Zima
Tatry uciszają pod śniegami zadzierzyste pazdury. Po Nowym Roku coraz częściej rodzą się dnie wyiskrzone, bezchmurne. Z drzew snuje się srebrny nalot. Na śniadych stokach wirują białe dymki śnieżnego pyłu. Słońce usiłuje dobrać się do białego kożucha – nie wiele jednak potrafi zdziałać; najwyżej z dachów szałasów strąci podgrzaną poduchę i roztopi ku niemu wystawione kłaczki mroźnego puchu, które nocą zetnie w sople mróz. Powietrze jest już samą czystością i blaskiem. Gdy pogody trwają dłużej, śnieżne pola stroją się w kryształy rosnące z każdą nocą w większy kwiat parującego podłoża. Nie jest to już śnieg, tylko sypkie skrzydełka mrozu, ogniska skrzeń, skondenzowana istotność zimy.
Rafał Malczewski, Tatr i Podhale, 1935.
4 pory roku w Tatrach (4) - zima
Tatry Ice Master 2013
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigW42obC-e1Xfo88X664e-ye39v2vXhr2Rg6N3vpcDJ7k-Ju6UhO5i_3IMT1-kBHMZl2KZQ5h6r8o7pNwTTIDE7AfaPm8yiyo_dRgcg5bQmafC3EAWB5DgtZPsd_PpaZE1lXSNimVyASXza2yS31R9Wz4POdWkelZYEzoC5LXcl9zsbXJKHN2uhT6F/s200-rw/2023.02.12%2016.01.31%20%5BDorota%20i%20Marek%20Szala,%20www.gorskiewedrowki.blogspot.com%5D%20%285%29.jpg)
Tatrzańska Świątynia Lodowa - Jerozolima
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3_d497UmZBFuv8Az3_-wbxJMPmUQllnXxJb25qCtuglG0_ytmA5F5w9bG-nqh0A4JODBNkcNBQcn4NyOT41sogPeY8FQMiTX-MZCyoIunxM93RZYCU4I58vKbf2kvbBuoHFjhLHEufG4rfulych3g9ryIxzdOPpAfl4zEYLhPzBTYUg9CShzO2zBV/s200-rw/2023.02.12%2012.10.09%20%5BDorota%20i%20Marek%20Szala,%20www.gorskiewedrowki.blogspot.com%5D%20(4).jpg)
Babia Góra - taki dzień zdarza się raz na tysiąc
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinoKY1SVUNHLc3nVeJFoDWz3sTiuRTEzqYVkhKgA3hM5bXSAOQa3xCQyVpuDAJWGvtNszGrHx-oWju3Qn_UhTkpNnvSK5SF-j2MTqk-AdH83XS9GP3UlkmFFkhfwOpCSBFGHOiHuZYJRA-drsoYKBvodIS2_-748Gb8HDtJlPtrw-4uGhlpEan6QFC/s200-rw/2023.01.06%2011.02.05%20%5BDorota%20i%20Marek%20Szala,%20www.gorskiewedrowki.blogspot.com%5D.jpg)
Na Ziemi Sanockiej - Tajemnicza Matragona
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiEz6muQSIiwgrLvt8-5L0IlTuKBoicguBBDRlnbOa2Lsx3aWpyxZrKUkq-RvxtSPb_70RsKi7Ltb3lIX7da7BmB3CTzT3DfifSnfbKh9-zahO-vr6IKEiJK6yP9A7A33vGHj0lEUrIcpEumtjULyouLsQtrTHzkvmVnvk7jidqUC9Szvvx5OqpxTpp/s200-rw/2022.11.13%2012.41.08%20%5BDorota%20i%20Marek%20Szala,%20www.gorskiewedrowki.blogspot.com%5D.jpg)
Przedwigilijne spotkanie
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUsvwwkx62pyJjJgYeQo62f8lHAY_T4gil7rpbof2Nv0fEHYzCq6My63pnazMEPdaO8tSAQoSWJvLW7TI3gXA8Lfy96Wrq9xgHhb4daH3WKN7lyg4KJTbEl0QzXmTHSAiWeH6HswZYsuMYJj_S-R3tO0YsZgvHzn2Nadn3D5kT04t05ppRLYyHRr_i/s200/DSCF9773.jpg)
Nastał czas radosnego oczekiwania na Boże Narodzenie. Niedługo zasiądziemy przy wigilijnym stole, przy którym zostawimy miejsce dla przybysza, który może zapukać do naszych dni. Co prawda zwyczaj wywodzi się z głębszych słowiańskich wierzeń, a współcześnie oznacza również to, że jesteśmy otwarci na drugiego człowieka. Taki też przejaw miało spotkanie zorganizowane w grudniowy, przedwigilijny wieczór. Co prawda wielkość lokaliku ograniczała liczebność gości, ale w miarę możliwości zapełnił się każdy jego kąt. Zrazu każdy pragnął