przy sztucznym jeziorze Palcmanská Maša utworzonym w 1956 roku, w wyniku spiętrzenia wód Hnilca przez tamę. Wody jeziora napędzają elektrownię szczytowo-pompowej, ale też są akwenem rekreacyjnym. Nad jego brzegami działają kompleksy wypoczynkowe - plaża, wypożyczalnie sprzętów wodniackich - te obiekty przewidywaliśmy w planie dnia. Po górach nadszedł czas na wodę. Ubieramy stroje kąpielowe rozkładamy kocyki - sielanka. Kończyliście już kiedyś w tern sposób górską wędrówkę? Niewiele słychać odpowiedzi, że tak, zaś niektórzy mówią, że właśnie tak zawsze powinna się kończyć wędrówka górska.
|
Dedinky. |
|
Palcmanská Maša. |
|
Palcmanská Maša. |
|
Grupa po plażowaniu. |
I cóż. Tak mija kolejny piękny dzień. Po plażowaniu w Dedinkach wracamy do bazy w Hotelowej akademii w Nowej Wsi Spiskiej. Pospacerujemy sobie uliczkami ślicznego miasteczka, wieczorem zasiądziemy w ogródku piwnym. Nie zapomnimy przed zachodem słońca spojrzeć z balkonu Hotelowej akademii na to urocze miasto. Zawsze to robimy. Zaczynamy powątpiewać w to, że możemy któregoś roku odpuścić i nie przyjechać tutaj.
|
Nowa Wieś Spiska - to już tradycyjny widok z naszego balkonu. |
LINKI DO DNIA RETROSPEKCJI:
Powrót do Słowackiego Raju - Veľký Sokol
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz