Kiedyś, gdy wyruszaliśmy z tego miejsca na wędrówkę opatulała nas mgła. Nie było tak gorąco jak dzisiaj, powietrze krzepiło nas rześkim chłodem. Aura była wówczas magiczna i w magiczny sposób odsłaniała nam to napotkane na szlaku osobliwe obiekty, przypominające o tym, że nie zawsze było tu tak cicho i spokojnie. Dzisiejszego dnia ten szlak odsłania się nam w zupełnie innym nastroju, typowo letnim, słonecznym i skwarnym.
TRASA:
Przełęcz Dujawa (557 m n.p.m.)
Pod Beskidkiem (672 m n.p.m.)
Jaworzyna Konieczniańska (881 m n.p.m.)
Przełęcz Regetowska (646 m n.p.m.)
baza namiotowa w Regetowie (533 m n.p.m.)
Rotunda (771 m n.p.m.)
Zdynia, Ług (489 m n.p.m.)
OPIS:
Przełęcz Dujawa to tutejsza brama na Słowację, przez którą przechodzi droga łącząca Konieczną i Becherov. Zeszłego roku kilkakrotnie przekraczaliśmy ją, a dzisiaj o godzinie 8.10 ruszamy z niej na szlak graniczny. Wydaje się, że początek powiedzie nas przez chaszcze, gdzie w trawach pod młodnikami stoi stary betonowy słup wskazujący drogę do cmentarza wojennego nr 46, ale trochę dalej, bliżej przełęczy, odnajdujemy wygodną dróżkę szlakową. Dość szybko wprowadza nas do lasu i doprowadza do granicy.
|
Cerkiew św. Bazylego Wielkiego w Koniecznej. |
|
Dolina Zdynianki z okolic Przełeczy Dujawa. |
|
Cmentarz wojenny nr 46 „Konieczna-Beskidek”. |
Wkrótce docieramy do cmentarza wojennego nr 46 „Konieczna-Beskidek”, którego projektantem był Dušan Jurkovič. To jeden z wielu takich cmentarzy, jakie można znaleźć na obszarze dawnej Galicji. Przypominają o skutkach Wielkiej Wojny. Powstały jeszcze podczas I wojny światowej, kiedy w monarchii habsburskiej powołano odpowiednie urzędy zajmujące się zakładaniem grobów i cmentarzy wojennych. Jedne zajmowały się ekshumacją, inne porządkowaniem dawnych pól bitewnych, a jeszcze inne tworzeniem założeń architektonicznych obiektów. Ten tutaj znajduje się przy niebieskim szlaku turystycznym, który prowadzi przez Jaworzynę Konieczniańską - jedno z kluczowych wzgórz podczas walk toczonych na przełomie 1914 i 1915. Pochowano w nim 315 żołnierzy, w tym 164 znanych z nazwiska, 164 Austriaków i 148 Rosjan (oraz 3 nieznanej narodowości). Po roku 1918 doszło do rozpadu systemów państwowych i imperia przestały istnieć, ich miejsce zajęły mniejsze państwa, które przejęły zastane dziedzictwo, w tym także pozostałości minionej wojny. W Polsce powołano odpowiednie urzędy do opieki nad grobami wojennymi i to jeszcze zanim obowiązywać zaczęły w tym zakresie międzynarodowe umowy (np. art. 225 i 226 traktatu wersalskiego). Wychodzono z założenia, że jak my zadbamy o grób innego żołnierza, to tak samo ktoś zagranicą zaopiekuje się grobem polskiego żołnierza. Na obszarze polski zadanie to jednak nie było łatwe, ze względu na ogromną liczbę różnych pochówków. Poza tym oprócz powołania urzędów, trzeba było jeszcze przekonać społeczeństwo do współpracy...