wymienić z innymi życzenia i podzielić się radością spotkania i opłatkiem, co też czynił zaraz po oficjalnym powitaniu gości. Potem była tradycyjna wieczerza z barszczem z uszkami, rybą, kompotem z suszonych owoców i innymi specjałami emanującymi zapachami i smakami niepowtarzalnymi o innej porze roku. I niespodziewanie przybył również ten, który wciąż wędruje po świecie do tych, którzy wierzą w niego, a towarzyszyła mu oczywiście Śnieżynka i Wesoły Diabełek. Otworzył się worek z prezentami i nie zabrakło dla nikogo podarku, bo nie było tam takiej duszyczki, która by nie promieniała dobrocią prosto z serca płynącą. Potem niestety musieli pożegnać się z nami, aby udać się w dalszą drogę do innych. A śnieg niczym manna wciąż prószył delikatnie za oknem, otulając świat pierzynką, która skrzyła się jak gwiazdy na niebie. Zdał się stamtąd dobiegać cichnący odgłos dzwoneczków z sań Świętego Mikołaja. Tymczasem w „Zosieńce” wciąż unosiła się atmosfera nadchodzących świąt. We wnętrzu przytulnego lokalu rozpłynęła się melodia niejednej kolędy przy akompaniamencie wyśmienitej kapeli – Grześka, Jacka, Mariusza i Wawrzka. Pośród nich pojawiły się ciepłe wersety poezji wprowadzające w cudowny nastrój, recytowane, bądź czytane przez grupę niezwykłych ludzi, którą tak często nazywamy grupą wędrownego bractwa. Tak właśnie mówimy o nich, bo takie określenie bardzo pasuje w tym przypadku, gdyż oprócz wzajemnej życzliwości, łączy wszystkich braterstwo w pasji poznawania i przemierzania świata. Dlatego właśnie wieczór ten, organizowany z ramienia Koła przy Oddziale PTTK, był otwarty dla wszystkich; i pojawiło się na nim wielu wspaniałych gości, działający w różnych turystycznych organizacjach, jak również niezrzeszeni w nich. Nie ważne skąd kto pochodzi, gdy łączy wspólna pasja, a serca otwierają się nam szeroko do każdej osoby - tak jak to dzieje się na każdej naszej wycieczce. Jesteście wymarzonym bractwem ludzi, z jakimi mogliśmy spędzać miło czas.
Dziękujemy wszystkim za jedyne w swoim rodzaju spotkanie; krzepiące radością i ciepłem nadziei.
Dorota i Marek
Rzucam wszystko – jadę w Bieszczady
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgn2qRySK0zr--kI-Cw21yGscnYovbCFObFavSbT0e7OksomBiKykKwgGYWfkuKQz5dUXZd8WTjdHOJak6VYKDS3FRlhwXjWn5hRuj5olF1wpB3Z8Cc9axOizMIZIvZnE9-Ue0tw3MIEAo8rBgQp3REScPV5ETWCZlBdQsY59UWzZlACLFMyNT5WUWl/s600/foto%201%20alternatywnie%20do%20wyboru.jpg)
Bieszczadzkich opowieści część jesienna – momenty sercem wybrane
13 października, czwartek, godz. 6.00. Autokar, pękający niemal w szwach od ludzi, bagaży, emocji i oczekiwań, rusza. Porywa nas do krainy czartów, diabłów, dusiołków, biesów i czadów, czyli w Bieszczady. Tam, gdzie noc jest czarna jak smoła i najpiękniej widać gwiazdy. Tam, gdzie ostatni z pokolenia Zakapiorów są cenniejsi niż vipy telewizji. Tam, gdzie słowa piosenki „Majster Bieda” są u siebie. Przed nami cztery dni wyrwane z cywilizacji, codzienności, normalności, bez telefonu i bez Internetu. Dlaczego bez ? – bo komórki łapią Ukrainę, więc je wyłączamy. A więc rzuciliśmy wszystko i jedziemy w Bieszczady. Na ile poznamy prawdziwe serce Bieszczadów? Czas pokaże.
