Dziennik wypraw i przystań przed kolejną wędrówką.

W krainie skalnych miast: Žaltman

Na dobry początek nowego dnia udajemy się w Góry Jastrzębie w Czechach. Wędrówkę rozpoczynamy o godzinie 8.20 w miejscowości Malé Svatoňovice, zaraz przy dworcu kolejowym. Tam też będziemy ją kończyć. Ulicą Nádražní docieramy do placu Karla Čapka. Karel Čapek był czeskim pisarzem, prozaikiem i dramaturgiem, który w 1890 roku urodził się właśnie tutaj. Był też jednym z pionierów fantastyki naukowej, który po raz pierwszy użył i spopularyzował słowo robot. Przy placu znajduje się muzeum poświęcone mu. Po drugiej stronie placu stoi kościół Siedmiu Radości Najświętszej Marii Panny z 1733 roku, który w latach 1830-31 został przebudowany w stylu empire. W jego wnętrzu można zobaczyć malowidła ścienne przedstawiające Siedem Radości Marii Panny wykonane w 1899 roku. Większość z nich namalował Ludvík Nejedlý z Nowego Bydžova, z wyjątkiem szóstej radości wykonanej przez malarkę Ivę Beščecovą z Dobříša.

Przechodzimy obok kościoła i podchodzimy dalej w górę ulicą Schejbalovą aż do Maryjnego Sadu (Mariánský sad), wypełnionego stacjami drogi krzyżowej, zespołem kaplic poświęconych Siedmiu Radościom Marii Panny oraz Grobu Pańskiego powyżej nich. Z prawej mamy dolinkę potoku Mariánský. Zaraz za roztajem szlaków U Mariánského sadu, po drugiej stronie potoku znajduje się dawna Sztolnia Kateřina z lat trzydziestych XX wieku, nazwana tak na cześć księżniczki z Nachodu Kateřiny Zaháňskiej. Miała służyć jako odwadniająca sztolnia spadkowa w Svatoňovickim zagłębiu węglowym, ale nie osiągnęła planowanej wielkości. Jej długość wynosi tylko 250 metrów.

Powyżej źródlisk potoku Mariánský wchodzimy na tereny otwarte, przechodzimy obok kilku domostw, za którymi znajdowała się kiedyś głęboka Kopalnia Świętej Trójcy, w której wydobywano węgiel kamienny. Jej wyrobisko jest obecnie zarośnięte lasem i nie jest widoczne w terenie. Dom, który stoi tu pod lasem stoi o numerze 97 był kiedyś kuźnią górniczą, a obok znajdował się szczyt hałdy (obecnie porośnięty łąką). Idziemy dalej trawersując zbocze grzbietu. Wkrótce przecinamy drogę leśną, przy której mamy kolejny rozstaj szlaków o nazwie Bílý kůl. Niedługo i łagodnie schodzimy na przełęcz, za którą wznosi się nasze końcowe wzniesienie. Przy szlaku zobaczyć można kilka bunkrów, które miały obronić Czechosłowację przed agresją państw sąsiednich. Wybudowane zostały w latach 1935-1938. Powstało wówczas łącznie 10 tysięcy schronów, w tym około 250 schronów ciężkich (dla porównania Linia Maginota składała się z około 5800 obiektów). W niektórych miejscach powstały również większe obiekty wyposażone w działa przeciwpancerne.

Na szczyt Žaltman (740 m n.p.m.) docieramy o godzinie 9.30. Częściowo jest ogołocony z lasu, a na wierzchołku stoi wieża widokowa. Podziwiamy z niej panoramę, a na dole chwilę odpoczywamy. Wracamy tą samą drogą, zatrzymując się w Muzeum Karla Čapka, znajdującym się przy placu za kościołem. Potem schodzimy do autokaru czekającego na nas przy stacji kolejowej „Malé Svatoňovice”. Odjeżdżamy o godzinie 10.50.
Udostępnij:

W krainie skalnych miast: Ostaš, Skalne Miasto Ostaš

To nieco mniej znana grupka skałek na obszarze Gór Stołowych, aczkolwiek mimo wszystko popularnych i niezwykle urokliwych. Wzniesienie, na którym znajdują się w znacznej części pozbawione jest lasu, a więc ładnych pejzaży tutaj nie brakuje. Najpierw jednak musimy wspiąć się na partie wierzchołkowe wzniesienia, co jednak nie jest trudne i długie. Już po kilku minutach mamy przed sobą pierwsze skalne formacje. Po prawej Skalní věž Krákorka, po lewej Skalní věž Mouřenín i Skalní věž Výří brana. Między tymi dwoma ostatnimi schodzi droga, którą będziemy opuszczać skalne miasto Ostaš. Teraz idziemy prosto w kierunku większego nagromadzenia skał. Szybko okazuje się, że tak łatwo nie będzie. Pierwszą szczelinę przechodzimy gładko. Potem po stopniach wykutych w skale pod głazem zawieszonym w szczelinie między skalnymi wieżami. Korytarz między skałami zaczyna nieco błądzić, zdaje się lawirować zaglądając do skalnych zakamarków, z których nie ma wyjścia, z wyjątkiem przejścia, którym tam weszliśmy. Wytyczony szlak jednak pewnie prowadzi i nie pozwala zgubić właściwej drogi - to raczej sami chcemy zajrzeć wszędzie, gdzie to tylko możliwe, to każdego fascynującego korytarza, zachwycającego fantazyjnymi formami ścian i stropów. Wnet na naszej drodze pojawia się węższy korytarz, z którego wydostać się trudniej. Wkrótce orientujemy się, że korytarz prowadzi nieco w górę. Nieco dalej potrzeba troszkę wspinaczki z pomocą rąk, aby wydrapać się po skałkach jeszcze wyżej i w ten sposób osiągamy pierwszy z wielu punktów widokowych. Oferuje on widok masywów Skalniaka i Szczelińców. Po chwili odwracamy się. Dalszy ciąg trasy wynosi nas jeszcze wyżej. Z lewej przechodzimy ponad korytarzem szczeliny, z której przed chwilą przechodziliśmy. Szlak kieruje nas między kolejne skałki, potem w lewo. Nagle niespodziewanie szlak sprowadza nas nieco w dół do korytarza ze stropem utworzonym przez rumowisko głazów. Wygląda to trochę niepokojąco, ale nie ma strachu. To zacieniony i chłodniejszy zakamarek, ale pozwala odetchnąć nieco od gorąca panującego na zewnątrz, ale też od emocji.