Jest przecież jeden cel, który nas wszystkich jednoczy bez względu na wyznanie, a tym jest opieka nad mogiłami Bohaterów naszych, opieka nad cmentarzami wojennymi. […] Na terenie tylko Województwa krakowskiego znajduje się 560 cmentarzy wojennych. A śpią w tych mogiłach snem wiecznym synowie Wasi – Wy matki Polki – i mężowie Wasi – Wy polskie wdowy i bracia Wasi – Wy Polki – Siostry – śpią snem wiecznym najbliżsi nasi, którzy czy to w czasie nawały ogólnoświatowej, czy też w czasie naszych zmagań się z bolszewickim zalewem polegli! Popatrzcie na te mogiły, na te cmentarzyska dzisiaj w kilka lat po wojnie, a popatrzcie okiem nieuprzedzonym ani zaćmionym czy to niechęcią społeczną, narodową, czy religijną i wydajcie sąd o stanie tych miejsc, w których spoczywają kości poległych. Czy nie pali wstyd, gdy się widzi, jak się mogiły zrównały z ziemią, aby na kościach poległych posiać zboże – jak cmentarzyska wojenne zaniedbane stały się nieraz pastwiskami bydła?!
- pisano w jednej z odezw Polskiego Towarzystwa Opieki nad Grobami Wojennymi pod koniec 1927 roku.
|
|
|
|
|
Cmentarz wojenny nr 46 „Konieczna-Beskidek”. |
Jak wiemy później nadeszła II wojna światowa, której mogiły sprawiły to, że zapomniano o tych wcześniejszych z I wojny światowej. W okresie PRL cmentarze niszczały, gdyż dramat II wojny światowej wymazał zainteresowanie grobami z poprzedniej wojny. Znów stały się obce i niczyje. Z czasem jednak zaczęto znów dostrzegać ich obecność w krajobrazie południowej Polski - Małopolski i Podkarpacia. W latach 70-tych i 80-tych XX wieku, kiedy wzbudziły one zainteresowanie turystów. Pojawiły się pierwsze działania na rzecz opieki, czy inwentaryzacji zapomnianych cmentarzy. W latach 90-tych XX wieku powstały pierwsze przewodniki na temat zachodniogalicyjskch cmentarzy z okresu I wojny światowej. Dzisiaj wiele z nich w pełni odremontowano, tak jak ten znajdujący na wzgórzu Beskidek wznoszącym się ponad wsią Konieczna.
|
Droga przez Beskidek. |
|
Widok na Jaworzynę Konieczniańską z naszego szlaku. |
Po chwilach zadumy wędrujemy dalej przez las. Zamyśleni nad tragizmem zawieruch wojennych przechodzimy przez szczyt Beskidka (685 m n.p.m.). Wkrótce jednak myśli uwalniamy z melancholii. Cieszymy się pięknym bukowym lasem, napawamy ciszą i spokojem, uroczym ćwierkaniem leśnego ptactwa. Cudny dzień mamy w Beskidzie Niskim. Niebawem dróżka nasze skręca ostro w lewo. Idąc prosto nieznakowaną ścieżką weszlibyśmy na szerszą drogę leśną, która przechodzi przez wierzchołek Dzielec (679 m n.p.m.), a potem kieruje do dolinki potoku Sidławka i doprowadza do Zdyni. Tymczasem zaraz za skrętem naszej ścieżki mamy przełęcz między Beskidkiem i Jaworzyną Konieczniańską. Stojący tu słowacki słupek turystyczny z tabliczką nazywa to miejsce Dieročky (648 m n.p.m.). Przełęcz porośnięta jest młodnikami, ale zachowało się ty jeszcze trochę odsłoniętych polan, na których czasem można spotkać biwakujących Słowaków.