Uwaga – jeżeli lubisz narzekanie, jeżeli brak w Tobie radości życia, jeżeli przedkładasz: mieć nad być, to… nie jedź z nami. Bo jedziemy z Szalami. Bo dla narzekaczy nie ma miejsca, nawet na rezerwie, bo Dorota i Marek Szala mają zaplanowane wszystko, nawet dobry humor. Jest pełna kontrola sytuacji. Jest pełne bezpieczeństwo. Jest pełen profesjonalizm.
Lato odchodzi z Tatr
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUYs72vVyr-rag01aeLh9MAEdhy2OfGZZ11zuHZ8GAoDrlTh2SyFZydkvxpz0EguguFQL6oOmgK8khOUPVNJ6-5l-Zx4sYufO6nYjWuiBHNX4rdw0DmBiLzrhesXhSD3RkSWSFw0pXAjCJ_szKs1bBPfb7ODE2-q_L02nlZw8UHFQO-NeGg4ZU7VdO/s200-rw/2022.09.17%2014.43.22%20%5BDorota%20i%20Marek%20Szala,%20www.gorskiewedrowki.blogspot.com%5D.jpg)
Ruszaj z nami tam, gdzie wolny wiatr
czyli z Dorotą i Markiem w Bieszczady
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgL9SnF9dS8SRl807k1k6pcbNxcyYH3QJYwNZnDq_uXGnWgO3V9a93e-q2hmE5Sds5YQHjiqTwGIKPKja97KMSl3fifGXnwSpgMyD-xWiSuq_ssoXtMnrVWJvJWRLWPPEJCNJ3VaCIiTj8ZfkQ80u0oERTpPuzRr8YigJhEfaruqK0SKxo9hCyaYliz/s800/foto%2020.jpg)
Jedziemy w Bieszczady. Z listy rezerwowej, jak zwykle u Szalów. Głupio się cieszyć, że los kogoś wygryzł i wskoczyliśmy na to miejsce, ale cieszymy się. Bo jadą super ludzie. Bo razem. Bo już pachnie nam bieszczadzki wiatr.
Tajemnicza lista przebojów Wędrownego Bractwa
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjG_gI8kpE-z-cPODR6Jb8dK4f0Z615giCRMhYJGlk4sBFTRFzADcl7PKaCZbxFyFwBBkHAl_yMUmic4v4LPVgJW9QAFt_NyuoWhhMIixF-GAdBB3Okvprh5beOyf7OWrmiyM3L8EvJuGteJK7OlEzKAFp-PglOwDySe6xmxE8YDwtRZEk5iKjN3U5Y/s200-rw/0.jpg)
Gdzieś kiedyś w górach:
- Dooooorota, zróbżesz z Markiem koncert! Tak dawno nie było przez ten pandemiczny czas. Ludziskom się tęskni. Gitara, pieśni gór i mórz… Wawrzek, Grześ, Mariusz i Jacek – prosząc pytałam.
- Ciiiicho. Jest. To znaczy będzie! W NCK dla naszych ludzi, tych co wędrują z nami po górach – zdradziła
Na następnej wycieczce padło polecenie: proszę smsem potwierdzić chęć uczestnictwa, a smsem zwrotnym otrzymacie numer miejsca.
No i jest! Wreszcie! 24 kwietnia. Tyle czekaliśmy. Od ostatniego koncertu „U Filipa” 13 marca 2020 roku minęło ponad 2 lata. Taaak, ale powrót do tradycji pieśni wędrownego bractwa odbył się w WIELKIM stylu.
W labiryncie korytarzy NCK trafiamy na właściwe miejsce. Kameralna sala pełna ludzi, przy ścianach krzesła na dostawkach – kara dla tych, co się zagapili z potwierdzeniem uczestnictwa.