Wychodzimy na otwartą przestrzeń, gdzie ukazują się nam wierzchołki zgrupowanych skalnych wież. Ścieli się przed nami uroczy krajobraz, jakby nie rzeczywisty. Kraina zdumiewa, tak jak wspaniała baśń. Łatwiejszą dróżką wchodzimy na wierzchowinę wzniesienia. Widzimy na nim kilka grup skalnych. Na jednej z nich urządzono ogrodzony taras widokowy. Dalej mamy ciekawą skałkę z wydrążoną kolebą. Najwyższy punkt góry znajduje się jeszcze dalej. Tymczasem ścieżka sprowadza nas nieco w dół pod innego ciekawego ostańca z dwoma oknami. Wygląda jakby składał się z trzech połączonych filarów podtrzymujących u góry skalny taras. W rzeczywistości nosi nazwę Čertovo auto. Krótkim podejściem przez zagajnik wracamy na wypłaszczoną wierzchowinę. Szlak wiedzie dalej przez nieco zadrzewiony obszar, lecz formacji na nim nie brakuje, jak też punktów widokowych. Z lewej mijamy charakterystyczną skalną wieżę Cikánka. Zaraz dalej zlokalizowana jest Krtičkova vyhlídka oferująca pejzaż północno-wschodnich wzniesień tworzących Broumowskie Ściany (czes. Broumovské stěny).

Idziemy dalej, gdzie znajduje się najwyższy punkt na naszym szlaku, położony w pobliżu kolejnego tarasu widokowego Frýdlantská vyhlídka. Docieramy do niego po blisko półtoragodzinnym przemierzaniu skalnego miasta. Zostajemy tu na kilkanaście minut. To kulminacyjny punkt naszej wędrówki. Stąd czeka nas już tylko zejście drogą przez bezleśny obszar z powrotem do węzła, w którym pętla szlaku zamyka się. Za nami około dwugodzinny niezwykły spacer. Przy parkingu jest możliwość wypicia kawy, czy zjedzenia czegoś np. lodów. To okazja na wymianę pierwszych wrażeń z przejścia skalnego labiryntu Ostaš.

Udostępnij:

W krainie skalnych miast: Čáp, Teplickie Skalne Miasto

Przed nami pierwsza część wycieczki po Adrszpasko-Teplickich Skałach. Rano o godzinie 8.10 rozpoczynamy tą bodaj najdłuższą wędrówkę tegorocznego wypadu w Sudety. Kiedyś połączyliśmy Teplickie i Adrszpaskie Skały w jednodniową wędrówkę. Jednak na początek tej wędrówki zaczęliśmy spokojnie dawkować sobie emocje i wpierw wyruszyliśmy spenetrować wschodnią część Teplickich Skał, gdzie znajduje się najwyższy szczyt tego pasma. Wyruszamy szlakiem spod zamku znajdującego się w miejscowości Teplice nad Metují. Wspinamy się ponad rzekę Metuja, ponad Zamek, które rychło zostawiamy w dolinie. Mijamy pustelnię z kościołem pielgrzymkowym pw. Maryi Panny Pomocnej w Teplicach nad Metují, który jest światowym unikatem pod tym względem. Zbudowany został w latach 1753–1754 na zlecenie praskiego lekarza i filozofa Jana Maxmiliána z Peytersbergu, sympatyka pustelnictwa, który do starości mieszkał tu wraz z dwoma pustelnikami.

Asfaltowa uliczka szybko kończy się. Idziemy chwilę przez łąki, po czym na dłużej nikniemy w ostępach leśnych. Ścieżka spokojnie trawersuje zbocze trzymając się wciąż sąsiedztwa doliny Metuji, lecz wkrótce szarpie się ostrzej w górę, prowadząc na skały Lokomotywy, do której docieramy o godzinie 9.15. Po krótkiej przerwie kontynuujemy podejście. Ku naszemu zaskoczeniu jest bardzo urozmaicone i ekscytujące ze względu na niemałe nagromadzenie skał skupionych w zespoły, bądź stojących samotnie w lesie. Pokonanie troszkę trudniejszych miejsc ułatwiają krótkie drabinki. Za rozstajem Kraví hora podążamy dalej wypłaszczoną wierzchowiną tego wzniesienia, aż o godzinie 10.45 zaczynamy zejście stromym, kamiennym chodnikiem do rozstaju Pod Bludištěm. Stąd dalej zielonym szlakiem kierujemy się do szczytu Čáp. Idziemy szeroką drogą, spokojnie zyskując wysokość. Po nieco ponad jednym kilometrze szlak odbija w lewo. Łatwo przeoczyć to odejście i zapędzamy się kawałek za daleko. Wracamy i odnajdujemy właściwą ścieżkę. Ta wiedzie coraz bardziej stromym zboczem na ciąg stopni, którymi pokonujemy najbardziej stromy odcinek drogi. Osiągamy grzbiet wzniesienia, po czym idziemy nim na południowy zachód, gdzie sterczą kolejne wychodnie skał, a na końcu najwyższa z wierzą widokową. Tam w końcówce podejścia mamy krótki ciąg kolejnych stopni i chwilę potem jesteśmy pod wieżą widokową. Mamy godzinę 11.35. Robimy niedługą przerwę na wspaniałe widoki, jakie rozpościerają się z wieży.