Przed nami wznosi się masywny grzbiet Jaworzyny Konieczniańskiej. Już wcześniej pokazywał się nam pomiędzy drzewami lasu, gdy wędrowaliśmy wąskim grzbietem Beskidka. Czeka nas teraz najbardziej uciążliwy odcinek. Podejście na Jaworzynę Konieczniańską przypomina wspinaczkę, gdyż kilkakrotnie, niejako kaskadami grzbiet wznosi się bardzo stromo. Wspiera nas cień pod parasolem drzew, który osłania nas przez skwarnymi promieniami słońca. W końcu pokonujemy ostatni uskok grzbietu, gdzie skręcamy 90 stopni w prawo. Dreptamy jeszcze jakieś 200 metrów, płaską ścieżką, aż o godzinie 10.30 docieramy na szczyt Jaworzyny Konieczniańskiej (881 m n.p.m.).
|
|
Ścieżka wspina się po zboczu Jaworzyny Koniecznieńskiej kilkoma stromymi uskokami. |
|
Przed tym słupkiem skręcamy w prawo i idziemy dalej płasko grzbietem. |
|
Płasko grzbietem, aż do punktu wierzchołkowego. |
|
Jaworzyna Konieczniańska (słow. Javorina; 881 m n.p.m.). |
Krajobraz ze szczytu góry jest raczej wątły. Co rok mniej stąd widać ze względu na coraz wyższe drzewa na zboczach. Mamy na myśli północne zbocza góry, które jeszcze kilka lat temu oferowały nieco szerszy widok. Są tu tablice, które opisują dookólnie widoki ze szczytu, ale w rzeczywistości niewiele wyszczególnionych na niej obiektów jest widocznych. W wąskich prześwitach uwagę zwraca niebieska tafla Jezioro Klimkówka otoczonego malowniczymi wzgórzami. Udaje się też spojrzeć stąd na miejsce organizowanej Łemkowskiej Watry, pełne kolorowych namiotów.
O godzinie 11.00 kończymy odpoczynek na Jaworzynie Konieczniańskiej. Podążamy dalej grzbietem, który za niedługo zaczyna opadać na Przełęcz Regietowską (646 m n.p.m.).
|
Widok na Jezioro Klimkówka i jego otoczenie. |
|
|
Druga tabliczka szczytowa ukryta w lesie. |
|
Droga na Przełecz Regietowską. |
|
Stary, powalony konar. |
|
Przed przełeczą. |
|
Mokradła źródlisk Regetówki. |
|
Droga z przełęczy do doliny potoku Regetówka. |
Skręcamy na drogę schodzącą do doliny potoku Regetówka. Mijamy źródliskowe mokradła tego potoku, który potem płynie przez szeroką, malowniczą dolinę, do której niebawem również wchodzimy. Odtąd otaczają nas wspaniałe pejzaże Beskidu Niskiego. Tyle razy ile tędy wędrowaliśmy, zawsze zachwycaliśmy się pięknem tutejszego krajobrazu (może za wyjątkiem tego jednego mglistego dnia, o którym wspominaliśmy na początku). W trawach łąk grają pasikoniki, z drzew słychać śpiew ptaków. Tylko koni brak, bo zawsze tu były, ale może im za gorąco i schowały się gdzieś. Z prawej wznosi się kształtna, lesista Rotunda, z lewej grzbiet Jaworzynki i Koziego Żebra.
|
Stary cokół. |
|
Przed nami Rotunda. |
|
Opuszczone łąki. |
|
Droga. |
W dolinie zauważyć można grupy zdziczałych drzew owocowych, które są pozostałością po nieistniejącej wsi Regietów Wyżny. Przy dotychczas samotnej dzwonniczce pojawił się nieduży drewniany dom, a przy nim tabliczka „teren prywatny”. Krajobraz doliny zmienił się nieco i będzie z pewnością zmieniał dalej. Za niedługo zapewnie pojawią się tu kolejne domy. To nieuniknione, postęp czasu... choć może gdzieś warto byłoby taką dolinę zachować, taką, jaka się stała po wojnie – wysiedlonym, milczącym świadkiem przeszłości, czasów dawnej Łemkowyni. Puste doliny, samotne przydrożne krzyże, zdziczałe drzewa i niknące w nich ścieżki zawsze skłaniały do kontemplacji o tym „jak tu było, jakie pieśni śpiewano, gdzie się pasły konie”...
|
W dolinie pojawił się nowy dom. |
|
Chrystus w konarze drzewa. |
Na kamieniu postawionym przy dzwonniczce w 2021 roku umieszczono tablicę, na której napisano w języku łemkowskim i polskim: „Są ludzie i miejsca, które łączą się w jedną historię; są ludzie i miejsca, o których nigdy się nie zapomni.”