Ósmy oddech gór i powiew morskiej bryzy
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiC0d15s6s3KpfrUwOPMk098MXvG7GFxwxNimBam8i8h-PgU9DJ1aINzTqaJ9KimKnICcEWgte0tGWCEmO2oC1XAOUCxjhEjNJrJ0uFMgCznW3Ts2BE1pmLy1VYPLyWBcg75ZTes_W4b8XWKa-FXRbVEDEnKymaCiniiMmItwPFMJWMmjeGdaIEN8x0/s200-rw/2022.04.24%2016.19.11%20%5BDorota%20i%20Marek%20Szala,%20www.gorskiewedrowki.blogspot.com%5D%201900.jpg)
Nie jest ważne skąd przybywasz i nieważne ile masz lat, bo naszą grupę współtworzą zwyczajni ludzie życzliwi i radośni, usposobieni optymizmem, przyjacielską duszą, wolni i niezależni, czego przejawem był między innymi właśnie ten wieczór. Był to wieczór szczególny, gdyż jego program ułożyła publiczność, czyli uczestnicy koncertów „Pieśni gór i mórz”, wybierając repertuar na kolejny jubileuszowy koncert Grupy Wędrownego Bractwa. Sięgając wstecz do historii tych koncertów naliczymy dziewięć takich muzycznych spotkań. Siedem z cyklu „Oddech gór i powiew morskiej bryzy” i dwa plenerowe koncerty z cyklu „Warsztaty muzyczne z Grupą Wędrownego Bractwa”. W między czasie odbyły się też inne muzyczne spotkania, ale one miały zupełnie innych charakter – kolęd czy pieśni oazowych podczas spotkania z grupami oazowymi na górze Tabor. Pamiętają je z pewnością ci, którzy cały czas jeżdżą z nami na wycieczki, które staramy się jak najbardziej urozmaicać, tak, aby stały się cennym i niezapomnianym doznaniem dla każdego.
4 pory roku w Tatrach (1) - wiosna
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhq0kQUFhEIUGMho1iKwfx0CJoc5wzplTXQMbyPrjzM-lg_uKdyKj41MTOa4Lgd8SLFwE_TTBMrumD35m4ugvhK1KCMJajTqGTGw71NpuICGocCSxLEsP-RWZPamX8bIItNBKJNl0Cu3Z04A2-AIjV7Cy7UuuCs7hJe-fvrEQesWSTl9b9ykS5dNdaH/s200-rw/2022.04.23%2014.43.08%20%5BDorota%20i%20Marek%20Szala,%20www.gorskiewedrowki.blogspot.com%5D.jpg)
Wiosna
Słońce coraz wspanialej oświeca wyspę wierchów, z której wpływają gęste fałdy bieli. Naprzekór sprawiedliwości najczęściej cieplej jest tam na wyżynach niż u ich podnóża. Jest to znany objaw, zwany inwersją.
Dnia przybywa i coraz żywsza staje się zieloność lasów. Śniegowe puchy przypadają do ziemi, zmieniają się w gipsy, porastają skorupą, a grzbiety i kopuły wybłyskują szreniami. Znowu pojawiają się halne wiatry. Zaciszne kotły poczynają tętnić upałami, białość wnętrz odbija całą furję słońca i skwarzą się topniejące śniegi na przepojone wodą firny.
(...) Jednak podczas gdy w nizinach już rozpętała się wiosna i krokusy ścielą się na polanach – w Tatrach ciągle powraca jeszcze zima – nieustępliwa i zacięta. Aż ciepłe deszcze zabiorą się do pracy i wraz z halnym pozmywają płaty śniegów i odsłonią sprasowane sinopopielate trawska.
Rafał Malczewski, Tatr i Podhale, 1935.
Pięć obszarów szczęścia, czyli droga do Szczyrzyca
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhO-EeEK10CLCXHPilR8wJ8xAjxF8-bIans7S34hLhEBHouj2eZWe8XYNOtlQU7A3e7aqkuSBAyHlIEQn57kAlpCLDCWpjaiyPbYhjm14ZJ8MRQYSPPAqvoRs2vw9xprcQbZzwVqMsoezN0JOvN7mtkQwLlojrGWOuOCzmeTQUvCU7BUSJmvt25s4Md/s200-rw/foto%204.jpg)
- Szczypiorku, jedziesz może w sobotę z Szalami? – piszę smsa do kumpla.
- Tak, jadę zmoknąć i zmarznąć ☺ - odpisuje.
Uśmiecham się, bo przypominają mi się słowa Henia, że ma padać i będzie zła pogoda, i że w ogóle góry odpuszczają. A mi okrutnie tęskni się za wysiłkiem, wiatrem we włosach, przestrzenią, opowiadaniem Marka o górach i dowcipami Doroty.
No to jadymy. Godzina 7.00. Tym razem Sczyrzyc. Byłam tam już, ale nijak nie mogę sobie przypomnieć kiedy, z kim i jakim szlakiem doszłam.
W autobusie Marek opowiada ciekawostki z dzisiejszej trasy: o grodzisku w Kostrzu, które się zapadło i powstała przełęcz, o Matce Bożej Śnieżnej w Jodłowniku. I o przyrodzie. No i że piwo w Szczyrzycu jest tak „Mocne jak głos Kuryera i słodkie jak głos Kiepury”. Dorota rozdziela walkie-talkie.