Wracamy do rozstaju Pod Bludištěm, nie bawiąc długo na szczycie Čáp, gdyż mamy iść jeszcze do Teplickiego Skalnego Miasta. O godzinie 12.20 jesteśmy z powrotem na rozstaju, skąd dalej schodzimy do doliny Skalskiego Potoku żółtym szlakiem. W dolinie rozpoczynamy przejście skalnego miasta. Skręcamy na lewo i wkrótce rozpoczynamy pętlę pośród niesamowitych, monumentalnych Teplickich Skał. Pętlę zamykamy o godzinie 14.00. Schodzimy do Teplic, ale po drodze odbijamy jeszcze na punkt widokowy, znajdujący się na skałach, na których niegdyś górował zamek Střmen. Wspinamy się do niego bardzo stromymi stalowymi schodami. W końcówce ciągi stopni są bardzo wąskie, dlatego pojawiają się przed nimi postoje w oczekiwaniu aż zwolnią je turyści nadchodzący z naprzeciwka. Wspaniałe widoki z punktu widokowego zapewnia bardzo dobra przejrzystość powietrza. Jest na nim dość ciasno, gdyż znajduje się on na szczytach wyniosłych skał. Po zejściu kontynuujemy drogę do Teplic nad Metují. Mijamy Wilczy Wąwóz, która kojarzy się nam z poprzednią wędrówką. To właśnie tym wąwozem przemieściliśmy się wówczas do Adrszpaskiego Skalnego Miasta, a dzisiaj o godzinie 15.00 kończymy trasę w Teplicach nad Metují (niem. Weckelsdorf).

Udostępnij:

W krainie skalnych miast: Błędne Skały, Bor

Przejście Błędnych Skał zawsze przynosi frajdę. Wydawać by się mogło, że kolejny raz tutaj spędzony będzie czasem nudnym. Jakże to błędne myślenie. Tęskniliśmy za tym miejscem z sentymentem do dawnych podróży. Trasę przez labiryt Błędnych Skał  jesteśmy odtwarzać z pamięci, ale zobaczyć je ponownie na własne oczy przynosi radość cudownych wspomnień, w tym tych pierwszych, kiedy tu dotarliśmy podczas pokonywnania Głównego Szlaku Sudeckiego. Podobne radosne uczucia towarzyszyły nam kilka godzin wcześniej, kiedy byliśmy na wzgórzu Grodziec. Tam też wspominaliśmy stare ścieżki i wychwytywaliśmy to co się na nich zmieniło przez ten czas miniony. Błędne Skały zostały niezmienione, może tylko drzewa na nich trochę podrosły. Przez ten czas my również staliśmy się trochę starsi, ale duchem wciąż jesteśmy tacy sami. Po przejściu labiryntu Błędnych Skał wracamy obejściem do ich początku mijając przy okazji najwyższy punkt Gór Stołowych na ziemi czeskiej – Bor. Dzisiaj nad głazem wyznaczającym ten punkt jest platforma widokowa. Nie było jej gdy pierwszy raz zaliczaliśmy ten punkt. Wówczas można było bez trudności dotknąć głazu ze słupkiem granicznym, który wyznacza najwyższy szczyt Gór Stołowych w Czechach. Było wesoło, ciekawie i trochę więcej wody w korytarzach skalnych, bo ostatnimi dniami intensywnie padało. Przejście Błędnych Skał z licznymi przystankami zajęło nam godzinkę. Powrót do punktu wyjścia nie więcej jak kwadrans.
Udostępnij:

W krainie skalnych miast: Grodczyn

Na Grodczyn wychodzimy od strony szosy E67. Jest to trasa europejska przebiegająca od Finlandii do Europy Środkowej. Podejście na górę rozpoczynamy o godzinie 10.30, a zaczynamy w miejscu, gdzie potok Trzemiele uchodzi do potoku Wyżnik. Najpierw krótko asfaltową drogą prowadzącą do jednego tu domostwa, potem drogą leśną, jedną z dwóch dróżek odchodzących w górę zalesionego zbocza, która w końcówce okazuje się być nieco zarośnięta. Wnet jednak docieramy na grzbietową dróżkę, która poprowadzony jest Główny Szlak Sudecki. Szlakowi temu niedawno zmieniono tutaj przebieg. Przedtem prowadził dróżką pod szczytem Grodczyna, a obecnie przechodzi przez szczyt. Przed wierzchołkiem przecinamy wykarczowany obszar lasu, a potem bitą drogą dojazdową do przekaźnika telewizyjnego osiągamy szczyt Grodczyn, nazywanego czasami Grodzcem, choć nazwa Grodziec odnosi się raczej do całego grzbietu. Grodczyn (803 m n.p.m.) jest najwyższym szczytem Wzgórz Lewińskich. Na szczycie stajemy o godzinie 11.30.