Dalej pośród krzyży cmentarza stoi niewielka prawosławna czasownia Przeniesienia Relikwii św. Mikołaja. Jest zamknięta. Nagrobki zarosły trawami. Kiedyś w Regetowie Wyżnym znajdowała się cerkiew greckokatolicka pw. św. Michała Archanioła. Była zbudowana w 1864, a po przesiedleniach ludności podczas Akcji „Wisła” w 1947 roku, cerkiew tą w 1955 roku przewieziono do Żółkiewki w powiecie krasnostawskim.
|
Dzwonniczka. W tle Jaworzyna Konieczniańska |
|
Dzwonniczka. |
|
Kaplica Przeniesienia Relikwii św. Mikołaja Cudotwórcy na starym cmentarzu prawosławnym w Regetowie Wyżnym. |
|
Przed Rotundą. |
Schodzimy dalej w dół doliny w otoczeniu pachnących ziołorośli, pełnych barwnych kwiatów. Jest tutaj piękniej niż wczoraj. Czas biegnie wolniej, nikt tutaj się nie spieszy. Wtem droga obniża się ku rzece. Trzeba przekroczyć jej bród. Mostek obok jest spróchniały, nie wzbudza zaufania. Przechodzimy ostrożnie po wystających otoczakach. Mijamy kolejny krzyż, betonowy, pomalowany barwnie, drugi jednolicie na zielono. Przed bazą namiotową w „Regietowie” przechodzimy wzdłuż szeregu domów, które niedawno zostały tutaj postawione. Szlak skręca w prawo znów na przecięcie z Regetówką. Od paru lat przejście przez rzekę ułatwia solidny, szeroki most. Dawniej przechodziło się tędy po wąskiej kładce.
|
Chabry i jastruny. |
|
Jastrun zwyczajny, złocień właściwy (Leucanthemum ircutianum). |
|
Świerzbnica polna (Knautia arvensis). |
|
Grupy drzew. |
|
Drewniany krzyż w zaroślach. |
|
Przed przecięciem Regetówki. |
|
|
Mostek nad Regetówką. |
|
Krzyż przydrożny. |
|
Krzyż przydrożny. |
O godzinie 12.45 wchodzimy do bazy namiotowej „Regietów”. Karteczka informuje, że chwilowo nie ma bazowego. Na polu stoi kilka namiotów. Odpoczywamy 45 minut pod wiatą. Wspominamy nasze poprzednie wizyty i pobyty w bazie. Trochę się ich uzbierało. Czas nie przymglił ich wspomnień. Ciągle są świeże, jakby wczoraj były.
|
|
Baza namiotowa „Regietów”. |
Teraz przyszedł czas na Rotundę. Gdyby ktoś nas nagle zapytał ile razy na niej byliśmy - nie wiedzielibyśmy, co odpowiedzieć. Często znajdowała się na trasach naszych wędrówek. Wspaniała góra. Przez ten czas widzieliśmy, jak zmieniała się ona, a właściwe ta budowla, którą wzniesiono na jej szczycie po to, aby wszystkim przypominała o bezsensie wojen. Po przerwie w bazie namiotowej o godzinie 13.30 rozpoczynamy podejście. Dróżka od razu wspina się zalesionym zboczem góry. Na początku las zmieszany jest z młodnikami, wyżej młodniki ustępują wyrośniętym drzewom. Wtem pokonujemy nieduży uskok, dalej zbocze jest coraz bardziej łagodne, aż szlak niespodziewanie obniża się nieco, jakby prowadził pomiędzy dwoma szczytami, ale Rotunda ma wyodrębniony jeden wierzchołek. Osiągamy go zaraz potem o godzinie 14.00.