- Szczypiorowi nie dawaj, bo wystrzeli do przodu i ani jego, ani radia – radzę.
- Ja Tobie dam piłkę – mówi Dorota do Szczypiorka.
- A gdzie urządzimy boisko? – pyta.
- Piłkę do drewna - odpowiada Dorota patrząc na niego dziwnie.
Na piwo do Szczyrzyca - Zęzów, Kostrza
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_X8our-W5p1Dk_WO2THcmyOvq3rXugI0_Q_NA0ITlQzRXWRl9UJ12hYgA1INAoZJ7fLH4sStRPlG5baNlEm2c7--skU_pdbGQagZm-pAen8Ngxfl4lha5tthLqZPittNPbvxJQ53msqccTD1GK8kPwwM_yTb37RD2Qwuu3totiXBydSLgN6IvwNEm/s200-rw/2022.04.02%2009.03.08%20%5BDorota%20i%20Marek%20Szala,%20www.gorskiewedrowki.blogspot.com%5D.jpg)
Cztery Pogórza Karpackie: Pogórze Przemyskie 6
Cztery Pogórza Karpackie: Pogórze Przemyskie 5
Cztery Pogórza Karpackie: Pogórze Przemyskie 4
Znad Mordarki nad Łososinę
Jedni pod górkę, inni z górki – tak jak w życiu
Mawia się, że żołnierz najlepiej idzie do boju po dobrze nieprzespanej nocy. Gówno prawda. Nieprzespana noc była, a bój to… tylko trzy szczyty do zdobycia: Miejska Góra, Sałasz i Korab. Tylko? Ale po kolei.
Dzień przed wyprawą telefon od Doroty:
- Odczuwalna ma być minus osiem. Wiatr. Potem zero. Luzik. Słońce.
- Co to? Czarownica jesteś? Zamówiłaś pogodę? – prowokuję.
- Nie czarownica, ale czarodziejka! – stanowczo odpowiada.
No więc o 7.30 ruszyliśmy z Krakowa. W góry z Czarodziejką. I słońce razem z nami.
Tatrzańska Świątynia Lodowa – Santiago de Compostela
Który to już raz na słowackim Hrebionoku wznoszona jest majestatyczna świątynia wykuta w lodzie? Jest jak bajka z królestwa lodu skryta pod niezwykłą kopułą w kształcie igloo. Zbudowana jest z dziesiątek ton lodu. Łączy wspaniałą architekturę i tatrzańską przyrodę. Wrażenia potęguje feeria barw emitowana przez specjalnie oświetlenie oraz delikatnie rozpływająca się muzyka. |
Skrzyczne – w bajkowej krainie śniegu i lodu
Kiedy najbardziej denerwujesz się, jak wybierasz się w góry? Otóż wtedy, gdy przychodzisz na miejsce zbiórki i… nie ma nikogo. Sobota. Godz. 6.10. Dochodzę do miejsca wyjazdu. Pusto. Czuję dziwny niepokój. Narasta z każdym krokiem. Odjazd 6.30 – przecież ludzie zawsze byli wcześniej! Czyżbym pomyliła czas wyjazdu? Jak godzinę później – to… posikają się ze śmiechu. Jak godzinę wcześniej to… to by zadzwonili przecież! – tłumaczę sobie. Jestem po drugim covidzie, mam prawo się mylić. No to idę z sercem na ramieniu na parking przy grillu. Czarno. Pusto. Zimno. Jeeeejku…
Nagle od drewnianej barierki odkleja się postać. To Heniu. Z Warszawy. Nawet facet nie ma pojęcia, jak się ucieszyłam na jego widok. Radość, że nic nie pomyliłam! Heniu całą noc jechał pociągiem z Warszawy do Krakowa, zasypiał w trasie między wtargnięciami konduktora, ranek zaczął od kaweczki na stacji paliw i zaraz potem ruszył z nami w góry. Po wycieczce czeka go kolejna noc w pociągu, bo wrócić trzeba. Drugą taką osobą jest Andrzej, też z Warszawy. Podziw i szacunek. Trzecią, która jeździ z nami na podobnych zasadach jest Roma z Bielska-Białej. Czyż Dorocie i Markowi trzeba lepszej reklamy? Dlaczego akurat z Dorotą i Markiem? Bo energia płynąca od nich jest czysta, odżywcza i inspirująca.