Szczyt oferuje częściowe widoki na północny wschód. Tam stoi mniej drzew. Odpoczywamy chwilkę, po czym schodzimy tą samą dróżką Głównego Szlaku Sudeckiego. Trzymamy się tego szlaku dłużej. Wyprowadza nas na malownicze łąki otaczające wzniesienie Grzywacza (732 m n.p.m.). Potem skręcamy pomiędzy Grzywacza i sąsiednie wzgórze Gomoła (733 m n.p.m.), przed którą rozlewa się zarastające oczko Bukowego Stawku. Stamtąd wspinamy się na Gomołę, aby zobaczyć pozostałości Zamku Homole. Od czasu naszego ostatniego pobytu tutaj widać wyrażne zmiany. Do ruin prowadzi obecnie szeroki drewniany podest. Ustawiono przy nim również tablice informacyjne. Od godziny 12.25 do godziny 13.00 spędzamy czas przy ruinach murów zamkowych. Schodzimy z powrotem do Głównego Szlaku Sudeckiego, który prowadzi dalej wspólnie ze szlakiem niebieskiem na Ludowe (675 m n.p.m.) a stamtąd zielonym szlakiem do szosy E67, przy której na parkingi TIR czeka na nas autokar. O godzinie 13.20 odjeżdżamy.

Udostępnij:

W krainie skalnych miast

Zadziwiają i fascynują. Sprawiają wrażenie tajemniczych. Trudno znaleźć podobne w całej Europie. Różnią się znacznie od Tatr, Beskidów, czy Alp. Są przykładem gór o wyjątkowej budowie i krajobrazie. Wypiętrzone zostały przed 30 milionami lat, lecz nie mają spiczastych wierzchołków. Są spłaszczone, a nawet płaskie niczym płaszczyzna stołu. Przed 100 milionami lat temu w ich miejscu było płytkie morze, do którego z otaczających wzniesień spływały rzeki. Niosły do niego drobny materiał skalny w postaci piasków, które opadały na dno morza, osadzając się kolejnymi warstwami. Po jakimś czasie scementowały się w zbite piaskowce. Potem przyszedł czas ruchów górotwórczych. Pod wpływem tego procesu dno morza zostało równomiernie wyniesione do góry. Jednak wynoszone w górę warstwy nie zostały sfałdowane, jak to zwykle bywa przy takich ruchach geologicznych. Wierzchołki gór pozostały płaskimi stoliwami, ale jak się okazało nie wszędzie trwałymi. Spływające z wyniesionego stoliwa cieki oraz panujące warunki atmosferyczne zaczęły rzeźbić w płaskich górach korytarze. Zaczęło się to w trzeciorzędzie, czyli kilkanaście milionów lat temu i trwa do dzisiaj.

Gdzie znajdziemy te górskie cuda? Góry Stołowe położone są na styku Sudetów Środkowych z Sudetami Zachodnimi. Część z nich z najwyższym szczytem leży po stronie polskiej, a część z formacjami najbardziej zapierającymi dech znajduje się po stronie czeskiej. Tworzą tam najbardziej imponujące skalne miasta z unikatowymi walorami przyrodniczymi. Tworzą nieprawdopodobne, wręcz baśniowe pejzaże, cenione przez przyrodników, turystów, artystów i filmowców.

Góry te długo pozostawały niezasiedlone, a to ze względu na trudne warunki klimatyczne i słabe gleby pod uprawę. Jednak w średniowieczu wytyczono przez nie popularny trakt handlowy, jedną z odnóg bursztynowego szlaku, która łączyła Śląsk i Czechy. Przechodziła ona przez przełęcz Polskie Wrota, nieopodal Zamku Homole chroniącego ten szlak. Tam właśnie zaczniemy naszą kolejną sudecką przygodę. Na cztery dni zamienimy się w sudeckich włóczykijów. Odwiedzimy wszystkie najwspanialsze miejsca Gór Stołowych, zwiedzimy najpiękniejsze miejsca w tej krainie skalnych miast. Osiądziemy na ten czas u stóp Szczelińca Wielkiego, najwyższego wzniesienia tych gór, w miejscowości zwanej śląską Jerozolimą. Wambierzyce, znane są jako ośrodek religijny, ale też jedno z tych miejsce, które odegrało istotną rolę w popularyzacji o odkrywaniu tajemnic Gór Stołowych. Wyruszamy do tego baśniowego królestwa, do świata fantazji niczym z Narnii, do niezwykłej krainy skalnych miast.



Udostępnij:

Busov, Góra Jawor

Jest tak piekielnie gorąco, a przy tym jakby tlenu mniej w powietrzu. Jak dobrze, że dzisiaj mamy plan na Busov, który prawie w całości porośnięty jest lasem. Jego cień będzie dzisiaj ratunkiem. Już kiedyś tak też zaczynaliśmy wejście na tą najwyższą górę Beskidu Niskiego, ale tamta wędrówka nie została dokończona zgodnie z planem, gdyż zaraz po zejściu z góry zachmurzyło się ciemnogranatowymi chmurami, z których wkrótce lunęło jak z cebra, a do tego silnie zagrzmiało. Na ciąg dalszy nie było już szansy. Zrobiło się bardzo niebezpiecznie. Busov został wówczas zdobyty, ale kolejne wzniesienie już nie. Mapy meteo na dzisiaj nie wskazują ani trochę, żeby miała nastąpić powtórka z tamtego dnia. A więc z radością ruszamy w drogę, choć skwar niebywały odbiera siły nawet, gdy stoimy w miejscu.
Udostępnij:

Łemkowska Watra 2023, dzień 2

Nieco późno dzisiaj przychodzimy na tereny festiwalu 41. Łemkowskiej Watry. Grają tu już i śpiewają od godzin przedpołudniowych. Wycieczka na Jaworzynę Konieczniańską i Rotundę przedłużyła się nam przy tak pięknej pogodzie, ale już jesteśmy na drugim festiwalowym dniu: „Ej zahrajte hudaky”...