|
Początek podejści na Rotundę. |
|
Las Rotundy. |
|
Cmentarz wojenny nr 51 „Rotunda”. |
Na szczycie Rotundy znajduje się cmentarz z grobami znaczonymi drewnianymi krzyżami łacińskimi i lotaryńskimi. W wewnątrz kamiennego kręgu o średnicy 38 metrów, nawiązującego do nazwy góry znajduje się 20 grobów pojedynczych i 4 zbiorowe. Jest w nich pochowanych 42 żołnierzy wojsk austro-węgierskich i 12 żołnierzy wojsk rosyjskich. Cmentarz zdobi pięć wyniosłych wież z krzyżami zadaszonymi półkolistym daszkiem; środkowy najwyższy liczy sobie 17 metrów wysokości, otaczające go cztery niższe wieże mają po 12,35 metrów wysokości. Jeszcze na początku XXI wieku stały tu spróchniałe kikuty tych wież zniszczone zębem upływającego czasu. Obecnie cały cmentarz jest odbudowane na chwałę poległym i ku przestrodze dla potomnych. Najpierw stanęła wieża południowo-wschodnia w 2007 roku sfinansowana przez Czechów, potem kolejne wieże finansowane już ze środków polskich: w 2008 roku wieża centralna, w 2014 roku północno-wschodnia, a w 2016 roku dwie pozostałe. W latach 2017-18 odbudowano kamienny krąg wejście do nekropolii. Autorem projektu niezwykłego cmentarza na Rotundzie jest wybitny architekt słowacki Dušan Jurkovič. Gdy go budowano góra była bezleśna i widokowa. Pod centralną wieżą odnajdujemy sentencję napisaną przez Hansa Hauptmanna:
Klagt nicht daß unser Grab der Sturm umheult
Auf dieser einsam menschenfern Höhe,
Hier sind dem Ruf der Ewigkeit wir näher,
Und früher wirft allmorgendlich die Sonne
Ihr Purpurbahrtuch leuchtend über uns.
którą przekłada się następująco:
Nie płaczcie, że leżymy tak z dala od ludzi,
A burze już nam nieraz we znaki się dały
Wszak słońce co dzień rano tu nas wcześniej budzi
I wcześniej okrywa purpurą swej chwały.
ale na tablicy, którą tu niedawno postawiono znajdujemy jeszcze inną, nowszą wersję tłumaczenia:
Nie użalajcie się, że wokół naszych grobów huczą wichry
na tym samotnym wzgórzu dalekim od ludzi.
Tu bliżej jesteśmy wezwaniu wieczności,
tu każdego ranka słońce wcześniej
nas kryje całunem purpury.
|
Stare fotografie cmentarza na Rotundzie. |
|
Cmentarz wojenny nr 51 „Rotunda”. |
|
Początek zejścia z Rotundy. |
Opuszczamy szczyt Rotundy o godzinie 14.30. Schodzimy leśną drogą ma wschód, a chwilkę później skręcamy na północny wschód. Po pół godzinnym, marszu przechodzimy przez polanę, zaraz za nią skrajem łąk i wychodzimy zupełnie z lasu. Przed nami rozciąga się wspaniały pejzaż Beskidu Niskiego z otoczenia doliny Zdynianki. Podążamy do niej przez łąki z pachnącym sianem. Suszy się szybko, bo jest bardzo gorąco. Z dali dochodzą do nas dźwięki muzyki ze sceny Łemkowskiej Watry. Niedługo tam dotrzemy.
|
Ponad doliną Zdynianki. |
|
Łąki pokryte pachnącym sianem. |
|
|
Widać tereny Łemkowskiej Watry, a poniżej naszą bazę u Zosi. |
|
Łaki nad Zdynią. |
|
Schodzimy do doliny. Przed nami wznoszą się Popowe Wierchy. |
O godzinie 15.30 osiągamy dolinę, gdzie zatrzymujemy się na obiad u Zosi, a potem pozostaje nam już tylko odstawić plecaki w bazie, czyli w nowym obiekcie prowadzonym przez Zosię.
Cerkiew z Regietowa Wyżnego - obecnie kościół polskokatolicki pw Jakuba Apostoła w Żółkiewce w powiecie krasnostawskim.
OdpowiedzUsuń