Udostępnij:

Jaworzyna Konieczniańska, Rotunda

Kiedyś, gdy wyruszaliśmy z tego miejsca na wędrówkę opatulała nas mgła. Nie było tak gorąco jak dzisiaj, powietrze krzepiło nas rześkim chłodem. Aura była wówczas magiczna i w magiczny sposób odsłaniała nam to napotkane na szlaku osobliwe obiekty, przypominające o tym, że nie zawsze było tu tak cicho i spokojnie. Dzisiejszego dnia ten szlak odsłania się nam w zupełnie innym nastroju, typowo letnim, słonecznym i skwarnym.
Udostępnij:

Łemkowska Watra 2023, dzień 1

Nie ma ich już tylu jak kiedyś. Ocenia się, że w przededniu wybuchu II wojny światowej tereny Łemkowszczyzny, w zależności od przyjętych granic, zamieszkiwało od 100 do 150 tysięcy ludności łemkowskiej. Współczesne rozproszenie ludności łemkowskiej oraz jej liczność wynika z przeprowadzonych akcji przesiedleńczych, najpierw w latach 1944–1946, a potem w ramach Akcji „Wisła” w latach 1946–1947. W pierwszym z wymienionych okresów ludność łemkowską przesiedlono na obszar obecnej Ukrainy. Przypuszcza się, że może tam mieszkać obecnie do 90 tysięcy potomków Łemków. W ramach akcji „Wisła” ludność łemkowską wysiedlono na obszar Polski północnej i zachodniej, a było to 30–35 tysięcy osób. Dzisiaj Łemkowie zjechali do Zdyni, jak co rok na spotkanie. Rozpoczęła się tu 41. Łemkowska Watra, która potrwa do niedzieli. Jeszcze nie ma wszystkich, ale wciąż przybywa i przed sceną, i na polach namiotowych. Tam już grają i śpiewają. Najpierw słychać typowy, tradycyjny folklor, potem nadchodzi mocniejsze, folkowe uderzenie.

Udostępnij:

Lackowa

Kiedyś było takie samo słońce na błękitnym firmamencie, gdy ruszaliśmy na Lackową. Szkoda byłoby w taką pogodę siedzieć w domu. Przyjechaliśmy w nasze najulubieńsze pasmo polskich gór, niezmierzony, cichy i spokojny Beskid Niski. To kraina totalnego wyciszenia, gdzie można wsłuchać się w niczym niezmącone odgłosy przyrody. W rozpamiętywaniu jej dziejów doznasz olśnienia, co tak naprawdę jest najważniejsze w życiu człowieka. Ta wspaniała kraina zawsze opowiada nam historie ujmujące serce. To kraina dla ludzi naprawdę wrażliwych – czeka nas tu zawsze piękno natury, ale też trud wędrówki, aby je zobaczyć. Nad tym wszystkim zaś ponad ziemią unoszą się szepty z przeszłości opowiadające o losach ludzi, których miała ta ziemia.
Udostępnij:

Lato w Tatrach - Polski Grzebień, Mała Wysoka

Wracamy do dwóch starych wędrówek, kiedy przecinaliśmy główną grań Tatr z południa na północ, schodząc z Polskiego Grzebienia do Doliny Białej Wody. Dwa razy w swoim życiu przechodziliśmy tą jedną z najdłuższych tatrzańskich dolin i za jednym i za drugim razem łapały nas w tej dolinie deszcz i burza, mimo dobrych prognoz i znakomitej pogody wcześniej. Jednak tamte przejścia niosą ze sobą bardzo miłe wspomnienia, tknięte szczyptą intymności, które towarzyszyło podczas drogi przez Dolinę Suchej Wody, bo tamtędy nikt nie chodzi, albo bardzo rzadko.
Udostępnij:

Droga do Santiago - dzień ostatni

12
Santiago de Compostela
Katedra w Porto
POGODA
noc
rano
południe
popołudnie
wieczór
bezchmurnie
bezchmurnie
bezchmurnie
bezchmurnie
bezchmurnie

Jakub Większy Apostoł w roku 44 zginął śmiercią męczeńską w Jerozolimie. Jego ciało zostało przeniesione i pochowane w Galicji. W czasach prześladowań chrześcijan zamieszkujących ten teren, w III wieku miejsce pochówku Jakuba Apostoła zostało zapomniane. Pewnej nocy w 813 roku eremita o imieniu Pelayo miał zauważyć deszcz spadających gwiazd na wzgórze, które miał przed sobą. Tym co widział podzielił się z miejscowym biskupem Theodemirem z Iria. Ten zlecił zbadanie miejsca, na które miała spaść gwiazdy. Odkryto tam wówczas kamienny grobowiec zawierający szczątki męczennika. Biskup Theodemir uznał to wydarzenie za cud i powiadomił o nim króla Asturii Alfonsa II. Król zlecił wznieść kaplicę na miejscu odnalezionego grobowca.

W miejscu tamtej kaplicy stoi obecnie wyniosła Katedra Santiago de Compostela, wokół której powstało miasto o tej samej nazwie. Nazwa ta oznacza pole gwiazd z łacińskiego campus stellae, która nawiązuje do cudownego wydarzenia z przeszłości.

Dzisiaj Katedra Santiago de Compostela jest jedną z najważniejszych budowli sakralnych na świecie, szczególnym miejscem, gdyż schodzą się do niego wszystkie szlaki Camino prowadzące do grobu Jakuba Apostoła. Wyznacza koniec 790-kilometrowego szlaku pielgrzymkowego „Camino de Santiago”. To jeden z największych zabytków w Hiszpani. Budowa tej katedry rozpoczęła się w 1075 roku, za panowania Alfonsa VI. Była wznoszona na miejscu starego kościoła poświęconego św. Jakubowi. W początkach budowy prace budowniczych po pewnym czasie zatrzymały się aż do roku 1100, kiedy to architekt - mistrz Esteban stworzył trzy nawy w kształcie łacińskiego krzyża. Potem budowę kontynuowano przez cały XII wiek. W roku 1188 roku za budowę katedry odpowiedzialny był mistrz Mateo, dodał wtedy jedną z jej najbardziej spektakularnych cech - wejście Gloria Portico. Urzeka ona mnóstwem figur (łącznie 200 różnych figur) w większości nawiązujących do Apokalipsy św. Jana Apostoła. Wśród nich jest oczywiście figura św. Jakuba, witającą pielgrzymów na końcu ich podróży. Obecnie ten portal znajduje się wewnątrz świątyni, gdyż przez kolejne lata świątynia rozrastała się o otrzymywała kolejne zdobienia w różnych stylach architektonicznych, w tym romańskim, gotyckim, barokowym, plateresco i neoklasycznym. Główna nawa ma obecnie długość prawie 100 metrów.

Krypta z grobowcem św. Jakuba znajduje się pod głównym ołtarzem świątyni, nakrytym baldachimem podtrzymywanym przez anioły. W centralnej części znajduje się wielka polichromowana figura przedstawiająca św. Jakuba Apostoła.

Na skrzyżowaniu naw podwieszona jest słynna olbrzymia kadzielnica, nazywana po galicyjsku botafumeiro. Do jej rozkołysania wciąż używany jest mechanizm pochodzący z 1604 roku. Wykonana jest z mosiądzu i brązu, posrebrzana. Ma 150 cm wysokości. Pusta waży około 53 kg, napełniona jest o 10 kg cięższa. Lina, na której kadzielnica jest podwieszona waży 90 kg, ma 60 metrów długości i 5 cm grubości. Obecnie wykonana jest z syntetycznych materiałów, dawniej zrobiona była z włókien konopi. Uruchamiana jest obecne tylko w czasie niektórych nabożeństw przez 8 mężczyzn. Szybuje wtedy pomiędzy nawami bocznymi osiągając prędkość do 68 km/godz. Zgodnie z tradycją zapach wydzielający się z kadzielnicy miał mieć właściwości lecznicze, dlatego pielgrzymi łapali głębokimi oddechami dym z nadzieją przeciwdziałania różnym chorobom. Główną funkcją kadzielnicy jest oczywiście akt liturgiczny, jednak pierwotnie botafumeiro Katedry Santiago de Compostela służyło neutralizacji zapachu pielgrzymów, biorących udział we mszy. Stąd to kadzidło jest takie duże, dzięki czemu ilość wytwarzanego w nim dymu pozwala na okadzenie całego wnętrza katedry.

Kwintesencją naszej Drogi do Santiago jest uroczysta msza święta w Katedrze Santiago de Compostela. Świątynia ta jest zwieńczeniem drogi dla tysięcy pielgrzymów. Dzisiaj botufameiro nie jest już uruchamiane codziennie, a tylko w niektóre święta i na specjalne życzenie (tj. zamówienie takie jak nasze). Nasza msza kończy się zatem charakterystycznym dla tego miejsca obrzędem okadzania z użyciem botafumeiro (dawniej okadzano pielgrzymów przed mszą).

Wychodzimy na plac Obradoiro, nad którym słońce stoi już bardzo wysoko. Trzeba wracać do domu, choć zdaje się, że nie za bardzo się nam chce. Jeszcze tylko ostatni obchód wokół Katedry, gdzie skupiły się sklepiki pełne pamiątek związanych z pielgrzymkowymi szlakami, wyrobami ze srebra i gagatu. Najważniejsze pamiątki mamy już w sercu, także te muszle i laski pielgrzyma, które towarzyszyły nam przez całą Drogę do Santiago. Żal gardło ściska, bo to już pożegnanie. Kiedyś tu jednak powrócimy.

Był to piękny czas, dzisiaj, wczoraj i wszystkie te dni spędzone na Camino. O godzinie 11.00 wyjeżdżamy z Santiago de Compostela. Kończy się nasza wielka przygoda, zupełnie inna niż jakiekolwiek znajdujące się za nami. Wrócimy tu na pewno.



FOTORELACJA

Padrón, Hotel Scala - wykwaterowanie. 

Wchodzimy do Katedry Santiago de Compostela.

W świątyni św. Jakuba pnuje jeszcze cisza, jesteśmy sami.

Słynne botufameiro.

Tu gruby sznur, na którym zawieszona jest kadzielnica.

Wspaniały główny ołtarz, pod którym znajduje się
krypta grobowa Jakuba Apostoła.







Baldachim nad ołtarzem.

Anioły podtrzymujące baldachim.

Anioły podtrzymujące baldachim.





Ołtarz z figurą św. Jakuba.


Figura św. Jakuba ozdobiona srebrem z brylantami. 





Sklepienie na łączeniu naw z mechanizmem botufameiro pochodzacym z 1604 roku.

Początek mszy.




Botufameiro unosi sie górę.

Jedno pchnięcie wprawia kadzielnicę w ruch.

Botufamero szybuje nad naszymi glowami od prawej...

...do lewej.

Botufameiro zostało zatrzymane.

Sznur zamocowany do filara.

Ostatnie fotografie wnętrza Katedry Santiago de Compostela.

Udostępnij:

Życie jest zbyt krótkie, aby je przegapić.

Liczba wyświetleń

Popularne posty (ostatnie 30 dni)

Etykiety

Archiwum bloga

Z nimi w górach bezpieczniej

Zapamiętaj !
NUMER RATUNKOWY
W GÓRACH
601 100 300

Mapę miej zawsze ze sobą

Stali bywalcy

Odbiorcy


Wyrusz z nami na

Główny Szlak Beskidu Wyspowego


ETAP DATA, ODCINEK
1
19.11.2016
[RELACJA]
Szczawa - Jasień - Ostra - Ogorzała - Mszana Dolna
2
7.01.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Potaczkowa - Rabka-Zdrój
3
18.02.2017
[RELACJA]
Rabka-Zdrój - Luboń Wielki - Przełęcz Glisne
4
18.03.2017
[RELACJA]
Przełęcz Glisne - Szczebel - Kasinka Mała
5
27.05.2017
[RELACJA]
Kasinka Mała - Lubogoszcz - Mszana Dolna
6
4.11.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Ćwilin - Jurków
7
9.12.2017
[RELACJA]
Jurków - Mogielica - Przełęcz Rydza-Śmigłego
8
20.01.2018
[RELACJA]
Przełęcz Rydza-Śmigłego - Łopień - Dobra
9
10.02.2018
[RELACJA]
Dobra - Śnieżnica - Kasina Wielka - Skrzydlna
10
17.03.2018
[RELACJA]
Skrzydlna - Ciecień - Szczyrzyc
11
10.11.2018
[RELACJA]
Szczyrzyc - Kostrza - Tymbark
12
24.03.2019
[RELACJA]
Tymbark - Kamionna - Żegocina
13
14.07.2019
[RELACJA]
Żegocina - Łopusze - Laskowa
14
22.09.2019
[RELACJA]
Laskowa - Sałasz - Męcina
15
17.11.2019
[RELACJA]
Męcina - Jaworz - Limanowa
16
26.09.2020
[RELACJA]
Limanowa - Łyżka - Pępówka - Łukowica
17
5.12.2020
[RELACJA]
Łukowica - Ostra - Ostra Skrzyż.
18
6.03.2021
[RELACJA]
Ostra Skrzyż. - Modyń - Szczawa

Smaki Karpat

Wołoskimi śladami

Główny Szlak Beskidzki

21-23.10.2016 - wyprawa 1
Zaczynamy gdzie Biesy i Czady,
czyli w legendarnych Bieszczadach

BAZA: Ustrzyki Górne ODCINEK: Wołosate - Brzegi Górne
Relacje:
13-15.01.2017 - Bieszczadzki suplement do GSB
Biała Triada z Biesami i Czadami
BAZA: Ustrzyki Górne
Relacje:
29.04.-2.05.2017 - wyprawa 2
Wielka Majówka w Bieszczadach
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Brzegi Górne - Komańcza
Relacje:
16-18.06.2017 - wyprawa 3
Najdziksze ostępy Beskidu Niskiego
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Komańcza - Iwonicz-Zdrój
Relacje:
20-22.10.2017 - wyprawa 4
Złota jesień w Beskidzie Niskim
BAZA: Iwonicz ODCINEK: Iwonicz-Zdrój - Kąty
Relacje:
1-5.05.2018 - wyprawa 5
Magurskie opowieści
i pieśń o Łemkowyni

BAZA: Zdynia ODCINEK: Kąty - Mochnaczka Niżna
Relacje:
20-22.07.2018 - wyprawa 6
Ziemia Sądecka
BAZA: Krynica-Zdrój ODCINEK: Mochnaczka Niżna - Krościenko nad Dunajcem
Relacje:
7-9.09.2018 - wyprawa 7
Naprzeciw Tatr
BAZA: Studzionki, Turbacz ODCINEK: Krościenko nad Dunajcem - Rabka-Zdrój
Relacje:
18-20.01.2019 - wyprawa 8
Zimowe drogi do Babiogórskiego Królestwa
BAZA: Jordanów ODCINEK: Rabka-Zdrój - Krowiarki
Relacje:
17-19.05.2019 - wyprawa 9
Wyprawa po wschody i zachody słońca
przez najwyższe partie Beskidów

BAZA: Markowe Szczawiny, Hala Miziowa ODCINEK: Krowiarki - Węgierska Górka
Relacje:
22-24.11.2019 - wyprawa 10
Na śląskiej ziemi kończy się nasza przygoda
BAZA: Równica ODCINEK: Węgierska Górka - Ustroń
Relacje:

GŁÓWNY SZLAK WSCHODNIOBESKIDZKI

termin 1. wyprawy: 6-15 wrzesień 2019
odcinek: Bieszczady Wschodnie czyli...
od Przełęczy Użockiej do Przełęczy Wyszkowskiej


termin 2. wyprawy: wrzesień 2023
odcinek: Gorgany czyli...
od Przełęczy Wyszkowskiej do Przełęczy Tatarskiej


termin 3. wyprawy: wrzesień 2024
odcinek: Czarnohora czyli...
od Przełęczy Tatarskiej do Gór Czywczyńskich

Koszulka Beskidzka

Niepowtarzalna, z nadrukowanym Twoim imieniem na sercu - koszulka „Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki”.
Wykonana z poliestrowej tkaniny o wysokim stopniu oddychalności. Nie chłonie wody, ale odprowadza ją na zewnątrz dając wysokie odczucie suchości. Nawet gdy pocisz się ubranie nie klei się do ciała. Wilgoć łatwo odparowuje z niej zachowując jednocześnie komfort cieplny.

Fascynujący świat krasu

25-27 lipca 2014 roku
Trzy dni w Raju... Słowackim Raju
Góry piękne są!
...można je przemierzać w wielkiej ciszy i samotności,
ale jakże piękniejsze stają się, gdy robimy to w tak wspaniałym towarzystwie – dziękujemy Wam
za trzy niezwykłe dni w Słowackim Raju,
pełne serdeczności, ciekawych pogawędek na szlaku
i za tyleż uśmiechu.
24-26 lipca 2015 roku
Powrót do Słowackiego Raju
Powróciliśmy tam, gdzie byliśmy roku zeszłego,
gdzie natura stworzyła coś niebywałego;
gdzie płaskowyże pocięły rokliny,
gdzie Spisza i Gemeru łączą się krainy;
by znów wędrować wąwozami dzikich potoków,
by poczuć na twarzy roszące krople wodospadów!
To czego jeszcze nie widzieliśmy – zobaczyliśmy,
gdy znów w otchłań Słowackiego Raju wkroczyliśmy!


19-21 sierpnia 2016 roku
Słowacki Raj 3
Tam gdzie dotąd nie byliśmy!
Przed nami kolejne trzy dni w raju… Słowackim Raju
W nieznane nam dotąd kaniony ruszymy do boju
Od wschodu i zachodu podążymy do źródeł potoków
rzeźbiących w wapieniach fantazję od wieków.
Na koniec pożegnalny wąwóz zostanie na południu,
Ostatnia droga do przebycia w ostatnim dniu.

           I na całe to krasowe eldorado
spojrzymy ze szczytu Havraniej Skały,
           A może też wtedy zobaczymy
to czego dotąd nasze oczy widziały:
           inne słowackie krasy,
próbujące klasą dorównać pięknu tejże krainy?
           Niech one na razie cierpliwie
czekają na nasze odwiedziny.

7-9 lipca 2017 roku
Słowacki Raj 4
bo przecież trzy razy to za mało!
Ostatniego lata miała to być wyprawa ostatnia,
lecz Raj to kraina pociągająca i w atrakcje dostatnia;
Piękna i unikatowa, w krasowe formy bogata,
a na dodatek zeszłego roku pojawiła się w niej ferrata -
przez dziki Kysel co po czterdziestu latach został otwarty
i nigdy dotąd przez nas jeszcze nie przebyty.
Wspomnień czar ożywi też bez większego trudu
fascynujący i zawsze urzekający kanion Hornadu.
Zaglądnąć też warto do miasta mistrza Pawła, uroczej Lewoczy,
gdzie w starej świątyni świętego Jakuba każdy zobaczy
najwyższy na świecie ołtarz, wyjątkowy, misternie rzeźbiony,
bo majster Paweł jak Wit Stwosz był bardzo uzdolniony.
Na koniec zaś tej wyprawy - wejdziemy na górę Velka Knola
Drogą niedługą, lecz widokową, co z góry zobaczyć Raj pozwala.
Słowacki Raj od ponad stu lat urodą zniewala człowieka
od czasu odkrycia jej przez taternika Martina Rótha urzeka.
Grupa od tygodni w komplecie jest już zwarta i gotowa,
Kaniony, dzikie potoki czekają - kolejna rajska wyprawa.


Cudowna wyprawa z cudownymi ludźmi!
Dziękujemy cudownym ludziom,
z którymi pokonywaliśmy dzikie i ekscytujące szlaki
Słowackiego Raju.
Byliście wspaniałymi kompanami.

Miało być naprawdę po raz ostatni...
Lecz mówicie: jakże to w czas letni
nie jechać znów do Słowackiego Raju -
pozwolić na zlekceważenie obyczaju.
Nawet gdy niemal wszystko już zwiedzone
te dzikie kaniony wciąż są dla nas atrakcyjne.
Powiadacie też, że trzy dni w raju to za krótko!
skoro tak, to czy na cztery nie będzie zbyt malutko?
No cóż, podoba nam się ten kras,
a więc znów do niego ruszać czas.
A co wrzucimy do programu wyjazdu kolejnego?
Może z każdego roku coś jednego?
Niech piąty epizod w swej rozciągłości
stanie się powrotem do przeszłości,
ruszajmy na stare ścieżki, niech emocje na nowo ożyją
gdy znów pojawimy się w Raju z kolejną misją!

15-18 sierpnia 2018 roku
Słowacki Raj 5
Retrospekcja
Suchá Belá - Veľký Sokol -
- Sokolia dolina - Kyseľ (via ferrata)

Koszulka wodniacka

Tatrzańska rodzinka

Wspomnienie


519 km i 18 dni nieustannej wędrówki
przez najwyższe i najpiękniejsze partie polskich Beskidów
– od kropki do kropki –
najdłuższym górskim szlakiem turystycznym w Polsce


Dorota i Marek Szala
Główny Szlak Beskidzki
- od kropki do kropki -

WYRÓŻNIENIE
prezentacji tego pasjonującego przedsięwzięcia na



za dostrzeżenie piękna wokół nas.

Dziękujemy i cieszymy się bardzo,
że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim
nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu,
ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na
Navigator Festival 2013.

Napisz do nas